poniedziałek, 24 marca 2014

Sweet Dreams, Rozdział 35

Obudził mnie cichy szum wody wydobywającej się spod prysznica. Otworzyłam oczy, które dopadło światło lampki nocnej. Wyraźnie poczułam pulsujący ból głowy. Uniosłam dłoń, która wydawała się niewyobrażalnie ciężka i dotknęłam bandaża owiniętego wokół mojej głowy. Jęknęłam cicho, gdy palący ból mięśni rozchodził się przez całe ciało aż do palców u stóp.
Podniosłam wzrok by zobaczyć skąd wydobywa się dźwięk wody. Zobaczyłam przed sobą otwarte drzwi a tam kabinę prysznicową. Ktoś się kąpał, ale nie mogłam zobaczyć kto. Musiałam być w jakimś malutkim mieszkaniu, skoro sypialnia i łazienka znajdowały się tak blisko siebie, że z łóżka mogłam dojrzeć szerokie blizny na ciele kąpiącej się osoby.
Jednak te blizny nie były świeże. Mój wzrok się nieco wyostrzył, ale poczułam, że zaraz znowu stracę przytomność.
Albo zasnę.
Najgorszy był widok krwi. Była na drewnianych panelach i spływała z ciała wysokiej osoby.
Zmywał ją z siebie.
-Zayn.... - opadła mi głowa.
Przestałam słyszeć strumień wody,a po chwili poczułam na policzku czyjeś wilgotne opuszki palców.
Bardzo znanych mi palców.
-Śpij, aniołku. - słuchałam cichego szeptu.
-Powiedz, że to ty. Powiedz mi, że żyjesz... - do oczu, których nawet nie mogłam otworzyć, naszły mi gorące łzy.
-Żyję, kochanie. I ty też żyjesz. Jesteś już bezpieczna. 
-Co się stało ? - próbowałam podnieść ciężkie powieki.
-Zamknij oczka, musisz odpoczywać. - pocałował mnie w czoło.
-Powiedz mi chociaż gdzie jesteśmy. - jęczałam.
-W samolocie. Upadłaś, doznałaś silnego urazu głowy, lekarz kazał mi dopilnować żebyś spała. Za parę godzin będziemy już na miejscu.
-Kocham cię... - szepnęłam - Sądziłam, że umarłeś.
Położył się obok mnie i wziął mnie w ramiona tak, że nie odczułam żadnego bólu.
-Jestem tu. I z każdą chwilą kocham cię bardziej. A teraz śpij.
-Dobrze... - szepnęłam i tak jak kazał, zasnęłam.




              Co za piękny sen.
              Leżałam sobie w mięciutkim łóżku. Nic nie widziałam, ale za to słyszałam śpiew mew, szum fal uderzających o brzeg morza i skały oraz delikatną bryzę pieszczącą moją twarz.
Zaraz, zaraz....to nie sen.
Otworzyłam oczy i podniosłam się. Byłam w jakiejś sypialni urządzonej w brązowych, kremowych i błękitnych kolorach. Głównie niewielkie łóżko, niebieski dywan, szafki, półki itp.
Naprawdę przytulnie.
Cieplutki wietrzyk dochodził przez otwarte drzwi balkonu, na którym właśnie ktoś pił gorącą kawę i wpatrywał się w szeroki ocean.
Ból głowy minął. Zauważyłam, że mam na sobie jedwabną białą koszulę na ramiączkach sięgającą za kolano. Na piersiach wszytą miała śliczną koronkę.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z łóżka. Zachwiałam się delikatnie, ale szłam dalej, nie zważając na ucisk bandaża i to, że kręciło mi się w głowie.
Oparłam się o próg drzwi. 
-Emm....Zayn ?
Ubrany był w czarne spodnie i niebieską koszulę z podwiniętymi rękawami, która była luźno rozpięta pod szyją, ale za to kusząco opinała mięśnie brzucha i ramion.
-Jak się czujesz ? - podszedł do mnie po czym wziął na ręce i usiadł na czymś w rodzaju huśtawki.
-Gdzie jesteśmy ? - rozglądnęłam się.
-Nie poznajesz ? - uśmiechnął się lekko.
Miał rację, czułam się jakbym już kiedyś tutaj była. 
-Okej, spójrz tam. - wskazał na drugą stronę wyspy, którą było widać dosyć wyraźnie. - Duży, niebieski dom z czarnym dachem otoczony palmami. Zaraz na brzegu plaży.
Wstałam i podeszłam do drewnianej bariery. Oparłam na niej dłonie i wytężyłam wzrok. Druga strona wyspy znajdowała się jakieś pół kilometra stąd, ale od razu poznałam, że.....
-To mój dom. - uśmiechnęłam się szeroko - Zayn, tu mieszkałam w dzieciństwie, ja....O Boże. Jesteśmy w Georgii. - zasłoniłam usta dłonią.
Otoczył mnie szerokimi ramionami i pocałował w czubek głowy.
-Szczęśliwa ? - zapytał.
Odwróciłam się w jego stronę.
-Żartujesz ? - zapytałam ze łzami w oczach - To jest piękne, nie wiem co powiedzieć.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam tak mocno jak tylko mogłam. Czułam, że jesteśmy daleko od tych wszystkich problemów, kłótni czy ukrywania się przed światem.
Racja, tutaj też byliśmy skryci. Tylko we dwoje, zdani na siebie...
Ale nie musieliśmy martwić się o to, że w każdej chwili ktoś nam przeszkodzi i zniszczy te piękne, wspólne chwile.
-Co z Eleną ? - odsunęłam się - Co się w ogóle stało ? Co to za pożar ?
Westchnął ciężko.
-Chodź. - objął mnie w tali i zaprowadził z powrotem na huśtawkę.
Gdy usiedliśmy objął moje dłonie swoimi i położył na swoich kolanach.
-Nie....Nie wiem, czy ci już to kiedyś mówiłem... - zaczął - Ale zrobiłbym dla ciebie wszystko, byle tylko cię chronić.
-Nie wiem o czym mówisz. - pokręciłam głową, zmartwiona wyrazem jego twarzy. Czułam, że stało się coś strasznego.
-Po pierwsze: nie przeleciałem Eleny. Podczas naszego udawanego związku, nawet się do niej nie zbliżałem. 
-Całowałeś ją.
-Musiałem być przekonujący. Nieważne, chodzi o to, że odkąd jestem z tobą nawet nie staje mi w obecności innej kobiety. - uśmiechnął się lekko.
Oczywiście ja razem z nim.
-Po drugie.... - przerwał na moment - Powiedziałem tak, ponieważ musiałem się ciebie stamtąd pozbyć. Nie mogłem pozwolić na to, żebyś zginęła w pożarze.
-Chwila, przewidziałeś, że dom zacznie się palić ?
-Zaplanowaliśmy to z twoim tatą. Po to był mi właśnie potrzebny, musieliśmy rozpętać prawdziwe piekło, ale zapewnił, że nikomu nie stała się krzywda. Wszystko poszło po mojej myśli: ty byłaś u siebie, nikt nie ucierpiał, a ja załatwiłem swoje.
-Czekaj... - zamrugałam szybko - Co musiałem załatwić ?
Ponownie westchnął.
-Roger Goldberg, kochanek Veronicki prędzej czy później i tak by cię zabił. Podsłuchałem ich rozmowę jakieś dwa tygodnie przed urodzinami Samanthy. Dlatego je zorganizowałem.
-Dlaczego ?
-Goldberg miał sporo wrogów, z jakiejś rosyjskiej mafii. - wzruszył ramionami - Nikt nie będzie miał dowodów na to, że coś zrobiłem. Mam również doskonałe alibi.
-Cholera, Zayn co zrobiłeś ? - zerwałam się na równe nogi, czując jak huczy mi w głowie.
-Nie panikuj.
-Zayn, powiedz mi co zrobiłeś podczas pożaru.
Przełknął ślinę i nie spuszczał ze mnie czujnego spojrzenia.
-Jay.....Zabiłem go.
-C....co ? - ponownie zaczęłam wirować.
-Skarbie. - wstał i wziął mnie w ramiona, po czym usiadł i posadził sobie na kolanach.
-Musiałem, rozumiesz ? Nie miałem wyjścia, zrobiłem do dla ciebie, tak ? Dla nas, aniołku.
-Za....Zabiłeś czło...człowieka. - jąkałam i złapałam się za włosy.
-Nie myśl o mnie źle, proszę.  - przytulił mnie, chowając twarz na mojej szyi.
-A jeśli cię złapią ?
-To nie możliwe, wszystko już załatwiłem.
Chciałam mu zadać jeszcze mnóstwo pytań, ale nie miałam na to ani siły ani ochoty.
-Jak ?- szepnęłam, wpatrując się w podłogę.
Oblizał wargi.
-Kilka ciosów nożem...
-Gdzie ? 
-W brzuch i pierś....Dwa, najwyżej trzy.
-Chryste... - zasłoniłam usta dłonią.
-Przepraszam.
-Nie masz za co.
-Nie chcę żebyś się mnie bała.
-Oszalałeś ? Zabiłeś dla mnie.
-Tylko mam jedną prośbę.
-Jaką ?
-Nie mów nikomu.
Zaczęłam się śmiać, pomimo tego, że chciało mi się płakać. Oparłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam patrzeć na zachodzące słońce.
-Ile spałam ?
-Cały dzień. - pocałował mnie w skroń. 
Po dłuższej chwili ponownie zapytał:
-Pamiętasz, może....liścik, który napisałaś do swojej mamy, gdy miałaś 5 lat ?

Zastanowiłam się przez chwilę.
-Nie jestem pewna.
-Chodź.
Wziął mnie na ręce i zszedł na dół.
Wyszliśmy na dosyć duże patio, które było oświetlone jedynie zachodzącym słońcem i dużą ilością świeczek. Wszędzie były róże, dosłownie we wszystkich kolorach. Był tam również stół z dwoma krzesłami, czerwonym obrusem, dwoma szklankami mleka i talerzem ciastek.
-Co to ? - zachichotałam.
Chłopak stanął naprzeciwko mnie i podał mi kartkę zgiętą na pół.
Otworzyłam ją i przeczytałam pierwsze zdanie.
-O matko... - zaśmiałam się - "Jay Jolanta Peterson" - chichotałam - Tak, nawet jako pięciolatka nie mogłam rozstać się z polszczyzną i swoim pierwszym imieniem.
Wróciłam do listu i zaczęłam czytać nagłos:
-Ja, Jay Jolanta Peterson, wyjdę za przystojnego pana z garniturem. Będę go kochać prawie tak mocno jak on będzie kochał mnie.  - uśmiechnęłam się i zerknęłam na Zayna - Oświadczy mi się na plaży, a właściwie to w dużym domu po drugiej stronie wyspy. - zmarszczyłam brwi i spojrzałam w bok. No tak, byliśmy po drugiej stronie wyspy - Będzie dużo światełek, milion milionów kwiatków we wszystkich kolorach tęczy - zaczęłam cicho szlochać - A kiedy uklęknie i da mi.....i da mi pierścionek z wielkim brylantem... - wycierałam łzy - Zjemy sobie czekoladowe ciastka z mlekiem.... - dosłownie dławiłam się łzami - A później będziemy żyć......długo i szczęśliwie.
Zasłoniłam usta dłonią i spojrzałam na Zayna z granatowym pudełeczkiem w ręku.
-Nie mam dla ciebie miliona kwiatów i niestety nie włożyłem garnituru. - powoli uklęknął i otworzył pudełko.
-O Jezu...
-...ale mam dla ciebie pierścionek, siebie, swoją miłość i najważniejsze pytanie w całym moim życiu, które nie wypowiedziałem jeszcze do żadnej innej  - przerwał na moment.
-Zayn..
-Czy zostaniesz moją żoną ?
-Tak ! - krzyczałam - Boże, tak !  - rzuciłam się mu na szyję i zatraciłam w mocnym uścisku, by później rozkoszować się ciastkami z mlekiem i długim, upojnym seksem, który trwał do następnego zachodu słońca.
Hej wszystkim :)
Jutro  ( 25. 03. ) we Wrocławiu w klubie Alibi będzie koncert ROOM 94 (przypuszczam, że znacie)
Jestem ciekawa, czy któraś z was się na niego wybiera ;>
Jeśli tak, to fajnie byłoby się spotkać, ponieważ sama na niego idę, więc może coś wymyślimy ;)
Piszcie w komentarzach ;*

środa, 12 marca 2014

Sweet Dreams, Rozdział 34

Wciąż wstrząśnięta orgazmami i ryzykiem, jakie zafundował mi Zayn, wypatrywałam z tłumu mojego tatę. Nie mogłam ustać w miejscu, ponieważ wciąż ustępowałam miejsca innym osobą.
Poczułam wielką ulgę, gdy zobaczyłam wysokiego mężczyznę o jasnych, krótko ściętych włosach, zmierzającego w moją stronę.
Poznałam, że to Mark Peterson, mój ukochany ojciec, gdy obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Po materiałem granatowej koszuli wyraźnie było widać szerokie ramiona i mięśnie.
Zdziwiłam się, bo nie sądziłam, że po rozwodzie z mamą nadal będzie utrzymywał w forme, pomimo tego, że już nie jest wojskowym.
-Cóż to za piękna kobieta ? 
Gdy usłyszałam jego wesoły głos zalałam się łzami i rzuciłam się mu na szyję.
-Hej, powinnaś się cieszyć. - śmiał się, tuląc mnie mocno do siebie.
-Cieszę się.. - szlochałam - Tak bardzo tęskniłam...
Płakałam też dlatego, że w końcu mam przy sobie kogoś, kto nie jest zamieszany w to wszystko co mnie spotkało. Był oddalony ode mnie o tysiące kilometrów. Było mi z tym okropnie, ale jednocześnie cieszyłam się, że nie musi w tym uczestniczyć i widzieć w jakim jestem stanie.
-Tyle się wydarzyło, musimy wszystko nadrobić i porozmawiać. - mówiłam z uśmiechem, gdy odsuwałam się od niego.
-Na początek.. - mina mu spoważniała - wyjmijmy temat tej psycholki, która chce zabić moje dziecko.
Zamarłam.
-T-tato, o czym ty....
-Skarbie, nie. Wiem wszystko. I nie myśl, że tak to zostawię.
-Tato...
-Nie zapominaj też, że masz tatę policjanta. - skrzyżował ręce na piersi.
Rozejrzałam się.
-Porozmawiamy o tym w samochodzie. - wzięłam go pod rękę i razem poszliśmy w stronę czekającego na nas Toma.


    -Skąd Zayn wiedział, że przyjedziesz ?! - dopytywałam się, zszokowana tym co usłyszałam -I skąd ma twój numer telefonu ?!
Padłam na oparcie siedzenia i wyjrzałam przez okno auta.
-Co jeszcze ci mówił ? - przewróciłam oczami.
-To już chyba wszystko. - wzruszył ramionami - Ale dalej nie wiem czemu się denerwujesz. Jestem mu za to wdzięczny, powiedział co jest grane i teraz wszyscy jesteśmy w gotowości. - położył swoją dłoń na moją - Nie pozwolę, by coś ci się stało.
-Nie chciałam, ci niczego mówić, bo miałeś tu odpoczywać, a nie martwić się o mnie.
Umilkł i również się oparł.
-Tato ? - zmarszczyłam brwi - Coś nie tak ?
-Gdy do ciebie zadzwoniłem i zapytałem czy mogę przyjechać na kilka dni.... - przerwał.
-Już wiedziałeś, co mi grozi ?
-O tym, że niejaki Roger Goldberg i Veronica Perez szantażują Zayna i usiłują cię zabić, dowiedziałem się pierwszy. Zadzwonił do mnie, ponieważ wiedział, że jestem z policji. Chce żebym mu pomógł, dlatego przyleciałem.
-Ale w czym masz mu niby pomagać ?
Wzruszył ramionami.
-To się okaże.
Odwróciłam głowę i postanowiłam nie kończyć tej rozmowy.



    Jedząc obiad wsłuchiwałam się w rozmowę Eliota i taty na temat ostatniego meczu. Nie wiedziałam dokładnie o co chodzi, ale byłam uśmiechnięta podobnie jak oni.
-Och, przepraszam na chwilę. - odeszłam od stołu, wzięłam dzwoniący telefon i weszłam do przedpokoju. - Halo ?
-Cześć Jay ! - głos siostry Zayna obudził we mnie sprzeczne sygnały. Uspokoiłam się jednak, bo wiedziałam, że chce porozmawiać ze mną o jej jutrzejszych urodzinach. - Zayn mi mówił, że przyjechał twój tata !
-Tak, zatrzymuje się tu na kilka dni. - oparłam się o próg drzwi. - Co słychać ?
-Wszystko w porządku, dzięki. A wracając do twojego taty, czy mógłby przyjść razem z tobą i Eliotem na moje urodziny ?
-Mój tata ? - uniosłam brwi.
-Proszę ! Będzie też twoja mama !
No właśnie.
-Cóż....dobrze, jeśli chcesz. Zapytam go.
-Tak ! - śmiała się - Rozmawiałaś ostatnio z Zaynem ?
Przełknęłam ślinę.
-Nie. - odparłam.
-Tęskni za tobą.
-Samantho, to nie prawda. Wydaje ci się.
-Nosi twoje zdjęcie w portfelu !
Umarłam i trafiłam do nieba.
-Skąd to wiesz ?
-Widziałam, gdy dawał Elenie kartę kredytową. Kupowała sukienkę i jak zwykle on płacił. - westchnęła.
-Byłaś z nimi ?
-Niestety musiałam, bo mama nie miała czasu, żeby mnie zabrać na zakupy.
-Wiesz, sądziłam, że lubisz wychodzić gdzieś z Zaynem.
-Z Zaynem tak, ale nie z Eleną ! Myślałam, że mój brat jest rozsądny, przekonałam się o tym, gdy przyprowadził cię do nas, ale dalej nie rozumiem sensu waszego zerwania. Może ty mi powiesz ?
-Zayn kocha Elenę.
Parsknęła.
-Nieważne. Widocznie się nie dowiem. Do zobaczenia jutro, tak ?
-No jasne. 
Rozłączyła się.



    -Dalej nie wiem czy to najlepszy pomysł.. - mówił tata, gdy jechaliśmy do willi rodziny Zayna.
-Dlaczego ? Będzie dobrze, wszyscy cię polubią. - pocieszałam go.
-Nie chodzi o to... - westchnął.
-Już wiem. - wtrącił się Eliot - Chodzi o Amy !
-Moją mamę ? - zmarszczyłam brwi i zerknęłam na tatę - Tato, nie mów mi, że chodzi o towarzystwo mamy.
-Można tak powiedzieć. - przyznał się - No i Richard ! Chryste, jak mogę spojrzeć mu w oczy ?
-Nie zna cię.
-No właśnie ! 
-Tato. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Dobrze, przepraszam..Może po prostu trochę przesadzam.
-Może. - powiedziałam, gdy właśnie nasz samochód zaparkował.
Tom otworzył mi drzwi. Wszyscy wyszliśmy, prosto do wielkiego ogrodu.
-Jay ! - usłyszałam pisk.
Po chwili miałam w ramionach siostrę Zayna. Była ubrana w turkusową sukienkę sięgającą przed kolano z białym paskiem pod piersiami. Jak na piętnastolatkę wyglądała naprawdę kobieco. Jej obcasy sprawiły, że stała się o centymetr wyższa ode mnie.
Poniżające.
-Wszystkiego najlepszego, kochana ! - śmiałam się.
-Eliot !- zobaczyła stojącego obok mnie chłopaka i również go przytuliła.
-Sto lat, sto lat ! - gdy się od niej odsunął podał jej różowe, podłużne pudełko - Nie wiedziałem co wybrać. - wzruszył ramionami.
-Czy to jest COCO Channel ? - otworzyła szeroko oczy - Moje ulubione perfumy ! Dziękuję !- pocałowała go w policzek i ponownie przytuliła.
-Och Samantho, poznaj mojego tatę. - gestem dłoni wskazałam mężczyznę, który się do nas zbliżał.
-Dzień dobry ! Miło mi pana poznać. - podali sobie dłonie.
-Mnie również i wszystkiego najlepszego. - obdarzył ją przyjaznym uśmiechem.
Po chwili znaleźli się przy nas rodzice dziewczyny oraz moja mama z Richardem. Ku mojemu zdziwieniu rozmowa pomiędzy nimi przebiegła łagodnie. 
Aż w końcu pojawiła się para wieczoru...
Elena ubrana była w czerwoną, długą suknię z długim wykrojem. Jej długie włosy, podobnie jak u Samanthy były spięte w kok.
Oczywiście Zayn prezentował się o wiele seksowniej, w czarnym garniturze i białej koszuli rozpiętej pod szyją. Gdy otoczył ich tłum gości, postanowiłam podejść do stojącej z boku Samanthy. Nie mogłam w to uwierzyć: to był jej dzień, jej piętnaste urodziny, a i tak wszyscy byli zainteresowani Zaynem, Eleną i chodzącą za nimi jak pies Veronicą.
-Hej.. - stanęłam obok niej - Co to za mina ?
-Sama widzisz. - westchnęła smętnie i spojrzała na Zayna, po czym odwróciła się do mnie - Nienawidzę go. - szepnęła ze łzami w oczach - Zawsze musi wszystko spieprzyć.
Zauważyłam, że Zayn się nam przygląda. Spodziewałam się, że zaraz tu podejdzie.
-Przyjęcie się dopiero zaczyna. - objęłam jej twarz dłońmi i wytarłam łzy kciukami - Nie możesz płakać. To twój dzień.
-A wszyscy są zainteresowani Zaynem... - dokończyła.
-Wiesz, mnie jakoś w ogóle nie obchodzi. Ani on  ani jego dziewczyna. Przyszłam tu dla ciebie.
Uśmiechnęła się lekko, ale z grymasem.
-I... - wyjęłam z torebki czerwone pudełeczko z białą kokardą - ...również mam mały prezent.
-O jejku... - zachichotała i otworzyła pudełko - O mój Boże, Jay....Są piękne.
Z podziwem patrzyła na dwa brylanty służące jako kolczyki. Musnęła jednego palcem, po czym spojrzała na mnie.
-Piękniejszych nie mogłam dostać, dziękuje. - przytuliła mnie, ale po sekundzie odsunęła się gwałtownie, gdy dobiegł ją wysoki głos.
-Samantha, kochanie ! - krzyczała Elena i rzuciła się jej na szyję - Wszystkiego najlepszego ! - całowała ją po policzkach, zostawiając jednocześnie na nich czerwone ślady szminki.
Zayn stał obok i w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Nasze spojrzenia się napotkały. Serce mi się zacisnęło gdy zobaczyłam tę troskę i czułość w jego pięknych oczach. Uśmiechnął się delikatnie, ale czar prysnął gdy stanęła obok nas Veronica.
-Eleno, czy pokazałaś Samancie kolczyki, które dla niej wybrałyśmy ? - zapytała, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. 
Na ramieniu poczułam ciepłą, ojcowską dłoń. Odwróciłam głowę w stronę twarzy mojego taty i uśmiechnęłam się lekko.
-W porządku ? - zapytał.
-Tak.
Spojrzał na Zayna. Dyskretnie skinęli do siebie głowami, co było troszkę dziwnie.
Coś planują ?
-Och, tak ! - Elena w torebce zaczęła czegoś szukać - Proszę bardzo.
Podała Samancie dosyć duże jak na kolczyki pudełko z dużą, złotą kokardką i patrzyła jak je otwiera. W środku znajdowały się długie, prawie do ramion, srebrne sznureczki, które przyczepione były do błyszczących kokard. Wydawały się ciężkie i zapewne o wiele droższe od tych, które  j a  dałam siostrze Zayna.
-Hmm... - mruknęły - Nie mój gust. - zamknęła pudełko i oddała je Elenie.
Zdziwiona otworzyła szeroko oczy.
-N-nie twój gust ? - zająknęła się. - Jedne z najdroższych. - upomniała.
-I pewnie mój naiwny brat musiał za nie płacić.
-Sam, przestań. - wtrącił Zayn.
-Nie rozmawiam z tobą. A poza tym dostałam już kolczyki. - wzięła mnie pod rękę - Od Jay. Okazało się, że zna mnie lepiej niż ty.
Zszokowana spojrzałam najpierw na Veronice, Elenę, a później na Zayna, który wyglądał na zranionego.
Dziwne...
Zmartwił mnie podejrzany, triumfalny uśmiech na twarzy Veronicki. Odwróciła się, gdy podszedł do niej jakiś mężczyzna. Położyła dłoń na jego ramieniu po czym pocałowała w policzek.
-Jay. - zwróciła się do mnie - Poznaj mojego partnera. - nastąpiła krótka cisza - Rogera Goldberga. - powiedziała bardzo wyraźnie.
Serce mi stanęło. Poczułam jak mój tata się spina. Odruchowo zacisnęłam jego dłoń gdy spojrzałam w przeraźliwie niebieskie oczy stojącego przede mną blondyna.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy zobaczyła moje przerażenie. Postanowiłam pozostać niewzruszona.
-Cóż, sądziłam, że sypiasz z dużo młodszymi od siebie. - odparłam.
Szczęka jej opadła.
-Mamo, o czym ona mówi ? - zapytała Elena, zdezorientowała całą sytuacją.
-O niczym córeczko...O niczym.
Przestałam słuchać co do siebie mówią, gdy mój wzrok przykuł podejrzanie wypukły brzuch Eleny. Był również zaokrąglony i....nadzwyczaj duży. Dostrzegłam to dopiero teraz, gdy opinał go obcisły materiał sukienki.
Pokręciłam głową i złapałam za rękę mojego tatę.
-Usiądziemy ? - zaproponowałam.
-Oczywiście.
Skierowaliśmy się w stronę stołów, gdy tymczasem zadręczały mnie myśli związane z wyglądem Eleny...


         Zaraz po tym, jak skończyliśmy śpiewać Happy Birthday, czyjeś długie palce musnęły mnie w ramię. 
-Za domem. - szept Zayna, przeszedł przez całe moje ciało i obudził każdą komórkę.
Uśmiechnęłam się dyskretnie i po chwili skierowałam za dom. Gdy byłam już na miejscu, zamarłam.
Stał tam. Tylko on. Cały mój...
Podeszłam bliżej i zaczęłam się lekko stresować. Wiadomo co będziemy robić, a myśl, że ktoś może nas przypadkiem zobaczyć, nakręcała mnie jeszcze bardziej.
-Lubimy ryzyko, co ? - położyłam ręce na jego ramionach, a gdy próbowałam go pocałować, gwałtownie mnie od siebie odepchnął.
Zmarszczyłam brwi i czekałam na wyjaśnienia.
-To koniec. - powiedział.
-No weź, znowu to samo ? - oparłam się o jakiś murek.
Rozłożył ręce.
-Nie mam podsłuchu Jay. - odrzekł.
Obróciłam się. 
-Ktoś tu jest ? - zapytałam.
-Roger rozmawia z Christopherem, a Veronica i Elena są z moją mamą. Tym razem to nie żarty.
Zaczęłam się bać.
-O co chodzi ?
Wzruszył ramionami.

-Rzucam cię.
Zamrugałam, zdziwiona jego słowami.
-Dlaczego ?
-Nie kocham cię. Dzisiaj chcę oświadczyć się Elenie.
-Co ty mówisz ? - chciałam go przytulić, ale znowu mnie odepchnął, doprowadzając tym do mojego płaczu.
-Spójrz na siebie. - parsknął.
-Tak z dnia na dzień, tak ? Po tym wszystkim ?
-Zrobiliśmy to, zadowolona ? Myślisz, że czemu się spóźniliśmy ? Przeleciałem ją w limuzynie. To samo zrobiłem z tobą. Jesteś tylko jedną z wielu, Jay. Pogódź się z tym.
-Ale...ale, ty....powiedziałeś mi wszystko i... - szlochałam.
-Jedź do domu.
-Co ?
-Nie chcę cię więcej widzieć. A w szczególności tutaj. - wyminął mnie, jednocześnie szturchając mnie mocno ramieniem i odszedł.

Na zawsze.


       -Głupia dziwko !- krzyczałam - Wszystko zawsze musisz spieprzyć ! - wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. W całej mojej sypialni walały się ubrania, które wyrzuciłam z szafy. Pościel i poduszki leżały obok łóżka. Nawet moja bielizna leżała na szafkach.
Zaszlochałam jeszcze głośniej gdy chwyciłam w dłoń mały wazonik z wodą i rzuciłam go w lustro,rozwalając je na kawałeczki.
-Kurwa mać !- padłam na kolana i zaczęłam dosłownie wyć.
Dobrze, że Eliot i tata nie postanowili ze mną wrócić. Wymówka "źle się czuję" poskutkowała..
Czułam się do dupy. Jak on mógł tak o wszystkim zapomnieć ? Kurwa, nie rozumiem tego..
Nagle usłyszałam otwierające się drzwi.
-Jay ! - usłyszałam głos Eliota.
Wybiegłam z sypialni i wpadłam do salonu. Zobaczyłam jego, rodziców i Richarda.
-Co się dzieje ?
-Amy, włącz telewizor, kanał drugi ! - mówił Richard.
-Boże, co się stało ? - zobaczyłam popalony garnitur Eliota.
-....na razie strażacy nie mogą nic zrobić. - mówiła dziennikarka w wiadomościach.
Odwróciłam głowę w stronę telewizora i zobaczyłam palącą się willę Malików. Otworzyłam szeroko oczy i wsłuchiwałam się w słowa redaktorki:
-Wszyscy goście są już bezpieczni. Pozostaję pytanie: Gdzie jest Zayn Malik i czy wyjdzie z tego cało ?

-Co, nie ma Zayna ?! - panikowałam. - Jak to ?!
-Cały dom zaczął się palić i...
-Nie obchodzi mnie dom, co z Zaynem ?!
-Jay, uspokój się. - Richard złapał mnie za ramiona.
-Nie...Nie ! Niech ratują Zayna ! Boże..
-Jay, spójrz na mnie.
-A jeśli mu się stanie ? Ja nigdy...
-Jay ! - szarpnął mną - Zayn nie żyje.
Zaczęłam płakać jeszcze mocniej.
-Nie wierzę wam ! 
-Gdzie ty idziesz ? - krzyczał za mną Eliot.
-On żyje ! - szlochałam i biegłam po korytarzu.
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod hotelem. W niebieskiej sukience i bez butów pomknęłam w stronę samochodu Toma.
-Musisz mnie tam zawieźć. - otworzyłam tylne drzwi.
-Panno Peterson...
Strzeliłam go w twarz.
-Bez gadania ! Natychmiast wieź mnie do willi Malików ! - krzyczałam.
Jako, że kiedyś był w wojsku z moim ojcem, wyprostował się i zasalutował.
-Tak jest !
Po chwili byliśmy już w drodze.



     Zaparkowaliśmy dosyć daleko palącego się domu.
-Jedź dalej ! Czemu nie jedziemy ?! - krzyczałam.
-Nie możemy, to niebezpieczne. 
-Walić to.
Wysiadłam z samochodu i zaczęłam biec tak szybko, że Tom nie mógł mnie nawet dogonić. Czułam pod bosymi stopami szkła i kamienie ale nie zważając na to biegłam przed siebie.
Czułam, że powoli tracę przytomność. Zaczęłam biec wolniej i dyszeć o wiele głośniej. Zatrzymałam się przy wysokiej czarnej bramie, gdy w końcu padłam na ziemię....
A właściwie to w czyjeś ramiona. Ciepłe, duże i kojące. Ktoś przesunął mnie na bok, za krzaki i wziął na ręce.
-Moje maleństwo... - słyszałam głos Zayna. 
Czułam również jego usta na moich.
-Zayn ? - zapytałam pół przytomna.
-To przeklęte miasto... - schował twarz w moich włosach. - Tak bardzo cię przepraszam. Zabiorę cię stąd.
-Ja...Ja nic nie widzę. Chyba zemdleje.
-Zaśniesz, kochanie. - poprawił mnie - Słodkich snów. - pocałował mnie w czoło.
Czułam jak gdzieś mnie zanosi. Potem było już tylko ciemno i głucho...

czwartek, 6 marca 2014

Sweet Dreams, Rozdział 33

Widzę małego, półnagiego chłopca o burzy czarnych włosów. Wszędzie jest ciemno. Nagle jakby zapala się jedno ze świateł, które wystarczająco oświetla pomieszczenie.  Na kanapie dostrzegam śpiącego, brudnego mężczyznę, zapewne również pijanego, skoro nie budzi go dziecięcy płacz.
-Mamusiu, otwórz drzwi, proszę ! - słyszałam za sobą. 
Odwróciłam głowę i zauważyłam jedynie białe drzwi, których klamka poruszała się gwałtownie.
-Christopher, mama śpi, nie płacz bo ją obudzisz. - odpowiedział drugi chłopiec, który wtulał się w nieprzytomne ciało matki.
Dostrzegłam, że z jego szerokich ran na plecach sączy się gęsta krew, powoli kapiąca na podłogę.
-Nie kłam ! Zamykasz mnie, bo mnie nie lubisz ! - skomlał malutki Christopher.
Jego starszy brat obrócił głowę w stronę drzwi. Nie mogłam uwierzyć, że to Zayn. Twarz i duże piwne oczy miał zapłakane, a na policzku dużego siniaka.
-Kocham cię... - jęknął. - Ale nie mogę otworzyć.
-Kłamiesz ! Kłamiesz ! Kłamiesz ! - Christopher kopał w drzwi - Jesteś najgorszym bratem na świecie ! Powiem o wszystkim tatusiowi !
Zayn odwrócił głowę i schował twarz we włosach matki i tak jak jego brat, zaczął głośno szlochać, po czym zniknął gdzieś w ciemnościach....
Zerwałam się z cichym jękiem. Potrzebowałam dłuższej chwili by zorientować się gdzie jestem. Wzdrygnęłam się, ale jednocześnie uspokoiłam i poczułam wielką ulgę, gdy objęły mnie silne ramiona i przycisnęły do nagiego ciała mojego kochanka.
-Zły sen ? - poczułam na karku jego ciepły oddech i miękkie usta, które zawsze odganiały złe myśli i sprawiały, że wracałam na ziemię.
-Mhm. - mruknęłam i zmęczona koszmarem oparłam głowę na jego ramieniu i musnęłam zębami podbródek. - Pragnę cię. - szepnęłam.
-Jesteś zbyt zmęczona.
-Nie zasnę, jeśli tego nie zrobimy.
"Przypadkiem" przejechałam dłonią po jego kroczu, sprawiając, że jego penis drgnął. Dla większej zachęty przejechałam językiem po jego sutku, by później powtórzyć tę czynność na drugim.
-Proszę... - nie wydusiłam z siebie nic więcej, ponieważ zostałam delikatnie przewrócona na plecy i przygnieciona ciałem Zayna. Rozchylił mi nogi dłońmi, które władczo zaciskały moje kolana i pozwolił mi poczuć w sobie jego imponującą męskość.
-Tak... - jęknęłam, a moje piersi wyszły na spotkanie jego torsowi.
Zbyt gorąca skóra sprawiała, że moje sutki momentalnie stwardniały, sprawiając mi tym samym delikatny ból.
Postanowiłam odwdzięczyć się tym samym, i wbiłam paznokcie najpierw w jego łopatki, stamtąd zsunęłam się na plecy, aż doszłam do pośladków.
Syknął prosto w moje usta i zaczął poruszać się szybciej, ale wciąż delikatnie.
Był taki skupiony na tym co robi by tylko nie stracić nad sobą kontroli i nie zerżnąć mnie w taki sposób, że tylko on będzie czuł z tego przyjemność.
Pewnie pozwoliłabym mu na to, ponieważ lubię gdy dominuje.
Chwila, on nawet teraz nade mną dominował...
No cóż, robił to spokojnie i powoli, więc odpowiadało mi to. A najlepsze było to, że w końcu podnieca go nie tylko sprawianie mi bólu, ale powolne kochanie się ze mną, by dokładnie czuć najmniejszy dotyk, najpłytszy oddech, by stać się jednym ciałem i pokazać jak bardzo się kochamy.


   Obudziło mnie uderzenie poduszki. Jednak to nie ja nią dostałam. Otworzyłam oczy i odwróciłam się gwałtownie, szykując się na najgorsze.
Ku mojej wielkiej uldze zobaczyłam panią Parker, widocznie zdenerwowaną i zestresowaną jednocześnie.
-Wstawać, natychmiast ! - uderzała Zayna grubą poduszką po głowie.
-Hannah ! - powiedział, i podniósł się. 
Gdy przecierał oczy, kobieta nie przestawała.
-Jay, bardzo miło mi cię znowu widzieć, ale to nie czas na przyjemności ! - zerwała z nas kołdrę, pomimo tego, że byliśmy kompletnie nadzy.
-Hannah, wytłumacz mi o co tu chodzi. - warknął Zayn, widocznie poirytowany zachowaniem kobiety.
-Elena przyszła ! Czeka na ciebie na dole ! - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Kurwa mać ! - sięgnął po spodnie od piżamy, gdy nagle zaczęliśmy słyszeć czyjeś delikatne kroki.
-Zayn ? Skarbie, jesteś tu ? - wysoki głos Eleny dobiegł nas z korytarza.
Chwyciłam swoje ciuchy, przeturlałam się na podłogę i wpełzłam pod łóżko.
-Och, tu jesteś !
Okazało się, że zdążyłam w ostatniej chwili. Nasłuchując śmiech Eleny, rozglądałam się po podłodze czy na pewno nic nie zostawiłam.
Obok fotela zobaczyłam mój krem do rąk i twarzy, który nosze zawsze w torebce. Wyraźnie musiał wypaść...
-Po co przyszłaś ? - zapytał Zayn, bez żadnego "cześć" lub "co tam słychać".
-Zapomniałeś ? Mieliśmy jechać po sukienkę na urodziny Samanthy. 
Przed twarzą zobaczyłam jej szpilki gdy usiadła na łóżku. Zasłoniłam usta dłonią.
Przecież może zauważyć....
-Zayn, czy to sperma ? - zapytała zdziwiona.
-C-co ? - zamrugał zdziwiony. - Emm....N-nie, zdaje ci się. - machnął ręką.
-Jak to nie ? Przecież widzę ! - położyła dłoń na pościeli. - Czy ty....
-To nie tak jak myślisz...
-Masturbujesz się ?
Zamilkł.
-Tak... - powiedział - Tak, m-masturbuję się.
Wzruszyła ramionami.
-To normalne. Możesz mi o tym mówić, ale wiesz, że to właśnie mnie masz od tego. - wyczułam, że się uśmiecha.
Ty suko.
-Wiesz, że nie otrząsłem się jeszcze po Jay.
Tak jej powiedział ? Zdziwił mnie tymi słowami.
-Dalej ją kochasz ?
Przełknął ślinę.
-Nie. - odpowiedział krótko i zwięźle.
-Ale o niej myślisz. - nie dała za wygraną.
-Wcale nie.
-Zayn, widzę to. Znam cię nie od dziś, jesteś zakochany w Jay po uszy. Wciąż jesteś zamyślony, czasami nawet nie słuchasz co do ciebie mówię.
-Eleno... - westchnął. Nastąpiła dłuższa cisza. - Pojadę z tobą po sukienkę. Okej ? - usiadł obok niej.
-Okej. - zachichotała i zarzuciła mu ręce na szyję, by potem pocałować.
Gdy ich pocałunek się przedłużał, wyciągnęłam rękę i szturchnęłam Zayna w kostkę.
-Ubiorę się. - zerwał się gwałtownie - Poczekasz na mnie za drzwiami ?
-Dobrze. - wstała i rozejrzała się - Co to ? - zapytała i podeszła do fotela, by tam podnieść mój kremik. - Krem do skóry wrażliwej... - czytała - Polecany dla kobiet o suchej cerze i dłoniach. - zmarszczyła brwi i spojrzała na niego.
-Yyy.....Ta, to mój. - uśmiechnął się nerwowo.
-Twój ?
-Tak, mam wrażliwą skórę. - wziął od niej krem i rzucił na łóżko.
-Serio ?
-Tak.
Nastąpiła kolejna krótka cisza.
-Dobrze, poczekam na ciebie na korytarzu, w porządku ?
-Super. - otworzył jej drzwi, a gdy wyszła szybko zamknął je na klucz. - Pokurwiło cię z tym kremem ?! - powiedział cicho.
-Och, daj spokój. - szturchnęłam go w ramię, gdy wypełzłam spod łóżka - Widzisz ? I teraz już dwie kobiety były w twojej sypialni.
-Nie zapraszałem jej tu.
-Tak wiem. - położyłam ręce na jego ramionach - Pocałuj mnie zanim się stąd wymknę.
-Nigdzie nie idziesz. - podniósł mnie i położył na pościeli.
-Zayn, co ty robisz ?
Obserwowałam jak klęka przed łóżkiem i ponownie rozchyla mi nogi.
-Mamy czas. - szepnął, delikatnie całując moje wargi sromowe.
Zrobiło mi się gorąco z pożądania, ale wiedziałam, że to najgorszy moment na przyjemności.
-Elena jest za drzwiami !
-Nie usłyszy.
-Skąd wiesz ?
-Bo będziesz cicho.
-Zayn... - naprężyłam się jak struna, gdy postanowił nie kończyć tej rozmowy tylko wedrzeć we mnie swój język. 
Zasłoniłam usta dłonią, gdy pierwszy jęk wydostał się z mojego gardła.
-Wszystko w porządku ? - usłyszeliśmy za drzwiami.
Nastąpiła lekka ulga, gdy chłopak odsunął ode mnie twarz, by odpowiedzieć.
-Tak, czemu pytasz ? - nie spuszczając ze mnie wzroku, włożył we mnie prawy kciuk.
-Wydawało mi się, że coś usłyszałam.... Chyba za dużo rozmyślam o Jay.
Zacisnęłam pięści na pościeli, gdy zaczął pieprzyć mnie jeszcze drugim kciukiem.
-Czemu tak sądzisz ? - zapytał, po czym całował wewnętrzną część moich ud.
-Trochę mi jej żal.
Na chwilę przestał ruszać palcami, ale trwało to zaledwie ułamek sekundy. 
-Dlaczego ? - musnął językiem moją kobiecość.
-Jest załamana. Widać to po niej. Bardzo cię kochała, więc sądziłam, że po waszym zerwaniu nie będzie nic jeść i zacznie chudnąć w oczach... - parsknęła - Ale to chyba nie możliwe. - śmiał się.
Podniosłam się i wystawiłam środkowy palec w stronę drzwi.
-Pierdol się ! - szeptałam.
Wyczułam na twarzy Zayna szeroki uśmiech.
-Nie sądziłam, że pociągają cię..... t a k i e  kobiety, no ale cóż, na szczęście to już koniec. - westchnęła zadowolona.
-O nie... - syczałam. 
Zeszłam z łóżka, i pociągnęłam Zayna za rękę w stronę biurka, które stało pod oknem. Wiedziałam, że zbyt często na nim nie pracuje, ponieważ ma do tego osobny gabinet, ale znalazło się na nim kilka dokumentów.
Szybkim ruchem zwaliłam wszystko na podłogę i usiadłam na nim, rozkraczając nogi.
Zayn patrzył na mnie zaskoczony, z wyraźną erekcją pod rozporkiem.
-Na co czekasz ? - szeptałam - Wyliż mi, albo zapierdolę tę szmatę krzesłem i zrobię ci takiego loda, że przez miesiąc będziesz dochodził !
Uśmiechnął się szeroko.
-Skarbie, idę pod prysznic ! - zawołał do Eleny, po czym padł na kolana i mocno złapał mnie za uda, bym się nie ruszała i rozkoszowała się szaleńczymi, kulistymi ruchami jego języka i pchnięciami długich palców.
Mrrr.

środa, 5 marca 2014

Pomysł ! :D

Czy ktoś zatęsknił za "Akademikiem" i za romansem nauczyciela z uczennicą ???
Tak się składa, że mogę napisać coś bardzo podobnego (bez obaw, postaram się, was tym nie znudzić ;> )
Nie wymyśliłam jeszcze tytułu, ale szykuję już pierwsze rozdziały :)