Obudziło mnie cichutkie skrzypienie łóżka i uginanie się materaca pode mną. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, by dojrzeć zarys mężczyzny, który właśnie wychodził z mojego łóżka.
-Gdzie idziesz ? - zapytałam, po czym zasłoniłam usta dłonią gdy zaczęłam ziewać. Dostrzegłam, że zakłada spodnie - Nie, nie idź, proszę. - usiadłam i oparłam się o ścianę.
-Prześpię się na kanapie. - szepnął Zayn i pocałował mnie w czoło.
-Nie chcę, żebyś odchodził. - objęłam palcami jego dłoń i przyłożyłam lekko do ust.
-Nigdzie się nie wybieram, będę pokój obok.
-Śpij ze mną. - prosiłam.
Westchnął głośno, wciąż na mnie patrząc.
-Wrócę do ciebie rano, okej ? - pocałował mnie delikatnie - Śpij już. - pogłaskał mnie po policzku i wyszedł.
Zerknęłam na mój budzik, który jak zawsze stał na szafce nocnej. Zielone cyfry rozmazały się przed moimi oczami i widziałam jedynie kolorowe plamy. W końcu dojrzałam godzinę. Była 3:32, więc owinęłam się kołdrą po nos i próbowałam zasnąć. Czułam się dziwnie, gdy wiedziałam, że Zayn jest w moim mieszkaniu. Dopiero po kilkunastu minutach wytłumaczyłam sobie, że na pewno leży w salonie na kanapie i nigdzie nie wyszedł.
Dziwnie też było uprawiać z nim seks w moim łóżku, dokładnie tak samo jak w tych chorych snach. Cieszyłam się jednak, że już minęły, a Zayna mam tylko dla siebie.
Zastanawiałam się jedynie na jak długo...
Położyłam się na drugą stronę łóżka, gdzie było czuć ciepło i zapach jego ciała. Zrobiło mi się lepiej. Schowałam nos w poduszce i zaczęłam rozmyślać o czarnych włosach, przypominających jedwab, które zawsze łaskotały moją twarz gdy się całowaliśmy.
Podkuliłam nogi niemalże pod nos i minęło dosłownie kilka chwil bym znowu zasnęła.
- Jay ! - słyszałam krzyki - Po raz dziesiąty mówię, żebyś wstała ! - ktoś szarpnął mnie za włosy, w taki sposób że leżałam na plecach.
-Co się dzieje ? - w pokoju panował półmrok. Czułam się jakoś dziwnie. To nie było moje łóżko. Ani nawet mój pokój !
Rozejrzałam się i zauważyłam, że ściany są czerwone, równie jak pościel i poduszki.
Byłam w Pokoju Zabaw.
-C-co ? - zauważyłam, że jestem kompletnie naga a moje dłonie są skute kajdankami gdzieś nad moją głową.
Poczułam na mojej kobiecości uderzenie pejcza.
-Ach ! - krzyknęłam.
Zobaczyłam przed sobą Zayna, który właśnie siadał na mnie okrakiem.
-Nie... - jęknęłam, gdy krępował moje stopy, równie mocno jak dłonie i związał mi usta. - Mmm ! - jęknęłam, gdy wszedł we mnie gwałtownie.
-O tak... - dyszał i zaczął poruszać się coraz szybciej - Taką cię właśnie lubię...
Nie mogłam krzyczeć, ani nawet się ruszać. Co się do cholery działo ?
Zamknęłam oczy i odrzuciłam głowę w bok, by następnie....
...obudzić się.
-Zły sen ? - zapytał Zayn, ubrany w granatowy garnitur z kubkiem kawy w ręku. Od razu dobiegł mnie jej zapach. Uspokoiłam się. Było mi o wiele lepiej i poczułam ogromne szczęście, że Zayn naprawdę zlikwidował Pokój Zabaw.
-Co ? - usiadłam na łóżku - Tak, chyba tak...
-Co ci się śniło ? - podał mi kawę i założył mi pasmo włosów za ucho.
-Emm.... - gdybym mu o tym powiedziała...sama nie wiem, jakby na to zareagował, więc od razu skłamałam - Wiesz, chyba nie pamiętam. Nie wiem, naprawdę.. - pokiwałam głową. - Zrobiłeś mi kawę ? - zmarszczyłam brwi.
-Na to wygląda. - obserwował mnie gdy zaczęłam pić. Kofeina zawsze mi pomagała, zwłaszcza po takich snach.
-Dziękuję.
Oblizał wargi.
-Proszę.
-Wow, Zayn Malik przyjął moje podziękowania. - zadrwiłam.
Uśmiechnął się i spuścił na moment głowę.
-Skąd masz ubrania ? - spytałam, patrząc na garnitur idealnie opinający mięśnie chłopaka.
Kiwnął głową na walizkę która leżała pod ścianą.
-Zapomniałem, zapytać czy mogę zostać kilka nocy.
Serce zabiło mi szybciej i od razu wiedziałam, że ten dzień będzie lepszy.
-No jasne. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Dzięki. Prace remontowe jeszcze trwają, a nie lubię mieć w apartamencie zbyt dużo obcych ludzi - wyjaśnił.
-Remontujesz coś ?
-Mówiłem ci, że usuwam Pokój Zabaw.
Zatkało mnie.
-Mówiłeś, że już go usunąłeś.
Podrapał się po brodzie, jakby naprawdę się w coś wpakował. Wyglądał na spiętego, chociaż dalej starał się zachować kamienną twarz.
-Jesteś pewna ?
-Aha ! - odłożyłam kubek - Powiedziałeś, że stoją tam teraz cztery białe ściany. Zayn, o co chodzi ? - skrzyżowałam ręce na piersi.
Przeczesał palcami włosy i padł na oparcie krzesła.
-Kłamałeś. - zauważyłam - Przyznaj się, Pokój Zabaw wciąż tam jest.
-No dobra, tak. - przyznał niechętnie - Szczęśliwa ?
-Nie.
Przewrócił oczami.
-Więc nie mogę zostać ?
-Oczywiście, że możesz, ale nie rozumiem dlaczego kłamałeś.
-Chciałem, żebyś dała mi szansę. Sądziłem, że to cię jakoś zachęci.
No i własnie zachęciło - pomyślałam.
-Przecież i tak bym się o tym dowiedziała.
-Spanikowałem.
-Ty ? Ty spanikowałeś ?
-Nie wiedziałem, jak mam cię zachęcić, żebyś wróciła. Nie bądź zła.
Uśmiechnęłam się.
-To słodkie.
-Co ?
-Jesteś uroczy.
-O nie, nie mów tak.
-Czemu ? - zaśmiałam się.
-Nie jestem słodki. Kiedy tak mówisz, tracę swoją męskość.
Zaczęłam chichotać chowając twarz w poduszce.
-Jay, z kim ty rozmawiasz ? - do pokoju wszedł Eliot i od razu zatrzymał się w pół kroku.
Popatrzył najpierw na Zayna, później na mnie, i znowu na Zayna, i znów na mnie.
-Okej, nie wiem o co chodzi. - poddał się i podszedł kilka kroków bliżej - Pogodzeni ?
-Chyba tak. - odparł Zayn.
-Tak ! - krzyknął szczęśliwy.
-Co ? - zapytałam.
-Możemy chodzić na podwójne randki !
Wybuchliśmy śmiechem po czym zabraliśmy się z Eliotem za szykowanie do pracy.
Zayn musiał wyjść godzinę wcześniej, ponieważ miał jeszcze jakieś spotkanie. Właśnie z Eliotem jedliśmy zrobione przez niego naleśniki z syropem, których nie czułam na języku już od bardzo dawna.
-Wiesz, w nocy się obudziłem i sądziłem, że koty się nawołują, albo ktoś piętro wyżej ogląda porno. - powiedział.
Przestałam jeść i zerknęłam na niego. Pewnie słyszał jak z Zaynem uprawialiśmy seks. Wydał mi się on naprawdę romantyczny, i być może "kochaliśmy się", a nie pieprzyliśmy. Zresztą sama nie pamiętam, byłam zmęczona.
-Słyszałeś ? - zapytałam.
-Mhm. - oblizał usta - Dziewczyno, gdy robiłaś to z Henrym nie było aż głośno i długo. Naliczyłem chyba z siedem orgazmów ! Facet jest dobry, gdy już wszystko ucichło i już sądziłem, że to koniec, on zaczynał od początku.- śmiał się.
-Daj spokój... - przewróciłam oczami i wróciłam do jedzenia ostatniego naleśnika - Przynajmniej skończył z tymi sadystycznymi sztuczkami.
-Czekaj, jak to ?
-Mówił, że się zmienił.
Westchnął.
-Wiesz, dzisiaj w nocy na początku myślałem, że będę musiał cię ratować.
-Co ?
-No tak. Mała to nie były jęki, wiem kiedy jesteś podniecona.
-Nie przypominaj, byłam pijana i sądziłam, że to Max.
-Dobra, wiem że mamy z Max'em podobne włosy, ale leżałem pół nagi, nie widziałaś, że nie mam tatuaży ?
-Eliot, spaliśmy ze sobą ten jeden cholerny raz.. - schowałam twarz w dłoniach - I tak za dużo nie pamiętam, ale dalej nie mogę znieść myśli, że miałam w sobie twojego...No wiesz.
-Sorry, dopiero w połowie dotarło do mnie, że to nie Rebeca.
Śmialiśmy się przez chwilę.
-To było głupie. - chichotałam.
-Wracając do tematu.. - kontynuował - Mała, nie podobało ci się. Było słychać, jaką sprawiasz j e m u przyjemność, ale ty cierpiałaś. To nie był seks, to były jakieś tortury.
-Serio ? - przygryzłam wargę. Czyli Zayn się nie zmienił.
-Dziwne, że tyle wytrzymałaś.
-To tylko ten jeden raz, następnym razem będzie normalnie...I proszę cię, nie słuchaj więcej !
-Ja ? To wy nie daliście mi spać !
-Nieważne, chodź. - odłożyłam nasze talerze i chwyciłam torebkę.
-Tom jest już na dole ?
-Zapewne tak. Jak twoja praca ?
-W porządku, dzisiaj nowa sesja ! - ucieszył się.
-Naprawdę ?
-Obserwuj dzisiaj wszystkie bilbordy, możliwe że zobaczysz mnie promującego nową kolekcję francuskiego projektanta.
-Wow, no nieźle.
-Też tak uważam. - zamknął drzwi na klucz i razem ruszyliśmy do windy.
-Jay, Jay, Jay... - usłyszałam głos Iana, gdy właśnie wchodził do mojego gabinetu. Nancy była akurat na przerwie, więc zostałam z nim sama i szczerze powiem, że zaczęłam się denerwować, bo w końcu był moim "głównym" szefem.
-Mam niespodziankę. - uśmiechnął się szeroko i położył mi przed nosem kolejną umowę, która składała się z dwóch stron.
-Co to ? - zmarszczyłam brwi, bo wiedziałam, że znowu muszę coś podpisywać, a przestało mi się to podobać - Jak to, awans ? - wzięłam kartki do rąk i wstałam z wrażenia z krzesła.
-Moje gratulacje. Idziesz o krok dalej. - wyciągnął do mnie dłoń.
-Dziękuje, ale... - uścisnęłam ją i kontynuowałam - Zmiana gabinetu, wyższa pensja... - czytałam - I nowy szef ?
-Tak. Brandon Nickelson.
-Naprawdę ? TEN Brandon Nickelson ?
-Już od dawna chciał zaproponować ci kontrakt, dopóki Zayn Malik z nim nie rozmawiał.
Chwila, chwila, chwila...
-Zayn....Zayn z nim rozmawiał ?
-Polecał mu cię. Pewnie wiedział, że ci na tym zależy.
Miał racje, zależy. Chciałam pracować u Nickelsona już od dawna, ale na sam początek załapałam się u Iana...Dzięki Nancy.
A teraz dostałam się do samego Brandona Nickelsona, również świetnego i ambitnego gościa, ale dzięki Zaynowi.
To było bez sensu..Już sama traciłam nadzieję, że nadaję się do tej pracy, skoro wszyscy wszystko za mnie załatwiają.
-Dziękuje za informacje, Ian. Kiedy się przenoszę ?
-Jeszcze dzisiaj.
-Serio ?
-Tak, już na ciebie czeka.
- Jay Peterson ! - przywitał mnie męski i wesoły głos.
Brandon Nickelson był wysokim brunetem, o zielonych oczach i włosach, które wciąż były ciemne, ale dawały oznaki przedwczesnego siwienia się.
-Miło mi cię w końcu poznać. Słyszałem dużo dobrego na twój temat. - przyjaźnie uścisnął moją dłoń.
Odetchnęłam z ulgą, bo myślałam, że trafię na kolejnego popieprzonego biznesmena z chorymi kontraktami, ale byłam w błędzie.
-Nawzajem, panie Nickelson.
-Och przestań, "pan Nickelson" to mój ojciec. - zaśmiał się, a ja dostrzegłam szereg jego białych i lekko krzywych zębów - Mów mi Brandon, wszyscy tak tu do mnie mówią. - wskazał dłonią krzesło przed swoim biurkiem. Cały gabinet urządzony był w bardzo przyjemnym i skromnych stylu, i był o wiele mniejszy niż gabinet Zayna. W końcu to on był założycielem Goldman Sachs, więc nie sądzę by ktokolwiek w tym budynku był bogatszy i pracował w bardziej ekskluzywnym zakątku.
-Dziękuję. - powiedziałam gdy odsunął dla mnie krzesło, bym mogła zająć miejsce. - Jestem zaskoczona, że tak szybko chciałeś się ze mną zobaczyć.
-Wiesz, z tego co wiem, jesteś naprawdę ambitna i zdolna. Ach, no i świetnie się z tobą pracuje, a to chyba najważniejsze. - uśmiechnął się i usiadł przede mną - Pijesz kawę ?
-Tak, codziennie.
Rozłożył ręce.
-Więc jesteś przyjęta ! - klasnął w dłonie - Moi poprzedni pracownicy rzadko kiedy pili kawę. Piętnaście minut na wypicie kofeiny spędzałem sam.
-Chyba się przydam.
-No jasne ! - spojrzał w bok - Pokarzę ci twoje nowe miejsce pracy.
Oglądnęłam swój własny gabinet który składał się z kanapy, dwóch foteli, ogromnego biurka, rozmaitych obrazów i telefonu specjalnie na telefony służbowe. Znajdował się tuż obok gabinetu Brandona, dzieliła nas jedynie przeszklona ściana, przez którą widzieliśmy się nawzajem.
-Jest świetnie, naprawdę. - -westchnęłam z zachwytu.
-Och, przepraszam... -powiedział, gdy jego telefon zaczął dzwonić. - Zadzwonię później, okej ? - zapytał po odebraniu - Ja ciebie też. Cześć. - rzekł po czym rozłączył się.
Spojrzałam na jego dłonie i nie dojrzałam obrączki.
-Dziewczyna ? - spytałam.
-Chłopak. - poprawił mnie po czym na chwilę umilkł i zamknął oczy - Wspominałem, że jestem homoseksualny ? - uśmiechnął się nerwowo - Mam nadzieję, że to żaden problem.
-Oczywiście, że nie. Mój współlokator i jednocześnie przyjaciel jest biseksualny, ale zwykle "ogląda się" za mężczyznami.
-Uff, co za ulga. - uśmiechnął się. - Widzę, że wiesz co to znaczy.
-Tak i nie przeszkadza mi to ani trochę.
-Więc uczcijmy to kawą. - otworzył drzwi, bym wyszła pierwsza.
-Z chęcią.
-Mam jeszcze wino w zapasie, jeśli miałabyś ochotę.
-Może nie w czasie pracy. - przeszliśmy przez jeszcze jedne drzwi i weszliśmy do małej kuchni, która służy do parzenia kawy. - Muszę się jeszcze z kimś rozmówić i wolę nie wypaść z rytmu.
Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze Goldman Sachs. Drzwi się otworzyły a ja weszłam do dużej recepcji. Przede mną rozciągał się korytarz który prowadził do biura mojego "kochanego" i nadopiekuńczego chłopaka.
-Proszę panią, tam nie wolno wcho.... - recepcjonista zacięła się, gdy odwróciłam się w jej stronę. - D-dzień dobry, p-pani Peterson. - jąkała się - Chcę może się pani czegoś napić ?
Uniosłam dumnie brodę patrząc na wysoką i atrakcyjną brunetkę, która zawsze śliny się na widok Zayna a mnie piorunuje wzrokiem. Tym razem role się odwrócili. Już chyba cały Nowy Jork wie z jaką szychą jestem.
-Nie dziękuję. - podeszłam do jej biurka i oparłam się na nim łokciami - Ale czy możesz powiedzieć mojemu c h ł o p a k o w i , że go odwiedziłam ?
Przełknęła ślinę.
-Oczywiście. - nacisnęła słuchawkę w uchu -Panie Malik. Przyszła pani Peterson....Dobrze, przekażę. - ponownie wcisnęła małą słuchawkę - Proszę wejść.
Machnęłam włosami i podążyłam w stronę gabinetu Malika, nie zwracając uwagi na sztuczne uśmieszki długonogiej lalki.
-Możesz mi powiedzieć co to ma znaczyć ? - zapytałam, gdy weszłam do środka i zamknęłam za sobą szklane drzwi.
Chłopak siedział przy biurku, z ołówkiem w dłoni przyłożonym do dolnej wargi. Obserwował mnie i zauważyłam, że pomimo tego, że się nie uśmiechał, jego oczy zaświeciły się jak płomyki.
Byłam zła więc nie zwracałam uwagi na jego boski zapach który unosił się w całym pomieszczeniu i to elektryzujące napięcie, które rosło pomiędzy nami od samego patrzenia na siebie.
-Dlaczego załatwiasz za mnie sprawy pracy ? Nie jestem dzieckiem, może jestem młoda, ale bez przesady ! Daje sobie radę i umiem podejmować decyzję za siebie !
Odłożył ołówek i podszedł do mnie. Złapał mnie za biodra po czym przysunął do siebie by następnie namiętnie pocałować.
-Miło cię widzieć. - rzekł cicho - Wiem, że zawsze chciałaś tam pracować, więc to załatwiłem. Myślę, że powinnaś mi za to podziękować, chociaż niczego od ciebie nie wymagam.
-Po...Podziękować... - zaśmiałam się - Oszalałeś ? A jeśli mu się nie spodobam ? Nie będzie mnie mógł wtedy zwyczajnie zwolnić tylko użerać się ze mną, aż sama zrezygnuję, bo t y mu tak kazałeś.
-Jeśli chcesz pójdę do niego i powiem mu, że rezygnujesz.
-To by było głupie.
-No właśnie. - wzruszył ramionami.
-No dobra, dziękuje ci. - położyłam dłonie na jego ramionach - Ale obiecaj mi, że więcej nie zrobisz takiego numeru.
Wciąż na mnie patrzył nie odpowiadając.
-Zayn, jestem dorosła. - upomniałam - A zmiana stanowiska to bardzo poważna sprawa.
-Nie, jeżeli jesteś szefem.
-Nie możesz wszystkiego, Zayn.
Przysunął mnie jeszcze bliżej.
-Owszem, mogę, panno Peterson. - szepnął.
-Chyba zapomniał pan, że nie jestem już pana uległą.
-To nie zmienia faktu, że wciąż j e s t e ś m o j a . - powtórzył wyraźnie dwa ostatnie słowa. - Lubisz, gdy dominuję. Nie ważne czy w łóżku czy na co dzień. Uwielbiasz to, Jay.
-Daj spokój...
-Nigdy mi się nie oprzesz.
-Czyżby ?
-Mhm. - dał mi klapsa.
-Już tego nie lubię.
-Ale ja lubię. I nie wiem czy kiedykolwiek znudzi mi się dawanie ci klapsów. A teraz wracaj do pracy i pozałatwiał wszystko, bo czeka nas kolacja biznesowa.
-Co ?
-Nie mówiłem ci ?
-Jakoś nie.
-Ja, ty, twoja mama, Richard, Eliot, państwo Rodriguez i moja rodzina.
-A po co Eliot ?
-Goldman Sachs chce, żeby reklamował jeden produkt. Dowiesz się wszystkiego - kolejny klaps - Idź już. I myśl o mnie.
-A ty o mnie ?
-Zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz