sobota, 17 września 2016

Corpus, Rozdział 10

Schowałam się odruchowo za Zaynem.
-Koszmar ? Tak normalnie w centrum handlowym ? - powiedziałam przerażona -Co on, zakupy robi ?
-Jest w ciele Strażnika. Wszedł w niego i przedostał się do tego świata.
-I co teraz ? Co chce zrobić ?
-To co każdy bezmyślny Koszmar. Zabić. Czeka tylko, aż ktoś będzie sam i wyjdzie z budynku, by mógł go bezgłośnie i samotnie wymęczyć, bez gapiów.
-Skąd wiesz ?
-Im też potrafię czytać w myślach. Dobra Judy, będziesz przynętą. - złapał się za kark i zacisnął go delikatnie i cholercia zniknął.
-Zayn! - rozejrzałam się.
-Tu jestem. - usłyszałam obok siebie.
-Jesteś niewidzialny ? Jak super!
-Judy, skupienie. Widzisz tego chudego, bladego mężczyznę przy obrotowych drzwiach ? Stoi sam. Ma dwie granatowe blizny pod oczami,  w kształcie błyskawic.
-Blizn nie widzę, ale jego tak.
-Zobaczysz z bliska. - pchnął mnie delikatnie - Idź, wyjdź z galerii i skręć w lewo. Będę tuż za tobą, więc nie panikuj.
-Nie ma mowy ! - zmarszczyłam brwi.
-Judy, jak nie ty to kto ? Nie mogę robić tu przedstawienia. Obiecuję ci, nie tknie cię.
Odetchnęłam głęboko i po chwili ruszyłam w stronę wyjścia.
-Grzeczny chomiczek.
-Zabieraj łapy z mojej pupy! - powiedziałam wkurzona.
-Korzystałem. Wybacz. 
Starałam się ukryć to, że całe moje ciało drży. Gdy byłam już bardzo blisko wyjścia dostrzegłam blizny o których mówił Zayn. 
Ale to nie wszystko.
Ta istota, która wcześniej była ciałem jakiegoś niewinnego Strażnika była blado-zielona, aż sina. Na jej szyi i twarzy widniały czarne żyłki, a białka oczu były zaczerwienione.
Dziwiłam się, że nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. Gdyby była tu policja czy jakiś ochroniarz od razu wzięliby go ze sobą uznając go za narkomana.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy zaczęłam przechodzić przez obrotowe drzwi.
Czułam na plecach lodowaty wzrok Koszmaru.
Skręciłam tam gdzie wcześniej kazał mi Zayn. Ruszyłam w stronę pustej ulicy prowadzącej zapewne do jakiś bronksów i zaczęłam jeszcze bardziej drżeć.
-Zayn.. - szepnęłam - On jest za mną. Idzie za mną.
Przytuliłam do siebie torby z zakupami starając się zachować spokój. W końcu gdy wejście od galerii było juz daleko za mną nie wytrzymałam i zaczęłam biec.
-Zayn! - wołałam prawie piszcząc.
Odwróciłam się i spostrzegłam, że Koszmar biegnie za mną, i to jak szybko.
Potknęłam się, ale na szczęście nie przewróciłam i biegłam dalej. Ale on się nie męczył, był coraz bliżej.
W końcu usłyszałam za sobą wrzask, wystraszona padłam na asfalt i nie zważając na ból odwróciłam się w stronę tego co działo się za mną.
Ciało opętane przez Koszmar zatrzymało się i krzycząc rozrywało się na pół, a wylatywała z niego jakby czarna krew. Gdy padło na ziemie zamieniło się w intensywnie czarny popiół i odleciało unoszone przez wiatr.
Przede mną pojawił się Zayn. Ah, czyli on go tak urządził.
Był brudny z "mazi" która wypłynęła z Koszmaru. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, prawie dusząc się własnym oddechem.
-Ćśś. - podszedł do mnie i zawahał się czy mnie przytulić, ponieważ był brudny.
Jednak nie protestowałam i po chwili wziął mnie w ramiona.
-Już po wszystkim. - rzekł cicho - Zabiorę cię do domu.


           Wykąpana, owinięta w koc leżałam na kanapie w salonie i patrzyłam jak Zayn z trudem nakłada lody do miseczki. 
Pomogłabym mu ale byłam w zbyt wielkim szoku, żeby się ruszać.
-Okej. - odetchnął po 15 minutach męki - Następnym razem jemy z pudełka.
Podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
-Chodź, zjesz sobie.  - zachęcał mnie.
Podniosłam się i usiadłam obok niego.
-To było straszne. - powiedziałam cichutko.
-Wiem, mówisz mi to dwudziesty raz. - podał mi miskę z lodami - Wystraszyłaś się, ale nie miałem innego wyjścia, musiałem potraktować go w ten sposób. Inaczej komuś stałaby się krzywda. - przełknął ślinę - Tobie mogłoby się coś stać.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem.
-Już dobrze ?
-Tak. - oparłam głowę na jego ramieniu. zaskoczyło to i jego i mnie, ale potrzebowałam czyjejś bliskości.
-No jedz. - poganiał mnie.
-Powinniśmy najpierw zjeść obiad. - stwierdziłam po czym wzięłam łyżeczkę do ust.
-To później. Na razie zjedz to, a ja spróbuję coś ugotować. - wstał z kanapy.
-Ty ? - zdziwiłam się. - Potrafisz ?
-Dziki, sarny, jelenie.. - wzruszył ramionami - To moja specjalność.
-Skąd weźmiesz dzika, hm?
-Znikąd. Po prostu mówię, że potrafię obchodzić się z mięsem, więc to co robie z dzikiem zrobię z tym czymś co masz w lodówce.
-Pierś kurczaka ?
-Właśnie to.
Patrzyłam jak kroi mięso na drobne kawałki.
-Co za precyzja. - położyłam się na kanapie i patrzyłam na niego.
-Normalnie usmażyłbym to całe, ale twoja chomikowa buzia mogłaby sobie z tym nie poradzić.
-Bardzo zabawne. - zaczęłam ziewać.
Zayn tego nie zauważył.
Chciałam mu powiedzieć, że zrobiłam się śpiąca, ale nie mogłam. Czułam, że zasypiam. Moje powieki zrobiły się ciężkie jak nigdy, a najgorsze było to, że nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku.
Zayn był tuż obok ale niczego nie widział.
W końcu moje oczy się zamknęły i nastała ciemność.

3 komentarze:

  1. Długo Cię nie było, mam nadzieję, że teraz będziesz dodawać częściej. Nie moge doczekać się następnego, dasz rade jeszcze dziś, albo jutro?

    OdpowiedzUsuń
  2. W czasie w którym nie dodałaś żadnego rozdziału na pewno zdążyłaś już napisać dla nas całe opowiadanie :D Wrzucaj

    OdpowiedzUsuń