piątek, 31 lipca 2015

His Inferno, Rozdział 41

Zayn nalegał by zabrać mnie do szpitala by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Oczywiście nie słuchał, gdy mówiłam, że tylko się poobijałam i tak też wyszło na miejscu.
-Będzie kilka siniaków. - rzekła pielęgniarka - Możemy podać pani zastrzyk uspokajający, na pewno pomoże i trochę się pani rozluźni.
-Nie, dziękuje. - pokręciłam głową siedząc na łóżku w jednej z sal w towarzystwie Austina i Zayna, no i dosyć młodej, rudowłosej pielęgniarki - Potrzebuję czegoś na ból  głowy. - położyłam palce na skroni.
Sięgnęła po jakieś tabletki i napełniła plastikowy kubek wodą. Gdy popijałam, powiedziała:
-Po takich zdarzeniach nasi pacjenci mają problemy ze snem. Proponuję łykać co wieczór nie zbyt silne tabletki nasenne, naprawdę się przydadzą. Najzwyklejsze, można je kupić bez recepty. - spojrzała na zegarek na dłoni - Na razie państwa zostawię. Gdyby mieli państwo jeszcze jakieś pytania proszę pytać koleżanki, jakaś zawsze się tu kręci.

-Dziękujemy. - rzekł Zayn i usiadł obok mnie zmartwiony. - Jesteś głodna ?
-Mają tu darmową zupę, mogę przynieść. - powiedział od razu Austin. Było mi miło, że również się tak troszczy.
-Przynieś. Zjesz, jesteś słaba. - Zayn pocałował mnie w skroń, a jego brat poszedł do stołówki.
-Dobrze, że byłem w domu. - szepnął Zayn biorąc mnie na kolana - Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci zrobił. - mówił, całując mnie po uchu.
-Gdyby nie ty, on... - zacięłam się.
-I tak długo się broniłaś. - pocałował mnie w policzek - Moja dzielna dziewczynka.
-Kopnęłam go w twarz.
-No brawo. - zaśmiał się.
-Po tym mnie prawie zabił.
-Słyszałem, jak wykrzykujesz numer drzwi. - powiedział nagle - Bardzo sprytne. Wiedziałaś, że to ja.
-Byłam pewna. - zacisnęłam swoją dłoń na jego dłoni - Jak tylko usłyszałam pisk opon. Tylko ty tak jeździsz.
-Uznam to jako komplement. - uśmiechnął się szeroko.
Zamknęłam na moment oczy.
-Zayn?
-Hm? - cmoknął mnie w ucho.
-Przepraszam cię za wczoraj. - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy - To wcale nie była prawda. Bardzo chcę mieć z tobą dzieci, wiesz o tym?
-Oczywiście, że tak. Byłaś zła, rozumiem. Każdy może coś powiedzieć.
-Ale...nie przyszedłeś do mnie w nocy. I nie dzwoniłeś w ciągu dnia.
Spuścił wzrok.
-Sądziłam, że chcesz być sama, dlatego wyszłaś. - wzruszył ramionami.
-Słabe kłamstwo, profesorze. - założyłam pasmo ciemnych włosów za jego ucho - Zwykle po takiej kłótni do mnie przychodzisz.
Westchnął ciężko.
-Nie chodziło o to, co powiedziałaś. Tylko o to co ja powiedziałem.
-O tych dziewczynach ?
-Wiesz, że nic dla mnie nie znaczyły. Już nawet nie pamiętam tamtych nocy, nawet z Melanii. I nie dlatego, że byłem pijany.
-W porządku, rozumiem. - pogłaskałam do po policzku - I przepraszam, że dałam ci w twarz.
-Już o tym  zapomniałem. - uśmiechnął się i pocałował mnie mocno.


    Wychodziliśmy ze szpitala trzymając się za ręce. Szedł z nami Austin, Ann i Will byli już w domu a Martha i Jerry na komisariacie.
Jerry....Współczuję Nathanowi.
-Słyszycie ten szum ? - zmarszczyłam brwi, gdy szliśmy w stronę wyjścia.
-Wydaję ci się. Musisz odpocząć. - rzekł Austin.
-Mówię wam, że coś słyszę..
-Może jest duży ruch na ulicy. - powiedział Zayn puszczając moją rękę i obejmując mnie w talii - Zostaniemy jeszcze kilka dni. Odpoczniesz. - nachylił się do mojego ucha - Zrobię ci kąpiel. - uśmiechnął się lekko.
Zarumieniłam się i w tym samym momencie, kiedy przyłożył usta do mojego policzka Austin otworzył drzwi. Oślepił mnie blask fleszy i krzyki ludzi.
Zayn natychmiast się odsunął i osłonił delikatnie oczy ręką.
-Skąd się wzięli dziennikarze ? - zapytał Zayn przekrzykując hałas.
-Ale czego chcą od nas ?! - zawołałam zszokowana.
-Julio ! Julio, czy możesz powiedzieć nam coś jeszcze o ataku Nathaniela Robinsona ?
-Z tego co wiemy, znaliście się już wcześniej.
-Czy był dla ciebie kimś bliskim ?
-Czy myślisz, że jego firma podupadnie ?
-Firma ? - zapytałam Zayna, gdy byliśmy coraz bliżej samochodu.
-Wygląda na to, że Nathan to biznesmen. - powiedział i pomógł mi wsiąść.
-Panie Malik, czy może pan powiedzieć coś o uratowaniu swojej dziewczyny?
Zayn jedynie zatrzasnął drzwi i kazał bratu jechać.
Gdy wyjechaliśmy na ulicę Austin upewnił się, że nikt za nami nie jedzie.
-Czy oni mieli kamery ? - zapytał nagle.
Zayn odwrócił się gwałtownie, później kopnął z całych sił w przednie siedzenie.
-Kurwa! - wrzasnął i przeczesał palcami włosy.
-Hej, hej, co ? -zmarszczyłam brwi.
-Jak puszczą to w Toronto mamy przejebane. - zasłonił twarz dłońmi i oparł głowę o zagłówek siedzenia.
Spojrzałam na Austina w lusterku. Jego mina również nie była za ciekawa.
Zayn mnie obejmował. I pocałował. I to pytanie...
A te dupki wszystko nagrały.

Wyszedł dosyć krótki, ale resztę wolałam zostawić na następny, miałam nadzieję, że wyjdzie dłuższy :/
I dosłownie wklejam tutaj ostatniego posta, którego zobaczyło zbyt mało osób, więc czytać mi tu uważnie ;) (I TROSZKĘ GO ZMIENIŁAM WIĘC KAŻDY MOŻE ZERKNĄĆ) ^^
I już niedługo napiszę coś o całej, może nie zbyt dużej "niespodziance" o której wspomniałam na dole ;>

Ojjj dziewczyny, przecież dobrze wiecie, że nikt tutaj nie dostał, żadnego "lepszego traktowania". Oczywiście, że każdego z was traktuje na równi.
A co do czytelników którzy w ogóle nie komentują i do tych którzy komentują każdy rozdział - okej, przyznam, że ma się tą większą "sympatię" do tych którzy piszą ten komentarz, bo to naprawdę bardzo miłe i jak mówiłam, mam od razu jakąś większą wenę na pisanie, więc z góry bardzo dziękuję. 
Wiecie, że ostatnio nikt nie został lepiej potraktowany, przykro mi, jeżeli odniosłyście takie wrażenie ale naprawdę, nikogo nie faworyzowałam.
Może "pewien" użytkownik (wiemy o kim mowa) nie komentuje każdego rozdziału, ale jestem zmuszona stanąć w jego obronie, ponieważ widziałam go tutaj już kilka razy, więc nie komentował po raz pierwszy. I każdy kto czyta ma prawo głosu. 
ALE !
Teraz bronię resztę, która ostro komentowała zachowanie Jenny. Dokładnie chodzi mi o komentarz "Jak im nie pasuje to niech nie czytają" - To również nie jest rozwiązanie i rozumiem, jeśli rzeczywiście niektóre osoby obraził ten komentarz.
Już zostawiając tamtą sprawę: wiemy, że niektórzy może nie wiedzą co napisać, niektórzy piszą mniej inni więcej, ale i tak wszyyyyscy jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie, wiem to, ponieważ jesteście tu już dwa lata, dla mnie to cholera dużo.
Ale należą się od serca podziękowania dla tych którzy ciągle komentują, ponieważ naprawdę to daję mi dużo, dużo weny, więc dziękuję tym którym chce się to robić co rozdział, to dla mnie wiele znaczy :) No i dzięki temu powstają nowe opowiadania ! <3
Mam nadzieję, że już wszystko wyjaśnione, jeszcze raz dziękuję tym co zawsze komentowali, mam nadzieję, że przez tą całą sprawę tego nie skończą.
Pozdrawiam <3 :*  a już niedługo małe info które może was ucieszy, ale o tym się przekonamy ;>


środa, 29 lipca 2015

Nawiązując do poprzedniego posta...

Ojjj dziewczyny, przecież dobrze wiecie, że nikt tutaj nie dostał, żadnego "lepszego traktowania". Oczywiście, że każdego z was traktuje na równi.
A co do czytelników którzy w ogóle nie komentują i do tych którzy komentują każdy rozdział - okej, przyznam, że ma się tą "większą sympatię" do tych którzy piszą ten komentarz, bo to naprawdę bardzo miłe i jak mówiłam, mam od razu jakąś większą wenę na pisanie, więc z góry bardzo dziękuję.
Wiecie, że ostatnio nikt nie został lepiej potraktowany, przykro mi, jeżeli odniosłyście takie wrażenie ale naprawdę, nikogo nie faworyzowałam.
Może "pewien" użytkownik (wiemy o kim mowa) nie komentuje każdego rozdziału, ale jestem zmuszona stanąć w jego obronie, ponieważ widziałam go tutaj już kilka razy, więc nie komentował po raz pierwszy.
A teraz bronię resztę, która ostro komentowała zachowanie Jenny. Dokładnie chodzi mi o komentarz "Jak im nie pasuje to niech nie czytają" - To również nie jest rozwiązanie i rozumiem, jeśli rzeczywiście niektóre osoby obraził ten komentarz.
Tak naprawdę jestem po każdej stronie, bronię każdego z was. 
Oczywiście nie tylko liczba komentarzy jest dla mnie ważna, ale również liczba wyświetleń, więc bardzo dziękuję wszyyystkim którzy czytają moje chore, zboczone, smutne czy wesołe pomysły, jesteście wielcy <3
Już zostawiając tamtą sprawę: wiemy, że niektórzy może nie wiedzą co napisać, niektórzy piszą mniej inni więcej, ale i tak wszyyyyscy jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie, wiem to, ponieważ jesteście tu już dwa lata, dla mnie to cholera dużo.
Ale należą się od serca podziękowania dla tych którzy ciągle komentują, ponieważ naprawdę to daję mi dużo, dużo weny, więc dziękuję tym którym chce się to robić co rozdział, to dla mnie wiele znaczy :) No i dzięki temu powstają nowe opowiadania ! <3
Mam nadzieję, że już wszystko wyjaśnione.
A co do grupy przyjaciółek, które czytają mojego bloga i chyba komentowały ostatniego posta ;) Wiem, że jedna to Majka ;) Może dajcie sobie jakieś pseudonimy, albo podpisujcie się imionami ? To tylko propozycja, od razu będę wiedziała czy to wy bo ostatnio naprawdę często komentowałyście (za co was w duchu mocno przytulam), od razu będę mogła was rozpoznać :>
I jeśli resztę to zainteresowało a również często komentują, to proszę bardzo :D
I błagam, żadnych kłótni. Przyszykowałam małą niespodziankę, a tu takie coś.

Postaram się niedługo napisać o niej coś więcej, ale macie mi się tu pogodzić ! ;>


Dziewczyny zniknęły wasze komentarze ;c
Oczywiście, że możecie wyrażać swoje opinie..
Ostatnio nie chodziło mi o to, że nie możecie tego robić. Ale pisząc, że Jenny "szmaciła się" nie wyrażałyście opinii, tylko tak naprawdę pisałyście o czymś czego nie było, dlatego chciałam to sprostować ;/
Naprawdę, szykuję dla was tyle opowiadań i szczerze to dzięki tym komentarzom codziennie powstawał jakiś nowy rozdział do nich tak zwanych "wersji roboczych" ;c Teraz zabrakło mi weny, a akcja w Everything for you zaczęła się rozkręcać w moich zapiskach ;c 
Kiedyś jak zacznę udostępniać nowe opowiadania naprawdę zależy mi na tym co o nich myślicie. A wiadomo, że w Double Bliss nie było wyrażania opinii tylko dodawanie czegoś co w ogóle się w tym opowiadaniu nie zdarzyło..
Z takim tempem jakie dzięki wam osiągnęłam  sądziłam, że już po wakacjach uda mi się na nowo pisać Everything for you i już zacząć udostępniać nowe opowiadanie ;c Przepraszam, jeśli was zdenerwowałam, może po prostu za bardzo wręcz kocham każdą postać i bardzo chcę, żeby była przez wszystkich lubiana, stąd ten post ;/
Proszę was, potrzebuję tamtej weny nie tylko dla siebie, już mówiłam, że blog i pomysły są też dla was :c

wtorek, 28 lipca 2015

His Inferno, Rozdział 40

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła już 2:00, a ja nawet na chwilę nie zmrużyłam oka.
Obróciłam się w stronę Zayna odwróconego do mnie plecami. Byłam pewna, że również nie śpi, ale nie sądziłam, że to aż tak wpłynie na mnie.
Przysunęłam się bliżej niego i objęłam go ramieniem. Dotknęłam dłonią jego zabandażowanej dłoni, którą dzisiaj próbowałam rozładować złość na ścianie.
-Boli cię jeszcze ? - zapytałam cicho.
Pokręcił jedynie głową.
-Nie rób tego więcej, wystraszyłeś mnie.
Obrócił się na plecy i objął mnie ramieniem.
-Chodź tu. - szepnął.
Wtuliłam się w niego, a on zamknął mnie w swoich ramionach. Pocałował mnie w czubek głowy po czym odetchnął głęboko.
-Po tym co powiedziałaś... - pokręcił z rezygnacją głową. 
-Wkurzyłam cię.
-Nie..Nie ty.  
-Ale nie zraża cię to, co robił mi Nathan ? Nadal mnie kochasz ?
-Z każdym dniem bardziej. - szepnął głaszcząc moje włosy - I nawet tak nie myśl.
-Więc Nathan nas nie rozdzieli, tak ?
-Nic i nikt tego nie zrobi, Julio. Nie musisz się o takie rzeczy martwić. - pocałował mnie lekko - Teraz niech lepiej Nathan martwi się o swoje zdrowie.
-Wiesz...Po tym jak to wszystko sobie przypomniałam, nie mam ochoty cię powstrzymywać. 
-I bardzo dobrze. - uśmiechnął się. Mogłam to dostrzec pomimo ciemności.
Nagle telefon Zayna zaczął wibrować. Spojrzał jedynie na wyświetlacz i odrzucił połączenie.
Melanii.
-Dawno nie dzwoniła.. - spuściłam wzrok - Chyba, że o czymś nie wiem. - odwróciłam się do niego plecami.
-Słonko..
-Zostaw. - zdjęłam ze swojego biodra jego dłoń.
-Nie wiem czego chce. I nie miałem z nią kontaktu nawet podczas naszego rozstania. Jedyne co wtedy zrobiłem to załatwiłem jej dodatkową opiekę, żeby dała mi spokój.
-Ale dzwoniła.
-Ale nie odbierałem.
-Ale cię potrzebuje.
Westchnął ciężko.
-Jedenaście lat temu tak poprzewracało jej się w głowie, że chyba nawet nie pamięta jak wyglądam.
-Przecież widziała cię kilka miesięcy temu.
-Ale jest chora psychicznie ! - prawie krzyczał - Dlaczego tak się nią przejmujesz ? Bo była ze mną w ciąży ? Wielkie mi rzeczy, gdybym się dobrze nie zabezpieczał połowa dziewczyn z Harvardu miała by ze mną teraz dzieci!
Gwałtownie usiadłam, strzeliłam go w twarz i wyplątałam się z kołdry.
-Julia, czekaj..
-Nie.  - poszłam do drzwi - Brzydzę się ciebie. Cieszę się, że nie będę miała z tobą dzieci. - trzasnęłam drzwiami nie zważając na to czy kogoś obudzę czy nie i poszłam do siebie.



         Zayn już do mnie nie przyszedł. Obudziłam się dopiero w samo południe, oczy miałam spuchnięte od zbyt długiego snu i płaczu.
Zeszłam na dół, w kuchni byli wszyscy oprócz Marthy.
-Zayn już wstał ? - zapytałam od razu.
-Pojechał zawieźć mamę do babci.  - powiedziała Ann, a zaraz po tym spojrzała na mnie. - Co się stało ? - szepnęła marszcząc brwi.
Wzruszyłam ramionami.
-Wszystko.. - powiedziałam.
-Chcesz pogadać ? - złapała mnie za ramię.
-Nie ma o czym.. - pokręciłam głową.
Westchnęła przez nos.
-Chodź, zjesz coś. -objęła mnie i zaprowadziła do stołu.
-Hej mała. - Austin przywitał mnie ciepłym buziakiem w czubek głowy - Pospałaś.
-Trochę.. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zjesz spaghetti ? - zapytał z uśmiechem Will.
-Pewnie. 
-Zmusiłam ich do gotowania. - rzekła z rozbawieniem Ann siadając obok mnie. Pod nos podstawiła mi talerz z kanapkami.
-Ojej, dziękuję. - uniosłam brwi - Zrobiłabym coś sobie.
-Jedz, jedz. 
-Dlaczego nie było na kolacji Johnny'ego ? - zapytał Austin wyciągając makaron z lodówki.
-Napisał, że musi ogarnąć nieco mieszkanie i, że jest zbyt zmęczony. - gdy to mówiłam mój telefon zaczął dzwonić. - O, to on. - zmarszczyłam brwi - Halo ?
-Cześć skarbie. - przywitał się promiennie. Od razu postanowiłam nie pytać o Nathana - Wpadniesz może zobaczyć jak urządziłem mieszkanie ?

-Dzisiaj ? Pewnie, o której ?
-Może koło 16:00 ? 
-Okej.
-Muszę kończyć skarbie, mam klienta. Do zobaczenia.
Jakąś godzinę później, gdy jedliśmy obiad do Jerry'ego zadzwonił Zayn.
-Naprawdę ? Właściwie po tym staruszku mogłem się tego spodziewać. - mówił do telefonu - Następnym razem weźmiesz bmw Austina. - spojrzał z szyderczym uśmiechem na syna.
-Ten pacan nie dotknie mojego auta. - pogroził mu nożem.
-No dobrze, ile potrwa naprawa ? Okej. Dobrze, w razie czego dzwoń. - spojrzał na mnie - Chcesz może z kimś pogadać ? - zapytał nagle - Ah..no dobrze. Komu mam przekazać ? - znowu na mnie spojrzał - Wszystkim. No dobrze, wszystkim. - podrapał się po podbródku - Do zobaczenia.
Spuściłam wzrok, odechciało mi się jeść. Domyśliłam się, że samochód się zepsuł i Zayn razem z Marthą czekają na naprawę. Ale do mnie nie zadzwonił. Nawet nie chciał porozmawiać...
-Było pyszne, dziękuję. - powiedziałam i odeszłam od stołu, a talerz położyłam w zlewie.
Zniknęłam w salonie, mocno skuliłam się w fotelu starając się nie rozpłakać.
-Mogę ?
Spojrzałam w bok. W drzwiach zobaczyłam Jerry'ego.
-Tak. - skinęłam głową.
Podszedł do mnie powoli i usiadł na kanapie obok.
-Nie wiem... - zaczął - Nie wiem o co poszło, Julio. Ale widzę, że o coś poważnego. - spojrzał na mnie wyczekująco.
-Mhm.  - przyznałam.
-Cóż.. Cokolwiek ten chłopak powie. Cokolwiek zrobi, lub robił... - spojrzał na mnie - Ma wielkie serce. I potrafi kochać jak nikt inny.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Wiem. - powiedziałam cicho - Ale nie wiem czy na to jeszcze zasługuję.


         -Dobrze, że dzwonisz. 
-Już do ciebie idę. Numer drzwi 7, tak ?
-Zgadza się. Skarbie, pod wycieraczką zostawiłem zapasowy klucz. Wiem, może to zbyt ryzykowane, ale naprawdę dobrzy ludzie tam mieszkają, a nawet jeśli ktoś chciałby mnie okraść, nic cennego dam nie zostawiłem. Chodzi o to, że muszę zostać dłużej w pracy. Poczekałabyś na mnie ? Lodówka jest pełna, możesz coś upichcić, od małego to lubiłaś.
-Dobrze, poradzę sobie. 
-Możesz równie dobrze wrócić do domu, nie jestem pewien ile mi to zajmie, obawiam się, że o wiele za długo. Najwyżej zjemy innym ra...
-Nie, nie, w porządku. Jestem już pod blokiem.
-O, to świetnie ! - ucieszył się niespodziewanie - Mam dla ciebie niespodziankę, ale to później. Czuj się jak u siebie !


        Zdziwiłam się, że mieszkanie taty było dwupoziomowe i naprawdę duże. Albo zostało mu niewyobrażalnie dużo pieniędzy z przemytów (czego jestem wręcz pewna) albo przyjaciel który mu je załatwił jest bardzo dobry.
Ale bardziej to pierwsze...
Było już urządzone, bardzo przytulnie, ale po męsku. Chociaż ja jako kobieta też dobrze się tam czułam. Spodziewam się, że ma zamiar kogoś tu jeszcze zapraszać, ale randki taty to jego sprawa.
Zajęłam się sałatką z kurczakiem, wycisnęłam sok z pomarańczy i nakryłam do stołu. Później położyłam się na kanapie i oglądałam trochę telewizji. Czas zleciał szybko, naprawdę miałam sporo do roboty, ponieważ za bardzo nie wiedziałam gdzie co się znajduję.
Tata miał naprawdę wszystko.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Mając nadzieję, że to Zayn od razu odebrałam.
-I jak ci się podoba ? - usłyszałam głos taty.
Lekko się rozczarowałam..
-Jest super, nie spodziewałam się, że będzie takie duże. Kiedy będziesz ? Przygotowałam podwieczorek, lubisz sok z pomarańczy, prawda ? Ach, a sałatka jest kurczakiem i...
-Wszystko mi na pewno posmakuję. Pewnie nie przygotowałaś trzech miejsc ? - zaśmiał się.
-A co ? Chcesz mi przedstawić jakąś panią ? - uśmiechnęłam się.
-Nie, nie, dobrze znasz tą osobę. I nie jest to pani.
Zamarłam.
-Martha mówiła, że przekazała ci wiadomość ode mnie. Nathan pisał, że jest już pod blokiem.
Cholera kurwa mać !
-Tak ? - zadrżałam - To...to super. Kończę, może zdążę przygotować dla niego miejsce. Do zobaczenia, kocham cię.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i rzuciłam się w stronę drzwi.
Ale nim zdążyłam dobiec one się otworzyły.
Nie...Nie, nie, nie !
-O cholera. - zamknął za sobą - Ale wyrosłaś. - zimne oczy zmierzyły mnie od czubka głowy po same stopy. 
Podciągnęłam dekolt obcisłego swetra na piersi. Przełknęłam głośno ślinę.
-Cześć. - przywitałam się cicho.
-No witam, maleńka. - podszedł do mnie, aż za blisko. Zdrętwiałam. - Chociaż...już nie taka maleńka.
Miał na sobie czarny T-shirt opinający delikatne mięśnie, a na ramionach skórzaną jasną kurtkę.
-Kiedy będzie tata ? - zapytałam drżąc.
-Za godzinę. Może dłużej. - wzruszył ramionami - Spokojnie, zajmę się tobą. - musnął palcami mój policzek - Tak jak zawsze to robiłem.
Patrzyłam w te zimne oczy, kiedy moje nogi same rzuciły się w bieg do drzwi.
Gdy trzymałam klamkę złapał mnie i pchnął mocno na ścianę. Zamknął drzwi na zamek i zaczął iść w moją stronę.
-Zrobię z tobą to co robiłem z Sharon.  - oblizał wargi - Ale ty będziesz w pełni przytomna.
Podszedł do mnie i zaczął dotykać. 
-Nie, proszę... - jęczałam, gdy zaczął całować moją szyję. Zgięłam gwałtownie nogę tak, że moje kolano z całą siłą wylądowało na jego kroczu.
-Kurwa ! - zgiął się, a ja zaczęłam biec do schodów. - Zabiję cię ! Zleję cię tak jak jeszcze nigdy !
Wyjęłam telefon i wykręciłam numer.
-Zayn, jestem u taty, jest tu Nathan, jest wściekły i chce mi coś zrobić... - mówiłam spanikowana, kiedy nagle padłam na ziemię pod wpływem jego ciężaru. Wyrwał mi telefon z ręki i rzucił o ścianę.
-Nie ! - wyślizgnęłam się spod niego a kiedy złapał mnie za nogę kopnęłam w twarz. Stoczył się po schodach, ale wciąż był przytomny.
Wbiegłam do sypialni i zamknęłam ją na klucz.  Zsunęłam się po drzwiach z płaczem. Nie mam telefonu. Nawet nie wiem czy Zayn już wrócił. Czy zdążył w ogóle usłyszeć to co powiedziałam.
-Otwieraj drzwi suko !  - Nathan szarpał za klamkę.
Zerwałam się na równe nogi. Dziecięca panika, która powróciła zmusiła mnie do schowania się do...szafy.
Nie wiem co mi to da, ale zrobiłam to, zamykając za sobą drzwi i kuląc się wśród ubrań. Zaczęłam modlić się w duszy.
Już po mnie.
Kiedy nagle usłyszałam pisk opon dochodzący spoza bloku. Po chwili drzwi szafy się otworzyły.
-Mam cię. 
Nathan pociągnął mnie za włosy i podniósł. Przez okno dojrzałam sportowe bmw Austina.
Cholera..przecież nikt nie wie jaki tata ma numer mieszkania.
-Siedem !  - zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam. - Siedem ! Numer siedem !
-Zamknij pysk. -strzelił mnie w twarz i rzucił na ziemię. Nagle zdjął pas od spodni.
-Odwróć się. - powiedział. 
Zasłoniłam usta dłonią i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Odwróć, do cholery ! - uniósł rękę, ale zamarł w bezruchu, kiedy usłyszeliśmy huk.
Schowałam twarz w dłoniach, bojąc się uderzenia, kiedy nagle usłyszałam jak Nathan upada na ziemię.
Spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam Zayna kopiącego leżącego na podłodze Nathana. Nagle podniósł go i wyrzucił zza drzwi. Dalej słyszałam tylko odgłosy bójki, czyli przewracanie się po podłodze albo padające ciała na ścianę.
Zatkałam uszy i zacisnęłam powieki, kiedy doszedł mnie dźwięk chrupotania kości.
Drzwi do sypialni uchyliły się dopiero po dłuższej chwili. Oddychałam płytko, a gdy podniosłam wzrok zalała mnie fala ulgi.
-Zayn...
Podszedł do mnie szybko i wziął w ramiona.
-Ćśś... - uspokajał mnie  - Zamknij oczy. 
Schowałam twarz na jego ramieniu, gdy wynosił mnie z mieszkania. Gdy byliśmy na dole posadził mnie na drewnianej ławce a sam uklęknął przede mną.
-Krwawisz. - dotknęłam drżącymi dłońmi jego twarzy.
-To nie moja krew. - objął swoimi dłońmi moje - Tylko rozciąłem wargę.
-Zayn..
-Już dobrze. - pocierał dłońmi moje nogi.
-Ja..ja byłam sama. Nie wiedziała co.. - urwałam i zaczęłam głośno płakać.
-Jestem tu. Jesteś bezpieczna, słyszysz ? - pocierał mnie po plecach, gdy tulił mnie mocno.
-Tak cię kocham Zayn... - płakałam - Tak bardzo cię kocham.
-Zabiorę cię do domu. - wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Po chwili przyjechał Jerry razem z Marthą i policja wezwana przez sąsiadów.
A ja powoli dochodziłam do siebie...

niedziela, 26 lipca 2015

His Inferno, Rozdział 39

Mam nadzieję, że już nie będzie takich sytuacji jak ostatnio ;/ 
Przepraszam, nie sądziłam, że taka kłótnia z tego wyjdzie, chciałam tylko coś sprostować, a chyba namieszałam >.<
Miłego czytania i proooszę, nie kłóćcie się między sobą :c 
Zapomnijmy i jedyne komentarze jakie chce zobaczyć pod tym postem mają być na temat tego rozdziału ! ;)
Nieedytowany bo chciałam jak najszybciej dodać po tej kilkudniowej przerwie :>


    Wszyscy byli już w domu. Przy obiedzie nikt nie rozmawiał o przyjeździe Nathana, sądziłam, że nikt nie wie. I tak też było dopóki Martha się nie wygadała. Okazało się, że chłopaka (który miał teraz ze trzydzieści lat) pamiętał jedynie Jerry. Will go nawet nie znał, Austin chyba też nie. 
Nagle Anabel po chwili namysłu podniosła na mnie przepełnione strachem oczy.
-Julio. - szepnęła do mnie przerażona.
-Wiem. - odparłam cicho.



* * *



-No już, schowaj się ! - pcham moją przyjaciółkę w stronę mojego pokoju.
-Julia, nie ! A jak ci coś zrobi ?
-Ann, no już ! - proszę, gdy słyszę dźwięk zamykających się drzwi wejściowych.
Z jękiem Anabel wchodzi o szafy, a ja zamykam za nią drzwi na klucz, żeby się nie otwierały. 
-Wypuszczę cię jak wyjdzie, okej ? Nie bój się, dobrze do schowam. - szepczę przez szparę między deskami.
-Dobrze. - słyszę po czym podchodzę do komody i chowam klucz w ostatniej szufladzie, do której nikt nigdy nie zaglądał.
Siadam na łóżku i w tym samym momencie on wchodzi do pokoju.
Przystojną twarz przysłaniają gęste włosy w odcieniu ciemnego blondu. Jest jak zwykle czysty, zadbany a zapach drogi perfum czuć aż tutaj.
Skoro już tu przychodzi dlaczego nie daje nam pieniędzy...
-Mama śpi ? - pyta chłodnym tonem, po czym zamyka drzwi za sobą.
-Tak. - odpowiadam posłusznie.
-Zmęczona ? - pyta sarkastycznie.
Przełykam głośno ślinę.
-Pijana. - odpowiadam spuszczając głowę - Ale zrobię kolację. - podnoszę szybko na niego wzrok.
-Miał być gotowy obiad. - podchodzi bliżej  - I miałaś dopilnować, żeby mama nie piła.
-Nigdy mnie nie słucha. - odpowiadam.
-Tak ? A próbowałaś dzisiaj ? Schowałaś pieniądze, butelki ?
-Nie, ale..
-To gdzie byłaś ?
Oblizuję wargi.
-Z przyjaciółką.
-Ty byłaś z przyjaciółką a teraz ja nie mogę jej... - wskazuje na drzwi.
-Daj jej spokój, proszę.
Staje tu przede mną.
-Masz szczęście, że nie lubię takich dzieci jak ty. - złapał mnie za podbródek. - Odwróć cię.
-Proszę, nie..
-Kładź się na brzuchu.
-Ale Nathan...Ja..ja mam urodziny, proszę..
-Oh, no tak. - unosi brwi - Które to już ? No śmiało, pochwal się.
-Trzynaste. - szepczę. 
-Trzynaste... - wzdycha - Tylko czekać aż ci cycki urosną.. - pcha nie na łóżko tak, że leżę na brzuchu.
-Nie, błagam! Następny razem będę w domu! 
Tak jak zawsze nie zdejmuję mi spodni, tylko uderza mnie w osłonięte materiałem pośladki.
"Masz tyłek jak matka" - myślę sobie, gdy łzy lecą po moich policzkach.
-Masz tyłek jak matka. - wypowiada te same słowa co zawsze na głos.
Wyję w poduszkę, mama się nie budzi i spodziewam się, że Anabel w skryta w szafie zatyka mocno uszy.
-No to sto lat, młoda.   - daje mi spokój i odsuwa się o krok. - Wracam za godzinę, Sharon ma być na nogach.
-Dobrze. - jęknęłam.
Gdy wyszedł od razu podbiegłam do komody by wyciągnąć klucz do szafy. Gdy ją otworzyłam Anabel od razu rzuciła mi się na szyję.
-Powiem o ty tacie ! Zabije go, zobaczysz ! - szlocha, po tym co zobaczyła.
-Nie możesz ! Powiedział, że zabierze ode mnie mamę i ucieknie! - proszę. - I musisz już iść. Powinnam zająć się mamą, nie chcę, żebyś miała kłopoty. I obiecaj mi, że nikomu nie piśniesz ani słowa.


       -Mamo..
-Hm ?
-To ja, Julia. Chodź, musisz się przebrać.
-Gdzie jest Johnny ?
-Tata pojechał, zapomniałaś ? Ma pracę, wróci za dwa tygodnie.
Usiadła na łóżku i przeczesała palcami ciemne włosy.
-Wymiotowałam ? - zapytała.
-Trochę. - podałam jej mokry ręcznik. - Nathan przyjdzie za niedługo.
-Był tu ?
-Tak. - usiadłam obok niej.
-Masz urodziny. - powiedziała sięgając po szklankę wody, którą jej przyniosłam. Była blada, miała poplątane włosy i brudne ubranie.
-Tak... - spuściłam wzrok.
-Mam coś dla ciebie.
Podniosłam na nią wzrok.
-Naprawdę ?
-Mhm. - sięgnęła ręką pod poduszkę  - Najpierw to.
Podała mi dużą czekoladę.
-Ojej...Musiała być bardzo droga.
Rzuciła mi szybkie spojrzenie.
-Zrezygnowałam z  jednej butelki, ale warto było. - sięgnęła po coś obok poduszki na której spała - Nie pobrudziło się. Proszę.
-O... - otworzyłam szeroko oczy, gdy podała mi obramowane zdjęcie.
-To ten chłopak z sąsiedztwa, tak ?  - sięgnęła po papierosa.
Patrzyłam na nowo obramowane zdjęcie Zayna, starszego brata Ann, które mi kiedyś dała. Nie sądziła, że mama wie jak bardzo mi na nim zależy.
-Nie dało się go wyprostować, a ramka jest najtańsza. - wzruszyła ramionami - Ale już ci się bardziej nie pogniecie. 
-Dziękuję mamo, jesteś cudowna! - zarzuciłam jej ręce na szyję i tuliłam mocno.
-Julia, ubrudzisz się.. - mówiła, ale po chwili sama mnie mocno objęła. - No już, już, nie ma za co. - odsunęła się lekko, ale uśmiechała szeroko.
Potem spojrzała na zdjęcie.
-Przystojny. - powiedziała z uznaniem.
-Będzie moim mężem. - szepnęłam.
Obie zaczęłyśmy chichotać. Nie była ideałem, ale zdarzały się chwile gdzie zapominałam o tym, że pije.
-Jak ma na imię ?
-Zayn. - odparłam - Ma 23 lata.
-Chyba za stary dla ciebie, co ?
-Wcale nie. - zaśmiałam się - Może trochę.
-Oby był dobrym mężczyzną...Tak jak Johnny. - uśmiechnęła się lekko.
Spojrzałam na nią niepewnie.
-Mamo...po co Nathan tu przychodzi ?
-Kochanie, wiesz, że to co zarobię przeznaczam na ciebie.  - założyła mi pasmo włosów za ucho - Ale....Mam nałóg, wiesz. Nathan kupuję mi alkohol.
-I psuje starania taty.
-Gdyby tak często nie wyjeżdżał nikt by niczego nie psuł. I nie da się mnie wyleczyć. - przetarła zmęczone oczy, gdy nagle do mieszkania wszedł Nathan.
Spojrzał najpierw na mamę, później na mnie.
-Julio, idź do siebie co? Albo odwiedź Anabel, podzielcie się czekoladą. Hm ?
-Dobrze. - spuściłam wzrok.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie. - szepnęła i pocałowała mnie w czoło.
Gdy wyszłam z mieszkania ze łzami w oczach, tuląc zdjęcie Zayna do piersi biegłam w stronę domu Ann zostawiając mamę samą z Nathanem...


* * * 


-Tak wyglądał typowy dzień. Zapamiętałam to, ponieważ to były moje ostatnie urodziny z Nathanem... Później tato wrócił, a on wyjechał niby do pracy. - wzruszyłam ramionami. - Więcej go nie zobaczyłam.
Siedząc w moim pokoju oczekiwaliśmy z Ann reakcji Zayna. Mężczyzna w końcu wstał, wyszedł z pokoju. Później słyszeliśmy jedynie huk i kruszącą się ścianę.
Zerwałyśmy się z Anabel, okazało się, że Zayn jest u siebie w sypialni, na dłoni ma krew a w jednym miejscu na ścianie jest pokruszona farba.
-O Boże ! - podeszłam do niego szybko - Oszalałeś ? Krwawisz!
-Zabiję skurwysyna. - powiedział ostro.
-Zayn, uspokój się. - mówiła Ann.
Westchnął ciężko i usiadł na łóżku.
-Anabel, pójdziesz po wodę utlenioną ? - poprosiłam.
Gdy dziewczyna wyszła usiadłam obok mężczyzny i zaczęłam oglądać jego dłoń.
-Skarbie, nie rób głupot.
Spojrzał na mnie wypuszczając powietrze z płuc.
-Julia niestety będzie musiała spać sama w nocy.

piątek, 24 lipca 2015

Dziewczyny, czegoś nie rozumiem...
Dobra już nie raz słyszałam o mojej postaci jaka to nie jest z niej suka, ponieważ "szmaciła" się z Jaixym.
No dobrze. Kiedy ?
JEDEN JEDYNY RAZ doszło do tego, że Jenny "pokazała majtki" kiedy to Jaixy z Zaynem DOTYKALI ją w pierwszy wieczór, gdy Jaixy zaczął ją malować.
Przed tym i również po tym zdarzeniu Jenny całowała się z Jaixym MYŚLĄC, ŻE TO ZAYN, więc to chyba nie ona zawiniła.
Po pierwsze: Dlaczego Celeste ma dać jej w pysk ? (wiemy również, że Jenny była przekonana, że Celeste nie żyje, ale zanim odkryła prawdę JUŻ ŻAŁOWAŁA tamtego wieczoru.)
Po drugie: Nie wybaczyła jeszcze Jaixy'emu, bo wie, że w większości ON zawinił. Sam Zayn nie wiedział o tym, że wcześniej dobierał się do jego dziewczyny.
Po trzecie: Okej, Zayn zachował się jak ostatni dupek pozwalając tamtego wieczoru dotykać swoją dziewczynę i planował zrobić to drugi raz. Ale był to dopiero początek opowiadania i Zayn nie zamierzał się dla nikogo zmieniać, a musimy przyznać, że nie tworzyli jeszcze z Jenny typowego związku, już nie mówiąc tu o miłości.
A wiecie co mnie zdecydowanie najbardziej dziwi ?
Że pod rozdziałem, gdzie nasza trójka obściskiwała się w łóżku, gdzie i Zayn i Jenny się na to zgodzili były same pozytywne komentarze, typu "wiedziałam, że tylko na malowaniu się nie skończy :D ". Gdybym mogła znalazła bym je , ale to nie jest taka prosta sprawa, ponieważ to było na początku. Pamiętam też, że gdy je przeczytałam byłam pewna, że spokojnie mogę pisać coś o "miłosnym trójkącie" (co planowałam od początku) bo WAM się to wtedy spodobało.
Nie chcę się z wami kłócić, ale baaardzo chcę to wyjaśnić, ponieważ nie wiem czy jest sens kontynuowania tego opowiadania, (na którym przyznam, że mi zależało)  skoro tak bardzo nie lubicie bohaterów. W sumie to jestem autorem tego opowiadania i pamiętam dobrze, że nie było żadnego seksu z Jaixym. Był tylko ten jeden wieczór, i przypominam, jeśli chodzi o inne chwile gdy się całowali, Jenny była przekonana, że całuje ją Zayn.

I powtarzam, nie chcę, żeby doszło do kłótni.

czwartek, 23 lipca 2015

Double Bliss, Rozdział 30

NIEEDYTOWANY, ponieważ pada mi bateria w laptopie a nie wiem gdzie mam ładowarkę xD
I dobre wieściii <3 Zgadnijcie kto pisze dalsze rozdziały Everything for you i ma na to niesamowitą wenę ? Tak, tak, ja.

Życzcie szczęścia ;)
Miłego czytania :***




Przez cały wieczór Celeste miała pewien dystans do Jaixy'ego i patrzyła na niego nieco chłodno, Wiedziałam, że to po części przeze mnie, a że nie tylko on zawinił powiedziałam:
-To nie tylko jego wina. - szepnęłam by reszta osób przy stole nas nie usłyszała.

-No właśnie. - również się nachylił. Celeste siedziała pomiędzy nami.
-Tak naprawdę Jenny zawiniła tylko raz. - powiedziała do niego.
-Tylko raz ? - uniósł brwi - Mam wymieniać ?
-A czy wiedziałam, że to ty mnie całujesz pomijając ten jeden wieczór ? - powiedziałam oskarżycielsko.
Zmrużył oczy.
-No dobra, to moja wina. - dał za wygraną i wyprostował się.
-Co się dzieje ? - zapytał nas Zayn siedzący obok mnie.
-Twój brat zmyśla.
-Braciszku, czemu zmyślasz ?
-Nawet nie wiesz o co chodzi! - powiedział Jaixy.
Zerknęłam na Zayna z ukosa.
Po tym jak oświadczył mi się na łóżku w moim pokoju, był jakiś dziwny. Chyba wiem dlaczego..
-Pamiętasz, ze jutro się wprowadzam ?
-Nie odpowiedziałaś mi. - zignorował moje pytanie.
Westchnęłam cicho.
-Zayn, proszę cię. Wiesz, że muszę się zastanowić. Nie powiedziałam "nie".
-Martwi mnie to, że się zastanawiasz. - mówił cicho - Co mam zrobić ?
-Najpierw zajmijmy się przeprowadzką. - nalegałam.
-Zajmie mi to jeden dzień.
-Remont domu.
-Wyjedziemy na weekend, a będzie gotowy. Coś jeszcze ?
-Agnes. - dodałam na koniec.
Spuścił wzrok.
-Wiesz, że nie dała nam spokoju. Nie możemy zajmować się ślubem. Ani cieszyć się z zaręczyn, gdy wiemy, że jesteśmy w niebezpieczeństwie. - zamilkłam na moment - Dzwoniła do mnie dzisiaj.
Spojrzał na mnie.
-Wie, że Celeste wróciła. Groziła mi.
-Co ? - zmarszczył brwi - Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz ? 
-Nie chciałam cię denerwować.
Przewrócił oczami.
-Powiedz mi co mówiła. - powiedział, starając się powstrzymać złość.
Cholera. Wkurzył się.


     Rozpakowywałam walizki w swojej nowej sypialni. W sypialni, w której spałam już nie raz i którą znałam jak własną kieszeń.
Zayn nadal był na mnie zły, sądziłam, że wczoraj wieczorem przekonał go nasz "seks na zgodę". Nawet przytulał mnie, gdy poszliśmy spać...
Nie rozmawialiśmy więcej o Agnes. Wiem jedynie, że powiedział o naszej rozmowie Smithowi, będą starali się namierzyć Agnes i prawdopodobnie też mężczyznę, który spowodował wypadek Zayna.
-Mogę dać tu bieliznę? - zapytałam niepewnie. 
Leżał na łóżku i przeglądał jakieś papiery. Zerknął na mnie znad nich i skinął głową.
-To twój pokój. Sama decydujesz.
-Czyli jakbym chciała dać moje majtki tam gdzie trzymasz krawaty mogę je wywalić i dać swoje rzeczy ?
-Pewnie. - wzruszył ramionami i wrócił do papierów - Jesteś bardziej spięta niż wcześniej, gdy tu przebywałaś. - zauważył.
-Dziwnie się czuję, pierwszy raz się do kogoś wprowadzam. - odparłam i zaczęłam zapełniać jedną z szafek stanikami.
Tak naprawdę dziwnie się czułam głównie dlatego, że był taki jaki był. Od wczorajszej rozmowy ani razu się nie uśmiechnął. 
Zamknęłam szafkę i odwróciłam się w stronę łóżka. Nie patrzył na mnie.
Powoli do niego podeszłam i usiadłam na nim okrakiem.
Nie reagował. Czyli mu się podobało.
-Skończyłaś ?
-Robię sobie przerwę, mam dość.
-Wiesz, że nie mogę pomóc ci z ubraniami. To zadanie wyłącznie dla kobiety.
-I z kosmetykami.
-Zwłaszcza z tym. 
Zachichotałam. Ale on nadal się nie uśmiechał.
-Możesz to odłożyć ?  - wyrwałam z jego rok poprzypinany do siebie zestaw dokumentów i rzuciłam na szafkę nocną. - Jestem tu.
Westchnął ciężko, kładąc dłonie na moich udach.
-Wiem. - rzekł cicho.
-Tylko ciebie nadal brakuje.
Uniósł kącik ust.
-Chyba wróciłem.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-To dobrze, bo się stęskniłam.
Objął mnie i przewrócił nas delikatnie tak, że leżałam obok niego wtulona w jego pierś. Miał na sobie szarą bluzkę z długim rękawem, ciepłą i kusząco opinającą mięśnie - mniam.
-Już się nie gniewasz ?
-Chyba nie.
-Dlaczego byłeś aż taki zły ?
-Skarbie, tu chodzi o wyłącznie twoje bezpieczeństwo. Musisz mi mówić, jeżeli dzwoni do ciebie ktoś podejrzany, zwłaszcza ta zdzira. - rzekł ostro.
-Ale to był tylko telefon.
-Mogła cię namierzyć. Albo już to zrobiła.
-Przepraszam. - wtuliłam się w niego mocniej.
Gdy mnie obejmował jego telefon zaburczał w kieszeni. Sięgnął po niego, nie zdążyłam dojrzeć co jest na wyświetlaczu.
-Przepraszam na moment. Poczekaj tu, okej ?
Nie czekał na odpowiedź i błyskawicznie wyszedł z pokoju.
-Jak zwykle.. - szepnęłam do siebie patrząc na baldachim łóżka nade mną.
Kolejne tajemnicze telefony. 
-Kto to ? - zapytałam, gdy wrócił po paru minutach.
-Niespodzianka. - zdziwiła mnie jego odpowiedź.
Uniosłam brwi.
-Dla mnie ?
-Mhm. - wrócił do łóżka i pocałował mnie - Już i tak za dużo zdradziłem. Teraz chodź, zaraz będzie Jaixy.  - pomógł mi wstać.
-Co ? Po co ?
-Kończymy obraz.
-Oh..no tak.
-Może się skuszę i poukładam z tobą wszystkie kremy na półkach w łazience.
-Jesteś pewien ? - wsunęłam dłonie pod jego koszulkę i położyłam je na rozgrzanych plecach mężczyzny.
-Tak. - uśmiechnął się i czule pocałował.


      Zaraz po pracy musiałam jechać gdzieś z Zaynem. Nie powiedział na czym polega cała "niespodzianka". Podpowiedział jedynie, że będę musiała być tam sama, co mnie przeraziło, ale okazało się, że za naszym samochodem jedzie terenówka pełna ochroniarzy, więc byłam spokojna. 
Do tego obiecał, że przygotuje kolacje i sprzątnie sypialnie po wczorajszym "rozpakowywaniu".
Zatrzymał się pod jakimś wysokim budynkiem z białej cegły, który wyglądał mi na szpital.
-Gdzie jesteśmy ? - zmarszczyłam brwi.
-Zanim się dowiesz, musisz zapamiętać jedno. -złapał mnie za kolano - Robię to dla ciebie. Nie dla mnie, nie dla nas, tylko i wyłącznie dla ciebie. 
-Nadal nie rozumiem co to za niespodzianka.
-Po prostu zapamiętaj. - puścił mi oczko i wyszedł z samochodu. Zrobiłam to samo, a gdy zamykałam drzwi zobaczyłam piątkę ochroniarzy, zakładam, że z bronią w kieszeniach, zwartych i gotowych.
-Nie zapewnię ci na te godziny ochrony ale od tego są ci panowie. James po ciebie przyjedzie. - powiedział, kiedy zaczął mnie prowadzić w stronę budynku.
W środku dotarło do mnie, że to jakaś klinika. Nie było w niej zbyt wiele ludzi, tak naprawdę na korytarzach widziałam jedynie pracowników.
-To lekarze ?
-Zobaczysz. - poszliśmy do windy i pojechaliśmy na 10 piętro.
Tam spotkałam przy pierwszych drzwiach kobietę w podeszłym wieku z ciepłym uśmiechem.
-Witam państwa. - przywitała nas ciepło.
-Mam nadzieję, że zostawiam ją w dobrych rękach.
-Zapewniam, że w najlepszych. Obejrzę panią w gabinecie, dobrze ?
-O co chodzi ? - spojrzałam przerażona na Zayna.
-Spokojnie. - złapał mnie za ramiona - Poddadzą cię zabiegowi. I nie, nie będzie boleć. - uśmiechnął się - Ale gdy stąd wyjdziesz twoje uda będą wolne od blizn.