środa, 26 lutego 2014

Sweet Dreams, Rozdział 32

-Zayn, co ty mówisz... - przyłożyłam palce do skroni i patrzyłam na klęczącego przede mną chłopaka.
-Skarbie... - jęknął i przybliżył się do mnie, po czym położył dłonie na moich biodrach - Nie mam pierścionka. Obiecuję, że wybierzemy go razem. Proszę kotku, zgódź się. - mówił przez łzy - Będziesz ze mną szczęśliwa, dam ci wszystko czego będziesz potrzebować.
-Nie chcesz tego. - pokiwałam głową.
-Pewnie, że chcę. Chcę spędzić z tobą resztę życia.
-Zayn.. - westchnęłam - Kiedyś na pewno się pobierzemy. Jeśli się nam uda. Ale to nie jest odpowiedni czas. Mówisz to tylko dlatego, że chcesz mnie zatrzymać. Boisz się, że odejdę a zaręczyny mnie zatrzymają. Przyznaj, że wymyśliłeś to na poczekaniu.
Opadły mu ręce.
-Może po prostu nie chcesz za mnie wyjść ? Brzydzisz się mnie, tak ?
-Jak możesz tak mówić ? - również padłam na kolana i zwiesiłam mu ręce na szyi.
A jeśli się brzydzę ? Nie docierało do mnie to, że był gwałcony. Boże i co ja mam robić ?
Palcami błądziłam po jego plecach czując pod dłońmi szorstkie blizny. Czułam jak pali mnie skóra.

Miał rację, nie chciałam go dotykać.
Jay, idiotko, jak możesz ?! Mały, niewinny chłopiec poświęcił się by ratować brata, który teraz go nienawidzi...Słodki Jezu, co on musiał przejść ? A teraz ja nie mogę tego zaakceptować. Jedyne co mogłam z siebie wydusić, to:
-Kocham cię. Tak bardzo cię kocham.

-Usłyszę to jeszcze kiedyś ? - szlochał, wtulając twarz w moje włosy.
-Ja....Ja nie wiem. Nie wiem co powiedzieć. Ale nie chcę takich oświadczyn. - odsunęłam głowę by na niego spojrzeć - Nie w takiej chwili.
-Dlatego nie chciałem ci niczego mówić. - oblizał wargi - Już mnie nie chcesz.
-Jasne, że chcę. Jesteś wszystkim czego potrzebuję.
-Więc, kochaj się ze mną.
Zamrugałam zdziwiona.
-Teraz. - złapał mnie za uda i podniósł bez wysiłku, a następnie zaczął iść w stronę schodów.
-Pokój Zabaw to nie jest odpowiednie miejsce na...
-Nie idziemy tam.
Przeszedł obok Pokoju, i skręcił w korytarz którego wcześniej nie zauważyłam, albo po prostu nie zwróciłam na niego uwagi.
Ten apartament był po prostu zbyt duży.
Gdy tylko zobaczyłam drzwi Pokoju Zabaw, przeszedł mnie dziwny dreszcz. Podnieciłam się, ale jednocześnie ogarnął mnie strach. To co tam robiliśmy...
Chryste.
Na całe szczęście znaleźliśmy się obok całkiem innych drzwi. Zayn nacisnął klamkę podtrzymując mnie jedną ręką, a po chwili znaleźliśmy się w....
...jego sypialni.
Sypialni która była mieszanką białych i kremowych kolorów. Sypialni, która uspokajała samym patrzeniem na nią. Sypialni, w której sypiał.
W której chciał się ze mną kochać.
-Oprócz pani Parker, jesteś jedyną kobietą, którą tu zapraszam. - posadził mnie na jednym z białych foteli, by zamknąć drzwi na klucz.
Wyprostował się. Spojrzał na mnie, a później na łóżko.
-Kiedy byłam tu ostatni raz.. - również patrzyłam tam gdzie on - Poduszki były mokre. 
-Od łez. - skinął głową - Może się zdziwisz, ale też mam uczucia.
Jego wzrok znowu wylądował na mnie. Zaczął iść w moją stronę powolnymi i niespiesznymi krokami.
-Co mam robić ? - zapytałam, czekając na rozkazy, w stylu "wstań", "rozbierz się" lub "uklęknij".
-Nic. - wzruszył ramionami po czym uklęknął przede mną po raz drugi dzisiaj i oparł się rękami o fotel - Jesteś taka piękna. - dyszał i zaczął delikatnie całować moją szyję. - Rozluźnij się. - wyszeptał i zaczął rozpinać moją białą koszulę, którą miałam na sobie jeszcze w pracy.
-Rozkaz, panie Malik ? - zapytałam drwiącą.
-Prośba. - poprawił mnie i podążył rękami do moich pleców. 
Rozpiął mój stanik i rzucił go na ziemię, po czym zabrał się za całowanie moich piersi.
-Przejdziemy na łóżko ? - spytał.
Moje sutki stwardniały pod wpływem jego ciepłego oddechu.
-Jeśli chcesz. - odpowiedziałam, wplatając palce w jego włosy.
-A ty chcesz ?
-Bardzo.
-Świetnie. - złapał mnie za pośladki i uniósł, a następnie poszedł w stronę łóżka.
Całując mój podbródek, położył mnie na nim i delikatnie przygwoździł swoim ciałem. Jak i jego twarz, było oświetlone jedynie światłem wpływającym do pokoju przez przeszklone ściany.
-Możesz zapalić lampkę ?
-Oczywiście. - szepnął i zaświecił lampkę nocną.
Mogłam podziwiać nie tylko jego cudowną twarz, ale też erekcję, przysłoniętą materiałem dżinsów.
-Mogę dotknąć ? - ponownie zapytałam, patrząc na bliznę na jego piersi.
Zawahał się, po czym zerknął na swój tors.
-Delikatnie, dobrze ?
-Mhm.
Palcem wskazującym przejechałam po długiej ranie, zapewne od nacięcia nożem. Czułam jak drętwieje, jak robi się spięty i poddenerwowany.
-Przepraszam.
-Dzięki tym maskom czułem się pewniej. Nie tylko podczas seksu, ale gdy patrzyłem w lustro. 
-Miałeś świadomość, że te blizny jednak tam są.
-Tak, ale... - oblizał suche wargi - Ty nie wiedziałaś. Chciałem być dla ciebie perfekcyjny przynajmniej na zewnątrz, chciałem sprawiać ci przyjemność, patrzeć jak twoje ciało wije się pod moim, gdy doprowadzam cię do orgazmu... - pokiwał głową  - Nie wiem czy teraz mi się uda.
-Nie czujesz jaka jestem rozgrzana ?
-Nie mam do końca pewności.
Zrobiłam coś na co nigdy w życiu bym się nie odważyła. Chwyciłam jego dłoń i wsunęłam pod spódnicę, a tam pod swoją bieliznę. Chciałam udowodnić jaka jestem wilgotna. 
Jego długi palec zaczął pocierać moją pulsującą łechtaczkę, a kciuk do połowy zanurzył się we mnie i zataczał niewielkie kółeczka.
-Boże, Jay... - wydyszał, i wpoił się w moje wargi.
Otworzyłam usta, wpuszczając do środka jego język, który od razu splątał się z moim. Pieszczoty nie miały końca.
Nie mogłam oprzeć się pocałunkom, jak i zarówno ruchom jego zwinnych palców, które znajdowały się we mnie przez długie minuty.
-Chcesz dojść ? - zapytał, muskając nosem mój nos.
-Ty zdecyduj.
Wyczułam na swoich ustach jego uśmiech.
-Jak sobie życzysz. Tylko powiedz, gdyby było coś nie tak.
Zmarszczyłam brwi.
-Co...co ma być nie tak ? - jęczałam.
-Jay, ja już sam nie wiem co mówię. Tracę przez ciebie wszystkie zmysły.
Zagryzłam wargę i zaczęłam jęczeć jeszcze głośniej.
-Kto tu traci zmysły ? - rzucałam głową na wszystkie strony, gdy czułam, że jestem już na krawędzi. - Zayn, już nie wytrzymam....
-Na to właśnie czekamy, słoneczko. - pocałował mnie delikatnie, a orgazm, był tak intensywny, że cała zaczęłam się trząść.
-Zayn ! - jęknęłam głośno, wbijając paznokcie w materac.
Zorientowałam się, że chłopak nie ma na sobie spodni jak i bokserek. Po sekundzie znów na mnie leżał, a jego silny wzwód czułam w okolicach mojej kobiecości. Chciałam, żeby był we mnie, tak bardzo tego pragnęłam.
-Czuję się, jakbym robił to pierwszy raz.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak to ? Ty ?
-Mhm. - pokiwał twierdząco głową - Nie kochałem się.
-A co robiłeś ?
-Ty wiesz co.
-Och...No tak. - westchnęłam - Dziwnie tak bez kajdanek i pejcza, co ?
-Nie zawsze używałem zabawek. Ale nie kochałem się. Nigdy.
-Więc pora spróbować, panie Malik.
-Dla pani wszystko, panno Peterson.
-Zayn... - jęknęłam cichutko, gdy wszedł we mnie delikatnie.
Powoli czułam jak zanurza się we mnie następne centymetry swojej imponującej męskości, która wypełniła mnie po brzegi. Po chwili wysunął się ze mnie, by znowu zatopić się do końca. I tak w kółko.
-Boli ?
-Nie.. - jęknęłam - Jest idealnie.
I było. Moje biodra wyszły mu na spotkanie, unosząc się delikatnie i ponownie przyjmując go całego.
-O tak, tak, tak...! - nie mogłam się powstrzymać, nie tłumiłam w sobie niczego.
-Podoba ci się.. - uśmiechnął się delikatnie.
-Jest świetnie... - odrzuciłam głowę w tył, a jego gardłowy śmiech wprawił mnie w zakłopotanie i ponownie stałam na krawędzi - Nie chcę jeszcze dojść.
-Spokojnie. - podparł się na dłoniach, nie spuszczając ze mnie wzroku i przerwał ruchy.
Pulsowanie oddalało się z każdą chwilą i gdy orgazm był mi daleki, a Zayn ponownie zaczął się poruszać. Ruchy jego bioder idealnie dopasowywały się do moich potrzeb, jak i do jego.
Czułam to.
-Zayn... - zacisnęłam dłonie na jego ramionach, czując pod nimi twarde bicepsy - A tobie się podoba ? - zapytałam, prawie niesłyszalnie.
-Lepiej być nie może, kwiatuszku. - oparł swoje czoło o moje - Nigdy nie było mi lepiej.
Objęłam jego twarz dłońmi i pocałowałam jak najlepiej tylko mogłam. Dłonie chłopaka były na całym moim ciele, pieściły moje ręce, ramiona, nogi..
Wszyściutko. 
Gdy znalazły się pod pośladkami, uniosły je delikatnie, by Zayn ponownie mógł zatopić się we mnie całkowicie.
-Jay... - jęknął.
Dźwięk mojego imienia rozbudził każdą cząsteczkę mnie i wepchał mnie w kolejną przepaść orgazmu.
Delikatny, okrężny ruch moich bioder sprawił, że mój kochanek również szczytował.
-Aniołku... - jęknął i wylał się we mnie. - Kocham cię... - jęczał - Kocham cię, Jay. Kocham cię. -powtarzał.
Gdy wyrównał oddech, przewrócił nasze ciała tak, że leżałam na nim, z głową opartą o jego tors.
Na łyżeczki ;>
Przytulił mnie do siebie mocno, całą oszołomioną i zdyszaną. Byłam w szoku.
Powiedział, że mnie kocha. 
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Czułam jak łzy płyną po moich skroniach i spływają na jego pierś.
Splótł dłonie z moimi trzęsącymi się dłońmi i pocałował w czubek głowy.
Wciąż we mnie dochodząc...

poniedziałek, 24 lutego 2014

Sweet Dreams, Rozdział 31

Po pracy postanowiłam wrócić do domu pieszo. Zaraz po wyjściu z Goldman Sachs miałam niespodziewany telefon:
-Część tao ! - powiedziałam po odebraniu.
-Hej, słoneczko ! - przywitał się - Co słychać ?
-W porządku. - tak jakby - A u ciebie ? Dawno nie dzwoniłeś.
-Byłem zajęty. - odchrząknął podejrzanie.
Wiedziałam, że coś ukrywa.
-Tato... - zaśmiałam się - Czy tu chodzi o kobietę ?
-Skarbie, czemu od razu wyciągasz temat kobiet ?
-Nie wykręcaj się. Znalazłeś sobie kogoś ? - starałam się przekrzyczeć szum przejeżdżających samochodów, gdy właśnie przechodziłam przez pasy.
-Na razie byliśmy na kolacji, to nic poważnego.
-Wiedziałam ! - uśmiechnęłam się szeroko - Jak ma na imię ?
-Miranda. Jest księgową.

-Uuu czyli wyższa partia.
-Można tak powiedzieć. Ach, chciałem ci powiedzieć, że niedługo będę w Nowym Jorku.
Zatrzymałam się na chodniku.
-Naprawdę ?! - krzyknęłam - Tato, super ! 
-Mógłbym się u ciebie zatrzymać na parę dni ? Chciałem spędzić z tobą i Eliotem trochę czasu.
-Jasne ! Eliot się ucieszy, zaraz do niego zadzwonię. Kiedy masz samolot ?
-Dziś w nocy.

-Och, bardzo szybko.
-Tak wiem, przepraszam, że nie zadzwoniłem wcześniej, ale dowiedziałem się o tym dopiero wczoraj. Nie znalazłem chwili by wykonać do ciebie krótki telefon.
-W porządku, przyjadę po ciebie na lotnisko.
-Nie musisz, wezmę taksówkę.
-Tato, zwolnię się z pracy i przyjadę. Mój szef nie będzie miał nic przeciwko.
Gdy myślę o szefie, od razu na myśl przychodzi mi Zayn....Może być zły, ponieważ będę na widoku i....
...na celowniku.
Stanęłam w miejscu i zaczęłam się nerwowo rozglądać. Cholera, w każdej chwili ktoś może mnie zastrzelić. Muszę być spokojna, muszę wciąż udawać, że wszystko jest okej i, że niczego nie podejrzewam.
-Jay, jesteś tam ? - usłyszałam.
-T-tao, muszę kończyć. O której dokładnie wylądujesz ?
-10:30. - odrzekł - Wszystko w porządku ?

-Tak, zadzwonię do ciebie gdy będę jechać. Kocham cię, cześć.
-Trzymaj się słoneczko, pozdrów ode mnie Eliota.
-Okej. -powiedziałam i rozłączyłam się.
Gdy tylko schowałam telefon do torebki, usłyszałam strzał. Czułam jak serce mi staje. Odwróciłam się gwałtownie i widziałam biegnących w moją stronę ochroniarzy, między innymi Toma.
-Panno Peterson, proszę ze mną. - objął mnie w tali i wyciągnął broń z kieszeni.
-O co chodzi ? - odwróciłam się, gdy znowu rozległ się strzał.
Widziałam jak z jakiegoś biurowca wybiega kilka osób, między innymi Zayn i Elena. Wiedziałam, że ten budynek również musi należeć do niego.
Zobaczył mnie, a wtedy jeden z ochroniarzy został postrzelony w ramię. Z krzykiem padł na ziemię. 
Nagle ktoś ponownie strzelił. Dokładnie w szybę jakiegoś samochodu stojącego obok mnie i Toma. 
Byłam pewna, że zaraz mogę ucierpieć. Spojrzałam na Zayna, który był w większym szoku niż ja. 
Cholera, zaraz zginę !
Nagle odwrócił się w stronę Eleny, objął ją w tali i przechylił tak, że jej włosy dotykały ziemi, po czym....
....pocałował namiętnie, mocno zaciskając przy tym powieki. Wszystko ucichło.
Roger przestał strzelać. Byłam pewna, że był to właśnie on.
-Panno Peterson, proszę do samochodu. - Tom zaczął zaciągać mnie do auta.
-Nie... - nie mogłam oderwać oczu od całującej się pary po drugiej stronie ulicy. - Zostaw mnie !
-Proszę wsiąść do samochodu, pan Malik wszystko mi powiedział, tu jest niebezpiecznie.
Uległam i weszłam do samochodu, ale pierwsze co zrobiłam do przysunęłam się do szyby i patrzyłam jak Zayn podnosi Elena. Ruszyliśmy a gdy przejeżdżaliśmy zaraz obok nich, przytulił ją mocno.
Co z tego, że nie spuszczał ze mnie wzroku, skoro wiedziałam, że to co zrobił było dla niego przyjemne ? 
Całując ją, uratował mi życie i miał tego świadomość, ale...Czemu ją przytulił ? Czemu całował ją aż tak długo ? 
Odwróciłam się do tylnej szyby i patrzyłam jak oddala się z nią do samochodu. Ona wsiada pierwsza, a on zatrzymuje się i patrzy w moją stronę.
Sama nie wiem po co...


        -Jay, w porządku ?
Ledwo weszłam do mieszkania, a już w wejściu wpadłam na Eliota.
-W telewizji mówili o strzelaninie. Boże, nic ci się nie stało ? Dzwoniła do mnie twoja mama, już tutaj jedzie, jest zdesperowana !
Minęłam go i rzuciłam się na kanapę w salonie.
-Czemu nie trafił ? - szepnęłam do siebie.
-Co ty mówisz ? - chłopak usiadł obok mnie i położył moje nogi na swoich kolanach.
-Zayn całował Elenę.
-Przecież są razem. - wzruszył ramionami - Wiem, że ciężko ci na to patrzeć i...
-Eliot, oni nie są ze sobą ! - schowałam twarz w dłoniach - Udają...Zayn udaje, ona o niczym nie wie. Jej matka zmusiła go do związku z Eleną, bo inaczej jej kochanek by mnie postrzelił !
Przez kilka długich sekund patrzył na mnie zdziwiony. Wiedziałam, że nic nie powie, więc kontynuowałam:
-Byłam z nim wczoraj... Kochaliśmy się. Wynajął apartament obok naszego, nikt o tym nie wie. Tam mogę się z nim spotykać.

-Chryste.... - przeczesał dłońmi włosy i padł na oparcie kanapy - Dzisiaj też tam idziesz ?
-Ma swoją Elenke, nie jestem mu potrzebna.
-Czegoś nie rozumiem. - westchnął.
-Czego ?
-Kiedy ktoś miał niby w ciebie strzelać ?
-Gdy jestem z Zaynem. - wzruszyłam ramionami.
-Więc czemu strzelał właśnie teraz ?
Zamarłam.
-Nie mam pojęcia. Byłam sama, rozmawiałam z moim tatą przez telefon.
-No właśnie. - patrzył na mnie bacznie.
-Nie obchodzi mnie to, dzisiaj i tak pojadę do Zayna.
-Po co ?
-Miał mi coś powiedzieć. - przygryzłam dolną wargę - Nie ważne czy mnie kocha czy nie. Ja i tak poznam prawdę.

-Jaką prawdę ? - zmarszczył brwi.
-O nim. Dowiem się wszystkiego.


         Po rozpaczliwej rozmowie z moją mamą, wyszłam z domu jak najszybciej tylko mogłam. Nie całą szczęście nie powiedziałam jej jeszcze o przyjeździe taty, wolałabym ją nie martwić tym że spędzę z nim trochę czasu.
Zapewne dalej się nienawidzą.
Weszłam do recepcji apartamentowca Zayna. Bez wahania pomknęłam do windy, nie patrząc nawet na ochroniarzy czy mężczyznę za ladą, u którego muszę się meldować. Weszłam do kabiny i odetchnęłam gdy tylko drzwi się zamknęły. Byłam nabuzowana i zła, ale wciąż bałam się, że jestem na celowniku.
Cholera, dlaczego moje życie jest takie popieprzone ?
Drzwi windy się otworzyły a ja wpadłam do ogromnego holu.
Szlag, znowu to napięcie. Jestem w apartamencie Zayna,  tylko ja i on.  W każdej chwili może mnie zdominować, w końcu jestem na jego terenie.
Jestem tylko jego.
Byłam pewna, że pani Parker już nie ma. Powolnymi i niepewnymi kroczkami szłam do ogromnego salonu, z którego słyszałam muzykę. Ktoś grał na fortepianie.
Nie wiedziałam, że sparaliżuje mnie strach. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
Prawie się potknęłam. Zsunęłam z nóg szpilki i na palcach wkroczyłam do salonu.
Pod przeszkloną ścianą, za którą można było podziwiać oświetlony Manhattan, stał fortepian, na który zwykle nie zwracałam uwagi. Zayn siedział w samych spodniach od piżamy, odwrócony do mnie tyłem. Grał jakąś smutną i wolną piosenkę, sama nie wiedziałam co to było. Nigdy niczego podobnego nie słyszałam,stałam jak zahipnotyzowana dopóki nie ruszyłam się z miejsca i nie podeszłam bliżej.
W całym mieszkaniu było kompletnie ciemno, więc słabo dostrzegłam ciało i zarys sylwetki chłopaka, ale udało mi się położyć dłoń na jego ramieniu. Czułam jak przechodzi przez niego intensywny dreszcz, który poczułam aż w kroczu.
Chłopak się odwrócił i gdyby nie światła dobiegające nas zza szyby nie dostrzegłabym łez na jego twarzy.
Jezu, on płacze.
-Zayn... - objęłam jego twarz dłońmi.
-Zrobiłem to. - szepnął.
-Co takiego ?
-Zdjąłem maseczki. - przygryzł dolną wargę.

-Dlaczego płaczesz ?
-Nie wiem.
-Zapalę światło.
-Nie. - wstał i mnie zatrzymał - Nie chcę żebyś to oglądała.
-Nie będzie tak źle.
-Proszę.
Zrobiłam dwa kroki w tył aż wpadłam na ścianę. 
-Jay, nie...
Dłonią zaczęłam błądzić po gładkiej ścianie, aż udało mi się coś wcisnąć i oświetlić cały salon.
Zayn oddalił się odrobinę, a ja zamarłam.
Jego ramiona, tors i brzuch były...
....oszpecone bliznami.
Grube, czerwone rany rozciągały się na tej pięknej skórze, na idealnych mięśniach.
Zasłoniłam usta dłońmi.
-To nie wszystko. - spuścił głowę i odwrócił się.
Plecy były takie same. 
-Boże. - szepnęłam i patrzyłam jak znowu odwraca się w moją stronę. - Kto ci to zrobił ?
-Skurwiele gasili na mnie papierosy. - patrzyłam jak na jego policzkach pojawia się więcej łez. - I cieli mnie gdy płakałem.
-Kto ?
Parsknął.
-Nie pamiętam ich wszystkich.
-"Ich" ? - zmarszczyłam brwi.
Zaczął płakać jeszcze bardziej.
-Przychodzili do mojej mamy. - padł na kolana i zanurzył dłonie we włosach - Była dziwką ! Dawała dupy gdy tata był w wojsku ! - szlochał - Chcieli zrobić to samo Christopherowi. Zamykałem go w pokoju i chowałem klucz.... - przetarł łzy - Ja...Ja wiem, że to było ohydne....Ale nie miałem wyboru, nie mogłem pozwolić by zgwałcili mojego małego brata. - schował twarz w dłoniach - Miałem dość, gdy tata wrócił powiedziałem mu co robi mama gdy on wyjeżdża i.... - zaciął się - Pobił ją....A później się zastrzelił. Chris ma do mnie żal za to, że się wygadałem. Mama mówiła, że tata nie może się o niczym dowiedzieć. Mówiła też, że nie ma wyboru i że inaczej nie zarobi na nas pieniędzy...Christopher miał wtedy cztery lata, nie mogłem pozwolić by widział co jej robią, jak szarpią ją za włosy, biją pasem i gwałcą przez długie godziny... - przetarł twarz ale nie przestawał płakać  - I dlatego nie wiedział dlaczego powiedziałem o wszystkim tacie. Poświęciłem się, i dlatego też nie ucierpiał. Nie sądziłem, że tata aż tak zareaguje na to co robiła mama, nie chciałem, żeby się zabijał. Płakałem nad jego martwym ciałem, zrobił to na moich oczach. 
-Zayn.. - również zaczęłam płakać.
-Wyobraź sobie ośmiolatka z fiutem w buziu.
-Nie musisz kończyć...
-Brali mnie nawet we dwóch, gdy płakałem cieli mnie lub gasili papierosy na moim brzuchu. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze ?
Pokiwałam przecząco głową.
-Że to doprowadziło to tego....Że sam zgwałciłem. Jeszcze tak bezbronną osobę jak ty. A teraz klęczę przed tobą i mówię ci to wszystko, jednocześnie narażając się na to, że wyjdziesz stąd....I już nie wrócisz.
-Czemu mam stąd wyjść ?
-Bo wiesz co się stało. Nie sądzę, że chcesz mnie jeszcze dotykać. Chcę twoją ostateczną odpowiedź.
-Odpowiedź na co ?
-Czy za mnie wyjdziesz.

niedziela, 16 lutego 2014

Sweet Dreams, Rozdział 30

-Ach ! -  prawie krzyczałam.
-Boże, Jay... - Zayn szarpnął mnie za włosy i zaczął całować moją szyję i piersi.
Wbiłam paznokcie w materac łóżka. Starałam się znieść ból, ale nie mogłam, nie podniecał mnie już jak kiedyś.
Podniosłam ciężkie powieki i spojrzałam na zaczerwienioną twarz Zayna. Ciężko dyszał, jego oczy płonęły a z ust wydobywały się ciche pomruki podniecenia, które odbijały się we mnie echem.
-Teraz. - szepnął, a ja wygięłam plecy w łuk i dałam się ponieść kolejnej fali orgazmu.
Chłopak opadł na mnie, również wstrząśnięty i zmęczony po trzech niesamowicie intensywnych orgazmach.
-Uwielbiam cię taką... - szeptał, delikatnie całując mój policzek.
Przełknęłam ślinę.
-Jaką ?
-Obolałą...zmęczoną...uległą...
Wzdrygnęłam się. 
-Przepraszam, nie powinienem o tym wspominać. - objął moją twarz dłońmi i delikatnie muskał kciukami moje policzki.
-Dawno u ciebie nie byłam... - przypomniałam sobie.
-Poczekaj jeszcze trochę.
-Jak długo ? - spojrzałam na niego.
-Nie mam pojęcia, Jay. Robię co mogę.
-Jak nazywa się ten facet, który próbuje mnie zabić ?
-Roger. Nie jestem do końca pewien, ale chyba właśnie tak nazywa go Veronica.

Wypuściłam powietrze z płuc a mój żołądek zacisnął się nieprzyjemnie. Byłam kłębkiem nerwów.
-Boję się. - palcami zaczęłam muskać brzuch i boki chłopaka.
-Nie. - pocałował mnie - Dlatego nie chciałem ci nic mówić. Wiem, że będzie ci ciężko. Ale nie chcę, żebyś żyła w ciągłym strachu aż się go nie pozbędę. Przysięgam, że nic ci się nie stanie, nie pozwolę na to.
-Nie boję się wyłącznie tego. - wtrąciłam - Boję się, że tobie może się coś stać.
Patrzył na mnie jeszcze przez moment po czym przycisnął usta do mojego czoło.
-Jedyne co może mi się stać, to strata ciebie, słonko. Nie wiem co bym ze sobą zrobił.
-To wszystko jest takie....
-...popieprzone. - dokończył i położył głowę na moim ramieniu. - Nie wytrzymam dłużej, zabierz dłonie, proszę... - zacisnął powieki, a po chwili moje ręce wylądowały na materacu.
-Przepraszam, zapominam się.
-To ja przepraszam, że nie mogę być dla ciebie idealny.
-Jesteś.
-Nie, Jay. Nie tworzymy normalnego związku, sama zauważyłaś. Nie jesteśmy normalni...
Uśmiechnęłam się lekko.
-Dlatego jesteśmy dla siebie perfekcyjni. - powiedziałam i jak najdelikatniej tylko mogłam, zanurzyłam opuszki palców w jego włosach.
Zauważyłam, że robi się już ciemno więc odruchowo spojrzałam na zegarek.
-Muszę już iść, niedługo wraca Eliot.
-Normalnie bym cię zatrzymywał, ale w każdej chwili ktoś może do mnie zadzwonić lub coś w tym rodzaju. - niechętnie ze mnie wyszedł i usiadł na skraju łóżka. - Jakie masz plany na jutro ?
-Nie jestem pewna. - wzruszyłam ramionami, wstałam i sięgnęłam po moje czarne spodnie i bieliznę. - Chciałam zapisać się na siłownie.

Zauważyłam, że marszczy brwi.
-Nie musisz ćwiczyć..
-Chciałam zrzucić parę kilo. - rozglądałam się za moją koszulą, aż dostrzegłam ją w rogu łóżka.
-Po co ?  - zapytał, nie spuszczając ze mnie gorącego spojrzenia.
Uniosłam zdziwiona brwi.
-Nie chcę mieć kompleksów przez Elenę.  - wyjaśniłam z grymasem na twarzy.
-Nie dorasta ci do pięt.
-Wiesz co, to nie fair... - powiedziałam, nie zwracając uwagi na to co powiedział - Duże piersi mają te które są zazwyczaj niskie i krągłe.
-No tak. - wzruszył ramionami.
-Dlaczego Elena może mieć i szczupłą sylwetkę i duże cycki ? - oburzyłam się.
Zaśmiał się.
-Sądzisz, że jej biust jest prawdziwy ?
-A nie jest ?
-Jasne, że nie.
-Cóż...wygląda na naturalny. 
-Bo ja musiałem za niego płacić. - przewrócił oczami i znowu się położył.
M u s i a ł. 
-Zayn ? - wpadło mi coś do głowy - Mogę zadać ci jedno pytanie ?
-Jakie ?
Założyłam torebkę na ramię i usiadłam na kanapie.
-Skoro mówiłeś, że nigdy nie kochałeś Eleny....Dlaczego oświadczyłeś się jej osiem lat temu ?
-To nie jest teraz najważniejsze. - wpatrywał się w sufit.
-Musiałeś mieć jakiś dobry powód.
-Racja.
-Chcę go poznać.
-Nie, Jay. 
-Zayn, przecież...
-Jay, nie chcę z tobą o tym rozmawiać.
Zerwałam się na równe nogi, sprawiając, że przeniósł swój wzrok na mnie.
-Więc się nie dowiem, tak ? Nie chcesz się przyznać, że tak naprawdę ją kochałeś ?!
-Nie kochałem jej, ile razy mam ci to powtarzać ?! - podniósł się i przeczesał palcami włosy.

-Więc powiedz mi dlaczego się oświadczyłeś !
-Czemu musisz się tak wszystkim interesować ?!
-Bo cię kocham idioto i zależy mi na tobie ! - krzyknęłam i wybiegłam z sypialni prosto do wyjścia. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie zastanawiając się nad sensem naszego związku.
Zaufałam mu, robiłam to czego chciał, starałam się spędzać z nim jak najwięcej czasu i naprawdę go pokochałam - ale jaki to ma sens skoro tak naprawdę go nie znam ?


      
        -Jaki  jest twój nowy szef ? - zapytała Nancy.
Padłam na oparcie fotela i przycisnęłam telefon do ucha.
-Jest świetny. A pro po "nowości", to jak tam twoje mieszkanie z Ianem ?
-Wspaniale ! - powiedziała promiennie - Apartament naprawdę podobny do waszego. Już zdążyłam się przyzwyczaić. Planujemy mały remont sypialni, ale poza tym wszystko jest w normie.

W oczach zebrały mi się łzy, gdy dotarło do mnie, że moja ciocia może być szczęśliwa, a ja jak zawsze jestem jednym wielkim nieszczęściem.
-Cieszę się. - głos mi drżał.
-Skarbie, płaczesz ?
-Nie. - jeszcze nie.
-Wiem, że ciężko ci po rozstaniu z Zaynem. Wyglądaliście na szczęśliwych.
Zapomniałam, że Nancy również myśli, że nie jestem już z Zaynem. Dziwnie jest mi o tym mówić, skoro wciąż razem jesteśmy...
Bo jesteśmy, prawda ?
-Trzymam się. Po prostu cieszę się twoim szczęściem. Kiedy wracasz do pracy ? - starałam się zmienić temat, a moje cierpienia pozostawić na inny czas.

-Za dwa dni. Och, zapomniałam, że jedziemy dzisiaj na zakupy. Muszę kończyć, kocham cię, pa pa.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ rozłączyła się. Wow, jest taka szczęśliwa..
Zazdroszczę jej, chociaż nie sądziłam, że będę zazdrościć czegokolwiek mojej ciotce przed czterdziestką...
Zaraz po odłożeniu słuchawki, mój służbowy telefon znowu zaczął dzwonić. Momentalnie odebrałam:
-Goldman Sachs, biuro Jay Peter..
-Kwiatuszku, nie rozmawiasz ze mną od wczorajszego wieczoru, który zaliczam do jednego z najprzyjemniejszych. Co się dzieje ?
Niby słodki, ale wciąż cholernie seksowny i podniecający głos Zayna przyprawił mnie o zawrót głowy. 
Ogarnij się, jesteś na niego zła !
Nim odpowiedziałam do mojego gabinetu wszedł Will.
-Lunch ? - zaproponował.
-Z chęcią. Poczekasz na mnie minutkę ?
-Jasne. - uśmiechnął się po czym wyszedł.

-Czy ja słyszałem męski głos ?
-Nie rozumiem dlaczego cię to interesuje. - zadrwiłam.

-Interesuje mnie wszystko co jest związane z tobą.
-Wiesz, miałam tak samo z tobą, ale ktoś powiedział mi, żebym spierdalała.
-Nie powiedziałem tego w taki wulgarny sposób i wcale nie o to mi chodziło.
-Dziwne, bo właśnie tak to odebrałam.
-Wiele rzeczy do ciebie nie dociera, cukiereczku.
Przewróciłam oczami. Jak zawsze irytujący..
-Okej, jak chcesz. To był Will, mój współpracownik. Wysoki, umięśniony, przystojny. Kojarzysz ? Stał obok nas całkiem niedawno.
Słyszałam jak wypuszcza powietrze z płuc.
-Kojarzę. Czego chciał ?
-Zaprosił mnie na lunch, bo co ? Ty chcesz to zrobić ? Pójść ze mną do publicznego miejsca by miło spędzić czas ? Jakoś w to wątpię.

-Nie robię tego, bo chce ci uratować życie.
Zastanowiłam się przez moment.
-Nie wydaje mi się bym naprawdę była "na celowniku".
-Sugerujesz, że kłamię ?
-Nie wiem.
-Więc się lepiej dowiedz, bo drażnią mnie ludzie, którzy wątpią w moje słowa. A wiesz co mogę zrobić z taką niegrzeczną dziewczynką jak ty.
-Nie jestem uległą, panie Malik.
-Ale ustaliliśmy, że klapsy pozostają.  Już świerzbi mnie ręka, panno Peterson. Nie mogę się doczekać aż się na kimś wyżyję.
-Może Elena..
-Jeśli jeszcze raz powiesz coś o Elenie, przez tydzień nie będziesz mogła chodzić, gwarantuje ci to. Nie. Kocham. Jej. 
Westchnęłam z rezygnacją bo sama nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć.
Może on mnie jednak nie okłamuje ?
-Przepraszam.. - wydusiłam w końcu - To dlatego, że mi na tobie zależy.

Słyszałam jak wciąga powietrze do płuc.
-Nie chcę się z tobą kłócić, podczas gdy twoje życie wisi na włosku, Jay. Gdy wczoraj ode mnie wybiegłaś, poczułem się jeszcze gorzej niż zwykle. Przypomniał mi się moment gdy wychodziłaś z mojego apartamentu z walizkami w rękach. - nastąpiła krótka cisza, która wprawiła mnie w niepokój - Postanowiłem, że.... - przełknął ślinę - Że.....
-Zayn...
-Że powiem ci wszystko. Postaram się odpowiedzieć na każde twoje pytanie.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
-Interesuje mnie twoje dzieciństwo. - powiedziałam. Chyba nadszedł czas, żeby mi powiedział. - I maseczki.
Westchnął.
-Spróbuję. Ale to nie rozmowa na telefon. 
-Dziś wieczorem ?
-Dzisiaj muszę być u siebie. Jeśli się uda, obiecuję, że przyjadę do ciebie. Muszę coś załatwić.

-Co takiego ?
-Samantha ma urodziny i organizuje dla niej przyjęcie. 

Uśmiechnęłam się szeroko.
-Naprawdę ? Tak z własnej woli ?
Zaśmiał się cicho.

-Chciałem być dobrym bratem.
-Zayn - słodki i kochający braciszek.
-Tak wiem, to nie moja bajka, ale obiecałem ci, że coś dla niej zrobię. Mam nadzieję, że przyjdziesz.
-Kiedy ?
-W piątek wieczorem. 

-Jasne.
-Przekażesz wiadomość Eliotowi ?
-Okej, ucieszy się. - usłyszałam pukanie do drzwi i po drugiej stronie ujrzałam Willa. - Muszę kończyć, Will się niecierpliwy.
-Powiedz, że mnie kochasz.
Zaskoczył mnie tymi słowami.
-Kocham cię, Zayn.
-Cieszę się. Baw się dobrze.
Odłożyłam słuchawkę i ruszyłam w stronę drzwi. Zastanawiałam się nad jego dziwną prośbą.
I nad tym kiedy on wypowie te słowa do mnie...



        -Mówiłem, że mają dobre desery.
-Sądziłam, że zjemy coś pożywniejszego, a nie lody. - mówiłam, kiedy razem z Willem wchodziliśmy do recepcji.
-Ty na górę ? - zapytał.
-Tak, a ty nie ?
-Po lunchu zawsze idę po dokumenty dla Brandona. 
-Och, okej.
-Do zobaczenia. - powiedział i poszedł w inną stronę.
Mój wzrok przeniósł się na widny.
No nie.
Obok tej z której zawsze korzystam stał Zayn razem z Eleną. Kobieta była jak zawsze promiennie uśmiechnięta i zaślepiona blaskiem  m o j e g o  chłopaka, a on ciągle uciekał gdzieś wzrokiem i właściwie nie słuchał tego co do niego mówiła.
Zauważyłam, że wciska również guzik przywołujący windę.  Stanęłam obok, bo również z niej korzystam, więc chyba mam prawo znajdować się w jej pobliżu.
Zayn jakby oniemiał na mój widok, ale starał się zachować poważny wyraz twarzy.
Elena odwróciła się i niestety również mnie zauważyła.
-Cześć Jay. - powiedziała ku mojemu zdziwieniu.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na nią.
-Cześć. - odpowiedziałam niepewnie i starałam się nie patrzeć na Zayna, ale to elektryzujące pragnienie rosło pomiędzy nami z każdą sekundą.
Szlag, dlaczego on tak na mnie działa ?
Ciepło z jego ciała przedzierało się przez trzyczęściowy czarny garnitur, który aż prosił się o ściągnięcie i ukazanie perfekcyjnie wyrzeźbionego ciała Zayna.
Mrr...
-Co słychać ? - zapytała, i wyglądała na naprawdę dumną, a ja czułam się poniżona.
A wiesz, nic po za tym, że wczoraj twój chłopak pieprzył się ze mną i całował tam gdzie słońce nie dociera.
-W porządku. - wzruszyłam ramionami - A u ciebie ?
Po co cholera pytam ? Przecież mnie to nie obchodzi.

-Jak widać świetnie. - zerknęła na Zayna. - Będziesz na przyjęciu Samanthy ?
-Tak, Zayn mnie zaprosił. - palnęłam i od razu tego pożałowałam. 

-Doprawdy ? - otworzyła szeroko oczy i spojrzała na chłopaka - Utrzymujecie kontakt ?
-Przekazałem zaproszenie od Samanthy. Chciała, żeby Jay też była. - chłopak jak zwykle miał wszystko pod kontrolą.

Drzwi windy się otworzyły, a gdy weszłam do środka musiałam oglądać jak Elena obdarza Zayna czułym i namiętnym pocałunkiem.
-Do piątku, kotku. - musnęła nosem jego policzek i oddaliła się.
Zayn, nie odpowiadając się, wszedł razem ze mną do windy. Momentalnie, kiedy drzwi się zamknęły pchnął mnie na ścianę i zaczął całować, wręcz ssać moje wargi. Nasze zęby obijały się o siebie a oddechy były jedną erotyczną mieszanka.
Cholera, jak on mnie podnieca.
-"Kotku", tak ? - powiedziałam, nie odrywając się od niego.
-Nie wiem jak to znosisz. Gdyby jakiś facet obściskiwał ciebie, już dawno bym nie wytrzymał. - dyszał, całując mój podbródek i szyję.
Winda zatrzymała się i oderwaliśmy się od siebie. Wyprostowałam się i dostrzegłam, że chłopak stoi jakieś dwa metry ode mnie i obserwuje osoby wchodząca do środka. Musiał się przesunąć by ustąpić miejsca, więc oczywiście znalazł się za mną, a jego dłoń dyskretnie wślizgnęła się pod moją spódnice, a stamtąd pod bieliznę. Chwilę potem miałam w sobie jego kciuk.
Boże, to dopiero trzecie piętro. Muszę wytrzymać dwadzieścia siedem następnych bez ani jednego zająknięcia.
Ale jak ?
Zrobiło mi się gorąco. Mój oddech stał się płytszy, a kciuk chłopaka natarł na jedną z wilgotnych ścianek, gdy winda stanęła na kolejnym piętrze, a my musieliśmy przesunąć się w sam kąt kabiny. Dołączyło do nas kolejne trzy osoby.

Boże, nie wytrzymam !
Nie mogłam do niego nic powiedzieć, bo wzbudziłabym podejrzenia, no ale ludzie, on mnie masturbuje w miejscu publicznym !
Gdy byliśmy na dwudziestym ósmym piętrze zostały z nami jeszcze dwie osoby. Modliłam się by tym razem wysiedli, bo nie mogłam dłużej tłumić nadchodzącego krzyku i fali orgazmu.
Na całe szczęście zostaliśmy sami, a gdy tylko drzwi się zasunęły zaczęłam napierać na dłoń chłopaka i krzyczeć przeraźliwie głośno.
-Jesteś szalony... - wydyszałam, kładąc głowę na jego ramie i całując delikatnie jego podbródek.
-I cały twój... - szepnął i wyciągnął ze mnie kciuka, zataczając nim niewielkie koła, bym mogła czuć go przez resztę dnia.



środa, 5 lutego 2014

Sweet Dreams, Rozdział 29

Całuje ją. Zayn całuje Elenę. Stoję na środku ulicy i patrzę na tłum ludzi, którzy biją im brawa i pogwizdują. Są prawie tak samo szczęśliwy jak oni sami...
Zayn jest szczęśliwy. W końcu...
Ja nie mogłam dać mu szczęścia. I teraz patrzę jak całuję ją, po czym klęka a z kieszeni marynarki wyjmuje pierścionek.
-Eleno, wyjdź za mnie.
Powiedział, a ja zaczęłam krzyczeć i szlochać, po czym....
....znalazłam się w swoim łóżku.
-Co się stało ? - do mojego pokoju wpadł Eliot - Mała, spokojnie. - usiadł obok po czym mnie przytulił. - Znowu koszmar ?
-Tak... - płakałam - Mam dosyć.
-Wiem co czujesz, też je czasami miewam.
-Nie chodzi o nie ! - odsunęłam się by spojrzeć na niego przez łzy - Mam dosyć życia bez niego. Eliot, tęsknie za Zaynem. - wycierałam łzy.
Westchnął i przycisnął usta do mojego czoła. Wiedziałam, że nie wie jak mnie pocieszyć.
-Wrócił po swoje rzeczy ?
-Nie... - szlochałam - Są już tu od tygodnia...Nie wiem ile jeszcze bez niego wytrzymam.
-Śpisz w jego ubraniach...
-No wiem... - wytarłam nos w szarą bluzę, którą miał na sobie podczas tego miłosnego wyznania wtedy na kanapie. 
Boże, nie....
-Która godzina ? - zapytałam.
-Koło ósmej.
-Wezmę prysznic. - podniosłam się i zaczęłam szukać mojej fioletowej sukienki.
-Okej. Zjesz coś ?
-Nie chcę.

-Mała, nie jesz nic już od...
-Tygodnia, tak wiem.
Przeczesał dłonią włosy.
-Przepraszam... - powiedziałam - Jestem zestresowana.
-W porządku. Obiecaj, że zjesz chociaż lunch.
-Zobaczę co da się zrobić.
Wyszedł z pokoju a ja poszłam do swojej toalety.


   Gorąca woda spływała po moim ciele. 
Tak bardzo tęskniłam za Zaynem. Za jego głosem. Za dotykiem. Za wszystkim.
Nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymam. 
Próbowałam się pocieszyć jego żelem pod prysznic, który u mnie zostawił.
Na marne.
Nawet nie wrócił po swoją walizkę i ubrania. Wszystko zostało. Wiedziałam, że nie ma ochoty mnie widzieć, ale mógł chociaż przysłać po nie Marcusa lub Alberta, ale nie.
Nie chcę marnować na mnie czasu.
Gdy wysuszyłam włosy i ubrałam elegancką, fioletową sukienkę, specjalnie do pracy, słyszałam jak Eliot krząta się po mojej sypialni.
-Jeśli znowu zgubiłeś ładowarkę do telefonu.... - urwałam, gdy wyszłam z łazienki - Co tu robisz ? - zmarszczyłam brwi i stałam jak oniemiała.
Zayn stał przy moim łóżku, na którym leżała jego torba. Tak bardzo cieszyłam się jego widokiem. Pożądanie i pragnienie w moim wilgotnym wnętrzu rosło z każdą chwilą.
Nie, przestań !
Nie mogłam pozwalać sobie na brudne myśli, skoro już z nim nie byłam. Nie miałam na co liczyć.

Elena mi to zabrała...
-Zaraz wychodzę. - powiedział i wrócił do pakowania rzeczy.
-Wolałabym, żebyś został. - palnęłam. Nie chciałam wypowiedzieć tego na głos.
Podniósł głowę i patrzył na mnie tak jak kiedyś.
Z tą czułością i miłością w tych pięknych oczkach. 
Kochanie, wróć do mnie !
-Niby po co ? - spuścił głowę i wrzucił do torby dwie pary spodni.
Zastanawiałam się dlaczego sam jest ubrany w znoszone spodnie, jakiś T-shirt, a obok niego leżała czapka z daszkiem.
Przecież zaraz szedł do pracy..
Przełknęłam gulę którą miałam w gardle.
-Dlaczego mi to robisz ? - na prawym policzku poczułam łzę.
Wyprostował się i spojrzał na mnie.
-Nic nas nigdy nie łączyło. 
-Ale...
-Kocham Elenę. Zawsze ją kochałem. 
-Mówiłeś co innego.... - spuściłam głowę.
Wtedy złapał mnie za podbródek i przetarł kciukami moje łzy, po czym pocałował delikatnie.
-Daj sobie spokój. - odsunął się i zaczął grzebać w mojej szafce nocnej.
Boże, co się z nim dzieje ? Czemu mnie całuje ?
-Co robisz ?
-Zostawiłem tu coś. - wyjaśnił.

Wyjął stamtąd kartkę i długopis.
-Nie płacz, to nic nie zmieni. - westchnął i zaczął coś pisać.
-Od kiedy mnie okłamywałeś ? 
Podniósł głowę i spojrzał na mnie smutno.
Zamknął oczy, jakby naprawdę coś przeżywał.
-Od zawsze. Chodziło.... - przełknął ślinę i otworzył oczy - Chodziło mi tylko o seks.
-Och.... - zmarszczyłam brwi. Co on robi ?
Zamknął walizkę, co świadczyło o tym, że zaraz wychodzi, czego bardzo nie chciałam. Znowu zaczęło mnie boleć serce. Nawet gdy mówił mi tak okropne słowa, czułam się lepiej w jego obecności. 

O wiele lepiej.
-Cześć, Jay. - powiedział, podał mi kartkę i zanim wyszedł jeszcze raz pocałował mnie namiętnie. Przyłożył usta do mojego ucha i szepnął. - Zaufaj mi, aniołku.
Po chwili nie było go już obok mnie. Zniknął.
Więc jednak mnie chcę ! Tak ! Wiedziałam, że Veronica maczała w tym palce, wiedziałam ! 
On udaje....Udaje, że mnie nie kocha.
Tylko czemu ?
Gdy się nad tym zastanawiałam, rozwinęłam zwiniętą kartkę na której widniało napisane przez niego dwa słowa: "KOPERTA. ZERWANIE".



        Koperta, koperta, koperta....
O co chodzi z tą kopertą ?
Ciągle myślałam nad tym podczas mojego pobytu w pracy. Brandon gdzieś wyszedł, więc miałam krótką przerwę, ale nic nie mogłam z tym fantem zrobić.
Nie wiedziałam o jaką kopertę chodzi.
"Zerwanie".
Gdy przypomniałam sobie to słowo od razu pojawił mi się w głowie list, przez który się ze mną rozstał.
Już wiem !
Zaczęłam szperać w biurku i znalazłam go w dosyć ciężkiej kopercie. Już wiedziałam, że chodziło właśnie o nią.

Dopiero teraz poczułam, że jest podejrzanie ciężka. Włożyłam do środka rękę i znalazłam w środku kluczę.
Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie rozumiałam dlaczego jest przyczepiony do nich numerek jakiegoś lokalu, a bardziej apartamentu...
Cholera. Ja mam identyczne klucze.
Numerek mojego apartamentowca to 556.....Ten miał 555.
Czyli pokój obok !
-Wszystko w porządku ? - do mojego gabinetu wszedł Brandon.
-Już wróciłeś ? - odpowiedziałam mu pytaniem.
-Myślałem, że zjemy razem lunch. Znam niezłą knajpkę.
-Och... - zerknęłam na zegarek - W porządku. - uśmiechnęłam się i wzięłam torebkę. - Możemy iść.



       -Słyszałem o twoim rozstaniu. - powiedział mój szef, gdy wychodziliśmy z windy.
-Domyślam się, że media trąbią teraz wyłącznie o tym. - westchnęłam.
-I o tym, że Zayn wrócił do byłej narzeczonej. Przykro mi.
-W porządku. - odparłam.
Wyszliśmy z Goldman Sachs i wtedy dostrzegłam Elenę z Zaynem. Chłopak trzymał dłoń na jej plecach gdy razem zmierzali do bentleya.
Zorientowałam się, że jednak omijają to auto i idą do czarnej limuzyny.
O nie.
Moje najgorsze myśli zniknęły gdy Zayn jedynie otworzył jej drzwi. 
Wtedy mnie zobaczył.
Twarz jakoś rozjaśniała, ale nie okazywała zbyt wielu emocji. 
Spojrzenie pozostało gorące, pełne troski i seksu.
Pragnął mnie. Wiedziałam to, jednak chciałam, żeby cały Nowy Jork się o tym przekonał i nie zgrywał ze mnie ofiary losu.
"Porzucona i zdesperowana" - taki właśnie widziałam nagłówek na jakiśm tygodniku. Oczywiście z moim zdjęciem...
Elena zauważyła niepokój na twarzy Zayna i również się odwróciła, by zobaczyć komu się przygląda. Gdy mnie dostrzegła złapała chłopaka za podbródek i pocałowała, po czym zniknęła w limuzynie.
Suka.



             Starałam się nie myśleć o sytuacji pod Goldman Sachs i poprosiłam Brandona czy mogłabym wyjść dzisiaj wcześniej. Sądził, że jestem zdesperowana i smutna, i że wolę odpocząć, ale chodziło mi jedynie o to, że Zayn również skończył wcześniej, a ja chciałam jeszcze zobaczyć co kryje się za numerem 555.
Właśnie szłam po długim holu apartamentowca w którym mieszkałam. 
Poszłam najpierw pod swoje drzwi by upewnić się, że Eliota nie ma jeszcze w domu, po czym zapukałam do drzwi obok.
555 - upewniłam się.
Żołądek zacisnął mi się w nieznośnym oczekiwaniu. Ta chwila trwała w nieskończoność. W końcu drzwi się otworzyły, a ja ujrzałam przed sobą...
....Zayna.
-Witam sąsiadkę. - szepnął i patrzył na mnie z błyskiem w oku.
-Mieszkasz tu ? - zamrugałam zdziwiona.
-Ćśś, nikt nie wie.
-Jak to ?
-Wejdź. Wyjaśnię wszystko.
Po chwili wahania weszłam do środka.
Gdy Zayn zamykał drzwi ja rozglądałam się po wielkim salonie, który był urządzony identycznie jak mój. Wszystko się zgadzało.
Jedynie rolety były opuszczone, a na ścianach znajdowały się moje zdjęcia.
-Skąd je wszystkie masz ? - zapytałam, patrząc na wielką ścianę przystrojoną moimi fotkami, na których byłam i uśmiechnięta i smutna.
-Ja je robiłem. - wzruszył ramionami -Soczku ? - pocałował mnie w policzek i poszedł do kuchni.
Potruchtałam za nim i zorientowałam się, że kuchnia jest również taka sama jak moja.
Na lodówce była przywieszona moja kartka z pamiętnika, kilka notatek z moich dokumentów i jedno zdjęcie gdy śpię w Pokoju Zabaw.
-Proszę. - podał mi szklankę soku pomarańczowego.
-Możesz wyjaśnić co się tu dzieje ?
-Wypij.

-Ale..
-Wypij. Potem porozmawiamy.
Westchnęłam i wzięłam kilka łyków ojego ulubionego napoju po czym odłożyłam szklankę na blat.
-Więc ? - skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o stół.
-Przez jakiś czas nie będę mógł z tobą rozmawiać. To miejsce jest naszym wybawieniem, ponieważ tutaj nie mam podsłuchu.
-Podsłuchu ?
-Tak. Gdy byłem u ciebie dzisiaj rano pewne osoby wszystko słyszały.
-Veronica ?
-Tak. Między innymi.

-A Elena ?
-O niczym nie wie. Myśli, że ją kocham.

-Powiedziałeś jej to ? - czułam jak boli mnie serce. Mnie nigdy tego nie mówił.
-Nie. - pokiwał głową - Veronica zaczęła jej to wpajać.
-Zmusiła cię do związku z nią ?
-Tak.

-Dlaczego się na to zgodziłeś ? Myślałam, że my...
-Nie mogę ryzykować twojego życia.
Zamarłam.
-Mojego...ż-życia ?
-Przyjaciel, albo nawet były kochanek tej suki ma zakupioną broń. Każdego dnia gdy tylko wychodzisz do sklepu, pracy, gdziekolwiek....Jesteś na celowniku, Jay. Gdybym nie zgodził się na związek z Eleną Veronica kazałaby cię zabić.

Zasłoniłam usta dłonią. Nie chciało mi się w to wierzyć.
-Jezu...
-Spokojnie. - objął mnie w tali i pocałował w czoło - Ze mną jesteś bezpieczna. Obiecuję, że nic ci się nie stanie.
-Więc to stąd te nasze przysięgi na kanapie ? - zmieniłam temat.
-Chciałem, żebyś mi ufała. Wierzysz mi , prawda ?
-Oczywiście. - położyłam ręce na jego ramionach - Nie mogę uwierzyć, że poświęcasz się by uratować mi życie.
-Ratuję również siebie.
-Tobie też groziła ?
-Nie. - oblizał wargi - Ale sądzisz, że przeżyłbym gdyby ciebie już nie było ? Gdyby cokolwiek ci się stało, aniołku ? - przytulił mnie mocno - Nie chcę o tym myśleć. I nie chcę również ryzykować.

-Myślę, że w tym momencie już dosyć ryzykujemy.
-Tutaj nas nie znajdą. Myślą, że jestem na spotkaniu, mam wzmocnioną ochronę, pilnują również ciebie, nawet nie wiesz o tym, że gdy wychodzisz na lunch, idzie za tobą ponad dwudziestu gości z bronią w kieszeni.
-Boże. - wtuliłam się mocniej - Tak bardzo cię kocham, Zayn.
Westchnął jakby mu ulżyło.
-I nie przestawaj, aniołku.
-Nigdy, już ci obiecałam.
-Musisz być silna. Cokolwiek bym robił, pamiętaj, że robię to tylko dla nas, kochanie.
-Sypiasz z nią ?
-Jasne, że nie. Nawet ze sobą nie mieszkamy.

Znowu zmieniłam temat:
-Dlaczego właśnie to miejsce wybrałeś na nasze spotkania ?
-Bo Elena nie wie gdzie mieszkasz. Będę tutaj codziennie, blisko ciebie.  

-Mogę cię odwiedzać ?
-Kiedy tylko chcesz. - odsunął głowę by na mnie spojrzeć - Skończmy tą rozmowę. Nie myślmy już o tamtym. - przyłożył swoje czoło do mojego.

-Wiec, sąsiedzie.... - uśmiechnęłam się - Pokaże mi pan swoją nową sypialnię ? 
-Z miła chęcią. W końcu trzeba ochrzcić to miejsce. - wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę pomieszczenia, które w moim mieszkaniu również służyło jako sypialnia.
Gdy weszliśmy do środka, serce mi stanęło. Zayn postawił mnie na ziemi i włączył lampkę nocną.
-O mój Boże... - szepnęłam, gdy ujrzałam ogromny kolarz naszych zdjęć który rozciągał się nad łóżkiem.
Większość zdjęć robione było przez fotoreporterów, ale jednak je miał. Coś dla niego znaczyły.
-Podoba ci się ? - zapytał cicho.
-Jasne, że tak. Są piękne.
-Chodź. - stanął za mną, złapał mnie za ramiona i powoli podeszliśmy do tego arcydzieła.
-Paparazzi są naprawdę czujni. Robili zdjęcia przy każdym naszym publicznym spotkaniu. Spójrz. - wskazał pierwsze zdjęcie - Tutaj pierwszy raz całuję cię w galerii handlowej. - wskazał drugie - Tu wychodzimy z Goldman Sachs, po tym jak robiliśmy to u mnie w biurze. Kolejne zrobione było po twoim podpisaniu umowy. Następne to jak przyjeżdżam po ciebie na imprezie, gdy śpisz w Pokoju Zabaw, jesteśmy razem na śniadaniu, bankiecie dobroczynnym, na ostatniej kolacji biznesowej... - westchnął.
-Wszystko po kolei.... - zasłoniłam usta dłonią - To jest....Zayn, to jest....
Pocałował mnie w czubek głowy.
-Pięknie. - szepnął - I chcę, żeby przetrwało. Chcę mieć z tobą jeszcze milion takich zdjęć, ale musisz mi po prostu zaufać. Niczego od ciebie więcej nie żądam.
Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-Zrobiłeś to wszystko dla mnie... - w moich oczach pojawiły się łzy - Zaufam ci. Obiecuję, że poczekam. Poczekam, aż to wszystko się skończy.
Objął moją twarz dłońmi.
-Nie kocham Eleny. - westchnął tuż przy moich ustach - Nigdy jej nie kochałem...
Pytanie które pchało mi się na język to: Więc dlaczego w ogóle się zaręczyliście ?
Ale odpuściłam. Nie chciałam rozpętać kolejnej kłótni.

-Mam taką nadzieję. Ale wiem, że ona kocha ciebie.
-Nawet jeśli, to nikt nie kocha mnie tak bardzo jak ty. Jestem tego pewien.
Uśmiechnęłam się.
-Chcę cię dotknąć. - szepnęłam. 
-Dotykasz. - musnął nosem mój nos.
-Nie, Zayn. Nie w taki sposób. 
Zamknął na moment oczy.
-Wiesz, że chciałbym czuć na sobie twoje dłonie. Dosłownie na całym ciele, ale nie mogę. Dopiero zacząłem się oswajać z twoim dotykiem. Czujesz, jaki jestem wtedy spięty...
-Dowiem się kiedyś dlaczego ?
Pocałował mnie namiętnie.

-Obiecuję, że kiedyś ci powiem. Kiedy będę gotów. Poczekaj jeszcze.
-Okej... - skrzywiłam się.
Uśmiechnął się lekko.
-Ja czekałem na ciebie dwadzieścia osiem lat. Sądzę, że ty też dasz radę.
-Będziemy tak stać i gadać, czy przelecisz mnie w końcu w tym nowiutkim łóżku ?
-Wolę drugą opcję. - złapał mnie za pośladki, by unieść, a potem delikatnie rzucić na łóżko, i jak zwykle....
....zatracić się we mnie.