sobota, 25 października 2014

His Inferno, Rozdział 20

Chciałam dalej nasłuchiwać rozmowy Zayna, udając, że nadal śpię. Jednak nie odzywał się, tylko nasłuchiwał słów Melanii po drugiej stronie słuchawki.
Pewnie kontynuowałby rozmowę, gdyby nie fakt, że...
...kichnęłam.
Obrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie, a gdy zauważył, że już nie śpię, powiedział do słuchawki:
-Muszę już kończyć. Trzymaj się. - po tych słowach odłożył telefon i wrócił do łóżka, kładąc się przodem do mnie.
-Obudziłem cię ? - zapytał z troską i przytulił mnie do piersi, okrywając kołdrą.
-Rozmawiałeś z nią. - powiedziałam, odwracając się do niego plecami - Czemu nie chcesz mi nic o niej powiedzieć ?
-Nie ma sensu o niej mówić. Nie jest dla mnie nikim ważnym.
-Ale ty jesteś ważny dla niej. - szepnęłam.
-To nie prawda. - wtulił się w moje plecy.
-Nie prawda, tak ? Wydzwania do ciebie kilka razy dziennie, wypisuje nawet w nocy, a ty próbujesz mi wmówić, że sobie wszystko ubzdurałam ?
-Tego nie powiedziałem. - usiadł, trzymając dłoń na moim ramieniu i masując je delikatnie.
-Na jaki grób zamierzasz pojechać ? - odwróciłam głowę w jego stronę. Pomimo ciemności dostrzegłam wielki smutek i żal w jego oczach.
Poczułam, że zaraz zacznie płakać.
Przełknął głośno ślinę i spuścił wzrok.
-Sophie. - odparł.
Zagryzłam wargę i myślałam przez chwilę, nie mając odwagi by znów na niego spojrzeć. Nie powinnam tak ostro o to pytać, zraniłam go.
-Przepraszam. - również usiadłam i zarzuciłam mu ręce na szyję, wtulając się w jego ramię - Tak mi przykro, wybacz. Po prostu jest mi dziwnie z tym wszystkim...Jestem... - waham się - Jestem po prostu zazdrosna.
Odsunął się lekko by na mnie spojrzeć. Miał ściągnięte brwi i niezrozumiały wyraz twarzy.
-Ale dlaczego ? Przecież jej nie znasz.
-No właśnie. - spuściłam wzrok na jego tors.
-Zapewniam cię, że nic mnie z nią już nie łączy.
-"Już" ? - spojrzałam na niego zaskoczona.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zaraz po tym zamknął je i patrzył na mnie niepewnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że utrzymujesz tak dobry kontakt z byłą dziewczyną ?
-Nie mamy dobrych kontaktów. I nie była moją dziewczyną.
-Więc kim ?
Zesztywniał.
Spojrzał gdzieś nad siebie i odetchnął głęboko, po czym wstał i poszedł do drugiej części samolotu, gdzie znajdowała się kuchnia.
-Co ty robisz ? - zapytałam, gdy zapalił światło i otworzył lodówkę. - Nie mów mi, że zamierzasz teraz pić.
Wyciągnął schłodzone białe wino i kieliszek z szafki obok i wypił dwie lampki.
-Zayn, proszę cię.. - wstałam i podeszłam do niego.
Po wypiciu czwartej lampki zacisnął powieki i przyłożył wierzch dłoni do ust.
Patrzyłam jak powoli uchodzi z niego napięcie. Odłożył szklankę i odetchnął głęboko, uspokajając się.
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Patrzyłam na niego, wpatrzonego w podłogę i kompletnie zagubionego. 
Coś w nim siedziało, coś co właśnie zmusiło go do wypicia tych wszystkich kieliszków za jednym razem.
Demony przeszłości przejęły nad nim kontrolę.
-Chodźmy spać. - powiedział cicho.
Stałam jeszcze chwilę, wpatrując się w niego zmartwiona. Nie patrzył na mnie.
-Przepraszam. - dodał.
Wyciągnęłam do niego dłoń, ale odwrócił głowę w drugą stronę. Ręka mi opadła, tak samo jak wszystkie mięśnie co świadczyło o tym, że się poddaję.
Nie pomogę mu. Nie teraz.



Gdy wróciliśmy do Toronto, był późny wieczór. Apartament Zayna był wysprzątany przez obsługę, w lodówce było świeże jedzenie i napoje.
Resztę lotu przespałam. Nie wiem co robił Zayn, wiem jedynie, że nie pił więcej, ponieważ gdy się obudziłam butelka pomimo tego, że wciąż stała na blacie była pełna.
A przynajmniej nic z niej nie ubyło.
Zayn bez słowa pomógł mi się ubrać. Atmosfera była tak napięta, że kiedy ubierałam biustonosz, poprosiłam by się odwrócił. Majtki również chciałam ubrać sobie sama. Jedyna pomoc od niego to ubranie spodni, skarpetki i buta. No i wyjście z samolotu.
Siedziałam właśnie w czarnym fotelu przy kominku, zerkając ukradkiem na Zayna. Szykował kolacje, czyli grecką sałatkę, którą zrobiłam gdy go do siebie zaprosiłam po raz pierwszy.
-Piękny wieczór, co ? - zapytałam, patrząc w przeszkloną ścianę ukazującą oświetloną panoramę miasta.
Zayn podniósł na moment wzrok, po czym wrócił do krojenia warzyw.
-Racja. - odparł. Odetchnęłam z ulgą, że w ogóle się odezwał po tych kilku godzinach milczenia.
Po kilku chwilach wiercenia się w fotelu zapytałam.
-Masz stałą obsługę, czy wynająłeś jednorazowo ?
-Mam gospodynię, która przychodzi tutaj dwa razy w tygodniu. Robi świetne ciasta.
Zauważyłam na jego twarzy cień uśmiechu.
-Więc masz towarzystwo.
-Lepsze to niż, nic. - westchnął i uśmiechnął się lekko do mnie.
-Mam nadzieję, że nie zatęsknisz za samotnością, gdy spędzę tu dwa tygodnie.
-Nie ma takiej opcji. Julio, nie martw się, nie będziesz sprawiać mi problemu.
Sądziłam, że to był już koniec naszej rozmowy. Nie naciskałam, ponieważ widziałam po nim, że nie ma ochoty rozmawiać po tym co wydarzyło się w samolocie.
Jedliśmy w ciszy, siedząc w fotelach naprzeciwko siebie popijając smakowe wino. Nagle mój telefon zaczął burczeć. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że dostałam maila od Travisa.
-Kto to ? - spytał Zayn, po czym wziął łyk wina.
-Travis.
Wciągnął powietrze przez nos i odłożył kieliszek na stolik przed nami.
-Czego chce ? - zapytał dosyć surowo.
-Zapytał jak minął mi czas w Selinsgrove.
Spojrzał na zegarek.
-Tak późno ? 
-Pisze, że nie może zasnąć i czyta książkę.  - mówiłam, odpisując.
-Co mu piszesz ? - jego ton złagodniał. Uff..
-Że mam skręconą kostkę, ale czuję się dobrze. - odłożyłam telefon - Zadzwonię do niego jutro.
-Zadzwonisz ? - uniósł brwi, przerywając jedzenie.
Wzruszyłam niepewnie ramionami.
-Zaprzyjaźniliśmy się. Chciałabym opowiedzieć mu o pobycie u twojej rodziny. - odpowiedziałam. Zabrzmiało to naprawdę niewinnie.
-Naszej rodziny. - poprawił mnie. Wzrok miał utkwiony w ziemi. - Cóż, cieszę się, że się z kimś zaprzyjaźniłaś. - powiedział, odkładając talerz.
-Nie lubisz go. - powiedziałam, badając jego reakcję.
-Nie powiedziałem tego. - zaczął pić wino, odwracając wzrok.
Zachichotałam cicho, odkładając talerz i kieliszek.
-Czy pan jest zazdrosny, profesorze ? - uniosłam brew.
-O panią ? - zmrużył oczy, opierając się swobodnie i kładąc łokcie na podłokietnikach fotela. - I to strasznie.
-Więc oboje czujemy zazdrość. - zauważyłam.
-To bardzo zła cecha.
-Bardzo. - przyznałam.
Badał palącym wzrokiem moją twarz. Później zjechał niżej, na moją szyję i dekolt fioletowego sweterka.
-Gdybym mogła, wstałabym i usiadła ci na kolanach.
-To nie problem. - podniósł się, objął mnie pod pupą i podniósł. Następnie wrócił na swój fotel i delikatnie posadził mnie na sobie okrakiem.
Moja kostka była w nienaruszonej strefie.
-Lubię cię w takich koszulach. - szeptałam, muskając palcami guziczki jego niebieskiej koszuli. 
Objęłam jego szyję ramionami by mieć go bliżej i muskałam ustami jego policzek.
-Ale chyba lepiej wyglądasz bez nich. - dodałam.
-Rozumiem, że chcesz się jej pozbyć. - powiedział cicho, a chrypka w jego głosie dotarła do mojego mokrego wnętrza.
-Mhm. - przygryzłam wargę, wędrując palcami do guzików.
Opięłam połowę i położyłam dłonie na jego torsie. To samo zrobiłam z jego brzuchem, gdy odpięłam resztę. Błądziłam palcami po twardych mięśniach, czując mrowienie na języku.
Miałam ochotę lizać każdy z osobna.
-To nie fair. - mruknęłam.
-Co takiego ? - przechylił głowę w bok.
-Jesteś taki wysportowany. A ja nienawidzę sportu, ani różnego rodzaju ćwiczeń. - zasmuciłam się lekko.
Zacisnął dłonie na moich pośladkach i przysunął mnie do siebie tak, że zaczęłam napierać na jego erekcję.
Oh.
-Przeciwieństwa się przyciągają. - szepnął i pocałował mnie mocno, drapieżnie.
Muskał językiem moje wargi, aż wdarł się nim do moich ust, pieszcząc okrężnymi ruchami podniebienie. - Uwielbiam cię. - powiedział, dysząc. - Obiecaj, że nie zaczniesz ćwiczyć.
-Przecież mówiłam, że tego nie znoszę. - wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam całować go ponownie, bardziej zachłannie.
Gdy zaczął całować moją szyję, ja oparłam głowę o jego ramię i zatracając się w jego pieszczotach, zamknęłam oczy.
-Jesteś zmęczona. - powiedział, gdy zwolnił swoje ruchy i obdarzał moją skórą jedynie delikatnymi pocałunkami.
-Nie prawda. - marudziłam, muskając palcami jego odsłonięte boki.
Zachichotał.
-Jesteś, jesteś. - wstał, trzymając mnie na rękach.
-Nie chcę jeszcze spać. - mruknęłam, ziewając.
-Dokończymy jutro.
Wszedł do sypialni i położył mnie na łóżku. Nawet nie wiem, kiedy zdążył przebrać mnie w piżamę. Następnie zdjął koszulę i ubrał spodnie od piżamy i położył się obok mnie.
-Myślałam, że będziesz dzisiaj pracować nad przemówieniem i prezentacją.
-Zrobię to rano.
-Jutro niedziela ? - spytałam, gdy przytulił mnie do siebie.
-Tak. - muskał kciukiem mój policzek.
-Mogę mieć do ciebie prośbę ?
-Oczywiście, o co chodzi ?
-Mama od dziecka uczyła mnie bym chodziła do kościoła, nawet wtedy gdy jest pijana i nie ma się kto nią zająć.
Po chwili odpowiedział.
-Rozumiem.
-Pójdziesz ze mną ?
Zesztywniał.
-Ja..ja nie wiem czy mogę.
-Dlaczego ?
-Chyba nie zasłużyłem. - szeptał - Nie było mnie tam wiele lat.

-Każdy zasługuje na szansę. Nawet gdyby miało być ich milion.
Podrapał się po podbródku i położył na plecach. Ja wciąż leżałam na jego piersi.
-Hmm ? - dopytywałam.
-Pójdę z tobą, Julio. Obiecuję.
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.
-To ja ci dziękuję.
Już niedługo po tym odpłynęłam w spokojny sen.


Dyszenie. Jęki. Błagania.
Wydawało mi się, że śni mi się jakiś koszmar. Podparłam się na dłoniach i odwróciłam w stronę Zayna.
Miał zaciśnięte powieki, jego włosy przyklejały się do jego twarzy, był zlany potem a na jego czole pojawiły się liczne zmarszczki.
-So...Sophie..! - rzucał głową na wszystkie strony - Nie, proszę.. - wplótł palce we włosy, gdy nagle spod jego zamkniętych powiek wylały się strumienie łez. - Nie chcę tam wracać..Nie, zostaw !
-Zayn ! - objęłam jego twarz dłońmi - Zayn, obudź się ! - położyłam dłonie na jego ramionach i potrząsałam nim.
-Zostaw mnie !
-Zayn, to ja ! Proszę, obudź się ! Zayn !
Zerwał się gwałtownie, łapiąc powietrze. Opierał się na rękach, jego klatka piersiowa podnosiła się gwałtownie pod wpływem oddechów.

Nie patrząc na mnie wstał szybko z łóżka i wyszedł z sypialni.
-Gdzie ty idziesz ? - zawołałam za nim.
Wstałam z łóżka i zaczęłam jak najszybciej kuśtykać do kuchni, gdzie było zapalone światło. Nie zważałam na ciemność wypełniającą korytarz i dzielnie szłam do Zayna.
Stanęłam w drzwiach kuchni i obserwowałam jak pije z butelki whisky. Wypił prawie połowę za jednym razem. Potem nalał sobie jeszcze jedną lampkę wina i wypił ją jednym haustem. Później odłożył kieliszek tak gwałtownie, że prawie go rozbił.
-Kochanie... - podeszłam do niego.
Zapłakany wpatrywał się w ziemię, dyszał gwałtownie a pot skapywał z jego nosa. Nie wierzyłam, że ktoś tak duży i silny jak on może wyglądać tak niewinnie.
Bałam się, że mnie odrzuci tak jak w samolocie. Że nie będę mogła mu pomóc.
-Zayn.. - jęknęłam. Stanęłam przed nim i objęłam jego twarz dłońmi.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Przełknął ślinę, a ja wycierałam kciukami jego łzy zmieszane z potem. - To był tylko zły sen. - szeptałam - Już w porządku.
-Nie chcę tam wracać. - szepnął, łamanym głosem.
-Gdzie ?
-Do piekła. - odparł, zagryzając wargę.
-Nie wrócisz. - pokiwałam głową i przytuliłam go mocno. On padł na kolana i wtulił się we mnie, płacząc głośno.
-Nie zostawiał mnie, Julianno. - prosił, całując moje nogi. - Nie odchodź.
-Nie zrobię tego. - głaskałam jego włosy  - Przysięgam.
Płakał przez długie minuty. Patrzyłam jak cierpi. Jak wije się pode mną, oszołomiony koszmarem.
-Jutro będzie lepiej. - szeptałam, kiedy udało mi się wyplątać z jego uścisku i również uklęknąć, pomimo bólu stopy - Nieważne, co było w tym śnie. Piekło już nie wróci.
Patrzył na mnie przez chwilę, zbolałym wzrokiem.
-Jesteś aniołem. Jesteś silniejsza niż wszystkie demony. - powiedział cicho.
Po tych słowach rzuciłam mu się na szyję, tuląc go mocno i czując wypełniającą mnie miłość do niego.
Tak... Miłość.

1 komentarz: