niedziela, 17 listopada 2013

Sweet Dreams, Rozdział 1

Znowu to samo. Znowu to boskie uczucie. To znowu on. Właśnie....."On". Kim tak naprawdę był ten mężczyzna ? Mężczyzna, który co noc zadowalał mnie na różne sposoby. Którego widziałam tylko w nocy, w moich snach....Słodkich snach.
-Och ! - jęknęłam i zacisnęłam dłonie na satynowej pościeli. Jego śliski i długi język drażnił właśnie moją pulsującą łechtaczkę. Wygięłam ciało w łuk. Wiłam się  pragnęłam kolejnego orgazmu, który zbliżał się wielkimi krokami.  Podążyłam dłońmi do głowy chłopaka, która właśnie znajdowała się między moimi udami i wplotłam palce w jego gęste, czarne włosy. Wydał z siebie niski pomruk, który sprawił, że eksplodowałam krzycząc i wyjąc z rozkoszy, która zawładnęła moim ciałem i umysłem w ułamku sekundy.
Krzyknęłam i zerwałam się. Oddychałam ciężko i rozglądałam się po pokoju. Już świtało, a na mojej szafce nocnej dzwonił budzik, którego wprost nienawidziłam. Wyłączyłam go szybkim ruchem i zerknęłam dokładnie na zegarek. Punkt 8:00. Powoli dochodziłam do siebie i myślałam nad tym co właśnie się stało. To znowu był sen...Piękny i rozkoszny sen, który nawiedzał moją głowę każdego wieczoru, każdej nocy... To była tylko i wyłącznie moja chora wyobraźnia, jednak budziłam się za każdym razem gdy miałam orgazm. Niestety tylko on był realny, a nie osoba, która mnie do niego doprowadzała.
-Jezu... - wyszeptałam, gdy zorientowałam się, że mam całe wilgotne krocze. Potrząsnęłam głową i wyszłam z łóżka, prosto do łazienki, równie bogatej i nowoczesnej jak cały apartament, który dzieliłam z moją ciocią Nancy.
Wzięłam szybki prysznic rozmyślając nad moimi nocnymi przeżyciami:
Za każdym razem byłam w swojej sypialni. Jednak była szara i ponura, a oświetlało ją jedynie światło księżyca. Byłam zdyszana i zgrzana. Leżałam na plecach i mocno zaciskałam dłonie na granatowej pościeli. W rogu pokoju, w ciemnym koncie stał wysoki mężczyzna, ubrany w czarnym smoking z czarną muszką do kompletu. Ciągle ubrany był tak samo....
Jego gęste, dosyć długie włosy seksownie opadały pojedynczymi pasami na jego czoło, przysłaniając skroń i jedno oko. Wyraz twarzy miał kamienny, lecz gdy widział, że powoli orientuję się gdzie jestem i co zaraz nastąpi, kąciki jego grzesznych ust podnosiły się w figlarnym uśmiechu, mówiącym: "Jesteś moja".
Powolnymi, niespiesznymi krokami podchodził do szarego fotela, który zazwyczaj jest fioletowy, jednak tam wszystko zmieniało barwę. Przez głowę zdejmował czarną muszkę i marynarkę. Odpinał trzy górne guziki koszuli po czym kierował się w moją stronę. Uśmiech powracał. Za każdym razem gdy znajdował się przy mnie. Opierał się kolanem o łóżko, po czym przerzucał drugą nogę przez moje szerokie biodra i siadał na mnie, mocno wbijając we mnie swoją erekcję. Łapał mnie za nadgarstki i unieruchamiał je przy mojej głowie, po czym nachylał się i drapieżnie ssał i przygryzał moje wargi. Nigdy nic do mnie nie mówił. Nawet gdy go o coś pytałam. Zwykle padało pytanie: "Kim jesteś ?"
Odpowiadał tym całym uśmieszkiem, który rozpalał mnie, zaczynając od krocza.

Nie słyszałam jego głosu. Jedynie wtedy gdy wydawał z siebie ciche pomruki, które zamieniały się w głośnie jęki. Były chwile, gdy przez ciemność mogłam przyjrzeć się jego boskiej twarzy, którą odebrał pewnie jakiemuś aniołowi.  Mocno zarysowana żuchwa i kości policzkowe, długie gęste rzęsy, które przysłaniały duże, czekoladowe oczy. Mmm.... Był cudowny. Wręcz nieziemsko piękny. Niestety nawet nie istniał. Był jedynie wytworem mojej wyobraźni, która byłą niezwykle realna i rzeczywista. Czułam. Wszystko. Jego ciepłe dłonie, miękkie usta i długiego penisa, który bombardował mnie od środka. Mniam. Były chwile, gdy mogłam go pieścić i dotykać, by doprowadzać go w ten sposób do orgazmu. Ale sen musiał się kiedyś skończyć...
-(T.I) ! - zawołała mnie Nancy. - Śniadanie na stole !
-Już idę ! - zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny po czym owinęłam się ręcznikiem i poszłam po ubrania.
-Może być jajecznica ? - wołała.
-Jasne ! - odkrzyknęłam.
Wybrałam letnią, fioletową luźną sukienkę, która podkreślała piersi, ale na szczęście nie opinała bioder, a ja mogłam wyglądać szczuplej. W komplecie miała cienki czarny pasek. Miała również szerokie ramiączka i sięgała mi nad kolana. Wybrałam do niej czarne baleriny na płaskiej podeszwie. Chwyciłam torebkę, która idealnie pasowała do butów i ruszyłam do kuchni. Umierałam z głodu. Po seksie zawsze miałam wrażenie, że mogę zjeść konia z kopytami, ale myślałam, że to już minęło. Nie sądziłam, że mam tak nawet po snach...
-Uuu, szczypiorek ! - powiedziałam gdy zobaczyłam talerz z jedzeniem - Jak ty mnie znasz ?
-Jestem w końcu twoją matką chrzestną - usiadła na przeciwko mnie i zabrała się za jedzenie. Długie, czarne loki miała upięte w niesforny kok, a duże piersi osłaniała niebieską bluzką w kwiaty. Pewnie po niej odziedziczyłam kształty. Moja mama była szczupła, wysoka i niezwykle piękna, co świadczy po liczbie jej byłych mężów...Nancy miała na sobie również jasne, znoszone dżinsy i niebieska czółenka na wysokim obcasie. Piwne oczy podkreśliła czarną kredką i brązowym cieniem do powiek. Po mimo, że była dosyć puszysta, wyglądała zniewalająco.
-Szkoda jedynie, że nie jesteś moją  p r a w d z i w ą  mamą... - westchnęłam z żalem. Kochałam Nancy tak samo jak mamę...Czasami nawet mocniej....No dobra, częściej niż czasami...
-Nie mówi tak. - szturchnęła stopą moją łydkę - Twoja mama jest świetna. Nie znam jej zbyt długo, po tym jak rozwiodła się z moim bratem, ale kocha cię i naprawdę jej zależy.
-Widać, że nie jesteście rodziną - uśmiechnęłam się. Miałam rację, Nancy była przyjazna, sympatyczna i nie przejmowała się za bardzo swoich wyglądem i pieniędzmi. W przeciwieństwie do mojej matki, która rozwiodła się z bratem Nancy, czyli moim tatą, który również ociekał szmalem, ale dla niej to było za mało.
-A właśnie, dzwoniła dzisiaj rano. - oznajmiła. - Kazała ci życzyć powodzenia w ostatnim dniu pracy w kawiarni.
-Wow, to już nie mogła do mnie zadzwonić... - napiłam się herbaty.
-Wspomniała że nie ma dzisiaj w ogóle czasu. Załatwia coś z Richardem.
Gdy usłyszałam to imię wzdrygnęłam się. Uwielbiałam Richarda, ponieważ był najlepszy ze wszystkich mężów mojej matki, oprócz mojego ojca, ale był tak samo nadopiekuńczy jak ona.Chciał nawet opłacać apartament, w którym mieszkam z Nancy, pomimo tego, że wie, ile Nancy potrafi zarobić w jeden tydzień. Pracowała w jednej z największych firm w Nowym Jorku, Goldman Sachs, w której udało mi się zdobyć stanowisko, dzięki jej wpływom.
-Nieważne...Zjemy razem lunch ? - zaproponowałam.
-Okej. - uśmiechnęła się - Najpierw muszę coś załatwić z moim pracodawcą. - zauważyłam w jej oku błysk.
-Co ? - uniosłam brwi.
-A nic... - zarumieniła się.
-Podoba ci się ! - zaczęłam się śmiać - No nie gadaj, podkochujesz się we własnym szefie ?
-Jest wprost idealny ! Mądry, zabawny, zabójczo przystojny... - opowiadała rozmarzonym tonem. - Ale zajmuję się jedynie kampaniami promocyjnymi, różnymi bilbordami i reklamami. Nie znam właściciela całego Goldman Sachs. Podobno jest bardzo młody, jedyne 27 lat, może się spikniecie ?
-Przestań ! Sama nie mam w pełni 21 lat, a mam umawiać się z facetem któremu za niedługo strzeli trzydziestka ? Nie szukam na razie nikogo.

-Jak wolisz. - wzruszyła ramionami. - A co z Henrym ?
O Jezu...
-To przeszłość.
-Och, naprawdę ? Bo jeszcze niecałe dwa tygodnie temu słuchałam waszych zabaw w sypialni.
-Ciociu... - zamknęłam na chwilę oczy. Głupio mi było, że słucha jak z moim chłopakiem zabawiam się w sypialni, no ale wiedziałam, że z Nancy mogłam rozmawiać o takich rzeczach. Pomimo, że miała pełne 35 lat rozmawiałam z nią jak z siostrą, bądź najlepszą przyjaciółką. - Zerwałam z Henrym. Nie pamiętasz ?
-I oboje nie wiemy dlaczego - mówiąc "oboje" miała na myśli również Henry'ego...
-To co kiedyś do niego czułam....Wygasło, okej ? Już nie ma między nami takiej chemii. - przyznałam z żalem. Henry był świetnym chłopakiem, ale również wspaniałym kochankiem, ale nie mogłam z nim dłużej być. To wszystko przez te sny. Zaczął pociągać mnie facet, który nawet nie istniał. To uczucie było tak mocne, że przestałam widzieć jakiegokolwiek mężczyznę. Nawet Henry'ego, który był zniewalająco przystojny i umięśniony z gęstymi brązowymi lekko kręconymi włosami i błękitnymi oczami. Mniam. Ale to koniec, musiałam o nim zapomnieć.
-Pogadamy później. - powiedziała, gdy zauważyła, że dochodzi już dziewiąta. Za godzinę zaczynam, a nie wiem jak przedostanę się przez te ulicę. - wyjrzała przez okno w kuchni, gdy odkładała nasze talerze - Powiedzieć Tom'owi, żeby już zaparkował przed wejściem ?
-Nie trzeba, przekaż mu, że się przejdę - Tom był ochroniarzem, który od kilkunastu lat pracuje dla mojej mamy. Teraz niestety to ja muszę go znosić, odkąd kiedyś gdy wracałam z imprezy, jakiś zalany facet złapał mnie i o mało nie zgwałcił. Na całe szczęście Tom był obok, pomimo tego, że powiedziałam mu, żeby dał mi spokój. Dostałam jeszcze czymś w głowę, a tydzień później obudziłam się w szpitalu. Ale to było całe trzy lata temu, a mama dalej ma do siebie żal, że mnie nie upilnowała, pomimo tego, że ja byłam już pełnoletnia i sama ponoszę za to odpowiedzialność.
-C-co ? - zająknęła się Nancy.
-Chcę poczuć wolność zanim zacznę dojeżdżać do Goldman Sachs z Tomem, a kawiarnia jest niedaleko, chyba mogę się przejść. - pocałowałam ją w policzek i poszłam do sypialni. - Właśnie, nie przebierasz się ? - zapytałam gdy stałam w drzwiach swojego pokoju.
-O matko ! Jestem taka zabiegana, o 6:00 byłam na zakupach i całkiem zapomniałam włożyć stroju do pracy. - podbiegła do siebie i zaczęła grzebać w szafie. Po chwili wróciła w seksownej, bordowej sukience bez ramiączek.
-Wow... - zaśmiałam się - Szefowi powinno się spodobać.
-Mam nadzieję ! Zaprosił mnie dzisiaj na kawę po pracy, więc może coś z tego będzie - narzuciła na siebie żakiet. - Kocham cię !
-Ja ciebie też ! - pożegnałam się i zabrałam za makijaż.

 Manhattan tętnił życiem. Ludzie o różnych pochodzeniach i kulturach. Niektórzy ubrani w kolorowe koszulki i dżinsy, a inni w eleganckie garnitury bądź suknie, czy koszule. Wiem, że niedługo ja będę ukrywać się pod krawatem. Po mimo tego, że bardzo lubiłam pracę w "Calista Superfoods", nie mogłam zostać tam przez całe życie. Akurat wchodziłam to małego pubu na rogu, gdy coś mną wstrząsnęło.  Zamknęłam oczy i o mało się nie wywróciłam, gdy właśnie ktoś złapał mnie za rękę. Ujrzałam przed sobą Mary, moją koleżankę z pracy. Blondynka wpatrywała się we mnie i coś mówiła. Minę miała niespokojną. Jednak widziałam tylko ruchy jej warg. Szum samochodów i przechodniów ucichł. Znowu przymknęłam oczy gdy poczułam ten zniewalający zapach. Zapach ciała, które klei się do mnie co noc. Co noc, w moich pięknych snach z tajemniczym i mrocznym mężczyzną.
Boże.
Czułam go. Czułam jego zapach. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą czarnego bentleya mulsanne'a. Auto właśnie zjeżdżało z krawędzi chodnika i ruszyło w centrum Manhattanu. Słyszałam jedynie szum jego opon.
-(T,I), ocknij się ! - potrząsała mną Marry.
-Co się stało ? - oczy miałam szeroko otwarte.
-Mnie się pytasz ? Myślałam, że zaraz zemdlejesz !
-Ja... - rozglądałam się. Znowu wszystko słyszałam i czułam. Jedynie ten przepiękny zapach zniknął. - Przepraszam.. - potrząsnęłam głową. - Źle się poczułam.
-Napijesz się czegoś ?
-Chętnie. - weszłyśmy do środka.
Boże, co to było ?

 -Lunch ? - zapytała mnie Mary, gdy właśnie podawałam młodej kobiecie jej zamówienie.
-Jestem już umówiona. - zdjęłam czerwony fartuszek i sięgnęłam po torebkę - Może jutro ? Będę w Goldman Sachs, ale możemy się zdzwonić. - zaproponowałam.
-Chętnie ! Co robisz dziś po pracy ?
-Chyba jeszcze nie masz planów.
-Świetnie się składa ! Może wybierzemy się na drinka ? W końcu kończysz dzisiaj pracę w "Calista", więc może gdzieś skoczymy ?
-Super pomysł, o której ?
-20:00 ci pasuje ?
-No jasne. Przyjadę po ciebie z Tomem.
-Myślałam, że nie znosisz ochrony ?
-Wiesz, mam złe przeżycie z imprezami, sama wiesz.
-Och, no tak. Okej, ale chyba nie będzie siedział z nami przy stoliku ?
Zaśmiałam się.
-Nie, będzie jedynie czekał na nas w samochodzie przed klubem.
-Okej,  więc życzę miłego lunchu !
-Dzięki ! - patrzyłam jak znika w kuchni.
Gdy wyszłam przed pub, rozglądałam się uważnie za czarnym bentleyem. Nie było go nigdzie w pobliżu, a ja czułam się tym razem dobrze. Nie wiem, co to miało znaczyć...Najdziwniejszy był zapach.
Mój niepokój przerwał pogodny głos Nancy:
-Znam niezłą kawiarnię w jednej z galerii niedaleko. Co powiesz ? - wzięła mnie pod rękę i żwawym krokiem ruszyłyśmy do jej samochodu.
-Widzę, że sukienka spodobała się szefowi.
-A mamy jeszcze przed sobą kolację !
-Opowiadaj. - zachęciłam gdy siadała za kierownicą.
-Spokojnie, wszystko ci opowiem.

-.....no i wtedy powiedziałam, że chętnie. Zapytał jaką kawę piję, powiedziałam, żeby sam wybrał, wtedy zaproponował mi wino, ja odpowiedziałam, że nie znajdę dzisiaj czasu, a on na to, że chętnie napije się ze mną w sobotę u niego !  - Nancy skończyła swoją historię o romansie z szefem. Jak na kobietę w średnim wieku, paplała jakby była ode mnie o pięć lat młodsza.
-Super ! Gdzie mieszka ? - zapytałam, gdy kelnerka podała nam ciasta i kawy. Nancy potrafiła wybrać naprawdę kaloryczny lokal, a ja nie mogłam się oprzeć. Uwielbiałam jeść.
-Nie pamiętam dokładnie ulicy - wzruszyła ramionami - A co u ciebie ?
-Alonso trochę żałuje, że przestaje u niego pracować.
-Alonso, Alonso... - zaczęła rozmyślać - A ! To ten twój szef ? - chwyciła na widelec kawałek ciasta.
-Ta.. - westchnęłam.
-Rozchmurz się. - położyła swoją dłoń na mojej - Spodoba ci się w Goldman Sachs. Ian jest przemiły !
-Kto ?
-To super ciacho z którym idę dzisiaj na kolację !
-O właśnie ! A pro po dzisiejszego wieczoru, mogłabym... - przerwałam, gdy znowu poczułam ten niebiański zapach. Woda kolońska, pot i seks - to co czuję co noc. To uczucie jest silniejsze niż wtedy pod pubem. O matko. Coś pokusiło mnie bym wyjrzała przez szklanka ścianę, przy której właśnie siedziałyśmy.
-Co ? - zapytała Nancy i zaczęła patrzeć tam gdzie ja. Znowu zobaczyłam czarnego bentleya. Tego samego co wtedy przed "Calista". Wiedziałam, że to ten sam. Nie mam pojęcia dlaczego, ale byłam pewna, że to właśnie ten bentley.
Stał obok niego siwy mężczyzna, gdzieś przed pięćdziesiątką, w garniturze i czapce szoferskiej. Widocznie był kierowcą samochodu, ale nie właścicielem.
Ale kto był posiadaczem tego cudeńka ?
-Nic takiego... - obróciłam głowę w stronę Nancy - Ja tylko.... - znowu pauza. Na piętrze powyżej, przez szklanką szybę zobaczyłam go.  Mężczyznę z moich snów. Boże, to niemożliwe !
Był ubrany tak samo: czarny smoking i czarna muszka pod szyją. Jezu. Był taki seksowny. Ale jak to możliwe, że właśnie go spotykam ? Że właśnie stoi w tym samym budynku co ja ? Mimo tego, że był piętro wyżej, dzieliły nas jedynie schody i długość całego pomieszczenia.  Stał do mnie bokiem. Jego piękny profil podziwiali nawet przechodzący mężczyźni.  Jak to do cholery możliwe ?!
Przecież jeszcze nigdy go nie widziałam w rzeczywistości ! Jedynie w snach ! Przełknęłam głośno ślinę i z wielkimi oczami wpatrywałam się w mężczyznę.
-(T.I), co się dzieje ? - w głosie Nancy było słychać niepokój. Obróciła się by zobaczyć co tam zobaczyłam.
-Ja....Ja muszę wyjść. - wzięłam torebkę i wstałam. W tym samym momencie brunet obrócił twarz w moją stronę. Ogarnęło mnie to samo uczucie co w nocy. Miałam wrażenie, że zaraz podejdzie do mnie i zerżnie jak nikt inny. Uśmiechnie się figlarnie, zdejmie muszkę i marynarkę, po czym przygwoździ mnie do łóżka swoim gorącym ciałem, by wedrzeć w moje usta swój język, smakować i lizać mnie od środka.
Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Oczy miał jeszcze większe niż przed chwilą. Przygryzł dolną wargę i przeczesał palcami bujne włosy. Zrobiłam dwa kroki w tył, by zaraz rzucić się do ucieczki. Ruszył w moją stronę. Zaczęłam biec.
-(T.I), czekaj ! - wołała za mną Nancy. Cieszyłam się, że nie włożyłam dzisiaj obcasów. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak chłopak przedziera się przez tłum ludzi i wciąż idzie szybkim krokiem w moją stronę.
-Przepraszam... - mówiłam gdy przeciskałam się pomiędzy ludźmi. Zamknęłam oczy i znowu coś poczułam. Ciepło jego ciała, jego żądze, jego podniecenie....
Odwróciłam się. Stał tuż za mną.
Przez dłuższą chwilę ciężko oddychałam i wpatrywałam się w przystojnego mężczyznę, którego bliskości potrzebowałam przez cały dzień. Patrzył na mnie, a ja nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy.
Nic nie mówiąc zrobiłam krok w przód a wtedy on zagrodził mi drogę swoim potężnym i umięśnionym ciałem. Wpadłam na niego. Dotknęłam go. Boże, to takie cudowne uczucie, pomimo tego, że miał na sobie smoking, na którego widok się wzdrygnęłam.
-Przepraszam, spieszę się. - zrobiłam krok w bok, a wtedy on złapał mnie za ramiona i przygwoździł przy ścianie. Nachylił się by spojrzeć mi w oczy. Był taki....Wow.
Dotyk jego dłoni...Mrrrr. Były tak samo ciepłe jak w moich snach.
Po chwili kąciki jego ust się podniosły tworząc ten sam uśmiech, który zapierał dech w piersiach. Wciągnęłam powietrze. Nachylił się i dotknął nosem mojego nosa. Wydałam z siebie cichy jęk. Oblizał wargi. Palcami podążył do mojego ucha, zakładając za nie pasmo włosów.  W końcu nastąpiła wymarzona chwila. Pocałował mnie. Delikatnie liżąc moje podniebienie.  Otwarte ręce położyłam na ścianie za mną. Chłopak wplótł dłoń w moje włosy i zacisnął ją w pięść, by odchylić moją głowę do tyłu. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą. Niestety oderwał swoje usta od moich i wyszeptał:
-Słodkich snów. - po czym przestałam czuć jego ciało na swoim. Jego słowa odbijały się w mojej głowie.....I kroczu. Jego głos był niski, męski, z lekką chrypką. Otworzyłam oczy. Już go nie było.

4 komentarze: