Nie wierzę, że się zgodziłam na takie coś ale jednak. Wymieniłam się z Zaynem numerami, we wtorek dał mi znać, że jego brat wraca do Nowego Jorku za dwa, lub trzy tygodnie. Chciał jednak, żebym wcześniej przyszła do jego domu i zobaczyła miejsce w którym chcę bym była malowana i gdzie dokładnie chce umieścić obraz.
To miłe, że zależy mu na mojej opinii, więc godzę się przyjść do niego w środę i tak właśnie robię. Mamie i Ethanowi mówię, że jadę po pracy na zakupy a tak naprawdę jadę prosto do niego.
Rano wzięłam taksówkę, więc do willi Malika jadę z nim w jego samochodzie. Prowadzi naprawdę pewnie, ale swobodnie. Hamują nas godziny szczytu i zakorkowane ulice, ale gdy wjeżdżamy do jakiejś pustej dzielnicy w której nigdy nie byłam suniemy tak szybko, że wbijam się w fotel.
-Trzymasz się ? - pyta z uśmiechem.
-Tak, tak, jasne. - odpowiadam zduszonym głosem.
Śmieje się i nieco zwalnia.
-Boję się, że wylądujemy w rowie lub walniemy w jakieś drzewo zanim dotrzemy do ciebie. - prostuję się i poprawiam pas.
-Jestem aż tak kiepskim kierowcą ? - marszczy brwi niby urażony - Może kiedyś pokarzesz mi co umiesz ?
Patrzę na niego zdziwiona.
-Mogłabym ?
-Czemu nie.
-Więc z wielką chęcią.
-To będzie naprawdę podniecający widok. Tylko pamiętaj, że jeszcze żadne kobiece dłonie nie dotykały tej kierownicy.
-Jestem zaszczycona. - uśmiecham się zadziornie.
Rzuca mi szybkie spojrzenie.
-Później lepiej będzie mi się prowadziło.
-Dlaczego ?
-Skarbie, wiedząc, że siedzę w miejscu, gdzie kiedyś wiercił się twój tyłeczek stanę się rajdowcem.
-Czy pan komplementuje mój krągły tyłek, panie Malik ?
-A co myślałaś ? Że pociągają mnie jedynie światowej sławy modelki-anorektyczki ?
-Myślałam, że takich ludzi jak ty tak.
Śmieje się.
-Facet nie pies. - puszcza mi oczko - Powiedzieć ci ciekawostkę ?
-Zamieniam się w słuch.
-Wiesz dlaczego wszystkie modelki wyglądają jak niedokarmiane ścierwa ?
-Bo to jest "piękne" ?
-Absolutnie nie. Bo wszyscy najsławniejsi projektanci z których większość to mężczyźni są gejami.
Otwieram szeroko oczy.
-Naprawdę ?
-Słowo honoru.
-To by się zgadzało... -
Wybuchamy śmiechem.
-Masz dowód na to, że nie jestem gejem.
-Już się o tym przekonałam.
Udaje zdziwionego.
-Jak to ? - pyta.
-Stoi ci całą drogę. - szepczę.
Uśmiecha się szeroko, chociaż próbuje to ukryć.
Zaczynam chichotać i po całej rozmowie jestem dumna z moich kobiecych kształtów.
-Rozgość się.
Podaję mój czerwony płaszcz Zaynowi, który odnosi go do garderoby i rozglądam się po świeżo wyremontowanej willi.
-Niektóre pomieszczenia nie są skończone. - mówi, wkładając ręce w kieszenie spodni od garnituru.
Zauważam, że cała tylna ściana domu jest przeszklona i widać przez nią ogród, z tyłu prywatną plażę Zayna i morze.
-Zapewne masz piękny widok na zachód słońca.
-Prawda. - uśmiecha się lekko - Szkoda, że z niego nie korzystam. Idziemy ?
Kiwam głową i podaję mu rękę. Idziemy po szerokich schodach na samą górę. Przechodzimy przez duży korytarz i wchodzimy do pomieszczenia, które jako jedyne jest idealnie wykończone.
-Tu jest wszystko zrobione. - mówię rozglądając się.
To sypialnia.
-Chciałbym, żeby tu cię namalowano, więc kazałem całą uwagę przenieść na ten pokój. Na całe szczęście pracownicy wyrobili się w dwa dni. - uśmiecha się znacząco i oszałamiająco zarazem.
Mniam.
-Więc wykończyłeś go...dla mnie ?
Patrzy na mnie przez moment.
-Skoro główny obiekt obrazu jest idealny, jego tło chociaż w połowie powinno mu dorównywać. - podchodzi do mnie powoli.
-Nie lubię tego słowa.
-Jakiego ?
-Idealna.
-Przyzwyczaj się. To twoja główna cecha.
-To niemożliwie. - kiwam głową i siadam na łóżku.
Szklane drzwi prowadzące na balkon są otwarte. Morska, chłodna bryza muska mój kark i rozwiewa lekko włosy.
-Mój trener zawsze używał tego słowa. Mówił, że muszę być idealna i lepsza niż inne tancerki. - spuszczam głowę - Nie lubiłam go.
Drapie się po brodzie i siada obok mnie.
-Też miałem trenera. - mówi - Skurwiel.
-Dlaczego ?
Spuszcza wzrok.
-Okej, rozumiem. - uśmiecham się - Ja też nie lubię o swoim mówić.
-Mamy wiele wspólnego.
Patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy nagle Zayn się przybliżył.
-Przyprowadziłem cię tutaj jeszcze dla jednego powodu.
-Jakiego ?
-Chciałbym się tu z tobą całować, ale nie chodzi głównie o to.
Chichoczę.
-To pierwsze masz jak w banku. A o co dokładnie chodzi ?
-Gdy mój brat będzie cię już malował, będziesz musiała być naga.
Przełykam ślinę.
-Chciałbym, żebyś się oswoiła.
-Mam się rozebrać ?
-Nie w takim sensie. Chcę żebyś czuła się przy mnie swobodnie.
Zastanawiam się przez chwilę.
-To chyba...chyba będzie dobry pomysł.
-Nie chciałbym, byś widziała w tym coś wulgarnego. Teraz chodzi mi głównie o twoją swobodę.
Spuszczam głowę.
-Hej. - kładzie dłoń na mojej dłoni - Co się dzieje ?
-Boję się.
-Czego ?
-Tego, że jak już zdejmę ubranie to ze mnie zrezygnujesz. - patrzę na niego. Jego oczy są przepełnione czułością.
Zaczyna mnie namiętnie całować, czego się nie spodziewałam. Pocałunek jest powolny, ale romantyczny i bardzo imtymny.
-Masz piękne ciało. Nie martw się.
Westchnęłam.
-Okej.
-Zaczynamy ?
-Mhm.
Wstaję i powoli wyjmuję bluzkę ze spódnicy i zrzucam ją na podłogę. Rozpinam stanik i waham się zanim go zdejmuję, ale po chwili już go nie mam.
-Oh, Jenny.. - mówi, wpatrując się we mnie - Jesteś prześliczna. Masz cudowne piersi.
-Jesteś pewien, że mam...kontynuować ? - pytam łapiąc za spódnicę.
-Śmiało.
Wzdycham i zsuwam z siebie spódnicę a gdy łapię za brzeg rajtuz zaczynam się trząść.
-Jenny ? - marszczy brwi.
-J-ja nie....nie potrafię.
-Słonko, spokojnie.
Stoję jakieś dwa metry od niego. Już zsuwam rajtuzy z ud, gdy w końcu nie wytrzymuję i padam na kolana zalewając się łzami.
Zayn momentalnie klęka obok mnie i bierze mnie na kolana. Ja, wściekła na siebie targam czarne rajtuzy i zrzucam strzępki na bok.
-To sobie zrobiłam. - szlocham i chowam twarz w dłoniach.
Jest mi tak strasznie wstyd. Zayn widzi moje blizny, moje grube, ohydne blizny...
-Jestem obrzydliwa. - płaczę - Nie cofnę przeszłości. One już nie znikną, nigdy...
Płaczę tak przez długie minuty. Zayn pewnie czeka aż skończę. Czekam na moment aż zdejmie mnie ze swoich kolan i powie, że mam spieprzać.
-Jenny... - mówi cicho, głaskając palcami pogrubienia - Jesteś piękna.
Zabieram dłonie i patrzę na niego.
-Co ?
-Jesteś cudowna. Masz piękne ciało, a blizny niczego nie psują.
-Są obrzydliwe.. - mówię cicho.
-Nie mów tak. Nawet tak nie myśl. - kładzie mnie na miękkim dywanie, później zaczyna całować wszystkie blizny - Popełniłaś błąd, bo mogłaś zrobić sobie wielką krzywdę lub dostać zakażenia.
-Już zrobiłam wielką krzywdę. - ocieram łzy.
-Jak każdy z nas. - kładzie się na mnie - Ja również zrobiłem coś po czym zostały blizny. Może nie mam ich na swoim ciele, ale nie znikną. I zawsze będę żałował.
Muskam opuszkami palców jego policzki. On wsuwa dłonie pod moje pośladki a później zjeżdża niżej.
-Tam też je masz ?
-Z dwóch stron.
-Dlaczego to robiłaś ?
-Ból mi pomaga. - odpowiadam z cierpkim uśmiechem. - Nie odrzucisz mnie ?
-Nie mógłbym. - nachyla się i zaczyna mnie drapieżnie całować. Jesteśmy tak złaknieni swoich pocałunków, tak bardzo potrzebuję jego dotyku...
-Jesteś piękna, z bliznami czy bez. - całuje mój dekolt - Jeszcze nasza umowa się nie zaczęła, ale ja...
-Nic już nie mów. - obejmuję jego twarz dłońmi i patrzę mu w oczy - Pragnę cię. Pragnę jak nikogo innego.
-Jenny.. - dyszy.
-Chcę tego. - ocieram się o niego krokiem - Jestem tuż pod tobą, mokra i obnażona.
-Nie tutaj. Nie na dywanie. - mówi, po czym wstaje trzymając mnie w ramionach - W tym łóżku jeszcze nawet nikt nie spał.
Kładziemy się na łóżku z którego baldachimu zwisają śnieżnobiałe zasłony. Jest chłodno, więc Zayn wślizguje się ze mną pod pościel.
-Nie mam tu prezerwatyw.
-Nie szkodzi. Biorę tabletki.
-Oh, to świetnie. - mówi zdejmując koszulę - Nie wytrzymałbym i zrobiłbym to bez zabezpieczeń.
Uśmiecham się i pomagam mu z pozbyciem się jego spodni, a potem bokserek.
Rozchyla moje nogi i muska główką dużego penisa moje wargi sromowe.
-Mmm... -mruczę i wyginam plecy w łuk.
-Mamy dla siebie jeszcze kilka tygodni, dopóki brat nie przyleci.
-A później kolejne tygodnie które poświęci na obraz. - wbijam paznokcie w jego plecy, gdy wchodzi we mnie powoli.
Jęczę i odchylam głowę w tył.
-Patrz na mnie.
To właśnie robię. Chcę na niego patrzeć, już zawsze. Oh, jak ja pragnę tego mężczyzny. Chcę go. I mam.
Wbija się we mnie ponownie, i ponownie, i znowu...
-Nie przejmujmy się czasem. - całuje mnie lekko, po czym zaciska dłonie na moich biodrach - Jestem ci winien orgazm.
Kładę dłonie na jego plecach i obejmuję go mocno. Całował moje blizny, mówił, że jestem piękna. Pragnę jego bliskości. Chcę być jego.
I jestem..
-Och ! - krzyczę za którymś pchnięciem, które okazuje się bardzo mocne.
Rytmiczne ruchy doprowadzają mnie do szaleństwa. Chcę by przyspieszył, ale nie mogę wydusić nic więcej oprócz jęku.
-O tak, jęcz dla mnie, maleńka. - zaczyna poruszać się szybciej, o wiele, wiele szybciej.
Czułam jak twardnieje, aż zalała nas fala ciepła. Moje ciało drżało, gdy zawładnął nim silny orgazm. Czułam jak drga we mnie jego penis i jak wylewa się we mnie.
-Jenny... - dyszy i muska palcami moje sutki, bym wygięła plecy w łuk. Całuje mój brzuch wypięty w jego stronę, a później obraca się tak, że to teraz ja siedzę na nim.
Rozkraczam się i podnoszę na moment by nabić się na jego napiętą męskość, która nawet po tak silnym orgazmie nie opadła. Padam na niego. Zatapia się we mnie ponownie, cały...
Nasze palce splatają się. Zaczynam podskakiwać, odrzucając głowę w tył i jęcząc głośno.
-Maleńka, rżniesz mnie... - dyszy i daje mi delikatnego klapsa.
O tak, tego potrzebuję. Chyba widzi, że mi się podoba ponieważ zaciska dłonie na moich pośladkach tak mocno, że pewnie zrobiły się czerwone tak jak moje mokre policzki.
Pot spływa z naszych ciał i łączy się w jedno. Malik przyciąga mnie do siebie i całuje namiętnie.
-Zwolnij. - szepcze i ponownie łapie mnie za pupę, regulując tym samym moje ruchy.
Poruszam się na nim powoli, przeciągle.
-O tak... - szepcze - Idealnie.
Szczypie delikatnie skórę na moich plecach, masuje je, pieści. Przez ten cały czas nie odrywa ode mnie ust. Całujemy się głęboko, czuję na języku jego pot który skapnął na jego wargi.
Obejmuje mnie ramionami. W pewnym momencie przestaję się poruszać. Leżę na nim, całując się z nim namiętnie, czule i intymnie zarazem.
Jęczy cicho w moje usta i odsuwa ode mnie twarz by na mnie spojrzeć.
-Taka piękna.. - szepcze i unosi w górę biodra, doprowadzając nad tym samym na sam szczyt rozkoszy.
Spadamy w niekończącą się przepaść orgazmu, złączeni, przyklejeni do siebie mocno. Jesteśmy jednością, jednym ciałem.
Gdy nasze oddechy regulują się i odzyskujemy kontrolę nad własnymi ciałami, on nie wychodząc ze mnie przytula mnie do piersi i całuje w czoło.
-To było niesamowite. - szepcze.
I te słowa wystarczą, bym miała najlepszy sen w życiu właśnie w jego ramionach.
Szybko się oddała.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) zapraszam na nowy wpis do mnie : http://myslespecyficznie.blogspot.com/2014/10/powrot.html
OdpowiedzUsuń