-O matko, poważnie ?! - zaczynasz panikować.
-Tak, dziś rano.
-Jak to ?
-Kiedy wychodziłem z Thomsonem, stała na korytarzu. Musieliśmy jej po prostu nie zauważyć. - spuszcza wzrok.
-Co dokładnie powiedziała ?
-Była mną rozczarowana.Musiałem ją błagać... - urywa.
-O co ?
-O wszystko, (T.I). - przełyka głośno ślinę - O to, żeby nie mówiła nic twoim rodzicom, o to żeby mnie nie zwalniała, żeby pozwoliła mi z tobą zostać.
Przez krótką chwilę milczycie.
-Zgodziła się na to wszystko ? - pytasz.
-O dziwo tak. - kiwa twierdząco głową - Ale teraz chce rozmawiać z tobą.
-Mam tam teraz iść ?!
-Chyba nie masz wyjścia - wzrusza ramionami - Trzeba to wyjaśnić.
-Ale...Jak ja teraz mam spojrzeć jej w oczy ?! Przecież ona... - urywasz, ponieważ coś ci się przypomina.
-Co ? - pyta chłopak, kiedy zauważa twój niepokój.
-Nic... - odgarniasz włosy z twarzy.
-Powiedz, proszę. - obejmuje cię w tali - Stało się coś ? - patrzy ci głęboko w oczy.
-Nie, nie... - spuszczasz wzrok. - Lepiej będzie, jak już pójdę - całujesz go i idziesz do drzwi.
-Proszę, wejdź - słyszysz głos Anderson.
Wciągasz głośno powietrze, po czym wchodzisz do jej mieszkania.
-Chciała mnie.... - urywasz - Chciała mnie pani widzieć ?
-Tak, "panno" (T.I) - dziwnie wymawia to słowo.
Siadasz przy stole, naprzeciwko kobiety.
Przez kilka minuta żadna z was się nie odzywa. Wzrok masz wbity w splecione dłonie na kolanach, natomiast Anderson wpatruje się w ciebie jak jeszcze nigdy wcześniej.
-Więc - zaczyna - Moja mała (T.I) jest już kobietą ?
-Chyba tak, panno Anderson. - chce ci się płakać.
Kobieta wygodnie się rozsiada i krzyżuje ręce na piersi.
-Jesteś tak bardzo podoba do swojej mamy. - wzdycha.
-Mam nadzieję, że nie dowie się o tym co tu zaszło.
-O to nie musisz się martwić.
-Nie powie jej pani o tym ? - marszczysz brwi.
-(T.I), jesteśmy same, jak jeszcze raz powiesz do mnie "pani" to oszaleję ! - jej oczy robią się wielkie, ale po chwili się uspokaja. - Wiesz jak mi na tobie zależy, prawda kochanie ? - pyta z troską.
-Wiem, babciu... - znowu spuszczasz wzrok.
-Oh, jak dawno tego słowa nie słyszałam. - tym razem szeroko się uśmiecha.
-Myślałam, że masz jeszcze jedną wnuczkę.
-Nie jest moją prawdziwą wnuczką, przecież wiesz.
Tak samo Ben, również nie jest twoim prawdziwym dziadkiem, ale cieszy się, kiedy tak do niego mówisz. - łapie cię za rękę, którą trzymasz na stole - Kocha cię tak samo jak ja - szepcze.
-Dobra, nieważne - zabierasz dłoń ze stołu - Co teraz będzie ? - zmieniasz temat.
-Właściwa opcja to zwolnienie Zayna. - wzdycha.
-Nie możesz mi tego zrobić ! - do oczu napływają ci gorące łzy.
-Wiem, i nie zrobię ! - uspokaja cię - Ale muszę wiedzieć....Czy on cię do czegoś zmuszał, czy namawiał cię do seksu ?
-Babciu, nic z tych rzeczy ! Ja go kocham. A on kocha mnie i dobrze o tym wiesz.
-Wiedziałam od samego początku, kochanie - szepcze i uśmiecha się jeszcze bardziej.
-Co ?
-Nie jestem na tyle stara, że nie widzę jak na ciebie patrzy, jak ze sobą rozmawiacie i jak ukrywasz się pod kołdrą. - patrzy na ciebie znacząco, a ty robisz się czerwona. - Nie widziałam was tylko dziś rano.
-O Boże, zaczyna się - teraz ty opierasz się i krzyżujesz ręce na piersi - Proszę, opowiadaj. - śmiejesz się.
-Nie sugeruj, że was nie podglądałam, ale wiesz.. - nachyla się do ciebie - Seks na biurku to chyba nie był dobry pomysł - szepcze.
-WIDZIAŁAŚ ?! - krzyczysz.
-Tylko przechodziłam. - spuszcza wzrok - No wiesz, chwilkę tam postałam.
-Dobrze babciu, skończ - zasłaniasz jej usta ręką.
-Skarbie.. - zabiera rękę - Przyznam, że to był dla mnie szok... I to wielki. Nie zwolniłam Zayna i nie podałam tego na policję, ponieważ.... - przerywa.
-No co ?
-Twój świętej pamięci dziadek...Prawdziwy dziadek, którego niestety nie mogłaś poznać, był ode mnie 11 lat starszy.
-Naprawdę ?
-Tak. Więc nie mogłam o nic osądzać Zayna, ponieważ twój dziadek był taki sam. Wiem co to za miłość.
-Ale gdzie poznałaś dziadka ?
-Był moim korepetytorem podczas studiów.
-Oh, czyli jestem w podobnej sytuacji... - wzdychasz - Więc nie masz nam tego za złe ?
-Nie, skarbie.
-To po co tu przyszłam ?
-Chciałam, wam tylko powiedzieć, żebyście uważali. Gdyby ktoś inny z nauczycieli was zobaczył, nie byłoby za ciekawie.
Daruje ci tylko dlatego, że jesteś moją wnuczką i że byłam w bardzo podobnej sytuacji.
-A czy o tobie i dziadku ktoś się dowiedział ?
-Tak... - zamyka na chwilę oczy - Kiedy zaszłam w ciąże.
-Co było dalej ?
-Mieliśmy sprawę w sądzie, ale na całe szczęście byłam już pełnoletnia, więc wszystko skończyło się dobrze. Wtedy urodziła się twoja mama.
-Niezła historia - śmiejesz się - Więc nie musimy z Zaynem się martwić ?
-Nie, ale proszę was, uważajcie.
-Dobrze, babciu - podchodzisz do kobiety i tulisz ją mocno - Kocham cię.
-Ja ciebie też, słoneczko. No, leć już do niego, bo się chyba zamartwia.
-Okej - mówisz i odchodzisz.
-Aha, (T.I) ! - woła cię kiedy stoisz już przy wyjściu.
-Tak ? - odwracasz się.
-Zayn i twój dziadek mają coś wspólnego.
-A dokładniej ?
-On też miał dużego.... - śmieje się.
-Jezu, babciu.. - chowasz twarz w dłoniach - Okej, będzie lepiej jak już pójdę - po tych słowach wychodzisz.
Z wielkim uśmiechem idziesz korytarzem. Myślisz o całej rozmowie ze swoją babcią. Dziwne się czułaś, gdy tak do nie mówiłaś, no ale to w końcu twoja rodzina. Na całe szczęście w szkole wiecie o tym tylko wy, ponieważ wnuczki lub córki nauczycieli nie mogą uczyć się w tej samej szkole.
Dobre jest też to że macie inne nazwiska, więc nikt niczego się nie domyśla.
W końcu stajesz przed drzwiami waszego mieszkania. Wchodzisz do środka i od razu dostrzegasz Zayna siedzącego przy niewielkim stoliku w sypialni.
-I co ? - zrywa się na równie nogi kiedy cię widzi.
-W porządku - nie przestajesz się uśmiechać.
-Czyli ?
-Moja babcia pozwoliła nam być razem i obiecała, że nikt o niczym się nie dowie.
-Czekaj, czekaj..."Babcia" ? -dziwi się.
-Tak, pani Anderson to moja babcia.
-Serio ?
-Serio.
-Wow... - wzdycha.
-O tym też nikt nie wie, więc się nie wygadaj. - odgarniasz mu niesforne włosy z twarzy. Wtedy on podchodzi to ciebie i obejmuje w tali.
-Chcesz zamknąć mi usta ? - pyta kusząco, seksownie unosząc brew.
-Z chęcią, panie Malik - przejeżdżasz kciukiem po jego dolnej wardze.
-Da pani sobie z tym radę ? - przysuwa cię bliżej siebie.
-Znajdziemy jakiś sposób, proszę pana - mówisz po czym wpajasz się w jego ciepłe wargi i całujesz namiętnie.
Po pocałunku, chłopak przerzuca cię sobie przez ramię i niesie w stronę łóżka.
-Ej, co ty robisz ? - chichoczesz.
-Uczcijmy ostatnie chwilę w tym mieszkaniu - mówi kiedy się na tobie kładzie.
-Przecież wrócimy tu za 2 miesiące.
-Oj, cicho już bądź - ponownie zaczyna cię całować.
-Czyli jednak będzie seks ? - mówisz, pomiędzy pocałunkami.
-O tak maleńka, i to ostry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz