piątek, 29 maja 2015

Double Bliss, Rozdział 24

Minął tydzień i...Nie było tak źle.
Większość czasu spędziliśmy na tarasie lub tuląc się w łóżku. Dwa razy był nawet Jaixy by kończyć obraz. Najbardziej dziękowałam mu chyba za wjazd obok schodów, którym Zayn swobodnie dostawał się na górę.
-Tak, to jest chyba najlepsze. - mówiłam, gdy w niedziele wieczorem  w trójkę siedzieliśmy w jadalni i piliśmy drinki.
-I wanna. - dodał Zayn.
O tak, wanna dla Zayna była świetna. Jedną z jej ścian można było odpiąć od reszty. Dzięki temu sam mógł do niej wchodzić. Gdyby nie jego wyćwiczone ramiona, potrzebował by pomocy.
A do tego jak wyglądała jego każda kąpiel, przejdę później...
-Sam na to wszystko wpadłeś ? - zapytałam Jaixy'ego.
-Tak. - odparł z uśmiechem.
-Nie wiem jak mam ci za to dziękować. - rzekł Zayn.
-Dla brata wszystko. Ah, byłbym zapomniał. - wyprostował się  - Media już ucichły. Wszyscy jednak wiedzą, że byłeś ofiarą wypadku, ale nic o wózku. Po prostu potrzebujesz odpoczynku.
-A dochodzenie ? - zapytałam - Wiecie coś o kierowcy tamtej terenówki?
Wescthnął.
-I to jest najstraszniejsze. Wiecie, że zwiała za raz po spowodowaniu zderzenia, tak? 
-Tak i nie wiemy jak to możliwe, że wyszła z auta cała i zdrowa. - rzekł Zayn.
Jaixy podrapał się po policzku.
-Była zabezpieczona. W samochodzie znaleziono kas, metalowe osłony na kierowce i setki różnych dodatkowych pasów. Wychodzi na to, że celowo spowodowała wypadek i że to było już dawno zamierzane.
Zamarłam.
-Kto na niego poluje ? - uniosłam brwi.
-Świetne określenie. - odparł. - Ale chyba nie tylko na ciebie. Znalazłem to w kopercie na swoim samochodzie wczoraj rano. - z kieszeni wyciągnął zwiniętą kartkę papieru i położył przed Zaynem - Chyba wiesz, kto mógł to napisać.
Stanęłam za Zaynem i zaczęłam czytać.


                  Nareszcie, słynni bracia Malikowie odpowiedzą za to co zrobili.
Pamiętasz jak mnie pieprzyłeś w tamtą noc, Jaixy ? Jak wykrzykiwałam JEGO imię, bo mnie okłamałeś ? Zayn byłby cały mój, a ty wszystko zepsułeś. Teraz cierp, ponieważ twój brat jest kaleką. Zemszczę się za to co mi zrobiliście, Teraz pilnuj lepiej jego zdziry. Pozbędę się was wszystkich, a wtedy będzie cały mój.

-Kurwa. - rzekł Zayn i przeczesał palcami włosy.
-Czy ktoś może mi wytłumaczyć kim do cholery jest ta baba ? - zapytałam, prostując się. - To jest już irytujące, nie wiem nawet dlaczego się tak na was i teraz jeszcze na mnie uwzięła !
Bracia spojrzeli na siebie, a moja złość nie ustępowała. Dopiero, gdy Zayn zaczął mówić trochę się uspokoiłam.
-To się zaczęło, gdy poszliśmy do liceum. Byliśmy z Jaixym nierozłączni i...do dnia siedemnastych urodzin identyczni..i pojawiła się ona. To był dzień zawodów.

* * *

       -Pierwsze miejsce... Zayn Malik !
-Tak ! - Zayn zacisnął dłonie w pięści i wpadł w ramiona swojemu ojcu.
-Znowu ! - śmiał się prowadzący i na tle oklasków rodziny i przyjaciół ze szkoły wręczył chłopakowi puchar Mistrza Karate.
Zayn spojrzał na nieco skrzywionego brata.
-Gdyby nie mój braciszek, nawet by mnie tu nie było, co nie ? - roztargał czarne włosy chłopaka dłonią, wtedy tamten zaczął się śmiać i wpadli sobie w ramiona - Następnym razem ja odklepie w drugiej rundzie Johnsonowi i złoto jest twoje. - szepnął Jaixy'emu do ucha.
W takim układzie żyli od lat.
-No ja myślę. - zaśmiał się - Gratulację, Zaynii.
Zauważył, że zmierza w ich stronę - według Jaixy'ego - Najpiękniejsza licealistka w całej Kalifornii.
-Cześć, Agnes. - rzekł do dziewczyny.
-Hej...Jasmin ?
-Jaixy. - poprawił ją, podekscytowany, że w ogóle się do niego odezwała.
-No tak. - odwróciła się do Zayna - Gratuluję mistrzowi. - powiedziała uwodzicielsko, bawiąc się długimi ciemnymi włosami.
Zayn rzucił jej szybkie spojrzenie.
-Dzięki. - rzekł obojętnie - Martin, trzeba to opić ! - krzyknął do kolegi i ignorując dziewczynę pobiegł w jego stronę.
Skrzywiła się widząc jego reakcję na jej wdzięki i patrzyła jak się oddala.
-Emm, Agnes - zaczął Jaixy - Może poszłabyś ze mną na...
-Nie mam czasu. - odparła poirytowana i zostawiła chłopaka samego w śród tłumu.
Przygnębiony jej zachowaniem, poszedł szukać brata.


      Rok Później 


   -Idzie. - powiedział Zayn.
Bracia schowali się za pagórkiem dużego ogrodu i wypatrywali wysokiego, przystojnego mężczyznę idącego w stronę ich domu.
-Skurwysyn. - rzekł Jaixy, wstał i odwrócił się plecami do brata.
Zayn również wstał, gdy tamten zaczął wymiotować.
-Czekaj. - sięgnął do zgrzewki wody i wyciągnął butelkę. Podał ją bratu i poklepał go po ramieniu.
-Kiedyś zapomnisz.
-Podziwiam, że nie reagujesz tak na jego widok.
-Przyzwyczaiłem się, gdy za piątym razem musiałem się przed nim rozbierać. - westchnął, patrząc w stronę domu, gdy okropne wspomnienia wracały.
-Pierdolony zboczeniec. -  Jaixy ruszył w stronę domu, ale Zayn go powstrzymał.
-Co chcesz zrobić ?
-Teraz mogę skurwielowi dowalić. Połamię mu nogi, trener już dawno mnie tego nauczył.
-Jax, uspokój się.
-Dlaczego ? - odskoczył od brata - Wiesz, co nam zrobił ! Dlaczego jeszcze nic nie zrobiliśmy ? 
-Dobrze, nakopiesz mu. I jak to wyjaśnisz ? Molestował mnie w dzieciństwie ? Wtedy nikt nam nie uwierzył to teraz też nie ! - warknął.
Jaixy po chwili namysłu powiedział:
-To tobie nikt nie uwierzył.
Zayn oparł się o drzewo i rzekł:
-Nie miałeś odwagi by cokolwiek mówić.
-Wiem. Dlatego teraz mam odwagę, żeby obić mu pysk. Ale nie zrobię tego. Dla ciebie.
Patrzyli w stronę domu. Zakładali, że Michael razem z ich rodziną świętują zwycięstwo Zayna. Dlatego nie wracali do domu. 
Gdy leżeli na trawie za pagórkiem, Zayn zapytał:
-Zaprosiłeś już tą Magnes na urodziny ?
-Ma na imię Agnes. - powiedział - Jeszcze nie. I chyba tego nie zrobię.
-Czemu ? - zdziwił się Zayn.
-Bo nie przyjdzie dla mnie tylko dla ciebie. 
-Co ? - zapytał rozbawiony.
-Leci na ciebie. Jak jasna cholera.
-A na ciebie nie ?
-Właśnie ani trochę.
-Przecież jesteśmy identyczni.
-Sądziłem, że to przez to, że wygrywałeś większość zawodów.
-Ostatnio dostałeś nagrodę cztery razy z rzędu. 
-No właśnie wiem ! I wtedy też tam była.
-Więc czemu leci na mnie ?
-Nie mam pojęcia. Stary, kocham cię, ale zabierasz mi wszystkie laski. - spojrzał na Zayna. - W podstawówce całowałeś się z każdą w której się podkochiwałem. W gimnazjum jedną nawet przeleciałeś, w gimnazjum ! A resztę macałeś po tyłkach. 
-Bo jesteś zbyt nieśmiały.
-To nie powód, żeby umawiać się z połową lasek z liceum.
-Nie umawiam się z nimi. Ja je tylko rucham.
To wyznanie rozbawiło Jaixy'ego. Nie ukrywał nawet śmiechu.
-Więc czemu nie zrobiłeś tego z Agnes ?
-Czy ja wiem. - wzruszył ramionami - Jakoś jej nie zauważam.
-Jak możesz jej nie zauważać ? Wygląda jak modelka i ślini się do ciebie za każdym razem kiedy cie widzi, a ty nie korzystasz!
-Może dlatego, że wiem co mój brat do niej czuje ?
Uśmiechnął się.
-No dobra. Jesteś w porządku. Ten pierwszy raz.
-No widzisz. - uśmiechnął się i spojrzał w niebo - I  ma za małe cycki.
-Oh, daj już spokój.



         -Jaixy, kurwa ! - pchnął Zayn brata.
Odsunęli się nieco od reszty gości i rozpoczęła się kłótnia.
-Przeleciałeś tą swoją ?
Zestresowany Jax przełknął ciężko ślinę.
-Tak.
-No to kurwa gratulacje ! Przez ciebie mam na głowie szurniętą laskę, która myśli, że to mojego fiuta miała wczoraj w ustach ! - warknął i odwrócił się by odejść.
-Co miałem zrobić ? Nie spojrzałaby na mnie nawet, gdybym nie podał się pod ciebie !
-Chuj mnie to obchodzi !  Mamy urodziny, a ty robisz takie coś !
-To twoja wina ! Gdybyś nie kradł mi każdej laski nie zrobiłbym tego !
-Wiesz jaki jestem co do dziewczyn. - powiedział nieco spokojniej.
Zaczęli przykuwać uwagę wielu gości.
Jaixy nie wytrzymał i krzyknął:
-Jesteś taki napalony bo co ?! Bo ciebie Michael próbował zgwałcić ?!
Zayn odwrócił się a jego pięść z całej siły wylądowała na policzku brata. Po chwili leżał na nim i okładał jego twarz solidnymi ciosami, a w głowie miał obraz Michaela zdejmującego mu spodnie.
Dopiero, gdy jego brat i najlepszy przyjaciel był już nieprzytomny, udało się go od niego odciągnąć.


         -Gdzie jesteście ? - pytał Zayn mamę przez telefon, pakując swoje rzeczy.
-Jeszcze w szpitalu. Masz szczęście, nie stracił oka.
Przecierał łzy.
-Jak on się czuje ?
-O wiele lepiej. Z twarzą też w porządku, tylko..lewe oko jest jaśniejsze. Lekarze mówili, że z czasem całkowicie może zmienić kolor.
Zasłonił słuchawkę, by jego matka nie usłyszała, że płacze.
-Tak mi przykro.. - zasłonił usta dłonią.
-Gdzie chcesz wyjechać ? 
-Do cioci Amandy do Bostonu.
-Kochanie, przemyśl to..
-Nie mogę tu żyć, za bardzo go skrzywdziłem.
-Rozwiązałeś kontrakt z trenerem Watsonem ?
-Tak. Nie potrafię dalej się bić. - westchnął, tłumiąc szloch. - Co do Karate zostało mi tylko jedno do załatwienia. Za godzinę mam samolot, Martin mnie zawiezie. Kocham was. - i się rozłączył.
Zanim wyszedł z pokoju na biurku Jaixy'ego zostawił ich wspólne zdjęcie z zawodów, gdzie oboje zajęli pierwsze miejsce. Mieli już wtedy skończone 16 lat.
Z tyłu napisał:
    Dla mnie zawsze będziesz zwycięzcą. Kocham cię, braciszku.


I wyszedł z pokoju.

Double Bliss, Rozdział 23

Dziewczynyy, zrobiłam wielki błąd, ponieważ najpierw napisałam w poprzednim rozdziale, że Jenny ma okres i zapomniałam tego zmienić >.<
Sądziłam, że wzmiankę o tym usunęłam, bo kiedy teraz przeczytacie ten rozdział dotrze do was, że to bez sensu >.<
Jenny nie ma okresu xD
Piszę to, ponieważ zbyt dużo osób nie zdążyło przeczytać tego rozdziału, głupia ja xd
Miłego czytania <3


Spałam. Albo znowu zemdlałam. 
Leżałam na krzesłach z głową na kolanach Ethana.
-Jenny. - szeptał Jaixy - Wstań.
-Zayn...?
-Nie. - przełknął ślinę.
Podniosłam się. Dotarło do mnie, że nadal jestem w szpitalu. 
-Gdzie on jest..? - jęknęłam. Czułam, że mam opuchnięte oczy, ponieważ ledwo przez nie widziałam.
Zobaczyłam siwiącego lekarza w okularach stojącego za mężczyzną.
-Mogę do niego wejść..? - zapytałam cicho. Jaixy pomógł mi wstać.
-Ma słabe tętno. Ale udało się je przywrócić...przynajmniej na chwilę.
On żyje. 
-Żyje ?  - zapytałam z nadzieją.
-Nie ma z nim kontaktu. Wątpię, czy są jakiekolwiek szansę.
Zesztywniałam.
-Proszę.Jeśli tylko pani chce. - odsunął się od drzwi.
A ja weszłam do sali.
Gdy drzwi się za mną zamknęły ujrzałam Zayna leżącego pod kroplówką, z posiniaczonymi barkami i brudną od krwi twarzą.
Miał zamknięte oczy, a na ustach maskę która pomagała mu oddychać. A właściwie sama dostarczała mu tlen, jego klatka piersiowa się nawet nie poruszała.
-Kochanie... - podeszłam i złapałam go za rękę. - Boże... - zasłoniłam usta dłonią i znowu zalałam się łzami.
Spojrzałam na ekran, który wykazywał jego tętno. Z każdą chwilą było słabsze.
-Nie... - nachyliłam się i mocno złapałam go za dłonie - Nie rób tego. Nie możesz mnie zostawić. Zayn, proszę, usłysz mnie. Nie odchodź ode mnie. - płakałam. Moje łzy co jakiś czas skapywały na jego szyję i tors. - Kocham cię. Tak bardzo cię kocham. Nie możesz mnie zostawić. - ruszył się. Dotarło do mnie, że powoli zaczyna coś słyszeć. Ale tętno słabło - Jesteś silny, rozumiesz ? Dasz sobie radę, masz przecież mnie. Walcz skarbie, błagam. - szlochałam. Ostatni raz spojrzałam na tętno. 
O nie.
-Zayn, jestem w ciąży. - wyszlochałam - Będziemy mieli dzidziusia, wiesz ? Będziesz tatą. Błagam, nie zostawiaj nas. Każde dziecko potrzebuje tatusia. A ty będziesz najlepszym na świecie. Oboje będziemy kochać cię nad życie. Ja już to robię. Proszę, wróć do mnie...Wróć do dziecka.  - położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam głośno płakać. Już za późno.
-Ale jak..? - usłyszałam.
Podniosłam gwałtownie głowę. Zayn patrzył na mnie z pół przymkniętych powiek.
-Jak to się stało...? - uniósł kącik ust.
-Zayn...Boże..! - zasłoniłam usta dłonią - Jaixy, on żyje ! - zawołałam - Doktorze, obudził się !
Momentalnie do sali wbiegło dwóch lekarzy i kilka pielęgniarek.
-Anno, morfina. Szybko.  - powiedział do jednej - Panno Peterson, proszę o opuszczenie sali. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku.
-Chodź. - usłyszałam za sobą Jaixy'ego.
Wyszłam na korytarz na trzęsących się nogach. Zauważyłam tam moją mamę i  mojego szefa.
-Mike ? - zdziwiłam się - Mamo, przyjechałaś.
-Dowiedziałem się godzinę temu. Bylibyśmy wcześniej, ale trafiliśmy na korki.
-Przywiozłeś mamę ? To bardzo miłe, dziękuję.
-Nie ma sprawy. Co z nim ? - zaczął rozmawiać z Jaixym, a ja wpadłam w ramiona mojej mamy.
-Oh, kwiatuszku... - przytulała mnie mocno - Jak on się czuje ?
-Żyje, mamo. - powiedziałam z uśmiechem - On żyje.


       Było już po północy, kiedy przyszedł do nas lekarz. Wszyscy siedzieli w jadalni i popijali kawę.
-I co ? - wstałam szybko, gdy przyszedł do nas lekarz, doktor Cary.
-Odzyskaliśmy go. Tętno jest umiarkowane, można powiedzieć, że wygrał ze śmiercią. - oznajmił, a wśród nas zapanowała ogromna euforia, zwłaszcza u rodziców Zayna i Jaixy'ego.
Ja patrzyłam w zmartwione oczy doktora. Wiedziałam, że teraz czekają nas złe wieści.
-Zapraszam na bok rodzinę. - poprosił.
-Czy ja też mogę ?
-Za chwilę.
Jaixy razem z rodzicami przeszli do sali obok. Wrócili dopiero po piętnastu minutach, Sussan cała w łzach.
-Co się dzieje ? - zapytałam. Czułam, że doskwiera mi zmęczenie i bezsenność, zwłaszcza wtedy gdy szybko podnosiłam się z miejsca.
Cary wyszedł ze mną na korytarz. Westchnął ciężko.
-Bardzo mi przykro, ale...Pan Malik jest sparaliżowany od pasa w dół. Kręgosłup jest uszkodzony, nie byliśmy w stanie go teraz ratować, ponieważ wszystko jest za bardzo naruszone.
-Co..? - zadrżałam - Nie.. nie może chodzić ? Już nigdy nie będzie ?
-Cóż, jeżeli przeprowadzimy kilka bardzo ważnych operacji i cierpliwie przejdzie przez rehabilitacje, znów będzie mógł chodzić o własnych siłach. Ale przynajmniej przez trzy miesiące nie możemy interweniować. Stracił zbyt dużo krwi i jest osłabiony. Mógłby stracić życie, gdybyśmy próbowali cokolwiek zrobić.
Zszokowana powoli usiadłam i zapatrzyłam się w podłogę.
-Rozumiem, że jest to dla pani szok.
-Pan nie rozumie. - odparłam cicho - Jestem w trzecim tygodniu ciąży.
Westchnął i przykucnął przy mnie.
-Jeśli dobrze pójdzie, pani partner będzie mógł sam pobiec do sklepu po pieluchy gdy dziecko nie skończy nawet tygodnia. Proszę mi wierzyć.
-Pobiec ? - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cóż, stracił samochód. 
-Ma takich dziesięć w garażu. - odparłam ponuro - Więc...jeszcze przed narodzinami będzie mógł chodzić ?
-Oczywiście. - uśmiechnął się ciepło.
-Wie już ?
-Nie. - pokręcił głową - Chciałem pójść do niego z jego rodzicami, ale najpierw niech oni oswoją się z tą wiadomością.
-Doktorze. - powiedziałam, gdy wstał i zaczął się oddalać. - Dziękuję.
-To moja praca. - uśmiechnął się - Proszę się nie martwić. Ale ostrzegam...początki zawsze są tragiczne.



               Dopiero po jakiejś godzinie udało mi się wejść do Zayna. Już wiedział. Wszyscy wiedzieli.
Powoli otworzyłam drzwi. Spojrzał na mnie przekrwionymi od zmęczenia i płaczu oczami. 
-Jenny.. - powiedział cicho.
Czując łzy w oczach podeszłam szybko do niego i przytuliłam mocno.
-Tak się bałam. - jęknęłam i pocałowałam go w czoło, tuląc mocno do piersi. Objął mnie delikatnie, ponieważ na nic więcej nie miał siły - Umarłabym razem z tobą. - szlochałam - Tak bardzo cię kocham.
-Nadal..? - zapytał drżącym głosem.
-Co ty mówisz ? - spojrzałam na niego.
Oparł się o poduszkę.
-Jestem kaleką. - rzekł cicho, a z jego oczu popłynęły łzy.
Przytuliłam go mocniej, a z jego gardła wydostał się szloch.
-Nieważne czy będziesz na wózku czy nie. - powiedziałam i o dziwo nie uroniłam nawet łzy - Ja zawsze będę cię kochać.
Przeczesał włosy palcami.
-Skarbie, ja...Ja chciałbym nosić cię na rękach..tańczyć z tobą, dbać o ciebie, być obok zawsze, kiedy dzieje ci się krzywda, a teraz ? - spojrzał na mnie - Co ja mogę ? - znowu zaczął płakać.
-Kochać mnie i nasze dziecko. To bardzo dużo.
Przestał płakać. Nawet nie wiem czy oddychał. Powoli podniósł na mnie wzrok.
-Jesteś pewna, że coś tu jest ? - musnął palcami mój brzuch.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i wzruszyłam, gdy zobaczyłam szczęście w jego oczach - I wiesz co powiedział lekarz ? Że jeszcze zanim przyjdzie na świat ty już będziesz w pełni sprawny.
Zmarszczył brwi.
-Naprawdę ?
-Nie mówił ci ?
Pokręcił głową.
-Dziwne. - zagryzłam wargę - Cóż, to ja ci mówię. To potrwa co najwyżej pół roku.
Nic nie mówił, był w szoku.
-Widzisz ? - położyłam dłoń na jego policzku i kciukiem starłam jedną z łez - Poradzimy sobie.


            -Zayn, jesteś tam ? - zapytałam, gdy następnego dnia byliśmy już w jego domu.
Musieliśmy pobyć w szpitalu jeszcze jedną noc, ponieważ Jaixy z jakąś ekipą architektoniczną przygotowywał dom tak, by Zayn mógł sobie w nim poradzić, pomimo wózka.
Właśnie kładłam torebkę na łóżku w sypialni, kiedy w progu drzwi zobaczyłam koła wózka, a później zmartwioną twarz Zayna.
-Nauczyłem się tym ustrojstwem sterować. - powiedział z lekkim uśmiechem.
Poczułam ulgę. On się uśmiecha.
-Jak się czujesz ? - zapytałam i podeszłam do niego. 
-Psychicznie, beznadziejnie. Fizycznie, nie mogę chodzić. - westchnął.
-Żadnych pozytywnych myśli ? - przykucnęłam przy nim.
Po chwili odpowiedział:
-Twój uśmiech daję mi nadzieję.
-Na co ?
Wzruszył ramionami.
-Na wszystko co dobre.
Wstałam i zrobiłam coś na co pozwoliły pielęgniarki. Usiadłam mu na kolanach i pocałowałam namiętnie.
-Kochasz mnie ? - zapytał cicho.
-Najbardziej na świecie. - odparłam bez zastanowienia.
-A...zostałabyś ze mną, gdybyś nie była w ciąży ? 
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Oczywiście. Kocham cię, Zayn. 


wtorek, 26 maja 2015

Double Bliss, Rozdział 22

Następnego dnia rano brałam kąpiel w domu Zayna.
Stałam przed lustrem obwinięta ręcznikiem i myłam zęby, gdy w lustrze zobaczyłam, że drzwi za mną otwierają się.
-A gdzie puk puk ? - zapytałam unosząc brew, gdy wypłukałam usta.
Zayn uśmiechnął się szeroko. Stał w progu drzwi, z ramionami skrzyżowanymi na szerokiej piersi. Był ubrany w czarny T-shirt i ciemne dżinsy. Strój idealnie pasował do jego czarnych jak węgiel włosów i ciemnych oczu.
-Chyba z kimś mnie mylisz, Jenny. - powiedział.
Otworzyłam szeroko oczy i odwróciłam się do niego.
-Jaixy ?
Uśmiechnął się szerzej.
-Nie. - odparł.
Przewróciłam oczami.
-Nie rób tak więcej ! - powiedziałam.
Zaśmiał się.
-Ale wiedziałaś, że to ja ?
-Byłam pewna, że to ty gdy tu wszedłeś. Wiesz, że nie ma tak seksownego mężczyzny jak ty na tym zepsutym świecie. - skrzyżowałam ramiona - A wracając do kwestii pukania, wiem, że to twój dom, ale potrzebuję nieco prywatności, gdy tu jestem, nie uważasz ? - uniosłam brew. Tak naprawdę w ogóle nie przeszkadzało mi to, że tu wszedł, ale lubiłam się z nim droczyć.
Zaczął do mnie podchodzić. Gdy tuż przede mną, powiedział:
-Co do kwestii "mój dom", panno Peterson. - objął mnie w biodrach - Nie chciałabyś, by był to nasz dom, ale już na papierze ?
-Mam się wprowadzić ? 
-Mhm. - oblizał wargi - Jeśli tylko chcesz.
-...a ty chcesz ? - zawahałam się.
-Bardzo.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zawstydzona spuściłam wzrok.
-I proponujesz mi to w łazience ? - zachichotałam.
-Miałem kilka innych planów. Wiesz, kolacja, wspólny wieczór, ale nie mogłem się doczekać. - westchnął - Więc ?
-Cóż...musiałabym to przemyśleć. I..no wiesz, dopiero się wprowadziłam do nowego mieszkania z Ethanem. A nie było ono zbyt tanie.
-Mogę oddać ci te pieniądze i płacić Ethanowi czynsz aż do grobowej deski, wszystko byle byś ciągle była przy mnie.
-Jesteś niemożliwy. - pokręciłam z uśmiechem głową.
-Kupie mu nawet auto. - dodał szybko.
-Oh, proszę cię. - zaśmiałam się -Nie, żadne pieniądze nie są tu potrzebne. I chyba nie chcesz mnie przekupić ? - uniosłam brew.
Oblizał wargi.
-Mogę przekupić cię czymś zupełnie innym. - powiedział cicho, a mnie przeszedł dreszcz.
-Nie teraz, dopiero się wykąpałam i chcę być świeżutka. - powiedziałam, ale miałam ochotę, żeby zrzucić z siebie ten ręcznik.
Zmrużył oczy.
-Dobrze, ale przelecę cię zaraz po ćwiczeniach, gdy będziesz zmachana i spocona.



      Ból brzucha zawsze wyczuje odpowiedni moment, żeby mnie dopaść.
Na przykład w czasie jazdy do MalikTrainer, prywatnej siłowni Zayna. A mogłabym teraz wykańczać się na bieżni razem z Zaynem, to nie, siedzę na ławce i czekam na drinka, którego przyniesie mi Robin.
Moje koleżanka z pracy właśnie przyszła, kiedy ja łapałam się za podbrzusze, ponieważ znowu czułam okropne skurcze.
-Współczuje ci. - westchnęła.
-Czego ? Przecież nie ćwiczysz.
-Tak, ale wiem jak to boli. - podała mi drinka i usiadła obok mnie.
Znamy się z Robin od liceum. Byłyśmy razem w klasie i zawsze trzymałyśmy się przy sobie. Rozdzieliły nas tylko studia, ja szłam na architekturę wnętrz i krajobrazu, a ona wieżowców i innych "wielkich budowli".
Była szczupła, wysoka i nieco bardziej szeroka w ramionach niż przeciętna kobieta. Ma pochodzenie skandynawskie, dlatego jest dosyć mocnej budowy. Miała ciemne, długie włosy, duże niebieskie oczy i promienny uśmiech. 
-To co, podziwiamy dalej ? Jeszcze raz, który to ten Jaixy, bo nie rozróżniam, a nie będę się ślinić do twojego faceta.
-Tam. - wskazałam na mężczyznę schodzącego z bieżni.
Zayn skończył parę minut temu i teraz ćwiczy razem z Ethanem, na....cokolwiek to jest. 
-Nie ogarniam tych ich "przyrządów". - Robin wypowiedziała moje myśli na głos.
-Ale seksownie to wygląda. - wybełkotałam.
Zayn aktualnie razem z Jaixym podnosili tak zwane "ciężary", za to Ethan męczył się na czymś czego nie potrafiłam nazwać.



Gdy Zayn odłożył sprzęt, ciężko dysząc spojrzał w moją stronę. Usta miał rozchylone, niektóre pasma jego włosów były  przyklejone do czoła i policzków 
na których można było dostrzec kropelki potu.
Kiedy puścił do mnie oczko, zadrżałam a moja kobiecość zaczęła pulsować. Już miałam dyskretnie kiwnąć w stronę wyjścia, by zaproponować przyjemne chwile w łazience, ale przypomniałam sobie o tym, że mam karę na dobry tydzień, a dała mi ją pani miesiączka.
Zagryzłam wargę i patrzyłam jak zmierza w kierunku zgrzewki z wodą. Gdy wziął kilka sporych łyków, znowu patrząc na mnie seksownie oblizał wargi, co doprowadziło mnie do mocnego ściśnięcia uda.
Ah..


        Gdy nasi chłopcy byli już po solidnym prysznicu, staliśmy w korytarzu obok wejścia do sali. Razem z Robin kończyłyśmy pić kawę z automatu, kiedy nagle telefon Zayna zaczął dzwonić.
Spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył brwi.
-Kto to ? - zapytałam.
-Z biura. - odparł po czym odebrał. - Malik. ... Co ? ... Teraz ? Nie rozumiem. - spojrzał na mnie po czym wbił szeroko otwarte oczy w ziemię. Zerknął na Jaixy'ego.
Po dłuższej chwili powiedział:
-Dobrze. Będę za dwadzieścia minut, możesz przekazać. - odłożył telefon i sięgnął po kurtkę.
-O co chodzi ? - zapytałam.
-Mamy towarzystwo. - rzekł do Jaixy'ego. Potem spojrzał na mnie - Chodź.
Wziął nie za rękę i ruszył w stronę wyjścia. Jaixy szedł nieco dalej za nami, cieszyłam się, bo sądziłam, że mogę jechać razem z nimi.
-Muszę jechać. - rzekł, obejmując mnie w tali.
-Musisz ? A ja ?
-Przykro mi, ale kazano mi być samemu.
-Kazano ci ? To tobie można w ogóle rozkazywać ?
-Nie w tym rzecz. - westchnął - Sumienie mi kazało. Nie chcę, żeby stała ci się jakaś krzywda.

-Chryste, idziesz na wojnę czy jak ?
-Agnes Ferguson dzwoniła do recepcji w MalikTower. Chce się spotkać.
-To ta kobieta ? Zayn, czy ty ją znasz ? Nic mi o niej nie powiedziałeś, jak na razie znałam jedynie jej imię.
-Wyjaśnię jak wrócę. Nie musisz się o nic martwić - objął moją twarz dłońmi i pocałował mnie - Jadę tylko po to, żeby grzecznie zapytać dlaczego wypisuje do mojej dziewczyny. Tak ?
Skinęłam niepewnie głową.
-Znałeś ją wcześniej ? - poczułam ukłucie zazdrości, musiałam zadać to pytanie.
-Tak. Ale nigdy nie lubiłem.
-Czy wy kiedykolwiek....no wiesz.
-Nawet jej nie dotknąłem. 
Przyznam, czuję ulgę.
-Jeszcze coś ? Dla ciebie mam wiele czasu, zawsze. - powiedział, całkiem szczerze.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Nic ci się nie stanie ?  - zapytałam.
-Co by się nie stało, ja i tak do ciebie wrócę. Nie martw się, słonko. - pocałował mnie namiętnie i spojrzał na Jaixy'ego, który się do nas zbliżył. - Pilnuj jej.
-Jedziesz sam ? - zmarszczył brwi.
-Muszę zostawić Jenny w dobrych rękach. 
-A ciebie kto przypilnuje ? - powiedział Jaixy z rozbawieniem.
Zaczęłam czuć, że ta kobieta jest naprawdę niebezpieczna, pomimo uśmiechów na ich twarzach.
-Znasz mnie, poradzę sobie. - objął mnie i pocałował w czoło - Czekaj na mnie. Kocham cię.


        Siedzieliśmy w barze na dole, nie było tam zbyt wiele osób. Oprócz naszej czwórki kilka znajomych ze Space&Business. Po jakiś trzydziestu minutach od wyjazdu Zayna zadzwoniła do mnie mama.
-Tak ? - odebrałam.
-Kochanie, słyszałaś o tym wypadku przecznice od MalikTower ?
Zamarłam.
-Jakim wypadku ? - zapytałam, a rozmowy wokół mnie ucichły.
-Mówią w telewizji na kanale piątym. Może to ktoś z pracowników ?
Szybko sięgnęłam po pilota na barze i włączyłam na kanał o którym mówiła mama.
Telefon wypadł mi z ręki, gdy zobaczyłam palące się audi i wbite w nie terenówkę.
-Boże... -  zaczęłam drżeć.
Jaixy zerwał się na równe nogi. Gdy zobaczyłam panikę na jego twarzy, straciłam przytomność.


      Ocknęłam się w jadącym samochodzie. Leżałam na kanapie, z głową wspartą o kolana Robin. Miała łzy w oczach.
-Obudziła się ! - powiedziała - Jenny, w porządku ?
-Gdzie jestem ? - ciężko oddychałam.
-Jedziemy do szpitala. 
-Co ? Gdzie jest Zayn ? - i nagle przypomniał mi się wypadek.
Gwałtownie wstałam, ponownie zakręciło mi się w głowie, ale nie zważałam na to. 
-To...to było jego auto ? - zapytałam, drżącym głosem.
Prowadzący samochód Jaixy rzucił mi szybkie spojrzenie.
-Jedziemy do niego. Rozmawiałem z Jasonem, mówił, że jest już na oddziale.
Powiedział niby spokojnie, ale miał mokrą od łez twarz.


      -Jenny, czekaj ! - krzyknął Ethan, gdy wypadłam z samochodu i przeciskając się przez tłum paparazzi i ochronę, wpadłam do szpitala.
Ciężko dysząc przemierzyłam długi korytarz aż ujrzałam Jasona i Stantona, asystenta Zayna. Nagle z drzwi obok wyszła jego skruszona matka a obok niej obejmujący ją mąż.
-Jenny, jesteś. - powiedziała cicho.
-Gdzie on jest ?! - krzyczałam. - No ludzie, powiedzcie coś ! - łzy płynęły po mojej twarzy.
Nagle Sussan zalała się łzami i w tuliła w pierś męża.
-Jenny. - rzekł Ethan. Odwróciłam się w jego stronę, wszyscy byli już za mną. - Przykro mi.
Serce mi stanęło. I jednocześnie rozprysnęło na kawałki.
-Nie... - pokręciłam głową - Gdzie on jest...?
-Jenny.. - rzekł Jaixy - Uspokój się.
-Za...zaprowadź mnie do niego. Proszę.
Spojrzał na mnie skruszony i pokręcił tylko głową.
-Nie...nie ! - padłam na kolana i zaczęłam głośno szlochać - On żyje, powiedz, że on żyje ! - wyłam.
-Skarbie.. - Robin uklękła przy mnie i zaczęła przytulać.
-Tylko nie on, nie zabierajcie mi go ! - szlochałam - On nie może umrzeć..!
Schowałam twarz we włosach przyjaciółki. Byłam tam. Ale w środku umarłam razem z Zaynem.

poniedziałek, 18 maja 2015

Pierwsze co zrobię po powrocie to usiądę do laptopa i napiszę kolejny rozdział ^^ Niestety nie udało mi się napisać w ten weekend nawet dwóch, sądziłam, że jednak dam radę, ale wyszło za dużo pakowania się i innych bzdetów :/
Może dam radę w czasie tych okropnych 20 godzin drogi napisać coś na telefonie, co jest okropnie niewygodne :') Będzie to pewnie His Inferno, ponieważ kolejnym rozdziałem z Double Bliss wolałabym się zająć na większej klawiaturze, ponieważ wydarzy się tam coś, czego (mam nadzieję) żadna z was się nie spodziewa ;)
Więc cierpliwości, mam nadzieję, że was nie zawiodę i przyszły rozdział DB was zaskoczy ;> Nie ukrywam, że niektóre z was mogą mnie nawet za to znienawidzić...
Cóż, wszystko się okaże za tydzień ^^ Albo 10 dni...Nawet nie wiem na ile jadę xD mam nadzieję, że w niedzielę będę już przy biurku ;)
Pozdrawiam i życzę CIERPLIWOŚCI  <333

sobota, 16 maja 2015

His Inferno, Rozdział 32

Laski moje kochane.
Mam nadzieję, że uda mi się napisać w ten weekend (licząc dzisiejszy dzień) łącznie więcej niż dwa rozdziały, ponieważ nie będę nic pisać w najbliższym tygodniu :c W poniedziałek wyjeżdżam na kilkudniową szkolną wycieczkę, pochwalę się, aż do Włoch i nie będę miała jak pisać niestety :c
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie i życzę miłego czytania :)
Nieedytowany ^^

W południe wszyscy byliśmy już przy stole. 
A ja czułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie, siedząc w towarzystwie najważniejszych osób w moim życiu; mojej rodziny.
Nie brakowało na żadnej twarzy szerokiego uśmiechu. A co najwspanialsze: miałam przy sobie Zayna.
Oczywiście jeszcze nie nacieszyliśmy się sobą po tak długim rozstaniu, ale mężczyzna już obiecał, że wynagrodzi mi wszystkie chwile, w których musiałam być sama.
W tamtym momencie właśnie uśmiechał się do mnie ciepło, kiedy Anabel znowu zaczęła podskakiwać na krześle i mówić:
-Nie wierzę, będziemy siostrami ! - zarzuciła mi ręce i po raz setny dzisiaj zaczęła mnie mocno uściskać.
-Ann. - upomniał ją Zayn.
-Oh cicho, profesorku.  - pogłaskała go po włosach i wyprostowała się.
Zachichotałam i napiłam się soku.
-Znacie już datę ślubu ? - zapytał Austin.
-Synu, pewnie, że nie, zaręczyli się dopiero wczoraj. - wtrącił się Jerry.
-Właściwie to.. - zerknęłam na Zayna.
Spojrzał na rodziców.
-Jak najszybciej. - rzekł stanowczo.
-Tak ! - pisnęła Martha.
Wszyscy spojrzeli na nią z szeroko otwartymi oczami.
-Przepraszam.... - zaśmiała się. Jednak my nie spuszczaliśmy z niej wzroku - No co ? Moje dzieci się ze sobą żenią i.... - zmarszczyła brwi -Dziwnie to zabrzmiało.
Zarumieniła się a my wybuchnęliśmy śmiechem.

-A właśnie. - zaczęłam - Martho, czy to był podstęp ? - uniosłam brwi i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Jaki podstęp ?
-A twoje zaproszenie mnie tutaj ?
Zayn uśmiechnął się szeroko pod nosem.
-Nie... - spuściła wzrok.
-Przyznajcie się, zaplanowaliście to. - powiedziałam z uśmiechem przewracając oczami.
-Ale dzięki mnie będziesz miała męża. - powiedziała w końcu.
Reszta zaczęła ze sobą dyskutować, ja spojrzałam na Zayna. 
-Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. - szepnęłam i pocałowałam go w policzek.



      Wieczorem skończywszy kąpiel rozczesywałam przed lustrem włosy. Stałam jedynie owinięta ręcznikiem, a Zayn był tuż obok w sypialni.
Zagryzłam wargę, gdy pomyślałam o ty jak wygodnie leży w samych spodniach na łóżku, rozluźniony i taki piękny. 
Zacisnęłam uda.
Zerknęłam na zawartość mojej torby a w środku znalazłam swoją dwuczęściową piżamę, którą dostałam od Marthy i krótką, zwiewną koszulę nocną w kolorze pastelowego fioletu.
Zmarszczyłam brwi. Nigdy nie widziałam tego w swojej szafie. Nawet nie przypominam sobie, żebym taką pakowała, a co dopiero kupowała.
I nagle mnie olśniło. Gdy wchodziłam wcześniej do pokoju widziałam jak Zayn grzebał w mojej torbie. Sądziłam, że mi się wydawało, bo gdy przekroczyłam próg drzwi, był już daleko od niej.
Uśmiechnęłam się. Kuszące, profesorze.
-Może dostanę za to piątkę. - mówiłam do siebie, gdy zakładałam kusą koszulę, a właściwie to cienki skrawek materiału. Gdy ją za łożyłam wydawała się jeszcze krótsza niż na początku.
Spięłam włosy w wysokiego koka i przejrzałam się w lustrze.
Ludzie.
Nie miałam na sobie bielizny, co doprowadziło mnie do gorących rumieńców. Zrobiło mi się gorąco.
Wyszorowałam zęby, upewniłam się, że wszystko z moimi włosami w porządku i wróciłam do sypialni.
Zdecydowanie najseksowniejszy wykładowca pod słońcem czekał już na mnie na łóżku samych spodniach od piżamy i jedną ręką założoną pod głową, w drugiej trzymał książkę.
-Co czytasz ? - zapytałam, stając niedaleko łóżka.
Wzruszył ramionami nie podnosząc na mnie wzroku.
-Było z resztą książek w... - przerwał, gdy podniósł na mnie wzrok.
-To od ciebie ? - zapytałam, łapiąc za dół koszuli.
-Ubrałaś. - powiedział, ale chyba sam do siebie, bacznie mi się przyglądając. Po dłuższej chwili spojrzał na moją twarz - Tak. - odparł.
-Skąd ją masz ?
-Podoba ci się ? - zapytał, siadając na skraju łóżka.
-Tak, jest prześliczna. - uśmiechnęłam się.
-Zobaczyłem ją na jednej wystaw gdzieś w centrum Toronto.
-Kiedy ?
Spojrzał na mnie.
-Gdy wyjeżdżałem.
Zamarłam.
-Kupiłeś ją wtedy ?
-Z myślą o tobie. - wstał i objął mnie w tali - Już wtedy zamierzałem ci ją dać.
-Byłeś pewny, że do mnie wrócisz ?
-Oczywiście. - przysunął się bliżej.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś ? 
-Zapomniałaś, że mnie zostawiłaś ? Sądziłem, że zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem i, że będzie ci lepiej, jeśli wyjadę na jakich czas.
-To dlaczego zamierzałeś wrócić ?
-Bo nie potrafiłbym bez ciebie żyć.
Westchnęłam.
-Zayn.. - wtuliłam się w jego pierś - Nie rób mi tego nigdy więcej. 
-Już raz ci obiecałem, że cię nie opuszczę. Gdyby nie było mnie nawet kolejne trzy lata, a i tak do ciebie wrócę.
-Pocałuj mnie. - jęknęłam, muskając wargami jego podbródek.
Wplótł palce w moje włosy i wpił się w moje wargi w namiętnym pocałunku.
Złapał mnie pod pośladkami, podniósł i położył na łóżku.
-Wyglądasz w tej koszuli tak pięknie, a ja muszę cię jej pozbawić.
Szybki ruchem objął zamek na moich plecach i zsunął ze mnie koszulę.
-Cóż, teraz wyglądasz jeszcze lepiej. - westchnął i zabrał się do całowania moich piersi.
Po chwili był już we mnie. Zesztywniałam, a on zacisnął dłonie an moich udach.
Jęknęłam, gdy wsunął się głębiej. Jego penis nabrzmiewał z każdą chwilą, a z nim całe moje ciało.
-Rozluźnij się. - wyszeptał w moje ucho.
Na plecach poczułam przyjemny dreszcz, a jego palce zaczęły pieścić moje sutki.
-Oh..! - jęknęłam nieco głośniej, wyginając plecy w łuk i napierając na niego.
-Jesteś bardzo ciasna. - mówił ochryple, wchodząc we mnie i wychodząc.
-To źle ? - otworzyłam wystraszona oczy.
Uśmiechnął się szeroko.
-Wręcz przeciwnie, słonko. Bardzo mi się to podoba. - przejechał językiem pomiędzy moimi piersiami.
Zapowiadała się przyjemna noc...