piątek, 14 października 2016

Corpus, Rozdział 11

Witam wszystkich ^^ Po pierwsze dziękuję za ten pomysł z kartką, myślę że to dobre rozwiązanie ;) 
Po drugie, proszę żebyście przypomnieli sobie co było w ostatnim rozdziale Sometimes, ponieważ zakładam, że po takim czasie mało kto pamięta co się ostatnio wydarzyło.
Miłego czytania :>


   -Zayn ?
Rozejrzałam się. Nie było już w salonie na kanapie, pod ciepłym kocykiem. Wręcz przeciwnie, byłam w zimnym, pustym miejscu które przepełniała jedynie ciemność.
-Zayn! - zawołałam jeszcze raz, gdyż okropnie bałam się ciemności. Co gorsza, to był mój najgorszy lęk, mimo to, że byłam już dorosła - O Boże... - jęknęłam i padłam na kolana. 
Schowałam twarz w dłoniach.
-Obudź się, obudź się.... - mówiłam do siebie błagalnie a moje dłonie zmokły od łez.
Od roku nie udało mi się zasnąć. Teraz to potrafię, ale nie mogę poradzić sobie z najgorszym; Koszmarami.
Tego Zayn nie zdążył mnie nauczyć. Nie wiem też, dlaczego tak nagle poczułam się śpiąca i zasnęłam momentalnie, do tego wręcz sparaliżowana.
-Zayn! - krzyczałam - Za... - urwałam gdyż coś pchnęło mnie i wylądowałam na plecach. 
Przez ciemność mogłam dojrzeć coś co przelatywało nade mną gwałtownie. Pchało mnie i za każdym razem pozostawiało na moim ciele przecięcię.
-Ahh! - krzyczałam, a krew skapywała na ziemię.
Nagle pojawiło się więcej Koszmarów. Przecięcia, którymi mnie traktowały pozbawiły mnie bluzki. Czułam jak moje plecy krwawią pod wpływem cięć. 
Zaczęły wyć, a raczej się śmiać. Zatkałam mocno uczy, wtedy jeden pchnął mnie od tylu i wylądowałam na twarzy. Zaczęłam się czołgać w stronę nicości. Wiedziałam, że jeśli zaraz się nie obudzę, umrę.
Wtedy w nicości pojawił się blask. Leżąc na ziemi, odwróciłam głowę w tył by zobaczyć co się właściwie dzieje.
Zayn.
Już nie był ubrany w luźny dres, a jego włosy nie były byle jak rozwiane. Złoto-brązowa zbroja opinała jego klatkę, brzuch i silne ramiona. Jego przedramiona były pokryte grubymi żyłami, napiętymi od nerwów. Na nogach miał glany, ale nie te same w których był u mnie lecz złote, błyszczące z daleka wyglądające na twarde jak stal.
W dłoni trzymał długi miecz, ostro zakończony idealnie grający kolorystycznie z całym jego wyposażeniem. Wbijał go w ciała koszmarów, rozrywał je na kawałki, które póżniej zmieniały się w proch. Na jego twarzy panowała wściekłość, krzyczał za każdym razem, gdy wbijał miecz w ciała Koszmarów. Jego oczy gniewnie patrzyły na przeciwników, całe ciało napięło się i widać było każdy najdrobniejszy mięsień na jego nogach i przedramionach.
Nie widziałam go jako Strażnika, lecz jako boskiego Kapitana Mistrzów Miecza. Widziałam go w swoim żywiole, pierwotnej postaci.
I cholera. Był cudowny.
Gdy ostatni koszmar rozdmuchnął pod postacią pyłu, zmęczony Wojownik wziął głęboki oddech po czym z krzykiem na ustach wbił miecz w czarną powierzchnię znajdującą się pod nami. Ze szpar odchodzących od miecza wyłonił się blask i czerń razem z ciemnością zniknęła. 
Zayn rzucił miecz i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce i mówiąc coś w zupełnie obcym mi języku uklęknął i ponownie ogarnął nas blask. 
Znaleźliśmy się w mojej sypialni.
Oddychałam głęboko i gwałtownie patrząc na niego. Dopiero teraz czułam, że jestem zalana potem. Czułam, że zwymiotuje. Podniosłam się, wzięłam kilka jeszcze głębszych oddechów i uspokoiłam mój żołądek. 
Dotknęłam się. Rany zniknęły. Krwi również nie było.
-Ale jak... - zdziwiłam się. Powinnam być cała pokaleczona.
-Jestem Kapitanem. Żadna blizna ci nie zostanie.
Czyli posiadał taką moc. Mógł momentalnie pozbawić ran i blizn Śniącego, którego ratował.
Objęłam jego również mokrą twarz dłońmi i zaczęłam całować. Objął mnie w talii i przywarł do swojej zbroi odwzajemniając pocałunki. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie odzyskałam bluzki, którą posiekali Koszmary.  Mimo tego, że zbroja była zimna, mi wciąż było gorąco.
A w takiej sytuacji, jeszcze bardziej..

Reszta na póżniej ;>

sobota, 8 października 2016

Przepraszam, że musicie tyle czekać. Nie zapomniałam o blogu. Nawet sobie nie wyobrażacie ile mam nauki i zadań, wiedziałam, że w liceum będzie tego dużo, ale nie sądziłam, że aż tak.
Niedługo postaram się coś wrzucić, jeszcze raz przepraszam, ale nie miałam nawet chwili dla siebie.

sobota, 17 września 2016

Corpus, Rozdział 10

Schowałam się odruchowo za Zaynem.
-Koszmar ? Tak normalnie w centrum handlowym ? - powiedziałam przerażona -Co on, zakupy robi ?
-Jest w ciele Strażnika. Wszedł w niego i przedostał się do tego świata.
-I co teraz ? Co chce zrobić ?
-To co każdy bezmyślny Koszmar. Zabić. Czeka tylko, aż ktoś będzie sam i wyjdzie z budynku, by mógł go bezgłośnie i samotnie wymęczyć, bez gapiów.
-Skąd wiesz ?
-Im też potrafię czytać w myślach. Dobra Judy, będziesz przynętą. - złapał się za kark i zacisnął go delikatnie i cholercia zniknął.
-Zayn! - rozejrzałam się.
-Tu jestem. - usłyszałam obok siebie.
-Jesteś niewidzialny ? Jak super!
-Judy, skupienie. Widzisz tego chudego, bladego mężczyznę przy obrotowych drzwiach ? Stoi sam. Ma dwie granatowe blizny pod oczami,  w kształcie błyskawic.
-Blizn nie widzę, ale jego tak.
-Zobaczysz z bliska. - pchnął mnie delikatnie - Idź, wyjdź z galerii i skręć w lewo. Będę tuż za tobą, więc nie panikuj.
-Nie ma mowy ! - zmarszczyłam brwi.
-Judy, jak nie ty to kto ? Nie mogę robić tu przedstawienia. Obiecuję ci, nie tknie cię.
Odetchnęłam głęboko i po chwili ruszyłam w stronę wyjścia.
-Grzeczny chomiczek.
-Zabieraj łapy z mojej pupy! - powiedziałam wkurzona.
-Korzystałem. Wybacz. 
Starałam się ukryć to, że całe moje ciało drży. Gdy byłam już bardzo blisko wyjścia dostrzegłam blizny o których mówił Zayn. 
Ale to nie wszystko.
Ta istota, która wcześniej była ciałem jakiegoś niewinnego Strażnika była blado-zielona, aż sina. Na jej szyi i twarzy widniały czarne żyłki, a białka oczu były zaczerwienione.
Dziwiłam się, że nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. Gdyby była tu policja czy jakiś ochroniarz od razu wzięliby go ze sobą uznając go za narkomana.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy zaczęłam przechodzić przez obrotowe drzwi.
Czułam na plecach lodowaty wzrok Koszmaru.
Skręciłam tam gdzie wcześniej kazał mi Zayn. Ruszyłam w stronę pustej ulicy prowadzącej zapewne do jakiś bronksów i zaczęłam jeszcze bardziej drżeć.
-Zayn.. - szepnęłam - On jest za mną. Idzie za mną.
Przytuliłam do siebie torby z zakupami starając się zachować spokój. W końcu gdy wejście od galerii było juz daleko za mną nie wytrzymałam i zaczęłam biec.
-Zayn! - wołałam prawie piszcząc.
Odwróciłam się i spostrzegłam, że Koszmar biegnie za mną, i to jak szybko.
Potknęłam się, ale na szczęście nie przewróciłam i biegłam dalej. Ale on się nie męczył, był coraz bliżej.
W końcu usłyszałam za sobą wrzask, wystraszona padłam na asfalt i nie zważając na ból odwróciłam się w stronę tego co działo się za mną.
Ciało opętane przez Koszmar zatrzymało się i krzycząc rozrywało się na pół, a wylatywała z niego jakby czarna krew. Gdy padło na ziemie zamieniło się w intensywnie czarny popiół i odleciało unoszone przez wiatr.
Przede mną pojawił się Zayn. Ah, czyli on go tak urządził.
Był brudny z "mazi" która wypłynęła z Koszmaru. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, prawie dusząc się własnym oddechem.
-Ćśś. - podszedł do mnie i zawahał się czy mnie przytulić, ponieważ był brudny.
Jednak nie protestowałam i po chwili wziął mnie w ramiona.
-Już po wszystkim. - rzekł cicho - Zabiorę cię do domu.


           Wykąpana, owinięta w koc leżałam na kanapie w salonie i patrzyłam jak Zayn z trudem nakłada lody do miseczki. 
Pomogłabym mu ale byłam w zbyt wielkim szoku, żeby się ruszać.
-Okej. - odetchnął po 15 minutach męki - Następnym razem jemy z pudełka.
Podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
-Chodź, zjesz sobie.  - zachęcał mnie.
Podniosłam się i usiadłam obok niego.
-To było straszne. - powiedziałam cichutko.
-Wiem, mówisz mi to dwudziesty raz. - podał mi miskę z lodami - Wystraszyłaś się, ale nie miałem innego wyjścia, musiałem potraktować go w ten sposób. Inaczej komuś stałaby się krzywda. - przełknął ślinę - Tobie mogłoby się coś stać.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem.
-Już dobrze ?
-Tak. - oparłam głowę na jego ramieniu. zaskoczyło to i jego i mnie, ale potrzebowałam czyjejś bliskości.
-No jedz. - poganiał mnie.
-Powinniśmy najpierw zjeść obiad. - stwierdziłam po czym wzięłam łyżeczkę do ust.
-To później. Na razie zjedz to, a ja spróbuję coś ugotować. - wstał z kanapy.
-Ty ? - zdziwiłam się. - Potrafisz ?
-Dziki, sarny, jelenie.. - wzruszył ramionami - To moja specjalność.
-Skąd weźmiesz dzika, hm?
-Znikąd. Po prostu mówię, że potrafię obchodzić się z mięsem, więc to co robie z dzikiem zrobię z tym czymś co masz w lodówce.
-Pierś kurczaka ?
-Właśnie to.
Patrzyłam jak kroi mięso na drobne kawałki.
-Co za precyzja. - położyłam się na kanapie i patrzyłam na niego.
-Normalnie usmażyłbym to całe, ale twoja chomikowa buzia mogłaby sobie z tym nie poradzić.
-Bardzo zabawne. - zaczęłam ziewać.
Zayn tego nie zauważył.
Chciałam mu powiedzieć, że zrobiłam się śpiąca, ale nie mogłam. Czułam, że zasypiam. Moje powieki zrobiły się ciężkie jak nigdy, a najgorsze było to, że nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku.
Zayn był tuż obok ale niczego nie widział.
W końcu moje oczy się zamknęły i nastała ciemność.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Sometimes, Rozdział 47

-Dzięki, Rachel. - rzekł do dziewczyny Jason zaraz po tym jak omiótł moje całe ciało wzrokiem.
-Nie musiałam jej długo namawiać. - objęła mnie ramieniem i uśmiechnęła się ukazując lśniące, białe zęby takie jak miała większość czarnoskórych dziewczyn. - Jest Ashton ? - w jej oczach stanęły płomyki.
-Pewnie. Czeka na ciebie tam, przy tych ławkach - wskazał to miejsce i od razu ujrzałyśmy cel dzisiejszego wieczoru Rachel.
-Okej, więc zostawiam was samych. - powiedziała to w miarę spokojnie, a później wystrzeliła jak strzała na tych szpileczkach i po chwili była już obok Ashtona.
-Cieszę się, że jesteś. - uśmiechnął się delikatnie Jason. - Wszystko u ciebie w porządku ? - spojrzał na mnie bacznie - Wiesz, po tym ostatnim...Co ten facet cię od nas zabrał. A teraz mówisz, że "ktoś z kimś śpi". Czy to jest twój facet ? Zdradza cię ? Wiem, że to nie moja sprawa, ale mógłbym ci jakoś pomóc. - zbliżył się do mnie niebezpiecznie.
Niebezpiecznie, ponieważ prawie stykaliśmy się brzuchami a jego głowa była tuż nad moja.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Napiłabym się czegoś. - przyznałam, ignorując jego pytania i propozycje.
-Okej, zapraszam. Pokażę ci, gdzie co jest.
-Słyszałam, że jesteś organizatorem imprezy.  - zmieniłam temat. Ale nie tylko po to, żeby nie rozmawiać o Zaynie, ale też po to, bo byłam strasznie ciekawa - Sądziłam, że tylko trzecie klasy, do tego przewodniczący z całym samorządem i komitetem to robią.
-Tak, ale zapytałem, czy gracz dzięki, któremu mają tyle złota na półkach też może się wtrącić. I zgodzili się, nawet z ładnym uśmiechem.
Zaśmiałam się cicho.
-A może masz dar przekonywania ?
Spojrzał na mnie.
-Nie, to raczej te złota. - powiedział i zaśmialiśmy się oboje. - Daru przekonywania to ja nie mam, działam raczej siłą. - przyznał.
-Oh..ostro. - zmarszczyłam brwi.
-Trochę. 
Doszliśmy właśnie do stołu z piciem i jedzeniem. Było ich kilkanaście, ale na każdym praktycznie to samo więc nie musiałam chodzić i oglądać każdego z osobna.
-Drinka ? - zapytał.
-Pewnie. - skinęłam głową. - Alkohol może stać tak tu na widoku ?
-Zawsze któryś z chłopaków ma na niego oko. Cóż, my już mieliśmy swoją imprezę rok temu więc się wybawiliśmy, a teraz jesteśmy tylko organizatorami, więc bardziej pilnujemy porządku.
-Mhm, rozumiem. - odebrałam od niego drinka w wysokiej, różowej szklance.
-Wiesz, w pierwszej chwili myślałem, że tamten facet jest może twoim ojcem. - znowu wrócił do tematu Zayna - Ale mówiłaś do niego po imieniu.
-Nie, nie, mój nazywa się Carl Malik, a mama Susan. W prawdzie jestem adoptowana, ale traktuję ich jak biologicznych rodziców. Zayn, który mnie wtedy odebrał jest ich synem, ale nie wychowywaliśmy się razem. Jest dla mnie jakby obcy.
-Ale coś bardzo się o ciebie troszczy.
-To skomplikowane. - spuściłam wzrok.
-Cóż, ja jedynie mam innego ojca. Prawdziwego nie znałem. - zmienił temat i bardzo mnie to ucieszyło. - Gdy mama była ze mną w ciąży przedawkował narkotyki, najprawdopodobniej celowo.. Wcześniej zgwałcił dziewczynę i to go tak dobiło.. Dali mi imię po nim. - uśmiechnął się.
A ja zamarłam.
Jason..
-Kiedy to się stało ? - zapytałam.
-Oh, lata temu. Byli wtedy młodzi, miał coś około 17 lat.
-A ta dziewczyna ? Którą zgwałcił. Co z nią ?
-Urodziła córkę. Nie wiem co się z nimi stało, to wszystko wiem z opowieści mamy. Ona też już nic nie wie.
Zakręciło mi się w głowie. Wszystko skleiło się w jedną całość.
Jason jest moim bratem.

Przepraszam ze dopiero teraz ale jestem na wakacjach i mam do dyspozycji jedynie telefon :(

piątek, 19 sierpnia 2016

Sometimes, Rozdział 46

Wieczorem widziałam w sypialni Zayna jak szykuje się do wyjścia. Ubierał dwuczęściowy garnitur, czarny, z białą koszulą, bez krawatu.
Było już po 17:00.
-To spotkanie biznesowe ? - zapytałam stając w progu drzwi.
Spojrzał na mnie.
-Jak widać. - uśmiechnął się delikatnie, czule. 
-Z kim ? - zapytałam trochę zbyt ostro. Oczywiście, nie mówiłam mu, że widziałam wiadomość od jakiejś Nicole.
Nie odpowiedział od razu.
-Z jednym przedsiębiorącą. W sprawie jednej reklamy i projektu bilbordu.
-Dlaczego akurat dzisiaj ? W niedzielę? - nie moglam zmienić tonu głosu, widział, że jestem zła. Oczywiście nie znał prawdziwego powodu mojej wściekłości..
-W tygodniu nie ma i nie będzie miał czasu. Jest z Las Vegas. A ja mogę poświęcić te dwie godziny z mojego wolnego dnia, żeby mieć to z głowy. Tak Jay ?
Przełknęłam ślinę. Nic nie powiedziałam tylko odwróciłam się i wyszłam.
Kłamie, kłamie, kłamie !
Zamknęłam się w pokoju i chowając się pod kołdrą zalałam się łzami, gdyż w mojej głowie ukazały się najgorsze wyobrażenia.


      -Chisteryzujesz..
-Wcale nie! - prawie krzyknęłam do telefonu, przewracając się na drugi bok. - Rachel, on jeździ do niej każdego wieczoru od czterech dni !
Nic nie odpowiedziała.
-No dobra, to dziwne. - rzekła po chwili - I nic ci o niej nie powiedział ? Ciągle mówi,  że to jakiś "przedsiębiorca" ?
-Tak. - westchnęłam - Rachel, a jeśli on z nią...no wiesz...
-Nie, nie, nie, na pewno cię nie zdradza. Wiem jak to wszystko wygląda, ale to dwuznaczne.
-Więc czemu mnie okłamuje?
Odetchnęła głęboko.
-Może na razie skup się na tym, że w sobotę czeka nas impreza życia ? Albo przynajmniej naprawdę dobra impreza ? Znajdź fajną kieckę, pomyśl nad makijażem, fryzurą - to jest teraz najważniejsze. Okej ?
-To nie jest aż tak ważne.. - jęknęłam smutno.
-Na teraz tak.  I koniec dyskusji !

  
        W piątek wieczorem tak jak od kilku dni leżałam sama w swoim pokoju i przeglądałam wszystkie możliwe social media, byle się tylko nie zanudzić. Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę. - powiedziałam prawie niesłyszalnie i czekałam aż ktoś wejdzie.
Tym kimś był - chcąc nie chcąc - Zayn.
-Hej. - przywitał się cicho.
-Cześć. - zerknęłam na niego i wróciłam do telefonu.
-Dopiero wróciłem. - westchnął i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. 
Usiadł na skraju mojego łóżka i położył rękę na moim zgiętym, przykrytym kocem kolanie.
Nie zareagowałam, a nawet się odsunęłam.
-Wiem, zaniedbałem cię ostatnio. - powiedział cicho, prosto z mostu.
-Trochę. - parsknęłam. - W ogóle co robisz w domu ? Nie masz tych swoich wieczornych spotkań ?
-Nie, dzisiaj nie. - nie spuszczał ze mnie wzroku.
 Wreszcie zdjął ze mnie koc i delikatnie położył dłoń wysoko na moim udzie.
-Stęskniłem się za tobą. Od kilku dni mam w głowie tylko ciebie, całą nagą. I moją.
I co zrobiła Jay ? Oczywiście, że rozłożyła nogi resztę nocy spędziła golusieńka pod Zaynem.
Nie wiem czy w jakiekolwiek sytuacji będę mogła się mu oprzeć.
Ale mimo tych przyjemności, moje serce i tak pękało.


         W sobotę Zayn znowu był od rana w pracy. Dowiedziałam się przy śniadaniu, że znowu ma to swoje tajemnicze spotkanie.
Cholerna Nicole ! Kim ona jest ?
Próbowałam wyciągnąć jakieś informacje od mamy mówiąc, że "Zayn chyba znalazł sobie nową dziewczynę", oczywiście udawałam, że mnie to cieszy ale stwierdziła, że nie zna żadnej Nicole.
Okej, muszę zapomnieć, przynajmniej na dzisiaj.
Po obiedzie poszłam do pokoju i zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwani jakiejś fajnej kiecki.
Oczywiście poinformowałam rodziców o tym, że wychodzę i wrócę raczej późno, ale pod warunkiem, że odbierze mnie tata i na okrągło będę wypisywać smsy typu "jeszcze żyję, wciąż trzeźwa".
Wybrałam obcisłą sukienkę na ramiączkach w odcieniu bladego różu, do tego zamierzam ubrać jeansową katanę i czarne sneakersy.
Dobrze, makijaż.
Tradycyjnie kreski, grube, wytuszowane rzęsy i mocne usta. Stwierdziłam, że bordowa szminka będzie pasować.
Oczywiście przed tym wszystkim wzięłam prysznic, umyłam i ułożyłam włosy i koło 16:00 byłam gotowa.
Carl był jeszcze w pracy, więc zawiozła mnie mama, po drodze oczywiście wzięliśmy Rachel.
-Oo, lalunia ! - prawie pisnęła, gdy wchodziła do samochodu. 
Przywitałyśmy się "buziaczkiem" i zaczęłyśmy zachwycać się sobą nawzajem. 
Sukienka Rachel miała podobny krój co moja, ale była aż po kolana i była w odcieniu granatu.
Szczerze to moja ledwie zasłaniała tyłek.
Na miejscu pożegnałam się z mamą, jeszcze raz upomniała mnie, żebym nie piła i razem z Rachel zmierzyłyśmy w stronę boiska za szkołą.
-Nie wierzę, że za dwa tygodnie znowu tu wracamy. - westchnęła - Skończą się nieprzespane noce, co ? - uśmiechnęła się do mnie znacząco poprawiając wysokiego koka.
-Ta..już się skończyły. - westchnęłam.
-Czyżby ? To skąd te niezakryte fluidem wory pod oczami, hm ?
-To wyjątek. - wytłumaczyłam, ale czułam, że robię się czerwona - Wczoraj nie był u swojej laski to przyszedł do mnie.
-Jakiej znowu laski ? Jay, dlaczego od razu zakładasz, że z nią sypia ?
-Kto z kim sypia ? - usłyszałam znajomy głos. 
Zatrzymałyśmy się na widok Jasona stojącego tuż przed nami. Miał delikatny, ciemny zarost a jego gęste włosy były ułożone w klasycznym nieładzie.
Smacznie. Nawet bardzo.
Ale to wciąż nie był Zayn.

środa, 17 sierpnia 2016

Sometimes, Rozdział 45

W niedzielę rano wsunęłam się pod kołdrę tuż obok Zayna  w jego łóżku.
Rodzice spali, ponieważ wczoraj wypili odrobinę za dużo, więc skorzystałam z sytuacji i poszłam się czule przywitać.
Pocałowałam go delikatnie w usta. Potem jeszcze raz. I znowu. Za czwartym razem jego wargi się rozchyliły i zamknęły moje usta w namiętnym pocałunku. Zayn złapał mnie mocno i kładąc się na plecach położył mnie na sobie, wzdłuż całego ciała.
-Zdenerwowałaś mnie wczoraj. - powiedział cicho muskając palcami moją pupę przykrytą majtkami.
-Przeprosiny przyjęte. - pocałowałam go w czoło.
Uniósł kącik ust po czym sięgnął po telefon. 
-Którą mamy godzinę? - zaczął ziewać i spojrzał na wyświetlacz. - Przecież to noc. Czemu nie śpisz ?
-Jest po ósmej. - zaśmiałam się - Jaka noc ?
-Dla mnie, gdy mam wolne tak, to jest noc.
-Zatęskniłam za tobą i się obudziłam. - przytuliłam się do niego.
Zaśmiał się cicho zamykając mnie w ramionach.
-Na taką odpowiedź liczyłem.


     Przy śniadaniu, czyli dopiero koło 11 gdy rodzice jeszcze spali rozmawiałam z Rachel przez telefon.
-Tak, tez myślę, że powinnaś kupić tą fioletową zamiast niebieskiej. - mówiłam zerkając co jakiś czas na Zayna - Nie, nie, do niej lepsze będą szpilki niż ta cała koturna. Te buty wyglądają jak jakieś klocki. - spojrzałam ukradkiem jeszcze raz, gdy właśnie wyszedł z kuchni w poszukiwaniu komórki - Okej, wyszedł. - szepnęłam - Co chciałaś ?
-Na szkolnym boisku robią piknik z okazji rozpoczęcia roku. Głównie dla ostatnich klas. Czyli nas, Jay. - mówiła dość cicho, bardzo szybko - Ale będą też ostatnie klasy, których już ma nie być z nami w tym roku, czyli Jason z całą drużyną.
-Cooo? Dlaczego ?
-Sama nie wiem, na takie imprezy nigdy nie zapraszało się klas, które wychodzą ze szkoły.  To dość podejrzane, do tego, żeby nie robić ci problemu wypisywał do mnie, żeby cię namówiła do przyjścia. 
-To oczywiste, że będę. Ale co mu tak na tym zależy ? 
-Do tego on organizuje ta imprezę, ogarniasz ? 
-Jak to on ? Nie był przecież przewodniczącym.
-No właśnie. Coś mi się wydaje, że naprawdę się tobą zainteresował. 
-Weź mi nawet nie mów. - parsknęłam - Poza tym, jakoś wcześniej nie zauważał mnie w szkole, czym nagle teraz jest taki zachwycony ?
-Cóż, wcześniej tylko sport, sport, sport i pukanie pustych lalek. A ty do nich nie należałaś, więc wiedział, że nie ma na co liczyć. Teraz lepiej wyglądasz a jemu może tym razem chodzi o coś więcej niż tylko seks, kto wie.
Westchnęłam.
-Ale co powiem Zaynowi ? Muszę tam iść, nie mogłam doczekać się tej imprezy.
-Powiedz mu, że to tylko dla trzecich klas, że Jason nie ma prawa się tam nawet pokazać. A to, że był organizatorem całej imprezy dowiedziałaś się dopiero na miejscu i już. Bo wątpię, że nie dojdzie do jakiejś "konfrontacji" między wami, wydaje mi się, że to wszystko jest specjalnie dla ciebie.
-Weź mi nawet nie mów! - odwróciłam się słysząc kroki - Zayn idzie. Zadzwonię wieczorem. 
-Na jego miejscu nie martwiłabym się o Jasona. On to chłopak z drużyny, a Zayn tatuś jak cholera.
Zaśmiałam się i odłożyłam telefon.
Właściwie to co powiedziała ma sens.
-Co chciała Rachel ? - zapytał "tatuś jak cholera" siadając na stołku barowym.
-Ubrania, zakupy, ubrania. To co zwykle.
-Mhm. - sięgnął po kawę. 
-Ty jeszcze w piżamie ? - zdziwiłam się - Nawet ja zdążyłam się ubrać. 
-Niepotrzebnie. - odłożył kubek i spojrzał na mnie. - I tak zaraz to z ciebie zdejmę. - wzruszył delikatnie ramionami jak gdyby nigdy nic.
-Znowu ?
-Ja nigdy nie mam dość. - wstał i odłożył kubek do zlewu.
-Wiem. - objęłam go ramionami w talii - A może wieczorem obejrzymy jakiś film, hm ?
-Nie mogę dzisiaj. Mam ważne spotkanie. - pocałował mnie w czoło.
-Co ? Jest niedziela, sam mówiłeś że masz wolne. 
-Był ranek, zapomniałem o tamtym. - pocałował mnie czule w usta - Chodź na górę.
-Okej. - uśmiechnęłam się lekko, ale niepewnie - Zaraz przyjdę, wezmę tylko jakiś sok.
Skierował się w stronę wyjścia, a ja do lodówki. Znalazłam tam przy okazji batonika i wzięłam sok pomarańczowy. Gdy się odwróciłam zauważyłam, że Zayn zostawił telefon na blacie. Wzięłam go do ręki chcąc znaleźć jakieś wiadomości z panem Raimondem, ale w tym samym czasie przyszedł sms od jakiejś Nicole.
Grr. Kobieta.
"Pamiętaj o naszym spotkaniu dzisiaj. U mnie o 20".

wtorek, 16 sierpnia 2016

Corpus, Rozdział 9

Po tym jak ubrałam Zayna w kolejne, stare ubrania Ethana wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę mojego samochodu, czyli małego, niebieskiego garbusa, który już w pierwszej chwili nie spodobał się Strażnikowi.
Spojrzał na mnie zaraz po tym jak otworzyłam garaż.
-Żartujesz, tak ?
-No co ?
-Jak ja mam w to wejść ? - podszedł do samochodu i omiótł go wzrokiem. - Z przodu - bez szans. Ale z tyłu jest o wiele więcej miejsca.  - westchnął - Okej, jakoś sobie poradzimy.
Zdziwiła mnie jego wyrozumiałość. Sądziłam, że będzie marudził albo będzie chciał nas teleportować, na co oczywiście bym się nie zgodziła, ponieważ chciałam, żeby poczuł się jak człowiek a nie Strażnik.
Gdy skierował się do tylnego wejścia jeszcze raz obadałam wzrokiem to w co go ubrałam, czyli czarne jeansy, szary luźny t-shirt i jakieś zwykłe, całkowicie czarne trampki nawet nie wiem z jakiej firmy były, ale dobrze leżały i mimo starości jakoś wyglądały.
-I jak, wygodnie ? - zapytałam gdy zajęłam miejsce za kierownicą.
-Prowadziłbym, ale nie zmieszczę się tam. - rzekł skulając się na tylnej kanapie i lekko garbiąc.
-Kto powiedział, że dałabym ci kluczyki ? - zapytałam odpalając silnik.
-Sam bym sobie je wziął, chomiczku.
-Pff.
I ruszyliśmy.


      -Spore. - rzekł z uznaniem Zayn rozglądając się, gdy właśnie weszliśmy do galerii handlowej.
-Nie macie takich w Dolinie ?
-Są mniejsze i jest bardziej staroświecko. - przyznał idąc tuż za mną. Wciąż się rozglądał więc nie dorównywał mi kroku.
-Przejrzyście. Podobnie jak u nas.
-Masz na myśli okna ? - poprawiłam torebkę wiszącą na moim ramieniu.
-Tak. U nas zamiast nich są strumienie wody. Są szerokie, mają przypominać okna i w ogóle nie wydają dźwięku.
-Muszę to zobaczyć.
-Pokaże ci wiele rzeczy tam. To kompletnie inny świat.
Zdziwiłam się. Zabierze mnie tam na jakieś zwiedzania ? 
Nic nie powiedziałam tylko uznałam, że okej, zobaczymy.
-Okej. - powiedziałam, gdy weszliśmy do pierwszego sklepu niedaleko wyjścia.
Jednego z tańszych, co szybko zauważył Zayn.
-Sądziłem, że dostajesz więcej pieniędzy od ojczulka. - uniósł brew. Po chwili jednak się uśmiechnął - Żartuje, chomiczku. Cieszę się, że w ogóle mnie gdzieś zabrałaś.
Otworzyłam szeroko oczy. To było miłe.Tak jakby mi podziękował.
-Cóż, to mój obowiązek, pomagasz mi i chwile tu ze mną pobędziesz więc nie możesz ciągle chodzić w tych samych ubraniach. - wzruszyłam lekko ramionami, gdy weszliśmy w głąb sklepu. 
Było w nim dość "ciemno", znajdowała się tam jedynie męska i głównie czarna odzież, czyli pasująca do Zayna. Wątpię, czy ubrałby cokolwiek kolorowego.
-Chyba, że biały t-shirt. - wtrącił się, jakby kończąc moje przemyślenia.
Zatrzymałam się gwałtownie powodując tym samym korek w sklepie i przekleństwa osób idących za mną. Minęły mnie z grymasem na twarzy, ale nie ich wściekłość była najważniejsza, tylko to, że Zayn do jasnej cholery czytał mi właśnie w myślach.
-Ty..ty tak ciągle ?
Uśmiechnął się.
-Przeważnie - spojrzał na mnie jednoznacznie.
On chyba wie, jak mi się podoba. Nie, nie, on NA PEWNO wie, jak mi się podoba.
Nie powiedział nic więcej tylko odwrócił się i skierował do pierwszego stoiska z milionem wieszaków.
-O patrz, promocja. - zauważył.
Ucieszyłam się, że zmienił temat, jednak moje policzki wciąż były różowe.
-U was w Dolinie też są promocje ? - zdziwiłam się, że w ogóle wie o czym mówi.
-Pewnie. Nie każdy ma na okrągło dużo pieniędzy.
-Czym płacicie ? Dalej dekanami ? 
-Tak.
-A ty masz dużo ? - patrzyłam jak przegląda koszulki.
-Najwięcej. - uniósł kącik ust.
I ponownie mi się przypomniało, że stoi koło mnie najlepszy i najpopularniejszy Strażnik Snów, do tego kapitan Mistrzów Miecza, cholercia.
Tak naprawdę on rządzi tą całą Doliną, jeśli nie całym ich światem.
Tato naprawdę się o mnie troszczy...
-Może tą ? - zaproponował. Pokazał ciemną, szarą koszulkę z długim rękawem.
-Okej. A te dwie ? - wskazałam dwa t-shirty, biały i czarny - I może ten szary jeszcze. 
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-No co. Promocja. I tak, ojczulek przesyła mi duuużo pieniędzy.
-Skoro tak, czemu jesteśmy w najtańszym sklepie, chomiku ?
-Bo to na moje ubranka, nie twoje. - pacnęłam go w nos - O patrz, jakie śliczne spodnie !
-Śliczne ? - podążył za mną wzrokiem.
-W sensie "seksownie będziesz się prezentował" - podałam mu parę czarnych jeansów.
-Przecież takie same mam teraz na sobie.
-Nie, nie, te mają inny krój, nieco wyższy stan i delikatnie podwinięte nogawki.
Patrzył na mnie jeszcze przez moment.
-Takie same mam na sobie.
Zaśmiałam się. W ogóle mnie nie zrozumiał.
-Zaufaj mi. Ty idź mierz a ja coś ci jeszcze przyniosę.
-Mordowałem Koszmary na szczytach wulkanów, między przepaściami podczas ognistego deszczu. Teraz ubiera mnie chomik. - mówił z żalem wchodząc do przebieralni.
-Nie marudź! - zawołałam za nim i poszłam oglądać koszule.


       -No i mamy wszystko! - powiedziałam ucieszona, gdy wyszliśmy ze sklepu, każdy trzymał po 3 torby w rękach. - Paski, buty, spodnie... - spojrzałam na Zayna - Co jest ?
Stał wpatrzony w tłum ludzi niedaleko nas. Zmrużył oczy, był bardzo skupiony.
-Tam coś jest.. - powiedział cicho.
-Co ? Jak to ? - również próbowałam to dojrzeć  - Co takiego ?
-Cholera. - wyprostował się - Tam jest Koszmar.




piątek, 5 sierpnia 2016

Corpus, Rozdział 8

Następnego dnia zaraz po przebudzeniu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, co nie zdarzyło się od bardzo dawna. Zwykle poranki były dla mnie najgorszą częścią dnia, gorszą nawet od nocy gdy próbowałam zasnąć. Zbierało mi się na płacz i rzadko kiedy obyło się bez niego.
A teraz niedość, że byłam wypoczęta to jeszcze miałam obok siebie takie cudo jak Zayn. Leżał na brzuchu z rękami wsuniętymi pod poduszkę, okryty kołdrą na wysokość bioder.
Po dzisiejszym śnie miałam ochotę, żeby zsunąć ją niżej, ale wlałam go najpierw obudzić.
-Zayn.. - szepnęłam delikatnie potrząsając jego ramieniem.
Po kilku chwilach zaczął powoli wracać do żywych a po otwarciu oczu mocno zmarszczył brwi i zerwał się gwałtownie tak, że siedział i przez pare sekund wpatrywał się w ścianę. Po tym spojrzał na mnie i momentalnie znalazł się nade mną, gdy leżałam pod nim zdezorientowana.
Rozszerzył mi nogi a po chwili jego głowa znalazła się między nimi. Wdarł się językiem w moją kobiecość, nawet nie zauważyłam kiedy zdarł ze mnie majtki, które miałam na sobie przez całą noc.
Orgazm nastąpił szybko i bardzo gwałtownie, nie zdążyłam zorientować się co się dzieję. Zayn usiadł na skraju łóżka i przetarł twarz dłońmi.
-Jesteś wyczerpany. - uklękłam przy nim i odgarnęłam włosy z jego twarzy.
Domyśliłam się, że chciał naładować energię tym, że wywołał u mnie orgazm.
-Naładowałeś się? - upewniłam się.
-Ta. - westchnął. Był blady i miał sińce pod oczami.
-Nie wyglądasz.
-Nie na cały dzień. - wyjaśnił.
-A na ile ?
-Na tyle, żeby cię przelecieć. - wstał i pchnął mnie delikatnie, bym znowu się położyła.
-Łoł, łoł, łoł, co ? - otworzyłam szeroko oczy. Już nawet nie przejmowałam się tym, jak cudownie wygląda kompletnie nagi, tylko tym co ten wariat zamierza ze mną robić.
-Judy, nie mamy wyjścia. Czego się boisz ? - podciągnął mnie na poduszkę, by było mi wygodniej i dodatkowo (zakładam, że wyłącznie dla własnej przyjemności) zdarł ze mnie stanik, w którym również spałam.
-Spokojnie. - powiedziałam układając się między moimi nogami - Będzie tak jak zwykle, tylko troszkę lepiej.
-W tym problem...Ah! - krzyknęłam, gdy wbił się we mnie po sam koniec.
-Co?
-J-jestem....raczej dziewicą. - jęknęłam cichutko.
-No i to mi się podoba. - chwycił mnie za biodra i przeszedł do działania.
Poruszał się delikatnie, ale stanowczo, na tyle, bym nie odczuwała bólu. I muszę powiedzieć, że później było już coraz lepiej.



         Wykończona spałam na piersi Zayna. Obudziło mnie delikatne łaskotanie, gdy opuszkami palców zaczął jeździć po mojej tali.
Zachichotałam i spojrzałam na niego.
-Wiesz co się właśnie stało ? - zapytał. Już miałam odpowiedzieć, ale zrobił to za mnie i miał zupełnie co innego namyśli - Spałaś.
Podniosłam się okrywając piersi pościelą.
-Faktycznie... I to tak naprawdę spałam. Dwa razy ! - uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie ma się co dziwić. - zaśmiał się - Troszkę cię wymęczyłem.
-Troszkę. - opadłam na plecy i westchnęłam głęboko.
-Nie przypuszczałem, że możesz być dziewicą. Czemu nic nie mówiłaś?
-Bałam się, że się speszysz albo wystraszysz.
-Chomiczku, ja nie wiem co to znaczy.
Zaśmiałam się siadając. Zauważyłam, że się we mnie wpatruje.
-Co? - zarumieniona założyłam pasmo włosów za ucho.
-Ładna jesteś. - uniósł kącik ust.
Uniosłam brwi.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się.
-Dziwne.
-Co ? - zapytałam ponownie.
-Nigdy nie widziałem takiego ładnego chomika.
-Chryste... - westchnęłam i wstałam owijając się pościelą. - Co na śniadanie ?
-Po prostu wysyp zawartość lodówki na stół. - mówił, gdy zmierzałam w stronę drzwi.
-Zbankrutuje przez ciebie.


      -Czy to, że odebrałeś mi dziewictwo wpływa na was jakoś ?
Spojrzał na mnie znad talerza wypełnionego ostatnimi kawałkami kurczaka.
Zdjął z szyi naszyjnik, a właściwie to gruby rzemyk na którym widniał wisior w kształcie jakby malutkiej fiolki.
-Mam je tutaj.
-Miałeś ten naszyjnik na okrągło ?
-Tak. Nie zauważyłaś ?
Pokręciłam głową.
-Ale jak to "tutaj" ? - odebrałam go od niego. Zauważyłam, że wisior jest czymś zatkany, czyli w środki jest wypełniony. - Co to jest tak w ogóle ?
-Fiolka. - wzruszył ramionami. - Każdy Strażnik ją nosi. Wchodzą tam czasami różne rzeczy, taki jakby "schron" dla nich. Jeszcze niczego cennego mi tam nie weszło, aż do teraz. 
-Czyli...w środku jest moje dziewictwo ? 
-Coś w tym rodzaju. Jakby jego cień. - chwycił za nakrętkę i wyciągnął ją.
Z fiolki bardzo powoli uniósł się ku górze jakby dym zmieszany z brokatem. Był różowy, pobłyskiwał delikatnie, a cała chmurka była w wielkości pięści. Uniósł się nad flakonikiem i nie odleciał dalej.
-Fajne, co ? - uśmiechnął się - Bawiłem się tym jak spałaś. Flakonik na moment zaświecił, więc go otworzyłem. I proszę bardzo.
-Jakie to śmieszne. - obserwowałam chmurkę z zaciekawieniem. Zayn zamknął flakonik zaraz po tym jak chmurka z powrotem się schowała. - I nie masz tam nic innego oprócz tego ?
-Nie. Ja tylko zabijam Koszmary. Nawet nie wiem jakie rzeczy mogą się jeszcze zachowywać. Ale pewnie coś w stylu właśnie cnoty czy duszy.
-Duszy ?
-Gdy Strażnik zamorduje człowieka.
-Oł... - wzdrygnęłam się.
-Ale ty nie masz się o co martwić. - pogłaskał mnie po głowie - To jak ? Zabierzesz mnie na te zakupy ?