sobota, 28 grudnia 2013

Sweet Dreams, Rozdział 13

-Dwadzieścia pięć !  - krzyczałam, łamiącym się głosem. -Dwadzieścia sześć ! - wciąż liczyłam uderzenia. Nie mogłam uwierzyć, że wytrzymałam aż tyle. 
-Licz (T.I) ! - pospieszał mnie Zayn, a szpicruta zaczęła drażnić moje uda, które już pewnie ociekały krwią. A przynajmniej tak czułam.
-Dwadzieścia siedem...kurwa ! - schowałam twarz w poduszce i zacisnęłam szczękę.
-Ostatni. - szepnął i wymierzył cios o wiele mocniej niż poprzednie. 
-Dwadzieścia osiem ! - szlochałam i poczułam wielką ulgę, że to już koniec. Dwadzieścia osiem...Przecież tyle właśnie miał lat. 
Sparaliżowana leżałam na kanapie i delikatnie musnęłam palcami pośladki.
-Au !  - krzyknęłam i zabrałam rękę.

-Wiesz co powinienem teraz zrobić ? - zapytał, kucając przy mnie.
Pokiwałam przecząco głową, dalej płacząc i patrząc mu prosto w oczy, które ociekały pożądaniem.
-Zerżnąć cię tak mocno, że przez tydzień nie będziesz mogła chodzić. - nachylił się i musnął moją wargę językiem.
Odsunęłam głowę by tylko go nie dotykać. 
-Stawiasz opór, co  ? - zatopił dłoń w moich włosach i szarpnął za nie.
-Przestań !  - krzyknęłam - Mam dość ! - wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam obok biurka. 
Zayn wstał i bacznie obserwował moje zachowanie.
-J-ja...Ja rezygnuję. Ja...Nie wytrzymam czterech miesięcy, rozumiesz ?! Nie wytrzymam ! - szlochałam i wtopiłam dłonie we włosy. 
-(T.I), uspokój się. - mówił łagodnie i zaczął do mnie powoli podchodzić.
-Nie ! - zrobiłam kilka kroków w tył ale ból był zbyt silny a nogi odmawiały posłuszeństwa - Daj mi spokój ! Zrobię co chcesz, ale pozwól mi to podpisać...P-pozwól mi odejść.
-Już dobrze - złapał mnie mocno za łokcie by mnie zatrzymać, ale od razu złagodził uścisk.
-Nienawidzę cię.... - szeptałam - Tak bardzo, że aż cię kocham.

-Chodź tu. - powiedział z troską i przysunął mnie do siebie.
Ręce miał spuszczone przy biodrach i praktycznie przestał mnie dotykać, ale ja wtulałam się w niego tak mocno jak tylko mogłam. Chciałam sprawić mu taki sam ból jaki on sprawił przed chwilą mnie, ale jednocześnie pokazać jak bardzo mi na nim zależy. Jak bardzo go pragnę. Jak bardzo go kocham, pomimo tego co ze mną robił i tego jaki jest.
-Bardzo cię boli ? - musnął delikatnie opuszkami palców moje udo, nie sprawiając mi przy tym żadnego bólu. 
-A jak myślisz ? - odsunęłam się trochę i przetarłam łzy.
-Połóż się. Zaraz wrócę  - mówiąc to, skierował się do pomieszczenia obok.
-Ale...
-(T.I), połóż się i na mnie zaczekaj. - powtórzył, przerywając mi.

Zrobiłam co kazał obracają poduszkę na drugą stronę, która nie była mokra od łez i potu.
Po chwili Zayn wrócił kładąc obok mnie butelkę oliwki.
-Powinno pomóc. - powiedział jak zwykle oschle i wrócił do swojego biurka.
-Nie dam rady.. - szepnęłam i zagryzłam dolną wargę.
Chłopak westchnął ciężko i wrócił do mnie, biorąc do ręki butelkę.
Zorientowałam się, że dalej mam na sobie jedynie koszulę. Oblałam się rumieńcem i zaczęłam wstydzić się jeszcze bardziej. 

Jak mogłam upaść tak nisko ?
Zayn wylał na dłoń odrobinę oliwki i wtarł ją najpierw w moje pośladki, a następnie w uda. Nie mogłam uwierzyć, że przed chwilą bałam się jego szorstkiego dotyku, a teraz był tak niezwykle łagodny i czuły.

-Lepiej ? - zapytał cicho.
-Tak. - pokiwałam głową.

-Mogę liczyć na to, że jeszcze ze mną zostaniesz ?
-Nie mam wyboru. - westchnęłam. - Muszę zostać.
-Nie.. - pokiwał głową - Muszę być pewny, że nie będziesz ze mną jedynie na okres próbny. 
-To aż cztery miesiące.
-Zdecydowanie za mało. - masował złączenie moich ud - Muszę mieć cię dłużej. 
-Znajdziesz inną.
-Nie chce innej. 
-Dlaczego akurat ja ? - zapytałam w końcu.
Przerwał na moment pieszczoty.
-Spodobałaś mi się.  - jego dłoń znowu zaczęła się poruszać - Jesteś świetną uległą.
-To nieprawda.
-Skończmy o tym rozmawiać. - powiedział szorstko - Wrócisz teraz ze mną do domu. Ian wyjechał na tydzień.
-Razem z Nancy ? - wystraszyłam się.
-Nie, Nancy wróci dziś wieczorem. Chodzi o to że będę miał większą kontrolę nad pracownikami Iana, gdy go nie będzie. Znajdę dla ciebie zastępstwo na ten tydzień.
-Co ? Dlaczego ? 

-Nie możesz chodzić do pracy z tymi sińcami.
-Mam siniaki ? - odwróciłam głowę i zauważyłam na moich pośladkach bordowe ślady po szpicrucie.
-I to spore - westchnął - Zostaniesz u mnie. 
-Nie mogę. - pokiwałam głowę  - Przykro mi, ale tego nie mogę zrobić. 
-Dlaczego ? - ton jego głosu momentalnie się zmienił. Znowu wyczułam ten sam grymas i niezadowolenie.
-Eliot w końcu wrócił. Muszę z nim zostać.
-Poradzi sobie.
-Nie, Zayn.  - spojrzałam na niego. - Nie mogę.
Po długiej ciszy odpowiedział:
-Okej. - odpuścił, ku mojej wielkiej uldze - Ale dzisiaj musisz iść do mnie. Tylko dzisiaj, wieczorem cię odwiozę.

-Dobrze. Ale muszę zadzwonić do.... - urwałam. Nie mogłam zadzwonić.
-Zajmę się wszystkim - wstał i zakręcił butelkę oliwki, po czym odniósł ją na miejsce do pomieszczenia obok.
-Po co mam do ciebie jechać ? - zapytałam gdy wrócił.
-Ponieważ tego chcę.
-Tyle to ja wiem... - patrzyłam jak siada przede mną na fotelu. - Nie wiem czy dam radę uprawiać seks w takim stanie.
-Nie będziemy uprawiać seksu.
-Więc dalej nie rozumiem.. - przetarłam oczy.
-Dowiesz się. - przeczesał palcami włosy, znowu patrząc na moje czerwone pośladki.
-Nic mi nie będzie. - uśmiechnęłam się pocieszająco, gdy jego wzrok wylądował na mojej twarzy.
Kącik jego ust również uniósł się w krzywym uśmiechu, ale po chwili znikł. 
Wiedziałam, że nie jest zadowolony z tego co zrobił. Widocznie nie mógł się powstrzymywać. A ja dalej go pragnęłam. Dalej kochałam, ponieważ wierzyłam, że gdzieś w środku jest czuły i troskliwy. Wystarczył mi jeden uśmiech lub jedno czułe słowo z jego strony, aby zakochać się w nim jeszcze bardziej.
Nagle usłyszałam, że zaczyna grzmieć, a za przeszkloną szybą zauważyłam zachmurzone niebo i pierwsze krople deszczu. Najgorsze było to, że okropnie bałam się burzy.
-Musimy niedługo jechać. - oznajmił Zayn, patrząc na mokry Manhattan. - Poczekamy aż oliwka się w chłonie i zabiorę cię do domu.

    -Jeszcze mleka , kochanie ? - zapytała pani Parker stojąc przy mnie ze dzbankiem ciepłego mleka.
-Nie, dziękuję. - uśmiechnęłam się.
-To może ciasteczko ? - zaproponowała.
-Są pyszne, ale już jestem najedzona, dziękuję.
-Jeśli byś czegoś potrzebowała wystarczy poprosić. - pogładziła mnie po policzku.
-Dobrze, zapamiętam.
Kobieta po chwili znikła, zostawiając mnie sam na sam z Zaynem, który przez cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Emm... - szukałam jakiegoś tematu do rozmowy by tylko zabić tą głuchą cisze  - Jest bardzo miła.
-Tak, wiem. - skinął głową - Możesz się cieszyć. Z innymi uległymi nawet nie rozmawiała.
-Dlaczego ?
Wzruszył ramionami.

-Nie pasowały jej.
-Albo nie dawały spać w nocy. 
Od razu zrozumiałam, że powiedziałam za dużo. Szybko się zamknęłam i spuściłam głowę, a z nerwów zaczęłam dopijać moje mleko.
-Co chcesz przez to powiedzieć ? - nachylił się i oparł łokcie o blat.
-Nie wiem... - pokiwałam głową - Chyba...chyba nic.
Rozluźnił się i oblizał wargi.
-Drzwi są dźwiękoszczelne. - powiedział ciszej. - Ale jeśli będziesz sobie ze mnie drwić, to  t y  nie będziesz spać w nocy.
-Rozumiem. - pokiwałam głową. - Dzwoniłeś do Nancy ? - podniosłam na niego wzrok.
-Tak.
-A do Eliota ?
-Też.. - spojrzał gdzieś w bok - I o tym chciałem z tobą porozmawiać.

Wzdrygnęłam się, ponieważ wiedziałam, że Eliot pewnie mu wszystko wyśpiewał.
-Wygadał się ? - zapytałam.
-Tak. - kiwnął głową - Powiedziałaś mu o naszej umowie.
Poczułam, że kręci mi się w głowie. Zaczęłam się bać. Nie pomyślałam o konsekwencjach...
-Wiesz jakie kary za to grożą, (T.I) ?
-Nie... - szepnęłam.
Przeczesał palcami jednej dłoni włosy po czym skrzyżował ręce na piersi.
-Powinienem cię teraz zwolnić.
-Tego bym właśnie chciała...
-Mówię o Goldman Sachs. - poprawił.

-Co ?! Nie możesz mi tego zrobić !
-Owszem, mogę. Poprzednie dwie uległe też się wygadały. Zapewniłem, że nie znajdą żadnej pracy od Nowego Jorku po Los Angeles. 
-Ale.. - poczułam, że się całą trzęsę - Ja...J-ja byłam załamana. Musiałam z kimś o tym porozmawiać...T-ty powiedziałeś, że masz dużo pracy, a pojechałeś spotkać się z kochanką.
-Nie jest moją kochanką, już cię zapewniałem.
-A skąd mam mieć pewność ? Okłamałeś mnie.
-Musiałem. I nie zmieniaj tematu.
-Eliot nikomu o tym nie powie.. - z oczu zaczęły płynąc mi łzy. - N-naprawdę...On..On się po prostu o mnie martwi...Obiecał...
-(T.I), nie powiedziałem, że jesteś zwolniona.  P o w i n i e n e m  to zrobić. Ale nie zrobię, pod jednym warunkiem.
-Jakim ?
-Będziesz u mnie kiedy tylko będę chciał. I nie obchodzi mnie czy jesteś chora, na imprezie, u znajomych, czy poza miastem. Jedziesz do mnie. - podkreślił ostatnie słowa.

-Dobrze. - zgodziłam się, ale nie mogłam stracić stanowiska w Goldman Sachs - A praca ?
-Ja też pracuję, nie będę miał wtedy dla ciebie czasu, więc to ci akurat odpuszczę. Ale chciałbym cię zobaczyć jutro po południu.
-Nie mogę.
Przewrócił oczami.
-Muszę kupić nowy telefon. - wytłumaczyłam.
-Załatwię ci to.
-Co ? Nie, nie musisz.
-Widzisz (T.I), i o to właśnie chodzi. Musisz się zgadzać jeśli chcę ci coś załatwić lub kupić.
-Ale..
-Koniec rozmowy. - przerwał mi.
-Okej.
-Pupa dalej boli ?
-Hm ? Nie, już nie.

-To dobrze. - westchnął i jeszcze przez minute mi się przyglądał.
-To wszystko o czym chciałeś ze mną porozmawiać ? - zapytałam, niepewnie.
-Tak..Odprowadzę cię. - wstał i wyciągnął do mnie dłoń. 
-Okej. - wstałam i poszliśmy razem do windy.
Gdy przeszliśmy przez kuchnię pożegnałam się z panią Parker.
-Miłego dnia kochanie ! - odpowiedziała mi z jak zawsze promiennym uśmiechem który już zdążyłam pokochać.
Stanęliśmy z Zaynem w holu i czekaliśmy na windę.
-W recepcji czeka na ciebie Albert. - powiedział.
-Tak, wiem.
Cisza dłużyła się w nieskończoność. W końcu winda raczyła dojechać. Weszłam do środka i wcisnęłam przycisk. Gdy drzwi się zamykały, Zayn szybko wyciągnął rękę i przytrzymał je. Serce podskoczyło mi do gardła gdy objął moją twarz dłońmi i pocałował namiętnie.
-Nie... - zaczął mówić, zamykając przy tym oczy - Nie chciałem, żeby aż tak mocno cię bolało, (T.I) - widziałam, że szło mu to z wielkim trudem, więc gdy znowu otworzył usta by coś powiedzieć, zamknęłam je w kolejnym pocałunku.
-Przeprosiny przyjęte.
-Nigdy nikogo nie przepraszałem, i nie sądzę że to własnie są przeprosiny.
-Dla mnie są. - uśmiechnęłam się  - Tyle mi wystarczy.
-Więc ze mną zostajesz ? - zapytał, z nadzieją w głosie.
-Zostaję, panie Malik. - musnęłam językiem jego dolną wargę, która jak zwykle była opuchnięta od przygryzania.
Chłopak uniósł brew i ponownie zatrzymał drzwi dłonią, gdy próbowały się zamknąć.
-Lepiej niech mnie pani nie drażni, panno (T.I). - zaczął całować mnie po szyi - Przyślę ci telefon razem z sukienką. I cieszę się, że przyjęłaś moją ofertę - mówiąc do zrobił dwa kroki w tył, jednocześnie wychodząc z windy.
-Cześć Zayn. - pożegnałam się, aby nie drążyć tego tematu.
Odpowiedzią był uroczy uśmiech, który tak rzadko mogłam oglądać. Patrzyliśmy na siebie dopóki drzwi windy się nie zamknęły. Gdy wreszcie pomknęłam w dół, oparłam się o ścianę z zapewnie wielkim rumieńcem i głupawym uśmiechem na twarzy. Więc jednak z nim zostaję...Może w końcu nam się uda, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
W końcu zjechałam na parter. Kiedy drzwi się otworzyły, a ja weszłam do recepcji, mój uśmiech ulotnił się gdzieś a razem z nim cała pewność siebie.
-O, właśnie idzie. - wskazał na mnie młody recepcjonista, gdy zwracał się do siedzącej na kanapie wysokiej blondynki. z krótkimi włosami.
Zamarłam.
-Dziękuję, Philipie. - powiedziała aksamitnym głosem, który uwiódł już pewnie nie jednego mężczyznę i wstała, poprawiając czarną, lateksową sukienkę, która ledwie zasłaniała pośladki, ale za to odsłaniała długie, blade nogi. 
Boże, to własnie ona. Podobnie ubrana była wczoraj pod hotelem, gdy spotkała się z Zaynem.
Kobieta wzięła w dłoń czerwoną kopertówkę, która idealnie pasowała do kozaków i czerwonych ust i....zaczęła podążać w moją stronę.

piątek, 27 grudnia 2013

Polecam ;**

Jeżeli lubicie czytać opowiadania erotyczne nie tylko o One Direction, 
zapraszam tu -------> eroticdreams.blogspot.com
Czytałam i naprawdę mi się spodobał :D ♥

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Sweet Dreams, Rozdział 12

-Czekaj, co ?! I ty to podpisałaś ?! - wybuchł Eliot. 
Na całe szczęście Nancy już spała, więc nie słyszała jak opowiadam mu o......Wszystkim.
Powiedziałam mu co podpisałam,  co Zayn robi z kobietami, powiedziałam o Pokoju Zabaw, o moich snach..... W s z y s t k o .
-Sama nie wiem dlaczego....Eliot, przysięgnij mi, że nikt się o tym nie dowie, proszę cię ! - okryłam swoimi dłońmi jego dłonie, w nadziei, że mi ufa i wie, że sobie z tym wszystkim poradzę. Chociaż sama w to wątpiłam...
-No nie wiem... - skrzywił się. - Nie chcę, żeby jakiś chory facet bił i rżną cię w jakimś "pokoju zabaw", cokolwiek to jest, a później spotykał się z jakimiś pedofilkami z dzieciństwa !

-Eliot, to nie tak... - westchnęłam i położyłam głowę na barku - Mogę z tego zrezygnować, ale dopiero po czterech miesiącach.
-Chryste... - schował twarz w dłoniach  - Nie wytrzymam czterech miesięcy wiedząc, że tak się z nim męczysz...

-Musisz. - pogłaskałam go po policzku - Daje sobie radę. W tym wszystkim nie chodzi tylko o katowanie i o ostre rżnięcie.. - westchnęłam  - Będzie zabierał mnie na różne przyjęcia, kupował dużo rzeczy... - do oczu naszły mi łzy.
-(T.I)... - objął mnie ramieniem - Nie jesteś z nim dla kasy, prawda ?
-Nie.. - przytuliłam go i znowu zalałam się łzami. - Ja....J-ja go chyba kocham.
-CO ? - zdziwił się - Po tym wszystkim ?

-Wiem, jestem idiotką... - szlochałam - Ale to przez te sny. A nawet nie wiem skąd je mam..
-Właśnie.. - odsunął mnie od siebie i spojrzał na mnie  - Pamiętasz gdy byłaś dzieckiem i widziałaś jak ten chłopiec wpada pod samochód ?
Zastanawiałam się przez chwilę.
-Tak. - przytaknęłam.
-I przez kilka tygodni śnił ci się ten chłopczyk, prawda ?
-No tak. - pokiwałam głową.

-Miałaś małe problemy.
-Płakałam co noc.

-I co twoja mama zrobiła ?
Wstałam, nie spuszczając z niego wzroku, ponieważ wszystko do mnie dotarło.
-Zabrała mnie do niego.. - wyszeptałam - Byłyśmy wtedy w szpitalu. Rozmawiałam z tym chłopcem, a później....Sny zniknęły.
-No właśnie. Tak już po prostu masz. Kiedy zdarzy się coś dramatycznego, śni ci się to każdej nocy. Chłopczyka potrąciło auto,  więc w twoich snach działo się to samo.
-Więc musiałam spotkać kiedyś Zayna.
-Racja.
-Ale....Nie przypominam sobie, żebym wylądowała z nim w łóżku. Więc dlaczego w moich snach uprawialiśmy seks ?
Otworzył usta, ale zamknął je po krótkiej chwili.

-Nie wiem. - wzruszył ramionami - Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.
Usiadłam na stołku barowym i otarłam łzy.
-Najgorsze jest to, że ja użalam się nad sobą, a on pewnie teraz romansuje z tą starą suką..
-Daj spokój. - potarł mnie po plecach - Nie myśl teraz o tym. - napił się zimnego piwa - I muszę ci powiedzieć, że dużo ryzykowałaś zostawiając mnie z nim sam na sam na kanapie.
-Co ? - spojrzałam na niego - Dlaczego ?
-Już nic nie pamiętasz ?
-Chyba nie. -pokiwałam głową.
-(T.I), jestem gejem.

-No tak !  - zaśmiałam się.  - Przepraszam, na śmierć zapomniałam... Ej, ale przecież miałeś dziewczynę.
-Wiesz, można powiedzieć, że jestem biseksualny, ale bardziej wolę chłopców.

-Rozumiem. - uśmiech nie schodził mi z twarzy - Więc co ? Będziemy teraz o niego rywalizować ? - zażartowałam.
-Zapytaj, czy nie weźmie mnie to swojego "pokoju zabaw".
Wybuchnęliśmy śmiechem.
-Uwierz mi, nie chcesz tak wchodzić. - wzdrygnęłam się gdy przypomniały mi się kulki analne - A właściwie, to gdzie byłeś przez cały rok ? Nawet policja nie mogła cię znaleźć.
-Włóczyłem się od burdelu do burdelu, kupowałem tanie prochy, byłem raz z jedną dziwką, później z drugą....I tak jakoś szło.
-Więc czemu zdecydowałeś się wrócić ?
Uśmiechnął się lekko.
-Pamiętasz ten plac zabaw, w którym się bawiliśmy gdy byliśmy mali ?
-Ten w centrum Brooklynu ? - zapytałam.
-Mhm. - pokiwał głową. - I pamiętasz te dwie huśtawki ?

-No jasne ! - uśmiechnęłam się szeroko - Byłeś tam ?
-Przechodziłem i zobaczyłem dwójkę pięcioletnich dzieci, dziewczynkę i chłopca huśtającego się właśnie na naszych huśtawkach. I wtedy coś we mnie pękło.

-Aww. - znowu go przytuliłam.
-Myślałem o tobie prawie codziennie, ale wtedy zatęskniłem tak bardzo....Za wszystkimi. No i oczywiście przypomniała mi się moja obietnica.

-Jaka obietnica ?
-"Mała, gdy dorośniemy mieszkamy razem, ale to ja będę miał łóżko na górze".

Wybuchnęłam śmiechem, gdy przypomniał mi swoje słowa, które powiedział w wieku jakiś jedenastu lat.
-Mówiłeś do mnie "mała", ale byłeś tylko rok starszy.

-Zawsze miałem cię za młodszą siostrę.
Zaczęłam ziewać.
-Jest już trzecia a ja za parę godzin idę do pracy.
-Chodź już spać. Aha, i obiecaj mi, że zjemy razem lunch.
-Okej, znasz adres Goldman Sachs ? - zapytałam, gdy szliśmy do naszych sypialni.
-Znajdę w necie. - pocałował mnie w czoło - Śpij słodko.


 -Czyli na pewno się nie gniewasz ? - zapytałam Ian'a, który siedział przy swoim biurku.
-Jasne, że nie, już ci mówiłem. - uśmiechnął się szeroko. - Nie robiliśmy wczoraj nic ważnego. Wszystko w porządku i wiem, że wszystko nadrobisz.

-Oczywiście. - upewniłam  - To ja wracam do pracy.
Wycofałam się i poszłam do swojego gabinetu. Zastałam tam Nancy pijącą kawę   i przeglądającą pocztę.
-Dostałaś maila. - wskazała na mój telefon.

-Serio ? - zmarszczyła brwi. - Może to Eliot ?
Wzięłam telefon i weszłam w pocztę. Trafiłam na jednego maila:


          Nadawca:  Zayn Malik

          Temat:  Mój gabinet
          Data:  6 sierpnia 2013, 10:48
          Adresat:  (T.I)

          Droga (T.I), mam nadzieję, że jesteś gotowa na ostre rżnięcie,
          które zafunduję ci za niecałe 10 minut w moim gabinecie.
          Już na ciebie czekam.

Otworzyłam szeroko oczy, zastanawiając się jak po tym wszystkim mam tak po prostu do niego iść i znowu dać mu d*py.  Szybko odpisałam:

          Nadawca:  (T.I)
          Temat:  Spierdalaj
          Data: 6 sierpnia 2013, 11:10
          Adresat: Zayn Malik

         Chyba sobie żartujesz, że po tym jak zostawiłeś mnie dla swojej
         "byłej" kochanki, polecę do ciebie, żeby ci obciągnąć.


                                                                                            Nie, dziękuję x


   
          Nadawca: Zayn Malik
          Temat: Twoja niewyparzona buzia
          Data: 6 sierpnia 2013, 11:12
          Adresat: (T.I)

            (T.I), 
            Jeśli dobrze pamiętam w naszej umowie jest wyraźnie napisanie:
            NIE KWESTIONUJ MOICH PIEPRZONYCH ROZKAZÓW.

            Najgorsze jest to, że ten twój niewyparzony język podnieca mnie
            tak bardzo, że jeśli nie zobaczę cię tutaj w ciągu 10 minut, 
            to oszaleję.

             P.S

           
             To nie jest prośba x 

          Nadawca: (T.I)
          Temat: Nasza umowa
          Data: 6 sierpnia 2013, 11:15
          Adresat: Zayn Malik

            Co do naszej umowy, spodziewaj się, że za niecałe cztery miesiące
            zniknę z twojego życia.
            CZTERY MIESIĄCE.

Dłuższą chwilę nie odpisywał co zaczęło mnie martwić. I szczerze powiem, że zabolało mnie serce gdy już mu napisałam, że zrezygnuję z umowy...
-Kto to ? - zapytała Nancy, a wtedy do naszego gabinetu wpadł Zayn.
-Mogę cię prosić ? - zapytał poirytowany.
-Nie mam teraz czasu.
-(T.I) ! - syknęła do mnie Nancy - Już idzie. - uśmiechnęła się do Zayna.
Przewróciłam oczami i wyszłam z gabinetu, nie zwracając na niego największej uwagi. Zacisnął dłoń na moim łokciu i pociągnął w stronę windy.

-Ej, to boli ! 
-Zamknij się. 
Drzwi windy się otworzyły, a my weszliśmy do środka. Na moje nieszczęście nikogo w niej nie było, więc wiedziałam, że mam przerąbane...
Chłopak wyjął z kieszeni marynarki mały kluczyk i włożył do niewielkiej stacyjki, sprawiając, że winda stanęłam.
Złapałam się poręczy, czując, że już nie jedziemy.

-Nie mam czasu, muszę wracać do pra.... - przerwałam gdy złapał mnie za ramiona i przywarł do ściany. Jęknęłam z zaskoczenia i podniosłam na niego wzrok.
-Co to znaczy "zniknę z twojego życia" ? - zapytał, przez zaciśnięte zęby.
-J-ja... - nie mogłam się wysłowić. Nie wiem dlaczego, ale byłam w tamtym momencie przerażona.

-Ile razy mam ci przypominać, że jestem twoim szefem i masz się mnie do cholery słuchać ?! - krzyczał - Gdybym chciał przeleciał bym cię na środku ulicy i nie miałabyś nic do gadania w tej kwestii ! Więc kiedy mówię, że masz przyjść do mojego gabinetu, co odpowiadasz ?!
-J-już idę, p-panie Malik. - zaczęły mnie szczypać oczy. Nie mogłam się teraz rozpłakać.
-Musisz się jeszcze dużo nauczyć. - puścił mnie i wyjął kluczyk, a winda znowu ruszyła, ale niestety na górę.
-Nie nadaję się na uległą. - spuściłam głowę.
-Nie pierdol.- oparł się o ścianę.

Stanęłam w koncie i spuściłam głowę, by tylko ukryć łzy.
Drzwi się otworzyły i znowu poczułam ucisk na łokciu. Po chwili znowu byłam w biurze Zayna. 

-Siadaj. - nakazał, puszczając mnie obok kanapy.
Usiadłam i wyjęłam z kieszeni czarnych spodni telefon, by sprawdzić godzinę. Za niedługo miała wybić pora lunchu, więc pewnie Eliot do mnie zadzwoni...Jezu.
-Oddaj to. - Zayn wyciągnął w moją stronę otwartą dłoń.
-Po co ?
Westchnął i wyrwał mi komórkę z dłoni.
-Ej ! - zawołałam i ruszyłam za nim.
Odwrócił się napięcie by znowu spiorunować mnie wzrokiem.
-Masz świadomość, że mogę cię nawet uderzyć ?
-Nie ośmieliłbyś się. - wyprostowałam się.
-Och, naprawdę ? Spytaj wszystkie pozostałe, powiedzą ci jaki jestem gdy się wkurwiam.
-Zapytam tą starą szmatę, którą pewnie wczoraj wyruchałeś.

W tym momencie mój telefon zaczął dzwonić.
Zayn spojrzał na wyświetlacz, po czym nacisnął jakiś przycisk na biurku sprawiając, że jedno z okien się uchyliło.
-Może ktoś na dole odbierze. - powiedział, po czym wyrzucił telefon.
-Nie ! - krzyknęłam i odruchowo podbiegłam do okna by tylko zobaczyć spadającego smartphone'a.

-Jeśli się nie rozwali może jakiś pedał odbierze i umówi się z twoim Eliotem. - powiedział, zamykając okno.
-Czy ty jesteś aż tak pojebany ?! - krzyknęłam ze łzami w oczach - Rozwaliłeś mój telefon ! 

-Przynajmniej Henry nie będzie dzwonił. Wiesz, z Eliotem tworzyliby całkiem niezłą parę - zadrwił, a ja uderzyłam go z całej siły w twarz.
W odpowiedzi zapał mnie i rzucił na kanapę.
-Sama chciałaś !  - przytrzymał moje dłonie na plecach i skuł je kajdankami.
-Nie, proszę... - jęknęłam.
-Zamknij się !
Zsunął ze mnie spodnie i majtki a następnie przytrzymał moją głowę przy kanapie.
-Błagam, nie rób tego ! Przepraszam, j-ja nie chciałam. ! - zaczęłam płakać, ale na marne.
Pierwsze trzy uderzenia skórzanym pasem, zdołały doprowadzić mnie na skraj rozpaczy. Przy następnych dziecięciu, już nie płakałam lecz wyłam z bólu.

-Zayn, błagam... - łkałam, dławiąc się łzami. 
Zaczęłam się modlić w duszy, żeby przestał. Chociaż na sekundkę. 
I nagle zaczął dzwonić telefon.
-Kurwa. - powiedział i rzucił pasek na kanapę.
Jęczałam z bólu, chowając twarz w poduszce.
-Cicho. - powiedział, po czym odebrał. 

Nie słyszałam większości rozmowy, bo czułam jedynie dzwonienie w uszach. Niestety zdążyłam dosłyszeć słowa, wypowiedziane przez Zayna gdy skończył rozmowę.
-Biedna (T.I). - westchnął, podchodząc do kanapy i dając mi klapsa.
-Ach ! - piszczałam.

Kucnął przy mnie i pogłaskał mnie dłonią po plecach.
-Spójrz na mnie. - nakazał.
Odwróciłam głowę w jego stronę, pokazując czerwoną i zapłakaną twarz, brudną od rozmazanego makijażu.
-Dzwonił do mnie Ian, wiesz ? - mówił łagodnie. - Powiedział żebym przekazał ci, że razem z Nancy jadą na nagłe ważne spotkanie, a ty... - nachylił się i pocałował mnie w skroń - Kończysz pracę. - oblizał wargi.

-Wypuść mnie. - prosiłam.
-Nawet o tym nie myśl. - wstał i poszedł w stronę szafek, zamkniętych na klucz. - Mam tu twoje ulubione zabawki.  - słyszałam jak otwiera jedną z szafek. - Kulki też tutaj są.
-Nie.. - jęknęłam.
-O tak, (T.I). - wyjął jedną "zabawkę" - Ale je zostawię na później.

Zaczął iść w stronę kanapy, aż w końcu stanął obok niej i uderzył w jej bok szpicrutą.
-Nie, proszę...- pokiwałam głową.
-Byłaś dzisiaj bardzo niegrzeczna.  - przejechał czubkiem szpicruty po moich pośladkach.
Spięłam wszystkie mięśnie w całym ciele i przyjęłam pierwsze uderzenie. Tylko jedno, a wstrząsnęło mną jeszcze bardziej niż pasek czy pejcz.
Szykowałam się na najgorsze...





Akademik z Zaynem, Rozdział 34

-Tak ! - zerwałaś się z krzesła gdy usłyszałaś dzwonek na przerwę. Na całe szczęście to była ostatnia lekcja, więc spokojnie mogłaś porozmawiać z Zaynem. Biegłaś korytarzem i nagle na kogoś wpadłaś.
-Oj, bardzo przepraszam... - spojrzałaś przed siebie - Panno Peterson.
Zamarłaś gdy ujrzałaś przed sobą Monicę.
-Patrz jak chodzisz. - zmierzyła cię wzrokiem od stup do głowy - I co on w tobie widzi ? - skrzyżowała ręce na piersi.

-Nie wiem o czym pani mówi. - zaczęłaś kłamać, pomimo tego, że gotowałaś się ze złości.
-Naprawdę ? - parsknęła - Więc gdzie teraz lecisz ?
-To swojego mieszkania. - również skrzyżowałaś ręce.
-Przestań udawać. Wiem o wszystkim.
-I widzę że coś ci nie pasuje.
-O tak. Myślisz, że będzie wolał jakąś małolatę niż mnie ?

-Tak się składa, że ta "małolata" ma od niego pierścionek. - rozłożyłaś dłoń, pokazując ogromny diament.
-No, śliczny. - przewróciła oczami. - Ciekawe co zrobi dyrekcja gdy dowie się o waszym "związku".
-Wtedy nie ucierpię tylko ja, ale również ty. Sądzisz, że Zayn będzie cię chciał po tym jak wyleją go z pracy ?
-Racja. Więc pozostaje mi tylko jedno - wyjęła z torebki czerwoną szminkę i poprawiła nią pełne wargi -Uwodzenie twojego narzeczonego. - machnęła włosami i wycofała się.

-Szmata, suka, głupia dziwka.... - mówiłaś, pod nosem gdy szłaś do mieszkania.
Otworzyłaś drzwi i rzuciłaś plecak na łóżko.
-Niewyżyta zdzira, puszczalska kurwa....
-Wow, zwolnij. - usłyszałaś za sobą głos Zayna - Kto taki niedobry ? - położył się na łóżko, nie spuszczając z ciebie wzroku.
-Twoja koleżanka z pracy ! - zadrwiłaś i usiadłaś za swoim biurkiem, wpatrując się w zdjęcie taty.

-Co znowu zrobiła ? 
-Zapytaj ją o to sam. - odwróciłaś się w jego stronę - Wie. O wszystkim !
-Co ? - podniósł się - Skąd ?
-Nie mam pojęcia... - westchnęłaś - Powiedziała, że albo cię zdobędzie albo powie o tym dyrekcji... - do oczu naszły ci łzy.
-Kochanie... - wstał i wziął cię na ręce, a później  wrócił na łóżko. - Myślisz, że byłaby do tego zdolna ? - przysunął cię do siebie i pocałował w czubek głowy.
-Tak, tak myślę... - zaczęłaś płakać - Powiedziała, że będzie cię uwodzić...

-Przestań, już nic do niej nie czuję... - schował twarz w twoich włosach.
-No właśnie ! I przez to powie o wszystkim dyrekcji...
-Nikt jej nie uwierzy, nie ma żadnych dowodów. A do tego jest jeszcze twoja mama i babcia, mogą przecież wszystkiemu zaprzeczyć.
-Tak sądzisz ?
-No jasne. - wpoił się w twoje usta, przygryzając czubek twojego języka.

-Mmm... - mruknęłaś cicho i chwyciłaś za kołnierz jego koszuli.
-Nie, nie mogę. - zabrał twoje dłonie - Mamy spotkanie. Muszę spadać. - pocałował cię w czoło i wstał.
-Znowu coś... - westchnęłaś.
-Nie bój się, jak wrócę to nie dam ci spać. Będę wieczorem. - jeszcze raz musnął wargami twój policzek - Kocham cię.
-Ja ciebie też.. - odpowiedziałaś a po chwili już go nie było.


 - Kochanie... - poczułaś na plecach ciepłe ciało chłopaka.
-Hmmm... - przetarłaś oczy - Obudziłeś mnie...
-Wiem, przepraszam.. - wtulił się w ciebie mocno. Zorientowałaś się, że również jest już w piżamie.
-Nie mam już siły na seks... - westchnęłaś.
-Ja też nie... - wsunął dłoń w twoje spodnie i włożył w ciebie jeden palce.
-Mmm, tak już lepiej. - obróciłaś głowę i musnęłaś jego żuchwę językiem.

-Nie kuś mnie. - szepnął z uśmieszkiem.
-Jak poszło ?
-Dobrze...
-Monica się przystawiała ?
-Próbowała. Ale powiedziałem, żeby spierdalała, a ona pobiegła z płaczem do siebie.
Otworzyłaś szeroko oczy.
-CO ?
-Tego chyba chciałaś. - wzruszył ramionami.
-A ty tego chciałeś ?
-Szczerze mówiąc wkurzały mnie te jej "słodkie oczka".
Zaśmiałaś się.
-Więc nie muszę się obawiać ?
-O nic się nie martw.. - wyszeptał, po czym oboje zapadliście w sen.


 -Musze jeszcze iść do gabinetu, ale ty idź już na lekcję. - Zayn objął twoją twarz dłońmi i pocałował po raz setny dzisiejszego ranka.
-Mamy ze sobą trzecią lekcję. - musnęłaś nosem jego policzek.

-Tak, wiem i nie mogę się doczekać. - pocałował cię w skroń. - Do zobaczenia, słonko. - pożegnał się po czym poszedł na trzecie piętro.
Odwróciłaś się i zobaczyłaś Monicę, która trzymała w ręku telefon komórkowy, wymierzony w twoją stronę.
-Teraz już mam dowody, "słonko". - powiedziała i odwróciła się.
-Ty zdziro. - szepnęłaś. - Wiem !
Zaczęłaś biec po schodach które prowadzą na strych. Wdrapałaś się tam i pobiegłaś na drugi koniec pomieszczenia, które było wypełnione różnymi obrazami, starymi meblami i wazami.  Uklękłaś i znalazłaś kwadratowy otwór w podłodze. Otworzyłaś go i wskoczyłaś do środka, prosto do gabinetu Anderson.

-Pani dyrektor, to bardzo ważne. - usłyszałaś Monicę. Wychyliłaś się zza regału na książki i dojrzałaś blondynkę z telefonem w ręku obok biurka Anderson.
-O co właściwie chodzi ? - zawołała twoja babcia.
-Mam dla pani bardzo ciekawe zdjęcia związane z panną (T.I) - odpowiedziała dumnie.
Elizabeth na moment ucichła.
-Naprawdę ? - zaczęła w końcu - Zostaw telefon na biurku.
-Oczywiście. - położyła telefon - Do widzenia !  - zawołała i wyszła.
Zrobiłaś krok w przód by zabrać komórkę, ale twoja babcia była pierwsza. Zatrzymałaś się i znowu schowałaś za regałem uważnie obserwując Anderson. 
Kobieta wzięła w dłoń telefon i zaczęła przeglądać zdjęcia. Odwróciła się tyłem i oparła na biurku, więc mogłaś wszystko dojrzeć. 
-Usuń....Usuń.....I usuń. - mówiła pod nosem gdy usuwała wszystkie zdjęcia.
Zasłoniłaś usta dłonią gdy zachciało ci się śmiać. Babcia odwróciła się do ciebie i puściła ci oczko, po czym wzięła do ręki telefon.
-Proszę przekazać pannie Peterson, że oczekuję ją w swoim gabinecie.  - oznajmiła i odłożyła słuchawkę.

-Boże... - westchnęłaś z ulgą - Dziękuję ! - wyszeptałaś.
-Mówiłam, żebyś uważała. - szeptała razem z tobą.

-Przepraszam, ja.... - przerwałaś, gdy do gabinetu weszła Monica.
-Więc ? - zapytała i skrzyżowała ręce na piersiach.

-No właśnie nie wiem. - kobieta wzruszyła ramionami - Jakie zdjęcia chciała mi pani pokazać ?
-Jak to jakie ? Panna (T.I) obściskiwała się z nauczycielem, widziałam na własne oczy.

-A gdzie zdjęcia ? - podała jej telefon.
-CO ? - przeglądnęła szybko galerie - Przysięgam, były tutaj ! Panna (T.I) sypia z Zaynem Malikiem, o wszystkim wiem !
-Jak może pani oskarżać moją wnuczkę o seks z nauczycielem ?! - oburzyła się.
-P-pani w-wnuczkę ? - jąkała się. - P-pani Anderson, to prawda. Wszystko widziałam.
-Dosyć !  - krzyknęła - Proszę zabrać swoje rzeczy i do widzenia ! Nie zamierzam pracować z kimś takim jak pani.

-Co ?! Ale ja...
-Żegnam !  - wrzasnęła i wycofała się.


 -Naprawdę ?! - śmiała się Mary, gdy opowiadałaś jej o zajściu w gabinecie dyrektorki.
-Gdybyś tylko widziała jej minę !  - chichotałaś.

-Zayn już wie ? - zapytała Nancy.
Odwróciłaś się w ławce, i spojrzałaś na chłopaka, który właśnie rozmawiał z jakąś uczennicą.

-Tak, powiedziałam mu. - szepnęłaś.
-I co ?
-Jego reakcja była taka sama jak wasza.

-Jezu, jesteś idiotką ! - śmiały się dalej.
-A czy to ja usunęłam zdjęcia ? To moja babcia ma po prostu świetne pomysły !
Wasze "chichy" przerwało pukanie do drzwi.
Gdy się otworzyły, do klasy weszła pielęgniarka, pani Smith, która była szkolnym ginekologiem i pani Johnson.

-Dziewczynki, chciałyśmy was powiadomić, że za dwa dni przejdziecie przez badania, te które robimy co roku.
-Badania ? - zapytał Zayn, marszcząc brwi.
-To nic strasznego. - wtrąciła się pani Smith - Wiecie,  wasz wzrok, słuch, USG, test na dziewictwo...
-CO ? - wzdrygnęłaś się.
-Przyjdziemy po was w czwartek na trzeciej lekcji, przygotujcie się. - powiedziała pielęgniarka, po czym wszystkie kobiety wyszły.
-Test na dziewictwo ? - wyszeptałaś pod nosem.
Spojrzałaś na Zayna, który był tak samo wystraszony jak ty.

-Chyba mamy problem... - szepnął.

niedziela, 22 grudnia 2013

Sweet Dreams, Rozdział 11

Gorzko płacząc, wracałam do domu na piechotę. Wiedziałam, że Tom jest gdzieś w pobliżu i czai się w swoim służbowym aucie, ale nie zwracałam na to uwagi. Wcale nie zdradziłam Henry'ego, ale jak miałam mu to powiedzieć ? Zakochałam się w kimś kto co noc pieprzy mnie w snach, a do ciebie nigdy nic nie czułam ? Chciałam skończyć jedynie z naszym związkiem i tym co było kiedyś, a straciłam go na dobre. 
Poczułam wibracje w torebce. Wyciągnęła, telefon i odebrałam.
-Cześć Nancy, co się....
-Eliot wrócił. - powiedziała z łamiącym się głosem - Musisz tu szybko wrócić.- po tych słowach rozłączyła się.
Wypadł mi telefon z dłoni i stanęłam na środku chodnika, pomiędzy tłumem przechodniów. Mój najlepszy przyjaciel, którego kochałam jak rodzonego brata i którego nie widziałam już od roku, tak po prostu postanowił do nas wrócić. Do mnie, do Nancy, do moich rodziców, którzy ubóstwiali go jak własnego syna. W końcu wrócił do Nowego Jorku. Biedak, już jako nastolatek popadł w narkotyki. Widać  samo okaleczanie się mu nie wystarczało. Nigdy nie miałam rodzeństwa ani najlepszej przyjaciółki, ponieważ od zawsze miałam jego.  Zawsze przy mnie był. I wcale nie miałam mieszkać z Nancy. Planowaliśmy z Eliotem, że na razie zamieszkamy razem. Tak bardzo cieszyłam się, że wyszedł z nałogu, ale widać wciąż było mu mało. I w dniu moich dziewiętnastych urodzin....Po prostu zniknął. I zabrał cząstkę mojego życia ze sobą....
Rozejrzałam się, szukając wzorkiem czarnego mercedesa i dojrzałam Toma, wychodzącego z samochodu.
-Eliot ? - zapytał.
Pokiwałam głową i ruszyłam do samochodu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, nie zapinając pasów, lecz modląc się by z moim przyjacielem było wszystko w porządku. 


 Wpadłam do mieszkania, razem z Tomem, który zawsze troszczył się o Eliota tak samo jak o mnie. Gdy weszłam zdyszana do salonu, zobaczyłam Zayna, Nancy, moją mamę i Eliota, siedzącego na kanapie. Jego brązowe włosy opadały na twarz, podobnie jak u Zayna , a spory zarost pokrywał policzki. Miał na sobie znoszone dżinsy i potarganą koszulkę. Na policzku dojrzałam lekkiego siniaka, tymczasem gdy cała twarz była wychudzona i pozbawiona blasku, jaki kiedyś od niego bił. Teraz widziałam zupełnie innego człowieka. To nie był ten sam Eliot Martinez, którego znałam wcześniej.
Wzrok wszystkich przeniósł się na mnie i kiedy zobaczyłam jego ciemne oczy, poczułam że ściska mi się serce. Było pełne żalu i smutku, oraz łez, które po chwili wylały mu się na policzki.
-(T.I)... - powiedział łamiącym się głosem i wstał z kanapy.
-Eliot, Boże... - również zaczęłam płakać i zarzuciłam mu ręce na szyję, tuląc tak mocno jak tylko mogłam. -Eliot, gdzie ty byłeś ? - szlochałam -Tak bardzo za tobą tęskniłam...Tak się martwiłam...- wtuliłam twarz w jego ramie, które nie było już aż tak duże i umięśnione jak kiedyś.

-Nie płacz, siostrzyczko.. - powiedział czule, tak jak kiedyś. "Siostrzyczko" - zawsze tak do mnie mówił. - Wiesz jak mocno cię kocham, prawda ? - schował nos w moich włosach i jeszcze bardziej zalał się łzami.
-Wiem... - jęknęłam - Ja też cię bardzo kocham. I nie znikaj tak więcej, tak się cieszę, że tu jesteś.
-Ja też się cieszę. - odsunął głowę by na mnie spojrzeć - Jesteś jeszcze piękniejsza niż cię zapamiętałem. - uśmiechnął się pocieszająco.

-Strasznie schudłeś. - również się odsunęłam i spojrzałam na ubrania wiszące na nim.
-Wiem.. - skrzywił się - Miałem małe problemy.
-Domyślam się.. -westchnęłam, myśląc o prochach.
-Nie, już nie biorę. - powiedział szybko, gdy zauważył moją minę - Przysięgam, to koniec.
-Gdzie byłeś przez cały ten czas ? - wytarłam łzy.
Oblizał wargi i po chwili odpowiedział:
-Porozmawiamy o tym później, dobrze ? - odwrócił się do Nancy  - Mogę tu przenocować ?
-Kochanie, to również twój dom. - rozłożyła ręce - Możesz się zacząć wprowadzać. - uśmiechnęła się szeroko.
-Serio ?
-No jasne. - kiwnęła głową - Przyszykuję ci pokój. - zostawiła nas i poszła do sypialni na górę, która znajdowała się naprzeciwko mojej.
Ogarnęło mnie niezwykłe szczęście. Eliot wrócił. Jednak ze sobą zamieszkamy.
Skrzyżowałam ręce na piersi, wpatrując się w piękny obrazek gdy uściskał się z Tomem i rozmawiał z moją mamą, śmiejąc się głośno. A myślałam, że już nigdy nie usłyszę tego przepięknego dźwięku który kiedyś mogłam słuchać codziennie.
Szczęśliwy Eliot to była rzadkość, ale teraz czułam, że wszystko się zmieni. W końcu na moment zapomniałam o Henrym.
Właśnie, ale co z Zaynem  ?
Spojrzałam na chłopaka który stał z rękami w kieszeniach spodni od piżamy. Miał na sobie jeszcze luźny podkoszulek, który idealnie podkreślał umięśnioną sylwetkę i nawet opinał troszkę mięśni na ramionach i brzuchu.
Gdy zerknęłam na jego twarz, zamarłam.
Znowu był zły. Widziałam to. Jego zaciśnięta szczęka mówiła wszystko, a wzrok był jeszcze gorszy.
Moje oczy znowu podążyły do Eliota. Udawałam, że nie widzę tego, jak bardzo jest wściekły. W końcu ruszył w moją stronę, spacerowym i niespiesznym krokiem. Znowu poczułam te same dreszcze. Po chwili był już obok mnie. Nachylił się i szepnął mi do ucha:
-Dlaczego udajesz, że nie zwracasz na mnie uwagi ? - pocałował mnie w ramię - Wciąż tu jestem. I zastanawiam się gdzie jest teraz twój przyjaciel.
Zamknęłam na chwilę oczy i westchnęłam.
-Dzięki tobie mój przyjaciel ma mnie daleko gdzieś.
Na te słowa, odsunął się odrobinę.
-Przeze mnie ?
-Tak. - spojrzałam na niego karcącym wzrokiem. - Był załamany, gdy dowiedział się o nas. Nie dość, że ty go ośmieszałeś, to ja jeszcze musiałam skłamać, że go z tobą zdradzałam - syknęłam.
Przechylił głowę w bok.
-Sądzisz, że ja kłamałem ? - zmrużył oczy.
-A nie ? "Moja dziewczyna (T.I)" - parsknęłam - Jesteś niemożliwy.

-Chyba czegoś nie zrozumiałaś.
-Tak ? Więc mi to wytłumacz. - odwróciłam się w jego stronę.
-Ty  j e s t e ś  moją dziewczyną.
Przewróciłam oczami.
-Naprawdę ? - uniosłam brwi, poirytowana jego słowami - Taka ze mnie dziewczyna ? Więc wiesz, że jestem tą jedyną, że weźmiemy razem ślub i założymy rodzinę, tak ? - zadrwiłam.
Otworzył usta, ale zaraz je zamknął i znowu się zamyślił, wpatrując się w moją twarz.
-No właśnie. - odwróciłam się do niego bokiem.   - Wiesz, że łączy nas tylko seks. Nie musiałeś okłamywać Henry'ego.

-Myślałem, że z Henrym też łączył cię jedynie seks ?
-Henry mnie kochał, idioto !  - powiedziałam głośniej i poszłam do mojej mamy, która właśnie jadła obiad z Eliotem.

 -Pamiętasz o przyjęciu u państwa Rodriguez ? - zapytała mnie mama, odgarniając blond włosy z ramiona i zamykając czerwoną kopertówkę.
-Skąd o nim wiesz ? - zmarszczyłam brwi.
-Przecież też będziemy. - oznajmiła  - Richard robi wspólne interesy z Jacobem Rodriguezem i z Zaynem. - wskazała na chłopaka, który właśnie rozmawiał z Eliotem. Bałam się co wyjdzie z tej rozmowy. - Dobrą partię wybrałaś. -puściła mi oczko. - Więc z Henrym to już tak na poważnie koniec ?
-Tak. - westchnęłam  - Nienawidzi mnie.
-Co ? - zrobiła wielkie oczy .
O dziwo dobrze mi się z nią teraz rozmawiało, a zdarza się to rzadko.

-Coś się namieszało, nieważne. - pokiwałam głową.
-Był z niego genialny fotograf, jednak jego studia się opłaciły. - uśmiechnęła się znacząco - Nieźle zarabia, ale zatrzymaj lepiej Zayna.
-Mamo, dlaczego na okrągło myślisz o pieniądzach ? Nie tylko o nie chodzi.
-Kochanie, ty jeszcze nic nie wiesz.
-Więc dlatego jesteś z Richardem, a nie z tatą, tak ? Wolisz milionerów niż zwykłych policjantów, rozumiem.
-Nie dlatego rozwiodłam się z twoim tatą - westchnęła.
-Więc dlaczego ?
-Dobrze wiesz.
-Właśnie nie wiem, bo nigdy nie raczyłaś mi o tym powiedzieć.
Zamilkła i poprawiła czarny żakiet.
Dotarło do mnie, że trochę przegięłam.
-Przepraszam.. - zamknęłam oczy, opierając się o próg drzwi.
-Kocham Richarda. - rzekła.
-Wiem, to świetny facet.
Położyła dłoń na moim policzku.
-I kocha cię jak własne dziecko. Nie zapominaj o tym - pocałowała mnie w czoło. - Do zobaczenia na przyjęciu, kochanie. - powiedziała, po czym wyszła.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, a moje oczy ujrzały coś naprawdę dziwnego.
Zayn i Eliot - najważniejsi faceci w moim życiu - wspólnie siedzieli na kanapie i śmiali się w niebo głosy.
Podeszłam bliżej nie rozumiejąc jak łatwo i szybko się ze sobą dogadali. Zayn kipiał z zazdrości gdy czule przytulałam się z Eliotem, ale najwidoczniej nie przeszkadzało mu to ani trochę.

Eliot miał na sobie drogie, firmowe ubrania które pewnie zafundowała mu moja mama i znowu prezentował się czysto i schludnie - takiego Eliota zapamiętałam sprzed roku. Tylko jego wychudzona twarz i ramiona trochę przeszkadzały, ale nadal był przystojny i pewnie nie jedna by się za nim oglądała.
-Pójdę po piwo. - powiedział nagle, zwracając się również do mnie. - Z lodem ? - zapytał Zayna.
-Nie musisz, będę się zbierał. - wstał i stanął obok mnie.

Zmarszczyłam brwi.
-Mówiłeś, że zostaniesz dłużej. -patrzyłam na niego zawiedziona.
Chciałam porozmawiać o wszystkim z Eliotem, ale nie chciałam, żeby Zayn odchodził. Pomimo tego jaki był czułam się w jego towarzystwie bezpieczna i spokojna.
-Masz już towarzystwo. - obrócił się w stronę Eliota, który właśnie rozmawiał z Nancy.

-Ale...
-Mam dużo pracy.
-Chcę żebyś został. - powiedziałam, spuszczając wzrok, bardzo zawstydzona tymi słowami.
-Musisz się wyspać.
-A ty możesz zostać na noc.
-Wiesz, co by było gdybym znalazł się z tobą w jednym łóżku. - pogładził mnie dłonią po policzku.

-Ale ja... - urwałam i zrobiłam krok  przód. - Ja myślałam....Że ty...Że mógłbyś... - nie umiałam się wysłowić. - No wiesz, zostać na noc. Tak po prostu. - wzruszyłam ramionami.
-Nie ma tu dla mnie miejsca.
-Ja mam spore łóżko. I nie musimy uprawiać seksu.

Zamarł.
Zamrugał oczami i patrzył na mnie z lekkim strachem w oczach.
-Coś nie tak ? - próbowałam cokolwiek wyczytać z jego twarzy.

-Mam z tobą  s p a ć  ? - zdziwił się.
-Jeśli nie chcesz, to...
-Masz rację, nie chce. - westchnął - Pójdę się przebrać. Zostawiłem rzeczy w twoim pokoju. - oznajmił, po czym wyszedł.
Momentalnie posmutniałam. Nie chciał nawet ze mną dzielić łóżka. Pewnie dlatego obudziłam się tamtego ranka w Pokoju Zabaw, a nie w jego sypialni. Po prostu nie chciał się nawet obok mnie położyć....

Wow....miło. Nie sądziłam, że czuje do mnie aż taką niechęć.  
-(T.I), idziesz ? - zawołał mnie Eliot. Zorientowałam się, że razem z Nancy siedzą teraz przy barku w kuchni.
-Tak, już. - odpowiedziałam - Ale muszę coś jeszcze zrobić.... - po tych słowach, poszłam do swojej sypialni.

Weszłam po schodach i gdy stałam już obok drzwi usłyszałam rozmowę Zayna. Wychyliłam się i zobaczyłam, że rozmawia przez telefon, patrząc gdzieś w okno, a dokładnie to na parking przez hotelem.
-Tak, widzę cię. - powiedział z uśmiechem.
Uśmiechnął się...Tak uroczo i słodko, jakby naprawdę zobaczył kogoś wyjątkowego. Odruchowo złapałam się za serce, czując łzy w oczach i ukłucie zazdrości, które rozeszło się po całym ciele jak tysiące igieł.
-Już idę. - powiedział po czym się rozłączył.
Odwrócił się w moją stronę, a jego uśmiech od razu zniknął. Znowu widziałam tego samego poważnego biznesmena.
-Z kim rozmawiałeś ? - zapytałam.
-Z nikim ważnym. 

-Naprawdę ? - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie powinno cię to interesować, (T.I). - ubrał na siebie skórzaną kurtkę po czym podszedł do mnie. - Oczekuję cię jutro w pracy. - stał tak blisko, ale nawet mnie nie dotykał.
Kiwnęłam głową.
-Do zobaczenia, panie Malik.
Otworzył usta, ale zaraz je zamknął i jedynie westchnął głośno.
Przejechał opuszkami palców po moim policzku po czym minął mnie i wyszedł. Czekałam aż rozejdzie się dźwięk zamykanych drzwi. Gdy go usłyszałam, poczułam się jakby ktoś uderzył mnie z całej siły w twarz.
Podeszłam do okna i spojrzałam w dół, na parking.
Dojrzałam tam czarnego bentleya Zayna, Alberta stojącego obok otwartych drzwi samochodu, a kilka metrów od auta......kobietę.
Tą samą, którą widziałam wtedy na pasach, podczas seksu z Zaynem z aucie.

Zmrużyłam oczy i przyjrzałam się jej.
Krótkie blond włosy postawione na żel i solidnie wymodelowane, czerwone usta, które było widać z daleka, tona makijażu, czarne lateksowe spodnie, czarne futro które sięgało jej do ud, długie nogi, buty na szpilce....Jezu.
Nikt by się jej nie oparł. A już na pewno nie Zayn. Dotarło do mnie kim ona jest: to jego pierwsza kochanka.  Ta o której mówił gdy jedliśmy śniadanie w jego restauracji. Czemu od razu na to nie wpadłam ? Mogłam się domyśleć, dlaczego tak na nią patrzył gdy odjeżdżaliśmy i dlaczego ona patrzyła na naszego bentleya...

Idzie Zayn. Wstrzymałam powietrze i zacisnęłam dłonie na ramie okna. Wpadli sobie w ramiona, a ona ucałowała go w oba policzki. 
Suka. 
Rzeczywiście wyglądała staro. O ile dobrze pamiętam mówił że masz 45 lat. Boże..
Otworzył jej tylne drzwi do samochodu. Weszła pierwsza. Zayn odwrócił jeszcze głowę i zauważył mnie w oknie. Jego uśmiech znowu przepadł a mina spoważniała. Wyglądał na wystraszonego.
Pokiwałam z rezygnacją głową i pokazałam mu środkowy palec.
-Wal się Malik... - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, gdy po moich policzkach toczyły się łzy.
Zasłoniłam zręcznym ruchem rolety i pobiegłam do drzwi. Zamknęłam je i zgasiłam światło by choć na moment odciąć się od wszystkiego i wszystkich....i spokojnie się wypłakać.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Sweet Dreams, Rozdział 10

-Dzięki Albert. - westchnęłam i zabrałam swoją torebkę, szykując się do wyjścia z samochodu.
-Na pewno wszystko w porządku ? - mężczyzna obrócił głowę w moją stronę.
Płakałam przez całą drogę i widocznie musiał to zauważyć, pomimo tego że starałam się być cicho.
-Nie, ale poradzę sobie. - złapałam za klamkę i jeszcze raz spojrzałam na swoje bose stopy. Ciekawe co pomyśleli sobie ludzie, gdy zobaczyli zapłakaną i doszczętnie wyruchaną dziewczynę, wybiegającą z hotelu Malika. Do tego nie miała jeszcze butów...
-Do widzenia, Albercie. - powiedziałam wychodząc.
-Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - uśmiechnął się pocieszająco. Wiedział pewnie co czułam do Zayna i w jaki sposób mnie skrzywdził.

Zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się do hotelowego lobby, w którym zastałam Nancy.
-(T.I), Chryste !  - rzuciła mi się na szyję i przytuliła mocno - Tak bardzo się martwiłam, dobrze że Zayn zadzwonił. - odetchnęła z ulgą. - Bardzo się spieszę na popołudniowe spotkanie, musisz jutro wszystko ze mną nadrobić. - pocałowała mnie w skroń  - Będę wieczorem. Zjedz obiad a ja później jeszcze zadzwonię. - powiedziała i wyszła.
Gdy jechałam windą, cieszyłam się, że Nancy jest taka zabiegana. Może do wieczora uda mi się osuszyć łzy i niczego jej nie mówić. W końcu podpisałam ten chory kontrakt na zachowanie dyskrecji, czy coś tam..
Weszłam do naszego salonu i od razu rzuciłam się na kanapę. Chyba wypłakałam już wszystko, więc jedynie wpatrywałam się w wysoki sufit.
Leżałam tak długie pół godziny, zastanawiając się czy Zayn zauważył moje zniknięcie. Pewnie Albert albo pani Parker już mu to przekazali. Minęła już jakaś godzina od mojego zniknięcia, więc widocznie nic sobie z tego nie zrobił.
Z moich przygnębiających myśli wybudził mnie dzwoniący w torebce telefon.
Tak, zadzwonił !
Szczęśliwa rzuciłam się na torebkę, wyjęłam z niej smartphone'a i odebrałam.
-Halo ? - rzuciłam szczęśliwa.
-Cześć (T.I). - usłyszałam po drugiej stronie.
No nie....To Henry.
-Hej... - westchnęłam  - Henry, jeśli chcesz rozmawiać o naszym zerwaniu to wiedz, że....
-Nie, nie chodzi o to.
Poczułam ulgę, ale głos Henry'ego przywoływał dawne wspomnienia.
-Więc o co chodzi ? - zacisnął mi się żołądek, gdy usłyszałam ten żal, który pewnie do mnie czuł.
-Masz jakieś plany na obiad ? - zapytał, z nadzieją w głosie.
-Nie, jakoś nie... - przetarłam oczy.
-Może zjemy razem ?
-Henry, ja....
-Po przyjacielsku. - wyjaśnił - Obiecuję, będę grzeczny.
Uśmiechnęłam się, ponieważ wyczułam, że robi to samo.
-Okej.
-Tak ! - powiedział.
-Po przyjacielsku ! - upomniałam, gdy zaczął się cieszyć - To nie randka.
-Okej.  - zaśmiał się.
Boże, śmiech Henry'ego....Znowu te motylki w brzuchu. To prawie to samo co czułam gdy widziałam Zayna. I w tym była problem.  P r a w i e  to samo.
Czemu nie mogłabym znowu spróbować z Henrym ? Już nawet zapomniałam dlaczego zerwaliśmy....
No tak, łączył nas jedynie....seks. Właśnie. Przecież z Zaynem też jedynie to mnie łączyło. Ale z drugiej strony nie byłam szczerze zakochana w Henrym.
Do Zayna dalej czułam to co wcześniej, ale też żal. Jednak moja miłość nie zmalała.

-Będę po ciebie za piętnaście minut, okej ?
-Dobrze, czekam.
-Kocham ci.... - zaciął się - Przepraszam, to z przyzwyczajenia.  - ogarnął się szybko.
No właśnie, Henry mnie kochał.
-Rozumiem, w porządku. - "Kocham cię". Dwa słowa a tyle zmieniają. Przyznam, że rzadko mu to mówiłam. Bardzo rzadko.
-Cześć. - pożegnał się.
-Do zobaczenia. - powiedziałam, i rozłączyłam się.  Pomknęłam do lustra i rozpuściłam włosy. Rozczesałam je po czym ułożyłam, przy pomocy lakieru do włosów. W kosmetyczce Nancy znalazłam czerwoną szminkę. Po chwili zastanowienia pomalowałam nią opuchnięte wargi by wyglądały na pełniejsze i seksowniejsze.

-Dziewczyno, to tylko Henry... - westchnęłam i zamknęłam oczy.
Jednak nawet dla mojego byłego chciałam być perfekcyjna. A może po prostu miałam nadzieję, że spotkam po drodze Zayna ?
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Już idę ! - zawołałam i zbiegłam po schodach do salonu.

Henry nigdy się nie spóźniał, a już na pewno nie dla mnie.  Często bywał o wiele wcześniej niż zapowiadał, podobnie jak teraz.
-Hej, już jesteś ? - zapytałam otwierając drzwi.
Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam przed sobą Zayna.
-Co ty tu... - nie dokończyłam, bo wpoił się w moje czerwone wargi, drapieżnie atakując językiem moje wnętrze. Przywarł mnie do ściany i objął dłońmi twarz, ciężko dysząc i patrząc mi prosto w oczy.
-Widziałem. - powiedział.
-Co widziałeś ? - również łapałam oddech.
-W windzie są kamery. - gładził kciukiem mój policzek. - Obejrzałem nagranie. Płakałaś.
Byłam w szoku.
On to wszystko zobaczył. Widział jak się rozklejam. 

-Dlaczego ? - zapytał, muskając ustami moją szyję - Dlaczego płakałaś ?
-Okłamałeś mnie.
-Wiem... - wyszeptał.
-Skąd wiesz, że akurat chodzi mi o ten Pokój ?
-Bo to jedyne kłamstwo jakie ci powiedziałem.
Poczułam w brzuchu podejrzane ciepło. Więc nigdy mnie nie okłamał...
Znam go jedynie trzy dni, nie sądzę żeby był wobec mnie całkowicie szczery przez resztę miesięcy, które z nim spędzę.
-Po co ci dwa pokoje ? Dlaczego nie możesz uprawiać seksu w zwykłej sypialni ? - pytałam, modląc się w duszy by tylko Henry nie przyszedł za wcześnie.
Westchnął.
-Jeśli ci powiem nie uciekniesz więcej ode mnie ? - zapytał, z nadzieją w głosie.
-Postaram się. 

Przez chwilę się wahał, ale w końcu odpowiedział.
-Lubię seks w ciemnych pomieszczeniach. Zdecydowałem się na czerwone ściany.

-Dlaczego ?
Zamilkł na moment.
-Kojarzy mi się z bólem. A bardzo lubię dostarczać bólu, sama zdążyłaś zauważyć.

-Ale dla....
-Nie pytaj dlaczego. To nie ma znaczenia.
-Ma znaczenie i to wielkie. Kiedy będziesz chciał się ustatkować, to...
-(T.I), moja przyszłość nie powinna cię teraz obchodzić. Mogę ci obiecać, że kiedy będę chciał się ustatkować, powiem ci. I pewnie będę potrzebował twojej pomocy, bo jeszcze nie znałem tak stanowczej i upartej kobiety jak ty. 

-Wow, Zayn Malik będzie potrzebował mojej pomocy. - zaśmiałam się, ale zamknął moje usta w namiętnym pocałunku.
-Ten twój cholerny niewyparzony język zawsze musi sprawić, że robię się jeszcze bardziej napalony. - ugiął kolana i otarł się o mnie swoją erekcją.
-Zanim cokolwiek zrobisz, powiedz mi dlaczego nie zrobiłeś sobie "mrocznej" sypialni z czerwonymi ścianami i 

kajdankami na ścianach, tylko urządziłeś taki jasny i przytulny pokoik.
Oparł dłonie obok mojej twarzy i spuścił głowę, przez moment się nad czymś zastanawiając.
-Z tym będzie ciężej. - wyszeptał.
-Mów, dobrze ci idzie. - włożyłam dłonie w tylne kieszenie jego spodni, by choć trochę go zachęcić tak erotyczną i niezwykle podniecającą pozą.
-Nienawidzę tego co robię. - powiedział i znowu na mnie spojrzał - Nie cierpię katowania kobiet i rżnięcia ich do upadłego, ale jednocześnie to uwielbiam i nie mogę bez tego żyć. - wyjaśnił - Ten pokój to istne piekło. A nie chciałbym zasypiać w łóżku, gdzie wcześniej pieprzyłem i doprowadzałem do orgazmu różne kobiety. Wolę zasypiać w miękkiej i świeżej pościeli, a nie przesiąkniętej spermą. Teraz już rozumiesz ?
-Tak. - pokiwałam głową - Ale dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu ?
-Ponieważ mówię każdej uległej ten sam kit. Zwykle zamykam te drzwi w łazience, ale teraz musiałem zapomnieć.

-Ale...J-ja uciekłam. Dlaczego przyjechałeś ?
-Bo cię zraniłem. Jeszcze żadna kobieta przeze mnie nie płakała. - zbliżył się i pocałował mnie delikatnie - Coś we mnie pękło jak zobaczyłam, że płaczesz. I chcę ci to wynagrodzić. - musnął językiem moją szyję - Upojnym i długim seksem. Zrobię to, nie ruszając się z miejsca. Zerżnę cię pod tą ściną.

-Zayn... - jęknęłam i już cała płonęłam, ale usłyszałam telefon. - Zaraz wracam.  - wyrwałam się z jego uścisku, ponieważ i tak już uległam jego urokowi. Zwiększyłam dystans pomiędzy nami i odebrałam telefon stacjonarny, wiszący a ścianie obok drzwi wejściowych.
-Halo ? - odebrałam.
-Panna (T.I) ?  - usłyszałam głos recepcjonisty.
-Witaj Edward.
-Przyszedł Henry. Czy mam go wpuścić ? - nawet nie musiał mówić nazwiska, ponieważ Henry bywał tutaj bardzo często. Jednak Edward zadzwonił, ponieważ nie widział Henry'ego od dwóch tygodni w naszej recepcji.
-Tak, wpuść go. - powiedziałam i odłożyłam telefon.

Z wielkim uśmiechem na twarzy odwróciłam się do Zayna i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Kurwa, co ja zrobiłam ?! - otrząsnęłam się nagle. - Boże, jaka ze mnie idiotka... - oparłam głowę o ścianę.
-Co się stało ? - chłopak stanął za mną i złapał mnie za ramiona. Poczułam na karku jego ciepłe usta, które nieco mnie uspokoiły.

-Mam... - odwróciłam się do niego przodem - Gościa.
-Gościa ? - zmarszczył brwi.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, rozległ się dzwonek do drzwi.
Zacisnęłam powieki.
-Już idę ! - zawołałam i poszłam otworzyć.
Złapałam za klamkę i przełknęłam ślinę.
-Trzy, dwa, jeden....
-No hej. - przed drzwiami zobaczyłam uśmiechniętego Henry'ego, ubranego w ciemne dżinsy, czarną skórzaną kurtkę i biały podkoszulek. Włosy jak zwykle w seksownym nieładzie. Dobrze że były krótsze od włosów Zayna, bo chyba bym oszalała.

-Cześć He.... - przerwałam gdy położył usta na moich.
-Idziemy ? - zapytał, gdy znów się wyprostował.
-Tak, tylko....
-(T.I), wychodzisz ? - Zayn stanął zaraz za mną, a wzrok Henry'ego od razu przeniósł się na mojego kochanka.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że stoi bez koszulki z potarganymi włosami.
Henry mnie minął i podszedł do chłopaka.
-Zayn Malik ? - zapytał.
-O boziu.... - westchnęłam i zamknęłam drzwi. To chyba trochę potrwa...
-Tak, we własnej osobie. - zadrwił.
-Jestem Henry Mitchell. - podali sobie dłonie. 

Stałam blisko, więc mogłam usłyszeć trzask kości.
-Ej... - Henry zabrał rękę i zaczął ją masować.
-Boli ? Przepraszam, z przyzwyczajenia wykręcam ludziom palce.

Henry się zaśmiał, ale mina Zayna pozostałą niewzruszona.
-Zrobiłem coś ? - zapytał.
-Wiesz, zacznijmy od tego, że całujesz moją dziewczynę. - objął mnie w tali i przysunął do siebie.
Kurwa, co ?
Wielkie, niebieskie oczy chłopaka przeniosły się na mnie.
-Tak, emm.... - zaczęłam - zapomniałam ci powiedzieć, że...
-Mieliśmy już plany.  - przerwał mi Zayn.
-Plany, tak ? - zdziwił się Henry.
Ja postanowiłam się więcej nie odzywać.
-Sam rozumiesz, szampan, buzi-buzi, i....
-Dobra, wiem o co chodzi...
-Ale i tak pójdziemy na obiad, obiecałam ci. - wyrwałam się z objęć Zayna i podniosłam torebkę.
-Kochanie, ale...
-Nie Zayn, chcę iść na obiad z Henrym. Zadzwonię do ciebie wieczorem.
-Nie ma takiej potrzeby. - wzruszył ramionami.
Zatrzymałam się w pół kroku.
-Co ? - zapytałam go.

-Zostaję tutaj, poczekam na ciebie. - położył się na kanapie. - Bawcie się dobrze. - powiedział i obserwował mnie jak otwierałam drzwi.
-Chodź Henry.. - powiedziałam, skrępowana całą sytuacją.
-Ta, miło było cię poznać. - powiedział do Zayna.
-Ta, jasne.. - odpowiedział.
-Co ?
-Mnie też było miło cię poznać. - poprawił.
Po chwili byliśmy z Henrym w windzie.


 -Powiedz coś. - powiedziałam, po przełknięciu sałatki.
-Mówię coś... - westchnął.
Henry wpatrywał się w swój talerz, błądząc po nim widelcem.
-Henry... - położyłam dłoń na jego dłoni, ale szybko ją zabrał i wyprostował się.

-Co ? - zapytał poirytowany.
-Porozmawiajmy.
-Ale o czym ?!  - rzucił widelec i wyjrzał przez okno - Już i tak za późno. A myślałem, że cię odzyskam..

-Mówiłeś, że chcesz się tylko przyjaźnić.
-A jaki miałem wybór ?! - podniósł lekko głos - Kocham cię i kochać będę, ale ty już masz innego. Jak mogłaś tak szybko o nas zapomnieć ?
Zatkało mnie. Co miałam powiedzieć ? Przyśnił mi się facet, który był o wiele seksowniejszy od ciebie, a później okazało się, że istnieje naprawdę..

-Kochasz go ?- zapytał w pewnym momencie.
-Kocham... - spuściłam głowę.

-Zdradziłaś mnie. - powiedział po chwili zastanowienia. - Spotykaliście się.
-Co ?
-Zdradzałaś mnie z nim. Przyznaj się.
Westchnęłam ciężko.

-Tak, zdradziłam cię. - zacisnęłam powieki.
Gdy znowu otworzyłam oczy i zobaczyłam smutek, który malował się na jego boskiej twarzy, zaczęłam płakać.
-Henry, ja...
-Daruj sobie. - położył na stoliku pieniądze i wyszedł.
-Henry ! - wypadłam za nim przed bar. - Proszę, stój ! To nie tak jak myślisz !
-A jak ? - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. - No dalej, wytłumacz mi ten wasz nagły związek.
-Ja... - urwałam - Nie potrafię. - schowałam twarz w dłoniach - Nie dam rady.
-Więc nie mamy o czym rozmawiać.

-Henry, czekaj !  - wołałam, ale już zdążył wsiąść do taksówki.