sobota, 30 listopada 2013

Akademik z Zaynem, Rozdział 33

-Odbierz, odbierz, odbierz.... - mówiłaś do siebie gdy dzwoniłaś do Zayna. Nie odbierał już po raz trzeci, więc zaczynałaś się martwić. Pierwszy raz bałaś się tak bardzo. W końcu był z Monicą, z którą niegdyś "tylko raz" spał. -Kurwa ! - rzuciłaś telefonem na łóżko, gdy odezwała się sekretarka. W tym samym czasie do pokoju wszedł Zayn. Gdy odwróciłaś się w jego stronę, byłaś niezmiernie szczęśliwa, ale jednocześnie zła.
-Spokojnie, spokojnie. - zaśmiał się i podszedł do ciebie - Co się dzieje ? - pocałował cię w skroń, kładąc dłoń na twoich plecach.
Skrzyżowałaś ręce na piersi i przewróciłaś oczami.
-Hm ? - musnął nosem twój policzek - Kochanie, powiedz mi.
-Może ty zaczniesz ?
-Ale co ?
-Gdzie do cholery byłeś ?! Dlaczego nie odbierasz moich telefonów ?! Dzwoniłam do ciebie ze sto razy ! - krzyczałaś.
Chłopak zamarł gdy zobaczył twój gniew. Wziął do ręki telefon i spojrzał na wyświetlacz.
-Rozładował się. - wzruszył spokojne ramionami. - I po co ta złość ?
-A czy był rozładowany dwie godziny temu ?! - złapałaś się za głowę i usiadłaś na łóżku.
-Pewnie miałem wyciszony. Skarbie, nie złość się. - również usiadł i posadził sobie ciebie na kolana. - Przecież wiedziałaś, że jestem tu, w szkole. - pocałował cię w czubek głowy.
Dotarło do ciebie, że nie możesz zadręczać go ciągłymi pytaniami. Kocha cię i nic by z nią nie robił.
Westchnęłaś głośno w geście rezygnacji.
-Przepraszam. - powiedziałaś i oparłaś głowę o jego tors. - Jak było ?
-Super, naprawdę - powiedział z wielkim uśmiechem.
-Serio ? - zdziwiłaś się. Co musiało być takie "super" ? Przecież oprowadzał tylko Monicę po budynku..
-No tak - wzruszył ramionami i posadził cię z powrotem na łóżku. Gdy wstał zauważyłaś, że zrobił się jakiś spięty. - Kolacja ? Zjemy coś ? Jesteś głodna ? - zaczął pytać nerwowo i poszedł do kuchni.
-Zayn. - wstałaś i poszłaś za nim.
-Co ? - zapytał, otwierając pustą lodówkę.
-Nie zrobiliśmy jeszcze zakupów.
-No tak... - westchnął i usiadł na krześle. Zaczął zachowywać się naprawdę dziwnie, co bardzo zaczęło cię martwić.
-Ej... - usiadłaś przed nim - Co się dzieje ? - objęłaś swoimi dłońmi jego dłonie, które właśnie spoczywał na stole.
-Nic. - pokiwał głową.
-Chcesz..... - urwałaś  -Chcesz mi coś powiedzieć ?
Spojrzał na ciebie, jakby naprawdę miał coś na sumieniu.
-Piliśmy szampana i..... - pokiwał głową - Po prostu wspominaliśmy dawne czasy.
Coś do ciebie dotarło.
-Więc to nie była tylko jedna noc, co ? To nie było tylko jedno spotkanie ?
-Powiedziałem ci, że widziałem ją tylko raz.
-Boże, Zayn ! - zerwałaś się na równe nogi - Spotkałeś kobietę  r a z  w życiu i prawie z nią nie rozmawiałeś tylko ją przeleciałeś, tak ?! Więc o czym tak sobie gawędziliście ?! I dlaczego poznałeś ją gdy tylko ją zobaczyłeś ?!
Przetarł twarz dłońmi i znowu na ciebie spojrzał.
-Chodziłem z nią przez trzy lata, zadowolona ? - powiedział w końcu.
-Jezu.... - opadłaś na krzesło.
-Powtarzam,  c h o d z i ł e m . To już minęło. Liczysz się tylko ty. - powiedział spokojnie.
-Kiedy to było ? - odważyłaś się i spojrzałaś mu w oczy.
-W kwietniu.... - urwał - Tego roku.
-Zayn, ty właśnie wtedy zacząłeś tutaj pracować !
-No właśnie... - szepnął - Pamiętasz, gdy pierwszy raz do mnie przyszłaś ?
Zacisnął ci się żołądek na wspomnienie pierwszej wizyty u "Pana Malika".
-Mhm. - przytaknęłaś.
-I mówiłem ci, że właśnie rozstałem się z dziewczyną, tak ?
Zamarłaś.
-To była ona... - wyszeptałaś.
Zayn jedynie pokiwał głową.
-Ale gdy z nią zerwałeś...
-To ona zerwała ze mną. - poprawił cię.
Przełknęłaś głośno ślinę.
-Więc, ty dalej chciałeś z nią... - nie mogłaś wydusić słowa.
-Skarbie, wtedy tak. - przyznał - Ale to przeszłość. Teraz mam tylko ciebie. - wstał i wziął cię na ręce by mocno cię przytulić. - Nie musisz martwić się o Monicę, naprawdę. - schował twarz w twoich włosach.
-Okej. - poddałaś się.
-Chodź. - wziął cię na ręce i poszedł do sypialni.
-Ej, co ty robisz ? - zaśmiałaś się.
-Zatęskniłem za tym łóżkiem. - położył cię na miękką pościel i zaczął rozbierać.
-Spokojnie, panie Malik, po co ten pośpiech ? - droczyłaś się.
-Cicho... - zsunął z ciebie spodnie od piżamy i zaczął całować wewnętrzną część twoich ud.
-Mmm... - zamruczałaś - Z tym możesz się trochę pospieszyć.
-Panno (T.I), chcę pani dać jak najdłuższą rozkosz przed pierwszym dniem w szkole.
-Będzie pan na moich lekcjach. Samo patrzenie na pana to wielka rozkosz.
Wsunął w ciebie dwa palce.
-Nie bądź taka cwana, jeszcze zatęsknisz za moim ciałem.
Jęknęłaś cicho.
-Będę je oglądać co wieczór w mojej sypialni.
-Hmmm, teraz to twoja sypialnia ? - dołożył drugi palec.
-Ach ! - wygięłaś ciało w łuk.
-Ćśś, maleńka. Dopiero zaczynam.

 -Błagam, powiedz, że masz książkę od angielskiego ! - powiedziała błagalnie Natt siadając obok ciebie w ławce.
-Spokojnie, wszystko jest na miejscu. - wskazałaś na podręczniki - Nie zabrałaś swojej ? - patrzyłaś jak wypakowuje swoje rzeczy z plecaka.
Zmachana pokiwała głową.
-Myślałam... -  dyszała - Że zdążę......i wrócę do mieszkania, ale...
-Przerwał ci dzwonek na pierwszą lekcję ? - dokończyła Mary, która siedziała za wami.
-No właśnie. - westchnęła i opadła na oparcie krzesła.
-Przecież mamy lekcję z tym całym Zaynem, no nie ? - wyszeptała Marry, nachylając się do was z ławki za wami.
-No tak, zapomniałam. - westchnęła Natt. Poprawiła brązowe włosy i wyciągnęła z kieszeni komórkę. - 8:03. Twój chłopak się spóźnia - zażartowała.
-Nie tak głośno ! - szturchnęłaś ją.
Właśnie do klasy wszedł Zayn.
-Taka ostra była wczoraj w nocy - wyszeptał do was.
Marry i Natt wybuchnęły śmiechem, a ty spiorunowałaś chłopaka wzrokiem. Własnie odkładał dziennik na burko.
-Mam nadzieję, że wakacje się udały. - powiedział do wszystkich dziewczyn, które śliniły się na sam widok Malika. Teraz nie przeszkadzało ci to ani trochę. Wiedziałaś, że jesteś z nim zaręczona, więc za każdym razem gdy czułaś ukłucie zazdrości patrzyłaś na swój pierścionek.
-Tak, więc... - zaczął, gdy do klasy weszła twoja babcia, pan Thomson i.....Monica.
-Kurwa. - powiedziałaś zniesmaczona.
-Czyżby konkurencja ? - zapytała Natt mierząc wzrokiem seksowną blondynkę.
-O tak, i to wielka. - wysyczałaś.
-Uuu.
-Dziewczęta, chciałam wam przedstawić pannę Monicę Peterson. Od teraz będzie uczyła was historii. Panie Malik. - zwróciła się do Zayna - Moim obowiązkiem jest przedstawić pannę Peterson każdemu nauczycielowi, więc...
-To niepotrzebne. - powiedział, podchodząc do Anderson.
-Tak, znamy się. - Monica położyła dłoń na ramieniu Zayna i obdarzyła go ogromnym uśmiechem w stylu: "Jestem dziwką".
Nawet nie zorientowałaś się kiedy złamałaś ołówek, który właśnie trzymałaś w rękach.
Gdy Zayn zaczął rozmawiać z Andersom i Thomsonem, wszystkie dziewczyny zajęły się czymś
innym.  Uśmiech Peterson zniknął gdy spojrzała na ciebie. Blondynka dosłownie bombardowała cię wzrokiem. Przymknęłaś oczy i zacisnęłaś dłonie w pięści.
-Jest  m ó j . - powiedziała niesłyszalnie.
Jezu. Wiedziała. Otworzyłaś szeroko oczy. Nie dość, że chciała zdobyć Zayna, to do tego wiedziała o waszym związku.....Ale skąd ? Powiedział jej ?
-Jeszcze zostały nam cztery klasy.  - powiedział Thomson.
-Zayn, mógłbyś ? - złapała go za rękę i uśmiechnęła się do ciebie sztucznie.
-Oczywiście. - objął ją w tali. - Bądźcie grzeczne. - powiedział do klasy.
-Znajdziemy im zaraz jakieś zastępstwo - powiedziała Anderson.
Gdy Zayn i Monica wychodzili z klasy, kobieta odwróciła się i ponownie spiorunowała cię wzrokiem.
-Szmata. - powiedziałaś, przez zaciśnięte zęby.
Wiedziałaś, że szykuje się "babski pojedynek". Niestety musiał uczestniczyć w tym Zayn...
Więc zakończyliśmy "Just sex, baby" :')
Chcę wam powiedzieć, że również będzie mi go brakować. Ale spokojnie, będą jeszcze nowe opowiadania, za którymi też kiedyś zatęsknimy ;) Przepraszam, że usunęłam "Larry is Real" ale dotarło do mnie, że nie jestem w  t a k i c h  opowiadaniach dobra ;c
Chciałam jeszcze powiedzieć, że naprawdę wzruszają mnie wasze komentarze. Tak bardzo chcę mi się płakać, za każdym razem gdy je czytam :')) Jeden komentarz mogę przeczytać milion razy, bo czuję się dzięki temu o wiele lepiej :)
Dzięki temu mam świadomość, że ktoś to jednak czyta, że komuś ten blog się naprawdę podoba...
Dla mnie liczy się tylko i wyłącznie wasze zdanie. Nie piszę tego bloga tylko dla siebie, piszę to w szczególności dla was, bo wiem, że ze mną jesteście i wspieracie mnie, nawet gdyby jakiś imagin mi się nie uda :*
Kocham, kocham, kocham, kocham was bardzo ! <33
Jay

Just sex, baby, Rozdział 22, Część 2

Zakręciło mi się w głowie. Mocny wiatr rozwiewał moje włosy a deszcz sprawiał, że prawie nic przed sobą nie widziałam. Jedynie klęczącego Zayna, z równie rozwianymi włosami i mokrym ubraniem. Dalej do mnie nie docierało, że poprosił mnie o rękę. I już wiedziałam:
Przez to był taki spięty. Chciał się oświadczyć ! 
O tym właśnie rozmawiał z moim tatą.....I Dakotą. 
Więc jednak mnie nie zdradził. Dlatego go zatrzymywała. Dlatego wzięła tak dużą ilość leków.
Nie mogłam uwierzyć, że ktoś chciał się przeze mnie zabić...
-J-ja.... - zająknęłam się i wplotłam palce we włosy.
Zayn patrzył na mnie wyczekująco. W ogóle nie zwracał uwagi na deszcz ani na fale które właśnie lekko w niego uderzały.
W tym również momencie przebiegły mi przez głowę tysiące wspomnień:
Wtedy gdy musiałam iść do tego głupiego marketu, gdy go pierwszy raz zobaczyłam, gdy odprowadzał i odbierał mnie z pracy, nasz pierwszy lunch we włoskiej restauracji, jego propozycja, nasze zerwanie,  jak wsiadł za mną do samolotu, spotkanie Dakoty, przeszłość Zayna...
To wszystko było okropne. Nie mogłam tego znieść. Nie mogłam...
Wiedziałam, że nie mogę się zgodzić. Że to i tak nam nie pomoże. Że zawsze będziemy żyć w jakimś głupim kłamstwie. 
Otrząsnęłam się i powiedziałam:
-Tak. - w końcu wydusiłam - Tak Zayn, wyjdę za ciebie ! - krzyczałam szczęśliwa.
Nie wierzyłam w to co mówię. 
Chłopak zesztywniał i powoli wstał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Tak ? - zapytał z wielkim uśmiechem. Chyba sam nie wierzył w to co słyszy.
-Tak ! - zaśmiałam się.
-Boże, (T.I)... - westchnął i mocno mnie przytulił, podnosząc do góry. 
Czułam jego usta dosłownie wszędzie; na moich policzkach, wargach, szyi, włosach...
Błądził rękami po moim plecach.  W końcu jego usta odnalazły moje. Całował mnie, jakby był to nasz ostatni raz. Jakby ktoś zaraz miał mnie mu odebrać. 
W końcu postawił mnie na pisaku. Nie odrywając się o moim warg, wsunął na mój palec pierścionek. Gdy zabrał się za pieszczenie mojej szyi,  ja mogłam spojrzeć na wielki diament, okrążony mniejszymi, świecącymi kamyczkami.
-Kocham cię... - wydyszał - Tak bardzo cię kocham, skarbie...
Zaczęłam płakać. Naprawdę głośno szlochać.  Nawet nie wiem kiedy Zayn zdążył zanieść mnie z powrotem do domu. Wiem tylko, że przez cały czas nie wypuszczał mnie z objęć...

 Leżeliśmy na wielkim łóżku, cali zgrzani i mocno wtuleni w siebie. Zayn leżał na plecach, ja za to głowę miałam opartą o jego tors, a moją rękę przerzuconą przez jego brzuch. Czułam jak chłopak opuszkami palców gładzi moje plecy, na których dalej miałam gęsią skórkę.
-Zgodziłaś się. - wyszeptał. - Naprawdę się zgodziłaś... - czułam, że się uśmiecha.
-Czemu miałabym tego nie robić ? - mówiłam równie cicho jak on. Może nie mogłam nic z siebie wydusić po czterech orgazmach, które zafundował mi przed chwilą...
Pokiwał głową.
-Bo to ja, kochanie. - powiedział, z żalem.
Podniosłam się i pocałowałam go w kącik ust.
-No właśnie. To ty.... Jesteś idealny. - musnęłam swoim nosem jego.
-Daj spokój... - objął dłońmi moją twarz - Nikt nie jest idealny. Tym bardziej ja.
-Gdyby piękno było karalne, dostał byś dożywocie. - zażartowałam.
Zaśmiał się, a moje serce się zacisnęło. 
Przypomniało mi się, gdy opowiadał mi o swojej przeszłości. Domyślałam się co musiał wtedy czuć.. A to musiało się odbić na jego przyszłości..
-Hej.. - powiedziałam, gdy zauważyłam niepokój na jego twarzy. Usiadłam na nim okrakiem i delikatnie masowałam jego ramiona - To już minęło. - wyszeptałam - To już koniec. Tak ?
Przełknął ślinę i pokiwał głową. Spuścił gdzieś wzrok. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. I tak się właśnie stało:
Po jego policzkach zaczęły płynąć gorące łzy, a klatka piersiowa zaczęła podnosić się szybciej, pod wpływem płytkich oddechów.
-Zayn, nie.. - przytuliłam go mocno.
-Cieszę się, że cię w końcu znalazłem, aniołku - jego głos drżał - Całe życie próbowałem to zaspokoić...Ten ogień, który we mnie płonął od dziecka. Ty mi to dałaś... - schował twarz w moich włosach - Dałaś mi spokój. Dałaś mi miłość, której nigdy nie wyrażałem i nigdy nie czułem do drugiej osoby... - szlochał cicho - Tak bardzo.... - jęknął - Tak bardzo cię kocham.
Nie mogłam nic powiedzieć. Jego wyznanie jeszcze nie było takie szczere. Czułam, że po mojej twarzy również zaczynają płynąć łzy. Tak bardzo było mi go żal.  Ale wiedziałam, wręcz miałam pewność, że teraz będzie lepiej. Że wszystko się już ułoży...
Nie było Dakoty, nie było jej chorego brata, nie było już żadnych kłótni...
Byliśmy tylko my. My i nasza miłość.

 * pół roku później *

-Tak. - powiedziałam, wstrzymując oddech.
-A więc ogłaszam was... - pastor spojrzał jeszcze raz na mnie i na Zayna - Mężem i żoną !  - rozłożył ręce z wielkim uśmiechem - Zayn, możesz pocałować pannę młodą !
Momentalnie znalazłam się w ramionach Zayna.
Jego ręce mocno obejmowały mnie w tali a usta miażdżyły moje w namiętnym pocałunku.
-Wielkie brawa dla młodej pary ! - usłyszałam wesoły głos pastora, po czym rozległy się oklaski i głośne owacje. Nie zabrakło również fleszy...
Po chwili Zayn oderwał się ode mnie, ale nikt nie przestał klaskać.
Spojrzałam na wszystkich o zobaczyłam między innymi nasze płaczące matki, zalaną łzami Alex w objęciach Bena, siostry i ojczyma Zayna, mojego tatę mocno tulącego mamę i 400 innych gości.
Obróciłam głowę do Zayna i dotarło do mnie, że nigdy nie widziałam go takiego szczęśliwego.
-Ale mówiłeś, że to będzie tylko seks - zażartowałam.
Zaśmiał się i odpowiedział:
-Wiesz, chyba się rozmyśliłem. - rzekł, po czym wziął mnie na ręce - Rzut bukietem, pani Malik. - powiedział, obracając się do wszystkich tyłem.
Rzuciłam białymi różyczkami i odwróciłam głowę. Wybuchłam śmiechem gdy zobaczyłam że mój bukiet trzyma pani Johnson.
Wszyscy znowu zaczęli klaskać i śmiać się równie głośno jak ja i Zayn.
W oddali zobaczyliśmy reportera.
-No pani Malik.. - spojrzał na mnie - Szykuj się, cały świat to zobaczy. - powiedział po czym znowu mnie pocałował, nie wypuszczając z ramion.

-Muszę się przewietrzyć. - powiedziałam, poprawiając welon.
-Zawołać Ryana, żeby wyszedł z tobą ? - zapytał Zayn, obejmując mnie w tali.
-Nie, nie. Przecież nie jest teraz w pracy - przypomniałam mu.
-No ale...
-Zayn, proszę. - objęłam jego twarz dłońmi - To nasze wesele, zapomnij o pracy na moment. Ryan się świetnie bawi, a ja chcę się jedynie przewietrzyć.
Zmarszczył brwi.
-Proszę. - uśmiechnęłam się uroczo.
Westchnął z rezygnacją.
-Idź. - powiedział chłodno.
Rzuciłam się na niego i namiętnie pocałowałam, pieszcząc językiem jego podniebienie.
-Zajmie się pan mną podczas nocy poślubnej, panie Malik ? - wyszeptałam przy jego ustach.
-Mam taki zamiar, pani Malik. - musnął językiem moją dolną wargę - A teraz idź bo jeszcze cię przelecę.
Szturchnęłam go i skierowałam się do wyjścia.
Sala znajdowała się tuż na plaży, więc mogłam podziwiać zachód słońca. Na moście niedaleko zobaczyłam Dakotę, którą również postanowiliśmy zaprosić na ślub. Zrobiło mi się jej strasznie żal, więc postanowiłam do niej podejść:
-Jak się bawisz ? - zapytałam z uśmiechem. Dziwnie mi było z nią rozmawiać po tym wszystkim.
Spojrzała na mnie, a ja ujrzałam na jej twarzy ogromny smutek.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedziała, zapominając o moim pytaniu.
-Dziękuję. - spojrzałam na jej długa sukienkę w kolorze morskiej zieleni - Śliczna sukienka. Ogółem wyglądasz pięknie. - spojrzałam na jej wysokiego koka i mocny makijaż w który wchodziła również czerwona szminka.
-Dziękuję.. - zarumieniła się. - (T.I), wiesz....J-ja chciałam....Chciałam cię za wszystko przeprosić. Ja byłam....
-W porządku. - przerwałam jej - Rozumiem, dla Zayna można by nawet zabić - rzeczywiście ją rozumiałam. Nie wiem co bym zrobiła gdyby jakaś inna kobieta mi go odebrała...Chyba postąpiłabym tak samo jak Dakota, która była naprawdę zdruzgotana.
-To przez te leki... - spuściła głowę - Dotarło do mnie, że tak naprawdę.....Że tak naprawdę go nie kochałam. Kiedyś, gdy się poznaliśmy, może i coś do niego czułam, coś większego, ale później....Poczułam zazdrość. Gdy widziałam jak na ciebie patrzył, jak się do ciebie odnosił, zaprosił cię nawet na bankiet, czego nigdy nie robił z kobietami, nawet ze mną.
Już rozumiałam, dlaczego na bankiecie tak dziwnie na mnie patrzyła. Była zdziwiona, że jestem na nim z Zaynem...
-Rozumiem cię, naprawdę. - kiwnęłam głową. - I cieszę się, że wypuszczono cię z aresztu. Jak się czujesz ?
-O wiele lepiej. teraz....
-Dakoto. - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z przyjaciół Zayna, którego nie znałam zbyt dobrze. Wiedziałam jedynie, że ma na imię Joe. Był wysoki, jego włosy były czarne a oczy niebieskie jak ocean.
-Przepraszam, że wam przerywam, ale chciałem.....-  westchnął - Chciałem z tobą porozmawiać. - zwrócił się do Dakoty.
-Zostawię was. - uśmiechnęłam się - Wracaj do nas zaraz, musisz się ze mną w końcu napić - powiedziałam do Dakoty i przytuliłam ją.
Gdy się oddalałam zobaczyłam, że Zayn stoi w drzwiach wejściowych, oparty o ich próg.
Odwróciłam się żeby spojrzeć jeszcze raz na Dakotę. Zobaczyłam ją w ramionach Joe, podczas gorącego pocałunku.
-Chyba znalazła sobie kogoś innego. - położyłam ręce na ramionach Zayna.
-W końcu. - westchnął. - Pójdź ze mną na moment do pokoju na górę. - szepnął. Zapomniałam, że znajdujemy się w hotelu.
-Po co ?
-Jeszcze nie pieprzyłem cię jako swoją żonę. - oblizał wargi. - A nie wytrzymam do nocy poślubnej.
-Panie Malik, nie tak głośno. - zasłoniłam mu usta ręką. - A jeśli rozwali mi się fryzura ? - marudziłam.
-Zrobię to delikatnie. - pociągnął mnie w stronę wind i nacisnął guzik przywołujący. Gdy weszliśmy do środka oparł mnie o ścianę i namiętnie pocałował, smakując moje wnętrze i rozkoszując się moimi cichymi jękami.
-Ale nie będziemy się chyba bawić w jakieś sprośnie gierki, pić szampana, czy coś w tym stylu co ? Nie mamy za dużo czasu.
Na twarzy Zayna pojawił się figlarny uśmiech.
-Tylko seks, skarbie. - powiedział, seksownie unosząc brew.
-Ej ! - szturchnęłam go. - Miałeś już tego nie mówić ! - śmiałam się, gdy właśnie drzwi się otworzyły.
-Chodź. - wziął mnie za rękę i zaprowadził prosto do sypialni.
Zdjęłam welon i poddałam się mu.
-Zrób to szybko - wyszeptałam.
-Obiecuję. - powiedział i zsunął ze mnie koronkowe, białe majtki.
Zatraciliśmy się. Nie wiem ile nam to zajęło. Tak bardzo go kochałam, a on kochał mnie. Nie chciałam, żeby przestawał. Kochaliśmy się długo i beztrosko. Byliśmy pewni, że w końcu nam się udało. Że jesteśmy razem i już zawsze będziemy.
Po całym przyjęciu zabrał mnie prosto do samolotu, by od razu polecieć na nasz miesiąc miodowy. Noc poślubną spędziłam 10 kilometrów nad ziemią. Było cudownie.
 I dotarło coś do mnie po tym wszystkim: To nie był tylko seks.


                                                KONIEC :')

Dziękuję wszystkim za przeczytanie <3 Mam nadzieję, że podobało wam się zakończenie :**
Kocham was 

Jay

środa, 27 listopada 2013

Sweet Dreams, Rozdział 4

               Uwaga ! xD Za nim przeczytacie chciałam tylko uprzedzić:
                         NIC NIE JEDZCIE PODCZAS CZYTANIA ! ;DD

-Ach ! - krzyknęłam za drugim pchnięciem. Próbowałam się wyrywać, ale uścisk był zbyt silny. Nadgarstki miałam unieruchomione nad głową. Wyrzucałam z siebie głośne jęki, gdy penis Zayna docierał do najwrażliwszego miejsca w moim wnętrzu. To był on. Mężczyzna z moich snów. Jednak ten seks był inny. Bardziej drapieżny, brutalny....Ostrzejszy. Jakby chciał się na kimś wyżyć. Tym kimś byłam ja. O tak...
W snach robił to powoli i delikatnie, a teraz....Jezu.
Czułam ból, i to wielki. Czy to go właśnie zaspokajało ? Sprawienie kobiecie potwornego bólu podczas stosunku lub jakiegokolwiek zbliżenia ?
 Nie mogłam ruszyć głową, gdy jego dłoń mocno ciągnęła moje włosy w tył.
Położyłam dłonie na jego ramionach i zacisnęłam je mocno by stłumić głośne krzyki.
Czułam się jak szmata. Pieprzył mnie jakiś facet, którego (tak jakby) widzę pierwszy raz na oczy.
Podniosłam ciężkie powieki i spojrzałam na niego. Wyglądał jeszcze piękniej i seksowniej niż przed chwilą. Włosy przyklejały się do jego mokrych skroni i czoła, a policzki były wilgotne i błyszczały się od potu. Z idealnie wykrojonych warg wydobywały się ciche i ochrypłe pomruki, świadczące o jego podnieceniu.
-Tak seksownie wyglądasz w tej muszce.. - wydyszał. Objął palcami jednej dłoni moje policzki i wpił się mocno w moje wilgotne wargi. Wokół jego ust poczułam ciepły i słony pot, który zaczął powoli spływać z mojego ciała.
-Ja chyba....J-ja zaraz... - jęczałam.
-O nie. - wyszedł ze mnie, puszczając moje nadgarstki. - Najpierw ja. - przygryzł moją dolną wargę, po czym pozwolił zsunąć mi się po szklanej szybie. - Uklęknij. - rozkazał. 

Trzęsłam się jakby przebiegł przeze mnie mroźny dreszcz. Jego głos tak na mnie dział. Był moim panem i nie odmówiłabym mu niczego. Kryła się w nim niska nuta żądzy i dominacji. Taki właśnie był Zayn. Czułam to, chociaż jeszcze go nie znałam.
Potrzebowałam teraz orgazmu, i to solidnego. Jak mógł przerwać w takim momencie ?
Jak nakazał, uklękłam i spojrzałam na niego.
-Tutaj, kochanie. - zniżył moją głowę w taki sposób, że przed oczami miałam jego członka.
Jęknęłam, gdy wplótł palce w moje włosy i przybliżył moją głowę do swojego krocza. Po chwili miałam już jego penisa w ustach.
Odruchowo zaczęłam szybko poruszać głową, jakbym chciała już mieć to wszystko za sobą.
-Powoli. - zacisnął dłonie na moich włosach.
Zwolniłam swoje ruchy zaciskając mocno powieki.
-Grzeczna dziewczynka. - przygryzł dolną wargę i wyrzucił głowę w tył.
Rozkoszowałam si jego jękami, które wprost pokochałam. Chciałam, żeby doszedł. Zapomniałam o sobie.
Znowu przyspieszyłam ruchy sprawiając, że jego członek zadrżał.
-(T.I), nie... - trzymał mnie mocno, ale ja nie przestawałam. - Kurwa ! - wydyszał gdy doszedł.
Starałam się nie myśleć o tym co właśnie spływa mi do gardła. Jezu.
Oderwałam się od niego i ciężko dysząc oparłam się o ścianę.
Nawet nie zorientowałam się kiedy Zayn zdążył ubrać spodnie. Złapał mnie za łokieć i gwałtownie szarpnął w górę.
-Co do cholery mówiłem ?! - przycisnął mnie do szyby. - Tak chcesz się bawić ?
Pociągnął mnie w stronę stołu. Stałam do niego tyłem.
-Ręce na blat.
-Co ?
-Ręce na blat ! - szturchnął mnie mocno.
-Okej...Okej... - zadrżałam i zrobiłam co kazał.
-Wypnij się mocniej.
Wyjęczałam coś i wygięłam mocniej biodra.
-Ślicznie. - klepnął mnie mocno w pośladki. Aż zapiszczałam. Po chwili jego palce nieznośnie wolno zaczęły masować moją łechtaczkę.
-Jezu... - jęknęłam. Znowu byłam na skraju szaleństwa. Mocno zagryzłam wargę, by ponownie tłumić skomlenia i krzyki. Ale gdy w końcu doszłam nie wytrzymałam i jęknęłam naprawdę głośno. Moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz. Właśnie, taki jaki czułam w obecności Zayna.
Bałam się go. Tylko dlaczego ?
Puścił mnie, a ja opadłam całym ciałem na ciemne drewno długiego stołu. Ciężko dysząc usłyszałam jak chłopak powoli bierze do ręki pasek od spodni, który leżał pod drzwiami. Podparłam się na rękach i spojrzałam na niego.
Jego wzrok płonął. Wyglądał na niezwykle spokojnego, ale widziałam malującą się na jego twarzy furię i wściekłość.
-Czy pozwoliłem ci wstać ? - podszedł do mnie spacerowym krokiem. Stanął za mną i nachylił się do mojego ucha - Odpowiedz mi. - przejechał paskiem po moich plecach, aż do pośladka, który jeszcze drżał od mocnego uderzenia.
Spuściłam głowę i pokiwałam ją lekko, po czym znowu położyłam się na stół.
-Grzeczna dziewczynka... - wyszeptał. Zacisnął skórzany pasek w dłoni po czym przyłożył mi nim w złączenie ud, tuż pod pośladkami.
-Ach ! - piszczałam. 
-Ćśś. - uderzył ponownie.
Boże, co ja najlepszego ze sobą robiłam ?! Dlaczego stamtąd nie uciekłam tylko czekałam, aż się do mnie dobierze ? I to jeszcze w taki sposób, tak nieczuły i brutalny...
-Och ! - zacisnęłam dłonie w pięści przy siódmym uderzeniu. Zastanawiałam się czy ktoś to w ogóle słyszy.
We włosach poczułam dłoń chłopaka, która ponownie za nie szarpnęła, unieruchamiając moją głowę.
Dziesięć. Dostałam dziesięć uderzeń. Zamknęłam oczy z nadzieją, że skończył. Zamrugałam szybko, by stłumić łzy, które właśnie zalewały moje oczy, sprawiając, że widzę przed sobą jedynie szarą mgłę.
Mój puls przyspieszył. Usłyszałam jedynie jak chłopak ubiera pasek. Odetchnęłam z ulgą.
Stanął przede mną i bacznie mi się przyglądał.
-Zrobiłbym to jeszcze raz... - zaczął - Ale praca wzywa. - złapał mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. - Po pracy masz przyjść do mojego gabinetu. O której kończysz ?
Przełknęłam ślinę. Czego jeszcze ode mnie chciał ?
-O 17:00.
-Więc o 17:10 widzę cię u siebie. Zrozumiano ?
-Mam już plany na dzisiaj. - skłamałam.
-Nie obchodzi mnie to. - pokiwał głową - 17:10 - powtórzył. 
-Czemu akurat 17:10 ? Może będę chciała skoczyć coś zjeść.  - zawahałam się - Albo po prostu nie mam ochoty się z panem widzieć.
Na jego twarzy ujrzałam cień uśmiechu, który zaraz się ulotnił.
-Jeśli w sypialni będziesz tak samo uparta... - westchnął - Będą inne konsekwencję, panno (T.I). - westchnął.
Po mojej głowie chodziło jedno pytanie: CO KURWA ?!
-Wstań. - nakazał.
Zrobiłam to z miłą chęcią, po czym obserwowałam z jaką gracją i spokojem okrąża stół i podchodzi do mnie z moimi ubraniami.
-Ubieraj. 
-Nie można grzeczniej ? - oburzyłam się.
-Ubieraj. - powtórzył.
Przewróciłam oczami i wzięłam od niego moją koszulę.
Momentalnie złapał mnie mocno za nadgarstek i przechylił głowę w bok.
-Czy ty przewróciłaś oczami ?
Podniosłam głowę by na niego spojrzeć.
-Może. - powiedziałam a on po chwili puścił moją rękę.
-Po naszej dzisiejszej rozmowie będę na to inaczej reagował.
Zapięłam stanik i wsunęłam na siebie majtki. Zdjęłam muszkę by ubrać koszulę. 
Nagle wpadło mi coś do głowy:
-Ta muszka.... - złapałam za kokardę.
-Ode mnie. -wyszeptał ze skinieniem głowy.
-Ale jak....
-Ćśś. - założył mi pasmo włosów za ucho, uciszając mnie tym ciepłym dotykiem.
Podał mi spodnie, a ja po chwili miałam je już na sobie.  Znalazłam buty, wzięłam torebkę i nim się obróciłam by spojrzeć na Zayna, złapał mnie za rękę i przysunął do siebie, miażdżąc moje usta w namiętnym i gorącym pocałunku.
Swoje ręce miał w kieszeni. Nie dotykał mnie. Jedynie smakował.
Dłońmi podążyłam do jego karku, by poczuć te jedwabne, ciemne włosy.
-Puść. - wyszeptał tuż przy moich ustach. Ten rozkaz, pomimo tego, że wypowiedziany bardzo cicho, był srogi i ostry, a moje ciało przeszedł kolejny  zimny dreszcz.
-Hm ? - odsunęłam głowę, by na niego spojrzeć.
-Zabierz dłonie. - powtórzył głośniej.
Moje ręce szybko znalazły się przy biodrach.
-Zaprowadzę cię do twojego gabinetu. - powiedział, otwierając drzwi i kładąc dłoń na moich plecach. - Zapraszam. - wskazał ręką na smukły korytarz. Już wiem, dlaczego nikt nas nie usłyszał, ani nie zobaczył. Na tym piętrze było pusto. Ale czemu tak reagował na mój dotyk ? W głowie miałam już tyle pytań..
Stanęliśmy pod drzwiami windy. Zayn wcisnął dwunastkę i znowu schował ręce w kieszeni.
-17:10, tak ?  - zapytałam, by zagłuszyć tą denerwującą ciszę.
-Nie udawaj, wiem, że pamiętasz. - odpowiedział, nie spuszczając wzroku z pozłacanych drzwi windy.
Spuściłam głowę, gdy dotarły do mnie jego chłodne słowa. Drzwi się otworzyły, a ja weszłam do środka. Spojrzałam na Zayna. Mniam.
-Do zobaczenia, (T.I). - powiedział, z lekkim, figlarnym uśmiechem.
-Panie Malik. - skinęłam głową. Po chwili drzwi zamknęły się a ja, jeszcze cała w szoku, oparłam się o lustrzaną ścianę i rozmyślałam nad zdarzeniami, które miały miejsce jeszcze przed chwilą.

    Kiedy było już przed 16:00, zaczęłam trzęś się ze strachu i podekscytowania. Praca szła mi świetnie - tak przynajmniej mówił mi Ian - ale nie mogłam przestać myśleć o Zaynie. Tak.....Zayn. W końcu mogłam poznać  j e g o  imię.
-Kawa ? - zapytała mnie Nancy, stając w drzwiach.
-Co ? - wzdrygnęłam się. - Och....Tak, tak. - pokiwałam głową.
Ciocia położyła na moim biurku kubek z gorącą kawą. To samo zrobiła, siadając przy swoim biurku, które było połączone z moim.
Cieszyłam się, że nawet w pracy byłyśmy tak blisko siebie. Często potrzebowałam z nią szczerej rozmowy, ale nie teraz....Nie mogłabym powiedzieć jej o tym co właśnie zaszło. Sama nie wiedziałam dlaczego....
-Co się dzieje ? - zapytała, biorąc pierwszy łyk kawy.
Postanowiłam "tak jakby" powiedzieć prawdę.
-Ten cały Zayn chcę się dzisiaj ze mną spotkać. Zaraz po pracy.
Oblizała usta i spojrzała na mnie zdziwiona.
-Po co ?
-Nie mam pojęcia. - wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę myślałam "Chce mnie znowu przelecieć".
-Spodobałaś się mu. Z resztą jak wszystkim szefom tego biura. Ale Malik to dobra partia, jest  w ł a ś c i c i e l e m Goldman Sachs, a reszta to tylko współpracownicy lub awansowane przez niego osoby.
-A państwo Rodriguez ? - zorientowałam się, że są dużo starsi od Zayna.
-Pracują razem z Zaynem. Również mają wysokie stanowisko, ale.... - pokiwała głową - On wymyślił całe Goldman Sachs.
Zamarłam.
-W tak młodym wieku ? - zapytałam zaskoczona.
-Kiedyś była tutaj jakaś firma czy coś w tym stylu. Należała właśnie do Rodriguezów. Cała "siedziba" podupadała, więc szukali pomocy u rodziców Zayna, kiedy on miał niespełna 21 lat. Był dokładnie w twoim wieku.
-Skąd to wiesz ?
-Rozmawiałam z panią Rodriguez - wyjaśniła - Jak mówiłam, poprosili rodziców Zayna o pomoc. Byli przyjaciółmi od wielu lat, więc mieli nadzieję, że dostaną jakąś kasę. - wzięła kolejny łyk kawy - Nie mogli niestety pomóc. Przyrodni brat Zayna potrzebował pieniędzy na szkołę, więc... - wzruszyła ramionami - Okazało się, że Malik ma niezły łeb. Założył własną firmą, podpisując kontrakt z Jacobem Rodriguezem.
-Wow.... - był taki młody a założył jedną z najlepszych firm na świecie. - Ma brata ?
-Przyrodniego. - przytaknęła.
-A rodzice ? 
-Rozwiedzeni. Jego biologiczny ojciec zginął podczas pobytu w wojsku, gdy ten miał jakieś 13 lat. Podobno strasznie przeżył jego śmierć.
Serce mi stanęło a do gardła podskoczyła gula.
-Nie żyje ?
Pokiwała z przykrością głową i dopiła kawę.
-Mam na ciebie czekać ? - zapytała, gdy zabierała nasze kubki.
-Nie trzeba, wezwę taksówkę. - odpaliłam swojego laptopa i zabrałam się za kończenie mankiety.
   -Byłam umówiona. - powtórzyłam do atrakcyjnej, długonogiej sekretarki o blond włosach, które sięgały jej do niezbyt dużych piersi.
Spojrzała na mnie po raz kolejny, ciężko wzdychając.
-Pan Malik ma w tym momencie spotkanie, panno....
-...(T.I). - dokończyłam, mówiąc swoje nazwisko.
-Panna (T.I). - skinęła głową. - Przykro mi, nie mogę panią wpuścić.
-Może mu chociaż pani przekazać, że tu jestem ?
Zacisnęła usta w cienką linię.
-Dobrze. - widziałam, że jest niezadowolona, ale nie musiałam z tym czekać. Byłam ciekawa co Zayn ma mi do powiedzenia. - Proszę usiąść. - wskazała na czerwoną kanapę za mną.
Odwróciłam się, a gdy zajęłam miejsce słyszałam jak zaczyna mówić do słuchawki.
-Panie Malik, przyszła panna (T.I). Mówiła, że jest z panem umówiona. Czy mam ją odesłać ? - mówiąc ostatnie słowa, domyśliłam się, że chce się mnie jak najszybciej pozbyć.
Zayn coś odpowiedział, a ona ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy.
-Yyy... - zająknęła się i spojrzała na mnie - Dobrze. - odłożyła słuchawkę. 
Po chwili z jednego korytarza wyszło kilku biznesmenów, widocznie oburzonych. W rękach mieli walizki, a niektórzy w pośpiechu zbierali dokumenty. Facet, który ubierał kapelusz spiorunował mnie wzrokiem, a reszta z uniesionymi głowami skierowała się do wind. Domyślałam się o co chodzi...Jak mógł odwołać spotkanie z mojego powodu ?
-Zapraszam. - blondynka wskazała ręką niewielki korytarz, na którego końcu znajdowały się szklane drzwi do gabinetu Zayna.
-Dziękuję. - powiedziałam, prawie niesłyszalnie. Ogarnął mnie strach. 
Przełknęłam ślinę i podążyłam wzdłuż korytarza. Im bliżej byłam drzwi, tym większy czułam chłód. W końcu uderzyła we mnie fala gorąca, gdy na szklanych drzwiach ujrzałam złoty napis "Malik".
Złapałam za złotą klamkę i weszłam do środka.
Ogarnęło mnie jeszcze większe ciepło, gdy go zobaczyłam.
Zayn siedział przy wielkim biurku, z bardzo ciemnego drewna i na fotelu z czarnej skóry. Cały gabinet był naprawdę....tajemniczy.
Jedynie dwie ściany były pomalowane na kolor brązowy; ściana za mną i na końcu gabinetu, po mojej prawej stronie. Przysłaniał ją ogromny regał z różnymi dokumentami czy książkami. Za biurkiem Zayna znajdowała się ogromna szyba, przez którą można było dostrzec wielkie budowle i ulice Manhattanu.Po mojej lewej stronie dostrzegłam dwie duże, czarne kanapy a obok nich szklany stół, na którym również spoczywały papiery.
Większość podłogi przykrywała czarna wykładzina, która idealnie pasowała do kanap, jak nawet do włosów Zayna. Na ścianie obok regału z książkami zobaczyłam duży, czarno biały obraz, który przedstawiał panoramę Londynu.
-(T.I). - powiedział. Gdy usłyszałam moje imię wydobywane się z jego ochrypłego gardła, moje ciało przeszedł deszcz, a myśli powróciły do zdarzeń, które miały miejsce jeszcze kilka godzin temu. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego:
Patrzył na mnie spod ciemnych pasm włosów, przygryzając delikatnie dolną wargę i przechylając głowę w bok.
Przestąpiłam z nogi na nogę.
-Słucham, panie Malik ? - schowałam ręce za plecami.
-Cieszę się, że przyszłaś. - wyprostował głowę. - Mam nadzieję... - wstał i zaczął podchodzić do mnie powolnym krokiem - Że również nie mogłaś doczekać się naszego spotkania. - stanął przede mną. Dzielił nas niecały metr. Samo jego spojrzenie działało na mnie jak środek odurzający. Gdy na mnie patrzył uginały mi się kolana, jakby coś trzymało mnie mocno za ramiona i pchało w dół, by powalić na kolana.
-Czyż nie ? - zapytał cicho.
Spuściłam głowę.
-Tak, panie Malik.  - powiedziałam.
Zayn wypuścił powietrze z płuc i schował ręce w kieszeni.
-Będziesz idealna.
Podniosłam głowę, ale dalej nie mogłam spojrzeć mu w oczy.
-W czym ? - zapytałam.
Westchnął.
-Usiądź. - wskazał na krzesło przed swoim biurkiem.
Skierowałam się w jego stronę, czując na sobie wzrok chłopaka. Usiadłam i założyłam nogę na nogę.
Spojrzałam na biurko. Przede mną leżało jakieś kilkukartkowe pismo, z wielkim napisem na górze, który od razu rzucał się w oczy: UMOWA.
Zayn stanął za mną i położył obok "umowy" czarne pióro wieczne.
Oparł dłonie na oparciach mojego krzesła i nachylił się, by złożyć na czubku mojej łowy delikatny pocałunek.
-Chcę żebyś to podpisała. - powiedział nie odrywając ust od moich włosów - I to nie jest prośba. - przejechał opuszkami palców po moim ramieniu. Pomimo tego, że skórę okrywał materiał, czułam, że zaraz eksploduję.
-Co to jest ? - odważyłam się zapytać.
-Umowa.
-Tyle to ja wiem. - zadrwiłam.
Złapał mnie za włosy i pociągnął za nie lekko.
-Nie zadzieraj ze mną. - ostrzegł. - Podpisz i zaczniemy interesy.
-Co ?
-Nie będziesz żałować. Wystarczy tylko twój podpis... - nachylił się do mojego ucha - A zapewnię ci taką rozkosz, jakiej jeszcze nigdy nie zaznałaś. - wyszeptał.
Dosyć długo się wahałam.
-No dalej, czas leci. - pospieszał mnie łagodnym głosem.
-No nie wiem...Panie Malik, wiem, że razem pracujemy i dlatego...
-Nie chodzi o to. - pokiwał głową. - Jeśli podpiszesz... - musnął nosem moje ucho - Wszystkiego się dowiesz, jasne ?
Boże, co ja robię ? - pomyślała, gdy wzięłam do ręki pióro. Przyłożyłam srebrną stalówkę do kartki i jeszcze raz głośno nabrałam powietrza. Po chwili złożyłam podpis na nieskazitelnie białej kartce. Gdy odkładałam pióro, zdążyłam przeczytać zdanie:
 "Będzie zgadzać się na sadystyczne środki i sprawianie bólu podczas stosunku"
Gdy to przeczytałam serce podskoczyło mi do gardła, a umowa zniknęła z moich oczu.
-Czy mogę to przeczytać ? - obróciłam się w stronę Zayna, który właśnie chował umowę za jakimiś drzwiczkami i wpisując kod dostępu.
-Po co ? - zapytał, gdy umowa była już "bezpieczna".
-Chce wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i....
-Wstań. - przerwał mi.
-Słucham ?
-Wstań. - powtórzył. - To będzie pierwszy krok naszej umowy.
Wstałam i poprawiłam koszulę, która lekko się pogięła.
-Schowaj ręce za plecy. Tak jak przed chwilą. - widziałam, że wyjmuje coś z kieszeni.
Zrobiłam co kazał i czekałam na to co będzie dalej.
Chłopak podszedł do mnie i złapał za gumkę spodni. Zsunął je ze mnie i delikatnie oblizał wargi.
-Podejdź.
Wyszłam ze spodni i zrobiłam dwa kroki w jego stronę. Po chwili dłonie Zayna podążyły do moich rąk, które znajdowały się na moich pośladkach.
-Panno (T.I), dziękuję za podpisanie umowy. - powiedział, tuż przy moim uchu. - Teraz. Jesteś. . - rzekł chłodno, a na moich nadgarstkach zapiął metalowe kajdanki - Moja.

niedziela, 24 listopada 2013

Just sex, baby, Rozdział 21, Część 2

-Tak bardzo się o ciebie martwiłam, kochanie. - mama wycierała gorące łzy chusteczką.
-Mamo, już wszystko w porządku. Proszę, nie płacz - przytuliłam ją jeszcze raz.
-Nie wiem jak ci dziękować... - usłyszałam rozmowę mojego taty z Zaynem -Dużo ryzykowałeś.
-To nic takiego, liczyło się jedynie bezpieczeństwo (T.I). - wyjaśniał.
-Gdyby coś się jej stało... - słyszałam, że głos mu drży.
-Jest bezpieczna. Już zawsze będzie.
-Mam taką nadzieję, chłopcze. - wyczułam, że się uśmiecha.
-Możemy porozmawiać na zewnątrz ? Chciałbym o coś pana zapytać.
-Oczywiście.
Drzwi się zamknęły.
Zapytać ? Ale o co ? - zastanawiałam się w myślach.
-Dbasz o nią ? - mama zwróciła się do Alex.
-Już chyba ktoś zajął moje miejsce. - westchnęła z uśmiechem i załzawionymi oczami.
-Nie Alex, jeszcze nie. - wtrąciłam się.
-J e s z c z e  - podkreśliła, siadając obok mnie na łóżku. - Kocha cię. - zerknęła przez szybę na Zayna.
-Tak, wiem. - powiedziałam rozmarzona. Dalej to do mnie nie docierało.
Zaczęłam dokładnie obserwować Zayna i moje tatę. Ciekawe o czym rozmawiali ? Zayn wyglądał na zestresowanego. W końcu wydusił z siebie jakieś pytanie. Mój tata zmarszczył brwi po czym się zamyślił. Na jego twarzy w końcu zagościł szeroki uśmiech.
"No jasne" - wyczytałam z ruchu jego warg. Zayn westchnął z ulgą, po czym podali sobie ręce.
"Naprawdę dziękuję" - podejrzewam, że właśnie to powiedział.
Po chwili wrócili, a ja nie mogłam wytrzymać:
-O czym rozmawialiście ? - wydusiłam.
Zayn spojrzał na mojego tatę. W przeciwieństwie do Malika, tata był kompletnie rozluźniony i uśmiechnięty.
-O naszym wyjeździe. - odpowiedział, ale wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Och.
Mama wstała i wzięła swoją torebkę.
-Będziemy się zbierać. - oznajmiła.
-Właśnie, już późno - powiedział niechętnie tata i założył na siebie kurtkę.
Podeszli do mnie i mocno przytulili.
-Miłego plażowania. - powiedziała Elena po czym wstała.
-Kocham cię córeczko. - dostałam jeszcze całusa w czoło.
Pożegnali się jeszcze z Alex i Zaynem, po czym zniknęli, a ja poczułam pustkę. Tak bardzo chciałam, żeby zostali. Znowu czułam się jak pięcioletnia córeczka tatusia.
-Więc... - przy moim łóżku stanęła Alex, ubrana w fioletowy płaszcz.
-Też już idziesz ? - zapytałam z żalem w głosie.
Pokiwała głową.
-Musisz odpocząć. Kiedy wylatujecie ? -zapytała Zayna.
-7:00 rano. - odpowiedział.
-No właśnie. - usiadła obok mnie, a ja szybko zarzuciłam jej ręce na szyję.
-Kocham cię. - powiedziałam.
-Ja ciebie też, słoneczko. - pocałowała mnie w policzek po czym wstała i zawinęła czarny szalik wokół szyi - Przypilnujesz ją ? - zapytała z uśmiechem Zayna.
-Taki mam zamiar.
-Dzięki, jesteś świetny. - go również obdarzyła delikatnym pocałunkiem w policzek po czym skierowała się do drzwi - Zadzwoń jak wylądujesz !  - zawołała za sobą.
-Okej ! - odpowiedziałam i odprowadzałam ją wzrokiem.
Wiedziałam, że skoro oni już poszli, Zayn również będzie musiał to zrobić. Jednak on zamiast tego zasłonił rolety na oknach, zgasił światło i zapalił małą lampkę.
-Czy to moja lampka nocna ? - zapytałam zaskoczona.
-Chce, żeby ci się dobrze spało, aniołku. - nachylił się i pocałował mnie delikatnie.
-Nie będzie mi się dobrze spało, jeśli nie będzie cię obok. - powiedziałam z żalem.
-Nigdzie się nie wybieram. - wzruszył ramionami.
-Co ? - patrzyłam jak zdejmuje koszulkę.
-Zostaje. - usiadł na wolne łóżko, niedaleko mojego.
-Ale... - również usiadłam. - Nie położysz się ze mną ?
Westchnął.
-Nie mogę.
-Dlaczego ?
-Wiesz, co działo się ostatnio gdy poszliśmy spać razem. - stwierdził z przykrością - Nie mogę ryzykować.
-Zayn, proszę cię. - błagałam - Chce cię przytulić, nie zasnę bez ciebie.
Wypuścił powietrze z płuc, jakby się poddał.
Wstał, podszedł do mojego łóżka i położył się obok.
-Chodź do mnie. - okrył mnie białą kołdrą i przysunął do siebie.
-Możesz spać w szpitalu ? - zdziwiłam się.
-To mój szpital.
-Serio ?
-Mhm.
-Wszystko w tym mieście jest twoje ?
-Najważniejsze jest, że ty jesteś moja, reszta się nie liczy. - oparł policzek o moją skroń - Śpij, wcześnie jutro wstajemy.
Wtuliłam się w jego tors i wdychałam jego cudowny i kojący zapach.
-Nie będzie cię tu przez całą noc, prawda ? - dotarło nagle do mnie.
-Poczekam aż zaśniesz i się przeniosę.
-Niech ci będzie. - zamknęłam oczy i po kilku minutach nasłuchiwania bijącego serca Zayna, zapadłam w sen.

 Łóżko w samolocie nie było specjalnie wygodne. Może dlatego, że byłam w nim sama. Zayn pracował w kabinie obok, która stanowiła jego niewielkie biuro. Nie wychodził już z niego od dwóch godzin. Postanowiłam wstać i zajrzeć do niego.
Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam Zayna, opierającego się o biurko, z rękami włożonymi w kieszenie czarnych spodni i wpatrującego się w ścianę. Jego biała koszula była rozpięta pod szyją, a włosy ułożone w seksownym nieładzie, bosko opadały na jego cudowną twarz. Przez chwilę stałam i wpatrywałam się ten piękny widok. W pokoju panował półmrok, ponieważ zachodziło już słońce. Wiedziałam, że niedługo wylądujemy, więc chciałam ten czas dobrze wykorzystać.
-Mam nadzieję, że podoba ci się to co widzisz. - powiedział, nie spuszczając wzroku ze ściany.
-Zgadza się - zachichotałam i zamknęłam za sobą drzwi - A ja widzę, że tobie również podoba się ta ściana.
Westchnął.
-Gdyby to byłą zwykła ściana....
-Co ? - podeszłam bliżej i stanęłam obok niego.
Na ścianie przed nami wisiało wielkie zdjęcie, które zrobił mi jeszcze przed bankietem w mieszkaniu Alex.
-To było wtedy kiedy kazałeś mi zamknąć oczy, tak ? - oparłam głowę o jego ramię.
Kiwnął głową.
-Ślicznie wyglądałaś - wyszeptał - Zresztą, jak zawsze. - obrócił się w moją stronę, złapał za biodra i posadził na biurku.
-Co się stało ? - objęłam jego twarz dłońmi - Jesteś strasznie spięty.
Spojrzał na mój obojczyk. Miałam koszulę na ramiączkach, więc było widać bandaż.
-Gdybym tylko wrócił parę minut wcześniej...
-Ej, to nie twoja wina. - przytuliłam go.
-Jestem dupkiem.
-Wcale nie. - schowałam twarz na jego szyi.
-Wiesz, że nie chciałem, żeby do tego doszło, prawda ?  - odsunął się lekko by na mnie spojrzeć - Czułem, że jest coś nie tak. Kiedy chciałem do ciebie wracać Dakota mnie zatrzymywała. Wiedziałem, że coś się stanie.
-No widzisz ?  Chciałeś wrócić. Przecież nie zostałeś z Dakotą dłużej......Prawda ?
-Jasne, że nie. - musnął nosem mój nos.
-Kiedy byłam na balkonie z Jack'em.... - przełknęłam ślinę - Myślałam, że pojechałeś do niej, żeby......No wiesz.
Westchnął, a ja zaczęłam się niepokoić.
-Wracaj do łóżka.
-Wróć ze mną. - objęłam go nogami.
-Skarbie, proszę.
Nic nie odpowiadając puściłam go i zeszłam z biurka.
-Dobranoc. - powiedziałam i wróciłam do sypialni.
Przez resztę czasu spędzonego samotnie w łóżku, rozmyślałam nad reakcją Zayna, gdy powiedziałam, mu że sądziłam, że przeleciał Dakotę.
O nie. On to właśnie zrobił. Dlatego nic nie odpowiedział.....Dlatego nie było go aż tak długo. Już wiem jakim sposobem Dakota go  z a t r z y m a ł a  przy sobie...
Zacisnęłam dłonie na pościeli. Mój żołądek się zacisnął, a ja poczułam wielkie uczucie zazdrości i rozczarowania. No i oczywiście bólu.....

 Na lotnisku zastaliśmy Marka. Nie sądziłam, że też tutaj będzie. Długo jechaliśmy przez niewielkie miasteczko. Zayn siedział daleko ode mnie. Przez całą drogę nie odezwał się słowem.
Ta cisza doprowadzała mnie do szaleństwa. Zdradził mnie i jeszcze nie chce się do tego przyznać....Rzeczywiście, jest dupkiem. Przez to, że posuwał swoją byłą, ja ucierpiałam.
Limuzyna zatrzymała się, jednocześnie przerywając moje myśli.
Wyjrzałam przez szybę i zobaczyłam wokół siebie pustą plażę. Wokół żadnej żywej duszy. Jedynie morze, szum fal, kilka drzew i nic.
-Dzięki Mark. - powiedział Zayn i wysiadł z samochodu.
Pożegnałam się z Markiem i zrobiłam to samo. Nim zamknęłam drzwi poczułam na plecach dłoń chłopaka. Limuzyna odjechała a on zasłonił mi dłonią oczy.
-Ej... - zaśmiałam się.
-Powiedz co myślisz. - objął mnie w tali i momentalnie obrócił. Zabrał dłoń a moim oczom ukazał się wielki, ale przytulny drewniany dom. Miał niewielki balkon, a wokół niego nie było nic, jedynie piasek i morze. Mocny wiatr rozwiał moje włosy . Boże, tam było pięknie. Pogoda była okropna, ale ja czułam się jak w raju.
-I ? - stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach.
-Cudownie. - westchnęłam i odwróciłam się. - A ty dalej jesteś spięty. - przyznałam z żalem, gdy zobaczyłam jego twarz. Była pełna udręki i stresu. - Co się dzieje ?
-Chodź. - złapał mnie za rękę i poszedł w stronę domu.
Weszliśmy po drewnianych schodach na przytulny taras, ozdobiony różnymi kwiatami o wszystkich kolorach tęczy. To wszystko było piękne; My, sami na pustej plaży. Czułam, że uciekłam od wszystkiego i wszystkich. A przynajmniej chciałam się tak czuć. Nastój Zayna jak zwykle wszystko psuł.
Słońce już zaszło, a dom oświetlały wokół niewielkie lampy, które cudownie wyglądały wśród kwiatów i wspaniale oświecały morskie fale.
Weszliśmy do środka. Wszystko było urządzone w staroświeckim stylu. Moją uwagę przykuł kominek a obok niego - fortepian.
-Tutaj też ? - zdziwiłam się.
Chłopak pokiwał głową po czym ją spuścił.
-Nie zamierzasz mi nic powiedzieć ? - stanęłam przed nim i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co chcesz wiedzieć ?
-Co robiłeś z Dakotą ? Po co się z nią spotkałeś ? Dlaczego nie było cię tak długo ? Albo wystarczy jedno: Jak mogłeś się z nią pieprzyć ?!
-Co kurwa ?! - zmarszczył brwi - Myślisz, że spotkałem się z nią po to by ją przelecieć ?!
-Tak. Tak właśnie myślę.
-Więc jesteś w błędzie.
-Więc po co ?! Po co musiałeś się z nią zobaczyć ?!
-Musiałem z nią o czymś porozmawiać...
-O czym ?!
-Kurwa, (T.I) ! - krzyknął - Czemu tak bardzo wszystko chcesz wiedzieć ?! Nic z nią nie robiłem, to powinno ci wystarczyć !
-Jeśli tak bardzo nie chcesz mi nic mówić, najwyraźniej nie mamy wspólnej przyszłości. - westchnęłam, a on zamilkł na długą minutę, która ciągnęła się w nieskończoność.
-Na górze jest łazienka. Jeśli chcesz to możesz wziąć prysznic, a ja zrobię kolację. - powiedział po czym poszedł do kuchni.
  Ze łzami w oczach pobiegłam na górę. Za drugim razem otworzyłam właściwie drzwi. Weszłam do wielkiej łazienki i zsunęłam się po ścianie cicho płacząc. Dotarło do mnie. My nie mamy przyszłości.
 
     Jadłam owoce morza, siedząc naprzeciwko mojego chłopaka. Tsa....Chłopaka. Wiedziałam, że niedługo to się skończy.  Widział, że cierpię, że mi zależy...A jednak nie chciał tego naprawiać. Może był taki smutny z powodu Dakoty ? W końcu trafiła do aresztu.. Usłyszałam, że zaczyna grzmieć, aż w końcu na ziemię spadły pierwsze krople deszczu. Po chwili się rozpadało. Wow, jak "romantycznie"...
Zayn podpierał się na łokciu i grzebał widelcem w talerzu co jakiś czas biorąc go do ust.
Pomyślałam, że jeśli nic nie powie w ciągu najbliższych 10 sekund, to koniec.
Odliczałam. Gdy doszłam do dziesiątki, łza spłynęła po moim policzku.
-Przepraszam... -wstałam i skierowałam się do drzwi wyjściowych. Otworzyłam je i wypadłam na drewniane, mokre schody. Biegłam go mokrej plaży. Dotarłam do brzegu morza. Wody miałam po same kostki. Złapałam się na głowę i zaczęłam mocno szlochać. Straciłam go. Pomimo tego, że był tak blisko mnie, wiedziałam, że już go nie mam. Że nie należy do mnie i nigdy nie należał. Ten nagły mur, który wyrósł między nami rozpieprzył wszystko.
-(T.I) ! - usłyszałam męski głos. Biegł do mnie.
Odwróciłam się, ale widziałam jednie światła, które okrążały dom.
-(T.I), ty idiotko ! - Zayn złapał mnie za ramiona. Również był cały mokry. - Co cię napadło ?!
-To już koniec, nie rozumiesz ?! Nie możemy razem być, to nie ma sensu.|
-Nie mów tak !
-Ale to prawda ! W kółko jesteś zestresowany i spięty ! Jestem dla ciebie ciężarem, nie wytrzymasz ze mną całego życia !
-Ty jesteś moim życiem, nie rozumiesz ?! Stresują mnie te twoje ciągłe pytania ! Ja nigdy od ciebie tyle nie wymagam, chcę jedynie twojej miłości ! Zastanów się, zapytałem cię o coś ważnego chociaż raz ?!
-Nie i to mnie również martwi ! - przekrzykiwałam szum fal.
-Więc mam do ciebie tylko jedno pytanie ! Tylko jedno ! - włożył rękę do kieszeni spodni.
-No słucham ! - powiedziałam wściekła, po czym Zayn padł na kolana i wyciągnął przede mnie pudełko z pierścionkiem.
-Wyjdziesz za mnie ?


sobota, 23 listopada 2013

Sweet Dreams, Rozdział 3

-Jesteśmy pewni, że świetnie się spiszesz. - pani Rodriguez uścisnęła moją dłoń. Spotkanie dobiegało końca. Miałam szczęście. Są ze mnie zadowoleni.
-Oczywiście, że się spisze. - stanął za mną Ian - Dokładnie jak jej inteligenta i błyskotliwa ciocia - objął Nancy w tali i dyskretnie przysunął do siebie. Kobieta oblała się rumieńcem, o co widocznie chodziło Ian'owi. Wyglądał mi na kobieciarza, więc bałam się trochę o ciocię....Jednak teraz jedna myśl nie dawała mi spokoju. Tak bardzo chciałam ją teraz omówić z......  n i m .
Zayn Malik, tak ? Hmm....Nic mi się nie kojarzy.  Na żywo, był jeszcze przystojniejszy. Nie zastanawiałam się już nad tym jak to się stało, że go spotkałam, ponieważ na moment zapomniałam o całym świecie:
Akurat stał do mnie bokiem i rozmawiał z siwym, starszym mężczyzną, Jacobem Rodriguezem, swoim współpracownikiem. Żałowałam, że widzę jedynie jego profil, który był równie piękny jak cała reszta.
Spójrz na mnie, proszę - błagałam w myślach. Nie wiem dlaczego, ale miałam wielką potrzebę przyjrzeć się jej boskiej twarzy. Kiedy oblizał wargi, niespodziewanie wydałam z siebie jęk. Wszyscy umilkli i spojrzeli na mnie niespokojnie.
-Yyy... - potrząsnęłam głową i zamknęłam oczy - Przepraszam, chyba.... Ugryzłam się w język. - zmyśliłam szybko.
Odetchnęli z ulgą i obdarzyli mnie uśmiechem pełnym zrozumienia.
-W porządku ? - wyszeptała do mnie Nancy. Ciocia zawsze wiedziała kiedy kłamałam.
-Oczywiście. - przytaknęłam i znowu spojrzałam na Zayna. Wiedziałam, że Nancy coś do mnie mówi, ale już całkiem przestałam ją słyszeć. dokładnie tak jak wtedy na ulicy przed pubem i gdy jadłam lunch.
Boże. Patrzył na mnie. Wzrokiem przeszywał na wylot. Przeszedł mnie miły dreszcz. Te oczy. Kurwa. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Usta chłopaka były lekko rozchylone a cała twarz pełna żądzy i......Pragnienia.
O tak, pragnął mnie. Czułam to. Moje podbrzusze zacisnęło się, a gdy jego usta wygięły się, tworząc  t e n  uśmiech, moja łechtaczka zaczęła pulsować.
Jezu, nie. Nie w takim momencie.
-Więc spotkamy się w sobotę na przyjęciu. - powiedział Ian, otwierając szklane drzwi. Szybko odwróciłam się w jego stronę. Nancy właśnie wychodziła, a blondyn rozmawiał jeszcze z panią Rodriguez.
-Mamy nadzieję, że też się pojawisz. - usłyszałam męski głos. Obróciłam się i zobaczyłam Jacoba Rodrigueza, który jeszcze przed chwilą rozmawiał z Zaynem. O nie. Moje sprośne myśli wróciły.
-Emm....Ale gdzie ? - nie wiedziałam o co chodzi.
-Oj, zapomniałam jej powiedzieć. - wtrąciła się Nancy, która właśnie stanęła obok mnie - W tą sobotę państwo Rodriguez obchodzą trzydziestą rocznicę ślubu i zapraszają nas z tej okazji na uroczystość. - uśmiechnęła się do Jacoba.
-Jest już załatwione równe 500 miejsc, nie macie wyboru - zażartował.
Domyślałam się, że będzie to jakieś huczne przyjęcie.
-Richard i twoja mama też będą - dodała ciocia.
O nie. Westchnęłam głośno i powiedziałam.
-Więc jak mogłoby mnie na nim nie być ? Przyjdę z miłą chęcią, dziękuję za zaproszenie. - powiedziałam "gustownie i z klasą" tak jak uczyła mnie moja mama.
-Cieszę się niezmiernie - chwycił moją dłoń i pocałował.
Gdy połowa osób już wyszła, zauważyłam, że zbliża się do nas....Zayn.
-O Zayn, pamiętasz o przyjęciu w sobotę, prawda ? -  zapytał Jacob, przyjaźnie obejmując chłopaka ramieniem.
-Oczywiście - głos miał jak zwykle ochrypły i stanowczy. Dokładnie jak w moich snach, kiedy jęczał podczas, gdy ja zaspokajałam go tak dobrze jak tylko mogłam.
-Jakiś problem ? - Rodriguez widocznie zauważył jakiś niepokój w jego głosie.
-Wiesz, jakby to powiedzieć.. - spojrzał na mnie - Nie mam jeszcze osoby towarzyszącej.
I dotarło do mnie jak bardzo Nancy jest pojebana.
 Złapała mnie za ramiona i wypchała w jego stronę.
-Jest wolna. - oznajmiła z uśmiechem.
-Co ? - powiedziałam z wielkimi oczami. - Nie, nie, ja tylko....
-Bardzo się cieszę. - przerwał mi Zayn, przechylając głowę w bok i bacznie mi się przyglądając. -Zostawcie nas samych. Chcę omówić parę kwestii z panną (T.I) - powiedział, nie spuszczając ze mnie płonącego wzroku.
Gdy państwo Rodriguez i Ian wyszli, Nancy jeszcze mnie zagadała:
-Trafisz do siebie ?
-Zaprowadzę ją. - przerwał mi, gdy tylko otworzyłam usta.
Nancy zniknęła w mgnieniu oka.
Zablokował drzwi i spojrzał na mnie. Był ode mnie o wiele wyższy, miał pełną przewagę nad moim ciałem, a ta myśl podniecała mnie jeszcze bardziej.
Ale czego teraz chciał ?
-Więc... - zaczął i zbliżył się do mnie o krok. Zrobiłam to samo, lecz w tył i wylądowałam na drzwiach. - Z kim sypiasz ? - zapytał, nie zmieniając tonacji głosu. To pytanie w jego ustach wydawało się takie proste i banalne, jak np. "Chcesz kawy ?".
-Słucham ? - zamrugałam zdezorientowana.
Westchnął ciężko.
-Z kim sypiasz ? - powtórzył trochę wolniej.
-A co to w ogóle za pytanie ? - zapytałam oburzona.
-Takie jak każde inne. Zapytam inaczej, jaki seks lubisz ?
-A dlaczego pana to w ogóle interesuje ?
-Bo mam ochotę cię przelecieć - wzruszył ramionami - Odpowiedz mi, (T.I).
Miałam mętlik w głowie. O co do cholery chodzi ?!
-Od kiedy może pan do mnie mówić po imieniu ? - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Jestem od ciebie starszy. To jedna z rzeczy jakie o mnie wiesz. A to jest druga: Jestem cholernie niecierpliwy. I chcę żebyś mi odpowiedziała.
-Bo ? - wyprostowałam się i dumnie uniosłam podbródek.
-Bo przełożę cię przez kolano i dostaniesz klapsa.
Przełknęłam ślinę. Dokąd prowadziła do rozmowa ?
Zamknęłam oczy.
-Mów. - nakazał.
-J-ja nie wiem. - zaczęłam się jąkać i kiwać głową - Nie robię tego często.
Zatkało go a na twarzy zagościł uśmiech.|
-Naprawdę, (T.I) ? - zapytał spokojnie - A co robisz w nocy ? Spokojnie śpisz i z takim samy spokojem się budzisz ? - robił powolne kroki w moją stronę.
-Nie wiem o czym pan mówi. - spuściłam głowę, byle tylko na niego nie patrzeć. Za bardzo mnie pociągał, nie mogłam stać spokojnie.
-Dobrze wiesz o czym mówię. - rzekł chłodno - Wiesz o czym  j a  śnię ?
Po chwili wahania pokiwałam przecząco głową.
-Jestem w swoim łóżku. - zaczął - Otwieram oczy i widzę, drzwi których jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem na oczy. Mam wielką potrzebę aby tam wejść, wiesz ? - przejechał opuszkami palców po moim policzku. - Za każdym razem jestem w tym samy smokingu - pociągnął delikatnie za moją ozdobę, którą miałam pod szyją - W tej muszce. - wyszeptał - Przechodzę przez drzwi  i wiesz co widzę ?
Nie odezwałam się.
-Wiesz co widzę (T.I) ? - naparł na mnie biodrami unieruchamiając mnie pod ścianą.
Boże, to ta sama twarda i silna erekcja.  Wstrzymałam oddech czekając na jego dalsze słowa.
-Widzę dziewczynę. Leży na dużym łóżku, na satynowej pościeli. Jest cała zgrzana, spocona i cholernie napalona. Napalona na mnie. Rozbieram się, idę do niej i.... - musnął kciukiem moją dolną wargę - No dalej (T.I), co później z tobą robię ?
 Z  t o b ą . Cholera...
-Pieprzysz mnie. - wyszeptałam, prawie niesłyszalnie - Więc to jednak ty.
-O tak, maleńka. - złapał mnie za nadgarstki i przycisnął je do ściany - A wiesz co teraz zrobię ?
Pokiwałam głową.
-Sprawię, że dojdziesz. Mocno i intensywnie jak jeszcze nigdy, rozumiesz ? - głos miał ostry i stanowczy.
-Nie, proszę mnie puścić ! - zaczęłam się wić, ale nic mi to nie dało. Był zbyt silny, jego ciało było jak ściana czy mur, a ramiona jak klatka, która trzymała mnie w mocnym uścisku.
-Nigdzie nie pójdziesz. - oparł swoje czoło o moje - Rozepnij moje spodnie. - wyszeptał.
-Nie. - chciało mi się płakać.
-Już. - czułam, że nie mam wyboru.
Drżącymi dłońmi podążyłam do rozporka jego ciemnych spodni.  Złapałam za pasek i rozpinałam go powoli i ostrożnie.
-Czekaj. - powiedział cicho. - W tylnej kieszeni mam prezerwatywy.
Wiedziałam. Przeleci mnie. Nie odważyła bym się nawet przeszukiwać jakiegoś obcego i o siedem lat starszego faceta, nie dzięki.
-Biorę tabletki na antykoncepcję. - nie wiem dlaczego to powiedziałam. Przecież nie chciałam tego robić. Nie tutaj. Nie teraz.
Szybkim ruchem złapał mnie jedną dłonią za udo i oparł je o swoją nogę, a drugą złapał mnie za włosy i odciągnął moją głowę do tyłu.
-Tylna kieszeń. Prezerwatywy. - powtórzył stanowczo.
Zacisnęłam powieki.
-Ktoś zobaczy. - powiedziałam.
-(T.I) ! - szarpnął mną.
Wiedziałam, że nie mam wyjścia. Wyciągnęłam rękę za jego plecy, ale znowu mnie powstrzymał.
-Zacznij tutaj. - położył moją dłoń na swoim brzuchu. Mogłam poczuć jego stalowe mięśnie i część wypukłości pod rozporkiem.
Kierowałam się od jego brzucha do boku pod marynarką. Zjechałam na plecy, po czym skierowałam się na pośladki, wsuwając dłoń w kieszeń, w której poczułam szeleszczącą paczuszkę.Wyjęłam ją podałam mu.
Spojrzał na nią, a później znów na mnie. Wziął foliową paczkę do ręki i przyłożył do moich ust. Wzięłam ją w zęby i rozerwałam.
-Ślicznie wyglądasz w tej muszce. - wyszeptał z figlarnym uśmiechem. Wyjął prezerwatywę i znowu mi ją podał. - No dalej. Chyba jeszcze nie skończyłaś. - przejechał językiem po górnej wardze, po czym mnie puścił.
Uklękłam i zsunęłam z niego spodnie. Wybrzuszenie wydawało się jeszcze większe pod cienkim materiałem bokserek.
Złapałam za ich gumkę i powoli zsunęłam z jego bioder. Jęknęłam cicho gdy moim oczom ukazał się długi i szeroki penis chłopaka. Nie wiem jak mi się to udało, ale w końcu ubrałam na niego prezerwatywę.
-Wstań. - nakazał, a ja szybko się podniosłam. -Rozbierz się. Szybko. - ciężko oddychał. -Ale zostaw muszkę. - pociągnął za mój kołnierz.
Jak najszybciej zdjęłam z siebie koszulę i spodnie. Zostałam z samej bieliźnie, butach i uroczej kokardce na szyi.

-Jezu. - wydyszał.
Podążyłam dłońmi do moich pleców i odpięłam stanik, który po chwili wylądował przy moich szpilkach, tak samo jak majtki. Żałowałam, że zdecydowałam się na czarną koronkę...
Skinął głową w stronę moich butów. Miały 10 centymetrów a i tak byłam od niego niższa. Zdjęłam najpierw prawe, a później lewe czółenko. Żeby spojrzeć na Zayna musiałam podnieść głowę w górę.
Momentalnie złapał mnie za uda i z łatwością podniósł. Znowu byłam przyciśnięta do szklanej, zimnej szyby.
Włożył delikatnie włożył kciuka w moje usta, gdy znowu zaczęłam cicho pojękiwać.
-Jesteś moja. - wyszeptał i wszedł we mnie.



                                 


środa, 20 listopada 2013

Jus sex, baby, Rozdział 20, Część 2

Powoli uklękłam i podniosła telefon z marmurowej podłogi balkonu. Wstałam i rozejrzałam się. Czułam. Po prostu czułam, że ktoś mnie obserwuje. Byłam taka roztrzęsiona. Szukałam w kontaktach numeru do Zayna. Wciskanie zielonej słuchawki zajęło mi więcej czasu niż oczekiwałam. Cholernie trzęsły mi się ręce. Tak bardzo się bałam, że mojemu chłopakowi w każdej chwili może się coś stać.
-No, no, no. - usłyszałam głos za sobą i szybko się obróciłam. Stał przede mną wysoki mężczyzna o ciemnych włosach i orzechowych oczach. Był również dobrze zbudowany i niezwykle przystojny. Wyglądał mi na kogoś w rodzaju modela.
Ogarnęła mnie panika, gdy wyciągnął w moją stronę pistolet.
-Halo ? - usłyszałam z telefonu głos Zayna. Szybkim, ale dyskretnym ruchem włączyłam głośno mówiący, a komórkę schowałam za plecy.
-Kim jesteś ? - zapytałam drżącym głosem.
-Nie wiesz ? - zdziwił się mężczyzna. Gos miał spokojny i bez odrobiny niepokoju. Zaczął stawiać powolne kroki w moją stronę. Cofnęłam się i oparłam o kamienny murek. - Twój chłoptaś powinien mnie znać. - przejechał końcem broni po moim policzku, wzdłuż mojej szyi. Jęknęłam z przerażenia. - Gdzie jest Zayn ?!
-Nie wiem. - zacisnęłam powieki.
Gdy wypowiedział jego imię przypomniało mi się, że Zayn musi nas słyszeć. Nie rozłączył się, ale przestał oddychać. Nic nie mówił. Wiedziałam, że mnie słyszy. Że mi pomoże. Że mnie kocha i nie zostawi w takim momencie.
Tymczasem mężczyzna złapał mnie mocno jedną dłonią za gardło i lekko wychylił poza niski murek, który okrążał balkon dla bezpieczeństwa.
-Gadaj, albo najpierw cię zerżnę a później zabiję !  - położył palec na spust po czym przyłożył mi pistolet do szyi.
-Czego od niego chcesz ? - zacisnęłam dłonie na jego nadgarstku kiedy ciężej oddychałam.
-Ten skurwiel rżnął moją siostrę, a później ośmieszył i zostawił, jak jakąś dziwkę ! - syknął - A mi zabrał wszystko co miałem.. - zacisnął powieki a po policzkach spłynęły mu łzy - gGy ja harowałem jako taksówkarz - zaśmiał się żałośnie - On dniami i nocami walił moją żonę !
Poczułam ukłucie zazdrości, ale też panicznego strachu. To był brat Dakoty, cholera....A Zayn był z nią właśnie na kolacji. Wiedziałam co właśnie z nią robił. Byłam pewna.
-Teraz ja... - zsunął broń i przycisnął ją do mojej kobiecości - Zerżnę jego kolejną kurwę. - w jego oczach pojawił się tajemniczy błysk.
-Nie był bym tego taki pewien - o mój Boże. To Zayn ! Jest tu !
Dosłownie kilka metrów za nami stał Zayn a w objęciach trzymał Dakotę. Stała do niego tyłem, a głowę miała unieruchomioną na jego ramieniu, gdy ją mocno przytrzymywał. W jednej dłoni trzymał.....Kurwa. On też miał broń. Do tego przyłożoną do skroni tej suki. Dakota trzymała dłonie na przedramieniu Zayna, próbując się jakoś wyrwać, ale jego ucisk był zbyt silny.
-Dotknij ją jeszcze raz. - zaczął spokojnie, ale na jego twarzy widniała furia. - A odstrzelę twojej siostrzyczce łeb ! - krzyknął.
-Serio ? - odsunął się ode mnie i również przycisnął broń do mojej głowy - Kto pierwszy ten lepszy. - nacisnął spust. Boże, zawał.
Zacisnęłam powieki. Nic nie poczułam. Nawet nie usłyszałam strzału.  Otworzyłam oczy.
-Co jest kurwa ?! - patrzył zdenerwowany na broń.
-Uprzedzałem cię, Jenkins - powiedział Zayn - Odsuń się od (T.I). - wciąż trzymał przy sobie Dakotę. Nie mogłam patrzeć na nich w takiej pozycji, ale wiedziałam, że Zaynowi również ona nie odpowiadała. Jednak widok Dakoty ze spluwą przy głowie...Mmm.
Zacisnęłam dłonie na murku i zaczęłam głośniej oddychać.
-Nie... - wyszeptał wstrząśnięty mężczyzna, którego znałam tylko nazwisko - Eva....Ona odeszła ! - krzyczał rozpaczliwie - Bo po tym jak ci obciągnęła kazałeś jej spieprzać !
Zayn spojrzał na mnie. Wiedział, że już wiem o co chodzi. Przełknął ślinę i znowu zwrócił się do Jenkinsa:
-Wiesz dobrze jak zginęła - Nie mogłam uwierzyć. Ta kobieta nie żyje ? - Przypomnij sobie: Wracasz z pracy. Widzisz Evę śpiącą na sofie. Idziesz do kuchni, bierzesz nóż.
-Przestań ! - Jenkins złapał się za głowę.
- 120. - dokańczał Zayn - 120 obrażeń po dźgnięciach nożem, Jack ! Zabiłeś ją ! A ona cię kochała !
-Pieprzyła się z tobą ! Nienawidziła mnie ! - szlochał i padł na kolana.
-Ani razu jej nie przeleciałem ! A twoja siostrunia - szturchnął Dakotę - Nawpieprzała ci kitu, że niby ją posunąłem ! Spotkałem ją tylko raz ! Jeden kurwa raz ! Nie pamiętasz już ? Kiedy kąpałeś się w kasie ? Razem chodziliśmy na różne przyjęcia, bankiety, kolacje...Tam właśnie spotkałem Evę, przedstawiłeś mi ją do cholery !
-Umarła przez ciebie !
-Twoja pierdolona siostra jej nie cierpiała ! Tyle razy jej groziła ! Tyle raz próbowałem ci to powiedzieć, ale ciebie obchodziła tylko kasa ! - krzyczał, a ja byłam w szoku - Nie pamiętasz już co mu mówiłaś ? No dalej Dakota, pochwal się bratu - pchnął z całej siły Dakotę, prosto na zdruzgotanego Jack'a. - Co mówiłaś ?
-Zayn, nie...- płakała na kolanach.
-Co mu kurwa powiedziałaś ?! - wystawił broń w jej stronę
-Dakoto. - spojrzał na nią Jack - Kłamałaś ? - powiedział przez łzy.
Pokiwała głową i zaczęła głośno szlochać.
-Tak bardzo chciałam, żeby umarła - wołała - Tak bardzo jej nienawidziłam. Zazdrościłam jej wszystkiego ! Mnie opuścił Zayn a ona odebrała mi jedynego brata ! A teraz jeszcze ona... - wskazała na mnie. -Przepraszam cię. Braciszku, przepraszam...
-Ty..... - zaciął się - Ty już nie jesteś moją siostrą...
W tym momencie do apartamentu wpadła ochrona, kilku policjantów i ludzi z FBI.
-Ręce na kark ! - krzyczeli. Było ich ze dwudziestu. - pani Jenkins, pani też z nami pójdzie - jedna z kobiet zaczęła zakładać jej kajdanki.
-Co ?! - spojrzała na Zayna, który chował broń do kieszeni marynarki. - Wydałeś mnie ! Wydałeś że jej groziłam !
-Zginęła przez ciebie niewinna kobieta - westchnął - Teraz świat się dowie jaką jesteś kurwą.
Policjantka pchnęła ją w stronę drzwi, a wtedy Dakota szybki ruchem odwróciła się, a z kieszeni Zayna wyjęła pistolet. Wymierzyła we mnie i......Trafiła. Obok mojego obojczyka.
Rozległ się szum. Jęczałam cicho z bólu. Świat zaczął wirować, razem ze mną. Gdy padałam na ziemię czułam, że ktoś mnie łapie.
-(T.I)... -słyszałam Zayna - Mark, wezwij karetkę ! - usłyszałam po czym straciłam przytomność.

 Nie wiem ile czasu minęło. Obudziłam się cała obolała i zmęczona w szpitalu. Wokół siebie widziałam błysk świateł, białe kafle i sufit. Na ramieniu czułam okropny ból, który automatycznie przeszedł przez całe moje ciało. Syknęłam z obróciłam głowę. Od piersi aż po szyję byłam owinięta bandażami. Wzdrygnęłam się, gdy na obojczyku ujrzałam czerwoną plamę krwi. Zorientowałam się, że czuje obok siebie ogromne ciepło. Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć, że leżał obok mnie Zayn, z ręką przerzuconą przez mój brzuch a głową opart o moje zdrowe ramie. Poczułam jego ciepły oddech na szyi i od razu poczułam się lepiej. Był ze mną. Byłam bezpieczna. Poczułam, że jego noga przerzucona jest przez moje. Tulił mnie mocno, ale zarazem ostrożnie i delikatnie. Ciekawe ile tu leżał ? Był ubrany inaczej, ale jego zarost mówił mi co innego.
Mruknęłam cicho, a wtedy się obudził:
-Boże, (T.I). - podniósł się i objął moją twarz dłońmi - Tak się bałem. Jak się czujesz ? - gładził kciukami moje policzki.
-Ja.... - urwałam - Co się stało ? Co z Dakotą i jej bratem ?
Westchnął głośno.
-Dakota jest w areszcie.
-Co ?!
-Mhm... - oblizał wargi - Zaplanowała to. Była zdeterminowana po tym jak powiedziałem jej, że cię kocham. Tego samego dnia wzięła zbyt dużą dawkę swoich leków....Bardzo silnych.
-Brała jakieś leki ? - zdziwiłam się.
-Tak. - kiwnął głową - Po tym jak ją zostawiłem popadła w jakieś załamanie nerwowe. Musiała się leczyć, jeździła do przeróżnych psychiatrów... - przełknął ślinę - Dlatego wciąż się z nią spotykałem, aniołku. Czułem się winny.
Miałam mętlik w głowie. Więc Dakota miała problemy psychiczne ?
-Zanim się z nią spotkałem - kontynuował - Skontaktowała się jakoś z bratem. Wiedziała, że Jack'owi udało się uciec z więzienia. Powiedziała mu mój dokładny adres, dokładny czas w jakim będziesz sama w domu. Gdy się z nią spotkałem nawet nie zorientowałem się kiedy podwędziła mi klucze do apartamentu i windy. W którymś momencie powiedziała, że idzie do toalety, ale przez dłuższy czas nie wracała. Była z Jack'em. Dała mu klucze i wszystko dokładnie opisała.
-Znała kod do windy ?
-Przecież mówiłem, że miała do niej klucz - powiedział chłodno - Tylko ty go znasz. Żadna inna kobieta, oprócz oczywiście pani Johnson. Nawet własnej matce go nie podałem !
Uśmiechnęłam się lekko, ale w ogóle nie miałam na to ochoty.
-Jack ogłuszył Ryana przy wejściu.
-Jak to ? - przeraziłam się. Uwielbiałam Ryana, a przeze mnie stała mu się krzywda.
-Dostał dwa uderzenia kijem baseballowym.
-Och. - zatkało mnie - Jak się czuje ?
-Wyjdzie z tego, w końcu to Ryan. - wzruszył ramionami - Pierwsze uderzenie nie było dość mocne, ponieważ się bronił.
-Matko. - przełknęłam głośno ślinę. - A Jack ? Wrócił za kraty, prawda ?
Zamarł.
-Zayn ? - zaniepokoiłam się.
-Nie żyje.
Teraz ja zamarłam.
-Podwędził policjantowi broń i.... - westchnął - No wiesz... - wskazał na skroń - Prosto w łeb.
-Kurwa. - zasłoniłam usta dłońmi.
Zayn znowu się położył, opierając głowę o moją pierś.
-Przepraszam cię. - całował mój brzuch - Tak bardzo cię przepraszam. Za wszystko, skarbie. Jestem beznadziejny.
-Jesteś idealny. - bawiłam się jego gęstymi włosami.
-Powinienem zwiększyć ochronę. - wyszeptał.
-Nie, to nie będzie konieczne. Dakoty i Jack'a już nie ma.
-Muszę mieć pewność, że jesteś bezpieczna.
Odpuściłam.
-Porozmawiamy o tym później, dobrze ? Jestem zmęczona, boli mnie głowa. - położyłam zimną dłoń na czole.
-Kiedy mdlałaś uderzyłaś tyłem głowy o murek, nie dziwię ci się.
-Złapałeś mnie.
-Zbyt późno. - wtedy do pokoju weszła pielęgniarka.
-Panie Malik, wiem, że martwi się pan stanem panny (T.I), ale powinna odpoczywać.
-Już o tym rozmawialiśmy, nigdzie nie idę. - powiedział stanowczo.
-Jestem głodna. - przerwałam im.
Czarnoskóra pielęgniarka spojrzała na niego znacząco.
Wypuścił powietrze z ust i spojrzał na mnie.
-Zaraz ci coś przyniosę. - wstał i podszedł do drzwi - Aha, zapomniałem. Alex wróciła, okropnie się martwi. Mam powiedzieć Benowi, żeby ją przywiózł ?
-O tak, jak najszybciej - byłam wniebowzięta. W końcu zobaczę Alex.
Zayn skinął głową i wyszedł.
-No, taki chłopak to skarb - westchnęła kobieta, zdejmując mój opatrunek.
-Zgadzam się.  - uniosłam kąciki ust - Długo tu jest ?
-W karetce całował panią po rękach, gdy tu jechaliśmy. Nie wychodził z tego pokoju.
Przeleciała przeze mnie fala ciepła. Martwił się. Zaynowi na mnie zależy. Byłam taka szczęśliwa, ale jednocześnie smutna, że narobiłam wszystkim takiego stracha, pomimo tego że to nawet nie była moja wina....Nie wiedziałam co myśleć.
-Ile czasu już minęło ? -zapytałam a ona spojrzała na swój złoty zegarek na nadgarstku.
-Minęło już 36 godzin.
-Tak długo ? - wystraszyłam się.
-Mocno pani oberwała. - odłożyła bandaże i nożyczki - Oraz straciła dużo krwi.
-Rozumiem. - rzeczywiście, rozumiałam, ale nie mogłam pojąć Zayna. Byłam nieprzytomna, a on i tak stąd nie wychodził.
Gdy o nim rozmyślałam wszedł do pokoju z białą miską.
-Rosołku ? - zapytał czule, siadając na skraju łóżka.
-Chętnie, dziękuję - podniosłam się i pocałowałam go w kącik ust. - I jak z Alex ?
-Ben już po nią pojechał. Będą za parę minut. - wyciągnął w moją stronę łyżeczkę z zupą i delikatnie wsunął do ust.
-Mmm. - przełknęłam - Pyszne.
-Długo nic nie jadłaś. Ta miska ma za niedługo znaleźć się w twoim brzuszku - obdarzył mnie uroczym uśmiechem i zaczął karmić dalej.
-Za 2 godziny powinniśmy podać kolejną dawkę leków oraz sprawdzić pani tętno. - powiedziała pielęgniarka.
-Dziękujemy, Veronico. - powiedział Zayn.
-To moja praca, panie Malik. - kiwnęła głową po czym wyszła. Zauważyłam na jej twarzy cień przyjaznego uśmiechu.
-Smakuje ? - zapytał, patrząc jak żuję makaron.
-No jasne.
Zayn karmił mnie dalej. Po 15 minutach do pokoju wpadła Alex.
-(T.I), skarbie ! - powiedziała zrozpaczona. Zayn się odsunął a ona wpadła mi w ramiona, całując mnie w czoło. - Tak się o ciebie bałam, słoneczko. Nie strasz mnie tak więcej, wiesz jak mocno cię kocham. - po jej policzku spłynęła łza.
-Nie płacz. - wtuliłam się, a oczy zaczęły mnie piec.
-Przepraszam, kochanie. - szlochała - Jesteś bezpieczna. - odwróciła się do Zayna - Zayn, gdyby nie ty...
-To nic takiego. - pokiwał głową.
-Człowieku, ryzykowałeś własne życie. - powiedziała, nie wypuszczając mnie z ramion.
-Jak mówiłem... - spojrzał na mnie - Dla (T.I) wszytko.
Na twarzy Alex również zagościł uśmiech.
-Więc nici z twoich wakacji ? - powiedziałam z żalem. Wiedziałam, że musiała od razu wrócić, ze względu na mnie.
-To nic takiego. Spędziliśmy miłe chwile w samolocie - zaśmiała się. Wiem o co jej chodziło. Nawet zadziorny uśmiech Zayna mówił wszystko. - Twoi rodzice już tutaj jadą.
-Naprawdę ? - ucieszyłam się.
-Zadzwoniłem jakąś godzinę temu. - wtrącił się Zayn - Nie chciałem ich wcześniej zamartwiać. Byłaś w okropnym stanie, nie chciałem, żeby cię taką widzieli - miałam świadomość, że Zayn musiał mnie  t a k ą  oglądać.
-Rozumiem. - powiedziałam.
Chłopak usiadł obok nas.
-Dobrze, że do niej wróciłaś - powiedział do Alex z lekkim uśmiechem na twarzy.
-To ja dziękuję, że tak się o nią zatroszczyłeś. - uśmiechnęła się i nagle zaczął dzwonić jej telefon. - O ! To Elena. - wstała i poszła do drzwi - powiem jej że czujesz się lepiej - oznajmiła po czym wyszła.
-Jak się czujesz ? - Zayn położył dłoń na moim udzie i zacisnął je delikatnie.
-Lepiej, ale....Mam już dość Seattle. - zaśmiałam się - Muszę się na jakiś czas chyba stąd ulotnić - zażartowałam. Kochałam to miasto, ale rzeczywiście potrzebowałam odpoczynku.
-Świetnie się składa.
-Co ? - nie rozumiałam.
-Wyjeżdżamy.
-Jak to ? Gdzie ?
-Spędzimy weekend na Północnej Karolinie. - oznajmił.
-Serio ?
-Mhm.
-A praca ?
-Ja też potrzebuje trochę wolnego - zaśmiał się.
Teraz mogłam nawet zrobić salto. Czułam się genialnie !
-Jesteś kochany. - uśmiechnęłam się promiennie i odgarnęłam włosy z twarzy.
-Więc ? - z uśmiechem rozłożył ręce a po chwili wpadłam mu w ramiona i zaczęłam namiętnie całować.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Sweet Dreams, Rozdział 2

-(T.I).... (T.I) ! - słyszałam głos Nancy. Otworzyłam oczy. Miałam przed sobą mgłę i jakąś postać. Moja ciocia klęczała przy mnie i ściskała mnie za ramiona.
Chwila, chwila....Leżałam ?
-Co się stało ? - poczułam jak ktoś mnie podnosi. Był to mężczyzna w stroju lekarza, widocznie z pogotowia.
Wokół mnie zobaczyłam tłum ludzi. Wszyscy byli lekko wystraszeni, natomiast ciocia Nancy była w szoku.
-Dziewczyno, przeraziłaś mnie ! - mówiła oszołomiona.
-Zemdlałam ? - zorientowałam się, że obok mnie jest również Tom.
Lekarz w kółko coś do mnie mówił, ale ja starałam przypomnieć sobie co się właśnie stało:
No tak. On tu był. Całował mnie. Mężczyzna z moich snów stał ze mną twarzą w twarz, dokładnie w tym miejscu. Rzeczywiście, nie pamiętałam za bardzo co było dalej. Ale czemu zemdlałam ? Może to przez ten szok i wielkie zaskoczenie, tego co właśnie nastąpiło.
-Zawiozę was do domu - powiedział Tom z poważnym wyrazem twarzy. Chyba nigdy nie widziałam go uśmiechniętego. Był wysoki, bardzo umięśniony, a blond włosy miał ścięte jak w wojsku.  Nancy podziękowała lekarzom i wzięła mnie pod ramię. Podczas drogi do samochodu rozglądałam się za czarnym bentleyem. Niestety nie było go w pobliżu. Nigdy wcześniej nie widziałam tego samochodu, więc nie miałam pojęcie dlaczego tak mnie do niego ciągnęło, ale czułam, że moje podejrzenia niedługo wyjdą na jaw.
-Muszę wracać do pracy, ale ty jedź do domu. - mówiła ciocia, przez otwarte okno samochodu.
-Dobrze... - westchnęłam. Chciałam wracać do pracy, ale nie miałam na to siły. Byłam ciekawa jak poradzę sobie dzisiaj na imprezie z Marry.
-Wrócę w nocy, ale pamiętaj że jutro zaczynasz pracę z Goldman Sachs. - mrugnęła do mnie - Jak się czujesz ? Lepiej ci ?
-Odrobinę, ale muszę się położyć.
-Okej. Trzymaj się - pożegnała się po czym poszła do swojego samochodu.

 Nie spałam przez całe popołudnie. Był już późny wieczór. Siedziałam na swoim łóżku i wpatrywałam się w ścianę. Kim on do cholery był ? Jak to możliwe, że się spotkaliśmy ? Czy jeszcze go kiedyś zobaczę ? I jeszcze jedna rzecz: czuję, że on też musiał mnie znać. Pocałował mnie. Jego zabójcze usta genialne znały moje, wiedziały jak mnie smakować i ssać...Bałam się teraz zasnąć.
Ale moje powieki powoli robiły się ciężkie. Nawet bardzo.
Położyłam się i przykryłam kołdrą, zasłaniając się do czubka głowy. Po krótkiej ale wyczerpującej chwili zapadłam w beztroski sen.

 -Hm ? - otworzyłam oczy i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w najciemniejszy kąt mojej sypialni. Nie było tam tajemniczego mężczyzny. Obróciłam głowę w stronę okna. Świecący księżyc jak każdej nocy oświecał całe łóżko. Może ja nie śnie ? Może to koniec moich snów ? Obróciłam się na bok i zamarłam:
 Leżał obok mnie, z ręką podpartą pod głową i wzrokiem pełnym żądzy i podniecenia.  Usiadł na mnie okrakiem. Był kompletnie nagi. Jego twardy penis wbijał się w moją wilgotną skórę. Chwycił moje dłonie i obwiązał wokół moich nadgarstków czarną muszkę, którą zwykle nosił na szyi.
-Au... - syknęłam gdy mocno ją zacisnął. Położył moje dłonie nad moją głową. Wygięłam ciało w łuk gdy powoli przejeżdżał otwartą dłonią wzdłuż mojego brzucha, aż do piersi. Po chwili jego ciepła ręką spoczęła na moim gardle, unieruchamiając jednocześnie ruchy mojej głowy. Jęknęłam cichutko.
-Ćśś.... - uciszył mnie, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Odbił się echem w moim kroczu, doprowadzając mnie do szaleństwa. Delikatnie podniósł biodra i otarł się swoim członkiem o moją szparkę.
-Mmm... - zamknęłam oczy i odrzuciłam głowę do tyłu.
-Taka rozpalona... - wyszeptał i przejechał językiem po moim brzuchu. Okrążył nim mój pępek po czym przeniósł się na piersi. Zaczął pieścić jeden sutek okrężnymi ruchami, ugniatając dłonią drugą pierś. Przygryzł go delikatnie po czym podążył do drugiego, poświęcając mu tyle samo uwagi. - Jesteś taka wilgotna.. - wciąż do mnie mówił. Włożył we mnie dwa palce. - Gdy policzę do dziesięciu, masz dojść. - nakazał. Jego głos był taki uwodzicielski. Czysta rozkosz. Jak upojny seks, który trwa bez końca. Samymi słowami mógłby doprowadzić mnie do orgazmu.
-Och ! - przygryzłam dolną wargę. Świadomość, że jestem związana, a on przejął kontrolę nad moim ciałem, podniecała mnie jeszcze bardziej.
-Jeden... - zaczął, liżąc moją pierś. Palcami masował nabrzmiałą łechtaczkę, która tak bardzo pragnęła jego pieszczot. - Dwa. - odliczał.  -Trzy.......Cztery......Pięć.
Już połowa, a ja wcale nie chciałam dochodzić. Byłam na krawędzi. Powstrzymywałam orgazm, by posłusznie wykonać jego polecenie.
-Sześć. - jego słodka chrypka działała na mnie jak narkotyk. Mogłabym słuchać jej godzinami.
-Siedem......Osiem.... - nie wyjmując ze mnie palców, nachylił się nad moim uchem i delikatnie przygryzał jego płatek. - Dziewięć...
-Proszę.. - domagałam się.
-Jutro. - zaczął, całując mnie w skroń - Nie będziesz myśleć o niczym innym poza mną. Będziesz mnie pragnąć. Potrzebować. Czuć moje dłonie na swoim seksownym ciele. - koniuszkiem języka przejechał po moim policzku, do kącika ust - Zrozumieliśmy się ? - pociągnął zębami za moją dolną wargę.
Wyjęczałam coś w odpowiedzi. Postradałam zmysły. Jego głos wymazał wszytko z mojej głowy. Zacisnęłam powieki.
-Patrz na mnie. - rozkazał - Chcę widzieć jak dochodzisz - przycisnął usta do mojego spoconego czoła. Po chwili jego anielska twarz znowu znalazła się nad moją. - Dziesięć  - wyszeptał, a ja krzyczałam z rozkoszy, gdy przez moje ciało przeszła gorąca fala orgazmu. Drżałam pod jego ciepłem. Był jeden problem. Nie obudziłam się.
-Jesteś. Moja. - powiedział ostro po czym wszedł we mnie, dotykając najwrażliwszego punktu w moim wnętrzu. Moje nadgarstki wciąż było mocno ściśnięte, tak samo jak moje podbrzusze. Był tak głęboko.  Czułam każdy centymetr grubości, jak i długości jego penisa.
-O Boże... - jęczałam. Złapał mnie pod pośladkami i zaczął poruszać moimi biodrami szybciej, sprawiając, że zagłębiał się we mnie mocniej, z jeszcze większą drapieżnością.
Doprowadzał mnie do szaleństwa. Zgięłam nogi w kolanach, gdy zbliżał się kolejny orgazm.
-Teraz. - wydyszał, a ja doszłam po raz kolejny, rozpadając się na małe kawałeczki i.....Budząc się.
-Hmm... - wstałam i przetarłam oczy. Było dopiero parę minut po północy.
Spojrzałam na poduszkę obok mojej głowy i ujrzałam na niej.......Czarną muszkę.

 Następnego dnia rano byłam wykończona. Po pierwszych dwóch orgazmach nie zasnęłam nawet na moment. Kończyłam właśnie zapinać guziki mojej różowej koszuli z białym kołnierzem. Do kompletu miałam czarne spodnie i czarne czółenka na dziesięciocentymetrowym obcasie. Spojrzałam jeszcze raz na czarną muszę, która leżała na mojej poduszce. Po chwili namysłu, wzięłam ją do ręki i założyłam pod kołnierz. Przejrzałam się w lusterku i uznałam, że idealnie pasuje do spodni i butów. Wzięłam torebkę i wyszłam z sypialni.

 Nancy czekała na mnie razem z Tomem w samochodzie przed budynkiem. Przywitałam się z naszym szoferem, który zwykle łapie dla mnie taksówki i dołączyłam do nich.
-I jak wrażenia przed pierwszym dniem ? - zapytała, patrząc na mnie w lusterku i poprawiając różowy błyszczyk.
-Dziwnie... - poprawiłam włosy, które zostawiłam rozpuszczone i położyłam czarną kopertówkę na kolanach.
-Co ta masz pod szyją ? - zapytała Nancy, zauważając moją muszkę. Odruchowo położyłam na niej dłoń.
-Muszkę.
-Skąd ? - dziwiła się.
-Kupiłam. - wzruszyłam ramionami i wpatrywałam się w przechodniów.
-Kupiłaś ? Kiedy ?
-Wczoraj.. - nie chciałam kończyć tego tematu.
-A ona czasem nie jest męska ?  - zapytała.
Właśnie. Ta muszka na pewno nie była nowa. Nie wiem dlaczego, ale wzięłam ją do ręki i przysunęłam do nosa. Znowu odpłynęłam. Zamknęłam oczy i słuchałam głuchej ciszy wokół mnie. Nancy i Tom również ucichli. Tak samo jak setki przechodniów na ulicach Manhattanu. W głowie słyszałam ochrypłe słowa: "Jesteś moja" - w kółko i w kółko.
-(T.I) ? - obudził mnie ochroniarz.
-Tak Tom ? - wzdrygnęłam się i przetarłam twarz, uważając na makijaż.
-Spytałem jak ci poszło spotkanie z panną Marry.
-Och... - położyłam głowę na oparciu - Nie poszłyśmy, zadzwoniłam i powiedziałam, że jestem zbyt zmęczona.
Skinął głową.
-Ej... - nachyliłam się do niego - Powiedziałabym ci. Już nie uciekam, naprawdę.
-Wiem. - odrzekł.
Westchnęłam i runęłam na oparcie. Byłam wykończona.

 Nancy miała racje. Ian był nieziemsko przystojny, sympatyczny, inteligenty i naprawdę zakochany....W mojej cioci. Miał gęste blond włosy, czarujący uśmiech z szeregiem idealnie białych zębów i lekki poranny zarost. Ubrany był w szary garnitur z zielonym krawatem, który idealnie pasował do jego oczu. Nancy nie odrywała od niego wzroku gdy właśnie wychodziliśmy z windy na spotkanie z największymi szychami Goldman Sachs. W tym prezes całego przedsiębiorstwa, którym Nancy była naprawdę zainteresowana. Zobaczyliśmy przed sobą szklane drzwi z pozłacanym napisem "Goldman Sachs", które właśnie się otworzyły i wpuściły nas do środka.
Przywitaliśmy się tam ze starszą kobietą, kilkoma mężczyznami w średnim wieku i......O ja pierdolę.
-Co ? - szepnęła do mnie Nancy, gdy stanęłam jak wryta na widok boskiego profilu mężczyzny z moich snów, który jeszcze noc wcześniej pieprzył mnie do upadłego. Kiedy przywitał się ze wszystkimi, podszedł do mnie.
-Ty musisz być (T.I) - powiedział. Chwycił moją dłoń i uścisnął delikatnie - Zayn Malik. - przedstawił się.
|Przełknęłam głośno ślinę.
-Miło mi pana poznać, panie Malik.
Uśmiechnął się. O Jezu...
-Cała przyjemność po mojej stronie. - wyszeptał. - Zechce pani usiąść ? - odsunął jedno z krzeseł i zrobił mi miejsce.
Spuściłam głowę i usiadłam. Za chwilę poczułam na ramionach jego dłonie.
-Sądzę, że (T.I) da sobie z nami radę - powiedział, a reszta się zaśmiała. Zajął miejsce naprzeciwko mnie i przeszliśmy wszyscy do omawiania kompletnie nudnych i wyczerpujących rzeczy. Po chwili zrobiło się dosyć ciekawie, gdy puszysty brodaty mężczyzna zaczął opowiadać coś w stylu dowcipu. Sama nie umiałam wytłumaczyć co to było, ale śmiałam się, jak reszta osób przy długim stole z ciemnego drewna.
Nancy i pięćdziesięcioletnia kobieta, pani Rodriguez, zaczęły rozmawiać, a ja ukradkiem spojrzałam na Zayna Malika.
Uważnie patrzył na moją muszkę. Sam ubrany był w trzyczęściowy czarny garnitur, z białą koszulą i szarym krawatem. W końcu spojrzał mi w oczy. Jego kamienny i chłodny wzrok złagodniał a na twarzy zauważyłam cień uśmiechu.
-Moja - powiedział bezgłośnie, a ja spięłam się jeszcze bardziej. Boże....To był on.