Do domu wróciliśmy po północy, bo dopiero wtedy byłam w stanie wyjść z łóżka i chodzić o własnych siłach. Następnego dnia, wcześnie rano leżałam w łóżku i wpatrywałam się w Zayna spacerującego z Zoe po pokoju.
-Co maluszku ? - uśmiechał się do dziecka - Zmęczona ? Chodź do mamusi. - uśmiechnął się do mnie i podszedł do łóżka. Delikatnie i powoli położył Zoe obok mnie, po czym do nas dołączył.
-Jest taka malutka. - powiedział po raz setny dzisiaj. Bez wahania można powiedzieć, że jest zachwycony swoją córeczką.
-Szybko wyszła. - zachichotałam.
-Martwiłem się. - spojrzał na mnie z czułością - Słyszałem cię na korytarzu.
-Nie dziwię się. - spojrzałam na Zoe. Wpatrywała się we mnie i ruszała stópkami, bo chyba na nic więcej nie miała siły.
-Podobna do ciebie. - uśmiechnął się Zayn - Nie uważasz ?
-Ja na razie widzę tu tylko twoje oczy.
-Jest tu tez twój nosek i policzki. Jednym słowem jest piękna jak ty.
Nachyliłam się i pocałowałam go czule w usta.
-Myślisz, że nas kocha ? - zapytałam, gładząc delikatnie wewnętrzną część malutkiej dłoni dziewczynki.
-Mam nadzieję, że tak. - uśmiechnął się.
-Niezły z ciebie tatuś. - pogłaskałam go po włosach - Nadal jesteś tak samo seksowny. Albo nawet bardziej.
-Może bycie ojcem dodaje uroku ?
-Mi bycie ciężarną dodało kilogramów.
-I muszę przyznać, że wyglądasz lepiej.
Przewróciłam oczami, zarumieniona.
-Krągłości ci służą. Nie zgub ich. - zacisnął dłoń na moim pośladku.
-Postaram się. - puściłam mu oczko.
Nagle Zoe zaczęła cicho skomleć.
-Chyba się ze mną zgadza. - powiedział rozbawiony.
-Albo znowu ma brudną pieluszkę. - spojrzałam na niego - Mógłbyś ?
-No pewnie. - wziął małą na ręce i wstał - Ty sobie leż. Musisz odpocząć.
-Dziękuję. - patrzyłam jak zręcznie i szybko zajmuje się przebraniem pieluszki Zoe.
-Wiesz, jak tak na nią patrzę to wydaje mi się, że pupę odziedziczy po tobie.
-Jest z nami od kilku godzin, a tu już wiesz jak będzie wyglądać ?
-Ojcowskie oko. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Połóż ją spać. Wieczorem idziemy na urodziny Eliota.
Gdy skończył przewijać dzieciątko, podszedł z nią do mnie i położył jeszcze na moment.
-Pożegnaj się z mamusią. - powiedział.
Zachichotałam i mocno, ale zarazem delikatnie pocałowałam Zoe w usteczka i czółko.
-Wyśpij się, kwiatuszku. - powiedziałam, a następnie patrzyłam jak odnosi ją do kołyski, którą postanowiliśmy umieścić na jakiś czas w naszej sypialni, żeby mieć łatwy i szybki dostęp do naszego dziecka.
Naszego dziecka...
-Chodź tu do mnie. - zagryzłam wargę.
Wszedł do łóżka i delikatnie usiadł na mnie okrakiem.
-Boli ?
-Już nie. - wsunęłam dłonie pod jego koszulkę -Ale skoro mam tu tak leżeć coś mi się chyba należy. - mówiłam cicho, ponieważ słyszałam, że Zoe już powoli zasypia, ponieważ oddychała głębiej i już nie wydaje żadnych najcichszych dźwięków.
-Czego sobie pani życzy ? - zapytał.
-No nie wiem, nie wiem. Może jakiś szybki striptiz albo masaż ? - zasugerowałam.
-A może striptiz i masaż ?
-A później kąpiel ?
-Z bąbelkami ?
-Uwielbiam cię.
-No wiem. - puścił mi oczko i zdjął z siebie koszulkę.
-Po co ten pośpiech ? - pociągnęłam go w swoją stronę tak, by się na mnie położył.
-Zapowiada się miły poranek.
-Też tak sądzę. - zacisnęłam dłonie na jego pośladkach, gdy się we mnie wślizgnął, szybko i zwinnie. - Ach.. - jęknęłam, zamykając oczy.
-Za mocno ?
-Nie, nie. - uśmiechnęłam się - W porządku. Kontynuuj.
I kontynuował...
Po niezwykle przyjemnych małżeńskich "zabawach" w kąpieli, nadszedł czas na przedstawienie rodzinie Zoe. Siedzieliśmy w głównym salonie w domu Richarda i mamy. Urodziny Eliota powinny zacząć się za jakieś dwie godziny, a wszyscy goście już byli, zapewne dlatego, by zobaczyć dziecko.
-Chcesz do wujka ? - pyta uśmiechnięty Eliot do leżącej na kocyku dziewczynki - Choć maleńka. - ostrożnie wziął ją na ręce i przytulił do piersi, szczerząc się jak jeszcze nigdy - Cała Jay.
-No dzięki. - odparł Zayn.
-Do ciebie też jest podobna. - rzekła Katherine, stając za Eliotem - Nie mogę uwierzyć, że jestem babcią.
-Chyba nie możesz uwierzyć, że to dziecko Zayna. - wtrącił się Christopher.
Zayn pokazał mu jedynie środkowy palec i wrócił do obserwowania Eliota który miał w rękach jego najcenniejszy skarb.
Nadeszła pora na tatę. Jako dziadek świetnie obchodził się z nowo narodzoną wnuczką, nawet kilka razy mogłam dostrzec łzy w jego oczach, ale nic nie mówiłam.
Wiedziałam, że to łzy szczęścia.
W pewnym momencie Zayn dostał jakiś ważny telefon.
Wiedziałam, że to coś poważnego, ponieważ ze ściągniętymi brwiami wyszedł z pokoju. Tymczasem Zoe zajmowała się moja mama, więc byłam pewna, że jest w dobrych rękach. Ruszyłam za Zaynem, który stał przy drzwiach w kuchni i rozmawiał z bardzo skupioną miną.
-Kto to ? - zapytałam bezgłośnie.
Pokazał wskazujący palec, na znak, bym poczekała.
-Okej. Nie zapomnijcie o niczym. - po tych słowach schował telefon do kieszeni i przytulił mnie do piersi.
-W porządku ?
Westchnął.
-Tak. Dzwonią w sprawie ochrony i śledztwa. Kazałem wszystko potroić i wzmocnić, jesteście bezpieczne. - pocałował mnie w czubek głowy.
Przełknęłam ślinę.
-Na jak długo ? - zapytałam cicho.
-Przy mnie nic wam się nie stanie. - spojrzał na mnie - Nigdy.
-A jeśli tobie się coś stanie ? - zagryzłam wargę.
-Mając przy sobie kobietę, która na zawsze zmieniła moje życie ?
Uśmiechnęłam się.
-Wróćmy do gości. - zachęcił mnie - Nie ładnie tak znikać.
-Wiesz, kiedyś znikaliśmy na o wiele dłużej.. - uniosłam brew. - Pamiętasz ?
Zaśmiał się.
-Tego nie da się zapomnieć.
Dziękuję, że tak często dodajesz rozdziały. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuń