Jeden podpis i już nie jesteś moją uległą...
Sama. Załamana. Nie kochana. Zraniona. Głupia.
Tak właśnie się teraz czułam. Tak czułam się właściwie od tygodnia, gdy odeszłam od Zayna, a on nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Jest 14:00. W ogóle nic nie jadłam. Nie miałam ochoty nawet iść spać.
Wszystkie noce przepłakałam, tęskniąc za dotykiem Zayna jak jeszcze nigdy. Przestałam odczuwać pragnienie czucia bólu i perwersyjnego seksu. Chciałam jego. I tylko jego. Ale czy cierpiał ? Dalej mnie pragnie ? Czy już całkiem ma mnie gdzieś ? Tęskni za mną ?
Nie wiedziałam co myśleć.
Piękny i seksowny na zewnątrz, pokaleczony i desperacko zraniony w środku - taki właśnie był.
Zawsze czuł ból. Musiał przeżyć coś naprawdę dramatycznego, ponieważ tak bardzo lubił go sprawiać.
Nawet mnie.
Chociaż wtedy odmówił..Odmówił, a ja nie mogłam tego znieść. Dostałam od niego tego czego wymagałam, dostałam więcej i....i na tym koniec.
Już go nie ma.
-Co o tym sądzisz, Jay ? - zapytał mnie Ian.
Podniosłam wzrok na wszystkich, którzy siedzieli przy długim stole w głównym gabinecie Goldman Sachs, gdzie trwało właśnie zebranie.
Zakręciło mi się w głowie. Padło jakieś pytanie, coś właśnie omawiali, a ja nie wiedziałam co się w ogóle dzieje. Spojrzałam na Nancy, po tym na pana Jacoba Rodrigueza, Iana, i na twarze kilku asystentów. Krzesło na końcu stołu było puste. A miałam nadzieję, że będę mogłam patrzeć na Zayna w pracy i myśleć "co by było gdyby", ale nie. Od naszego spotkania nie pojawił się w niej ani razu.
-Jay, skup się. - upomniała mnie Nancy.
-Przepraszam.. - pokiwałam głową i starałam się skupić na tym o czym rozmawiali. Niestety moje myśli wciąż krążyły wokół czegoś innego...
Nancy wyszła dzisiaj z pracy o wiele wcześniej. Zastanawiałam się dlaczego, ponieważ bardzo spieszyła się do domu, nic mi nie mówiąc.
-Nancy ? - zawołałam, gdy weszłam do apartamentu.
-Hej mała. - Eliot pocałował mnie w skroń, gdy właśnie przechodził obok.
-Gdzie Nancy ? Wyszła dzisiaj o wiele wcześniej niż zwykle. - położyłam torebkę na barku.
-Nie mówiła ci ? - zmarszczył brwi.
-O czym ?
-Wyprowadza się.
-Co ?! Jak to ?!
-Do Iana. - wytłumaczył.
-Nancy zamieszka z Ianem ?!
-Naprawdę nic ci nie powiedziała ?
-Ciociu ! - krzyknęłam i pobiegłam do jej sypialni. Zastałam tam trzy pełne walizki i kobietę ściągającą ze ściany nad łóżkiem zdjęcie moje i Eliota gdy mieliśmy po siedem, osiem lat. - Dlaczego mi nic nie powiedziałaś ?
Westchnęła.
-Nie chciałam tak wcześnie. - powiedziała smutno.
-I dowiaduję się o tym w dzień twojej przeprowadzki ?!
-Kochanie, zostaniesz z Eliotem. - schowała zdjęcie do torby i podeszła do mnie.
-Ale...Przecież ty...Jesteśmy tu od trzech lat i....
-Będę was odwiedzać. - uśmiechnęła się.
-To już nie będzie to samo. - szepnęłam a po moich policzkach zaczęły płynąć strumienie łez.
-Skarbie... - przytuliła mnie mocno i wiem, że również cicho płakała.
Straciłam Zayna, a teraz tracę najukochańszą ciocię na świecie, która była dla mnie jak druga matka. Zamieszkałam z nią po napadzie, ponieważ czułam się nieswojo we własnym domu z Richardem i mamą, która odwiedzała nas niemalże codziennie. I tak nie miała dla mnie zbyt dużo czasu, więc nie miało to dla mnie znaczenia, ale Nancy....niemalże mnie wychowała.
-Dacie sobie radę, dzieciaki ? - uśmiechnęła się szeroko.
-Jasne, ciociu. - przytuliliśmy ją z Eliotem po raz ostatni.
-Możecie robić domówki. - pocieszała nas.
Zaśmialiśmy się i cieszyliśmy ostatnimi chwilami z Nancy.
-To wszystkie walizki ? - zapytał Ian.
-Tak, jeszcze tylko ta torba. - powiedziała i ubrała torebkę na ramię. - Przyjdźcie kiedyś do nas na obiad, okej ? - zapytała ze łzami w oczach.
-O nie, tylko nie płacz ! - powiedział Eliot.
-Jesteście dla mnie jak dzieci... - szlochała - Które tak szybko urosły.
-Zawsze będziesz naszą mamą.
-Kocham was. - powiedziała.
-My ciebie mocniej.
Po tych słowach zamknęła drzwi i zniknęła z "naszego" apartamentu.
-Jak sytuacja z Zaynem ? - zapytał Eliot, siadając na kanapie.
Wzruszyłam ramionami.
-Pytasz o to codziennie. - powiedziałam, zamykając lodówkę, po czym otworzyłam puszkę Pepsi.
-Wiesz, w każdej chwili może się coś zmienić.
-Chciałabym. - powiedziałam i wypiłam pierwsze trzy łyki.
-Jesteś pewna, że to już koniec ? - zapytał, włączając telewizor.
-Jesteśmy z dwóch innych światów. On chcę mojej dupy a ja potrzebuję miłości. Znasz mnie.
-Oj znam, znam. - westchnął po czym zamarł gdy coś zobaczył. - Powinnaś tu podejść.
-Co ? - usiadłam obok i zaczęłam uważnie patrzeć na wiadomości, a właściwie to na zdjęcie mnie i Zayna miziających się na balkonie.
-...pozostaje pytanie: Czy to już koniec ? - powiedziała redaktorka i odtworzyło się nagranie, gdy wybiegałam z apartamentowca Zayna, cała we łzach.
-Wow.... - powiedział Eliot - Widzę, że było ostro.
-Wtedy się rozstaliśmy. - szepnęłam, zszokowana tym co właśnie oglądam. - Wyłącz to - złapałam pilota i przełączyłam na inny kanał. - Mam już tego serdecznie dosyć. Muszę do niego zadzwonić i powiedzieć, żeby przyznał się mediom.
-Gdzie idziesz ? - zapytał gdy się oddalałam.
-Muszę wziąć długi prysznic i to wszystko przemyśleć.
Nadzieja na "przyjemny" prysznic prysnęła. Stałam jedynie i płakałam, wciąż myśląc jak bardzo kocham Zayna. Woda spływała jedynie po moich włosach i całym ciele.
Już więcej mnie nie dotknie. Nie pocałuje. Nie będzie się ze mną kochał.
Dziękuję. Za wszytko - te krótkie słowa dotarły do mnie najbardziej. Podziękował mi. Wiem, że zawsze cierpiał i karcił się w duchu. Ciągle myślał o tym jaki jest beznadziejny i bezwartościowy - chociaż to nie była prawda.
Te słowa dały mi coś do myślenia: może zmieniłam coś w jego życiu ? Podziękował mi. Nie wiedziałam za co.
Za wszystko - nie rozumiałam tego.
Wyszłam na mokre kafelki i nawet nie miałam ochoty się wycierać. Na policzkach miałam smugi makijażu a włosy wyglądały jeszcze gorzej niż zwykle.
Owinęłam się szlafrokiem i weszłam do pokoju. Zapaliłam światło.
Zayn stał w progu drzwi, ubrany w znoszone dżinsy i biały podkoszulek. Nawet w zwykłych ciuchach był olśniewający. A może po prostu to ta tęsknota sprawiła, że wydawał się seksowniejszy i przystojniejszy ?
Włosy miał delikatnie potargane przez wiatr. Wpatrywał się we mnie jakbym była jakimś pięknym obrazem lub innym dziełem sztuki, a byłam jedynie jedną, wielką krągłą kulą nieszczęścia.
-Cześć. - powiedziałam pierwsza. Nie wiedziałam co mam robić. Tak miło było na niego patrzeć. Nie chciałam, żeby odchodził.
-Cześć. - wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Nie mam teraz ochoty na...
-Nie przyszedłem tu, żeby cię przelecieć. - przerwał mi.
No tak...Przecież już nie jestem uległą.
Przestąpiłam z nogi na nogę.
-Długo nie było cię w pracy. Jakiś tydzień.
-8 dni. - poprawił mnie - 8 dni, 4 godziny i dobre 20 minut nie widzę sensu żeby tam chodzić.
Jezu. Domyślam się że tyle właśnie minęło od naszego rozstania, ale nie sądziłam, że będzie liczył czas.
-Po co przyszedłeś ? - zapytałam, zaciskając mocniej sznurek który podtrzymywał szlafrok.
-Obiecałem ci coś.
-Naprawdę ?
-Mhm. -oblizał wargi i oparł się o ścianę - Powiedziałem, że jeśli będę chciał się ustatkować, przyjdę do ciebie i ci o tym powiem.
-Wow, jak miło... - zadrwiłam.
-Wiesz, może jestem chujem, ale dotrzymuje obietnic.
-Nieważne... - pokiwałam głową, ale chciałam zmienić temat. - To wszystko co chciałeś mi powiedzieć ?
-Jeszcze parę spraw. -skrzyżował ręce na piersi i przez moment wpatrywał się w podłogę - Nie było mnie w pracy z różnych powodów. Nie miałem ochoty i zajmowałem się rozbiórką i usuwaniem wszystkich rzeczy z Pokoju Zabaw. Teraz są tam jedynie cztery białe ściany.
Zamarłam. Usunął Pokój Zabaw ?
-Dlaczego to zrobiłeś ?
Wzruszył ramionami.
-Nie mam ochoty na rżnięcie i katowanie. Mam przecież dziewczynę.
Nóż w plecy. Ma dziewczynę. Niczego gorszego nie mogłam się dowiedzieć. Dlatego mnie nie zatrzymywał....Wypatrzył sobie inną.
-Serio ?
-Tak.
Uśmiechnęłam się by tylko powstrzymać łzy. Więc to chyba koniec naszej historii...
-Szczęściara.
-To chyba raczej ja mam szczęście.
Pierwsza łezka spłynęła powoli po policzku. A sądziłam, że wypłakałam już wszystko.
-Jak się nazywa ? - zapytałam.
-A czy to ważne ?
Wzruszyłam ramionami.
-Jestem ciekawa.
-Znasz ją.
-Serio ?
-Mhm. - mruknął.
Veronica - pomyślałam.
-Jay Peterson.
Umarłam i trafiłam do nieba.
-Co ty do mnie mówisz ? - zamrugałam zdziwiona.
-Jeden podpis i już nie jesteś moją uległą - powtórzył swoje własne słowa - U l e g ł ą , Jay. - zaczął się do mnie powoli zbliżać - Sądziłaś, że się mnie pozbędziesz ?
-Zayn, daj spokój...
-Dam spokój, jak ty dasz mi szansę. O nic więcej cię nie proszę.
Umilkłam. Dać mu szansę ? Nie wiedziałam co mam robić.
-Jedna szansa. - powtórzył.
-A mogę dać ci trochę więcej ?
Odpowiedzą był namiętny pocałunek. Później było już tylko więcej.
Mam nadzieję, że Eliot nas nie słyszał...
Nie wiedziałam, czy dobrze robię. I nie sądziłam, że on się kiedykolwiek zmieni...
Są parą!Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!Ja chcę już dzisiaj!Proszę!!!=D
OdpowiedzUsuńWpadniesz do mnie?
http://me-and-story-1d.blogspot.com/
YEAH!!! YEAH!!! YEAH!!!!
OdpowiedzUsuń