niedziela, 5 stycznia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 15

-Ach !  - krzyczałam tak głośno jak tylko mogłam.
-Krzycz głośniej !  - znowu pejcz.
-Och Zayn !  - zdzierałam gardło, przyjmując go od tyłu.
-O tak... - wydyszał i przejechał dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
Moje piersi ocierały się o zimny, marmurowy okrągły stół, który stał na drugim końcu Pokoju Zabaw. Poczułam jak moje sutki boleśnie twardnieją, a palce, które były zaciśnięte na końcu stołu, pobielały. Moje uda znowu zaczęły mnie szczypać, a pośladki boleć za każdym pchnięciem.  Na szyi miałam coś w rodzaju czarnej pieszczochy z ćwiekami, które wbijały mi się w skórę głowy gdy odrzucałam ją w tył.
-Ach ! - krzyknęłam, gdy Zayn znowu szarpnął mnie za kucyk. 
Jego pojękiwania i pomruki odbijały się echem w moich kroczu, gdy tymczasem jego penis napastował moje wnętrze.
Gdy w końcu puścił moje włos, opadł na mnie gorącym ciałem i zacisnął zęby na uchu. 
-Moja (T.I)... - szeptał, całując moją szyję - Tylko moja. - zacisnął dłonie na moich piersiach. - Teraz. - powiedział, a ja doszłam, głośno krzycząc i zaciskając się wokół niego.
Po kilku mocnych pchnięciach, również doszedł, chowając twarz w moich włosach i jęcząc moje imię.
-Wyglądasz w tej obroży, prawie tak dobrze jak w mojej muszce. - dyszał, całując moje plecy i powoli ze mnie wychodząc. - Możesz puścić stół.
Gdy to powiedział, momentalnie wstałam i zaczęłam masować obolałe knykcie.
-Boli ? - zapytał.
-Tak..
-To dobrze. - uśmiechnął się. - Zaraz ci przejdzie.
-Wiesz, powinieneś byś nieco delikatniejszy w stosunku do swojej "dziewczyny".
Stanął przede mną kompletnie nagi, i patrzył na mnie jak na idiotkę.
-Uległa będzie mi mówić co mam robić.. - szepnął - Tego jeszcze nie było. - odwrócił się i otworzył drzwi do łazienki, by stamtąd udać się do swojej sypialni. -Właśnie, zapomniałem cię ukarać za to, że bez pozwolenia weszłaś do mojego pokoju. -usłyszałam jak odkręca wodę w wannie. Więc jednak nie szedł do siebie.
Przyznam, że wystraszyłam się gdy znowu wspomniał o karze. Szlag.
-Przepraszam ? - powiedziałam niepewnie.
-Zrobię to później. Teraz muszę cię wykąpać, chodź do mnie.
Kąpiel z Zaynem - pomyślałam  - Jej !
Szczęśliwie potruchtałam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zastałam przed sobą naprawdę boski obraz - wielka wanna wypełniona po brzegi gęstą i pachnącą pianą, razem z moim seksownym kochankiem, którego końcówki włosów były już mokre.

-Czekam na panią, panno (T.I). A podejrzewam, że pamięta pani jaki potrafię być niecierpliwy.
-Oczywiście, panie Malik. Z chęcią do pana dołączę.
-Czekaj. - powiedział nagle, gdy byłam już w połowie drogi do niego.
-Co ? - zapytałam.
-Zasłaniasz się rękoma.
Przestąpiłam z nogi na nogę.
-Wcale nie.  - przyznam, że moje ręce była na brzuchu.
-Mhm. - oblizał wargi - I skulasz się. 
Prawda, byłam przygarbiona, ale to dlatego, że się krępowałam. W końcu byłam kompletnie naga, gdy on tymczasem był zanurzony po nos w wodzie.
-Wyprostuj się. - powiedział.
Niechętnie, ale wykonałam polecenie.
-I zabierz ręce.
Westchnęłam i przyłożyłam ręce do bioder. Gdy znowu ruszyłam zatrzymał mnie słowami:
-(T.I) - jego głos był nieco łagodniejszy - Jesteś piękna. Pamiętaj o tym.

Wylał mi miód na serce. Poczułam w środku fale ciepła, która sprawiła, że moje serce zabiło szybciej i mocniej.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się.
-No chodź tu. - obdarzył mnie swoim uroczym uśmieszkiem, który uwielbiałam.
Po chwili byłam już w wannie. Chłopak objął mnie w biodrach i posadził sobie na kolanach.
-Tak będzie nam wygodniej. - szepnął i pocałował mnie namiętnie. Myślałam, że już nic nie może popsuć tej chwili, no ale jednak:
-(T.I), jeszcze jedna sprawa.. - powiedział, gdy odkleiliśmy się od siebie - Ten nasz cały związek...Tylko udajemy, pamiętasz prawda ?
Czar prysnął.
-Tak...Pamiętam - starałam się uśmiechać, no ale na co ja w ogóle liczyłam..?
I tak wiedziałam, że udajemy, sama nie wiem dlaczego byłam aż tak szczęśliwa.
-Hej.. - szturchnął mnie - Jutro wielki dzień. Pokażemy się razem na oczach kamer.
-Nawet mi nie mów. - pokiwałam głową i oparłam głowę o jego tors.
-Co robisz ? - zapytał, marszcząc brwi gdy objęłam go po bokach i wzmocniłam uścisk.
-Przytulam cię.. - szepnęłam - Bardzo lubię to robić.
-Och.. - oblizał wargi i delikatnie położył dłoń na moich plecach - Więc tak to jest gdy kobieta przytula.
-Nie przytulały cię ?
-Nie pozwalałem im.

-Więc czemu mi pozwalasz ?
-Sam nie wiem. - odsunął mnie delikatnie od siebie.

-Nie lubisz obcego dotyku, co ?
-Nie rozmawiajmy o tym. - pokiwał głową - O czym rozmawiała z tobą Veronica ? - zapytał, niespodziewanie.
-Em...Chciała po prostu mnie poznać. Mówiła, że sporo jej o mnie opowiadałeś. - gdy się mu przyjrzałam, zauważyłam, że znowu jest spięty i poważny. Jakby ubrał jakąś okropną maskę i znów stał się "panem prezesem".
-Może zadawać ci wiele pytań jutro na przyjęciu. 
-Więc też przyjdzie ? - w moim głosie można było usłyszeć niechęć.
-Jakiś problem ? - zmarszczył brwi.
-Chyba za mną nie przepada. - skrzywiłam się, ale tak właśnie było - ta kobieta mnie nienawidziła, tak samo jak ja ją.
-Przestań, lubi cię. Jest szczęśliwa, że "chcę się ustatkować".
-A gdy dowie się, że to ściema ? - zapytałam.
Zamilkł na moment. Widocznie tego nie przemyślał.
-Coś wymyślę. - pocałował mnie w kącik ust. - Jutro po przyjęciu nauczę cię pewnej gry.
-Gry ?
-Mhm. Wyliczanka.
-Co ? - zaśmiałam się. - Czy to nie jest dla dzieci ?
-Nie o taką wyliczankę chodzi. - był całkowicie poważny, więc starałam się nie śmiać. - Polega ona na tym, że przez cały nasz seks będziesz liczyć pchnięcia.

Zamarłam. Tak erotycznej zabawy chyba jeszcze nie znałam..
-To... - przełknęłam ślinę - T-to chyba będzie łatwe. - mówiłam niepewnie.
Zaśmiał się cicho.
-Może i tak. Chyba, że biorę ci od tyłu, a ty w buzi masz metalową kulkę.
-Hm ? - otworzyłam szeroko oczy, ponieważ to jedyne co mogłam zrobić. - Znowu kulki ?
-To będzie tylko jedna. I nie analna. W przeciwieństwie do tamtych ta jest czerwona i przymocowana do czarnego paska, który owinięty jest wokół twojej głowy tak, by kulka trafiała do ust.

-Och... - mój wzrok utkwił na gęstej pianie pode mną.
-To będzie jutro, nie musisz na razie o tym rozmyślać. - pogładził mnie dłonią po plecach. - Pamiętaj, dzisiaj przyjdzie do ciebie sukienka i telefon. Będzie tam zapisany mój numer. Do Marcusa i Alberta również, gdybyś czegoś potrzebowała.
Czułam się dziwnie, że daje mi aż tyle. A ja nie mogłam za to nawet podziękować..
-Mogę się jakoś odwdzięczyć ? - uśmiechnęłam się kusząco.
-Wiesz jak. - złapał moją dłoń i powędrował nią do swojego krocza.


  - Jestem ! - zawołałam gdy weszłam do apartamentu.  
Postawiłam torebkę na barku i zauważyłam, że z sypialni Eliota wychodzi jakiś przystojny brunet. Jego włosy były niewiele ciemniejsze od włosów Eliota, a oczy duże i zielone. Nie miał na sobie koszulki, jedynie spodnie od piżamy mojego przyjaciela.
Zatrzymaliśmy się w pół kroku i patrzyliśmy na siebie z lekkim zdziwieniem.
-Ty musisz być (T.I). - powiedział z uśmiechem.
-A ty musisz być przyjacielem Eliota. - powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
-Emm...Chłopakiem. - poprawił mnie.
-Och. - zmarszczyłam brwi - Miło mi cię poznać.
-Właśnie, zapomniałem. Jestem Ray. - wystawił do mnie dłoń.
-Cześć Ray - zaśmiałam się. - Gdzie jest El.. - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ chłopak wychodził właśnie z pokoju. 
Potargane włosy, krople potu na całym ciele i to, że był jedynie w bokserkach zdradzało, że gdybym przyszła tu wcześniej trafiłabym na ostry seks.
-(T.I) ?  - zapytał. - Już jesteś ?
-Chyba przerwałam zabawę ? - uniosłam brwi.
-Właśnie skończyliśmy.
-Tak, em... - jąkał się Ray - Pójdę się ubrać, mam nocną zmianę. - powiedział po czym wrócił do pokoju.
Eliot usiadł przy barku, a ja otworzyłam lodówkę, pragnąc poczuć na języku ciepłe gofry i tłustą bitą śmietanę. Przyznam, że potrzebowałam zjeść coś kalorycznego, chociaż wiedziałam, że zapewne pójdzie mi to w biodra.
-Kawy ? - zapytałam .
-Hm ? - podniósł głowę  - Yyy...Tak, tak, dzięki. - powiedział w końcu, chowając głowę w ramionach.
-Ray, tak ? - spojrzałam na sypialnie mojego przyjaciela, by upewnić się czy drzwi są zamknięte - Niezłe ciacho, gdzie go znalazłeś ?
-Miałem jeszcze jego numer. - wzruszył ramionami.

-Czekaj, czekaj... - postawiłam pojemnik z kawą na barku - Przez ten cały rok miałeś przy sobie telefon ?
-Miałem przez pierwszy miesiąc. W końcu się rozładował.
-Czemu do nas nie zadzwoniłeś ?! Do kogokolwiek !
-Niby po co ? Ktoś kto ucieka nie chce przecież...

-Ale, Eliot ! - przerwałam mu - Wszyscy myśleli że nie żyjesz !
Zatkało go. 
-Naprawdę ? - zapytał, drapiąc się po brodzie.
-Tak ! - westchnęłam i usiadłam na jeden ze stołków.
-(T.I)... - przysunął się bliżej - Nie wiedziałem, że mnie szukacie.
-Co ?! Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć ?!
-Myślałem, że wszyscy mają mnie gdzieś. Dlatego uciekłem.

-Człowieku, my cię kochamy ! Sądziłeś, że nawet  j a  mam cię gdzieś ?
-To przez prochy. - wyjaśnił - Przez pierwsze dwa miesiące nic do mnie nie docierało. Kilka razy trafiałem do szpitala, z którego później uciekałem, ale przyznam, że trochę mi tam pomogli.
-W jakim sensie "pomogli" ?
-No wiesz, dotarło do mnie, że zrobiłem źle. Że tęsknie za moją rodziną.

Zauważyłam, że łzawią mu oczy.
-Więc czemu nie wróciłeś ?  - zapytałam łagodniej.
-Wstydziłem się. - po policzku zaczęła płynąć pierwsza łza - Bałem się, że już o mnie nie pamiętacie. Nie przyjmiecie mnie z powrotem.
-Eliot... - wstałam i przytuliłam go mocno.
-Tam było jak w pikle.... - również wstał i schował twarz w moich włosach.
-To przeszłość. - potarłam go dłonią po plecach - Teraz będzie jak dawniej.
-Dzwonił Richard. - powiedział nagle.
-Czego chciał ? - przewróciłam oczami gdy przypomniał mi się mój ojczym.
-Też idę na przyjęcie. - odsunął się, by na mnie spojrzeć.
-Serio ? - ucieszyłam się - Tak !  - znowu zarzuciłam mu ręce na szyję, ciesząc się, że mój przyjaciel nie zostawi mnie samej.
-Musimy znaleźć mi jakiś garnitur. - zaśmiał się - Będę się czuł naprawdę dziwnie - zauważyliśmy, że z sypialni wychodzi Stanley.
-Dlaczego dziwnie ? 
-Najpierw siedziałem w towarzystwie meneli, a teraz największych szych w Nowym Jorku.
-Racja. - powiedziałam, gdy zmierzałam do dzwoniącego telefonu. - Cześć Edward. - przywitałam recepcjonistę.
-Panno (T.I), kurier do pani.
-Wpuść go, dziękuje za telefon. - podziękowałam i odłożyłam słuchawkę.
Gdy się odwróciłam moje oczy ujrzały Eliota i Raya żegnających się w namiętnym pocałunku.
-Emm... - przestąpiłam z nogi na nogę.
-Widzimy się jutro ? - zapytał Ray, ignorując mnie, ale jakoś w ogóle mi to nie przeszkadzało.
-Jutro nie mogę, może w niedziele ?
-Postaram się. - pocałował go ostatni raz po czym ruszył w stronę drzwi - Cześć (T.I).
-Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się i odprowadzałam go wzrokiem.
-Kto nas odwiedzi ? - zapytał Eliot, zakładając znoszony podkoszulek.
-Kurier. 
Rozległo się pukanie do drzwi. Cały odbiór przesyłki poszedł mi szybko i sprawnie. Tylko podpis i zamienienie dwóch zdań z mężczyzną ubranym w firmowy stój Goldman Sachs. Gdy się odwrócił kolejny raz zobaczyłam na jego koszulce ozdobny napis "Malik".
Zamknęłam drzwi i położyłam stroje oraz niewielkie pudełko na kanapie w salonie.
-Dwa ? - zmarszczyłam brwi - Przecież miała być tylko sukienka...
-Co to ?
-Miałam dostać od Zayna sukienkę na przyjęcie, ale okazuje się, że są tu jakieś dwie kreacje... 

-Jest kartka. - chłopak wziął do ręki niewielką karteczkę przywiązaną do jednego stroju z napisem "Eliot Martinez". - Dla mnie ? - zdziwił się, po czym rozpakował przesyłkę. Naszym oczom ukazał się dwuczęściowy czarny garnitur w którego skład wchodziła biała koszula, marynarka i spodnie.
-Twój udawany chłopak kupił m garniak. - spojrzał na mnie - Jak mam się z tym czuć ?
-Chyba świetnie, zrobił ci prezent.

-Nie zapominajmy, że wciąż za bardzo za nim nie przepadam.
-A jeszcze wczoraj śmialiście się w najlepsze.
-Przespałem się z tym i dotarło do mnie, że dalej mi nie pasuje, że cię wykorzystuje.
-To nie prawda, sama się na to zgodziłam.
-A co robiliście dzisiaj gdy poszłaś do niego do pracy ? - spojrzał na mnie znacząco.
-No...No wiesz..
-No właśnie. Traktuje cię jak dziwkę.
-Kupił mi sukienkę i telefon.
-To jeszcze nic nie znaczy.
-Skończmy temat. - pokiwałam głową i zaczęłam rozpakowywać przesyłkę.
Długa, czarna suknia z jednym szerokim ramieniem i długim wykrojem na nogę. Była piękna.
-Wow... - westchnęłam z podziwem.
-Ma facet gust.
-Racja.. - uśmiechnęłam się szeroko - Są jeszcze buty. - zauważyłam czarne czółenka na dziesięciocentymetrowej szpilce - I ja mam na tym chodzić ?
-Sprawdź telefon. - podał mi pudełko.
Kiedy je rozpakowałam opadły nam szczęki.
-Dał ci iPhone'a, jakiego nawet jeszcze nie ma w sklepach. - wydukał Eliot.  - Ile ten facet ma na koncie ?
-Więcej niż cały Nowy Jork razem wzięty.. - nie spuszczałam wzorku z telefonu leżącego na aksamitnej poduszce na dnie pudełeczka.

-Wiesz, lepiej pójdę przymierzyć garnitur. - po chwili Eliota nie było już ze mną w pokoju.
Odblokowałam telefon i na tapecie ujrzałam siebie, śpiącą w Pokoju Zabaw. To był dzień kiedy, pierwszy raz u niego byłam. 
Uśmiechnęłam się, że w ogóle o tym pomyślał. Okazało się, że czekał na mnie pierwszy mail:

          Nadawca: Zayn Malik
          Data: 9 sierpnia 2014,  18:20  (zmieniłam jedynie rok ;) )
          Temat: Twój nowy telefon.
          Adresat: (T.I)

            Mam nadzieję, że tapeta podoba ci się tak samo jak mnie. 
            Wyglądałaś tego ranka naprawdę uroczo. 
            Korzystaj z prezentu i pilnuj, żeby żaden idiota taki jak ja
            nie wyrzucił go przez okno.

Natychmiast odpisałam.

          Nadawca: (T.I).
          Data: 9 sierpnia 2014, 19:03
          Temat: Dziękuję
          Adresat: Zayn Malik

            Tapeta nie jest zbyt piękna, ale cieszę się, że podoba się
            przynajmniej Tobie.
            Wiem, że to cudeńko musiało kosztować fortunę, więc
            bardzo za nie dziękuję.

          P.S
          Nie miej mi tego za złe, ale chcę ci dziękować :)

Niestety nie dostałam odpowiedzi. Pewnie był zajęty. Zabrałam telefon i sukienkę do sypialni. Padłam na łóżko rozmyślając jaka jestem w tym momencie szczęśliwa.

   
    -Mmmm.... - mruczał Zayn  - Uwielbiam twoje usta. - mówił, pomiędzy pocałunkami.
Jego dłoń była zaciśnięta na moim udzie, które wyłaniało się spod wykroju sukni.
-Panie Malik. - rozległ się w limuzynie głos Alberta - Korki robią się już coraz mniejsze. Będziemy w posiadłości państwa Rodriguez za kilka minut.
-Dzięki Albert. - opowiedział, wciskając jakiś przycisk obok niewielkiego radia.
Chłopak zdjął mnie z swoich kolan i posadził obok. Chciałam się wtulić w jego silne ramie, ale wiem, że nie mogłam. 
Patrzyłam jak schyla się po butelkę wina, którą już otworzyliśmy.
-Napij się jeszcze. - powiedział, gdy skończył napełniać kieliszek.
Szybko pozbyłam się jego zawartości, oblizując wargi i rozkoszując się pysznym francuskim winem.
-Widzę, że ci smakuje. - zauważył, po czym sam wziął łyk.
-Bardzo. - odłożyłam szklankę - Czytałeś mojego maila ? - zapytałam.
-Tak. - dopił wino i również odłożył kieliszek - I sądzę, że w końcu znudzi ci się to ciągłe dziękowanie, (T.I).
-Dlaczego ?
-Będziesz dostawać coś ode mnie wręcz codziennie.
-Codziennie ?
-Nie próbuj się sprzeciwiać.

-Dobrze, ale....To sporo pieniędzy. Codziennie jakiś naprawdę drogi prezent...
-Pamiętaj, że jeśli go przyjmujesz sprawiasz mi tym wielką przyjemność.
Pokiwałam jedynie głową, gdy nagle nasza limuzyna się zatrzymała.
-Zanim wyjdziemy, muszę ci jeszcze coś powiedzieć. - westchnął - Wchodzimy tam jako ostatnia para. Wszyscy skupią się tylko na nas.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ otworzył drzwi i wyszedł, więc zrobiłam to samo, chwytając jego dłoń. Gdy pomógł mi wyjść zachwiałam się na ugiętych nogach, gdy znowu doszedł mnie jego zapach. Przytrzymał mnie dłonią, którą położył na moich plecach.
-Dziękuję. - powiedziałam.
-Chodź. 
Wzięłam go pod ramię i ruszyliśmy  w stronę wielkiej posiadłości, oświeconej wokół małymi lampkami. Znajdował się tam wielki ogród, na którym dojrzałam rozłożony namiot który zajmował większość miejsca.
-Tam jest całe przyjęcie ?
-Mhm. - mruknął, gdy wyszliśmy z parkingu.
Przed nami rozciągał się wielki żywopłot ze stalową bramą pomalowaną czarną farbą, a obok niej dwóch lokajów, ubranych równie elegancko jak my. A przynajmniej ja. Chyba nikt nie dorówna Zaynowi, w czarnym smokingu i muszce...Mrrr.
-Panie Malik, panno (T.I). - skinęli do nas głową. Nie spodziewałam się, że będą znać moje nazwisko, no ale w końcu byłam z samym Zaynem Malikiem.
Weszliśmy na ogród. Przemierzyliśmy jeszcze parę metrów by znaleźć się przed samym namiotem.
Rozmowy ucichły. Oczy wszystkich przeniosły się na nas. Ponad 500 par oczu, cholera. Do tego oślepił mnie blask fleszy.Dziennikarze wyciągnęli kamery i aparaty. Nie sądziłam, że państwo Rodriguez aż tak nie cenią swojej prywatności. Chyba, że pozwolili tym ludziom zostać i poczekać jeszcze na nas...
Zauważyłam, że przy długim stole siedzi rządek kobiet, które patrzą na Zayna bardzo dziwnym wzrokiem.
-Kurwa. - szepnął.
-Kim one są ?
-To moje poprzednie uległe.

-Masz rację: Kurwa.
-Wreszcie jesteście ! - powitała nas pani Rodriguez.
Zauważyłam, że jej mąż wstaje, co bardzo mnie zaniepokoiło.
-Może pogratulujmy naszej nowej parze brawami ? - zaczął klaskać, a wtedy rozległy się kolejne owacje i brawa.
-Jezu... - powiedziałam, gdy spojrzałam na stół przy którym mamy siedzieć:
Moja mama z Richardem, Eliot, mama Zayna, siostry Zayna, ojczym Zayna, wszyscy !

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom gdy zobaczyłam Henry'ego. Była tam nawet była dziewczyna Eliota. Do tego te uległe i jeszcze Veronica. Nancy siedziała obok Iana, który wrócił wcześniej z delegacji. Gdy ją zauważyłam trochę się uspokoiłam.
Zobaczyłam, że kilka miejsc od Henry'ego siedzi mój kolejny były chłopak, Max, z którym spotykałam się w liceum. Od razu przypomniało mi się gdy pieprzyliśmy się jak dzikie króliki...Boże. 
Dalej był seksowny; spod czarnej marynarki można było dojrzeć dużą ilość tatuaży. Jasne brązowe włosy były o wiele dłuższe niż zapamiętałam. I ten błysk w jego szarym oku gdy na mnie patrzył....Dalej ma kolczyk w wardze. Ciekawe czy wyciągnął te które miał w sutkach i które nauczyłam się ssać gdy go ujeżdżałam.
Wzdrygnęłam się. Tyle ciach wokół mnie, a do tego patrzył na to Zayn.
Nagle zauważyłam, że zmierza w naszą stronę kolejny seks - chłopak, o czarnych gęstych włosach i brązowych oczach. Wyglądał dosłownie jak grecki bóg, gdyby nie Zayn zapewne rzuciłabym się na niego i rozszarpała jak Reksio szynkę, ale się powstrzymywałam. 
Koleś był piękniejszy niż Max i Henry razem wzięci. Patrzył na mnie z seksownym uśmiechem na boskiej twarzy, co jeszcze pogarszało sytuację.
-Cholera. - syknął Zayn. 
Zorientowałam się, że patrzymy na tego samego mężczyznę.
-Co ? Kto to ? - dopytywałam się.
Przełknął głośno ślinę.
-Mój brat. - szepnął, przeczesują palcami włosy.

2. fakt o mnie :)
Mam 13 lat ;3 Dokładniej, to w czerwcu skończę 14 ;)


2 komentarze:

  1. Dziewczyno rozdział jest genialny! Zresztą jak zawsze :) Już nie mogę się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten stół z jego byłymi uległymi niezły ;) Jestem ciekawa co dalej :)

    OdpowiedzUsuń