Ktoś trąca nosem moje ramię i co jakiś czas przykłada do niego usta.
Ktoś, czyli Zayn.
Mrucząc coś, obracam się w jego stronę i dopiero gdy jestem przodem do niego otwieram oczy. Leży wsparty na łokciu i wpatruje się we mnie z czułym uśmiechem i chyba nawet troską w oczach.
-Śniłaś mi się. - szepce, witając się ze mną delikatnym pocałunkiem w czoło.
-Widzę, że męczą cię koszmary. - mówię żartobliwie.
Mruży oczy.
-Wręcz przeciwnie. - muska kciukiem mój policzek - To był miły sen. Kochaliśmy się.
-To chyba nie był sen. - mruczę.
Uśmiecha się szerzej.
-Malowałem cię.
-Tak ? - chichoczę - I jak pozowałam ?
Bierze mnie w ramiona i przytula do piersi.
-Siedziałaś na dywanie obok łóżka i uśmiechałaś się do mnie. Miałaś urocze kucyki i śnieżnobiałą piżamę.
Muskam opuszkami palców jego tors.
-Potem się kochaliśmy ? - pytam.
-Tak. Nie mogłem się powstrzymać, odłożyłem farby i rozebrałem cię na dywanie.
Uśmiecham się.
-Nie wiedziałam, że malujesz.
-Bo nie maluję. - odpowiada.
-Więc może to był twój brat ? - chichoczę.
Jednak on się spina.
-Nie miałam nic na myśli. - patrzę na niego.
-Wiem. - udaje mu się do mnie uśmiechnąć - Jesteśmy podobni, przyznaję, ale raczej potrafiłem odróżnić go od siebie.
Czuję jak powoli ucieka z niego napięcie i znowu się rozluźnia.
Jest sobą.
-Moja siostra też była do mnie podobna.. - mówię cicho, spuszczając wzrok.
-Była ?
Oblizuję wargi.
-Zmarła dwa lata temu. Miała raka krtani i... - pokiwałam głową, czując jak łzy stają w moich oczach - Była moją bliźniaczką. Czasami.... - ocieram łzy - Czasami zastanawiam się i pytam Boga dlaczego to ja nie mogłam zachorować. Dlaczego zawsze byłam zdrowa, skoro byłyśmy identyczne...
Chowam twarz na jego piersi i pozwalam sobie na cichy szloch. Zayn całuje czubek mojej głowy i gładzi delikatnie moje włosy.
-Nie wiedziałem, że miałaś bliźniaczkę. - szepcze.
Nie odpowiadam.
-Przykro mi, z powodu jej śmierci. Jak miała na imię ?
-Celeste.
-Pięknie. - odchyla moją twarz tak by spojrzeć mi w oczy - Ale "Jenny" bardziej mi się podoba.
Uśmiecham się. On ociera moje łzy.
-Jest prawie tak śliczne jak ty.
-Mogłabym powiedzieć to samo o panu, panie Malik.
Śmieje się.
-Da się mnie zastąpić. - puszcza mi oczko.
-Mnie też się kiedyś dało...
-Nie. - kładzie się na mnie i obejmuje twarz dłońmi - Jesteś niezastąpiona. Byłaś i będziesz. Wygląd nie ma tu znaczenia. Tak ? - wpatruje się we mnie uważnie.
Moją odpowiedzią jest pocałunek, który z delikatnego natychmiast przeradza się w coś ostrzejszego, niezwykle namiętnego.
-Skarbie, kusisz mnie. - szepcze, a ja czuje jak jego erekcja wbija się w moje udo.
-Jesteś...O Bożę... - dyszę, gdy całuje zagłębienie w moim gardle.
Rozchyla moje uda, muskając palcami blizny, co sprawia, że na moment drętwieję.
-Nie.. - szepcze - Bądź spokojna.
-Ale one..
-Jenny. - szepcze wpatrując się w moje oczy - Jesteś piękna. Nie zapominaj o tym.
-Och ! - jęczę, gdy wchodzi we mnie niespodziewanie, sprawiając tym samym, że zaczynam drżeć.
Pragnę go. Jego ciała, jego pocałunków, chcę żeby był mój.
I jest. A ja należę do niego.
Jeszcze tego samego dnia zabieram się za domowe porządki, czyli rozpakowanie chociaż położy pudeł i walizek. Oczywiście, na okrągło rozmyślam o Zaynie i o poprzedniej nocy, którą zapamiętam do końca życia.
Tak samo jak dzisiejszy poranek.
Nowy dom jest cudowny. Nie za duży, ale też nie zbyt mały. Trzy sypialnie, dwie łazienki, dosyć spory salon i kuchnia, która okazuje się naprawdę wielka.
No dobra, może ten dom jednak jest duży.
W sąsiedztwie budynki są niemal takie same. Mają jedynie inne ogrody no i samochody stojące na parkingach lub garażach.
Wyglądam przez okno ponieważ próbuję odsapnąć. Niestety Eliot jest dzisiaj potrzebny w biurze i nie może mi pomóc a mama ma randkę.
Jak na razie udało mi się wnieść jedynie pudła i walizki. Nie wierzę, że czeka mnie jeszcze malowanie i rozpakowanie tego wszystkiego.
Samej.
Z namysłu budzi mnie dzwoniący telefon, który odbieram natychmiast gdy widzę na wyświetlaczu moje (ostatnio) ulubione imię.
-Jak miło cię usłyszeć. - mówię, siadając na blacie kuchennym, na którym zamierzam postawić ekspres do kawy.
-Miłe powitanie. - mówi Zayn ochryple- Ubóstwiam twój głos. Mógłbym go słuchać przez resztę życia.
-Postaram się spełnić pańskie wymagania.
-Więc mogę wpaść na kawę ?
Uśmiecham się.
-Jeśli nie przeszkadzają ci nierozpakowane walizki i kompletna pustka w domu, zapraszam. O 14:00 ?
-Będę za piętnaście minut. - mówi i rozłącza się.
I rzeczywiście, po nawet niecałych DZIESIĘCIU minutach słyszę dzwonek do drzwi.
-Jesteś niemożli... - nie dokańczam, gdyż bierze mnie w ramiona i przechodzi za próg drzwi trzymając ręce pod moimi pośladkami i całując mnie głęboko.
-Tęskniłem. - zamyka drzwi lekkim kopnięciem i stawia mnie na podłodze.
-Jest dopiero jedenasta. Nie powinieneś być w pracy ?
-To moja firma. Robię sobie wolne, kiedy mam taki kaprys. - wzrusza ramionami - Podobnie jak kiedyś w szkole. - zauważa.
-Wagarowałeś ?
-Zdziwiona ? - unosi brew.
-No tak. Sądziłam, że tacy bogacze i prezesi jak ty pilnie się uczyli, by osiągnąć to co osiągnęli.
Nachyla się i trzymając mój podbródek całuje mnie lekko.
-Jedyne moje dotychczasowe osiągnięcie to ty.
-Jak mam to rozumieć ?
-A tak, że jesteś moją dziewczyną.
O cholera ! Co ?!
-Co ? - wymawiam moje myśli na głos i cofam się lekko o krok.
-Słyszałaś. - idzie za mną, uśmiechając się łobuzersko. - To na razie początki, ale mogę cię już tak nazwać.
-Ale my przecież...No wiesz, my tylko...
-Zmienię to. - mówi, łapiąc mnie za ręce - Daj mi szansę.
-Ja... Ja nie wiem..
Stoi tuż przy mnie, nasze nosy prawie się stykają. Oczywiście muszę podnosić głowę by na niego spojrzeć.
-Wiem, co ludzie o mnie mówią. I nie zaprzeczam, że wiele z tych plotek to prawda. Ale nie wszystkie. A resztę moich cech potrafię zmienić.
-Zayn, ale czemu tak nagle ? To może impuls ? Prześpij się z tym jeszcze.
-Nie mogę, Jenny. Gdy dzisiaj ode mnie wyszłaś, poczułem niewyobrażalną pustkę. Myślałem, że oszaleję. I widzisz ? Godziny bez ciebie nie wytrzymałem.
-Cóż... - uśmiecham się lekko - Ale nie zapytałeś mnie o zdanie.
-Więc pytam teraz. - muska opuszkami palców mój policzek - Wiem, że nie potrafię wyrażać uczuć inaczej niż przez kochanie się z tobą. Wiele chciałem ci wczoraj powiedzieć, ale zamiast tego poszliśmy do łóżka, co było dla mnie równie piękne jak każda inna chwila spędzona z tobą. Zdaję sobie sprawę z tego jak się pragniemy. I nic nie będzie w stanie zmienić tego, że my...
Przykładam usta do jego warg i obejmuję ramionami jego szyję, przyciągając go jeszcze bliżej.
Potem on ponownie mnie podnosi i niesie w stronę kanapy niedaleko nas, a już po kilku chwilach jak drugi raz tego ranka przeżywam orgazm życia.
Czyli coś co potrafi dać mi tylko Zayn. Coś czym wyraża swoje najskrytsze uczucia, a ja szanuje to i wielbię całym sercem.
-Bardziej w prawo. - mówię - Wyżej. Jeszcze troszkę. O tak, idealnie.
Zayn schodzi ze stołka i staje obok mnie upewniając się czy na pewno powiesił zdjęcie moje i mamy równo.
-Świetnie. Dziękuję ci. - wtulam się w niego.
-Nie skończyliśmy. - przyciąga mnie bliżej - Pomogę ci jeszcze z malowaniem.
-Wiesz, że nie musisz. Masz swoje obowiązki.
-Teraz ty jesteś moim obowiązkiem. - całuje mnie w skroń.
-Na szczęście salon jest w porządku. - rozglądam się i patrzę na kremowe ściany - Podoba mi się ten kolor.
-Naprawdę ?
-Mhm. Taki sam jest w sypialni którą sobie wybrałam. - patrzę na niego -Tam raczej też nie trzeba nic malować.
-Urządzanie twojej sypialni byłoby dla mnie niezwykłym przeżyciem. Troszczenie się o pomieszczenie w którym będziesz sobie słodko spała, ach.. - puszcza mi oczko i całuje lekko.
-Przydasz się do niego. Nie ma tam mebli a ktoś będzie musiał je wszystkie tu wnieść i poskładać. - puszczam go i idę do kuchni po sok.
Zayn idzie za mną.
-Co tylko sobie życzysz.
-Taka z ciebie złota rączka ? - unoszę brew, nalewając do szklanek soku jabłkowego.
-Sprawdzimy to. - uśmiecha się i zaczyna pić, a ja dostaję sms-a.
Wzdycham ciężko odczytując go i odkładam telefon.
-Kto to ?
-Ethan. Pamiętasz go, był z nami w hotelu twojego brata.
-Współlokator ?
-Właśnie tak. Napisał, że wyjeżdża za dwie godziny. Ma pilne wezwania w LA.
-Wzbogaca się. - mówi z podziwem - Też projektuje, prawda ?
-Ta.. - uśmiecham się cierpko - Napisał, że wróci za jakieś dwa tygodnie, a jego rzeczy są już na miejscu.
Zayn zaczyna się podejrzanie uśmiechać. Odkłada swoją szklankę i podchodzi do mnie, a następnie obejmuje w tali.
-Więc będziesz miała wolny dom, tak ? - mówi cicho.
Uśmiecham się.
-No tak. - odpowiadam.
-Więc będą tylko ty, ja i trzy wolne łóżka.
-Nie sądzę, że Ethan będzie zadowolony, gdy nawiedzimy jego sypialnię. - chichoczę.
-Ale mamy do dyspozycji jeszcze twoją łazienkę, salon, fotele, stół...
-Zapowiadają się ciekawe dwa tygodnie.
-Też tak myślę. To co, kąpiel ?
-Ale nie skończyliśmy.
Bierze mnie na ręce i idzie w stronę łazienki znajdującej się na parterze.
-Mamy sporo czasu. - odpowiada z niegrzecznym uśmiechem, kiedy nagle zaczyna dzwonić jego telefon.
-Szlag. - kładzie mnie na kanapie i po zerknięciu na wyświetlacz, odbiera ze zmarszczonymi brwiami - Mamo ? Cześć, co słychać ?
Z tonu jego głosu domyślam się, że dobrze dogaduje się z matką ponieważ jest całkiem spokojny i grzecznie się do niej zwraca. Jednak w pewnym momencie rozmowy zauważam, że zamiera i wbija wzrok gdzieś przed siebie.
-Jak to zaproszeni ? - mówi nieco ostrzej, jednak nie krzyczy - Mamo, wiesz przecież, że......Ach. No tak. - wzdycha - Obiecałem. Tak, tak, pamiętam.
Siadam po turecku i patrzę na niego pytająco.
-Dobrze. Okej, nie ma sprawy. - w pewnym momencie zauważam na jego twarzy cień uśmiechu.
Również zaczynam się uśmiechać.
-Przyprowadzę kogoś. - mówi dalej, patrząc na mnie.
O nie.
-Zobaczysz. To niespodzianka. Nie, niczego nie zdradzę. - uśmiecha się szerzej - Mamo, przepraszam cię, ale muszę kończyć. Do zobaczenia w środę. - rozłącza się.
Bez żadnego "kocham cię" ?
Wzdycha, chowając telefon do kieszeni.
-Czuj się zaproszona. Moja mama zaplanowała przyjęcie na przyszłą środę na 19:00.
-O, z jakiej okazji ? - wstaję i podchodzę do niego z uśmiechem.
-Nic takiego. - przyciąga mnie do siebie.
-Powiedz mi.
Przewraca oczami.
-Mam wtedy urodziny.
-Och, naprawdę ? - podskakuję uradowana - To super, nie cieszysz się ?
-Nie lubię ich obchodzić.
-Oj co ty mówisz, urodziny to świetna sprawa ! - obejmuję jego szyję ramionami.
Nie mogę uwierzyć, że znamy się tak krótko a czuję się przy nim jakbyśmy byli razem od zawsze.
Czuję, że przy nim mogę być sobą.
-Pójdziesz ze mną ? Chciałbym przedstawić cię rodzinie.
-Cóż, to dosyć szybko, ale z chęcią. W końcu to twój dzień. - staję na palcach i całuję go.
Wyciąga ponownie telefon i sprawdza godzinę. Później kładzie go na zagłówku kanapy i przytula mnie.
-Dziękuję. Nie lubię rodzinnych imprez.
Postanawiam nie drążyć tematu i tulę się do niego.
-Już prawie 13:00. Weźmy kąpiel, a później zabiorę cię na obiad, co ty na to ?
-Randka ? - unoszę brew.
-Nie byłem nigdy na randce. - odpowiada z uśmiechem.
Och..
-Ja byłam raz...Nie podobało mi się.
-Więc teraz będzie idealnie. - całuje mnie w nos.
-Wiesz co, może przyszykuj kąpiel a ja pójdę po coś do picia ?
-Okej. - ostatni raz przykłada usta do moich ust i odchodzi.
Biegnę podekscytowana po resztę wina którą dostałam od mamy, a po chwili słyszę, że telefon Zayna ponownie się odzywa.
Z butelką i dwoma kieliszkami w ręku nachylam się by zobaczyć co to takiego. To sms. Oczywiście nie zamierzam go odczytywać, ale wyświetlił się, a moje oczy odruchowo po nim przebiegają:
Nadawca: Mama
Jeśli osoba, którą zamierzasz przyprowadzić to dziewczyna, uważaj.
Jaxy dzwonił. Będzie na przyjęciu.
Marszczę brwi i czytam wiadomość jeszcze dwa razy.
Jaxy ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz