czwartek, 31 grudnia 2015

His Inferno, Rozdział 59

  Nie mówiłam tego, ale myślałam niedawno, żeby przestać prowadzić bloga, bo tyle mam rzeczy na głowie, ale robię to nadal, bo chcę. 
"źle postępuje".. gdybym się zdecydowała już dawno nie byłoby tych opowiadań, no ale jak chcecie.
Życzę miłego czytania i dziękuję tym, którzy rozumieją i cierpliwie czekali.



       -Wracacie zaraz po Nowym Roku ? - pytała mnie Ann, gdy ja przewracałam strony katalogu z sukniami ślubnymi.
-Zayn wraca na uczelnie 4 stycznia, musimy wrócić wcześniej. Mi to obojętne... - wzruszyłam ramionami - Mogę zostać tu nawet do tego głupiego marca. - westchnęłam.
-Nie możesz kontynuować nauki w Toronto ?
-Niestety nie. FIladelfia ma swoje wymogi. - spojrzałam na kolejną suknię - O jejku, cudowna !
-Która ? - rzekł Zayn który niespodziewanie pojawił się nade mną.
-Co sądzisz ? 
-Musiałbym zobaczyć ją na tobie. - wyprostował się - Chociaż nadal jestem za tym, żeby uszyć suknię na miarę. - odwrócił się i skierował do kuchni.
-Dlaczego na miarę ? Z gotowymi będzie szybciej. - zastanowiłam się przez moment - Chociaż racja, i tak nie będę miała co robić więc spędzę czas u krawcowej. - wzruszyłam lekko ramionami.
Zayn podszedł do mnie z butelką piwa w ręku i pocałował w policzek.
-Wytrzymamy. Tak ?
-Jakoś muszę. - wzdychając uśmiechnęłam się do niego.
-Czyli maj ? - zapytała Anabel, gdy Zayn usiadł obok mnie. Pytała o miesiąc, w którym miał się odbyć ślub.
Skinęłam głową i dodałam:
-Raczej końcówka maja. Może początek czerwca.
-Maj. - poprawił mnie Zayn - Nie chcę czekać. 
-Ale w czerwcu kończy się semestr i będziesz mógł wypocząć, tak samo ja. No i musimy zająć się domem, potem ślubem.
Wziął dwa łyki piwa i przeczesał palcami włosy.
-Oczywiście. - westchnął ciężko - Ważne, żeby ślub się odbył.
-Święte słowa. - w wejściu do salonu pojawiła się Martha w rękach trzymała tacę w pieczoną kaczką - A teraz zapraszam na kolację. Dzieci, gdzie wasi ojcowie ? - zapytała kładąc tacę na stole - No żeby w taki mróz palić cygara na dworze, darowaliby już sobie. - z grymasem na twarzy poszła w stronę wyjścia.
Odłożyłam katalog i schowałam twarz w dłoniach.
-To będzie długi rok. - westchnęłam odgarniając włosy z twarzy.
-Co to dla nas. - rzekł Zayn po czym wziął kolejny łyk piwa. - Poza tym, niedługo ferie zimowe więc będziemy mogli razem wszystkim się zająć. Po przyjeździe do Filadelfii w miesiąc załatwimy dom, zajmiemy się zaproszeniami, a z dziewczynami będziecie mogły się zająć wystrojem sali. Sama rozumiesz, jesteście w tym lepsze.
-Rozumiem. - uśmiechnęłam się.
-Nie martw się. Te trzy miesiące mają swoje plusy; chodzenie w piżamie do południa, długie kąpiele. Jedyne co rano będziesz musiała zrobić to pożegnać męża, zanim wyjdzie do pracy.
-Racja. - zachichotałam.
-Bez tego nie zacznę dnia. - rzekł z szerokim uśmiechem, ale stanowczo.
-Dobrze, profesorze. 



            -Aniołku...
Słyszałam nad sobą cichy głos Zayna. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę z jego ramienia. 
-Hm ? - wymruczałam patrząc w okno samolotu - Lądujemy ?
-Jeszcze nie. Ale chciałem, żebyś się wygodnie położyła, jeszcze kilka godzin.

Podniósł mnie i załóż na niewielkie dwuosobowe łóżko na którym już mieliśmy okazję spać. Przykrył nas kocem i przytulił mnie do siebie czule.
-Która godzina ? - zapytałam.
-Szósta.
-Rano ? O jejku...
-Śpij. Musisz być wypoczęta, dzisiaj zaczniesz urządzać nasze nowe królestwo.
Uśmiechnęłam się delikatnie, ale oczy wciąż miałam zamknięte.
-Nie wierzę, że to już marzec.. - wymruczałam.
Przełknął głośno ślinę.
-Ja nie wierzę, że to już koniec problemów. - szepnął - Sporo tego było.
-Powinniśmy... - zaczęłam ziewać - Napisać książkę.
Zaśmiał się cicho.
-Mamy ważniejsze sprawy na głowie. - zaczął bawić się moimi włosami - A teraz śpij.


        -Jeszcze trzy tygodnie... - westchnęłam idąc wzdłuż wąskiej cmentarnej dróżki w przewiewnej sukience - Mówiłam, że czerwiec będzie najlepszy.
-Po raz piąty przyznaję ci rację, kwiatuszku. - uśmiechnął się patrząc na mnie z ukosa.
-I będę panią Malik. - uśmiechnęłam się szerzej.
-Oj będziesz. - podniósł nasze złączone ręce i ucałował wierzch mojej dłoni. 
-Prawda, że ładny ? - zapytałam po chwili patrząc na biały znicz z aniołkiem, który trzymałam w drugiej dłoni.
-Piękny. - przyznał, po czym spojrzał przed siebie - Cholera. - zatrzymał się.
-Co ? - spojrzałam w to samo miejsce, czyli grób Sophie do którego właśnie szliśmy.
Zobaczyłam przy nim wysoką, bardzo krągłą postać w luźnej, kwiecistej sukni.
-To Melanii ? - spojrzałam na jej wysokiego, blond koka.
-Ciekawe dlaczego akurat dzisiaj wsiadła w samolot i tu przyszła. -powiedział przez zaciśnięte zęby po czym ruszył w przód - Rozumiem, że to jej dziecko, ale dzisiaj ? Akurat gdy my też przylecieliśmy do Selinsgrove ?
-Macie okazję, żeby się pogodzić. Nie można żyć czując nienawiść do kogoś kto żałuję tego co zrobił, a w jej przypadku właśnie tak jest. - zastanowiłam się przez moment - Proszę. Ja wybaczyłam swojemu ojcu, ty wybacz jej.
Jedynie spojrzał na mnie, ale nic nie odpowiedział.
Gdy zbliżyliśmy się do małego grobu, kobieta odwróciła się w naszą stronę. Miała bardzo delikatny makijaż, wciąż bardzo przypominała Adele, a na jej twarzy spoczywał ciepły uśmiech. 
Najbardziej zaskoczyła mnie jedna rzecz; sterczący brzuch okryty luźną suknią.
Melanii była w ciąży.
-Wasza mama mówiła, że tu będziecie. Mam nadzieję, że nie zraża was moja obecność tutaj.
-Nic z tych rzeczy - powiedziałam bez wahania.
-To twoje dziecko. Nie może nam przeszkadzać twoja obecność. Poza tym... - zaczął - Dobrze, że jesteś. Chciałem...przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Zakładam, że rozumiesz, iż był to dla mnie wielki szok.
-Ja również przepraszam, że ukrywałam to tyle lat. Cieszę się jednak, że jesteście w stanie mi to wybaczyć.
-Gratuję dzidziusia. - zachichotałam - Nadal jesteś z tym terapeutą, prawda ?
-Tak, zaręczyliśmy się.  Ale ze ślubem poczekamy, chcemy, żeby Sara był na świecie. - złapała się za brzuch.
-Dziewczynka ? - na twarzy Zayna również można było dostrzec uśmiech.
-Tak. - uśmiechnęła się szerzej - Wam również gratuluję.
-Jest czego. - przyznał Zayn obejmując mnie w tali. - Wiem, że to zbyt późno, ale jesteście mile widziani u nas na ślubie.
Zaśmiała się cicho.
-Dziękuję za zaproszenie, ale za tydzień wyjeżdżamy do Europy. Znaleźliśmy dom we Francji i... - spojrzała na grób - Przyszłam się pożegnać z Sophie.
-Nie musisz się żegnać. - powiedziałam, co sprawiło, że na mnie spojrzała - Ważne, że masz ją w sercu.
Uśmiechnęła się.
-Racja. - znowu złapała się za brzuch - Będzie też częścią Sary.



Oczywiście, życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku :>

wtorek, 29 grudnia 2015

Racja, nie mogę więcej mówić kiedy dodam rozdział bo zawsze mnie coś może zaskoczyć. Ostatnio miałam do załatwienia kilka prywatnych spraw, o których wolałabym nie pisać, proszę tylko o wyrozumiałość.
Efektem tych spraw jest oczywiście brak weny, jeśli są tu jakieś pisarki na pewno mnie rozumieją.
Postaram się dodać rozdział jutro, i to naprawdę postaram, już jest zaczęty.
Tylko proszę, cierpliwości.

sobota, 26 grudnia 2015

Same wyjazdy, przyjazdy, wigilia i przez to zamieszanie nie miałam nawet kiedy życzyć wam wesołych świąt, więc robię to teraz, chociaż są to baaardzo spóźnione życzenia ;> Za to życzę wam udanego i pijanego sylwestra, a na nowy rok jeszcze czas :D
Jeszcze muszę spędzać czas z rodziną, więc napiszę coś dopiero wieczorem, mam nadzieję, że dodam ;> 
A teraz taka moja krótka refleksja.
Kiedyś kiedyś miałam taki problem związany z blogiem i pisaniem, że kiedy kończyło się jakieś opowiadanie ja w ogóle nie miałam pomysłu na następne. Siedziałam, wpatrywałam się w ścianę, masowałam skronie i nic mi nie mogło  wpaść do głowy.
Okazało się, że jest na to rada ;> Taka dosyć ciekawa, dowiecie się dodatkowo jak wymyślam dane opowiadanie. Ono samo z siebie wchodzi mi do głowy, gdy nawet się tego nie spodziewam. 
Wystarczy jakaś głupia, codzienna drobnostka, żeby w mojej głowie pojawiła się fabuła i postacie.
Powiedzmy, że piję kawę na mieście i zauważam mężczyznę robiącego zdjęcia. I bum, przed oczami mam jakąś, naszą Jay siedzącą na ławce w parku i płaczącą po rozstaniu z chłopakiem, która w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś robi jej zdjęcia. Dopiero po chwili zauważa przystojnego, wysokiego bruneta, naszego kochanego Zayna, z aparatem, który prosi ją o kilka zdjęć w swoim domu do "katalogu". Dziewczyna zgadza się, po kilku dniach jest już u niego, on cyka jej kilka niewinnych zdjęć, aż nagle zasuwa zamek w drzwiach i mówi dziewczynie żeby teraz zdjęła ubranie, czego w ogóle się nie spodziewała, a gdy widzi z jaką powagą do niej mówi zaczyna się bać, najchętniej by uciekła, ale jest zafascynowana pewnością siebie mężczyzny i czuję delikatną ekscytację.
To jedna z sytuacji jaką miałam, teraz wiecie jak to mniej więcej wygląda ;> Potem oczywiście opowiadanie by się rozkręciło, ale nie w tym rzecz.
Po prostu mam takie przebłyski i nawet jeśli nie mogę w danym czasie wykorzystać ich na opowiadanie chcę się nimi z wami podzielić, jeśli tylko wpadnie mi coś do głowy. To będą takie jakby "proroki" czy zwiastuny opowiadań, które być może kiedyś pojawią się na tym blogu.
Co wy na to ? :D 
Oczywiście nie będę ich zapisywać w ten sposób jak na górze, tylko będę dodawać coś w stylu "wycinków".
Sami zobaczcie ;)


        -Zayn !
Zatrzymał się po przekroczeniu ostatniego schodka gdy usłyszał swoje imię. Zdjął dłoń z klamki i odwrócił spokojne spojrzenie na blondyna idącego w jego stronę.
Zmrużył oczy. Poznał go. Widział go w tej kawiarni, gdzie pracowała...
-Cześć. - młody chłopak odetchnął głęboko zatrzymując się przy domu Zayna i poczekał aż mężczyzna do niego podejdzie. -Co, zakupy ? - zapytał przyjaźnie.
Zayn dyskretnie schował reklamówkę za plecami by ten nie zauważył, że ma w niej ulubione jedzenie i napoje dziewczyny.
Dziewczyny, o którą chłopak zaczął wypytywać:
-Widziałeś może ostatnio Jay ?
Na sam dźwięk jej imienia odetchnął głęboko przez nos. Przed oczami miał jej skrępowane i przykute do łóżka nadgarstki. Jej obolałe ciało, którym wczoraj bawił się przez długie godziny.
-Jay ? - powtórzył.
-Tak... - odetchnął i przeczesał jasne włosy - Jej rodzice się martwią, wczoraj nie wróciła do domu. Ma wyłączony telefon i nie ma z nią żadnego kontaktu.
Gdy ten mówił, Zayn na moment zamknął oczy gdyż w uszach znowu miał dźwięk jej głosu. Jej jęków i błagań.
Błagań o to, by ją wypuścił.
-Nie widziałeś jej ostatnio ? - chłopak zapytał po raz kolejny.
Zayn poszukał w sobie jakiegoś skruszenia i poczucia winy. Pojawiła się mała szansa na to, by dziewczyna była wolna...
-Nie. - powiedział stanowczo kręcąc głową - Nie widziałem.
Pożegnali się a Zayn wszedł z zakupami do domu.
-Już jej nie spojrzysz na tyłek, sukinsynie. - powiedział do siebie cicho zamykając drzwi na zamek.
Oparł się o nie i zamykając oczy odetchnął głęboko.
A myśl, że Jay siedzi cichutko w jego piwnicy i świadomość, że jest wyłącznie jego wywołała uśmiech na jego twarzy.

Mniej więcej coś takiego ;) Może nie będzie z tego opowiadania, ale takie moje "przebłyski" będę tu zapisywać :D
Pozdrawiam a wieczorem powinien pojawić się nowy rozdział :*

środa, 23 grudnia 2015

His Inferno, Rozdział 58

-To bez sensu... - kręciłam głową wcierając w dłonie krem nawilżający.
Zayn siedział po drugiej stronie łóżka, był świeżo po prysznicu więc pachniał jeszcze lepiej niż zwykle, chociaż zapach szamponu nieco przyćmił naturalny zapach jego ciała. 
Gdy założył luźny, czarny t-shirt wszedł na swoje stare łóżko i pocałował mnie w kark.
-Dlaczego ? - rozłożył nogi i usiadł tak, że siedziałam pomiędzy nimi i objął mnie w tali.
-Dopiero skończyliśmy nowe mieszkanie, chłopcy tak się starali, a teraz je sprzedamy ?
Westchnął i położył głowę na moim ramieniu.
-Poznałem rodzinę w ciężkiej sytuacji. Małżeństwo z trójką dzieci, są teraz w schronisku. - podniósł głowę - Pomyślałem, żeby im przekazać mieszkanie gdybyśmy naprawdę wyjechali. Facet miał wypadek na budowie, zacznie pracować dopiero za cztery miesiące. Postanowiłem, że jeśli się zdecydujemy opłacę dla nich czynsz za następne pół roku. Dla mnie to nie dużo, patrząc na to ile zarabiam, no i te pieniądze bardziej przydadzą się im niż nam.
Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Sama nie wierzyłam w to co mówi. 
-Tak wiem, w oczach innych jest głupotą, żeby oddać tak dużo innym, ale... - wzruszył ramionami - Wolę to niż sprzedaż mieszkania. Kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy więcej naprawdę nie zrobi wielkiej różnicy, na wszystko nas stać. Zabralibyśmy tylko swoje stare rzeczy a resztę oddali. Myślę, że to by było dobre rozwiązanie, chyba, że uważasz inaczej, wszystko jest wspólne i...
Zatkałam mu usta palcem i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jeszcze tylko powiedz mi co na to nasi ojcowie.
-Nie mają nam za złe, że zostawiamy coś nad czym tak długo pracowali, wręcz przeciwnie; są zachwyceni. Z Willem i Austinem też rozmawiałem, powiedzieli, że to nawet lepiej, będą czuli, że zrobili coś dobrego.
Westchnęłam przez nos i spojrzałam w dół.
-Kiedy chciałbyś wyjechać ? - zapytałam cicho.
-Choćby zaraz. - uśmiechnął się - Ale uniwersytet w Toronto mogę opuścić dopiero w marcu, nie uda się wcześniej, muszę dokończyć semestr.
-No a co z tą rodziną ? - zmartwiłam się.
-No cóż, będą musieli zaczekać. - rzekł z przykrością - Ale ucieszą się. Czas szybko im zleci, w schronisku też są dobre warunki, więc te parę miesięcy przeczekają.
-Będzie ich stać na utrzymanie mieszkania gdy pół roku minie ?
-Powinno. Właściciel będzie brał od nich mniej więcej tyle ile od ciebie wcześniej.
-Oh.. - pomyślałam przez moment - No dobrze. Właściwie to gdzie ich poznałeś ?
-Jedno z dzieci zbierało pieniądze na ulicy, chłopiec chciał piłkę którą zobaczył na wystawie, jego ojciec był niedaleko. - wzruszył ramionami - Jakoś tak zaczęliśmy rozmawiać... - zamyślił się na moment, po czym na mnie spojrzał - Przypominał mi mojego ojca. - rzekł cicho - Nie pamiętam go dokładnie, ale...Została mi w pamięci jedna sytuacja, jeszcze zanim odszedł. Miałem wtedy 6 lat. Był to ten jeden raz kiedy uzbierał kilka dolarów na ulicy i zamiast na wino, wydał je na jedzenie dla mnie. - westchnął ciężko - Niedługo po tym odszedł. Zatroszczył się o mnie ten  ostatni raz. Rok później mama zmarła, a ja trafiłem do domu dziecka i znalazła mnie Martha. - uśmiechnął się lekko. Zobaczyłam, że jego oczy są wilgotne - Dlatego też chce im pomóc. Ten chłopiec...przywołał u mnie wiele wspomnień i... - przeczesał palcami włosy. Widziałam, że ciężko rozmawia mu się o tym co kiedyś było, jak musiał żyć - ...i wiem co czuję. - dokończył - Co czują jego rodzice.
Objęłam swoimi dłońmi jego dłonie.
-Pomożemy im. Na pewno na to zasłużyli. - przytuliłam go mocno, a on padł na plecy tak, że leżałam na nim.
-A my zasłużyliśmy na duży, rodzinny dom. - spojrzał na mnie i przeczesał palcami moje włosy - Z naciskiem na "rodzinny".
Zachichotałam i pocałowałam go mocno.
-Kocham cię.
-Wiem, kwiatuszku. - pacnął mnie palcem w nos.
-Albert nie będzie za tobą tęsknił ? - zapytałam myśląc o jego dobrym przyjacielu z pracy.
-Coś czuję, że spotkamy się w Filadelfii. Od dawna ma dość nauczania w Toronto. Po za tym, zasłużył sobie na coś lepszego a tam naprawdę będzie lepiej.
-A właśnie ! Muszę wysłać zgłoszenie. 
-Nie musisz. Zabieram cię tam po świętach.

niedziela, 20 grudnia 2015

Sometimes, Rozdział 33

Nie sądziłam, że ten rok będzie aż tak ciężki ;c
Jutro, w ostatni dzień szkoły, robią mi sprawdzian, czemu nie -,- 
Myślę, że teraz będę dodawać rozdziały o wiele częściej bo w końcu będę miała przerwę od książek i tego wszystkiego ;>
Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Jutro będę szykować wszystko na klasową wigilię ale postaram się dodać His Inferno, jak widzicie zbliżamy się do końca :>
A teraz życzę miłego czytania :*


     Na delikatnie drżących nogach szłam po ciepłej wykładzinie w stronę sypialni. Czułam na karku oddech Zayna co świadczyło o tym, że był bardzo blisko mnie. Gdy stanęliśmy przy drzwiach chwycił za klamkę i wpuścił mnie pierwszą do środka.
Wchodząc do pokoju przełknęłam głośno ślinę. Poczułam, że moje dłonie robią się wilgotne.
Za każdym razem, gdy szłam do łóżka z Zaynem ogarniało mnie delikatne zdenerwowanie, ale było one związane z ekscytacją - to chyba normalne.
Ale teraz się bałam. 
Zayn miał swoje fetysze, które oczywiście nie mogły mi przeszkadzać, bo inaczej nie mogłabym go zadowolić. Ale ten przezwyciężał chyba wszystkie.
Wzdrygnęłam się, gdy stając za mną położył gorącą dłoń na moim brzuchu i przysunął mnie do siebie. Gdy moje ciało całkowicie przylegało do jego, jego dłoń powędrowała wyżej, na pierś a stamtąd przez dekolt na szyję. Bez wahania objął ją palcami, na razie nie zaciskając. Pieścił moją skórę kciukiem jakby chciał mnie uspokoić. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko przez delikatnie rozchylone wargi.  Zayn, nie zabierając dłoni z mojego gardła, odchylił moją głowę w tył by mieć dostęp do moich ust. Zaczął delikatnie pieścić je językiem, po czym zanurzył go między nimi. Zacisnęłam uda i odruchowo wprawiłam swoje biodra w ruch czując na pośladkach jego nabrzmiałą erekcję.
Wydałam z siebie cichutki jęk na co zareagował natychmiast. Zsunął swoje dłonie na moje biodra i zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję i kark. Palce prawej dłoni wsunął pod gumkę moich dresów, a tam odnalazł nieosłoniętą majtkami kobiecość. Mruknął cicho co świadczyło o tym, że spodobał mu się mój brak bielizny.
Normalnie na mojej twarzy pojawił by się szeroki uśmiech, ale nie wtedy. Byłam coraz bardziej zestresowana.
W końcu Zayn odwrócił mnie w swoją stronę, podniósł i całując namiętnie zaniósł na łóżko. Jednym, zwinnym ruchem zsunął z moich nóg dresy, to samo zrobił z przewiewną bluzką, która również wylądowała na ziemi.
Całował moje piersi i dekolt po czym uniósł głowę by spojrzeć mi w oczy. Jednak długo się nimi nie nacieszył; po sekundzie jego spojrzenie wbite było w moje gardło.  
Musnął językiem sam środek mojej szyi po czym położył na niej swoją dłoń. Objął ją, tak jak wcześniej, ale tym razem delikatnie ją zacisnął.
Jęknęłam cicho, pomimo tego, że nie poczułam bólu. Miałam nadzieję, że do końca nie poczuję.
Drugą dłonią zsunął delikatnie spodnie z bioder, na tyle by uwolnić nabrzmiałą męskość. Wszedł we mnie powoli, rozkoszując się moją reakcją.
Za drugim razem, gdy wbił się nieco brutalniej i mocniej kurczowo zacisnął rękę na moim gardle.
Znowu nie bolało.
Powtórzył to jeszcze kilka razy, za każdym razem bezboleśnie. Jednak gdy dołożył drugą rękę zaczęłam się niespokojnie wiercić.
-Zayn... - jęknęłam zmartwiona.
-Ćśś. - szepnął tuż przy moich ustach, po czym podniósł się by dobrze mnie widzieć.
Zaciskał obie dłonie rytmicznie, w jednakowych odstępach, tym razem tak, że przez ułamek sekundy nie mogłam złapać oddechu.
Co jakiś czas nie mogłam odetchnąć przez dwie sekundy, co już wystarczająco podnosiło mi ciśnienie.
-Nie bój się... - wyszeptał, przytykając swoje czoło do mojego.
Czuł, że będzie ciężko wywołać u mnie orgazm w takim stanie, czego bardzo potrzebował.
Zaczął poruszać się szybciej, luzując uścisk na mojej szyi. Poczułam ulgę. Jednak, gdy zaczęłam dochodzić zacisnął dłoń na moim gardle na nieco dłużej niż zwykle, co mnie przeraziło. Wtedy również doszedł a moja szyja w końcu była wolna.
Zmęczony padł obok mnie. Gdy doszłam do siebie podniosłam się i chwyciłam za gardło.
Spojrzałam na Zayna.
-Bolało ? - wydyszał, patrząc na mnie spod półprzymkniętych powiek.
-Nie. - jęknęłam - Nie wiem...
-Kochasz mnie ? - zapytał. W jego głosie można było usłyszeć przerażenie.
-Tak.. - ponownie jęknęłam kuląc się przy nim.
Przytulił mnie mocno do siebie i musnął wargami czoło. Nic nie mówił. Nie komentował tego co się stało.
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć...

niedziela, 13 grudnia 2015

Sometimes, Rozdział 32

Dopiero po sekundzie zorientowałam się, że oddalam się od Zayna. Wpadłam delikatnie na zimną ścianę i wzdrygnęłam się. Zayn patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
-Podduszanie...? - powiedziałam bez tchu. Sama nie wiedziałam czy jest to pytanie. - Od kiedy ?
-Od zawsze. - odparł cicho.
Spojrzałam na jego dłonie. Nadal była w  nich wstążka.
-Tym? - zapytałam.
-Tak.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Z moją mamą też ?
Zamknął oczy jakby go coś zabolało.
-Przy niej to odkryłem. - rzekł jeszcze ciszej i znowu na mnie spojrzał.

       "-Mmm... - pojękiwała gdy całując ją pieścił jej kobiecość.
Uśmiechnął się, zdjął ją z siebie i położył na łóżku po czym rozłożył jej nogi.
-Nie masz majteczek... - uśmiechnął się szerzej.
-Mhm. - zagryzła dolną wargę.
-Grzeczna dziewczynka. - nachylił się i ugryzł ją delikatnie w podbródek.
Wystarczyło trochę zsunąć spodnie z bioder i już był w niej.
-Chryste, Jay... - odetchnął głęboko i wszedł głębiej.
Był to czwarty raz kiedy się kochali. Każdy był bardzo podobny. Jednak wtedy wybrali złe miejsce.
Głowa dziewczyny była zbyt blisko krawędzi łóżka. Do tego stopnia, że w pewnym momencie Jay musiała całkowicie odrzucić ją w tył, gdzie swobodnie zwisała.
Zayn otworzył oczy i wbił wzrok w szyję dziewczyny, która w tamtym momencie stała się bardzo widoczna. Odetchnął głębiej. Wciąż wchodził rytmicznie w dziewczynę, ale był skupiony na czym innym.
-Cholera... - wysyczał.
Powoli nasunął dłoń na gardło Jay. Poczuł, że to wywołało dreszcz na całym jego ciele.
Kontynuował.
Gdy poczuł z jaką szybkością zbliża się orgazm kurczowo zacisnął dłoń na szyi Jay.
Jęknęła a gdy próbowała podnieść głowę przytrzymał ją i dołożył drugą dłoń.
-Ćśś... - uciszał ją - W porządku, ćśś.
Poluzował uścisk więc rozluźniła się i zaczęła rozkoszować pchnięciami. Nie zdawała sobie sprawy co go tak zafascynowało, na co miał nagle ochotę.
Co takiego chciał z nią robić.
Jednak szybko się o tym przekonała. Zayn wyszedł z niej, przesunął tak, że jej głowa spoczywała już na łóżku i objął oburącz jej szyję.
-Co rob... - urwała gdy delikatnie zacisnął dłonie.
-Boli ? - zapytał.
Pokręciła głową.
-A tak? - zacisnął nieco mocniej.
-Troszkę. Nieprzyjemne. Dlaczego ? - oddychała głęboko.
-Dojdziesz tak ? - znowu zaczął się poruszać , kurczowo zaciskając dłonie wokół jej szyi.
-Mhmm... - nie wiedziała o co mu chodzi ale nie mogła oprzeć się doznaniom.
Wierciła się bardziej gdy ją podduszał, ale widziała, że to mu się podoba. Zawsze była posłuszna i tak jak zwykle, nie stawiała oporu.
Ale zmartwiło ją to. Gdy po wszystkim leżeli nadzy, wtuleni w siebie zapytała:
-Co to właściwie było ? - musnęła opuszkami palców swoje gardło.
-Nie wiem. - odetchnął - Nie mam pojęcia."

Po rozmowie z Zaynem nadal znajdowaliśmy się w bibliotece, a ja nie wiedząc co powiedzieć wpatrywałam się w swoje dłonie. 
-I co teraz ? - spojrzałam na niego.
Zrobił to samo i podszedł jeszcze bliżej. Wyciągnął rękę.
Wstrzymałam oddech gdy musnął palcami moją szyję.  Po chwili powiedział cicho:
-Twoja kolej.


piątek, 4 grudnia 2015

Sometimes,Rozdział 31

Jego kolor był ciemny, nijaki. Nie miało kolorowych wzorów czy złotych zapięć. A jednak zdołało przykuć moją uwagę.
Wpatrywałam się w pudło pod biurkiem a moja dłoń znajdująca się pod gumką spodni Zayna znieruchomiała. Zauważył, że jestem rozkojarzona.
Z lekko zmarszczonym czołem spojrzał na mnie po czym szybko odwrócił głowę w tył.
-Jay, nie...
-Muszę to zobaczyć! - przerwałam mu i szybko wstałam lecz zdążył chwycić mnie za nadgarstek.
-Proszę. - mówił w miarę spokojnie, ale słychać było, że nieco się wystraszył.
-Muszę wiedzieć co tam jest! - odrzekłam - w przeciwieństwie do niego - podekscytowana. 
-Ale Jay... - mówił, gdy ja byłam tuż przy biurku.
Podniosłam pudełko nie słuchając tego co do mnie mówił. 
-O nie, nic z tego. - gdy próbował mi je odebrać z jękiem na ustach przechyliłam je gwałtownie. 
W ciągu ułamka sekundy przez myśl przebiegło mi wszystko co mogło się tam znajdować. Przede wszystkim wiedziałam, że ta rzecz od razu mnie zainteresuje...
Ale gdy na dywanie zobaczyłam kilka porozrzucanych, dość długich wstążek ogarnęło mnie lekkie rozczarowanie.
Jednak owszem, byłam zaciekawiona.
Dlaczego bał się pokazać mi kilku zwykłych wstążek ?
Były one satynowe, tak jak poprzednie którą ostatnio zawiązał mi oczy. Jednak tamta nie była z tej "grupy". Uklękłam i wzięłam jedną w dłoń. Była czerwona i najbardziej rzucała się w oczy. Inne miały dużo ciemniejsze kolory, ciężko było odróżnić je od czarnego.
Podniosłam głowę by spojrzeć na Zayna ? Patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
W końcu wypowiedziałam swoje myśli na głos:
-Tego się bałeś ? 
Przełknął głośno ślinę.
-To są te zabawki ? - zapytałam cicho -Nie rozumiem...Mówiłeś, że oprócz tamtej czarnej wstążki masz wiele więcej..
-Mam to. - rzekł ochryple wskazując na ziemię - I tak. Bałem się właśnie tego. Wolałbym, żeby teraz leżały przed tobą kajdanki czy pejcze, niż to.  - rysy jego twarzy wyostrzyły. Aż słyszałam zgrzytanie jego zębów.
-Nadal nic nie rozumiem. - mówiłam wstając.
-I dobrze. Bardzo dobrze. - rzekł jakby do siebie i podniósł pudło po czym szybko pozbierał leżące na dywanie wstążki.
-Nie powiesz mi po co je masz ? - zapytałam, gdy starając się ukryć wściekłość chował je do pudła. - Zayn!
Rzucił w moją stronę paraliżujące spojrzenie. Przełknęłam głośno ślinę przestępując z nogi na nogę i czekałam na to co powie.
-Nie ucieknę od tego, prawda ? - zapytał cicho.
Uniosłam podbródek nieco wyżej.
-Widzę, że one dużo znaczą. Jeśli nie powiesz mi teraz, śpię i jem kolację u siebie. - powiedziałam stanowczo, lecz chyba trochę za cicho.
Jednak on zrozumiał, że to ostateczna decyzja.
Westchnął i wyciągnął jedną ze wstążek - ciemno zieloną - po czym przysuwając się do mnie zawinął ją wokół mojej szyi.
Jęknęłam zaskoczona i wystraszona jednocześnie. Zacisnął materiał na tyle, że ściśle przylegał do mojej szyi lecz nadal mogłam oddychać.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami.
-Pasuje ci. - rzekł cicho a mnie przeszedł dreszcz.
-Słucham ? - zapytałam bez tchu.
Trzymał oba końce wstążki - jeden z prawej w drugi z lewej strony mojej szyi.
Jego ręce zaczęły delikatnie drżeć, zaczął poruszać palcami i zaciskać je w pięści, jednak nadal nie naruszał mojej szyi.
Wyglądał, jakby się przed czymś powstrzymywał. Najbardziej martwiło mnie jednak przed czym...
Oddychając nierównomiernie czekałam na to co będzie robił dalej. Zsunął wstążkę z mojej szyi pozostawiając podejrzane ciepło na mojej skórze i nie spuszczając ze mnie wzroku odłożył ją na biurko.
-Dlatego też próbowałem trzymać się od ciebie z daleka. - rzekł cicho muskając długimi palcami miejsce gdzie wcześniej była wstążka.
Nie dopytując głębiej co ma na myśli, najpierw zapytałam:
-Dlaczego się nie wyprowadziłeś ? Przecież masz taką możliwość. 
Spojrzał mi w oczy.
-Musiałem mieć cię na oku. 
-Nie ufasz rodzicom ?
-Carl niedługo pozwoliłby spotykać ci się z chłopakami ze szkoły. Ja do tego nie dopuszczę. - wrócił wzrokiem do mojej szyi.
Gdy zorientowałam się, że zaczyna ją obejmować, zapytałam:
-Dlaczego trzymałeś się ode mnie z daleka ? Zayn...ukrywasz coś. - dodałam.
-Mam...Mam różne fetysze, Jay. Ten sam w sobie mnie dobija, nie mogę go wykorzystać na tobie, ale... - pokręcił głową - Byłabyś wtedy taka wspaniała...
-Powiedz mi. - wydyszałam. - Proszę.
Zamknął na moment oczy i oparł swoje czoło o moje, jedną rękę zabierając a drugą zostawiając na moim karku. Po chwili rzekł bardzo cicho:
-Lubię.... Lubię podduszanie.

czwartek, 3 grudnia 2015

His Inferno, Rozdział 57

Patrzyłam jak Zayn zdejmuję marynarkę i wkłada ją do szafy. Po jego minie widziałam, że nie jest zadowolony, pomimo tego, że wygraliśmy sprawę w sądzie i Robert został skazany za napad.
-Hej... - podeszłam do mężczyzny i położyłam dłonie na jego ramionach, gdy stał do mnie tyłem.
-Normalnie dałbym mu w pysk i byłoby po sprawię... - odwrócił się do mnie - Ale wiem, że siedzi i nie zagraża tobie.
-Normalnie leżałby w szpitalu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chodź tu. - westchnął i przytulił mnie do piersi.
-Dostałam potwierdzenie. Od stycznia studiuję prawo.
-No i świetnie. - pocałował mnie w czubek głowy. - Przyzwyczaiłaś się już ? - zapytał rozglądając się po sypialni.
-A ty nie? Jesteśmy tu trzy tygodnie. - spojrzałam na niego.
-Nie, jest dobrze. I podoba mi się. - stwierdził i spojrzał na mnie - Co jutro robimy ?
-Lenimy się. A teraz... - odwróciłam się do niego plecami - Odepnij mi sukienkę. Mam bardzo ładną bieliznę, powinna ci się spodobać.


        -Poważnie ? - uśmiechnęłam się szeroko.
Zayn położył ramię tuż za mną na zagłówku kanapy.
-Travis mi powiedział. Nawet informacja o tym, że odchodzi do mnie nie dotarła. - wzruszył ramionami.
-Akurat teraz jak odeszłam z twoich zajęć ta idiotka się wyprowadza ? - śmiałam się myśląc o Caroline. Okazało się że tydzień temu wyjechała z Toronto.
-Jeden kłopot z głowy. - westchnął - To co ? Ubieramy tę choinkę ?
-No jasne ! - szybko zerwałam się z kanapy i podbiegłam do pudełek pełnych bombek.


       -My mamy sztuczną, za bardzo nie znaleźliśmy czasu na znalezienie prawdziwej. Poza tym święta i tak spędzamy tutaj. - mówiłam z uśmiechem do Anabel gdy podawała mi kolejny kolorowy łańcuch.
Selinsgrove było już zaśnieżone. Nawet nie było widać naszego kochanego ogrodu z tyłu domu, ale jednak woleliśmy z Zaynem tulić się w ciepłym łóżku niż pod drzewem.
Chyba, że chodzi o wspomnienia...
-To będą najlepsze święta. - stwierdziła Martha klaszcząc w dłonie - I nie odpuszczę, zanim wyjedziecie ustalimy datę ślubu.
Z uśmiechem przewróciłam oczami po czym spojrzałam na Zayna siedzącego przy kominku i obserwującego mnie bacznie.
-Coś wymyślimy.  - powiedział do matki i znowu powrócił wzrokiem do mnie.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wróciłam do ozdabiania choinki.
Gdy skończyłyśmy usiadłam obok mężczyzny i wtuliłam się w jego bok.
-Jesteś nieco spięty. Stało się coś ? 
Westchnął cicho i spojrzał na mnie.
-Palnąłem przy dyrekcji podczas pisania SMSa ze piszę do ciebie z pytaniem co na obiad. - westchnął - Wygadałem się.
-Co ? -odsunęłam się delikatnie - Oszalałeś ? Teraz...teraz cię wyrzucą ! Albo mnie i...Zayn, przecież nie możemy...
-Tak, wiem. Ale...Dwa miesiące temu dostałem propozycję stanowiska profesora prawa w Filadelfii. I zgadnij co.
Uniosłam brwi.
-Jedziesz ze mną.
-Zgodziłeś się ?
-Niespodzianka.
-Ale...O jeju. - westchnęłam - Przecież to na drugim końcu kraju ! I...no i mieszkanie....no i...
-Będziemy mieli bliżej do rodziców. I możesz mieć u mnie zajęcia. Poza tym zamieszkamy w domu.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś ? To powinna być wspólna decyzja! 
-Nie cieszysz się ? - zmarszczył brwi.
-Nie cieszę ? Mam dość Kanady, wyjeżdżamy ! 

czwartek, 26 listopada 2015

Sometimes, Rozdział 30

Delikatny wiatr muskał moją twarz. Odetchnęłam głęboko i pod osłoną zamkniętych oczu wyobrażałam sobie, że jestem w domu w San Diego. Taki sam wiatr muskał moją skórę i również przedostawał się przez otwarte drzwi balkonu.
Zayn delikatnie jeździł palcem wzdłuż mojego brzucha, w tę i z powrotem. Otworzyłam oczy a gdy go zobaczyłam uśmiechnęłam się.
Obejmowałam go ramieniem, za to on leżał wsparty głową o moją pierś. Czułam, że skupia się na swoim ruchach wykonywanych na mojej skórze. Zaczął przypominać mi bezbronne dziecko układające klocki.
Odetchnęłam głęboko, a on wcisnął swoją nogę pomiędzy moje.
Patrzyłam na to jak bardzo się różnią. Jego; długie, z włoskami i umięśnione oraz moje; dużo krótsze, bledsze, gładkie i kształtne.
Od tłuszczu a nie mięśni.
Zerknęłam na balkon. Słońce już zachodziło, a w pokoju robiło się coraz ciemniej. Jednak ja po takiej ilości orgazmów nie miałam ochoty na sen.
Żadne z nas nic nie mówiło. Dopiero aż zaczęło boleć mnie zdrętwiałe ramie, odezwałam się.
-Zejdziesz ? - wypowiedziałam te słowa ciszej niż oczekiwałam.
Zayn podniósł się i spojrzał na mnie a ja rozmasowałam ramię i położyłam się na boku, przodem do niego.
I znowu był nade mną. Znowu górował. 
Obraz bezbronnego dziecka zniknął. Wrócił dominujący, pewny się samiec alfa który uwielbia posługiwać się językiem "ja facet, ty kobieta", czyli typowego jaskiniowca.
Ale i tak go kochałam.
-Jesteś głodna ? - zapytał kładąc dłoń na moim biodrze.
Pokręciłam głową i spuściłam wzrok na jego umięśniony brzuch.
-Zmęczony ? - zapytałam, gdy nasunął na siebie kołdrę. Leżeliśmy twarzą w twarz.
-Mhm. - burknął.-A ty ?
-Nie. - pokręciłam głową.
-Przytulić cię ?
Spojrzałam na niego. Nie byłam pewna, czy znowu zniosę jego dotyk.
-Zależy. - mruknęłam - Jeśli zamierzasz mnie podduszać i wciskać penisa między nogi...
-Nic z tych rzeczy. - patrzył na mnie z troską.
Wzdychając przysunęłam się i pocałowałam go w usta.
Pogłębił pocałunek do tego stopnia, że musiałam zacząć się o niego ocierać. Jego udo znajdowało się pomiędzy moimi nogami, co sprzyjało pieszczotą.
-Jay... -szepnął i złapał mnie za pośladek, powstrzymując moje ruchy.
-Odruch. - przestałam się poruszać - To przez ciebie. - przyłożyłam policzek do jego policzka i patrzyłam na zachodzące słońce.
-Bądź grzeczna przez 5 minut. - zaproponował i zaczął ziewać.
-Mhm. - zamknęłam oczy. No dobra, byłam zmęczona.
-Idziemy spać ?
-Mhmm... - wymruczałam. Po chwili przesunął mnie tak, że znowu leżałam obok niego. Okrył mnie kołdrą i przytulił. - Gdy się obudzisz, poczekaj, aż też wstanę. 
-Nie robić śniadania ? - zdziwił się, ale w jego głosie można było usłyszeć nutę rozbawienia.
-Nie.. Popieściłbyś mnie ? Tak z rana...
-Dobrze. - przyłożył na dłuższą chwilę usta do mojego czoła.
-I nie przeszkadza mi, że jesteś wielkim niedźwiedziem. - uśmiechnęłam się.
Zaśmiał się cicho.
-Przyznam, że poczułem ulgę.
Po krótkiej chwili powiedziałam:
-Kocham cię.
Jedynie odetchnął. Wiedziałam, że jeszcze nie spał.
Ale nie odpowiedział.


     Otworzyłam oczy zaraz po tym, gdy w moim śnie naprawdę zaczęłam czuć na sobie dłonie Zayna. Okazało się, że tak naprawdę nie śniłam.
Z uśmiechem odwróciłam głowę w jego stronę.. Wciąż miałam zamknięte oczy co dało mu okazję to całowania mnie po powiekach.
-Mmm... - mruknęłam.
-Dzień dobry. - przywitał się i przełożył nogę przez moje nogi.
-Dzień dobry. - otworzyłam w końcu oczu - O matko.
-Hm ?
-Jesteś boski. - zarzuciłam mu ramiona na szyję.
-I kto to mówi. - musnął nosem mój nos.
-No kto ?
-Najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałem.
-"A trochę ich było". - powiedziałam coś co było czymś w rodzaju tekstu który powiedział do mnie wczoraj.
Pacnął mnie w udo.
-Nie zaczynaj, młoda damo.
-Lubię z tobą zaczynać.
Uniósł brew.
-I wiesz jak to się kończy. - pocałowałam go w nos.
Omiótł wzrokiem moją twarz.
-Masaż ? - zaproponował.
Natychmiast położyłam się na brzuchu i podparłam głowę o ramiona.
-Śmiało.
Po dokładnym rozmasowaniu moich mięśni stwierdziłam, że jestem okropnie głodna.
-Przyszykuję coś. - cmoknął mnie mocno w czoło i wstał.
-Czekaj. - również wstałam i sięgnęłam po moją różową koszulę, którą miałam na sobie wczoraj przez dwie minuty. - Ty sobie wygodnie usiądź, a dzisiaj ja robię śniadanie, co ?
-Jesteś pewna ? - uniósł brwi.
-Nie otruję cię. - patrzyłam jak zakłada spodnie dresowe.
-Czyżby ?  - objął mnie ramieniem w tali i przysunął do siebie.
-Nie ufasz mi ? - uniosłam brew z lekkim uśmieszkiem.
-Po tym jak się wczoraj zachowywałem wszystkiego mogę się po tobie spodziewać. - złapał mnie za policzek i pocałował szybko, ale czule.
Chciał już odejść, ale złapałam go za nadgarstki i zmusiłam do spojrzenia na mnie. 
-Kocham cię. - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
Skinął głową, jakby rozumiał.
-Wiem. - rzekł równie cicho jak ja.
Puściłam jego ręce sądząc, że odejdzie i tracąc nadzieję na to że powie coś więcej. Spuściłam wzrok.
On nagle złapał mnie za policzki i pocałował prosto w usta, namiętnie i bardzo powoli, po czym szepnął:
-Ja ciebie też.


     Na naszych talerzach nie było już omletów, co najwyżej okruszki i brudne sztućce. Siedzieliśmy na kanapie w salonie, moja noga była wsunięta pomiędzy nogi Zayna a jego ramię obejmowało mnie. Wpatrywaliśmy się w telewizor, chociaż wiedziałam, że myślami oboje byliśmy gdzie indziej. 
Przynajmniej ja.
Wzwód Zayna wbijał mi się w kolano. Co jakiś czas wierciłam się by napierać na niego nogą i powoli masować. Nie patrzyłam wtedy na niego, próbowałam udawać, że to tylko niewinny ruch.
-Wiesz... - powiedziałam kładąc dłoń na jego nodze i ugniatając delikatnie.
-Hm ? - spojrzał na mnie zaciekawiony.
-W tym domu jest tyle pokoi, a siedzimy zawsze albo tutaj, albo w sypialni.
-I kuchni. - rzekł z rozbawieniem. - Więc gdzie chcesz iść?
Zacisnęłam uda i spojrzałam na niego.
-Ten pokój z książkami...wydaje się przytulny.
Właściwie to była mini biblioteka, nawet nie wiedziałam ile mogło znajdować się tam książek; Carl i Susi naprawdę lubili czytać.
-I ma dźwiękoszczelne drzwi i ściany. - powiedział, a w jego oku zobaczyłam błysk.
Przygryzłam wargę.
-Cóż... Na razie nie będą nam potrzebne, jesteśmy tu sami. 
-Tak, ale za tydzień się przyda. Carl i Susi już tam praktycznie nie zaglądają, schowamy się pomiędzy regałami. - uniósł kąciki ust.
Zadrżałam na myśl o tym, że za niecały tydzień będziemy musieli się ukrywać.
-Czy czasem nie wracasz do pracy za dwa trzy dni ? - zapytałam.
-Dopiero w przyszłym tygodniu, przedłużam sobie relaks. - odparł muskając ustami moją skroń.
-To my w ogóle wypoczywamy ? - zamknęłam oczy, gdy zaczął pieścić wargami moją skórę.
-Lubię taki rodzaj wypoczynku. - jego usta wygięły się w uśmiechu - To co, chcesz iść do tego pokoju ?


    Siedziałam na skórzanej, czerwonej sofie w pokoju wypełnionym regałami i stosami książek. Zauważyłam że jeden jest wypełniony jakimiś "biurowymi papierami" a obok stało biurko, więc domyśliłam się, że Zayn tu czasem zagląda.
-Pracujesz tu ?
-Czasami. - rzekł siadając obok mnie i objął ramieniem. 
Rozglądałam się czując na sobie jego przenikliwe spojrzenie.
 Miałam na sobie szarą, krótką spódniczkę w której zazwyczaj chodziłam po domu. Nagle poczułam na kolanie jego gorącą dłoń. Wzdrygnęłam się.
-W porządku ? - zapytał zaciskając kurczowo moje kolano.
-Tak. Tylko... - uśmiechnęłam się - Czuję się jak uczennica uwodzona przez nauczyciela. - spojrzałam na niego.
Wyraźnie zaciekawiły go moje słowa.
-Dlaczego ? - przechylił głowę w bok.
-Cóż, jesteśmy w bibliotece... - machnęłam ręką wskazując regały - I ten strój... - spojrzałam na siebie.
-Podoba mi się. - zjechał dłonią niżej.
-Typowej, grzecznej uczennicy. 
-A ja jestem dużo starszym zboczeńcem , który próbuję się uwieść ? - wsunął dłoń pod moją spódniczkę. Ubrałam do niej białą obcisłą bluzkę z krótkim rękawem przez którą nagle zaczęły prześwitywać twarde od podniecenia sutki.
-Byłaś dzisiaj grzeczna ? -zadał kolejne pytanie ugniatając w dłoni moje udo.
Spuściłam wzrok rumieniąc się. Zawsze czułam dreszczyk emocji gdy mówił do mnie  w ten sposób.
-Bardzo. - odparłam.
-Tak ? A to kręcenie bioderkami w tej krótkiej spódnicy ? To nazywasz poprawnym zachowaniem ?
-Myślałam, że się panu podoba. założyłam nogę na nogę i oparłam się o niego.
-Musiałem ukrywać wzwód. I wszystko twoja wina. - pacnął mnie w nos.
-Nie musiałeś. - położyłam dłoń na jego kroczu i zacisnęłam ją na jego erekcji.
Wypuścił powietrze przez nos.
Obserwował moje ruchy, gdy odnalazłam zarys jego penisa, zaciskałam go kurczowo w dłoni i jeździłam w górę i w dół.
Zwilżył wargi i wiercił się niespokojnie.
-Mogę ?
Spojrzał na mnie.
-Ładnie proszę. - nalegałam machając rzęsami.
Złapał mnie za dłoń i wsunął ją sobie pod gumkę dresów.
Gdy rozkoszując się moim dotykiem odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy ja przez ułamek sekundy patrzyłam na biurko. 
I zdążyłam pod nim dojrzeć pudło w którym trzymał swoje zabawki.