wtorek, 28 października 2014

Sweet Dreams, Rozdział 53

Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą :)
Na blogu jest już opcja anonimowych komentarzy ^^ Zastanawiam się dlaczego nie ustawiłam tego wcześniej O__o

Miłego czytania :***


Wielki kolarz ze zdjęciami dla Eliota okazał się genialnym prezentem, który aż wzruszył chłopaka.
-Nie wierzę, że chciało wam się to wszystko zbierać, do tego w odpowiedniej kolejności.
Zachichotałam i objęłam go ramieniem.
-Czyli ci się podoba ? -zapytałam.
-No jasne, jest świetny. Dziękuję. - przytulił nas po raz setny i wrócił do oglądania zdjęć, na których mamy z Eliotem nawet po pięć lat. Są tam również zdjęcia z Nancy, Ianem, Zaynem, Henrym, moimi rodzicami i Richardem, z innymi znajomymi i kilka wolnych miejsc na dodatkowe zdjęcia.
-Jakie zdjęcia zamierzasz dodać ? - zapytała Nancy, siadając obok nas z kieliszkiem szampana.
Eliot uśmiechnął się do mnie przebiegle.
-Z Zoe. - odrzekł.
-Ooo, jesteś uroczy. - zarzuciłam mu ręce na szyję i oparłam swoją głowę o jego.
Nieświadoma niczego Zoe leżała sobie spokojnie w ramionach swojego taty i wpatrywała się w każdego z osobna.
-Niech się przyzwyczaja. - rzekł Zayn i cmoknął dziewczynkę w główkę z burzą ciemnych włosów.
-Racja, musi przyzwyczajać się do widoku rodziny. - rzekła Amy, uśmiechając się czule i nie spuszczając wzroku z wnuczki.
Nagle zaczął dzwonić telefon Eliota. 
Chłopak spojrzał na Veronicę, która znacząco puściła do niego oczko i zaczęła sączyć swojego drinka. Spojrzeliśmy na siebie z Zaynem, ale oboje nie rozumieliśmy o co chodzi.
-Za chwilkę kogoś przyprowadzę. - rzekł Eliot i niepewnie poszedł do wyjścia.
-Czyżbyś szykował Zoe drugiego wujka ? - zawołałam za nim.
Wiem, że jego przygoda z Maxem była jednorazowa, więc pewnie znalazł nowego "przyjaciela".
Wychylił do mnie głowę zza ściany.
-Raczej ciocię. - uśmiechnął się i zniknął.
-Słucham ? - otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na Veronicę, która widocznie była wmieszana w całą intrygę.
Wzruszyła ramionami.
-Nie mówiłam, że mam dwie córki ? - zapytała, marszcząc brwi i udając niewiniątko.
-Słucham ? - powtórzył tak samo zdziwiony Zayn - Jego też zmuszasz do oświadczyn ?
Przewróciła oczami ale nie ukrywała rozbawienia.
-Chwila, drugą córkę ? - zapytałam.
-Tak, młodszą od Eleny. Mieszkała w internacie, niedawno zaczęła szukać mieszkania i pracy w Nowym Jorku. - wyjaśniła. - Jest adoptowana.
-Zna biologicznych rodziców ? - dopytywałam.
-Tak, od ponad roku. Właśnie wtedy jej matka poszła na odwyk i postanowiła ją odnaleźć. Spotkały się nawet kilka razy i utrzymają kontakt. Ze mną nigdy się tak dobrze nie dogadywała... - westchnęła - Ale ją kocham.
Uśmiechnęłam się do Veronicki, kiedy do pokoju wszedł Eliot z śliczną, jasnooką brunetką pod ramię.
Dziewczyna okazała się przesympatyczna i naprawdę urocza. Na imię ma Lissa i chodziła do prywatnej szkoły kosmetycznej w Dallas, a teraz zamierza otworzyć swój własny salon gdzieś w centrum miasta.
-Świetna jest, prawda ? - Eliot objął ramieniem dziewczynę i pocałował w skroń.
Zachichotała i zaczęła mówić dalej:
-Jak mówiłam, Elena obiecała, że mi we wszystkim pomorze i załatwi pracowników. Później jakoś się ułoży. - wzruszyła ramionami i spojrzała na Eliota - Mam nadzieję, że będę mogła na tobie poćwiczyć.
-Jak nie zgolisz mnie na łyso, to czemu nie ?
Zaczęli się śmiać, co było naprawdę słodkim widokiem. Jakąś godzinę później gdy skończyłam karmić Zoe i wróciłam do pokoju, ktoś zadzwonił do drzwi.
-To pewnie Elena i Henry. - rzekła Katherine i poszła otworzyć.
-Lissa, słonko pomożesz mi z napojami ? - zapytała dziewczynę Katherine.
-Jasne. - wstała i poszły razem do pomieszczenia obok.
-Najedzona ? - szepnął Zayn, zerkając na zamykające się oczka Zoe. Siedizał obok i obejmował mnie ramieniem.
-Chyba zaraz pójdzie spać. - westchnęłam i zaczęłam głaskać okrągły policzek Zoe kciukiem - Uwierzysz, że jest nasza ? - uśmiechnęłam się.
-I poczęta podczas sadomasochistycznego seksu w Pokoju Zabaw ?
Spojrzałam na niego.
-Mamy po tamtym miejscu pamiątkę.
Zachichotał.
-Racja. - pocałował mnie w policzek - Piękne czasy.
-Mów za siebie. - szturchnęłam go lekko łokciem, doprowadzając do jeszcze większego uśmiechu na jego twarzy.
Po chwili do pokoju wróciła Amy z jakąś wysoką, niepomalowaną brunetką ubraną w ciemne spodnie, czarną elegancką marynarkę i białą koszulę.
-Eliot, masz jeszcze jednego gościa. - powiedziała mama i oddaliła się o dwa kroki od kobiety.
-Emm.. - wstał Eliot - Dobry wieczór. - powiedział niepewnie.
-Eliot.. - uśmiechnęła się kobieta. Była naprawdę bardzo ładna i dosyć młoda.
-My się znamy ? - zmarszczył brwi.
-Ja.. - założyła pasmo włosów - Nie poznajesz mnie ?
Przyjrzał się.
-Nie...Chyba. - przechylił głowę w bok - Spotkaliśmy się już ?
Zachichotała smutno.
-Tak. - zagryzła na moment wargę i spuściła wzrok. Po chwili spojrzała Eliotowi w oczy - Jestem...jestem twoją mamą.
-Co ? - odsunął się o krok.
-Wszystkiego najlepszego, synku. - podała mu coś zawinięte w bibułę.
Niepewnie odebrał od kobiety prezent i odpakował go. Reszta gości patrzyła na tą sytuację z szokiem wymalowanym na twarzy i szeroko otwartymi oczami.
I może nawet ustami.
-To...to ja. - uśmiechnął się, patrząc na zdjęcie gdzie znajdowało dziecko w ramionach bladej, wychudzonej ale pięknej i uśmiechniętej kobiety. Spojrzał na kobietę ze łzami w oczach.
-Miałeś trzy latka. Zaraz po wykonaniu tego zdjęcia oddałam cię do zakonnic. - otarła zagubioną łzę - Sama byłam w domu dziecka i...i dlatego obiecałam sobie, że moje dziecko nie będzie przechodzić tego samego koszmaru co ja. - zaszlochała - Przepraszam cię, ale...Gdybym była w innej sytuacji, na pewno bym cię nikomu nie oddała. Przysięgam.
-Mamo.. - jęknął, jego policzki były mokre od łez. Rzucił się w ramiona kobiety i przytulił ją do piersi, gdyż była ona dużo niższa.
Wszyscy siedzieli w ciszy i wpatrywali się w tą niesamowicie wzruszającą scenę.
Gdy się już od siebie odsunęli, uśmiechali się do siebie i ocierali łzy. Richard i Amy wstali by porozmawiać przez chwilę z Magdalene, bo tak miała na imię.
-Miałam nadzieję, że zaopiekują się nim dobrzy ludzie. - uścisnęła dłoń Amy w geście wdzięczności - Potrzebował matki. Wiem, że wcześniej również był w innej rodzinie zastępczej.
-Nie przepadałem za nimi. Głównie to wychowali mnie oni. - objął ramieniem Amy i nie Richarda, lecz mojego ojca Marka, który stał obok - Richard, tobie również jestem wdzięczny,wiesz o tym.
Machnął ręką.
-Nie byłem z tobą podczas okresu dojrzewania i nie rozmawiałem z tobą o kwiatkach i pszczółkach jak Mark. - zaśmiał się i objął ramieniem mężczyznę.
Do pokoju wróciła Lissa i Katherine. Obie nie wiedziały co się dzieje, a kiedy Amy chciała wszystko wyjaśnić, przeżyliśmy jeszcze większy szok.
-Mama.. - rzekła Lissa.
-Lissa ? - Magdalene zmarszczyła brwi - Córeczko, co tutaj robisz ?
-Córeczko ? - Eliot odsunął się i spojrzał na Lissę - O co tu chodzi.
-Lisso, więc poznałaś już swojego brata. - uśmiechnęła się.
-B-brata ? - szepnęła Lissa i wypuściła z rąk szklanki.
Jestem pewna, że jedyne co słyszał wtedy Eliot to trzask rozbijającego się szkła...
I jego serca.

niedziela, 26 października 2014

Double Bliss, Rozdział 7

Szybko czytacie to opowiadanie, chyba muszę codziennie dodawać nowy rozdział :D xD Oczywiście, gdyby było to możliwe :'(
Miłego czytania :**



-J-jak to brat bliźniak ? - jąkam cicho, patrząc to raz na Jaixy'ego to raz na Zayna.
Mężczyźni patrzą na siebie, Jaixy wydaje się bardziej wystraszony i zmartwiony, w przeciwieństwie do wściekłego Zayna.
-Ty... - mówi, patrząc na mnie - Ty nie jesteś Celeste ?
-Zostawię was. - mówi Susi i wraca do gości, zamykając za sobą drzwi.
-Nie. - kręcę głową - Celeste to moja siostra. Powinieneś mnie od niej odróżnić, ponieważ jeździła na wózku. 
-Ona... - spuszcza na moment wzrok - Mówiła, że będzie miała operację. Gdy cię zobaczyłem, sądziłem, że się powiodła. Przepraszam. - patrzy na Zayna - Nie wiedziałem, naprawdę. Ale gdzie teraz jest Celeste ? - znów patrzy na mnie. Nie mogę uwierzyć, że razem z Zaynem mają identyczne głosy.
No może Zayn ma nieco niższy.
-Nie wiesz ? - marszczę brwi.
-Co ? - pyta.
-Celeste nie żyje. - mówi Zayn.
-Jak to ? - otwiera szeroko oczy - To niemożliwe. - kiwa głową i wplata palce we włosy.
-Jaixy.. - mówi cicho Zayn i podchodzi do brata, który siada na fotelu i chowa twarz w dłoniach.
-Mówiła, że wyzdrowieje. - ociera łzy - Miała znowu chodzić. Obiecała, że do mnie wróci. - przytula się do brata i zaczyna cicho szlochać.
-Spokojnie. - szepcze Zayn.
To taki dziwny obrazek. Dwóch tak samo wyglądających, nieziemsko pięknych mężczyzn tuli się czule do siebie.
-Zostawisz nas ? - pyta Zayn, zerkając na mnie.
-Tak. - kiwam głową - I tak muszę się przewietrzyć. - idę do drzwi a stamtąd przemierzam cały pokój gościnny pełen ludzi i wychodzę na duży ogród. Tam zastaję odrobinę mniej osób.
Robi się już ciemno, ale nie jest mi zimno, pomimo wiatru pieszczącego moje nagie ramiona. Jestem w zbyt wielkim szoku. Mój ukochany mężczyzna ma brata bliźniaka. Do tego spotykał się on z MOJĄ siostrą bliźniaczką.
Już wszystko rozumiem. Te zdjęcia. Uważałam, że jest tam zbyt dużo Zayna. Ale to nie był tylko on. I to jak całuje Celeste w policzek, to też nie był on - tylko Jaixy.
Sięgam po kieliszek szampana i wypijam go szybko. Ogarnia mnie wielkie współczucie. Razem z Jaixym straciliśmy tą samą, kochającą osobę.
Tyle, że Celeste odeszła dwa lata temu. Czekał na nią z nadzieją w sercu. Wiedział, że wyzdrowieje. Był pewien, że zacznie chodzić.
Całe lata zmarnowane. Był wierny dziewczynie, której już nie było...
Z zamyślenia wybudziła mnie Susi, kładąca rękę na moim ramieniu.
-W porządku ? - staje obok mnie - Jak się czujesz kochanie ?
-Jestem w szoku. - mówię - I to wielkim. Celeste nigdy nie mówiła nic o Jaixym...
-On nam o niej opowiadał. Wszystkim, tylko nie Zaynowi.. - patrzy przed siebie. Stoimy na małym mostku, opierając ręce o poręcz.
-Dlaczego ? - patrzę na nią.
-To długa historia, kochanie. - uśmiecha się delikatnie - I wydaje mi się, że to nie ja jestem właściwą osobą, która powinna ci ją opowiedzieć.
-Nie znoszę sekretów. - kręcę głową i patrzę na zachodzące słońce.
-Przykro mi, że nic ci nie powiedział.
-Mnie też. - przygryzam wargę - Ale pani wiedziała o Celeste.  - mówię, trochę oskarżycielsko - Dlaczego pani tak spokojnie zareagowała, gdy mnie zobaczyła ?
-Ponieważ widziałam Celeste tylko raz, cztery lata temu. A jej zdjęcie z Jaixym stoi w pokoju do którego rzadko zaglądam. - patrzy na mnie - Wiedziałam jedynie, że skądś cię jednak kojarzę. Że kogoś mi przypominasz. - oblizuje wargi - Przepraszam, skarbie.
-Nie, nie. - kiwam głową - To ja przepraszam. Jestem po prostu zestresowana.
-Może wróćmy do środka ? Zayn o ciebie pytał. - odwraca się i patrzy na wejście do domu.
Również patrzę w tamtą stronę i zauważam Zayna stojącego z rękami w kieszeniach. Uśmiecham się i macham do niego. Również się do mnie uśmiecha i robi to samo.
-Tak między nami. - szepcze Susi i obejmując mnie, i zaczynamy iść do willi - Zayn na sekundę nie spuścił z ciebie wzroku. Naprawdę mu na tobie zależy, jeszcze się tak nie zachowywał.
-Miło mi to słyszeć. Dziękuję.
Gdy dochodzimy do tylnego wejścia, Susi zostawia mnie Zaynowi, który bierze mnie w ramiona i przytula do piersi.
-Przepraszam. - szepcze i całuje mnie w czubek głowy - Powinienem był ci o nim powiedzieć. Ale przysięgam, nie wiedziałem, że spotykał się z twoją siostrą.
-W porządku. - patrzę na niego - Nie gniewam się.
-Wejdźmy do środka. - całuje mnie delikatnie.
Przy stole z napojami zastajemy rodziców Zayna i Jaxy'ego, który wydaje się w lepszym nastroju.
-Hej. - mówię - Już w porządku ?
-Nie. Ale dziękuję. - odpowiada z cierpkim uśmiechem.
-Wszystko się ułoży. - mówi Zayn, klepiąc brata w ramię.
-Rozumiem, że może być ci ciężko. - mówię.
-Cóż...Nie widziałem jej od dwóch lat.
-No tak..
-Chociaż, to nie zmienia faktu, że bardzo mi na niej zależało. - wzdycha.
W ciągu sekundy, robię się jeszcze smutniejsza.
-Nie przejmuj się. - uśmiecha się szeroko - Dam sobie radę.
Stoimy i patrzymy się na siebie z uśmiechami na twarzach, gdy nagle podchodzi do nas ojciec Zayna i Jaxy'ego.
-Zayn, jest tu mój przyjaciel z Lizbony. Zajmuje się architekturą, chciałby zamienić z tobą dwa zdania.
-Jasne, już idę. Poczekasz tu na mnie ? - pyta mnie czule.
-Mhm. - uśmiecham się i przyjmuje od niego czuły pocałunek. Czuję, że Jaixy nie spuszcza z nas wzroku.
Zayn odchodzi razem ze swoim ojcem, którego jeszcze nie zdążyłam opisać. James Malik, jest nieco niższy od swoich synów, ma równie gęste czarne włosy i ciemne oczy.
A pro po oczu..
Zostaję sama z Jaixym. Pytam go o coś, a gdy mężczyzna przenosi na mnie wzrok widzę, że jego jedne oko jest jasno niebieskie.
-Ojej... - chichoczę.
-Co się stało ? - pyta, przechylając głowę w bok.
Gest bardzo podobny do Zayna...
-Twoje oczy. Jedno jest jasne. - mówię. - Nie zauważyłam tego wcześniej.
-Ach, no tak.. - śmieję się - Nie mam tego genetycznie.
-Naprawdę ?
-Tak. - skina głową - Miałem...mały wypadek gdy byłem młodszy i tak już zostało.
-Co się stało ?
-Amm...Wiesz, już sam nie pamiętam jak to było, ale to nie było nic takiego.
-Rozumiem. - odwzajemniam jego uroczy uśmiech.
-Przynajmniej ta jedna rzecz zaczęła odróżniać mnie od Zayna. - wskazuje na mężczyznę, mojego mężczyznę, który prowadzi rozmowę z posiwiałym panem w smokingu.
-Racja, jesteście bardzo podobni. Identyczni. - dodaję.
Mruży oczy.
-Mam to uznać za komplement czy mam się raczej obrazić ? - unosi kącik ust.
-Nie, nie, coś ty. - mówię szybko -No wiesz..Zayn jest bardzo atrakcyjny, więc..
-Więc ? - unosi brew i chyba zbliża się do mnie, stając do mnie przodem - Ja też jestem ?
Przygryzam wargę. 
-No...No tak. - mówię cicho, błądząc wzrokiem po jego twarzy.
Pięknej twarzy. 
Nie, nie, przestań ! Odsuń się i to szybko !
Jedna część mnie chce go ode mnie odepchnąć, ale za to druga, znacznie większa część chce go jeszcze bliżej.
-Ładne, emm...Ładne perfumy. - spuszczam gdzieś wzrok.
-Dziękuję. - nakierowuje dwoma palcami moja twarz na siebie,
Ten szybki, niewinny dotyk sprawia, że przeszywa mnie elektryzujący dreszcz. Dopiero po chwili dociera do mnie, że zaciskam uda.
Czy ja jestem wilgotna ?
-Piękne oczy. - mówi, a ja czuję jak boleśnie twardnieją mi sutki.
-D-dziękuję. - bełkoczę, tonąc w jego spojrzeniu. Uginają mi się kolana.
Przypomina mi się, że Celeste miała zielone oczy w przeciwieństwie do moich - brązowych.
-Może się przejdziemy ? Oprowadzę cię po domu.
-To nie jest dobry pomysł. - odsuwam się w końcu o krok i wychylam głowę w stronę Zayna. Stoi do mnie bokiem, lecz mnie nie zauważa. 
Czuję ulgę, ponieważ na pewno nie zauważył również mojej dosyć intymnej chwili z jego bratem.
-Nie zauważą, że nas nie ma. - namawia mnie.
-Wolałabym zaczekać na Zayna. Są jego urodziny no i...
-Wiesz, że to są również moje urodziny ? - unosi brew.
-Och.. - śmieję się - No tak. Przepraszam, nie skojarzyłam.
Również się śmieje.
-W porządku.
-Więc, wszystkiego najlepszego.
Staję na palcach i kładę dłonie na jego silnych ramionach, chcąc pocałować go w policzek. Kończy się na tym, że przekręca głowę i całuje mnie w usta, na moment wsuwając język w moje usta.
-Jaixy ! - odsuwam się gwałtownie.
Patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przypomina mi się śmierć Celeste - nie mogę być dla niego nie miła.
Uśmiecham się i ocieram palcami usta.
-Cóż, uznajmy to za wypadek. - zakładam za ucho małego loczka, który wyplątał się z koka.
Nagle (dzięki ci Boże) zjawia się Zayn.
-Przepraszam, że tak długo. - przyciąga mnie do siebie i całuje w skroń. - Będziemy się zbierać.
-Racja, jestem już zmęczona. - opieram o niego głowę.
-Dzięki za opiekę. - uśmiecha się Zayn do Jaixy'ego i podają sobie ręce.
-Ej, nie mam pięciu lat. - wtrącam się.
-Chodźmy się pożegnać.
Żegnamy się z większością gości. Rodzice Zayna mówią, że zdążyli mnie bardzo polubić, co jest naprawdę miłe.
-Jeszcze raz cię przepraszam. - mówi Susi.
-Nic się nie stało, nie ma za co przepraszać. - całuję ją w policzek - Dziękuję za gościnę, świetnie pani gotuje. I prosiłabym o przepis na sałatkę.
-Podrzucę go kiedyś Zaynowi. - puszcza mi oczko i idzie pożegnać się z synem.
Mi został jeszcze Jaixy.
-Miło było cię poznać. Przykro mi, że nic nie wiedziałeś o śmierci Celeste.
Niepewnie nachylam się do jego policzka, który tym razem udaje mi się pocałować. 
-Nie przejmuj się mną. - uśmiecha się, a następnie wyciąga rękę do mojej twarzy i kładzi kciukiem moją dolną wargę - I oby więcej takich wypadków.
Wzdrygam się, bo wiem, że mówi o pocałunku. Uśmiecham się jeszcze raz i odchodzę, prosto w ramiona Zayna.
Gdy dochodzimy do limuzyny, pyta mnie jak się bawiłam. Moją odpowiedzią jest wpadnięcie mu w ramiona.
-Oh.. - mówi zaskoczony - Co się stało ? - tuli mnie do piersi.
-Nic. Po prostu chciałam powiedzieć, że bardzo mi na tobie zależy. - zerkam na niego - Nie zapominaj o tym, dobrze ?
-Czy to ma związek z Jaixym ?
-To nie Jaixy się liczy. Tylko ty.
Patrzy na mnie jeszcze przez moment, następnie bierze w dłonie moją twarz i całuje namiętnie.
-Wiesz, że nie zamierzam dziś zasypiać, prawda ? - dyszę prosto w jego usta.
-No ja myślę. Życzę sobie reszty prezentu od ciebie.
-Dostaniesz go, na pewno. 
Śmiejemy się i wchodzimy do limuzyny. Resztę drogi siedzę na kolanach Zayna. Co jakiś czas nagradzamy się gorącymi pocałunkami i delikatnymi pieszczotami.
Uspokajam się. Nadal go pragnę i na pewno nie przestanę.
Ale pozostało pytanie: Czy przestanę myśleć o Jaixym ?

sobota, 25 października 2014

His Inferno, Rozdział 20

Chciałam dalej nasłuchiwać rozmowy Zayna, udając, że nadal śpię. Jednak nie odzywał się, tylko nasłuchiwał słów Melanii po drugiej stronie słuchawki.
Pewnie kontynuowałby rozmowę, gdyby nie fakt, że...
...kichnęłam.
Obrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie, a gdy zauważył, że już nie śpię, powiedział do słuchawki:
-Muszę już kończyć. Trzymaj się. - po tych słowach odłożył telefon i wrócił do łóżka, kładąc się przodem do mnie.
-Obudziłem cię ? - zapytał z troską i przytulił mnie do piersi, okrywając kołdrą.
-Rozmawiałeś z nią. - powiedziałam, odwracając się do niego plecami - Czemu nie chcesz mi nic o niej powiedzieć ?
-Nie ma sensu o niej mówić. Nie jest dla mnie nikim ważnym.
-Ale ty jesteś ważny dla niej. - szepnęłam.
-To nie prawda. - wtulił się w moje plecy.
-Nie prawda, tak ? Wydzwania do ciebie kilka razy dziennie, wypisuje nawet w nocy, a ty próbujesz mi wmówić, że sobie wszystko ubzdurałam ?
-Tego nie powiedziałem. - usiadł, trzymając dłoń na moim ramieniu i masując je delikatnie.
-Na jaki grób zamierzasz pojechać ? - odwróciłam głowę w jego stronę. Pomimo ciemności dostrzegłam wielki smutek i żal w jego oczach.
Poczułam, że zaraz zacznie płakać.
Przełknął głośno ślinę i spuścił wzrok.
-Sophie. - odparł.
Zagryzłam wargę i myślałam przez chwilę, nie mając odwagi by znów na niego spojrzeć. Nie powinnam tak ostro o to pytać, zraniłam go.
-Przepraszam. - również usiadłam i zarzuciłam mu ręce na szyję, wtulając się w jego ramię - Tak mi przykro, wybacz. Po prostu jest mi dziwnie z tym wszystkim...Jestem... - waham się - Jestem po prostu zazdrosna.
Odsunął się lekko by na mnie spojrzeć. Miał ściągnięte brwi i niezrozumiały wyraz twarzy.
-Ale dlaczego ? Przecież jej nie znasz.
-No właśnie. - spuściłam wzrok na jego tors.
-Zapewniam cię, że nic mnie z nią już nie łączy.
-"Już" ? - spojrzałam na niego zaskoczona.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zaraz po tym zamknął je i patrzył na mnie niepewnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że utrzymujesz tak dobry kontakt z byłą dziewczyną ?
-Nie mamy dobrych kontaktów. I nie była moją dziewczyną.
-Więc kim ?
Zesztywniał.
Spojrzał gdzieś nad siebie i odetchnął głęboko, po czym wstał i poszedł do drugiej części samolotu, gdzie znajdowała się kuchnia.
-Co ty robisz ? - zapytałam, gdy zapalił światło i otworzył lodówkę. - Nie mów mi, że zamierzasz teraz pić.
Wyciągnął schłodzone białe wino i kieliszek z szafki obok i wypił dwie lampki.
-Zayn, proszę cię.. - wstałam i podeszłam do niego.
Po wypiciu czwartej lampki zacisnął powieki i przyłożył wierzch dłoni do ust.
Patrzyłam jak powoli uchodzi z niego napięcie. Odłożył szklankę i odetchnął głęboko, uspokajając się.
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Patrzyłam na niego, wpatrzonego w podłogę i kompletnie zagubionego. 
Coś w nim siedziało, coś co właśnie zmusiło go do wypicia tych wszystkich kieliszków za jednym razem.
Demony przeszłości przejęły nad nim kontrolę.
-Chodźmy spać. - powiedział cicho.
Stałam jeszcze chwilę, wpatrując się w niego zmartwiona. Nie patrzył na mnie.
-Przepraszam. - dodał.
Wyciągnęłam do niego dłoń, ale odwrócił głowę w drugą stronę. Ręka mi opadła, tak samo jak wszystkie mięśnie co świadczyło o tym, że się poddaję.
Nie pomogę mu. Nie teraz.



Gdy wróciliśmy do Toronto, był późny wieczór. Apartament Zayna był wysprzątany przez obsługę, w lodówce było świeże jedzenie i napoje.
Resztę lotu przespałam. Nie wiem co robił Zayn, wiem jedynie, że nie pił więcej, ponieważ gdy się obudziłam butelka pomimo tego, że wciąż stała na blacie była pełna.
A przynajmniej nic z niej nie ubyło.
Zayn bez słowa pomógł mi się ubrać. Atmosfera była tak napięta, że kiedy ubierałam biustonosz, poprosiłam by się odwrócił. Majtki również chciałam ubrać sobie sama. Jedyna pomoc od niego to ubranie spodni, skarpetki i buta. No i wyjście z samolotu.
Siedziałam właśnie w czarnym fotelu przy kominku, zerkając ukradkiem na Zayna. Szykował kolacje, czyli grecką sałatkę, którą zrobiłam gdy go do siebie zaprosiłam po raz pierwszy.
-Piękny wieczór, co ? - zapytałam, patrząc w przeszkloną ścianę ukazującą oświetloną panoramę miasta.
Zayn podniósł na moment wzrok, po czym wrócił do krojenia warzyw.
-Racja. - odparł. Odetchnęłam z ulgą, że w ogóle się odezwał po tych kilku godzinach milczenia.
Po kilku chwilach wiercenia się w fotelu zapytałam.
-Masz stałą obsługę, czy wynająłeś jednorazowo ?
-Mam gospodynię, która przychodzi tutaj dwa razy w tygodniu. Robi świetne ciasta.
Zauważyłam na jego twarzy cień uśmiechu.
-Więc masz towarzystwo.
-Lepsze to niż, nic. - westchnął i uśmiechnął się lekko do mnie.
-Mam nadzieję, że nie zatęsknisz za samotnością, gdy spędzę tu dwa tygodnie.
-Nie ma takiej opcji. Julio, nie martw się, nie będziesz sprawiać mi problemu.
Sądziłam, że to był już koniec naszej rozmowy. Nie naciskałam, ponieważ widziałam po nim, że nie ma ochoty rozmawiać po tym co wydarzyło się w samolocie.
Jedliśmy w ciszy, siedząc w fotelach naprzeciwko siebie popijając smakowe wino. Nagle mój telefon zaczął burczeć. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że dostałam maila od Travisa.
-Kto to ? - spytał Zayn, po czym wziął łyk wina.
-Travis.
Wciągnął powietrze przez nos i odłożył kieliszek na stolik przed nami.
-Czego chce ? - zapytał dosyć surowo.
-Zapytał jak minął mi czas w Selinsgrove.
Spojrzał na zegarek.
-Tak późno ? 
-Pisze, że nie może zasnąć i czyta książkę.  - mówiłam, odpisując.
-Co mu piszesz ? - jego ton złagodniał. Uff..
-Że mam skręconą kostkę, ale czuję się dobrze. - odłożyłam telefon - Zadzwonię do niego jutro.
-Zadzwonisz ? - uniósł brwi, przerywając jedzenie.
Wzruszyłam niepewnie ramionami.
-Zaprzyjaźniliśmy się. Chciałabym opowiedzieć mu o pobycie u twojej rodziny. - odpowiedziałam. Zabrzmiało to naprawdę niewinnie.
-Naszej rodziny. - poprawił mnie. Wzrok miał utkwiony w ziemi. - Cóż, cieszę się, że się z kimś zaprzyjaźniłaś. - powiedział, odkładając talerz.
-Nie lubisz go. - powiedziałam, badając jego reakcję.
-Nie powiedziałem tego. - zaczął pić wino, odwracając wzrok.
Zachichotałam cicho, odkładając talerz i kieliszek.
-Czy pan jest zazdrosny, profesorze ? - uniosłam brew.
-O panią ? - zmrużył oczy, opierając się swobodnie i kładąc łokcie na podłokietnikach fotela. - I to strasznie.
-Więc oboje czujemy zazdrość. - zauważyłam.
-To bardzo zła cecha.
-Bardzo. - przyznałam.
Badał palącym wzrokiem moją twarz. Później zjechał niżej, na moją szyję i dekolt fioletowego sweterka.
-Gdybym mogła, wstałabym i usiadła ci na kolanach.
-To nie problem. - podniósł się, objął mnie pod pupą i podniósł. Następnie wrócił na swój fotel i delikatnie posadził mnie na sobie okrakiem.
Moja kostka była w nienaruszonej strefie.
-Lubię cię w takich koszulach. - szeptałam, muskając palcami guziczki jego niebieskiej koszuli. 
Objęłam jego szyję ramionami by mieć go bliżej i muskałam ustami jego policzek.
-Ale chyba lepiej wyglądasz bez nich. - dodałam.
-Rozumiem, że chcesz się jej pozbyć. - powiedział cicho, a chrypka w jego głosie dotarła do mojego mokrego wnętrza.
-Mhm. - przygryzłam wargę, wędrując palcami do guzików.
Opięłam połowę i położyłam dłonie na jego torsie. To samo zrobiłam z jego brzuchem, gdy odpięłam resztę. Błądziłam palcami po twardych mięśniach, czując mrowienie na języku.
Miałam ochotę lizać każdy z osobna.
-To nie fair. - mruknęłam.
-Co takiego ? - przechylił głowę w bok.
-Jesteś taki wysportowany. A ja nienawidzę sportu, ani różnego rodzaju ćwiczeń. - zasmuciłam się lekko.
Zacisnął dłonie na moich pośladkach i przysunął mnie do siebie tak, że zaczęłam napierać na jego erekcję.
Oh.
-Przeciwieństwa się przyciągają. - szepnął i pocałował mnie mocno, drapieżnie.
Muskał językiem moje wargi, aż wdarł się nim do moich ust, pieszcząc okrężnymi ruchami podniebienie. - Uwielbiam cię. - powiedział, dysząc. - Obiecaj, że nie zaczniesz ćwiczyć.
-Przecież mówiłam, że tego nie znoszę. - wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam całować go ponownie, bardziej zachłannie.
Gdy zaczął całować moją szyję, ja oparłam głowę o jego ramię i zatracając się w jego pieszczotach, zamknęłam oczy.
-Jesteś zmęczona. - powiedział, gdy zwolnił swoje ruchy i obdarzał moją skórą jedynie delikatnymi pocałunkami.
-Nie prawda. - marudziłam, muskając palcami jego odsłonięte boki.
Zachichotał.
-Jesteś, jesteś. - wstał, trzymając mnie na rękach.
-Nie chcę jeszcze spać. - mruknęłam, ziewając.
-Dokończymy jutro.
Wszedł do sypialni i położył mnie na łóżku. Nawet nie wiem, kiedy zdążył przebrać mnie w piżamę. Następnie zdjął koszulę i ubrał spodnie od piżamy i położył się obok mnie.
-Myślałam, że będziesz dzisiaj pracować nad przemówieniem i prezentacją.
-Zrobię to rano.
-Jutro niedziela ? - spytałam, gdy przytulił mnie do siebie.
-Tak. - muskał kciukiem mój policzek.
-Mogę mieć do ciebie prośbę ?
-Oczywiście, o co chodzi ?
-Mama od dziecka uczyła mnie bym chodziła do kościoła, nawet wtedy gdy jest pijana i nie ma się kto nią zająć.
Po chwili odpowiedział.
-Rozumiem.
-Pójdziesz ze mną ?
Zesztywniał.
-Ja..ja nie wiem czy mogę.
-Dlaczego ?
-Chyba nie zasłużyłem. - szeptał - Nie było mnie tam wiele lat.

-Każdy zasługuje na szansę. Nawet gdyby miało być ich milion.
Podrapał się po podbródku i położył na plecach. Ja wciąż leżałam na jego piersi.
-Hmm ? - dopytywałam.
-Pójdę z tobą, Julio. Obiecuję.
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.
-To ja ci dziękuję.
Już niedługo po tym odpłynęłam w spokojny sen.


Dyszenie. Jęki. Błagania.
Wydawało mi się, że śni mi się jakiś koszmar. Podparłam się na dłoniach i odwróciłam w stronę Zayna.
Miał zaciśnięte powieki, jego włosy przyklejały się do jego twarzy, był zlany potem a na jego czole pojawiły się liczne zmarszczki.
-So...Sophie..! - rzucał głową na wszystkie strony - Nie, proszę.. - wplótł palce we włosy, gdy nagle spod jego zamkniętych powiek wylały się strumienie łez. - Nie chcę tam wracać..Nie, zostaw !
-Zayn ! - objęłam jego twarz dłońmi - Zayn, obudź się ! - położyłam dłonie na jego ramionach i potrząsałam nim.
-Zostaw mnie !
-Zayn, to ja ! Proszę, obudź się ! Zayn !
Zerwał się gwałtownie, łapiąc powietrze. Opierał się na rękach, jego klatka piersiowa podnosiła się gwałtownie pod wpływem oddechów.

Nie patrząc na mnie wstał szybko z łóżka i wyszedł z sypialni.
-Gdzie ty idziesz ? - zawołałam za nim.
Wstałam z łóżka i zaczęłam jak najszybciej kuśtykać do kuchni, gdzie było zapalone światło. Nie zważałam na ciemność wypełniającą korytarz i dzielnie szłam do Zayna.
Stanęłam w drzwiach kuchni i obserwowałam jak pije z butelki whisky. Wypił prawie połowę za jednym razem. Potem nalał sobie jeszcze jedną lampkę wina i wypił ją jednym haustem. Później odłożył kieliszek tak gwałtownie, że prawie go rozbił.
-Kochanie... - podeszłam do niego.
Zapłakany wpatrywał się w ziemię, dyszał gwałtownie a pot skapywał z jego nosa. Nie wierzyłam, że ktoś tak duży i silny jak on może wyglądać tak niewinnie.
Bałam się, że mnie odrzuci tak jak w samolocie. Że nie będę mogła mu pomóc.
-Zayn.. - jęknęłam. Stanęłam przed nim i objęłam jego twarz dłońmi.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Przełknął ślinę, a ja wycierałam kciukami jego łzy zmieszane z potem. - To był tylko zły sen. - szeptałam - Już w porządku.
-Nie chcę tam wracać. - szepnął, łamanym głosem.
-Gdzie ?
-Do piekła. - odparł, zagryzając wargę.
-Nie wrócisz. - pokiwałam głową i przytuliłam go mocno. On padł na kolana i wtulił się we mnie, płacząc głośno.
-Nie zostawiał mnie, Julianno. - prosił, całując moje nogi. - Nie odchodź.
-Nie zrobię tego. - głaskałam jego włosy  - Przysięgam.
Płakał przez długie minuty. Patrzyłam jak cierpi. Jak wije się pode mną, oszołomiony koszmarem.
-Jutro będzie lepiej. - szeptałam, kiedy udało mi się wyplątać z jego uścisku i również uklęknąć, pomimo bólu stopy - Nieważne, co było w tym śnie. Piekło już nie wróci.
Patrzył na mnie przez chwilę, zbolałym wzrokiem.
-Jesteś aniołem. Jesteś silniejsza niż wszystkie demony. - powiedział cicho.
Po tych słowach rzuciłam mu się na szyję, tuląc go mocno i czując wypełniającą mnie miłość do niego.
Tak... Miłość.

czwartek, 23 października 2014

Double Bliss, Rozdział 6

TO SIĘ NAZYWA ZAPOMNIEĆ ! !  ! ;____;
2 października minął pełny ROK odkąd założyłam tego bloga. Czyli to była też pierwsza rocznica :'(
Kompletnie o tym zapomniałam, no jak ja mogłam FUCK !

Ale nieważne, najwyżej "poimprezujemy" trochę zbyt późno, więc Happy Birthday ! :) Urodziny bloga świadczą też o tym, że były to urodziny mojego pierwszego opowiadania, które tak bardzo bałam się udostępnić, ale jednak się na to odważyłam i wyszło mi to na dobre: Akademik z Zaynem :')
Dziękuje wam za ten cały rok, ten blog jest dla mnie naprawdę bardzo, bardzo, bardzo ważny, nawet sobie nie wyobrażacie jaka to przyjemność dla was pisać :) Na początku zastanawiałam się "po co to cholerstwo zakładasz skoro i tak nic z tego nie będzie" ale jednak. Myślę, że te wszystkie rozdziały to naprawdę spory sukces, ponieważ nie oczekiwałam nawet, że napiszę jedno pełne opowiadanie :)

Naprawdę wam dziękuję, te wszystkie chore historie piszę nie tylko dla siebie ale też dla was, gdyby nie wy nie robiłabym tego co po prostu niewyobrażalnie kocham.
Jesteście najlepsi, kocham was i obiecuję jeszcze miliard nowych pomysłów i opowiadań :) <3 :**
A teraz życzę miłego czytania :> :***



Urodziny Zayna coraz bliżej, a ja nie mam pojęcia jaki prezent mogę mu podarować..
Najgorsze jest to, że nie mam czasu o tym myśleć.
Pod koniec weekendu jesteśmy u mnie w moim świeżo pomalowanym mieszkaniu. Wszystko jeszcze schnie, otwarte puszki z farbami cierpliwie czekają w koncie na dalsze malowanie, tak samo jak niewielka drabina, pędzle i moja nietknięta sypialnia, w której brakuje mebli. A dwa mokre, przyklejone do siebie nagie ciała skulone w wannie, wielbią i pieszczą się nawzajem najbardziej drażliwymi pieszczotami i gorącym dotykiem.
A nie, chwila. To my.
Głowę odchyloną mam do tyłu, opartą o ramię Zayna. Jego dłoń swobodnie leży na moim gardle, a usta pieszczą moje opuchnięte od długich pocałunków wargi.
Ostatnie dni były naprawdę przyjemne.
W jeden w ogóle nie raczyliśmy wyjść z łóżka, a dokładnie to z rozłożonej kanapy w salonie, obwinięci kocami i własnym ciepłem.
W piątek na przykład tak bardzo byliśmy zajęci remontem kuchni, że wykorzystaliśmy w niej każdy mebel na coraz to ciekawsze pozycje, w których Zayn jest po prostu świetny.
I to mnie też trochę dręczy..
Nie mam takiego doświadczenia jak on. I na pewno nigdy takiego nie zdobędę. Martwi mnie jednak fakt, skąd nabył takich zdolności łóżkowych.
I meblowych...I dywanowych...I kanapowych...
-O czym myślisz ? - pyta ochryple, całując mnie w skroń najdelikatniej w świecie.
-O wszystkim... - spuszczam wzrok - I o tym jaki mogę sprawić ci prezent na urodziny. - troszkę kłamię.
-Nie potrzebuję żadnego prezentu. Ty sama w sobie nim jesteś.
Otwieram szerzej oczy i zaczynam się uśmiechać. Chyba mam pomysł..
Na całe szczęście on nie zauważa entuzjazmu, który jest wyraźnie widoczny na mojej twarzy i zabiera się za pieszczenie moich ramion.
-Potrzebujesz masażu. - mówi, i zaciska moje barki w dłoniach.
-Który to już raz w ciągu ostatnich kilku dni ?
-Nie liczę. Cieszę się chwilą. - zjeżdża niżej i masuje łopatki.
Dygoczę.
-Te dni były jak wakacje. - wiercę się w jego kroku, czując na plecach silną erekcję, do której zdążyłam się już przyzwyczaić.
-Będziemy mieli jeszcze więcej takich dni. Obiecuję. - całuje mój kark i przenosi dłonie na piersi.
-Ach.. - syczę, gdy zaczyna je delikatnie masować.
Bierze moje sutki w palce i zaciska je rytmicznie.
-Mocniej, proszę.. - szepczę.
-Ma boleć ?
-Tak. - dyszę - Znaczy nie. - prostuję się - Nie. Nie mogę. - kiwam głową i siadam do niego bokiem.
-Jenny. - kładzie dłoń na moim kolanie - Gdybyś potrzebowała bólu, powiedz mi.
-Nie potrzebuję go...już.
-Nie zrobiłbym ci krzywdy. - zjeżdża z kolana w dół i muska blizny na moim udzie - To byłby inny rodzaj bólu.
-Masz na myśli masochizm ?
-Nie jesteś masochistką. - łapie mnie za podbródek i całuje - Miałem na myśli coś innego. Wiesz, dlaczego się cięłaś ?
-Chciałam odreagować..
-No właśnie. Gdybyś niepotrzebnie chciała znowu odreagować, powiedz mi. Dobrze ?
Kiwam twierdząco głową. Wiem co ma na myśli; sprawi mi ból, którym mnie nie zrani, ale sprawi, że poczuję się lepiej.
-Dziękuję ci.
-To ja ci dziękuję. - mówi i znowu bierze mnie na kolana.
-Naprawdę pojedziesz ze mną do centrum handlowego ?
-Oczywiście. Muszę wiedzieć jak pięknie będziesz wyglądać na moich urodzinach.
-To byłaby niespodzianka. - macham rzęsami.
-Nie przepadam za niespodziankami. 
Chlapię go wodą.
-Hej ! - śmieje się, a ja razem z nim - Zemszczę się za to.
-Nie ! - piszczę, ale on przewraca nas tak, że leży na mnie, a ja podbieram głowę o krawędź wanny. -Oh, uwielbiam wodny seks.. - mówię, zaciskając dłonie na jego pośladkach.
-To nie seks uwielbiasz. - puszcza mi oczko i przechodzi do pracy.
O tak, przede wszystkim uwielbiam Zayna.



-Drżysz. - mówi Zayn, kładąc dłoń na moim odsłoniętym kolanie.
Opieram głowę o oparcie siedzenia limuzyny i zerkam na niego.
-Zimno ci ? - zdejmuje marynarkę, ale powstrzymuję go.
-Nie, nie, dziękuję. Stresuję się.
-Nie ma po co. - całuje mnie w skroń - Polubią cię.
Nie wierzę, że kolejne cztery dni minęły tak szybko. W poniedziałek odwiedziliśmy z Zaynem dwa sklepy, aż w końcu wybrałam śliwkową sukienkę po kostki z jednym szerokim ramieniem i czarne szpilki, które idealnie pasują do świecących, czarnych kółek w moich uszach. Włosy zakręciłam i spięłam w wysokiego koka, co dało naprawdę elegancki nieład.
-Pięknie wyglądasz. - nachyla się i całuje mnie w odsłonięte ramię - Nie mogę się doczekać, aż zdejmę z ciebie tę sukienkę. Zębami.
Zamykam oczy, nie mogąc zdusić jęku.
-Jak ja cię teraz pragnę. - dyszy, zaciskając dłoń na moim udzie - Niestety para wieczoru nie może się spóźnić.
Odsuwa się niespodziewanie, a zaraz po tym limuzyna się zatrzymuje. Zayn wychodzi pierwszy, a potem otwiera mi drzwi. Podaje mi rękę, a jego rozpalone spojrzenie drażni skórę mojej twarzy.
Wpatruje się we mnie niezwykle intensywnie.
Zamyka drzwi i obejmuje mnie w tali.
-I jak ? - pyta, gdy wpatrujemy się w wielką, elegancką posiadłość.
-Łał. - mówię.
Jest tu dużo samochodów, światła w środku są zapalone. Stoły z jedzeniem i napojami stoją na dużym ogrodzie. Przez duże, przeszklone ściany zauważam gości i kelnerów.
No nieźle. Ja na moich urodzinach mam szampana, rodziców, Jamie i Ethana a tu proszę.
-Jak zwykle przesadza. - wzdycha Zayn, prowadząc mnie do wielkiego, kamiennego patio.
-Twoja mama ?
-Ta. 
-Kiedy ostatni raz urządzałeś urodziny ?
-Gdy miałem 17 lat.
Och..
-A dzisiaj kończysz 30. - również go obejmuje. - Sto lat, sto lat.
-Sądziłam, że dzisiaj rano złożyłaś mi życzenia. - unosi brew.
-Hmm... - spuszczam wzrok, myśląc o dzisiejszym poranku w jego domu.
Obcałowywałam jego ramiona i szyję, aż się obudził.
-Wszystkiego najlepszego. - szeptałam, po czym zabrałam się za delikatne muśnięcia językiem jego sutków.
-Maleńka, ostrzegaj zanim następnym razem obudzę się ze wzwodem. - muskał palcami moje plecy - Jesteś naga ?
-Mhm.. - zagryzłam wargę - I mam dla pana poranny prezent, panie Malik. - nachyliłam się do jego ucha - Pan też jest nagi. - szepnęłam, po czym wyprostowałam się, siedząc na nim okrakiem. - Zamierzam cię ujeżdżać w ten urodzinowy poranek.
-A zaśpiewasz mi Happy Birthday ? - uniósł brew  z chłopięcym uśmiechem.
Zachichotałam, po czym nabiłam się na niego, poruszając się delikatnie. A z każdą sekundą było coraz lepiej.
-No tak, już pamiętam. - mówię do Zayna, gdy jesteśmy coraz bliżej domu.- To nie koniec mojego prezentu.
-Zapowiada się ciekawie. - puszcza mi oczko, gdy nagle zauważamy dosyć niską brunetkę w średnim wieku, ubraną w czarną sukienkę i szary długi szal. 
Jest piękna, ma dobre 40 lat, gęste włosy i duże, brązowe oczy.
Uśmiecha się do nas promiennie, i przez dłuższą chwilę nie spuszcza ze mnie ciepłego spojrzenia.
-Jesteście ! - chichocze.
-Cześć mamo. - Zayn uśmiecha się do kobiety ciepło.
Ona przytula go i życzy wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin.
-Ty musisz być Jenny. - mówi do mnie i niespodziewanie zarzuca mi ręce na szyję i tuli mocno - W końcu przyprowadził dziewczynę do domu !
Chichoczę i zerkam na Zayna, przewracającego oczami.
Jego mama, Susi, okazuje się naprawdę wspaniałą i przesympatyczną kobietą o sporych kształtach.
Tak samo przemili okazują się członkowie jego rodziny których udało mi się poznać, między innymi bardzo do niego podobnego Jamesa, ojca Zayna, kuzynów, ciocie, a nawet babcię, która jest naprawdę urocza.
Podczas rozmowy z jedną z kuzynek Zayna, Margaret, wysoką, śliczną, 25-latką o rudych lokach zastanawiam się, czy pojawił się jednej z gości, który chyba ciekawi mnie najbardziej.
Jaixy.
Kilka chwil później zauważam, że Zayn z ponurą miną pyta się coś Susi. 
-Jeszcze nie przyszedł. - odpowiada, trochę zbyt głośno.
Jakąś godzinkę później Susi prosi mnie bym pomogła jej z czymś w kuchni.
-Tam są pokoje. Możesz sobie obejrzeć. - mówi, i wychodzi by zanieść kolejną miskę sałatki dla gości.
Postanawiam odwiedzić jeden z pokoi. Jest to coś w rodzaju salonu. Urządzone w starym stylu pomieszczenie składa się z szafek z porcelaną, niezliczonych półek z książkami i fotelami, które służą pewnie do tego by sobie usiąść i spokojnie poczytać.
Odnajduję zdjęcia.
Jest na nim sporo zdjęć Zayna, aż chyba zbyt dużo. Jedno zdjęcie sprawia, że kręci mi się w głowie.
To Celeste.
Celeste na zdjęciu z Zaynem. Ma zamknięte oczy i całuje ją w policzek, ona uśmiecha się promiennie i patrzy w aparat.
Patrzy na mnie.
-Boże...
Dlatego ze mną jest. Spał z Celeste, a teraz chce mnie, ponieważ wyglądam jak ona.
Nie mogę patrzeć na to zdjęcie. Odwracam je i zasłaniam usta dłonią.
Chce mi się wymiotować, cholera jak on mógł...Dlaczego mi nie powiedział..
Gdy nagle ktoś staje w drzwiach. Drżę. Kto to ?
Jaixy ?
Podnoszę głowę i widzę Zayna.
-Och.. - wzdycham z ulgą. - Zdjąłeś krawat ? - pytam, gdy zauważam, że nie ma pod szyją bordowego krawatu.
Chwila, stop. Powinnam zrobić mu zadymę. Zacząć się kłócić, krzyczeć i do cholery jasnej wyjaśnić to zdjęcie. Wyjaśnić jego zwiąeek z Celeste.
Ale nie umiem. Jest taki piękny, czaruje mnie. Jestem zahipnotyzowana, on zbliża się do mnie powoli. Stoję w koncie, więc jest w lekkim mroku.
Patrzy na mnie tak, jakby nie widział mnie przez miesiąc.
-Co się dzieje ? W porządku ? - pytam.
Uśmiecha się szeroko.
-Tak. - marszczy brwi - Tak, jest świetnie, ale...Myślałem, że...
-Że co ?
Ponownie się uśmiecha.
-Nic. - kiwa głową - Tęskniłem za tobą.
-Oh.. - przytulam go.
On chyba drętwieje, ale po chwili również mnie do siebie tuli. Bardzo mocno.
Zapominam o zdjęciu Celeste i daję mu znak by mnie pocałował. 
To właśnie robi. Całuje mnie delikatnie, niewinne. Po chwili kładzie dłonie na mojej tali i przyciąga bliżej.
Jęczę cichutko, gdy wpycha język w moje usta.
-Jaixy ! - słyszę głos Susi.
Mężczyzna odsuwa się ode mnie gwałtownie i patrzy na nią zszokowany.
-Jaixy, co ty... - mówi, patrząc na niego.
Patrzy na niego.
Nagle przeżywam największy szok w moim życiu.
Do pokoju wchodzi...Zayn.
-Mamo, w porządku ? - pyta i staje w miejscu, gdy zauważa mężczyznę obok mnie.
-Boże ! - mówię i zasłaniam usta dłonią.
Widzę dwóch Zaynów.
Ten co właśnie wszedł, ten w bordowym krawacie patrzy na tego co właśnie mnie całował.
-Zayn.. - mówi, wycierając wargi.
-Jaixy. - odpowiada.
-Co tu się dzieje ? - pytam - Mam...czy ja mam zwidy..?
Patrzę na dwóch takich samych mężczyzn. Dlaczego Jaixy wygląda jak Zayn ? Cholera, co się tu dzieje ?
-Skarbie. - mówi Zayn ze zmartwioną miną. Przeczesuje palcami włosy - To jest Jaixy. Mój brat bliźniak.
Cholera...