czwartek, 10 lipca 2014

His Inferno, Rozdział 5

Całą noc byłam nękana jednym i tym samym snem, a dokładniej obrazem nagiego torsu profesora, który już pewnie nigdy nie opuści mojej głowy. O szóstej rano stwierdziłam, że nie ma sensu dłużej przewracać się z boku na bok, oczekując spokojnego snu, więc wzięłam się za porządki domowe. Pozostałam w swojej piżamie w żółte kaczuszki i ścierając kurze zastanawiałam się co mogę włożyć na kolację z Zaynem, by pokazać mu, że (tak jak uszczypliwa Caroline) potrafię być, hmm, seksowna ?
Potrafię taka być ?
Zamiatając, myślałam o mojej czarnej, eleganckiej sukience, którą kupiła mi Anabel na zeszłoroczne urodziny. Pewnie by się ucieszyła, gdybym powiedziała jej, że ubrałam ją na tak ważną dla mnie okazję.

O tak,  b a r d z o  ważną okazję.
Bogowie wszystkich seksownych profesorów, którzy zwykle nie mają w naturze zapraszać swoje studentki na kolację w drogiej restauracji, pomóżcie mi !
Sprzątanie zawsze mi pomagało, gdy się stresowałam, ale teraz nie otrzymałam zamierzonych efektów, czyli błogiego spokoju. Zwijając się w kulkę na podłodze, schowałam twarz w kolanach, próbując zachować spokój.
Malik teraz smacznie śpi i zapewne zapomniał, że ma dzisiaj po mnie przyjechać, a ja jestem kłębkiem nerwów...



*



Smoking ? A może garnitur ? Ubierać krawat ? Cholera, ale jaki kolor ?!
Zayn chodził po sypialni z dłońmi wplecionymi we włosy i zastanawiał się nad ubiorem na dzisiejszą kolację z panną Peterson. Był zły na siebie, za to, że tak bardzo się denerwował.
Spojrzał na zegarek. Dopiero po szóstej, a on jak idiota siedzi na łóżku i chowa twarz w dłoniach, wciąż myśląc o tym co by się jej spodobało.
Wie, że się w nim podkochuje. Nie tylko dzięki zeszytowi. Nie mógł dzisiaj spać, ponieważ śnił o jej zarumienionej buzi, gdy zobaczyła go bez koszuli. Sam nie wiedział dlaczego tak po prostu się rozebrał, kompletnie zapominając o regułach uniwersytetu.
I o nieśmiałości Julianny.
Wstał i wyjął z szafki zeszyt dziewczyny, mając nadzieję, że znajdzie tam jakąś podpowiedź.
"1 sierpnia. Za piętnaście minut zaczyna się wykład pana profesora <3 W tej chwili rozmawia z dziekanem McLevisem."
Zamknął oczy próbując sobie przypomnieć chwilę, gdy rozmawiał z Adamem McLevisem przed swoim wykładem, po czym czytał dalej:
"Cudownie wygląda w jasnych barwach, ale czarny to zdecydowanie jego kolor".

Wzdrygnął się, gdy dotarła do niego dwuznaczność tego zdania.
"
Czarny to jego kolor", oh gdybyś tylko wiedziała, pomyślał.

"Ma na sobie trzyczęściowy garnitur z czarnym krawatem. Jedynie śnieżnobiała koszula rozświetla cały ubiór. Chyba w niczym nie wyglądał lepiej *.* "
Uśmiechnął się, gdy zobaczył na końcu zdania emotikonkę. Nie wiedział, że aż taki zachwyt wzbudzał u Julianny (nie ukrywał, że napawało go to dumą). Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że natura obdarzyła go urodą godną podziwu, a kobiety niemalże mdlały w jego towarzystwie i błagały o jedną noc w jego łóżku, albo chociaż szybki seks w publicznej toalecie, ale dopiero teraz poczuł satysfakcję z tego co posiada - pieprzoną urodę.
To tylko opakowanie, Julianno - myślał - Moja słodka Julianno.
Postanowił, że ubierze ten sam garnitur, który tak bardzo spodobał się dziewczynie i postara się nie robić z siebie kompletnego dupka, zwłaszcza dlatego, że dzisiaj jest dzień jej urodzin. 
Ale obiecał sobie jedno - nie pozwoli by Julianna Peterson zakochała się w nim całkowicie. Nie może zniszczyć jej czystej duszyczki. Nigdy nie pójdzie z nią do łóżka, nawet gdyby chciała.
Julianna podziwia wyłącznie jego wygląd zewnętrzny. Nie pozwoli, by poznała jego paskudne wnętrze.
Z bólem serca zamknął zeszyt, zastanawiając się czy nie oddać go jej na dzisiejszej kolacji i o wszystkim zapomnieć, jednocześnie uświadamiając Juliannie, że nie powinna robić sobie nadziei, ale schował go z powrotem do szafki, po czym udał się na poszukiwanie odpowiedniego prezentu dla dziewczyny.




*



Sprawdzałam, czy jeszcze potrafię chodzić w moich czerwonych szpilkach.
-Zwycięstwo ! - uniosłam ręce, gdy udało mi się przejść wzdłuż pokoju. Nawet się nie potknęłam.
Zobaczymy jednak, czy moje nogi będą takie sprawne w towarzystwie Zayna..
Poszłam do łazienki upewnić się czy moje włosy są w dobrym stanie.
Cóż...chyba może być.
Moje ciemne loki upięłam w wysokiego, niezdarnego koka. Uczesałam prostą grzywkę i poprawiłam pojedyncze loczki, które spływały na moja skronie i policzki. Delikatnie pomalowałam powieki brązowym cieniem. Pomalowałam rzęsy i nałożyłam czerwoną szminkę.
No co ? Mogę "zaszaleć".To w końcu moje urodziny, no i spędzę wieczór z najprzystojniejszym mieszkańcem Toronto, a może nawet Stanów Zjednoczonych.
Albo i świata.
Moja sukienka była prosta. Sięgała mi przed kolano, opinała piersi i lekko talie. Jej ramiączka nie były za cienkie ani za grube, za to trójkątny dekolt był spory.
"Jeśli coś masz, to bądź z tego dumna i chwal się tym" - przypomniały mi się słowa Marthy, która zawsze pocieszała mnie w kwestii mojego dużego tyłka. Teraz mogłam poszczycić się pełnym biustem, o tak Caroline, większym niż twój.
Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam dumę z moich kształtów. Caroline jest wysoka i ma figurę modelki, a profesor ani razu nie zwrócił na nią uwagi, nigdy nie spojrzał niżej niż na jej umalowaną twarz, a co dopiero na pupę.
Może mi, niskiej i kształtnej, uda się zrobić na nim wrażenie ?
Pierwszy raz staram się zrobić na mężczyźnie wrażenie. Nie dość, że nie mam doświadczenia w sprawach uwodzenia to jeszcze zaczynam od takiego super ciacha jak profesor Zayn Malik.
Głupia, głupia, głupia !
Nie mogłam startować do kogoś innego - myślałam, idąc po torebkę - Przecież to on jest mężczyzną mojego życia.
Z zamyślenia wybudziło mnie pukanie do drzwi, które przyspieszyło bicie mojego serca i sprawiło, że mój żołądek zrobił salto.
Wzięłam torebkę i otworzyłam.




*


Profesor upewnił się, że z kwiatami jest wszystko w porządku. Cholera, czemu on jej kupił kwiaty ? Zabiera ją na kolację za prośbą jego młodszej siostry.
A może w pewnym sensie, chce być dla niej miły ?
Odrzucił od siebie tę myśl, ale tuzin czerwonych róż, które kupił z własnej woli wprawił go w zakłopotanie. Poprawił krawat by móc jakoś oddychać, po czym zapukał.
Teraz to nie jego krawat był ciasny, ale jego szyte na miarę spodnie.
-Dobry wieczór, profesorze. - delikatna nutka w jej cichym głosie, zmusiła go do cichego jęku, który na całe szczęście powstrzymał.
Odwrócił wzrok od jej krwistych ust, które tworzyły słodki uśmiech i chyba zbyt długo przytrzymał go na jej krągłych piersiach. Potem dokładnie zmierzył jej talię, kształtne biodra i nogi, ale gdy zobaczył szpilki, do których miał po prostu słabość, stwardniał już całkowicie.
-Julianno. - powiedział z westchnieniem, wracając do jej twarzy - Wyglądasz...wyglądasz pięknie. - powiedział niepewnie. Nie wiedział czy taki komplement jest odpowiedni dla studentki.
Oczywiście, że nie, idioto.
Zdał sobie sprawę, że pierwszy raz widzi ją pomalowaną. Teraz docenił ją jeszcze bardziej; w przeciwieństwie do Caroline, Julia nie starała się zwracać na siebie jego uwagę i w tajemnicy trzymała swoje zauroczenie do niego i ubierała się skromnie. Caroline za to zdecydowanie nadużywała makijażu a jej stroje były wręcz karygodne.
Zarumieniła się, co dostrzegł pod lekką warstwą pudru i z szerszym uśmiechem spuściła głowę.
-To samo mogłabym powiedzieć o panu. - powiedziała, z lekkim rozbawieniem co zmusiło profesora do równie szerokiego uśmiechu.
I oto pierwszy raz profesor uśmiechnął się dzięki kobiecie, która nie jest Marthą lub jego siostrą.
Zszokowany tym co właśnie się stało, odchrząknął i spoważniał, podając Julii bukiet róż.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Dziewczyna, onieśmielona jego wyglądem dopiero teraz zauważyła, że ma ze sobą kwiaty. Otworzyła oczy tak szeroko jak usta i rzekła:
-Pro...profesorze, nie trzeba było... - uśmiechnęła się ponownie, na co Zayn właśnie czekał. - Dziwne. - zachichotała, odbierając kwiaty - Anabel zwykle nie daje mi kwiatów.
Odchrząknął znowu, na moment spuszczając wzrok.
-Anabel powiedziała, że jutro wręczy ci swój prezent.
-Więc kazała panu kupić mi kwiaty ? - znowu chichot.
-Niezupełnie. - oblizał wargi i uśmiechnął się lekko - Wspomniała tylko o kolacji. 
Julia zaniemówiła.
-Coś nie tak ? - zapytał.
-Nie, nie. - spojrzała na niego - Są piękne profesorze, dziękuję.
Z ulgą obdarzył ją szerokim uśmiechem, a gdy się odwróciła by wstawić kwiaty do wazonu, nie mógł oderwać oczu od jej pośladków.
-Łał... - szepnął sam do siebie, marszcząc brwi.
I nagle uświadomił sobie, że nie może doczekać się kolacji z Julianną Peterson, jego seksowną, piękną studentką, która jednak nie była taka "zwykła". ,

2 komentarze:

  1. Zajebisty rozdział juz nie moge sie doczekac kolejnego,kochana :**

    OdpowiedzUsuń
  2. TO JEST NIESAMOWITE!
    TWOJE POMYSŁY SĄ SGBFHITBFKYF *.*
    STRASZNIE SZYBKO MI SIĘ CZYTA :)
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ
    uwierz mi,jestem tu codziennie xx

    OdpowiedzUsuń