Większość czasu spędziliśmy na tarasie lub tuląc się w łóżku. Dwa razy był nawet Jaixy by kończyć obraz. Najbardziej dziękowałam mu chyba za wjazd obok schodów, którym Zayn swobodnie dostawał się na górę.
-Tak, to jest chyba najlepsze. - mówiłam, gdy w niedziele wieczorem w trójkę siedzieliśmy w jadalni i piliśmy drinki.
-I wanna. - dodał Zayn.
O tak, wanna dla Zayna była świetna. Jedną z jej ścian można było odpiąć od reszty. Dzięki temu sam mógł do niej wchodzić. Gdyby nie jego wyćwiczone ramiona, potrzebował by pomocy.
A do tego jak wyglądała jego każda kąpiel, przejdę później...
-Sam na to wszystko wpadłeś ? - zapytałam Jaixy'ego.
-Tak. - odparł z uśmiechem.
-Nie wiem jak mam ci za to dziękować. - rzekł Zayn.
-Dla brata wszystko. Ah, byłbym zapomniał. - wyprostował się - Media już ucichły. Wszyscy jednak wiedzą, że byłeś ofiarą wypadku, ale nic o wózku. Po prostu potrzebujesz odpoczynku.
-A dochodzenie ? - zapytałam - Wiecie coś o kierowcy tamtej terenówki?
Wescthnął.
-I to jest najstraszniejsze. Wiecie, że zwiała za raz po spowodowaniu zderzenia, tak?
-Tak i nie wiemy jak to możliwe, że wyszła z auta cała i zdrowa. - rzekł Zayn.
Jaixy podrapał się po policzku.
-Była zabezpieczona. W samochodzie znaleziono kas, metalowe osłony na kierowce i setki różnych dodatkowych pasów. Wychodzi na to, że celowo spowodowała wypadek i że to było już dawno zamierzane.
Zamarłam.
-Kto na niego poluje ? - uniosłam brwi.
-Świetne określenie. - odparł. - Ale chyba nie tylko na ciebie. Znalazłem to w kopercie na swoim samochodzie wczoraj rano. - z kieszeni wyciągnął zwiniętą kartkę papieru i położył przed Zaynem - Chyba wiesz, kto mógł to napisać.
Stanęłam za Zaynem i zaczęłam czytać.
Nareszcie, słynni bracia Malikowie odpowiedzą za to co zrobili.
Pamiętasz jak mnie pieprzyłeś w tamtą noc, Jaixy ? Jak wykrzykiwałam JEGO imię, bo mnie okłamałeś ? Zayn byłby cały mój, a ty wszystko zepsułeś. Teraz cierp, ponieważ twój brat jest kaleką. Zemszczę się za to co mi zrobiliście, Teraz pilnuj lepiej jego zdziry. Pozbędę się was wszystkich, a wtedy będzie cały mój.
-Kurwa. - rzekł Zayn i przeczesał palcami włosy.
-Czy ktoś może mi wytłumaczyć kim do cholery jest ta baba ? - zapytałam, prostując się. - To jest już irytujące, nie wiem nawet dlaczego się tak na was i teraz jeszcze na mnie uwzięła !
Bracia spojrzeli na siebie, a moja złość nie ustępowała. Dopiero, gdy Zayn zaczął mówić trochę się uspokoiłam.
-To się zaczęło, gdy poszliśmy do liceum. Byliśmy z Jaixym nierozłączni i...do dnia siedemnastych urodzin identyczni..i pojawiła się ona. To był dzień zawodów.
* * *
-Pierwsze miejsce... Zayn Malik !
-Tak ! - Zayn zacisnął dłonie w pięści i wpadł w ramiona swojemu ojcu.
-Znowu ! - śmiał się prowadzący i na tle oklasków rodziny i przyjaciół ze szkoły wręczył chłopakowi puchar Mistrza Karate.
Zayn spojrzał na nieco skrzywionego brata.
-Gdyby nie mój braciszek, nawet by mnie tu nie było, co nie ? - roztargał czarne włosy chłopaka dłonią, wtedy tamten zaczął się śmiać i wpadli sobie w ramiona - Następnym razem ja odklepie w drugiej rundzie Johnsonowi i złoto jest twoje. - szepnął Jaixy'emu do ucha.
W takim układzie żyli od lat.
-No ja myślę. - zaśmiał się - Gratulację, Zaynii.
Zauważył, że zmierza w ich stronę - według Jaixy'ego - Najpiękniejsza licealistka w całej Kalifornii.
-Cześć, Agnes. - rzekł do dziewczyny.
-Hej...Jasmin ?
-Jaixy. - poprawił ją, podekscytowany, że w ogóle się do niego odezwała.
-No tak. - odwróciła się do Zayna - Gratuluję mistrzowi. - powiedziała uwodzicielsko, bawiąc się długimi ciemnymi włosami.
Zayn rzucił jej szybkie spojrzenie.
-Dzięki. - rzekł obojętnie - Martin, trzeba to opić ! - krzyknął do kolegi i ignorując dziewczynę pobiegł w jego stronę.
Skrzywiła się widząc jego reakcję na jej wdzięki i patrzyła jak się oddala.
-Emm, Agnes - zaczął Jaixy - Może poszłabyś ze mną na...
-Nie mam czasu. - odparła poirytowana i zostawiła chłopaka samego w śród tłumu.
Przygnębiony jej zachowaniem, poszedł szukać brata.
Rok Później
-Idzie. - powiedział Zayn.
Bracia schowali się za pagórkiem dużego ogrodu i wypatrywali wysokiego, przystojnego mężczyznę idącego w stronę ich domu.
-Skurwysyn. - rzekł Jaixy, wstał i odwrócił się plecami do brata.
Zayn również wstał, gdy tamten zaczął wymiotować.
-Czekaj. - sięgnął do zgrzewki wody i wyciągnął butelkę. Podał ją bratu i poklepał go po ramieniu.
-Kiedyś zapomnisz.
-Podziwiam, że nie reagujesz tak na jego widok.
-Przyzwyczaiłem się, gdy za piątym razem musiałem się przed nim rozbierać. - westchnął, patrząc w stronę domu, gdy okropne wspomnienia wracały.
-Pierdolony zboczeniec. - Jaixy ruszył w stronę domu, ale Zayn go powstrzymał.
-Co chcesz zrobić ?
-Teraz mogę skurwielowi dowalić. Połamię mu nogi, trener już dawno mnie tego nauczył.
-Jax, uspokój się.
-Dlaczego ? - odskoczył od brata - Wiesz, co nam zrobił ! Dlaczego jeszcze nic nie zrobiliśmy ?
-Dobrze, nakopiesz mu. I jak to wyjaśnisz ? Molestował mnie w dzieciństwie ? Wtedy nikt nam nie uwierzył to teraz też nie ! - warknął.
Jaixy po chwili namysłu powiedział:
-To tobie nikt nie uwierzył.
Zayn oparł się o drzewo i rzekł:
-Nie miałeś odwagi by cokolwiek mówić.
-Wiem. Dlatego teraz mam odwagę, żeby obić mu pysk. Ale nie zrobię tego. Dla ciebie.
Patrzyli w stronę domu. Zakładali, że Michael razem z ich rodziną świętują zwycięstwo Zayna. Dlatego nie wracali do domu.
Gdy leżeli na trawie za pagórkiem, Zayn zapytał:
-Zaprosiłeś już tą Magnes na urodziny ?
-Ma na imię Agnes. - powiedział - Jeszcze nie. I chyba tego nie zrobię.
-Czemu ? - zdziwił się Zayn.
-Bo nie przyjdzie dla mnie tylko dla ciebie.
-Co ? - zapytał rozbawiony.
-Leci na ciebie. Jak jasna cholera.
-A na ciebie nie ?
-Właśnie ani trochę.
-Przecież jesteśmy identyczni.
-Sądziłem, że to przez to, że wygrywałeś większość zawodów.
-Ostatnio dostałeś nagrodę cztery razy z rzędu.
-No właśnie wiem ! I wtedy też tam była.
-Więc czemu leci na mnie ?
-Nie mam pojęcia. Stary, kocham cię, ale zabierasz mi wszystkie laski. - spojrzał na Zayna. - W podstawówce całowałeś się z każdą w której się podkochiwałem. W gimnazjum jedną nawet przeleciałeś, w gimnazjum ! A resztę macałeś po tyłkach.
-Bo jesteś zbyt nieśmiały.
-To nie powód, żeby umawiać się z połową lasek z liceum.
-Nie umawiam się z nimi. Ja je tylko rucham.
To wyznanie rozbawiło Jaixy'ego. Nie ukrywał nawet śmiechu.
-Więc czemu nie zrobiłeś tego z Agnes ?
-Czy ja wiem. - wzruszył ramionami - Jakoś jej nie zauważam.
-Jak możesz jej nie zauważać ? Wygląda jak modelka i ślini się do ciebie za każdym razem kiedy cie widzi, a ty nie korzystasz!
-Może dlatego, że wiem co mój brat do niej czuje ?
Uśmiechnął się.
-No dobra. Jesteś w porządku. Ten pierwszy raz.
-No widzisz. - uśmiechnął się i spojrzał w niebo - I ma za małe cycki.
-Oh, daj już spokój.
-Jaixy, kurwa ! - pchnął Zayn brata.
Odsunęli się nieco od reszty gości i rozpoczęła się kłótnia.
-Przeleciałeś tą swoją ?
Zestresowany Jax przełknął ciężko ślinę.
-Tak.
-No to kurwa gratulacje ! Przez ciebie mam na głowie szurniętą laskę, która myśli, że to mojego fiuta miała wczoraj w ustach ! - warknął i odwrócił się by odejść.
-Co miałem zrobić ? Nie spojrzałaby na mnie nawet, gdybym nie podał się pod ciebie !
-Chuj mnie to obchodzi ! Mamy urodziny, a ty robisz takie coś !
-To twoja wina ! Gdybyś nie kradł mi każdej laski nie zrobiłbym tego !
-Wiesz jaki jestem co do dziewczyn. - powiedział nieco spokojniej.
Zaczęli przykuwać uwagę wielu gości.
Jaixy nie wytrzymał i krzyknął:
-Jesteś taki napalony bo co ?! Bo ciebie Michael próbował zgwałcić ?!
Zayn odwrócił się a jego pięść z całej siły wylądowała na policzku brata. Po chwili leżał na nim i okładał jego twarz solidnymi ciosami, a w głowie miał obraz Michaela zdejmującego mu spodnie.
Dopiero, gdy jego brat i najlepszy przyjaciel był już nieprzytomny, udało się go od niego odciągnąć.
-Gdzie jesteście ? - pytał Zayn mamę przez telefon, pakując swoje rzeczy.
-Jeszcze w szpitalu. Masz szczęście, nie stracił oka.
Przecierał łzy.
-Jak on się czuje ?
-O wiele lepiej. Z twarzą też w porządku, tylko..lewe oko jest jaśniejsze. Lekarze mówili, że z czasem całkowicie może zmienić kolor.
Zasłonił słuchawkę, by jego matka nie usłyszała, że płacze.
-Tak mi przykro.. - zasłonił usta dłonią.
-Gdzie chcesz wyjechać ?
-Do cioci Amandy do Bostonu.
-Kochanie, przemyśl to..
-Nie mogę tu żyć, za bardzo go skrzywdziłem.
-Rozwiązałeś kontrakt z trenerem Watsonem ?
-Tak. Nie potrafię dalej się bić. - westchnął, tłumiąc szloch. - Co do Karate zostało mi tylko jedno do załatwienia. Za godzinę mam samolot, Martin mnie zawiezie. Kocham was. - i się rozłączył.
Zanim wyszedł z pokoju na biurku Jaixy'ego zostawił ich wspólne zdjęcie z zawodów, gdzie oboje zajęli pierwsze miejsce. Mieli już wtedy skończone 16 lat.
Z tyłu napisał:
Dla mnie zawsze będziesz zwycięzcą. Kocham cię, braciszku.
I wyszedł z pokoju.