sobota, 31 maja 2014

Coraz mniej komentarzy, Miśki :c
Wiem ze nie piszę tak często jak kiedyś ale mam w szkole urwanie głowy i boję się ze trace czytelników :'(

sobota, 24 maja 2014

Sweet Dreams, Rozdział 41

Obudziło mnie zamykanie szafy. Zamrugałam leniwie oczami, gdy dotarło do mnie, że znajduję się w sypialni Zayna, pomimo tego, że zasnęłam wtulona w niego na kanapie.
Mruknęłam pod nosem i obróciłam głowę w stronę gdzie dochodził dźwięk. Mój narzeczony właśnie kończył wiązać czarny krawat. Po jego ubiorze byłam pewna, że idzie na spotkanie.
-Wychodzisz ? - mruknęłam, czując jak boli mnie głowa. Mój głos był zachrypnięty i byłam pewna, że wyglądam jak widmo, ale to mało mnie teraz obchodziło.
Zayn rzucił mi gniewne spojrzenie, po czym odwrócił się po marynarkę.
-Mówiłeś, że masz dzisiaj wolne. - dodałam.
-Jestem przekonany, że masz już plany na dzisiaj i za mną nie zatęsknisz. - obojętnie wzruszył ramionami i założył marynarkę.
Zrzuciłam z siebie pościel, podbiegłam do niego, padłam na kolana i przytuliłam się do jego nóg.
-Pojebało cię do reszty ? - spytał.
-Nigdzie nie idziesz.
Zaczął przeglądać się w lustrze, gdy ja wciąż się w niego wtulałam.
-Zostań. - prosiłam.
-Po co ? - westchnął.
-Bo tak.
-Zachowujesz się jak dziecko.... - przerwał - Łał, Jay Peterson w końcu jest rozpuszczoną, zagubioną małolatą. Gdzie się podziała ta dorosła, pewna siebie, irytująca kobieta ?
Wstałam i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, wciskając twarz w jego tors.
-Nigdy nią nie byłam... - jęknęłam, wstrzymując łzy - Dojrzała kobieta nigdy nie zgodziłaby się na tak wymagającą pracę bez skończenia studiów. Dojrzała kobieta wolałaby skończyć szkołę. Dojrzałe kobiety nie chodzą na imprezy i sprawdzają, czy ktoś dosypuje im coś do drinka. - wypowiadając ostatnie zdanie, czułam, że sztywnieje i przestaje oddychać - Dojrzała kobieta nie sypiała by z byle kim. Dojrzała kobieta nie podpisałaby kontraktu, który zrobiłby z niej dziwkę, tylko dlatego, że zakochała się do szaleństwa... - przerwałam, ponieważ zalałam się łzami i ponownie uklęknęłam, chowając twarz w dłoniach. - Masz rację, jestem idiotką. Naiwną, kompletnie zauroczoną idiotką. Ale potrafię kochać i szanuję to, że mój przyszły mąż jest sadystą, a kiedyś był gwałcony i molestowany przez dorosłych mężczyzn......Szanuję, b-bo.....bo go kocham. Tak bardzo go kocham... - szlochałam i więcej nic nie mówiłam.
Zayn przez dłuższą chwilę również nic nie mówił. Myśl,że wyjdzie i zostawi mnie tutaj samą aż do wieczora zniknęła, gdy usiadł obok mnie i wziął w ramiona. Wplótł dłoń w moje włosy i delikatnie odchylił moją głowę do tyłu i pocałował tak, jakby od tego zależało moje życie.
I nasza wspólna przyszłość.
-Twoja niepewność doprowadzała mnie do szału... - szepnął.
-Niepewność ? - jęknęłam.
-Nie wiedziałaś, czy kochasz Henry'ego. Powiedziałaś, że nie wiesz, Jay, ja.....Ja myślałem, że....ja nie wiedziałam co robić, po prostu....
-Zayn. - uciszyłam go - Może nadal czuję pewien "pociąg" do Henry'ego.... - wytarłam nos - Ale na pewno go nie kocham. Nie wiem, czemu nie zaprzeczyłam. Prędzej bym oszalała niż zaczęła kochać kogoś innego.
-Wiesz, że relacje seksualne między nami są naprawdę szczególne, Jay. - wtulił twarz w moje włosy - Przysięgam, że uduszę go gołymi rękami, jeśli tylko cię tknie. To... - przejechał dłonią po moim ciele - Jest już moje.
-I zawsze było..
-Dobrze, że   t  y   o tym wiesz... - przerwał na moment i przeczesał włosy palcami dłoni - Jeszcze trzeba uświadomić to Henry'emu.... I reszcie światu.
Spojrzałam na niego zaniepokojona.
-Co chcesz zrobić ?
-Rozpowiem dziennikarzom, że się oświadczyłem.
-Jesteś pewien, że chcesz to zrobić ? Za trzy tygodnie jest nasze przyjęcie, wtedy mogą się wszyscy o tym dowiedzieć.
Westchnął ciężko i założył za moje ucho pasmo włosów.
-Więc dalej chcesz, aby wszystkie kobiety w Nowym Jorku myślały, że jestem wolny i do wzięcia ? - uniósł brew.
Spuściłam wzrok i zastanowiłam się przez moment.
-Słuszna uwaga, panie Malik. - podniosłam się, usiadłam na nim okrakiem i powędrowałam palcami do jego krawatu.
Delikatnie otarłam się o jego krocze, sprawiając, że pojawiło się tam spore wybrzuszenie.
-Widzę, że się zgadzamy. - powiedział.
-Mhm... -  pociągnęłam za krawat, pocałowałam go delikatnie i przygryzłam jego dolną wargę - Jestem na górze. Góruję i dominuję nad tobą, zauważyłeś ?
-Niestety tak. - wsunął dłonie pod moją koszulę nocną i zacisnął je na moich pośladkach.
Otarłam się o niego po raz kolejny. Później nie mogłam już przestać i wyglądało to, jakbym go ujeżdżała, ale delikatnie i powoli. Jego dłonie na mojej pupie z czasem przyspieszały moje ruchu, ale wciąż  nie traciłam kusząco powolnego rytmu.
-Szkoda, że mam na sobie spodnie. - szepnął, wbijając wzrok w moje okrągłe piersi.
-Pozbędziemy się ich ? - złapałam za skórzany pasek, ale powstrzymał mnie.
-Najpierw ty.
Skrzywiłam się. Chciałam go zadowalać.....ustami.
-Co się mówi, Jay ?
Oblizałam wargi.
-Tak, proszę pana. - kąciki moich ust drgnęły, ale starałam się nie uśmiechać....Jeszcze nie.
Wstałam w lekkim rozkroku, tak, że jego nogi znajdowały się pomiędzy moimi stopami i zsunęłam z siebie majtki.
-Krótka ta koszula. - zauważył.
-Ty mi ją kupiłeś.
Przechylił głowę w bok.
-Kto ci ją kupił ?
Przełknęłam ślinę.
-Pan. - uśmiechnęłam się.
-Grzeczna dziewczynka. - położył dłonie na moich stopach i zaczął muskać je kciukami.
Przyjemne...
-Co teraz ?
Pociągnął jedną ręką za zakończenie białej koszuli.
-Pozbądź się tego.
Zrobiłam co kazał ściągając koszulę przez głowę i rzuciłam ją na podłogę.
-Brawo. - pochwalił mnie. - Teraz usiądź przede mną.
Spojrzałam za siebie.
-Na podłodze ? - zapytałam.
-A boisz się, że ci pupa zmarznie ? - wyglądał na rozbawionego.
-Troszkę. - wzruszyłam ramionami. - Mogłabym usiąść na koszuli ?
-To nie będzie konieczne. - poklepał się po udach - Chodź tutaj.
Podrapałam się w ramię.
-Ile razy...? - zapytałam niepewnie.
-Ale ile masz lat ?
-20.
-No to 20.
-20 klapsów ? - otworzyłam szeroko oczy - Ale ja przecież...
-Żartowałem. - uśmiechnął się - No już, chodź tu do mnie.
"Przełożyłam się" przez jego nogi i nagle zaczęłam się uśmiechać. Kolejne klapsy...
Mrrr.
-Nie musisz liczyć. Wystarczą mi twoje jęki. 
Klaps.
-Och !
I znowu. Po trzech następnych skończył.
-I już ? - odwróciłam głowę - Pięć ?
-Miałem rozgrzać ci tyłeczek. - zacisnął dłoń na jednym pośladku.
-Chcę jeszcze... - zaczęłam się wiercić. - Proszę. Jeszcze jeden.
-Jeśli się dobrze spiszesz, dostaniesz więcej.
-Ale...
-Jay. - uciszył mnie - Możesz się podnieść.
Jęknęłam niechętnie i wstałam, by następnie usiądź przed nim na podłodze.
-Odwróć się. - powiedział. - I uklęknij.
-Miałam przecież usiąść. - oburzyłam się.
Wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
-Zmieniłem zdanie.
Powstrzymałam śmiech. Nie wiem czemu, ale jego uśmieszek mnie bawił. I taki miał chyba zamiar...
-A czemu ? - zrobiłam słodkie oczy i przechyliłam głowę w bok.
-A bo chce widzieć twoją pupę. - powiedział, robiąc to samo co ja.
Zachichotałam.
-A ja nie chcę.
-A co mnie to obchodzi ?
-A ja się wstydzę.
-A to dlaczego ?
-A bo mam duży tyłek. - śmiałam się.
Zamknął usta i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-To źle ? - mruknął, tak seksownie, że czułam jak krew we mnie buzuje.
-O nie, zaczyna się... - schowałam twarz w dłoniach.
-Lubię twój tyłeczek, Jay. - mówił z tą swoją chrypką - Uwielbiam twoje kształty.
-Okej, przestań.
-Ale czemu ? - położył dłoń na swojej erekcji i zacisnął ją delikatnie.
-Nie lubię jak tak mówisz. - rumieniłam się i w końcu usiadłam.
-Są naprawdę seksowne. Pociągają mnie. - oblizał usta - Jesteś taka kobieca.
-Nie patrz tak na mnie.
-Kurwa, Jay. Ja je naprawdę ubóstwiam. - uklęknął i zaczął się do mnie zbliżać - Zmieniam zabawę. Chcę cię dotykać. - szeptał.
-Zayn, nie... - mówiłam, pomimo, że bardzo tego chciałam.
-Zaakceptuj swoje ciało, koteczku. - pchnął mnie delikatnie, tak, że plecami wylądowałam na chłodnej podłodze.  - Nie wierzę, że będę miał tak piękną żonę. - mruczał, błądząc wzrokiem po moich biodrach - Znam cię na pamięć, ale chyba jeszcze nigdy nie miałem okazji by tak intensywnie się w ciebie wpatrywać.
-I dobrze. - skrzyżowałam ramiona.
Złapał mnie za nadgarstki i położył moje ręce po obu stronach mojej głowy.
-Nie zasłaniaj ich. - pocałował moją prawą pierś, by następnie przejść do lewej.
-Mogę dzisiaj u ciebie zostać ? - zapytałam nagle, owijając nogi wokół jego bioder. - Chcę się z tobą kochać tak długo jak to będzie możliwe. I nie idź jutro do pracy. Kocham cię. Zamieszkam z tobą.
Nachylił się nad moją zapłakaną twarzą i zaczął się we mnie wpatrywać.
-Mówisz poważnie ?
-Tak. - pisnęłam, czując jak łzy spływają mi po skroniach.
-Dlaczego płaczesz ? - szepnął.
-Bo dzięki tobie czuję się piękna.
-Jay... - jęknął i wtulił się we mnie - Nie wypuszczę cię dzisiaj z łóżka.
Zaśmiałam się.
-Bardzo się z tego cieszę. - szepnęłam.
-Kocham cię. - podniósł mnie i głęboko całując zaniósł do ciepłego łóżka, z którego naprawdę nie mogliśmy wyjść.


Pamiętajcie, kochane:
Nieważne czy szczupła, czy krągła, ponieważ wszystkie jesteśmy piękne :) <3

poniedziałek, 12 maja 2014

Sweet Dreams, Rozdział 40

Siedziałam pomiędzy największymi ciachami w Nowym Jorku.
Zayn - po mojej prawej - właśnie skończył jeść, gdy tymczasem Henry - po lewej - dopijał drinka.
Wyprostowali się i wbili wzrok w stół. W salonie panowała niezręczna cisza. 
-Więc... - westchnął mój tata i zaczął rozmowę z Eliotem, sprawiając, że wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać.
Zamknęłam oczy czując ulgę. Mark Peterson jak zawsze nad wszystkim panuje.
-Zgodzisz się. - szepnął do mnie Zayn. 
Henry zerknął na niego ukradkiem, chociaż i tak pewnie nie słyszał co do mnie mówi. Zayn w odwecie rzucił mu gniewne spojrzenie.
Szturchnęłam go lekko łokciem, ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Daj spokój, nie przy stole. - wyszeptałam.
-Zamieszkasz ze mną.
-Kiedyś na pewno. Zayn, to nie jest najlepszy moment na wspólny apartament. 
-Ale...
-Proszę. - odwróciłam głowę w jego stronę - Na razie musimy zająć się przygotowaniami do przyjęcia zaręczynowego. Data, hotel, jedzenie, lista gości...
-Nie chcę go na nim oglądać. - spojrzał na Henry'ego po czym wrócił do mnie - Ani na ślubie.
-Oszalałeś.
-Słucham ?
-Henry to mój przyjaciel.
-I ex chłopak.
-Nie był by moim "ex" gdybyś nie zgwałcił mnie trzy lata temu !
-Och, więc rozumiem, że dalej byś mu dawała gdyby nie ja ?
-Co bym robiła ?
-Jay, zależy mu na twoich cyckach, nie na tobie. Nie widzisz tego ?
Odwróciłam głowę upewniając się, że Henry nas nie słyszy. Na całe szczęście rozmawiał z moją mamą.
-Jesteś okropny. - syknęłam.
-Ale ?
Zamknęłam na moment oczy i westchnęłam, po czym czule na niego spojrzałam.
-Ale cię kocham.  - wyciągnęłam rękę i odgarnęłam pasmo włosów z jego czoła - I nie chcę kłócić się z tobą przez mojego byłego.
-Grzeczna dziewczynka. - puścił mi oczko.
Zachichotałam i pocałowałam go delikatnie.
-Pamiętaj o jutrzejszym śniadaniu. - powiedział po wypiciu kilku łyków soku.
-Jasne, że pamiętam. 



     -Chcemy wziąć ślub. 
Zayn zacisnął moją dłoń mocniej, gdy wypowiedział trzy ostatnie słowa. 
Katherine, mamie Zayna, wypadł kieliszek z dłoni. Jego siostry patrzyły na siebie zdziwione, a Carlos właśnie krztusił się winem. Moi rodzice zamarli. Richard szeroko uśmiechał się do mojej mamy, Nancy wycierała łzy, gdy tymczasem Ian tulił ją mocno do siebie. Eliotowi opadła szczena. Brandon, mój szef, patrzył na nas chyba z rozbawieniem. Bawił mnie zdziwiony wyraz twarzy Christophera.
Było tam o wiele, wiele więcej osób ale ich reakcja ciekawiła mnie najbardziej.
-W końcu ! - Katherine klasnęła w dłonie.
Wszyscy wybuchnęli wesołym śmiechem i również zaczęli klaskać i gratulować.
W pewnym momencie spojrzałam na Henry'ego.  Wcale nie był zadowolony.
Wstał i podążył w stronę wyjścia, które prowadziło na wielki ogród. Na całe szczęście nikt nie zauważył jak wybiegam za nim, gdyż o przyjęciu zaręczynowym wszyscy woleli porozmawiać z Zaynem.
-Henry ! - wołałam, podciągając fioletową sukienkę - Henry, co się dzieje ? - wdrapałam się na lekki pagórek i stanęłam obok niego.
Błyskawicznie objął mnie w tali i przysunął do siebie.
-Taki masz plan ? Myślisz, że twoje zaręczyny mnie odstraszą ?
-Nie wiem o czym ty... - urwałam, gdy jego usta wylądowały na moich.
Jęknęłam cicho. Nie mogłam się od niego oderwać. Nie dlatego, że mnie przytrzymywał, ale dlatego, że......
nie chciałam.
Całował tak dobrze, tak delikatnie.....tak kusząco.
Żadna kobieta  nie chciałaby tego przerwać. Ale ja musiałam. Musiałam, ale za cholerę nie wiedziałam jak.
Dalej Jay, bo ktoś zobaczy !
Na całe szczęście w końcu to  o n  odsunął się ode mnie i patrzył jak z półprzymkniętymi oczami rozpływam się w jego ramionach.
-Dzięki za zaproszenie. - puścił mnie po czym odszedł.
A mnie zostawił samą, zszokowaną i cholernie podniecaną.
Ten skurwiel wciąż mnie pociągał.



      -Cieszę się, że zostaniesz. - mówił Zayn, wlewając zimnego szampana do kieliszka. - Do dna, mała.
Wzięłam w dłoń kieliszek, po czym pokręciłam głową.
-Nie mam ochoty. - rzekłam i odstawiłam picie na szafkę nocną.
Zmrużył oczy, wciąż nie przestając się uśmiechać.
Miał na sobie jedynie czarne spodnie od piżamy, a jego włosy były wilgotne od ostatniej kąpieli.
-Hmm... - zamruczał - Jakby tu panią zadowolić ? - położył się obok mnie i zaczął obsypywać mój brzuch delikatnymi pocałunkami.
-Jestem za bardzo zmęczona. - odsunęłam się - Poróbmy coś innego.
-Nie musimy uprawiać seksu. - ponownie się do mnie zbliżył i wsunął dłoń pomiędzy moje uda - To ci poprawi nastrój. - szepnął i delikatnie ugryzł płatek mojego ucha.
-Mmm... - jęknęłam niezadowolona i odsunęłam go od siebie.
-Poddaję się. - uniósł ręce w geście poddania - O co chodzi, Jay ?
-O nic.
Henry - pomyślałam.
-Więc czemu mnie odpychasz ?
-Nie odpycham. - spuściłam wzrok na splecione dłonie.
-Nawet na mnie nie patrzysz.
Wzruszyłam ramionami.
-Jay, chciałem uczcić z tobą nasze zaręczyny.
-Powinniśmy uczcić je po przyjęciu. - odparłam, patrząc jedynie na jego umięśniony brzuch. Wyżej nie dałam rady.
-Okej. - westchnął - Więc co chcesz teraz robić ?
-Spać. - szepnęłam.
Parsknął.
-Super. - wstał i poszedł w stronę wyjścia - Dobranoc. - trzasnął drzwiami i mnie zostawił.



    Pół godziny powstrzymywałam chęć zejścia na dół. Nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o dzisiejszym dniu i o tym, że nie mogę spojrzeć Zaynowi w oczy i po prostu powiedzieć, że całowałam się z Henrym. 
Zayn z każdym dniem pociągał mnie coraz bardziej, ale niestety jedno z moich pragnień wróciło i nie mogę go powstrzymać. Nie zasługuję na seks z Zaynem. Nie zasługuję na spanie z nim w jednym łóżku. Nie zasługuję na jego rozkosz.
Z tymi myślami zmierzałam w stronę ogromnego salonu. Na palcach podeszłam do kanapy, gdzie widziałam zarys ciała Zayna. Weszłam pod koc i przerzuciłam rękę przez jego ciało po czym splotłam swoje palce z jego palcami.
-Kochasz go ? - usłyszałam niespodziewanie zaspany i zachrypnięty głos, w którym czaił się smutek.
Wtuliłam twarz w jego plecy. Był taki ciepły.
-Widziałeś ?
-Nie spuszczałem z ciebie wzroku... Przez cały czas.
Jęknęłam cicho i zalałam się łzami.
-Odpowiedz mi, Jay. Kochasz Henry'ego ?
-Nie wiem. - szepnęłam.
Po chwili zasnął, a ja zostałam w takiej pozycji do rana, wciąż płacząc i modląc się, żeby mi wybaczył.

czwartek, 8 maja 2014

Sweet Dreams, Rozdział 39

-Racja - westchnął i podał mi bukiet - Wróciłem.
-Są piękne. - rzekłam i powąchałam jedną różę - Dziękuję. - znowu na niego spojrzałam.
Jest o wiele przystojniejszy niż zapamiętałam. Jego ciemne włosy są dłuższe, oczy jak zawsze przecudowne, ramiona szersze.
O tak, widać, że chodził na siłownie. No nieźle, nieźle.
Czuję w podbrzuszu podejrzany uścisk, jakby mój żołądek robił salto. Zapomniałam na chwilę o Zaynie, ale znowu wrócił do mojej głowy, gdy Henry zaczął mówić:
-Słyszałem, że rozstałaś się z tym z Goldman Sachs. Zayn, tak ?

-Gazety piszą, co ? - oparłam się o próg drzwi.
-Ta. - westchnął.
-Więc dlatego wróciłeś ? - domyśliłam się.
-Sądziłem, że dasz mi szansę. Jay, wiesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Gdy na niego patrzyłam, serce mi się krajało. Przypomniał mi się nasz pierwszy raz, w domku letniskowym jego rodziców, gdy chodziliśmy razem do kina, na spacery, to kiedy kupił mi pieska, który niestety po miesiącu wylądował pod kołami samochodu (co oczywiście zaczęło mi się śnić ) i to jak go porzuciłam.
Boże.
-Henry, ja już nie...
-Wiem, że mnie kochasz. A przynajmniej najmniejszą część ciebie, gdzieś głęboko w środku nadal coś do mnie czuje.
-Nawet jeśli, to czemu od razu ma to być miłość ?
-Bo cię znam, Jay. Porozmawiajmy, proszę.
-To nie jest najlepszy....
-Henry ! - usłyszałam za sobą Eliota. - Stary, wróciłeś z Kalifornii ?
-Trochę zarobiłem i uznałem, że to odpowiedni moment.
Eliot zatrzymał się obok mnie i zerknął na niego niepewnie.
-Wiesz, za niedługo będzie tu kochaś naszej Jay, więc... - objął mnie ramieniem.
-Eliot. - syknęłam.
-Kochaś ? - powtórzył Henry i znowu na mnie spojrzał.
-Za niedługo gazety zaczną pisać, że wróciłam do "tego od Goldman Sachs", Henry. Kocham Zayna.
-Chyba zjem jeszcze trochę lazanii. - powiedział Eliot i ulotnił się tak szybko jak się pojawił.
Henry zamknął na moment oczy i westchnął.
-Trochę za późno się pojawiam, co ?
-Troszkę. - wzruszyłam ramionami i poczułam się okropnie - Zjesz z nami obiad ? - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Proszę. Będzie fajnie.
-No nie wiem, skoro Zayn ma się pojawić...
-Proszę, Henry.
Spojrzał mi w oczy.
-Muszę się jakoś odwdzięczyć za te kwiaty. - wskazałam na róże - I zrobiłam lazanie ! Wiem, że ją uwielbiasz.
Zaśmiał się.
-Pamiętasz. 
-No jasne, że tak. Chodź. - wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do stołu.
-Czekaj... - złapał mnie za łokieć.
-Co ? - odwróciłam się w jego stronę.
-Nie przywitaliśmy się jak należy. - uśmiechnął się czarująco, przyprawiając mnie tym o dreszcze.
-Przepraszam. - zaśmiałam się - Jak mogłam zapomnieć ? - położyłam kwiaty na stołku obok i po chwili wahania położyłam ręce na jego silnych ramionach i zbliżyłam się o krok. 
Położył swoje dłonie na mojej tali i przysunął bliżej siebie zanurzając twarz w moich włosach.
-Tęskniłem. - szepnął. - I wiem, że ty też tęskniłaś. A twój związek z Zaynem mnie nie powstrzyma.



        -Och, rozpadało się. - powiedziała moja mama, wycierając dłonie w serwetkę.
-Zayna złapie deszczyk. - westchnęła Nancy, gdy nagle usłyszeliśmy dzwonek.
-Otworzę. - zerwałam się z krzesła czując na sobie wzrok Henry'ego i pomknęłam do drzwi by móc już mieć to za sobą.
Kto tym razem ? 
Z ciężkim westchnieniem otwieram drzwi by ujrzeć.....
.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Mojego seksownego chłopaka z włosami wilgotnymi od deszczu, białą koszulą rozpiętą pod szyją i czarnymi spodniami od garnituru. Jego spojrzenie mnie paliło, było równie ogniste jak on sam, ale nie przeszkadzało mi to, że był zły. Elektryzujące napięcie przechodzące przez nasze ciała, jest aż namacalne. Najchętniej rozpięłabym guziki jego koszuli własnymi zębami, lizała i przygryzała sutki, dosiadałabym go tak długo, że sam miałby już dość po czym zrobiłabym mu takiego loda, że.....
-Wiem o czym myślisz. - powiedział ostro i wszedł do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi, po czym wziął mnie za rękę i zaprowadził do pokoju gościnnego.
Zamknął kolejne drzwi i stanął przede mną.
-Co samochód Henry'ego robi przed hotelem ?
Zamrugałam szybko oczami.
-Chciał się przywitać. - wzruszyłam niepewnie ramionami.
-Przywitać, tak ? - wyciągnął rękę w stronę wyjścia - Przed drzwiami leżą trzy płatki czerwonych róż. Jak mi to wytłumaczysz ?
-Nie muszę ci nic tłumaczyć. Jesteś po prostu....
Złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany.
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie przyniósł ci kwiatów.
Stałam w ciszy. Patrzyłam tylko w jego pociemniałe oczy, przepełnione nienawiścią i złością. Co miałam powiedzieć ?
-Powinienem przełożyć cię przez kolano. - syknął.
-Powiedz mi........co zrobiłam......że jesteś na mnie zły . - powiedziałam wolno i wyraźnie.
Jego wzrok złagodniał. Odsunął się ode mnie o centymetr, może dwa, a ja kontynuowałam:
-Nie spodziewałam się, że przyjedzie. - mówiłam cicho - Poprosiłam by zjadł z nami obiad. Dał mi kwiaty, chciałam być miła i....
-Już samo to, że pozwoliłaś mu to zostać jest.....
-A czy ty.... - przerwałam mu - ....jakiś czas temu, na kolacji dobroczynnej, gdy poznałam Elenę, kazałeś jej spierdalać ?
Zabrał ręce z moich ramion.
-Nic mnie nie łączy z Eleną.
-Cóż, mnie i Henry'ego też nic już nie łączy. - skrzyżowałam ręce na piersi - Szanuję to, że jej nie wyprosiłeś. Z grzeczności. - podkreśliłam - I chociaż gotowało się we mnie ze złości, nie chciałam, żeby wyszła. I chciałabym jedynie, byś uszanował to, że Henry jest moim gościem.
Otworzył usta, ale nie dałam mu dojść do słowa:
-Proszę cię, Zayn.
Stanął w takiej samej pozycji jak ja i obrócił głowę w bok.
-Nie chcę go tutaj. - rzekł.
-Wiem. Ale to  m o j e  mieszkanie.
-Więc pora, byśmy zamieszkali razem.
-C-co ? - zająknęłam się i patrzyłam na niego wielkimi oczami.
-Nie żartuję, Jay. Chcę, żebyś ze mną zamieszkała.

sobota, 3 maja 2014

Sweet Dreams, Rozdział 38

-Dalej nie rozumiem, o co mnie prosisz. 
Zacisnęłam powieki czując jak penis Zayna ponownie ociera się o moją kobiecość, a jego zęby zaciskają się na prawym sutku. 
-Mmm.... - jęknęłam ponownie.
-Nie słyszę cię.
-Mmm ! 
-Wyrażaj się jaśniej, dobrze ?
Jak mam się wyrażać jaśniej z taśmą na ustach ?
Zaczęłam ruszać rękami, które były związane nad moją głową. Węzeł był zbyt mocny, więc na marne poszły moje starania.
 Próbowałam zgiąć nogi w kolanach, ale one również były skrępowane i przykute do łóżka za pomocą dwóch par kajdanek.
Hmm...Więc Zayn jednak wiedział, co będziemy robić i wyposażył się w kilka zabawek.
Właśnie swobodnie leżał na mnie całym ciężarem ciała z ustami  "przyklejonymi" to moich piersi, które nabrzmiały od samego muśnięcia językiem. 
Świerzbiły mnie ręce. Chciałam mu przylać za to, że się ze mną drażnił, ale jednocześnie przytulić i powiedzieć jak mi jest w tym momencie źle.
Źle ?
Było zajebiście. Sama nie wiedziałam jak to określić. Wspaniale było czuć jego usta i dłonie na swoim ciele, które do tego pieściły mnie w tak delikatny sposób, ale chciałam mieć go w sobie. Chciałam czuć jak jego fiut bombarduje moje wilgotne i wygłodniałe wnętrze, jak pieprzy mnie długo i powoli, głębokimi i intensywnymi pchnięciami, gdy nagle uświadomiłam sobie, że....
.....to właśnie robił.
Dłonie miał oparte po obu stronach mojej twarzy. Wysuwał się powoli,  ale wchodził tak mocno, że głową uderzałam w zagłówek łóżka.
Widziałam, że coś mu nie daje spokoju. Jego pchnięcia były dosyć znośne, chociaż jak zawsze doprowadzały mnie do szaleństwa i niebywałej rozkoszy, której nie zdołam opisać słowami.
Było mi dobrze. Bardzo dobrze. Ale coś tu nie grało.
Widziałam, że przed czymś się powstrzymuje. Był podniecony, czułam to, ale nie wyrażał tego. Nie uśmiechał się. Czegoś potrzebował.
Wiłam się, jęczałam, wyginałam ciało w łuk, naprężałam się niczym struna, ale jemu było wciąż mało.
Znowu chciał, bym cierpiała ?



*


  Kurwa, nie mogę. Nie mogę jej tego znowu zrobić.
Pierdolony sadysta. Człowieku, spójrz na nią. 
Oddała mi się już cała, nie mogę wymagać od niej więcej, nie chcę żeby znowu przeze mnie płakała. 
Mając nadzieję, że taśma na jej ustach jest dosyć wilgotna, złapałem za jej róg i zerwałem jak plastra. Na całe szczęście nawet nie jęknęła.
Jay cierpiała. Widziałem to. Na jej pięknej twarzy malował się niepokój, a ja nie mogłem nic innego zrobić jak nie zerżnąć jej jak ostatniej szmaty i napawać się jej bólem.
-Muszę.... - szepnąłem, po czym pchnąłem mocniej. O wiele, wiele mocniej.
Jęknęła o ton głośniej, sprawiając, że zrobiłem się w niej większy. Zacisnąłem powieki i zrobiłem to ponownie. I tak w kółko.
Nie mogłem na nią patrzeć. Nie chciałem  w i d z i e ć  tego bólu. Wystarczyło, że słyszałem jak krzyczy. Wbijała paznokcie w moje plecy, co nakręcało mnie jeszcze bardziej.
Otworzyłem oczy.
Była wykończona. Jej powieki były ciężkie, a oczy półprzymknięte i podkrążone.
Cholera. Nie sądziłem, że to trwało tak długo.
I, że było tak ostro.
-Przepraszam... - szepnąłem i starłem wilgoć z jej policzka, która okazała się moją własną łzą.
Kurwa, nie płacz ! Napraw to !
Ciężko oddychała. Jej zmęczenie spływało z jej ciała w postaci potu. Nie wiedziałem czy to łzy. Wiem jedynie, że to ja płakałem jak dziecko.
Powiedz jej. Powiedz, że to bez sensu. Że nie możemy być dłużej razem.
Nie mogę jej dłużej krzywdzić. Dobra Malik, trzeba to skończyć:
-Kocham cię. - szepnęła cicho, zanim zdążyłem otworzyć usta. - Jest dobrze. - mówiła, uśmiechając się.
Nie mogłem nie odwzajemnić uśmiechu, gdy zaczęła kusząco poruszać biodrami ponownie mnie w siebie przyjmując.
-Kusicielka. - wyszeptałem.
-Mam to po kimś. - uniosła brew i oblizała wargi. - Dojdziesz dla mnie ?
Zamrugałem zdziwiony.
-JA dla CIEBIE ?
-Mhm. - znowu ten uśmieszek.
Wystarczyło jedno, głębokie pchnięcie bym zalał ją swoim orgazmem, a ona rozpłynęła się wokół mojego kutasa i całowała tak zachłannie, że czułem niekończącą się rozkosz, którą mogłem się z nią podzielić.
Dzieliłem z nią cały mój świat, całe obrzydliwe życie, które rozkwitło, bo się w nim pojawiła.
Zawdzięczam jej wszystko.
Kurwa mać, kocham ją.
Gdy skończyłem ją odwiązywać, scałowałem jej nadgarstki i kostki. Pocałowałem ją głęboko, po czym bez słowa wtuliłem się w jej ciepłe, miękkie ciało, przypominając sobie jak robiłem to kiedyś z matką.
Też była po seksie, też była wykończona, ale płakała. Długo i głośno.
Zerknąłem na Jay. Zdążyła już zasnąć. Myślałem, że przez resztę nocy nie zmrużę oka, ale udało się. 
I pierwszy raz od wielu, wielu lat śniłem o czymś przyjemnym.



*



     Minął tydzień. Byłam już w domu i razem z Eliotem, Nancy, Ianem i moimi rodzicami jedliśmy obiad. Zayn powinien zjawić się u nas za niecałe pół godziny, ponieważ skończył już spotkanie.
-Napisał, że już jedzie. - powiedziałam, gdy skończyłam czytać sms-a. - Komuś jeszcze lazanii ? - zapytałam.
-Ja poproszę. - powiedziała Nancy i przełknęła ostatni kęs - Jest świetna. Sama ją robiłaś ?
-Eliot pomógł. - położyłam ręce na ramionach chłopaka, wyraźnie czując, że stały się twardsze i większe. Chodzenie na siłownie jednak się mu opłaciło - Odkąd się wyprowadziłaś zaczęliśmy zaglądać na różne strony z przepisany i.... - przerwałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. - Och, to pewnie Zayn.
Gdy szłam, żeby otworzyć, myślałam o tych pięknych dwóch tygodniach spędzonych z moim narzeczonym.
Moim narzeczonym.....Tylko moim.
Z uśmiechem myślałam też o tym, że już nikt nie może nam tego spieprzyć.
Nie ma Eleny, nie ma Veronicki, nie ma Rogera....
Ale gdy otworzyłam drzwi poczułam nadchodzący niepokój i to, że ktoś jednak z nami jest.
Spojrzałam w piękne, niebieskie oczy, czując jak wspomnienia wracają.
Później mój wzrok spadł na bukiet czerwonych róż. 
-Witaj, Jay. - przywitał się.
Przełknęłam ślinę.
-Henry.....wróciłeś.