środa, 27 lipca 2016

Corpus, Rozdział 7

Widzę, że opowiadanie wam się podoba, oby tak dalej ! 
Miłego czytania :>



Wypoczęta i dosyć wystraszona ocknęłam się na miękkiej trawie. Promienie zachodzącego słońca zmusiły mnie do zmrużenia oczu, które po raz pierwszy od wielu miesięcy mnie nie piekły.
Podniosłam się i rozejrzałam. Znajdowałam się pomiędzy wysokimi palmami, wprawdzie na trawie, ale kilka metrów ode mnie rozciągała się piaszczysta, lśniąca od zachodu plaża o którą delikatnie uderzały niebieskie jak niebo fale.
Delikatna bryza musnęła moją twarz i rozwiała włosy. Zamknęłam oczy. 
Nagle usłyszałam za sobą szelest.
-I jak ?
Odwróciłam się szybko. Poczułam ulgę, gdy zobaczyłam Zayna.
-Śnię ? - zapytałam cicho.
-Jak widać. - wzruszył z uśmiechem ramionami - W prawdzie z moją dużą pomocą, ale przynajmniej się wyśpisz. I zobaczysz, co cię ominęło przez ten czas.
-Więc...chyba nie muszę nic teraz robić. To ty podtrzymujesz mnie przy śnie, więc to chyba żadna lekcja.
-Na razie uczę cię wyobraźni.  - podszedł bliżej - Chyba chciałaś domek na plaży ? - wyciągnął do mnie rękę.
Spojrzałam na nią.
-Gryzę. - uśmiechnął się - Ale muszę cię pilnować.
W końcu złapałam jego rękę. Ruszyliśmy w stronę plaży.
-Pilnować ? - zapytałam.
-Możesz nie zapanować nad myślami i w każdej chwili wpaść powiedzmy w trzymetrowy dół który nagle pojawi się przed tobą, albo spadnie na ciebie palma.
-Jejku, co ? - otworzyłam szerzej oczy. - Znowu żartujesz ?
-Nie, chomiczku. - zerknął na mnie - Dlatego tu jestem.
-A ! - odskoczyłam, gdy usłyszałam piśnięcie.
Kurczowo zacisnął swoją dłoń na mojej.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam chomika uciekającego spod mojej stopy.
-Nic mu nie jest ? - wystraszyłam się.
-Widzisz ? O tym mówię. - powiedział z rozbawieniem - Nie. Najwyżej się wystraszył.
-To przez ciebie. - nachmurzyłam się i zatrzymałam.
-Czemu stoisz ?
-Boję się. Nie panuję nad myślami. - powiedziałam smutno.
Zastanowił się przez moment. Później puścił moją dłoń i niespodziewanie wziął mnie na ręce.
-Gdzie idziemy ?
-Chyba mówiłaś coś o domku na plaży.
-Oh no tak. - uśmiechnęłam się i w oddali zauważyłam drewniany domek ze słomianym dachem.
Wniósł mnie do środka pochylając głowę po czym położył mnie na miękkim, dużym łóżku.
-Świeczki ? - zaproponował.
Skinęłam niepewnie głową.
Nagle wokół nas pojawiło się kilkanaście zapachowych świeczek. Stały na zagłówki łóżka i na parapetach niewielkich okien.
-I jak ?
-Cudownie. - rozejrzałam się, a na twarzy miałam szeroki uśmiech.
Domek był okrągły i tak naprawdę mieściło się  w nim to wielkie łóżko. W sumie to niczego więcej nie było mi potrzeba.

-Może jakiś owoc ? - zaproponował a w jego rękach pojawiła się wielka miska z lodami i kawałkami owoców.
-Nie zjem sama. 
-Pomogę ci. - nagle podał mi łyżkę, a w jego dłoni pojawiła się druga.
Miska leżała na naszych nogach. Gdy jedliśmy objął mnie nagle ramieniem.
-Zimno ci, prawda ? - wytłumaczył swoje zachowanie pytaniem.
-Nie. - pokręciłam głową.
-Trudno. Wygodnie mi tak.
Zamknęłam na moment oczy. Gdy je otworzyłam Zayn siedział obok mnie w samych bokserkach.
-Mi też. - uśmiechnęłam się dumna z mojego czynu i z jego zaskoczonej miny.
-Po pierwsze: Nieźle. Po drugie: Mogę zrobić to samo. - ostrzegł mnie - Ale na razie nie będę wykorzystywał twojego snu. Musisz się uczyć.
-Na razie ?
-Nie obiecuję, że nie wejdę ci do główki jak będziesz sobie słodko spała. - otworzył nagle szeroko oczy - Czy ja mam na sobie stringi ?
-Idzie mi coraz lepiej. - zachichotałam.
-Żartujesz sobie ?
-To mój sen, daj mi się nacieszyć. - wydęłam dolną wargę - A teraz wstań i przebiegnij się po plaży. - zamrugałam uroczo.
Uniósł brew.
-Naprawdę, wstań. Chcę zobaczyć jak w nich wyglądasz.
-Stracę wtedy męskość.
-Oj wątpię. - zmierzyłam go wzrokiem, po czym znowu spojrzałam na boską twarz. - Proszę. - znowu wydęłam wargę.
Jestem Strażnikiem Snów a robię za striptizera. - mówił do siebie wstając, a ja głośno chichotałam.
Stanął przed łóżkiem, westchnął ciężko, po czym się odwrócił.
-Uuu! - pisnęłam - Seksownie.
-Cicho.
-Mogę dotknąć ?
-Jak ja cię zaraz dotknę... - odwrócił się w moją stronę - Coś jeszcze, jaśnie pani ? - zapytał sarkastycznie.
Wezwałam go "na paluszek" uśmiechając się delikatnie.


Uniósł brwi ale w końcu się przekonał; uklęknął na brzegu łóżka i zaczął się do mnie powoli zbliżać, podpierając się na rękach. Jak kotek.
Właściwie to wielki, seksowny kot. Albo lew...wiecie o co chodzi.
-Czemu nie jestem teraz za tobą ? - powiedziałam z żalem.
-Odczep się.
Gdy był nade mną pociągnęłam za gumkę jego "męskich majteczek" i zaczęłam chichotać.
-Ej! - zmarszczył brwi.
-Niezły tyłeczek, Strażniku.
-Dziękuję, pracowałem na niego. Może opowiesz mi coś o swoim ?
-Co tu dużo mówić, nie jest mały.
-Hmm, rozumiem. Mów dalej.
-I samotny.
-Mam z nim porozmawiać ?
Wybuchnęłam śmiechem.
-Ja nie żartuje. - uśmiechnął się - No już odwróć się.
-Ale...
Objął mnie  w tali i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć odwrócił mnie na brzuch, a później sprzedał soczystego klapsa.
-Oh, jak miło.  - westchnął.
-Zejdź ze mnie ! - machałam nogami.
Nagle sama miałam na sobie stringi. Koronkowe i aż za cienkie.
-Teraz mi zimno w pupę.
-Zaraz ci ją rozgrzeje. - wbił zęby w mój prawy pośladek.
Pisnęłam.
-Coś nie tak ?
-Boli!
-Ooo.. - mruknął ze "współczuciem" i pocałował miejsce po ugryzieniu.
-Nie wytrzymam z tobą. - chichotałam.
Cmoknął mnie jeszcze raz i położył się obok.
-Kupimy ci takie dzisiaj. - powiedziałam ponownie ciągnąc za jego skąpą "bieliznę".
-Żartujesz.
-Proszę.
-Nie ma mowy.
-Tylko jedne.
Zastanowił się.
-Nie.
-I tak kupimy. - położyłam się na boku, plecami to niego i po chwili byłam w koszuli nocnej.
-Dobrze ci idzie. - przejechał palcem po moich plecach.
-Uczę się od najlepszych. - zamknęłam oczy - Chce mi się spać.
-To znaczy, że się budzisz. - przysunął się do mnie i również zamknął oczy. - Za chwilę zaśniemy i obudzimy się u ciebie.
-Już koniec ? A było tak miło.
Musnął nosem moje ramie.
-Tam też będzie miło. - szepnął.
Spojrzałam na niego.
-Fajnie, że tu jesteś. - wyszeptałam.
Objął mnie w tali i schował twarz w moich włosach.
-Mi też się tu podoba... - powiedział, a ja się do siebie uśmiechnęłam - No już, zamknij oczy.
Zrobiłam to co kazał, a po chwili ogarnął mnie sen. I wtedy obudziłam się  w końcu w pełni wypoczęta w swoim łóżku, a najbardziej cieszyło mnie to, że w jego ramionach.


niedziela, 24 lipca 2016

Sometimes, Rozdział 44

Wieczorem siedziałam z mamą i pomagałam jej w kolacji. Robiłyśmy naleśniki amerykańskie i rozmawiałyśmy o Katy, która niedawno się od nas wyprowadziła.
-Cóż, jest dorosła. Ma 35 lat, dziwne gdyby wciąć mieszkała z rodzicami.
-Jak Zayn. - powiedziałam patrząc na jej reakcję.
Nachyliła się i szepnęła:
-To my mieszkamy u niego. - puściła mi oczko i wróciła do przewracania naleśnika. - Poza tym zakochała się, modliłam się co wieczór, żeby w końcu spotkała miłość. - westchnęła - I oto jest Nathan.

Uśmiechnęłam się. I zaczęłam zastanawiać czy modliła się o to samo jeśli chodzi o Zayna...
Bardzo możliwe.
Wolałam o to nie pytać i wymieszałam "roztwór" na kolejne naleśniki.
-Nie robimy ich za dużo ?  - zapytałam.
-Twój ojciec jadłby je bez końca, Zayn też dużo zjada. My też sobie nie żałujemy. - uśmiechnęła się do mnie chytrze.
-A pupa rośnie. - westchnęłam - Okej, które dla Zayna ? - zapytałam wycierając ręce o fartuch.
-Tutaj. - wskazała talerz na którym były cztery duże naleśniki. - Ale w tej chwili pracuje u siebie w biurze, mówił, żeby mu nie przeszkadzać.
-Spokojnie, poradzę sobie. Poza tym siedzi tam już z dwie godziny, na pewno umiera z głodu.
-Fakt. - rzekła i patrzyła jak się oddalam.


    Dochodząc na koniec jednego z korytarzy stanęłam przy drzwiach za którymi znajdowało się mini biuro Zayna. Już miałam zapukać, ale zawahałam się i po chwili namysłu weszłam bezgłośnie do pokoju. Dużo ryzykowałam, bo gdyby siedział przy biurku od razu by mnie zauważył. Jednak stał przy oknie odwrócony tyłem do mnie i rozmawiał przez telefon.
Chciałam podsłuchać o czym rozmawia, bo nigdy nie mówił, żeby mu "nie przeszkadzać", więc pewnie było to coś ważnego.
Niestety usłyszał, że wchodzę i odwrócił się w moją stronę dość gwałtownie. 
-Panie Raimondzie, przepraszam, że przerwę ale muszę niestety kończyć. Dziękuję za informacje, skontaktuje się z panem jutro koło południa. Jeszcze raz dziękuję.
Jutro koło południa... Cholera, będzie wtedy w pracy, więc nie podsłucham kolejny raz.
Postanowiłam, więc po prostu zapytać z kim rozmawiał.
-Kto to Raimond ? - spytałam od razu i podałam mu talerz.
-Dziękuje, kochanie. - usiadł przy biurku - Nie znasz.
-A o czym rozmawialiście ?
Pokiwał głową.
-Nic ważnego. - sięgnął po naleśnika, który zdążył już wystygnąć i klepnął się w nogę - Chodź.
Usiadłam na jego kolanach i patrzyłam jak je. Obejmował mnie ściśle w talii dużym ramieniem, które było twarde podobnie jak całe jego ciało, ale mimo pozorów był bardzo wygodny do siedzenia.
-Na pewno nic ważnego ?
-A czemu myślisz że tak ?
-Bo zamknąłeś sie tutaj na długo a nigdy tak nie robisz.
-Czasami sie zdarza, że muszę dłużej popracować, słoneczko. To nic takiego.
-No dobrze.
Wcale nie. Nie wierzyłam w to co mówił. Ale byłam pewna, że w końcu dowiem się o co tak naprawdę chodzi i o czym rozmawiał Zayn z tym całym Raimondem.


      W nocy musiałam spać u siebie, gdyż był weekend i rodzice postanowili siedzieć do późna i jeszcze zauważyliby brak materaca w pokoju Zayna i to, że śpimy w jednym łóżku. 
Pisałam o całej sytuacji z "panem Raimondem" i dziwnym zachowaniu Zayna z Rachel i jej zdanie na ten temat podsyciło moją ciekawość, gdyż uznała, że "ona by tak tego nie zostawiła".
Zmusiło mnie to do wyjścia z łóżka i pójścia prosto do gabinetu Zayna, nie zważając na to czy ktoś mnie słyszy czy nie. Dopiero gdy stałam tuż przy jego biurku dotarło do mnie, że grzebanie w jego rzeczach może się dla mnie bardzo źle skończyć. Ale byłam zbyt blisko odpowiedzi by sobie odpuścić i zaczęłam przeglądać papiery leżące na wierzchu, potem zajrzałam do jednej z szafek w której ujrzałam dużą teczkę, ale nim po nią sięgnęłam wokół mojego ramienia zacisnęła się duża dłoń.
Zayn pociągnął mnie w swoją stronę ale nie tak, żebym na niego wpadła tylko żeby mnie odsunąć od papierów.
-Co tu robisz do cholery ? - zapytał ostro.
Wyglądał zabójczo w jedynie luźnych dresach seksownie wiszących na jego biodrach, ale nie to było teraz najważniejsze, gdyż ten "seksapil" zdominował chłód i złość bijąca od niego.
-J-ja.. tylko... - jąkałam jak zwykle, gdy tylko się go bałam.
Nagle jakby zmienił taktykę "rozmowy" ze mną.
-Niegrzecznie tak ruszać czyjeś rzeczy bez pozwolenia. - przysunął mnie bliżej siebie - Do pokoju. W tej chwili.


       Leżałam na swoim łóżku różowym, obitym tyłkiem do góry.
Po krótkim czasie odkąd zostałam w pokoju sama w drzwiach stanął Zayn, tym razem dodatkowo w szarym podkoszulku.
-Boli. - skłamałam. Bół pupy przeszedł już dawno, ale chciałam wzbudzić w nim poczucie winy.
-Trzeba było grzecznie spać. - wszedł do pokoju i usiadł na brzegu niewielkiego łóżka.
-Chciałam, ale...Mam wrażenie, że coś ukrywasz.
Skrzywił się i odetchnął głęboko.
-Szykuję coś. Dla ciebie. - położył gorącą dłoń na moich plecach.
-Tak ? - podniosłam głowę.
-Tak. Taka niespodzianka. Ale nic więcej nie zdradzę. - pochylił się i pocałował mnie w skroń. Po chwili zerknął na moją pupę - Wynagrodzę ci to jutro.
-Oj tam, nie bolało. Poza tym lubię klapsy.
-Denerwuj mnie częściej a będzie ich więcej. - pogłaskał mnie po głowie. - Będę u siebie. Gdyby tamci poszli spać wpadnij do mnie.
-Dobrze. - odparłam i patrzyłam jak wychodzi. 
Na całe szczęście przykryłam nagą pupę, ponieważ po paru minutach sama zasnęłam.

wtorek, 19 lipca 2016

Corpus, Rozdział 6

-Czegoś nie rozumiem, chomiczku... - mówił Zayn jedząc truskawkę z deseru.
Przewróciłam oczami słysząc swój "pseudonim" i wzięłam do ust kolejną łyżeczkę owoców.
-Skoro twój ojciec jest w pełni Strażnikiem, a twoja mama w połowie, to dlaczego ty jesteś człowiekiem ? Nie odziedziczyłaś nic po nich, żadnej mocy ?
Zastanowiłam się przez moment.
-Włożę 10 pianek do ust. - powiedziałam.
Uniósł brew i spojrzał na mnie poirytowany.
-A tak serio ?
Wzruszyłam ramionami.
-Nie. - pokręciłam głową - Po prostu odziedziczyłam swoją "ludzkość" po babci. Ona i dziadek byli ludźmi i to przeszło na mnie. Tato napełnił później mamę mocną, ale... Cóż, to na mnie nie przeszło. Nie była wtedy ze mną w ciąży. No i urodziła mnie tutaj, to też bardzo wpływa na to kim będzie dziecko. - zamyśliłam się na moment - I samo to, że mam problemy ze snem. Strażnicy tego nie mają. - spuściłam wzrok.
Nagle zaczęłam ziewać.
-Przepraszam. - mówiłam zasłaniając usta dłonią.
Zayn spojrzał na zegarek.
-Chyba pora zacząć.
-Już ? - również zerknęłam. Wybiła 23:00.
-Nie chodzi o godzinę. Jesteś zmęczona, chomiczku.
-Nie mów tak do mnie. - wstałam i zabrałam nasze talerze.
-Nie rozkazuj mi. - uśmiechnął się łobuzersko. - Chodź, trzeba cię ululać.
-Zaśpiewaj mi kołysankę. - skierowaliśmy się do schodów.
-Mogę dać ci smoczka.
-Jesteś zboczony.
Zaśmiał się, a gdy byliśmy na górze poszłam do łazienki.
-Co ty, śpisz w wannie ?
-Idę umyć zęby.
-Chomiku. - westchnął.
-Co ? Dbam o higienę. - uśmiechnęłam się i chyba wyszło mi to aż zbyt dziewczęco, bo wywołałam również lekki uśmiech na twarzy Strażnika.
Gdy wyszłam z łazienki, stał oparty o ścianę obok drzwi. 
-Ostrzegam, że śpię nago. - powiedział, gdy weszliśmy do mojej sypialni.
Słucham ?
-Co powiedziałeś ?
-Jak cię uśpię to się rozbiorę.
-A nie możesz spać u Ethana w pokoju ?
-Muszę przy tobie czuwać. Kiedy ostatni raz spałaś normalnie ?
-W zeszłym roku. - usiadłam na łóżku.
-Więc jakieś Koszmarki mogą cię dorwać.
-Koszmarki ?
-Małe i niby niebezpieczne, ale lepiej przy tobie czuwać.
-Czekaj, przebiorę się. - wstałam i sięgnęłam po mojej piżamę do jednej z szafek.
-Chcesz w tym spać ?
-A co ?
-Skończyłaś 17 lat ?
-Tak..? - przytaknęłam niepewnie.
-Więc jesteś gotowa na profesjonalne zasypianie ze Strażnikiem.
-Czyli..?
-Ubierz coś.. Mniejszego. - zastanowił się - Najlepiej jakąś delikatną, wygodną bieliznę.
-Oh.. - zmarszczyłam brwi - Dobrze.
Przykucnęłam do szafki którą zbyt często nie otwieram. 
-Mogę ci zaufać ? - zapytałam, patrząc na niego.
-Co ?
-To wszystko jest bardzo.. Erotyczne.
-Nie okłamałbym cię. Wiem, że w każdej chwili możesz zapytać swojego ojca o to wszystko, a gdybym kłamał złoili by mi skórą i patrząc na to, że jesteś córką szefa Starszyzny wywalono by mnie na zbity pysk.
Przełknęłam głośno ślinę, po czym odetchnęłam i wyjęłam z dna szafki koronkowy, szmaciany biustonosz i skąpe majteczki do kompletu w kremowym odcieniu.
-Zakładam, że wolisz przebrać się za drzwiami. - powiedział - Jak wrócisz to ostrzegam, że nie będę miał ubrań.
-Okej. - skinęłam głową i wyszłam.
Kiedy wróciłam byłam ubrana w bieliznę którą dostałam na osiemnaste urodziny od przyjaciółek zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na moje łóżko.
Zayn leżał na boku przodem do mnie. Podpierał się na łokciu, a gdy weszłam zaczął mi się dokładnie przypatrywać.
-Co ? - zarumieniłam się i uśmiechnęłam delikatnie.
Mężczyzna był przykryty kołdrą po pępek. Odsunął ją z drugiej części łóżka i poklepał je dłonią.
-Chodź. - powiedział z lekkim uśmiechem. Chyba bawiły go moje rumieńce.
Dla niego to normalne, pewnie robił to setki razy.
Położyłam się obok niego, na drugim końcu łóżka.
-Nie gryzę.
Uniosłam brwi.
-No dobra, gryzę. - uśmiechnął się szerzej - Przysuń się.
-Nie chcę.
Chcę, bardzo.
-Dlaczego ? - patrzył na mnie z rozbawieniem.
-Czuję się...źle. 
-Jak dziwka.
-Dokładnie.
-Nie musisz. Wiesz, że tak trzeba. Brak snu może cię zabić.
Skrzywiłam się.
Nagle na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. Zabrał z ciała nieco kołdry, by było wdać go do samego pasa. Mogłam podziwiać niezwykłe mięśnie brzucha i potężną, umięśnioną pierś.
-Nie chcesz się do tego przytulić ?  - uniósł kusząco brew.
Zagryzłam wargę. I nawet nie wiem kiedy, zaczęłam się do niego przybliżać.
-Najpierw połóż się na plecach, rano się potulimy.


Zachichotałam i zrobiłam to co kazał.
-Jesteś zmęczona ? - zapytał przykrywając mnie.
-Bardzo. - poczułam, że serce szybciej mi bije. Zacisnęłam uda.
-Rozluźnij się. O nogach też mówię.
-Skąd wiesz, że..
-Poczułem. - uniósł kącik ust.
Położyłam ręce na brzuchu.
-Mogę tak ?
-Jak ci wygodnie. Ale na plecach. Przynajmniej podczas pierwszych lekcji.
-To będzie lekcja, czy po prostu mnie uśpisz ?  - zapytałam ziewając.
-Na razie to drugie.  Muszę rozproszyć wszystko czego się boisz, gdy zasypiasz. Boisz się ciemności, Judy ?
Skinęłam nieśmiało głową.
-Tylko gdy spał tutaj Ethan, nie bałam się bo wiedziałam, że ktoś tu jest.
-Zakładam, że Ethan nie robił tego co ja teraz?
-Nie. - pokręciłam głową. - Nie było w tym erotyzmu.
Albo mi się wydawało, albo się rozluźnił. Oczekiwał takiej odpowiedzi ?
Zgasił światło. Zadrżałam.
-Spokojnie, jestem tu. - szepnął. -Wiesz, gdzie jesteś gdy zasypiasz prawda ?
-Tam gdzie wszyscy. W Śnie.
-Dobrze. Gdzie chciałabyś teraz być ?
Tam gdzie ty. Właściwie tutaj jest już idealnie.
-W domku. Na plaży.
-I drink z palemką ?
-Mhm. - uśmiechnęłam się.
-To za chwilę. Zamknij oczy.
Zamknęłam.
-Rano postaram obudzić się przed tobą. A teraz myśl tylko o czymś miłym. - mówił cicho - Skup się na tym, że tu jestem.  
Szeptał mi do ucha, a tymczasem głaskał dłonią mój brzuch. W pewnym momencie włożył dłoń w moje majtki i delikatnie masował nią moją kobiecość.
Był taki gorący. Biło do niego ciepłem i cholera, ociekał erotyzmem. Czułam się przy nim świetnie, przynajmniej w tamtym momencie.
Całował mnie po szyi, delikatnie pieścił mokrymi pocałunkami moją skórę.
 I nagle po raz pierwszy od ponad roku zapadłam w prawdziwy sen.

czwartek, 7 lipca 2016

Corpus, Rozdział 5

-Kto cię nauczył gotować ? - pytał Zayn siedząc po turecku na drugim końcu kanapy i zajadał się lazanią.
-Smakuje ? - spojrzałam na niego.
-Mogę jeszcze ?
Zachichotałam.
-Bierz.
Skończyło się na tym, że zjadł wszystko, czyli gdzieś trzy, cztery talerze, a mi zostawił jeden.
-To może deser zostawię na jutro ? 
-Dlaczego ? - odłożył talerz i znowu ułożył się wygodnie na kanapie.
-Naprawdę tyle jecie ? - otworzyłam szeroko oczy.
-Średnio. - wzruszył ramionami.
-Zbankrutuje przez ciebie, oczyścisz mi lodówkę.
-Dołożę się. - założył ręce za głowę.
-Zarabiacie ?
Skinął głową.
-Mój ojciec wam płaci ? - odłożyłam talerz na stolik do kawy i podkuliłam nogi.
-Ta. - przytaknął.
-Za to, że tu jesteś też ?
-Nie. 
-Czemu ?
Spuścił wzrok.
-Ty mi zapłacisz.
Zmarszczyłam brwi.
-Ja ?
-Nie pieniędzmi. Gdy Strażnik uczy człowieka nie bierze od niego pieniędzy, nigdy. 
-Tylko co ?
-Płacicie...dopełnianiem energii.
-Nie rozumiem. - pokręciłam głową.
-Za jakieś siedem godzin stracę siłę którą pobiera mi wasz wymiar. Czyli będę zmęczony, straszny ból, gorączka i te sprawy. Samo napełnienie mojej energii przez ciebie będzie na tyle przyjemne, że nie będę potrzebował ani chciał od ciebie pieniędzy.
-Ale...co wypełni twoją energię ?
Zamilkł na moment. Dopiero po chwili odpowiedział:
-Orgazm. - odparł - Twój.
Uniosłam brwi.
-C-co ? 
-Słyszałaś, Judy.
-I mój ojciec wysłał cię tu wiedząc....Ty zboczeńcu ! - wstałam i skierowałam się w stronę drzwi.
-Czekaj, gdzie idziesz ? - wstał i ruszył za mną.
-Potrzebuję powietrza. - otworzyłam drzwi i wyszłam przed mój niewielki domek. Ulica jak zawsze była spokojna, słyszałam jedynie szum dochodzący od portalu niedaleko mojego domu. Miałam ochotę w niego wbiec i złoić skórę ojcowi. Nie widziałam go, ale wiedziałam, że moja ulica znajduje się najbliżej niego.
-Judy..
-Zostaw mnie ! 
-Muszę ci pomóc, zrozum. - mówił Malik stojąc za mną.
-Jesteście chorzy ! A ja wolę już nie spać, niż być codziennie wykorzystywana w ten sposób ! - krzyczałam.
Zacisnął mocno szczęki, po czym przerzucił mnie sobie przez ramię i wszedł do domu, podobnie jak dziś rano.
-Zostaw mnie ! Ogłuchłeś ?! - próbowałam się wyrwać, ale on zaniósł mnie na górę i rzucił na łóżko.
Rozszerzył mi nogi i uklęknął pomiędzy nimi.
-Co robisz ?
-Pokażę ci jak będzie to wyglądać. Już nie patrząc na mnie, ale na to jaką ty będziesz miała z tego korzyść. - mówił ostro.
Schylił się a ja zdrętwiałam, gdy zsunął ze mnie spodnie, a później bieliznę. 
-A..Ach ! - jąkałam, gdy jego język zaczął pieścić moje wargi sromowe, a kciuk naciskał na moją łechtaczkę.
W pewnym momencie delikatnie wbił zęby w moją kobiecość, co wywołało głośniejszy jęk na moich ustach i dreszcze na całym ciele. Gdy zdjął kciuka z mojej łechtaczki, a językiem zaczął wykonywać wokół niej powolne kółka wsunął swoje dłonie pod moją bluzę, a tam pod materiałem bluzki odnalazł sutki. Zaczął ugniatać je palcami, potem delikatnie szczypać co doprowadziło do większego pulsowania mojego podbrzusza.
-Zayn, proszę... - jęczałam, gdy niespiesznie i bardzo, bardzo powoli próbował wywołać u mnie orgazm. 
Po chwili przyspieszył ruchy języka i wtedy eksplodowałam, a przed oczami miałam kolorowe plamy, jakby ktoś właśnie odpalił fajerwerki w mojej sypialni i kroczu. 
Wygięłam plecy w łuk, całe ciało naprężyłam jak strunę, a orgazm trwał w najlepsze. Język Zayna ustąpił, pieścił jedynie wierzch mojej kobiecości, a ja nadal dochodziłam.
Zadyszana z powrotem opadłam na łóżko, gdy ponownie mogłam równomiernie oddychać i myśleć. 
Spojrzałam przed siebie. Zayn wisiał nade mną, rękami wsparty o łóżko i zmysłowo oblizywał wargi.
-Mogę zostać ? - zapytał, unosząc kącik ust.
Jedyne co zdołałam zrobić to pokiwanie głową.
Niepewnie nachylił się a po chwili złożył na moim podbródku delikatny, mokry pocałunek.
-Łał. - powiedział nagle.
-Co ? - wydyszałam.
-Udało mi się.
Zmarszczyłam brwi.
-Nie włożyć ci języka do ust.
-Językowi daj już spokój. - uśmiechnęłam się.
-Zwykle...nie całuję czule kobiet. Właściwie to w ogóle.
-W ogóle nie całujesz ?
-Nie. - zaśmiał się - Całuję. Ale nie tak. - zszedł ze mnie i położył się obok.
-Teraz... - położyłam się na bok, podpierając o łokieć tak jak on - Opowiedz mi o tym chorym "napełnianiu energii".
-Co chcesz wiedzieć ?
-Wszystko.
-Nie jest tego dużo - wzruszył ramieniem.
-Czegoś nie rozumiem...Jak napełnianie może być dla was zapłatą, skoro tylko kobieta ma orgazm ? I właśnie, uczycie mężczyzn ?
-Mężczyźni nie mają tych problemów. To tylko schorzenie u kobiet, jesteście delikatniejsze. I kto powiedział, że tylko wy czerpiecie z tego przyjemność? 
-Mówiłeś, że tylko nasz orgazm jest potrzebny. 
Parsknął.
-Tym co zrobiłem przed chwilą wypełnisz mnie na godzinę. Wasz orgazm w pełni wypełnia nas tylko podczas seksu.
Zadrżałam.
-I na ile to wystarcza ?
-Dwie doby.
-Czyli jeżeli chcę, żebyś mnie uczył muszę uprawiać z tobą seks co dwa dni ?
-Inaczej zmienię się w gorszego potwora niż najohydniejszy Koszmar.
-Serio ?
Zaśmiał się.
-Nie.
Parsknęłam.
-Bardzo śmieszne. 
-Będę bardzo słaby, po jakiś dwóch godzinach dostanę gorączki a po trzeciej godzinie przeniosę się do Doliny. Automatycznie, więc nie będę miał na to wpływu.
-A będziesz mógł wrócić ?
-Tak, ale po jakiś dwóch dniach aż się zregeneruję.  No i tracenie siły nie jest zbyt przyjemne. Przez trzy godziny będę przeżywał największe tortury jakie tylko Strażnicy mogą, więc nigdzie mi nie uciekaj. - stuknął mnie palcem w nos.
-A jeśli...
-Co ?
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego z trudem.
-Będę...będę miała okres ?
-Jestem zobowiązany zabrać cię do Doliny, gdzie nie będę tracił siły i nie będę musiał napełniać się twoimi orgazmami.
-A teraz nie możesz tego zrobić ?
-Nie mogę. Jesteś człowiekiem, tak ? A tamto to wyjątek.
-Ale mój tata nie jest. I jest szefem tych wszystkich Strażników...A mama Wojowniczką, a też jest człowiekiem.
-Przecież twój ojciec oddał jej połowę mocy by móc ją zabrać do Doliny. Z tego co wiem on nie jest człowiekiem nawet w połowie.
-A ty nie możesz oddać mi trochę swojej siły by mnie tam zabrać ?
-Nie jesteśmy małżeństwem, chomiczku. Tylko wtedy mógłbym to zrobić. Chyba, że twój ojciec to zrobi. Właśnie, dlaczego jesteś tutaj a nie w Dolinie ?
-Rodzice, zwłaszcza mama chcieli żebym została tutaj, z ludźmi. Nie urodziłam się tak jak mój przyjaciel czy ty w Dolinie, więc jestem za delikatna na tamten wymiar.  - wzruszyłam ramionami - I żyje sobie tutaj.
Spojrzał na mnie jakby ze współczuciem. 
Po chwili jego oczy jakby zabłyszczały, a na twarzy pojawił się uśmiech.
-Znowu to masz. - dotknął mnie w policzek.
-Odczep się ! - wstałam i zaczęłam ubierać majtki i spodnie. - Znasz faceta niecały dzień i już bierze cię do łóżka.
-Nie taki zwykły ze mnie facet. - powiedział, podpierając się rękami o łóżko.
-Chodź na deser. - powiedziałam.
-Ja już po.
Rzuciłam w niego poduszką i skierowałam się do drzwi.
-A co z tym siedzeniem na mnie ? Trzymam cię za słowo.
-Powiedziałam, że się zastanowię. - odparłam. Słyszałam, że za mną idzie.
-Judy..
-Co ?
-Dobrze smakujesz.
-Yyy..Dzięki?
-To może...Powtórka po deserze ?
-O nie. Jeśli nie ma takiej potrzeby to nie.
Nie chciałam, żeby wyglądało to trochę niesmacznie. Czyli.. "dziwkarsko".
Musiałam się powstrzymywać, ale rozpływałam się przy tym mężczyźnie i... najchętniej od razu wskoczyłabym z nim do łózka. Cholera, jak on mnie kręci.

Corpus, Rozdział 4

-Jestem ! - zawołałam wchodząc do domu, a w torbie miałam trzy sześciopaki piwa i dwie butelki wina. Bałam się, że to nie wystarczy nawet na dwa dni.
Położyłam zakupy w kuchni i wróciłam do przedpokoju, żeby zdjąć buty.
-Zayn, gdzie jesteś ? Kupiłam piwo, mam nadzieję, że ci wystarczy.  - mówiłam, gdy usłyszałam go w łazience. Zobaczyłam, że drzwi są uchylone, więc weszłam do środka - Nie wiedziałam dokładnie, jakie wino pijesz to... O mój Boże ! - zawołałam i zasłoniłam usta dłońmi.
Zayn stał pod prysznicem, kompletnie nagi, bokiem do mnie. Strumień wody spływał po jego ciele, głowę miał odchyloną do tyłu, oczy zamknięte.
W dłoni trzymał swoją potężną męskość, którą przez moment dano mi było już oglądać.
W skrócie, masturbował się.
-Ty świnio ! - pisnęłam i szybko wyszłam z łazienki, zamykając za sobą drzwi.
Pochodziłam przez dwie minuty po salonie w tę i z powrotem, aż w końcu wróciłam do łazienki.
-Nie wstyd ci ?! Jesteś moim gościem i robisz coś takiego ?! Mógłbyś chociaż zamknąć drzwi ! - karciłam go, ale w ogóle nie zwracał uwagi na moje krzyki. 
Był owinięty ręcznikiem wokół bioder, a resztę ciała wycierał nieco mniejszym ręczniczkiem.
-To..to mój ręcznik. - jęknęłam. Spojrzałam w dół - I co tu robi moje mydełko w płynie ? I czemu jest puste ?! Jezu, nawet mi nie mów, że robiłeś to w mojej łazience.
Pokręcił głową.
-Nie. - odparł - Wszedłem na chwilę, bo uznałem, że tam naprawdę ładnie pachnie. Mam wyostrzone zmysły, poczułem to aż na dole. 
-I to był powód, żeby...robić to co robiłeś ??
-Odwróć się. - powiedział zdejmując ręcznik.
Zrobiłam to co kazał, potem znowu na niego patrzyłam. Stał jedynie w bokserkach.
-Nie mówię o jaśminie, to nadal ohydne. - rzekł, zakładając koszulkę.
-Więc co innego mogłeś wyczuć w mojej łazience ? - przewróciłam oczami.
-Węch Mistrzów Miecza na kilometr wyczuje znoszone, kobiece majteczki. - puścił mi oczko i pokazał różowe, koronkowe majtki.
Zamknęłam oczy.
-Czy ty grzebałeś w moim koszu na brudy ? - zapytałam.
-Przyznaję się, nie mogłem się powstrzymać. - powąchał moje majtki w miejscu gdzie zwykle znajduje się moja kobiecość - Nosiłaś je wczoraj, prawda ?
-Mój Boże. - oparłam się o ścianę i odetchnęłam głęboko. - I po co było ci moje mydełko ?
-Nie robię tego na sucho. - odparł obojętnie - I jest bardzo przyjemne w dotyku, zakładam, że ty też.
-O nie, bez takich. - pogroziłam mu palcem, gdy do mnie podszedł.
-Weź tego paluszka, albo włożę ci go tyłek. Dosłownie.
Przełknęłam głośno ślinę. Opuściłam rękę i zerknęłam na prysznic.
-Zrobię kolację. A ty, z łaski swojej, zmyj swój wytrysk ze ścian kabiny, bo jest tam chyba z trzy litry spermy.
Uśmiechnął się delikatnie, wpatrując się we mnie intensywnie.
-Dziękuję. - powiedziałam cicho i wyszłam z łazienki.



         -Co jemy ? - usłyszałam za sobą pełny, męski głos, od którego nadal miałam dreszcze.
-Robię lazanię. Będzie za jakąś godzinę. - powiedziałam krojąc owoce, żeby przygotować deser.
-Więc co mogę przegryźć ? - otworzył lodówkę - Masz może jakieś mięso dzika ?
-Słucham ?  - zapytałam zaskoczona - Takie coś na przegryzkę ?
-Rozumiem, że czasem jadasz takie rzeczy. - powiedział. Czułam, że stoi bliżej mnie.
-Oczywiście. - wzruszyłam ramionami. Moja mama często przynosiła dzika wracając z polowania.
-Widać. - szepnął mi do ucha i znowu uszczypnął mnie w pupę.
-Dasz mi spokój ? - odsunęłam się w bok.
Oparł się tyłem o blat i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
-Co to ? - dotknął palcem mojego policzka.
-Co ? - również go dotknęłam, ale całą dłonią.
-Masz czerwoną skórę. I tu. Wcześniej też to miałaś, ale sądziłam, że masz tak z natury, ale to czasem znika i znowu się pojawia.
Zagryzłam wargę.
-Rumieńce. Chyba.
-To jakaś choroba ?  - uniósł brwi.
Zmarszczyłam brwi.
-Dziewczyny tak mają, gdy są onieśmielone albo się wstydzą. - powiedziałam z wahaniem.
-I..ty to masz ?
-Kiedy nagi mężczyzna paraduje mi po mieszkaniu, dziwnie, żebym nie miała.
Po chwili stanął za mną i oparł dłonie o blat po obu stronach mojego ciała. Byłam zamknięta w klatce jego silnych ramion.
-Teraz nie jestem nagi. - powiedział ochryple. 
A szkoda.
-Zauważyłam. - odpowiedziałam, starając się zachować trzeźwy umysł.
-Więc skąd te rumieńce ? 
Wzruszyłam ramionami.
-I odłóż ten nóż, trzęsą ci się ręce. - położył swoje duże dłonie na moich, co zmusiło mnie do odłożenia noża.
Splótł swoje długie palce z moimi.
-Przestań. - protestowałam, ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa. - Muszę skończyć sałatkę.
-Ale po co ? - zapytał, masując kciukami moje dłonie - Na deser mam ciebie.
-Przestań. - powiedziałam znowu.
-Co ja poradzę ? - odsunął się powoli i stanął obok - Fajna jesteś - sięgnął po winogrono i zjadł jedno.
-Nie na tyle fajna, żeby być wojowniczką jak mama. - westchnęłam.
-Jesteś za delikatna na wojownika. A twoja mama ma 180 centymetrów wzrostu.
-Masz z nią pewnie zebrania, co ?
-Rzadko. Ciągle jest na misji.  I ani trochę jej nie znam. - patrzył jak przesypuje pokrojone jabłko do dużej miski - Nie sądziłem, że ma taką córkę.
-Jaką ?
-Fajną. - uśmiechnął się.
Również to zrobiłam.
-Wiem, że... Pewnie nie miałeś w planach uczenia jakiejś ludzkiej dziewczyny zasypiania. Są ważniejsze misje. Ale mój ojciec jest strasznie zaborczy, domyślam się, że nie chciał nawet z tobą rozmawiać.
-Byłem za bardzo wkurwiony, wywalił mnie.  - westchnął - Nie zdążyłem się spakować, całkiem o tym zapomniałem.
-Jak będziesz grzeczny, pójdziemy jutro na zakupy. - uśmiechnęłam się.
-A jeśli nie będę ? - nachylił się do mnie.
-To z tobą nie pójdę.
Przewrócił z uśmiechem oczami.
-Myślałem, że odpowiesz z jakąś ripostą, chomiczku.
-No dobra. Skopie ci tyłek. - uśmiechnęłam się i poszłam po śmietanę.
-Chomiczek chce skopać tyłek Kapitanowi Mistrzów Miecza ? Oj, obawiam się, że to się źle skończy.
-Czyżby ? - zapytałam i oparłam się o ścianę obok lodówki, krzyżując ramiona.
-Nie kuś mnie bo..
-Bo co ?
-Przysięgam, jak ci zasadzę klapsa na tym wielkim tyłku to nie usiądziesz przez trzy dni.
-Tylko trzy dni ? I wypraszam sobie !
-Nosimy XL, co ? - powiedział rozbawiony.
-Dlatego nie lubię jak ktoś rusza moje majtki ! - pchnęłam go i wróciłam do owoców biorąc po drodze śmietanę.
-Czyli jakiś mężczyzna oglądał twoją bieliznę ? - uniósł brew.
-A co, zazdrosny ?
-Nie, mam to gdzieś. - stanął obok mnie - A ruszał ?
Parsknęłam.
-Nie. - zerknęłam na niego. - Szczęśliwy ?
Nic nie odpowiedział, tylko ruszył w stronę salonu.
-Czyli tak ! - zawołałam.
-Wkurzasz mnie. - runął na kanapę.
-Ej, nie połam mi mebli !  - zadrwiłam.
-Skoro nie złamały się pod ciężarem twojego tyłka żadna siła ich nie rozwali.
Rzuciłam w niego brzoskwinią którą złapał , a leżał odwrócony do mnie tyłem.
-Jak?! - powiedziałam do siebie.
-Mam wyostrzony słuch.
-Ty wszystko masz wyostrzone !
Usiadł i odwrócił do mnie głowę.
-Co, masz rentgen w oczach ? - przewróciłam oczami.
-Nie, sutki ci stwardniały. 
Spojrzałam na dół i ujrzałam brodawki prześwitujące przez materiał mojej różowej bluzki.
-O cholera. - zasłoniłam się szybko. Nie lubię staników, i zwykle gdy jestem w domu to ich nie ubieram, a jeszcze nie przyzwyczaiłam się do obecności tego oh jak bardzo aroganckiego wojownika.
Ubrałam bluzę wiszącą na wieszaku w kuchni.
-Dzisiaj mamy pierwszą lekcję. - powiedział, gdy się położył.
Uśmiechnęłam się.
-Miło że pamiętasz.
-Po to tu jestem. - parsknął.
Spuściłam wzrok. Zabolało mnie to.
Słyszałam, że wstaje, a po chwili był już obok mnie.
-Nie chciałem.
-Co ? Przenosić się tu ? Pomagać mi ?
-Sprawić ci przykrość.
Zaskoczyła mnie jego odpowiedź. 
-Wojownicy...Jesteśmy bezuczuciowi a ty...Jesteś miła i...To nie tak, że nie chcę tu być...
-Przeprosiny przyjęte. - znowu się uśmiechnęłam. - Siadaj. Za chwilę będzie kolacja.
Uniósł kącik ust. Po chwili patrzenia na mnie skierował się do kanapy.
-A i... - odwrócił się - Twój tyłek wcale nie jest zły. 
Zaśmiałam się.
-Już nic nie mów. I już więcej nie rozmawiajmy o mojej pupie, błagam.
-Naprawdę, podoba mi się. Gdybyś rozwaliła kiedyś kanapę, możesz usiąść na mnie, nie będę miał nic przeciwko..
-Zayn, proszę. - wciąż się śmiałam - Idź już. Jak więcej się nie odezwiesz dam ci lody przez lazanią.
-Okej. - uniósł kciuk i w końcu sobie poszedł.