czwartek, 30 stycznia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 27

Gdy się obudziłam od razu pomknęłam do salonu, by tam zastać Zayna śpiącego na kanapie.
Boże. Wyglądał tak młodo, tak bezbronnie, tak uroczo.
Sam seks.
Cicho chichocząc podeszłam bliżej i nachyliłam się. Czułam na twarzy jego spokojny i ciepły oddech. 
Byłam tak blisko, że w pewnym momencie jego nos musnął mój policzek. Odsunęłam się szybko, lecz niesłyszalnie i wpadłam na pewien pomysł.
Pobiegłam z powrotem do sypialni i zaczęłam szukać telefonu. Gdy wróciłam zrobiłam mu zdjęcie, tak samo jak on kiedy spałam po raz pierwszy w Pokoju Zabaw.
Znowu zachichotałam i wtedy się obudził.
Zasłoniłam usta dłonią gdy usiadł i spojrzał na mnie.
 -Jeszcze tu stoisz ? - wyciągnął do mnie ręce a wtedy odłożyłam telefon i usiadłam na nim okrakiem i położyłam ręce na jego ramionach. - Dzień dobry. - uśmiechnął się i pocałował mnie beztrosko i romantycznie. Nawet po świeżym przebudzeniu smakował tak dobrze.. 
Zaczęło burczeć mi w brzuchu.
 -Nic nie jadłaś. - powiedział lekko oskarżycielskim tonem.
 -Dopiero wyszłam z łóżka. - wyjaśniłam. - Przepraszam, że cię obudziłam.
 -Twój cudowny śmiech mnie obudził. - musnął nosem mój nos - Uwielbiam  kiedy się śmiejesz. - szeptał - Twój uśmiech sprawia, że czuję się o wiele lepiej niż zwykle.
Zmarszczyłam brwi.
 -Co to znaczy "niż zwykle" ?
 -Znasz mnie. Wiesz jaki jestem.
 -Piękny i uwodzicielski.
Przyłożył moją dłoń do swojego serca.
 -Jaki tutaj jestem. - westchnął, nie spuszczając ze mnie wzroku - Nie na zewnątrz. To tylko okładka.
 -Dla mnie jest w porządku. Nie zmieniaj się, ale bądź ze mną.
 -Nie chcę cię zranić.
 -Nigdy tego nie zrobisz.
 -A jeśli kiedyś będę musiał ? Nie zapomnisz, że zawsze będziesz częścią mojego świata ?
 -A jestem ?
 -Zawsze byłaś.
Nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go.
 -Czasami mówisz od rzeczy.
 -Chce mieć pewność.
 -Jaką ?
 -Że mi wierzysz.

 -Zayn, w co mam ci wierzyć ?
  -W moje uczucia. Zawsze będziesz należeć do mnie, a ja do ciebie. Jesteśmy na siebie skazani i ufamy sobie. Powtórz.
  -Wierzę w twoje uczucia. Należymy do siebie i jesteśmy na siebie skazani. - powiedziałam, trochę niepewnie, ponieważ nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
  -Chodź. - wziął mnie na ręce i postawił na podłodze - Za niedługo wychodzimy. Obudź Eliota i powiedz, że robię śniadanie.
 -Nie musisz.
 -Jay, obudź Eliota i nie dyskutuj ze mną. - przerwał mi.
Otworzyłam szeroko oczy.
Co mam powiedzieć ? Spoko, panie Malik ?
 -Wybacz. - westchnął i pokiwał głową. 

 -Przyzwyczaiłam się. - puściłam mu oczko i z uśmiechem poszłam obudzić mojego przyjaciela.
Sądziłam, że nigdy nie zaakceptuję dominacji i "władczości" Zayna. Teraz było inaczej; taki był i takiego go chciałam.
Takiego właśnie go kochałam.


      - Kawy ? - w moim gabinecie ujrzałam głowę Brandona, wychylającą się zza drzwi.
 -Już ? - zmarszczyłam brwi i zerknęłam na zegarek - Chwileczkę, dobrze ? Muszę dokończyć tą ankietę.
 -Jay, pracujesz za nas dwóch. Odpocznij trochę, jesteś świetna i wszystko nadrobisz. - uśmiechnął się.
Zobaczyłam że przyszło mi powiadomienie Google.
 -Chwileczkę, dobrze ? Tylko sprawdzę pocztę.
 -Okej. - powiedział po czym wyszedł.
Otworzyłam skrzynkę i zobaczyłam nowe newsy na temat ostatniej kolacji. Otworzyłam galerię zdjęć i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zdjęcia Zayna i Eleny. 
Spokojnie Jay, to tylko przyjaciółka - myślałam, ale z nerwów aż podkurczyłam palce u stóp.
Dostrzegłam również jedno swoje zdjęcie. Mianowicie to wpatrywałam się w stół i piłam wino gdy tymczasem mój chłopak rozmawiał namiętnie z byłą narzeczoną. A myślałam wtedy że jestem w dobrym nastroju.
Po mojej posępnej minie wywnioskowałam, że było wręcz przeciwnie. 
Zatrzasnęłam laptopa i wyszłam z gabinetu, prosto do biura Brandona, który siedział tam z jakimś mężczyzną.
Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie to taka że widzę właśnie jego chłopaka, ale było inaczej.
 -Will, to jest właśnie Jay. - przedstawił mnie - Jay, poznaj mojego drugiego asystenta Willa Coleman'a.
Nie był to mężczyzna, lecz bardziej chłopak. Przypuszczałam, że był niewiele starszy ode mnie.
 -Hej, miło poznać. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
Bardzo przypominał mi Eliota. Wręcz za bardzo.
Może nie z twarzy, ale ze stylu. Nie wiem jak chodził ubrany na co dzień, ponieważ teraz miał na sobie ciemne spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę, ale gdyby nie to, że mi się przedstawił i mogłam przyjrzeć się jego twarzy pomyślałabym, że to naprawdę Eliot.
A przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Zobaczyłam w jego zielonych oczach przyjazny błysk i już wiedziałam, że będziemy się świetnie dogadywać.
 -Jadasz w kafejkach ? - zapytał nagle.
 -Emm...Tak, zawsze. - zaśmiałam się.
 -Więc może zjemy razem lunch ? No wiesz, poznamy się lepiej. - wzruszył ramionami.
 -Jasne. - odpowiedziałam z tak samo szerokim uśmiechem.


     Will okazał się wspaniałym gościem. Byliśmy napchani goframi, gdy własnie wracaliśmy do Goldman Sachs. Stanęliśmy na pasach, zaraz przed budynkiem, gdy moje oczy dostrzegły Zayna wysiadającego z jakiegoś samochodu.
I to nie swojego.
Za nim dostrzegłam Veronicę. Spojrzała na niego gniewnym spojrzeniem. Z ruchu jej warg wyczytałam: "Ostrzegam cię".
Nie, ona na pewno to powiedziała. Byłam przekonana.
Ostrzega go ? Ale przed czym ?
Chłopak patrzył na nią z niechęcią. Pokiwał z rezygnacją głową i wszedł do budynku, na co ja szybko zareagowałam.
 -Przepraszam. - powiedziałam i zaczęłam biec.
Auto odjechało, więc pewnie mnie nie zauważyła. Wiedziałam, że Will jest gdzieś za mną, ale nie zwracałam na to uwagi.
Wbiegłam do recepcji i zobaczyłam, że mój chłopak zbliża się do wind.
 -Zayn ! - zawołałam i wpadłam na niego, ale szybko zrobiłam krok w tył.
Odwrócił się....I było po wszystkim.
W jego oczach nie było tej samej czułości co zwykle, patrzył na mnie obojętnie, a może nawet gniewnie.
 -Zrobiłam coś ? - zapytałam od razu. 
 -Nie.  - odpowiedział krótko i zwięźle.
 -Możemy porozmawiać ?
Wtedy stanął za mną Will.
 -Jay, w porządku ? - zapytał, trochę zmachany. 
 -Tak. - odpowiedziałam - To tylko przyjaciel. - wyjaśniłam Zaynowi.
 -Okej. - wzruszył ramionami.
Niby patrzył na Willa obojętnie, ale gdzieś tam czaił się ten gniew i zazdrość.
 -Możemy porozmawiać ? - zapytałam.
 -Emm...Muszę załatwić coś u jednego z ochroniarzy. Spotkamy się później. - powiedział mój współpracownik, widocznie lekko wystraszony widokiem Zayna, więc szybko się oddalił.
W ogóle nie zważałam na to co mówił i nie odrywałam wzroku od Zayna.
 -O czym ? - zapytał wciąż beznamiętnie.
 -Dlaczego spotkałeś się z Veronicą ?
Westchnął i nacisnął przycisk windy. Zdziwiłam się ponieważ to nie była jego prywatna winda.
Wysiadło z niej i jednocześnie weszło parę osób, a razem z nimi my.
Chłopak stanął za mną ponieważ panował mały tłok.
Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się lekko do niego, na co on odpowiedział mi zgrzytaniem zębów gdy zacisnął szczękę.
Ale czemu ?
Nawet mnie nie dotykał, nic nie mówił, a już cały Nowy Jork wie, że jesteśmy razem.

Co się dzieje ?
Kilka osób z windy wysiadło. Na kolejnym piętrze wysiadły następne dwie, pozostawiając nas samych. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Zayn złapał mnie za ramiona, przywarł moje chwiejące się ciało do ściany i namiętnie pocałował, przytrzymując mnie jednocześnie biodrami i silną erekcją.
-Stoi ci. - szepnęłam.
-Zawsze mi stoi gdy wiem, że jesteś w pobliżu. 
Rozchyliłam usta i utorowałam drogę jego językowi, który po chwili splótł się z moim. Pocałunek był długi i namiętny.
W pewnym momencie Zayn uniósł rękę i wcisnął czerwony przycisk, który sprawił, że winda stanęła.
Zachwiałam się gdy delikatnie nami szarpnęło, lecz Zayn nadal stał nieruchomo. Złapałam się jego ramion i ponownie spojrzałam mu w oczy.
-Są tu kamery. - szepnął.
-Wiem. 
-Nie mogę cię przelecieć. -powiedział smutno, zakładając pasmo włosów za moje ucho.
-Skąd ta nagła zmiana nastroju ?
Zmarszczył brwi, ale widziałam, że w jego oczach znowu czai się czułość i troska.
Może nawet coś więcej...
-Przepraszam. - nagle zrozumiał o co mi chodzi - Miałem ciężkie przedpołudnie. Pomijając oczywiście mój poranek z tobą. - uśmiechnął się lekko na to wspomnienie.
-Przed czym ostrzegała cię Veronica ?
Spoważniał. Przypatrywał mi się bacznie jakby przeczytać moje myśli, co rzeczywiście mu się czasem udawało. Jednak teraz nie był czegoś pewien.

-Nie wiem o czym mówisz.
-Zayn, przestań. Bądź ze mną szczery.
-Nie ostrzegała mnie przed niczym. - odsunął się o pół kroku, czym bardzo mnie zaskoczył.
I już wiedziałam: kłamał.
-Mówiłeś, że na lunch idziesz z Eleną. - wzdrygnęłam się w duchu na wspomnienie jej długich nóg - Więc co robiła tam Veronica ? I dlaczego pieprzysz jakąś kobietę a następnie bierzesz się za jej córkę ?
-Co to za przesłuchanie ? - przeczesał włosy palcami.

-To nie przesłuchanie, ale chcę żebyś był ze mną szczery.
Zacisnął szczękę i wpatrywał się we mnie nic nie mówiąc.
Zamknęłam oczy i postanowiłam, że mu o wszystkim powiem:
-Wtedy na kolacji... - zaczęłam i znowu otworzyłam oczy - Veronica powiedziała mi, że zrobi wszystko byś znowu był z Eleną. - westchnęłam z żalem - Że ja jej w tym nie przeszkodzę...Że to jej właśnie pragniesz.....Że ją kochasz. - zasłoniłam usta dłonią i odwróciłam się by ukryć łzy.
-Aniołku... - złapał mnie za ramiona i pocałował w czubek głowy. - Nie płacz, proszę. Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała. - szeptał - Nie kocham Eleny.
-Łżesz.
-Jay. - odwrócił mnie i objął moją twarz dłońmi, a kciukami wycierał gorące łzy - Spójrz mi w oczy i powiedz to.
-Co takiego ?
-Dobrze wiesz. Coś co siedzi w tobie już od początku naszej chorej znajomości. Coś co ja czuję również do ciebie, i tylko do ciebie, aniołku.

Przełknęłam ślinę i patrzyłam w jego piękne oczy jeszcze przez moment.
-Kocham cię. - szepnęłam - Tak bardzo.
-Grzeczna dziewczynka.
Uciszył moje szlochanie, namiętnym i mocnym pocałunkiem.Całował mnie tak przez długie minuty. Połykał moje jęki i rozkoszował się słowami, które w końcu wypowiedziałam na głos.
Nie wiedziałam co się z nim dzieje. Tak bardzo chciałam go wspierać, poznać go lepiej i bliżej, pokazać, że łączy nas coś więcej niż drapieżna i dzika namiętność.
Że kochamy siebie nawzajem...


niedziela, 26 stycznia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 26

-Możemy porozmawiać ? - usiadłam obok Katherine.
-Jasne. - odłożyła kieliszek z czerwonym winem i założyła nogę na nogę  - Jak się bawisz ? - zapytała z szerokim uśmiechem.
Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jest podobna do Zayna. Ich oczy były niemal identyczne.
-Napotkałam dzisiaj pewną dziennikarką i...No wiesz, powiedziała mi dużo ciekawych i odrobinę niepokojących informacji na temat Zayna.
-Och.. - zmarszczyła brwi - No wiesz kochanie, jest dużo plotek, a Zayn jest raczej zamkniętą osobą, więc nie sądzę by udzielał jakichkolwiek wywiadów. Co ci powiedziała ?
-Zaczęła od tego, że miał naprawdę ciężkie dzieciństwo.
-Hmm... - zamyśliła się na moment - Sądzę, że na tym nie poprzestała.
-Oczywiście, że nie, była naprawdę wścibska i bezczelna, mówiąc, że... - umilkłam na sekundę - Nie, to głupie... - pokiwałam głową i padłam na oparcie krzesła.
-Powiedz, co mówiła ? - domagała się kobieta, kładąc dłoń na moim kolanie.
Westchnęłam.
-Że darzyłaś go specyficzną i dosyć chorą miłością.
Wpatrywała się we mnie przez moment, po czym zasłoniła usta dłonią.
-Matko Boska... - powiedziała cicho - Jay, przecież....Przecież...To moje dziecko, ja bym nigdy....Jezu. - schowała twarz w dłoniach.
-Hej, spokojnie. Nie uwierzyłam jej.
-Mam taką nadzieję...Ale nie sądziłam, że ktoś rozpuścił aż tak obrzydliwą plotkę.
-Wiesz, myślę, że ona sama to wymyśliła. Nie martw się, jesteś świetną matką.
Uśmiechnęła się lekko lecz niepewnie. Jakby w ogóle nie zgadzała się z moimi słowami.
-Bardzo się staram.
-Twoje dzieci to doceniają, widzę to. Nawet Zayn.
-Jesteś dla niego bardzo ważna, widać to po nim. - zerknęła na Zayna, który rozmawiał z Eleną. 
Szlag.
-Nie martw się, teraz na nas nie patrzy, ale widzę kontem oka, że ciągle tutaj zerka.
Zaśmiałyśmy się i wróciłyśmy do rozmowy:
-Jednak... -kontynuowałam - Myślę, że prawdą jest jego straszne dzieciństwo. Musiał coś przeżyć, jest naprawdę zamknięty w sobie i skrywa naprawdę wiele tajemnic.

-Nie mogę o tym mówić.
Zdziwiła mnie tymi słowami.
-Proszę ?
-Sam musi opowiedzieć ci o swoim dzieciństwie. - westchnęła niechętnie - Chciałabym, ale obiecałam, że nie pisnę słówka.

-Możesz mi przynajmniej powiedzieć, dlaczego tak nie lubi obcego dotyku ? Pewnie sama to zauważyłaś.
Zamknęła na moment oczy.
-Tego też nie mogę zdradzić. Mogę powiedzieć ci pewien szczegół z jego życia.
-Okej. - zgodziłam się. Przynajmniej to już coś.
Nachyliła się w moją stronę.
-Ma na niektórych częściach ciała coś w rodzaju kryjącej trwałej maseczki.
-Słucham ? 
-No wiesz, większość kobiet maluje się by zasłonić swoje niedoskonałości. Ta maseczka ukrywa  j e g o  niedoskonałości.
Czyli Zayn nie był w pełni doskonały ? Nie chciało mi się w to wierzyć.
-Ale...O czym dokładnie mówisz ?
-Może kiedyś sam ci powie, lub nawet pokaże. Musisz poczekać, Jay. On się stara.

-Dobrze, wiem, ale... - przełknęłam ślinę - Możesz mi powiedzieć gdzie ma te maseczki ?
-Na pewno na całych plecach.
Zamarłam.
-Ramiona, pewnie też kark, być może na twarzy, nie jestem pewna, ale raczej nie. No i brzuch oraz klatka piersiowa.
-Jezu. - szepnęłam.
-Proszę, nie mów mu, że ci o tym powiedziałam.
-O czym ?
Obróciłyśmy głowy, by spojrzeć na Zayna, który stał obok mojego krzesła.
-O niczym. - powiedziałam szybko.
-Mamo. - spojrzał na Katherine - O czym rozmawiałyście ?
-Jay ! 
Odwróciłam się i zobaczyłam Elenę uśmiechającą się do mnie i wskazującą gestem ręki, żebym do niej podeszła.
Zerknęłam niepewnie na Zayna.
-Idź. - powiedział.
Powolnymi i niepewnymi krokami zaczęłam podążać w stronę uśmiechniętej długowłosej brunetki.
-Cześć. Nie zdążyłyśmy się jeszcze zapoznać. Elena la Mirez. Jesteś Jay...Peterson, tak ? - zapytała, podając mi dłoń.
-Emm...Tak, Jay Peterson.
-Rozmawialiśmy właśnie o tobie. - zerknęła na moment na Zayna, który oddalał się razem z matką - Poznaliście się, gdy zaczęłaś u niego pracować, tak ?
Albo gdy zgwałcił mnie na samochodzie.
-Tak, w Goldman Sachs. - powiedziałam - Słyszałam, że się rozwodzisz. Przykro mi. - nie wiem dlaczego to powiedziałam, ale słowa same zaczęły wydobywać się z moich ust.
-Ach... - machnęła ręką - Pięć lat małżeństwa nauczyło mnie, że mężczyźni to świry.
-Więc mieszkasz teraz tutaj ?
-Tak, tutaj jest o wiele lepiej. No wiesz, mama, starzy przyjaciele, no i Zayn oczywiście.

Hmm...Powiedziała "przyjaciele i Zayn", więc chłopak zlicza się do czegoś innego....
-Mogę prosić drogą panią do tańca ? - dobiegł nas męski głos jakiegoś gościa, który właśnie kleił się do Eleny.
-Przepraszam, własnie rozmawiam z...
-W porządku, idź. Ja...ja właśnie miałam poszukać Zayna. 
-Och, dobrze. - odłożyła kieliszek na jeden ze stołów i powędrowała z przystojnym mężczyzną na parkiet.
Nie przypuszczałam, że na "normalnych" kolacjach się tańczy, ale nie zwracałam na to uwagi. Mój świat był dosyć pokręcony.
Przeszłam przez długi korytarz i natrafiłam na kłótnię w jakiejś pustej sali.
-Jak mogłaś jej o tym powiedzieć ?! - Zayn chodził po całym pomieszczeniu z palcami wplecionymi we włosy.
-Kochanie, chciała wiedzieć, co miałam zrobić ? I tak by się dowiedziała.
-Mamo, teraz będzie chciała to zobaczyć ! Znowu mnie zostawi, nie rozumiesz ? To wszystko twoja wina !
-Skarbie...

-Gdybyś się nie puszczała tata by dalej żył, a ja bym tego nie miał !
Zasłoniłam usta dłonią i wsłuchiwałam się jedynie w płacz Katherine. 
-Mamo... - powiedział łagodnie Zayn - Przepraszam, nie powinienem....Przepraszam, naprawdę.
Zajrzałam do środka i widziałam jak ją przytula. Serce mi dosłownie zmiękło.
-Kochanie... - wyczułam, że się uśmiecha - Ty mnie przepraszasz ? Przecież, nigdy tego nie robiłeś.
-Zawdzięczam dużo pewnej osobie. Wiele mnie nauczyła. - szeptał.
-Jay jest wspaniała. - szlochała.
-Tak, wiem. - pocałował ją w czoło - Najlepsza.
Poczułam, że robi mi się ciepło na sercu. Uśmiechnęłam się i cicho wróciłam na salę, by mnie nie usłyszeli.
Wiele go nauczyłam...Byłam taka szczęśliwa, że to powiedział.


             -Słyszę, że Jay z kimś rozmawia. W końcu zaczęła się głośno śmiać, czym bardzo mnie zaniepokoiła. Wchodzę do pokoju, widzę ją na łóżku, Zayna w garniaku, walizki...Co się do cholery dzieje ? - opowiadał Eliot dzisiejszy poranek. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać, nawet Elena miała lepszy humor niż Veronica.
Może nie była taka zła ?
-Czekaj, śmiałaś się ? - zdziwił się Christopher, jak zawsze olśniewający - Zayn cię rozśmieszał ? 

-No tak. - wzruszyłam ramionami.
Wskazał na Zayna palcem.
-ON ?! - zaśmiał się.
-Nagrałaś to ? - zapytała Samantha.
-Oj, dajcie spokój. - wtrącił się Carlos - Zayn nie jest aż tak "poważny".
-Tato, spójrz na niego.
Wszyscy przenieśli wzrok na Zayna, który nie okazywał żadnych emocji.
-Mam pomysł. - powiedział Chris - Może się uśmiechniesz ?
-Braciszku, czyżbyś zazdrościł mi urody ? - uniósł brew, rzeczywiście lekko się uśmiechając.

-Gdybyśmy byli bliźniakami...
-I tak byłbym przystojniejszy, nawet gdybym miał taki pysk jak ty.
Pomimo tego, że sobie dogryzali wciąż byli uśmiechnięci.
-Bardzo śmieszne. - przewrócił oczami młodszy brat.
-Widzisz ? Jestem zabawny.
-'Widzisz ? Jestem zabawny" - powtórzył.
-Nie rób z siebie idioty.
-"Nie rób z siebie idioty".
-Daj spokój..
-"Daj spokój".
-Przestań.
-"Przestań".
-Mamo, Christy mnie przedrzeźnia !
-Boże, jak dzieci... - schowała twarz w dłoniach śmiejąc się cicho.

Spojrzałam akurat na Veronicę, która szeptała coś do Eleny. Po minie dziewczyny zauważyłam, że nie jest ona zadowolona ze słów matki. Gdy zauważyła, że się im przyglądam od razu odwróciłam wzrok, lekko spanikowana.
-W porządku ? - poczułam na udzie męską dłoń. - Chcesz jechać ? - Zayn zdawał się być zmartwiony i zaniepokojony, chociaż nie miał do tego powodu.
-Nie, zostańmy. - uśmiechnęłam się - Wszystko dobrze. - zapewniłam.
-Strasznie zbladłaś. Jadłaś coś ?
-No jasne, jestem już pełna. - położyłam dłoń na brzuchu.

-Może się napijesz ?
-Nie trzeba.

-Nie jest ci zimno ? Włóż sweter, cała się trzęsiesz.
-Zayn, nic mi nie jest, dam sobie radę. - powiedziałam, odrobinę głośniej - Doceniam twoją troskę, ale nie mam pięciu lat.
-Wiesz, że się staram. - objął mnie ramieniem.
-Wiem, dziękuję.
-Pięknie wyglądasz.
-Już mówiłeś.
-I powiem jeszcze dziesięć razy. 
Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie przypomniała mi się moja wcześniejsza rozmowa z Veronicą. Zastanawiałam się czy powiedzieć o niej Zaynie...
Wolałam zachować to dla siebie, przynajmniej na razie, gdy panował jeszcze spokój i nikt z nikim się nie kłócił.
-Maseczka... - przypomniałam sobie również co mówiła Katherine, ale nie sądziłam, że wypowiem swoje myśli na głos.
-Słucham ? - nachylił się.
-Emmm...Co ? Nic. - pokiwałam głową i dokładnie przypatrzyłam się jej jego twarzy. Nie dojrzałam tam nic w rodzaju maski kryjącej, wyglądała normalnie.
Wiedziałam, że muszę z nim o tym porozmawiać.
Co pod nimi ukrywał ?
-Co się stało ? - zmarszczył brwi.

-Nic.. - spuściłam głowę, a mój wzrok wylądował na splecionych dłoniach na moich kolanach.
-Jay.. - oblizał wargi - Wiem, że moja matka ci powiedziała.
Kamień spadł mi z serca.
-Po co ci one ? - spytałam, podnosząc głowę - I dlaczego mi o tym nie powiedziałeś ?
-Nie chciałem.

-Dlaczego ?
-Skończmy ten temat. - odwrócił się.

-Zayn, ale...
-Jay. - westchnął - Proszę cię.
Proszę cię ?
Nie odpowiedziałam, tylko wsłuchałam się w rozmowę Eliota z Richardem. Sama nie wiem o czym rozmawiali, ale byłam zbyt zła żeby cokolwiek usłyszeć.
Siedziałam i czekałam aż kolacja dobiegnie końca, a ja znajdę się w moim ciepłym łóżku.


       - Śpij dobrze. - pocałowałam Eliota w policzek.
-Ty też. - odpowiedział i poszedł do swojej sypialni. A właściwie do sypialni Nancy.
Będzie tam przez kilka najbliższych nocy, kiedy jest u nas Zayn, bo nie sądzę, byśmy wytrzymali choć jedną noc bez seksu i dali Eliotowi spokojnie spać.
Gdy zbliżałam się do swojej sypialni usłyszałam, że mój chłopak rozmawia z kimś przez telefon.
-Jutro, tak ? - zapytał - Okej, przyjadę do ciebie.....Cześć. - gdy się rozłączył, zamknęłam na moment oczy i weszłam do pokoju.
-Kto dzwonił ? - zapytałam i usiadłam po turecku na fotelu.
-Co ? - obrócił się w moją stronę.
-Z kim rozmawiałeś ? - powtórzyłam, wzruszając ramionami.
Westchnął i podniósł mnie. Usiadł na moje miejsce, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Elena chciała zjeść ze mną lunch. - przyłożył usta do mojej skroni - Nic wielkiego.
-Och, czyżby ? - przewróciłam oczami i dyskretnie zerknęłam na jego ramię.
-To nic takiego, nie bój się o nią. Tylko ty się dla mnie liczysz.
-Mogę cię przytulić ? - zapytałam - Proszę.. - oparłam głowę o jego tors.
Po chwili wahania, zamknął mnie w swoich ramionach i wtulił twarz w moje włosy.
-Coraz bardziej zaczyna mi się to podobać. - rzekł cicho.
-Ale rób to wyłącznie ze mną. - poprosiłam.
-Oczywiście. - jego usta musnęły moją szyję.
Położyłam dłoń na jego plecach i wyczułam tam coś naprawdę dziwnego.
-Zdejmiesz to ? - zapytałam.
-Co ? - odsunął się.
-Maskę kryjącą.
-Jay, nie proś mnie o to...
-Ale..
-Nie. - wstał i posadził mnie znowu na fotelu.
-Zayn, nie możesz tego przede mną ukrywać. Cokolwiek tam chowasz, to mnie nie odstraszy.
-Nie chcę ci tego pokazywać.
-Elenie zapewne pokazałeś. -skrzyżowałam ręce na piersi.
-Elena o niczym nie wie.
-W ogóle to ile mieliście lat gdy się zaręczyliście ?
-Dwadzieścia. Czy to jest w ogóle teraz ważne ?
-Dla mnie tak. A ile miałeś lat gdy ją poznałeś ?
Przestąpił z nogi na nogę i zanurzył palce we włosach.

-Dwadzieścia, Jay.
Nawet nie zorientowałam się że z oczy płyną mi łzy.
-C-co ?
-To nie tak jak myślisz.

-Poznałeś ją...I tak po prostu się oświadczyłeś ?
-Minęło trochę czasu.

-Tak ? Ile ?
-Dwa miesiące.

Zasłoniłam usta dłonią.
-Nie, nie mogę... - pokiwałam głową i poszłam do łazienki. 
Stanęłam przed lustrem i zaczęłam szlochać. W pewnej chwili mój kark pieściły ciepłe wargi, a pod spodnie od piżamy wsunęły się duże dłonie.
-Nienawidzę gdy płaczesz. Zawsze muszę do tego doprowadzić.
-Kochasz ją... - powiedziałam - Dlaczego jeszcze tu jesteś ? 
-Mam odejść ?
-Powinieneś być teraz z nią... - schowałam twarz w dłoniach.
-Dlaczego tak mówisz ? Nie chcesz mnie tutaj ?
Odwróciłam się by na niego spojrzeć.
-Jasne, że chcę...Ale ty tego nie chcesz. Nie pragniesz mnie, pragniesz Elenę.
Objął moją twarz dłońmi i pocałował mocno. Po chwili zsunął ze mnie luźne spodnie i posadził na zimnym marmurze.
Jedno pchnięcie sprawiło, że wróciłam na ziemię. Nie mam pojęcia ile nam to zajęło. Co z tego, że było mocno ? Że mnie bolało ? Liczyła się właśnie tamta chwila...
Liczyły się tylko te chwile, gdy gorąca namiętność i niezaspokojone pragnienie doprowadzało nas do szaleństwa.
Wtedy było nam razem dobrze.

sobota, 25 stycznia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 25

Zayn, co ty ? Spójrz na mnie ! Jestem tu ! Dlaczego tak na nią patrzysz ? Proszę, kocham cię ! - myślałam, że zaraz puszczę pawia lub rozbeczę się na oczach wszystkich.
Chłopak wstał od stołu i podszedł do Eleny. Objął kobietę w tali i przytulił mocno. Najgorsze było to, że zanurzyła palce w jego włosach, czego ja nigdy nie mogłam robić. Na całe szczęście odsunął się od niej dosyć gwałtownie, ale wciąż trzymał na niej dłonie.
-Co tu robisz ? - zapytał, wciąż się uśmiechając i bardzo mnie tym raniąc.
-Przeprowadzam się do Nowego Jorku. - westchnęła rozmarzona - Rozwodzę się. - usłyszałam.
-Odchodzisz od Pablo ? - zmarszczył brwi. Po imieniu domyśliłam się, że "Pablo" pochodzi z Hiszpanii.
-Mhm. - jej twarz od razu rozjaśniała.
-Proszę skarbie, usiądź. - powiedziała Veronica, odsuwając wolne krzesło obok siebie.
-Sądziłam, że usiądę z tobą. - powiedziała, patrząc na mnie, ale zwracając się do Zayna.
On również odwrócił głowę w moją stronę.
-Mogę ustąpić ci miejsca, Eleno. - powiedziałam "uprzejmie", ale chciałam zobaczyć reakcję Zayna.
-Nie, Jay. - powiedział stanowczo i puścił Elenę.
Oboje wrócili na swoje miejsca. Czułam się tak zdołowana, jak jeszcze nigdy. Pomimo tego, że wyglądałam naprawdę dobrze, byłam w towarzystwie ukochanego chłopaka,, rodziny i przyjaciół, było mi naprawdę źle.
Zayn usiadł i natychmiast mnie pocałował.
-Co to za mina ?  - szepnął.
-Co cię to obchodzi ? - zapytałam.
-Obchodzi mnie szczęście mojej dziewczyny.
-Naprawdę ? Czy nie powinieneś zająć się swoją narzeczoną ?
-Nie jest już moją narzeczoną. Pozwól mi to wytłumaczyć.

-No, słucham.
-Zayn, nie zadzwoniłeś wczoraj. - wtrąciła się Elena
-Byłem zajęty. - objął mnie czule.
-Wyszło na to, że z nami zamieszka. - zażartował Eliot.
-Nie, to tylko kilka dni. - wyjaśniłam.
-Jeśli będziesz potrzebował, możesz przenocować u mnie. Mieszkam na trzeciej alei. - zaproponowała.
-Dziękuję, Eleno, ale powodem mojej "przeprowadzki", jest spędzanie więcej czasu z moją dziewczyną. - pocałował mnie w skroń.
-Och, w porządku. - uśmiechnęła się i to było naprawdę szczere.
Może nie miała żadnych planów w stosunku do Zayna ? Może po prostu źle ją oceniłam ? 
Ale martwiło mnie to jak na siebie patrzyli.
Spójrzmy prawdzie w oczy, wciąż coś do siebie czuli. No ludzie, w końcu planowali ślub !
-Kiedy się rozstaliście ? - zapytał Eliot, który widocznie był zainteresowany całą tą sprawą i wiedziałam, że tak tego nie zostawi.

-Byliśmy razem przez trzy lata, ale pracowałam poza miastem, więc mieliśmy dla siebie mało czasu. - powiedziała.
Trochę się uspokoiłam.
-Oboje doszliśmy do wniosku, że to bez sensu, bo Zayn.... - podrapała się po podbródku - No jak to Zayn, nie odmówi żadnej pięknej kobiecie.
-Zdradzałeś ją ? - zapytałam.
-Ze sto razy. - pokiwał głową i napił się wina.
-Pierdolony zboczeniec. - odważyłam się i powiedziałam to, lecz usłyszał do jedynie on.
-Przepraszam ? - zmrużył oczy.
-Przyjmuje twoje przeprosiny, za to, że zrobiłeś ze mnie idiotkę i nie powiedziałeś, że byłeś zaręczony. - zadrwiłam - A nie, wiesz co ? Dalej jestem zła !
-Ach, więc stąd ten twój kaprys..

-Więc naprawdę nikogo nie kochałeś ? Interesujące.
-Nie kochałem jej !
-Czyli co ? Mnie też będziesz zdradzał ?
-Jay, nie rozumiesz...

Wtedy orkiestra zaczęła grać jakąś wolną balladę. Nim się zorientowałam prawie wszyscy odeszli od stołu i ruszyli do tańca. Nie miałam ochoty rozmawiać z Zaynem. Nie mogłam nawet na niego patrzeć , więc szybko zareagowałam:
-Zatańczymy ? - zapytałam Eliota i pociągnęłam go w stronę parkietu.

-Wow. - powiedział zdziwiony tą nagłą reakcją.
-Jestem taka głupia. - powiedziałam, gdy zaczęliśmy powoli się kołysać. 
-Nie mówił ci o Elenie. - westchnął i zauważyłam, że to nawet nie było pytanie.
-Może zamierzał, nie wiem...Wolałabym już nie wiedzieć o jej istnieniu, no ale oczywiście musiała się przeprowadzić !
-Słyszałaś, że się rozwodzi.
-No właśnie ! Będzie wolna i pewnie ma oko na Zayna. Eliot, oni byli zaręczeni, kochał ją, zapewne planowali ślub i założenie rodziny.. - do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Wiesz co jest najdziwniejsze ? Miał tupet najpierw ruchać jej matkę, a teraz nią. - pokiwał z rezygnacją głową.
-Nie rozumiem go...Chyba nigdy nie zrozumiem. Ale nie mogę bez niego żyć ! Już to do mnie dotarło po ostatnim tygodniu !
-Widzisz jak mu na tobie zależy. Jest tobą zachwycony, nie może od ciebie wzroku oderwać.
-To czemu tak samo patrzy na nią, co ? Jakby naprawdę był zakochany.
-Zakochany jest jedynie w tobie, nie widzisz tego ?
Umilkłam na moment. Zayn zakochany we mnie ?
Obróciłam głowę i spojrzałam w jego stronę. Elena siedziała na moim miejscu i rozmawiała z Zaynem, wciąż machając rzęsami i szeroko się uśmiechając. Widać było po nim, że naprawdę jest nią zauroczony.

-Chyba zwymiotuje. - szepnęłam, przenosząc swoją uwagę z powrotem na mojego przyjaciela.
-Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Może nic do siebie nie czują ?
-Kobieta. Atrakcyjna. Rozwódka. Zapewne kiedyś pieprzyli się jak króliki. Teraz wraca do Nowego Jorku olśniewająca i do tego singielka, myślisz że tak po prostu jej odpuści ?

-Słyszałem, że ma już dziewczynę. - uniósł brew patrząc na mnie znacząco.
-Skoro zdradzał taką laskę, dlaczego nie mógłby zdradzić mnie ?
-Wiesz, masz bardzo niską samoocenę. Jay, jesteś naprawdę atrakcyjna i urocza. Każdemu zawróciłabyś w głowie.
Zdjęłam ręce z jego ramion i wskazałam na siebie gestem dłoni.
-Wyglądam jakbym szła na szkolną potańcówkę.
-Odbijamy ? - poczułam na plecach ciepłą męską dłoń. Głos Zayna odbił się w moim kroczu niczym zachrypnięte echo, które rozbudziło każdą najmniejszą cząsteczkę mnie.
Już miałam zatrzymać Eliota, kiedy on zareagował pierwszy:
-Jasne. Akurat chciałem napić się whisky. - powiedział, po czym znikł gdzieś w tłumie.

Odwróciłam się w stronę Malika i wyprostowałam się, by nie wyglądać na aż tak niską. Pomimo tego, że miałam szpilki on wciąż górował nade mną. 
Wciąż dominował.
-Jay, jesteś na mnie zła. - stwierdził.
-Och, co za spostrzegawczość. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Czy naprawdę chcesz, żebym przełożył cię przez kolano na oczach naszych najbliższych ?
-Proszę bardzo. Niech twoja narzeczona poogląda sobie mój obolały tyłek !

-Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest moja narzeczona ?
-To dlaczego patrzysz na nią jak na ósmy cud świata ?

Przybliżył mnie do siebie kładąc dłoń na moich plecach.
-Nie widzę niczego, po za twoimi pięknymi oczami. Sądzisz, że przejmowałbym się Eleną, skoro ktoś inny zawrócił mi w głowie ?
-Serio, kto taki ? - zgrywałam idiotkę.

-Jay Peterson. Piękna, ambitna, niezwykle olśniewająca i seksowna, bardziej niż jakakolwiek kobieta w całych Stanach.
-Cóż. - westchnęłam - Elena jest z Hiszpanii, jak przypuszczam. - zadrwiłam.
-Nie wiem czy zauważyłaś, ale Elena również jest tu z nami.
-Chyba wszyscy ją tutaj zauważyli. Zwłaszcza ty.
Uniósł brew.
-Co masz na myśli ?
-To, że oczu nie możesz od niej oderwać. Mieliśmy stworzyć normalny i prawdziwy związek, a nagle zjawia się twoja była narzeczona, którą jesteś tak zafascynowany, że.... - urwałam, ponieważ wziął mnie w ramiona, charakterystycznie przechylił w bok pochylając się nade mną i pocałował namiętnie. Usłyszałam wokół się oklaski i pogwizdywania. 

Usta chłopaka delikatnie odkleiły się od moich, ale jego wzrok wciąż pozostawał na mnie.
-A teraz mi wierzysz ? - szepnął.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ podnosił się powoli, ustawiając nas w prostej pozycji.
-Eliot mówił, że jeśli znikniemy gdzieś na dwadzieścia minut, pomyśli, że pieprzysz mnie w toalecie.
-Więc mam mało czasu, ale zdążę doprowadzić się do dwóch orgazmów. - wziął mnie za rękę i zniknęliśmy z sali.


      - Halo ? - powiedział Zayn, gdy odebrał telefon, ale wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku, gdy zakładałam wilgotne majtki.
Miał rację, że zdąży z dwoma orgazmami, ale nie sądziłam, że zajmie nam to niecałe piętnaście minut. 
Właśnie zakładałam sukienkę, gdy schował iPhone'a z powrotem do kieszeni marynarki.
-Pomożesz ? - zapytałam, obracając się do niego tyłem i wskazując na zamek sukienki.
Dał mi lekkiego klapsa, po czym wziął się za zapinanie.
-Była pani boska.
-Pan również, panie Malik. - uśmiechnęłam się, a gdy skończył zapinać sukienkę, złapał mnie za ramiona, a nasze spojrzenia zetknęły się w lustrze.
-Jesteś taka piękna. - szepnął i pocałował mnie w skroń - Ja to mam szczęście.
-To nie zmienia faktu, że wciąż obawiam się o Elenę. - skrzywiłam się.
-Nie wiedziałem, że przyjeżdża. Chciałem ci o niej kiedyś powiedzieć, ale nie byłem gotowy. Tak naprawdę odkąd zobaczyłem cię wtedy w galerii handlowej, nie myślę o żadnej innej kobiecie. Całkiem zapomniałem o Elenie.
-A pro po tamtego spotkania...Skąd wiedziałeś, że jestem tam razem z Nancy ? Wyglądało na to, że naprawdę kogoś szukałeś.
Objął mnie w tali i przyłożył usta do mojej głowy.
-Tego samego dnia potrzebowałem czegoś od Iana. - zaczął - Był razem z Nancy w jej gabinecie. Miała na biurku zdjęcie twoje i Eliota. Nie mogłem się na ciebie napatrzeć. Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz. 


          -To twoja córka ?
         -Nie, jestem jej ciocią. Ma na imię Jay.

-Zrozumiałem, że jesteś tą dziewczyną sprzed trzech lat - kontynuował - Ian powiedział Nancy, że mają zebranie po lunchu. Odpowiedziała, że może się spóźnić, bo idzie z tobą na kawę. Gdy byłyście już na miejscu, siedziałem w samochodzie i nie wiedziałem co mam robić. Albert mnie uspokajał.

          -Jest pan pewny, że to ona ?
          -W stu procentach.

         -Więc co robimy ?
         -Muszę tam iść.

-I poszedłem. Gdy cię zobaczyłem, wiedziałem, że będziesz idealną uległą. Od razu miałem przed oczami obraz ciebie, mokrej i związanej w moim Pokoju Zabaw. Ale gdy cię wtedy pocałowałem, wiedziałem, że możesz być kimś więcej...Jednak nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli. I to był własnie błąd.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Co za słodkie wyznanie w toalecie. - szepnęłam.
-Mówiłem, że nie jestem romantykiem. - obrócił mnie w swoją stronę - Ale się staram. I dziękuję za szansę. - pocałował mnie w czoło - Chodź, pewnie na nas czekają.
Gdy wyszliśmy z toalety, dopadł nas jakiś fotoreporter.
-Panie Malik, możemy zadać kilka pytań ?
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę.
-Dasz sobie radę ?
-Leć. - powiedziałam z uśmiechem.

Pocałował mnie w skroń i poszedł razem z dziennikarzem.
Gdy się odwróciłam, trafiłam na lodowate spojrzenie Veronic'y.
-Omm...Cześć. - przywitałam się, ale wiedziałam, że mam kłopoty. 
-Nie zgrywaj niewiniątka. - zerknęła na Zayna, który był gdzieś za mną - Szykuj się na przykra prawdę. - podniosła dumnie brodę.
-Słucham ?
-Zayn kocha Elenę. I to z nią się ustatkuje.

-Sądzę, że twoja córka jest w miarę dorosła i ułoży sobie życie samodzielnie, a nie z pomocą matki.
-Och, nie widzisz jak na siebie patrzą ? Chcę ci uświadomić, że to  o n a  zostawiła  j e g o , a nie na odwrót.
Hmm...Tu mnie zabolało.
-Teraz wróciła, bo uświadomiła sobie jaki popełniła błąd. Pomogę im dojść do porozumienia i stworzą razem świetną parę. A ty mi w tym nie przeszkodzisz.
-Wiesz co ? Chyba wiem o co tu chodzi. To, że pieprzyłaś się z Zaynem kiedy nawet nie był jeszcze pełnoletni, dosyć cię poniżyło. Ale nie możesz pogodzić się z tym, że nie chciał stworzyć z tobą związku, dlatego pchasz w to swoją córkę. To wystarczające upokorzenie.
-Jak śmiesz ?!
-Och, śmiem. - machnęłam włosami i wycofałam się.

Mój wzrok powędrował akurat na matkę Zayna, która siedziała na szczęście sama. Chciałam porozmawiać z nią o przeszłości mojego chłopaka.
Domyślam się, że była straszna.

piątek, 24 stycznia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 24

A ty o mnie ?
Zawsze.



     Reszta dnia zapowiadała się całkiem dobrze. Brandon okazał się wspaniałym szefem, zrobiliśmy razem projekt kolejnej reklamy i dostałam nawet pierwszą wypłatę. Nie sądziłam, że będzie ona aż tak duża, no ale miała wystarczyć mi na miesiąc. Nie lubiłam "bogatego" trybu życia, więc pewnie dlatego uciekłam od mamy i Richarda, by jak oni nie uczestniczyć codziennie w rozmaitych przyjęciach i balach dobroczynnych, ani kąpać się w forsie.
Przystałam jednak na naleganie Brandona i przyjęłam od niego pieniądze. W końcu to ja z Eliotem opłacamy teraz czynsz, skoro Nancy już z nami nie ma.
Poczułam się dzięki temu odpowiedzialna i bardziej samodzielna, niż oczekiwałam.
Gdy czekałam na windę dobiegł mnie dzwonek telefonu. Wygrzebałam go z torebki i zobaczyłam na wyświetlaczu numer mamy. 
Pewnie dzwoni w sprawie kolacji, tak właśnie myślałam. Jednak usłyszałam coś zupełnie innego.
-Cześć skarbie, jak się czujesz ? Słyszałam, że awansowałaś, jestem z ciebie naprawdę dumna ! - mówiła wesołym głosem, który zawsze poprawiał mi nastrój. O dziwo miałam teraz doskonały humor, czego dawno nie zaznałam.
-Dzięki, naprawdę się z tego cieszę.
-Jak nowy szef ?
-Brandon jest świetny. Przeciętny i sympatyczny mężczyzna. Pomijając fakt, że jest gejem.
-On też ? Dopiero ochłonęłam po Eliocie, ale Brandon Nickelson ?
-To nic takiego, powiem szczerze, że lepiej mi się z nim rozmawia.

-Jest otwarty i szczery jak Eliot ?
-Chyba każdy homo taki jest. - gdy to powiedziałam, drzwi się otworzyły, a ja weszłam do pustej kabiny - Słyszałam, że czeka nas dziś wieczorem jakaś kolacja ?
-O tak, chciałam zapytać, czy przed tym nie wybrałabyś się ze mną na mały wypad do spa ?

Zamrugałam zdziwiona oczami.
-Proszę, będzie fajnie ! - powiedziała niczym nastolatka, gdy usłyszała po drugiej stronie słuchawki głuchą ciszę.
-No nie wiem, Eliot miał dzisiaj nową sesję zdjęciową, sądziłam, że jakoś to z nim uczcimy...
-Pojedzie z nami !  - zaoferowała - Wiesz, że uwielbia takie wypady. Porozmawiasz z nim ? Możemy napić się szampana jeśli będziecie mieli na to ochotę, no i dwie godzinki w spa świetnie mu zrobią.
Poddałam się.
-Okej, zapytam go.
-Świetnie ! Kocham cię.
-Ja ciebie też. 
Gdy wychodziłam z windy i chowałam telefon w torebce, dobiegł mnie obcy, kobiecy głos.
-Jay Peterson ? - usłyszałam za sobą. 
Wysoka brunetka, ubrana nienagannie w granat i biel właśnie zmierzała w moją stronę. W ręku trzymała długopis i notes, natomiast drugą dłoń wyciągała w moją stronę. -Nazywam się Emma Baker.  Jestem dziennikarką magazynu New York Times. 
-Eee...Miło mi panią poznać. - nie byłam co do niej przekonana. Zgrywała milutką i grzeczną, ale w jej oczach widziałam, że jest ostatnią szmatą.
Och, z kim mi się to kojarzy ?
-Czy mogę zadać ci kilka niezbędnych dla mnie pytań ?

-Na jaki temat ? - skrzyżowałam ręce na piersi i wpatrywałam się w jej zielone oczy.
-Konkretnie chodzi mi o Zayna Malika, słyszałam, że od niedawna się spotykacie.
-Racja, i co w związku z tym ?
-Jak uważasz: jesteś jego kolejną zdobyczą, czy częścią jego świata ? Niektórzy mówią jedną a inni drugie.

-Nie sądzę, żebym choć trochę interesowała Nowy Jork. Jeśli Zayn nie chcę udzielić pani wywiadu, bardzo mi przykro, ale ja raczej nie pomogę - chciałam się wycofać, ale mnie zatrzymała.
-Sądzisz, że nikogo nie obchodzisz ? A czytałaś ostatnie wydanie ?
-Nie interesują mnie gazety.

-Nie tylko w gazetach o tobie piszą, ale... - zaczęłaa grzebać w torebce i wyciągnęła z niej świeże wydanie jakiegoś czasopisma i podała mi je.
Ziemia rozstąpiła mi się pod nogami, gdy zobaczyłam tam swoje zdjęcie i duży nagłówek: Czy to na pewno ta jedyna ?
-Udało im się zdobyć jedynie twoje zdjęcia. New York Times również, ale chcieliśmy jeszcze krótkiego wywiadu. - przyłożyła długopis do kartki - Sądzimy, że jesteś dla Malika bardzo ważna. Podejrzewamy też, że możesz wiedzieć dużo rzeczy z jego przykrej przeszłości.
Cholera. Przecież ja nic o tym nie wiedziałam.
-Przykrej przeszłości ? - zmarszczyłam brwi - Można trochę jaśniej ?
-Podobno był bity i molestowany. - wzruszyła ramionami - Kto to wie ?

-Ja na pewno nie. - zaczęłam się trząść gdy dotarła do mnie ta myśl. Zayn bity i molestowany ? Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że właśnie przez swoje dzieciństwo uwielbiał sprawiać ból innym kobietą.
-Czyżby ? - uniosła idealną brew - Prawdopodobnie jego matka, kochała go aż "za bardzo", jeśli wiesz o czym mówię. Pewnie dlatego uciekał z domu i tak szybko się wyprowadził.
-Co masz na myśli mówiąc "za bardzo" ? - przełknęłam ślinę.
-No wiesz, kazirodztwo i inne takie.
-Przepraszam, co ? - czułam jak do gardła podchodzi mi żółć. Nie, jego matka nie mogła go molestować.
-Nic nie wiesz ? Hmm, widać, że jesteś jego kolejną zabawką. - wzruszyła ramionami.
-Posłuchaj, kochana. - wyprostowałam się i byłam dumna że dzisiaj włożyłam moje najwyższe obcasy - Wiem kim jesteś.  
-Serio ? - parsknęła.
-Tak, to mi akurat Zayn powiedział. Przeleciał cię i zostawił, a teraz szukasz zemsty i chcesz ośmieszyć go wykorzystując mnie i tanie plotki, które zapewne sama rozpuściłaś.
-Ja rozpuściłam ? Porozmawiaj z jego matką, powie ci jak było. Ona wie o wszystkim. I tak, bzyknął mnie a później kazał mi spieprzać !
-Jesteś żałosna.
-Ostrzegam cię, lepiej tak nie mów, bo już niedługo twój chłopak będzie skończony.
-Wiesz, sama się ośmieszasz. Jesteś zdruzgotana, po tym jak okrutnie cię porzucił. 
-Co ty tam wiesz ? Nie powinno cię to obchodzić !  - krzyknęła, i przykuła uwagę ochroniarzy.
-Pani Peterson, jakiś problem ? - podszedł do mnie Ryan, jeden z ochroniarzy Zayna.
-Myślę, że pani Baker nie powinna tu przebywać. A ja właśnie wychodziłam, dziękuje Ryan.
-Pani Baker, jesteśmy zmuszeni do wyprowadzenia pani z budynku. Albert, zawieź panią Peterson do domu. - powiedział do mężczyzny, który siedział na fotelu obok biurka recepcjonisty.
Pewnie bym odmówiła, ale teraz chciałam wrócić do domu jak najszybciej by przygotować się na wyjście do spa razem z mamą i Eliotem. Nie mogłam się doczekać, ponieważ potrzebowałam odprężenia po ostatnich wydarzeniach.


      - Troszkę mocniej... - powiedziałam, gdy masażystka zaczęła ugniatać moje ramiona - Och, świetnie... - westchnęłam i odwróciła głowę by spojrzeć na mamę. - To był jednak świetny pomysł, dziękuję.
-Proszę, kochanie. Wiesz, przez ostatnie dni chodziłaś podejrzanie spięta i zestresowana. A do tego to rozstanie z Zaynem.
-Teraz jest już w porządku. 
-Cieszę się twoim szczęściem. - uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że również pojawi się na kolacji.
-Sam mi o niej powiedział, więc pewnie tak. - odwróciłam głowę tym razem do Eliota - Jak tam ? - zapytałam, zerkając dyskretnie na przystojnego blondyna, który masował mojego przyjaciela.
-Super. - westchnął i uśmiechnął się znacząco. Moja mama ma jednak świetny wybór w stosunku do mężczyzn, nawet dla Eliota - A u ciebie ?
-O wiele lepiej. Ostatnie tygodnie były okropne.

-Domyślam się. - powiedział, nie zdradzając nic więcej, bo w końcu byli z nami obcy ludzie - Co ubierzesz na kolację ?
-Już wszystko załatwiłam. - usłyszeliśmy głos Amy - Mam nadzieję, że lubisz granat.

-Kupiłaś sukienkę ? - zdziwiłam się - Nie musiałaś, sądzę, że znajdę coś jeszcze w szafie.
-To nic takiego, nie mogłam się jej oprzeć, będziesz wyglądać obłędnie. Czeka cię jeszcze makijaż i fryzura. Co powiesz na lekkie podcięcie włosów ?
-Po co aż tyle ?
-Jesteś już dorosła, zrobimy z ciebie dojrzalszą i nową osobę. 



        Nowa Jay wyglądała całkiem nieźle. Nie zgodziłam się na ścięcie włosów, ale lekkie podcięcie końcówek nie zaszkodziło. Brązowe loki wspaniale opadały na ramiona i plecy, a ciemne oczy podkreślał ostry makijaż, pasujący również do sukienki od mamy.
Nie miała ramion, co bardzo mi się podobało. Czarny pasek podnosił okrągłe piersi, z których byłam naprawdę dumna, podkreślał dosyć zgrabną talię, ale za to odzwierciedlał kształtne biodra.
-Wow.  powiedział Eliot po raz dziesiąty, mierząc mnie dokładnie wzrokiem - Wow ! - zaśmiał się.
-Świetnie ! - mama klasnęła w dłonie.
-Nie jestem pewna. - obróciłam się - Czy musi aż tak opinać pupę ? - skrzywiłam się.
-Podkreśla twoje kobiece kształty, powinnaś być z nich dumna ! Och, jeszcze kolczyki !  - powiedziała i poszła do salonu po swoją torebkę.
-Malik oszaleje. - szepnął Eliot, przechodząc obok.
Sukienka sięgała ponad kolano, więc moje nogi nie wyglądały na aż tak krótkie. Czarne czółenka idealnie pasowały do paska, który związany był na plecach tworząc dużą kokardę. Wyglądałam jak grzeczna uczennica. 
Naprawdę o wiele młodziej.
-Wyglądam....Całkiem dobrze. - uznałam - Pewnie też będzie tak uważał. - wzruszyłam ramionami.
-Pff... - machnął ręką - Jak znikniecie gdzieś na dłużej niż dwadzieścia minut, uznam że bzyka cię gdzieś w toalecie. - puścił mi oczko i zabrał się za wiązanie krawatu. - Widzę, że czujesz się już o wiele lepiej ? Jak między wami ?
Opowiedziałam mu o historii z załatwieniem mi pracy u Brandona. Nie pominęłam również naszej rozmowy i tym jaka byłam wściekła.

-...ale po za tym wszystko jest w porządku. -zakończyłam.
-Myślisz, że tak pozostanie na dłużej ?
Wiedziałam, że stanowczą odpowiedzią jest "nie".

-Wiesz, nie chcę na razie o tym rozmyślać. - poprawiłam kołnierz od jego koszuli - Teraz chcę napić się wina z moimi najbliższymi. Nic nie zepsuje mi humoru.
Myślałam, że mam rację...No bo co niby ma się stać na zwyczajnej kolacji ?


    - Jay ! Wyglądasz olśniewająco ! - przywitał mnie Carlos, całując mnie w oba policzki. - Zayn będzie zachwycony. Już mówił, że będzie miał się kim pochwalić. - uśmiechnął się znacząco.
-Dziękuję panu bardzo. - również się uśmiechnęłam.
-Zapraszam do stołu. - wskazał gestem ręki długi stół przy którym siedziało więcej osób niż myślałam.
Restauracja była naprawdę droga i ekskluzywna. Zapomniałam już jak się nazywała, ale naprawdę robiła wrażenie.
Rozejrzałam się po stole i dostrzegłam, że Richard, mama i Eliot już zajęli miejsca, ale nie było nigdzie wolnych krzeseł.
W końcu dojrzałam jedno wolne miejsce obok Katherine, które było pewnie dla Carlosa i drugie, które znajdowało się obok osoby o szerokich ramionach i burzą czarnych włosów.
Sama świadomość, że Zayn był nie daleko, sprawiała, że ciśnienie mi się podniosło a temperatura w pomieszczeniu znacznie urosła.
Albo przynajmniej ja tak czułam.
Nie zorientowałam się nawet, że powolnymi krokami razem z Carlosem zbliżamy się do stołu. Zamarłam, gdy wszyscy zwrócili swoją uwagę wyłącznie na mnie.
-Zayn, twoja towarzyszka. - poczułam, że  dłoń Carlosa osuwa się z moich ramion, a sam mężczyzna idzie zająć swoje miejsce.
Zayn odłożył kieliszek z winem, wstał i odwrócił się w moją stronę. Wyraz jego twarzy od razu zmiękł, gdy dokładnie mi się przyjrzał.
-Hej. - powiedziałam prawie niesłyszalnie, więc przełknęłam ślinę i powtórzyłam - Hej. - tym razem było to głośniejsze i pewniejsze.
Objął mnie delikatnie w tali i pocałował, przez dłuższą chwilę nie odrywając się od moich ust.
-Pięknie wyglądasz. - szepnął - Chyba za niecałe dziesięć minut pozbędziemy się tej boskiej sukienki.
-Nie teraz. - wyszeptałam i zajęłam swoje miejsce.
-Czyż nie jest piękna ? - powiedziała z dumą moja mama siedząca tuż naprzeciwko mnie obok Richarda.
-Mamo. - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Owszem. - przyznał Zayn przenosząc swój wzrok na mnie - I cała moja. - chwycił moją dłoń i pocałował delikatnie.
-Zayn. - powiedziała Veronica, najwyraźniej chcąc przerwać nasze pieszczoty - Mam dla ciebie niespodziankę.
-Och, naprawdę ? - powiedziała z uśmiechem Katherine.
-Jaką ? - zmrużył oczy, mocno zaciskając dłoń na moim udzie.
-Nie zgadniesz kto przyjechał ! - powiedziała, właśnie się odwracając do wysokiej (kolejnej) brunetki z włosami po pas, ubraną w obcisłą żółtą suknię eksponującą smukłą talię i piersi. Jej czerwone wargi wygięły się w szeroki uśmiech. 
Wyglądała naprawdę kobieco i dorośle. Liczyłam jej jakieś 27, może 28 lat.
-Córeczko !  - powiedziała Veronica i wstała do wysokiej piękności.
-Hej mamo, - uścisnęły się mocno.
Uścisk Zayna momentalnie zmalał, a nawet zabrał dłoń z mojej nogi. Zerknęłam na niego i zauważyłam, że jego oczy są szeroko otwarte a usta lekko rozchylone.
Najgorsze było to, że wyglądał......na szczęśliwego.
-Jay, poznaj moją córkę Elenę. - objęła dziewczynę w pasie - Eleno, to jest właśnie nowa miłość Zayna.
-Bardzo miło mi cię poznać. - uśmiechnęła się, ale po chwili przeniosła wzrok na Zayna. Patrzyli na siebie jakoś dziwnie, zaczęło mnie to odrobinę martwić.
Myślałam, że zaraz się na nią rzuci i ostro wyrucha.
-Emm...Jesteś przyjaciółką rodziny ? - zapytała moja mama, patrząc na olśniewającą kobietę.
-Niezupełnie. - nie odrywała wzroku od Zayna - Razem z Zaynem.... - westchnęła - Byliśmy zaręczeni.
KURWA, KURWA, KURWA, KURWA I JESZCZE MILION RAZY KURWA ! - myślałam, karcąc się w duchu jaka jestem głupia i beznadziejna.
-"Nigdy nikogo nie kochałem" ? - powiedziałam cicho.
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę widocznie zestresowany.
Zayn.  Był.  Zaręczony.
To mi się nie mieściło w głowie....