czwartek, 30 stycznia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 27

Gdy się obudziłam od razu pomknęłam do salonu, by tam zastać Zayna śpiącego na kanapie.
Boże. Wyglądał tak młodo, tak bezbronnie, tak uroczo.
Sam seks.
Cicho chichocząc podeszłam bliżej i nachyliłam się. Czułam na twarzy jego spokojny i ciepły oddech. 
Byłam tak blisko, że w pewnym momencie jego nos musnął mój policzek. Odsunęłam się szybko, lecz niesłyszalnie i wpadłam na pewien pomysł.
Pobiegłam z powrotem do sypialni i zaczęłam szukać telefonu. Gdy wróciłam zrobiłam mu zdjęcie, tak samo jak on kiedy spałam po raz pierwszy w Pokoju Zabaw.
Znowu zachichotałam i wtedy się obudził.
Zasłoniłam usta dłonią gdy usiadł i spojrzał na mnie.
 -Jeszcze tu stoisz ? - wyciągnął do mnie ręce a wtedy odłożyłam telefon i usiadłam na nim okrakiem i położyłam ręce na jego ramionach. - Dzień dobry. - uśmiechnął się i pocałował mnie beztrosko i romantycznie. Nawet po świeżym przebudzeniu smakował tak dobrze.. 
Zaczęło burczeć mi w brzuchu.
 -Nic nie jadłaś. - powiedział lekko oskarżycielskim tonem.
 -Dopiero wyszłam z łóżka. - wyjaśniłam. - Przepraszam, że cię obudziłam.
 -Twój cudowny śmiech mnie obudził. - musnął nosem mój nos - Uwielbiam  kiedy się śmiejesz. - szeptał - Twój uśmiech sprawia, że czuję się o wiele lepiej niż zwykle.
Zmarszczyłam brwi.
 -Co to znaczy "niż zwykle" ?
 -Znasz mnie. Wiesz jaki jestem.
 -Piękny i uwodzicielski.
Przyłożył moją dłoń do swojego serca.
 -Jaki tutaj jestem. - westchnął, nie spuszczając ze mnie wzroku - Nie na zewnątrz. To tylko okładka.
 -Dla mnie jest w porządku. Nie zmieniaj się, ale bądź ze mną.
 -Nie chcę cię zranić.
 -Nigdy tego nie zrobisz.
 -A jeśli kiedyś będę musiał ? Nie zapomnisz, że zawsze będziesz częścią mojego świata ?
 -A jestem ?
 -Zawsze byłaś.
Nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go.
 -Czasami mówisz od rzeczy.
 -Chce mieć pewność.
 -Jaką ?
 -Że mi wierzysz.

 -Zayn, w co mam ci wierzyć ?
  -W moje uczucia. Zawsze będziesz należeć do mnie, a ja do ciebie. Jesteśmy na siebie skazani i ufamy sobie. Powtórz.
  -Wierzę w twoje uczucia. Należymy do siebie i jesteśmy na siebie skazani. - powiedziałam, trochę niepewnie, ponieważ nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
  -Chodź. - wziął mnie na ręce i postawił na podłodze - Za niedługo wychodzimy. Obudź Eliota i powiedz, że robię śniadanie.
 -Nie musisz.
 -Jay, obudź Eliota i nie dyskutuj ze mną. - przerwał mi.
Otworzyłam szeroko oczy.
Co mam powiedzieć ? Spoko, panie Malik ?
 -Wybacz. - westchnął i pokiwał głową. 

 -Przyzwyczaiłam się. - puściłam mu oczko i z uśmiechem poszłam obudzić mojego przyjaciela.
Sądziłam, że nigdy nie zaakceptuję dominacji i "władczości" Zayna. Teraz było inaczej; taki był i takiego go chciałam.
Takiego właśnie go kochałam.


      - Kawy ? - w moim gabinecie ujrzałam głowę Brandona, wychylającą się zza drzwi.
 -Już ? - zmarszczyłam brwi i zerknęłam na zegarek - Chwileczkę, dobrze ? Muszę dokończyć tą ankietę.
 -Jay, pracujesz za nas dwóch. Odpocznij trochę, jesteś świetna i wszystko nadrobisz. - uśmiechnął się.
Zobaczyłam że przyszło mi powiadomienie Google.
 -Chwileczkę, dobrze ? Tylko sprawdzę pocztę.
 -Okej. - powiedział po czym wyszedł.
Otworzyłam skrzynkę i zobaczyłam nowe newsy na temat ostatniej kolacji. Otworzyłam galerię zdjęć i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zdjęcia Zayna i Eleny. 
Spokojnie Jay, to tylko przyjaciółka - myślałam, ale z nerwów aż podkurczyłam palce u stóp.
Dostrzegłam również jedno swoje zdjęcie. Mianowicie to wpatrywałam się w stół i piłam wino gdy tymczasem mój chłopak rozmawiał namiętnie z byłą narzeczoną. A myślałam wtedy że jestem w dobrym nastroju.
Po mojej posępnej minie wywnioskowałam, że było wręcz przeciwnie. 
Zatrzasnęłam laptopa i wyszłam z gabinetu, prosto do biura Brandona, który siedział tam z jakimś mężczyzną.
Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie to taka że widzę właśnie jego chłopaka, ale było inaczej.
 -Will, to jest właśnie Jay. - przedstawił mnie - Jay, poznaj mojego drugiego asystenta Willa Coleman'a.
Nie był to mężczyzna, lecz bardziej chłopak. Przypuszczałam, że był niewiele starszy ode mnie.
 -Hej, miło poznać. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
Bardzo przypominał mi Eliota. Wręcz za bardzo.
Może nie z twarzy, ale ze stylu. Nie wiem jak chodził ubrany na co dzień, ponieważ teraz miał na sobie ciemne spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę, ale gdyby nie to, że mi się przedstawił i mogłam przyjrzeć się jego twarzy pomyślałabym, że to naprawdę Eliot.
A przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Zobaczyłam w jego zielonych oczach przyjazny błysk i już wiedziałam, że będziemy się świetnie dogadywać.
 -Jadasz w kafejkach ? - zapytał nagle.
 -Emm...Tak, zawsze. - zaśmiałam się.
 -Więc może zjemy razem lunch ? No wiesz, poznamy się lepiej. - wzruszył ramionami.
 -Jasne. - odpowiedziałam z tak samo szerokim uśmiechem.


     Will okazał się wspaniałym gościem. Byliśmy napchani goframi, gdy własnie wracaliśmy do Goldman Sachs. Stanęliśmy na pasach, zaraz przed budynkiem, gdy moje oczy dostrzegły Zayna wysiadającego z jakiegoś samochodu.
I to nie swojego.
Za nim dostrzegłam Veronicę. Spojrzała na niego gniewnym spojrzeniem. Z ruchu jej warg wyczytałam: "Ostrzegam cię".
Nie, ona na pewno to powiedziała. Byłam przekonana.
Ostrzega go ? Ale przed czym ?
Chłopak patrzył na nią z niechęcią. Pokiwał z rezygnacją głową i wszedł do budynku, na co ja szybko zareagowałam.
 -Przepraszam. - powiedziałam i zaczęłam biec.
Auto odjechało, więc pewnie mnie nie zauważyła. Wiedziałam, że Will jest gdzieś za mną, ale nie zwracałam na to uwagi.
Wbiegłam do recepcji i zobaczyłam, że mój chłopak zbliża się do wind.
 -Zayn ! - zawołałam i wpadłam na niego, ale szybko zrobiłam krok w tył.
Odwrócił się....I było po wszystkim.
W jego oczach nie było tej samej czułości co zwykle, patrzył na mnie obojętnie, a może nawet gniewnie.
 -Zrobiłam coś ? - zapytałam od razu. 
 -Nie.  - odpowiedział krótko i zwięźle.
 -Możemy porozmawiać ?
Wtedy stanął za mną Will.
 -Jay, w porządku ? - zapytał, trochę zmachany. 
 -Tak. - odpowiedziałam - To tylko przyjaciel. - wyjaśniłam Zaynowi.
 -Okej. - wzruszył ramionami.
Niby patrzył na Willa obojętnie, ale gdzieś tam czaił się ten gniew i zazdrość.
 -Możemy porozmawiać ? - zapytałam.
 -Emm...Muszę załatwić coś u jednego z ochroniarzy. Spotkamy się później. - powiedział mój współpracownik, widocznie lekko wystraszony widokiem Zayna, więc szybko się oddalił.
W ogóle nie zważałam na to co mówił i nie odrywałam wzroku od Zayna.
 -O czym ? - zapytał wciąż beznamiętnie.
 -Dlaczego spotkałeś się z Veronicą ?
Westchnął i nacisnął przycisk windy. Zdziwiłam się ponieważ to nie była jego prywatna winda.
Wysiadło z niej i jednocześnie weszło parę osób, a razem z nimi my.
Chłopak stanął za mną ponieważ panował mały tłok.
Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się lekko do niego, na co on odpowiedział mi zgrzytaniem zębów gdy zacisnął szczękę.
Ale czemu ?
Nawet mnie nie dotykał, nic nie mówił, a już cały Nowy Jork wie, że jesteśmy razem.

Co się dzieje ?
Kilka osób z windy wysiadło. Na kolejnym piętrze wysiadły następne dwie, pozostawiając nas samych. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Zayn złapał mnie za ramiona, przywarł moje chwiejące się ciało do ściany i namiętnie pocałował, przytrzymując mnie jednocześnie biodrami i silną erekcją.
-Stoi ci. - szepnęłam.
-Zawsze mi stoi gdy wiem, że jesteś w pobliżu. 
Rozchyliłam usta i utorowałam drogę jego językowi, który po chwili splótł się z moim. Pocałunek był długi i namiętny.
W pewnym momencie Zayn uniósł rękę i wcisnął czerwony przycisk, który sprawił, że winda stanęła.
Zachwiałam się gdy delikatnie nami szarpnęło, lecz Zayn nadal stał nieruchomo. Złapałam się jego ramion i ponownie spojrzałam mu w oczy.
-Są tu kamery. - szepnął.
-Wiem. 
-Nie mogę cię przelecieć. -powiedział smutno, zakładając pasmo włosów za moje ucho.
-Skąd ta nagła zmiana nastroju ?
Zmarszczył brwi, ale widziałam, że w jego oczach znowu czai się czułość i troska.
Może nawet coś więcej...
-Przepraszam. - nagle zrozumiał o co mi chodzi - Miałem ciężkie przedpołudnie. Pomijając oczywiście mój poranek z tobą. - uśmiechnął się lekko na to wspomnienie.
-Przed czym ostrzegała cię Veronica ?
Spoważniał. Przypatrywał mi się bacznie jakby przeczytać moje myśli, co rzeczywiście mu się czasem udawało. Jednak teraz nie był czegoś pewien.

-Nie wiem o czym mówisz.
-Zayn, przestań. Bądź ze mną szczery.
-Nie ostrzegała mnie przed niczym. - odsunął się o pół kroku, czym bardzo mnie zaskoczył.
I już wiedziałam: kłamał.
-Mówiłeś, że na lunch idziesz z Eleną. - wzdrygnęłam się w duchu na wspomnienie jej długich nóg - Więc co robiła tam Veronica ? I dlaczego pieprzysz jakąś kobietę a następnie bierzesz się za jej córkę ?
-Co to za przesłuchanie ? - przeczesał włosy palcami.

-To nie przesłuchanie, ale chcę żebyś był ze mną szczery.
Zacisnął szczękę i wpatrywał się we mnie nic nie mówiąc.
Zamknęłam oczy i postanowiłam, że mu o wszystkim powiem:
-Wtedy na kolacji... - zaczęłam i znowu otworzyłam oczy - Veronica powiedziała mi, że zrobi wszystko byś znowu był z Eleną. - westchnęłam z żalem - Że ja jej w tym nie przeszkodzę...Że to jej właśnie pragniesz.....Że ją kochasz. - zasłoniłam usta dłonią i odwróciłam się by ukryć łzy.
-Aniołku... - złapał mnie za ramiona i pocałował w czubek głowy. - Nie płacz, proszę. Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała. - szeptał - Nie kocham Eleny.
-Łżesz.
-Jay. - odwrócił mnie i objął moją twarz dłońmi, a kciukami wycierał gorące łzy - Spójrz mi w oczy i powiedz to.
-Co takiego ?
-Dobrze wiesz. Coś co siedzi w tobie już od początku naszej chorej znajomości. Coś co ja czuję również do ciebie, i tylko do ciebie, aniołku.

Przełknęłam ślinę i patrzyłam w jego piękne oczy jeszcze przez moment.
-Kocham cię. - szepnęłam - Tak bardzo.
-Grzeczna dziewczynka.
Uciszył moje szlochanie, namiętnym i mocnym pocałunkiem.Całował mnie tak przez długie minuty. Połykał moje jęki i rozkoszował się słowami, które w końcu wypowiedziałam na głos.
Nie wiedziałam co się z nim dzieje. Tak bardzo chciałam go wspierać, poznać go lepiej i bliżej, pokazać, że łączy nas coś więcej niż drapieżna i dzika namiętność.
Że kochamy siebie nawzajem...


2 komentarze:

  1. Jak zawsze wspaniały :) Początek i końcówka najlepsza,taka romantyczna *.* Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń