poniedziałek, 18 listopada 2013

Jus sex, baby, Rozdział 19, Część 2

C...co ? Co on właśnie powiedział ? Boże, nie wierzę. Nie wierzę ! To w ogóle nie wygląda jak moja okrutna rzeczywistość. Mój okropny świat.
To jest jak piękny sen. Znowu umarłam i trafiłam to nieba. "Bo cię kocham" - te trzy piękne słowa sprawiły, że stałam się najszczęśliwszą osobą na świecie.  Odbijały się słodkim echem w mojej głowie. Moje oczy znowu zaczęły mnie piec z powodu ciepłych łez, które właśnie spływały po mich policzkach gorzkimi strumieniami.
-Dlaczego płaczesz ? - zmarszczył brwi. Jedyne co mogłam z siebie wyrzucić to cichy szloch. - Kwiatuszku... - uklęknął przy mnie i mocno przytulił, chowając twarz w mojej szyi. - Proszę, nie płacz...Powiedziałem coś nie tak ? - trzymał mnie za ramiona i wpatrywał w moją czerwoną twarz.
Pokiwałam przecząco głową.  Chłopak otarł kciukami moje łzy, nachylił się i namiętnie wpoił w moje wargi. Rozkoszowałam się to chwilą. On mnie kocha. Zayn powiedział, że mnie kocha. Ten facet właśnie wyznał mi miłość !
Gdy skończył, ciężko i głośno oddychał. Nie odrywał się ode mnie. Nasze czoła się się stykały, a nosy ocierały się o siebie.
-Naprawdę ? - wyszeptałam.
-Co ? - zapytał.
-Kochasz mnie ?
Przełknął ślinę.
-Oczywiście, że tak. - musnął wargami kącik moich ust - Zawsze kochałem. Sam sobie nie się do tego nie przyznawałem. Aniołku, jesteś dla mnie wszystkim. - zanurzył twarz w moich włosach - Cieszę się że przyszłaś.
-A czemu miałabym tego nie robić ?
-Myślałem, że cię straciłem.
-Nigdy mnie nie stracisz. - wplotłam palce w jego włosy.
-Powiedz to. - wymruczał.
-Ale co ?
-Że mnie kochasz. - oparł się o fotel i wziął mnie na kolana. - Proszę, muszę to usłyszeć. - pocałował mnie w czubek głowy.
-Kocham cię. - wyszeptałam, wtulając się w jego tors, który ty razem był ukryty pod zwykłym podkoszulkiem a nie garniturem. W którym również wyglądał bosko...
-Zostaniesz ze mną ? - zapytał błagalnie.
Zatkało mnie. Nie wiem, czy dałabym radę spędzić z nim noc, po tym co stało się ostatnio.  Ale potrzebowałam spokojnego snu. Pragnęłam wtulić się w jego umięśnione ciało i zasnąć. Zasnąć i na moment zapomnieć o całym świecie..
-No nie wiem... - westchnęłam niechętnie.
-Proszę, aniołku. - pocałował mnie w czoło - Będę grzeczny.
Uśmiechnęłam się.
-Obiecuję. - dodał.
-Okej... - zaczęłam ziewać.
-Chodź. - bez najmniejszego problemu podniósł się ze mną i zaniósł do sypialni.
-Od jak dawna ? - zapytałam.
-Co ? - położył mnie na łóżku.
-Od jak dawna mnie kochasz ? -przejechałam kciukiem po jego idealnie wykrojonej dolnej wardze. Uwielbiałam te grzeszne i sprośne usta...
-Odkąd ty mi to powiedziałaś.
-Aż tak długo ? - od tamtej pory minęły jakieś trzy tygodnie. Wow.... - Więc czemu...
-Nie kontaktowałem się z tobą ?
Kiwnęłam głową.
-Po pierwsze: to ty odeszłaś. Nie chciałem cię do niczego zmuszać. |
-Ale przecież wiedziałeś, że czuję do ciebie to samo. Dlaczego nie powiedziałeś ?
-Bałem się. Jeszcze nigdy nie byłem zakochany, nie przywykłem do tego. Nie wiedziałam nawet jak to powiedzieć. Tyle razy trzymałem w ręku telefon z twoim numerem na wyświetlaczu...Ale nie odważyłem się. Nie dałem rady. Ale ta rozłąka z tobą była najgorszą rzeczą w całym moim popieprzonym życiu. Nie mogłem wytrzymać, to było nie do zniesienia.  - założył mi włosy za ucho - Więc zacząłem od przejęcia Edelman.
-Właśnie, jak udało ci się ją tak szybko przejąć ? - ta myśl nie dawała mi spokoju.
-Mój ojczym podpisał kontrakt z wieloma firmami w Seattle. Między innymi Edelman.
-Więc, masz kasę masz władzę...
Przysunął się i pocałował mnie delikatnie.
-Miałem kasę, ale nie miałem ciebie. Żadne pieniądze świata nie mogą się z tobą równać.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Miło to słyszeć z twoich ust. - przysunęłam się a głowę oparłam o jego tors.
-Czyli były jeszcze jakieś inne usta podczas mojej nieobecności ? - zaśmiał się.
-Może... - zaczęłam ziewać.
-Śpij już. - zgasił lampkę nocną. - Tylko nie wychodź z łóżka, pamiętaj - ostrzegł.
-Nigdzie się nie wybieram.... - wyszeptałam, wtuliłam się w niego i zasnęłam.

 Moja obietnica okazała się błędem.
Poczułam, że ktoś mnie mocno przytrzymuje i zasłania usta dłonią. Boże, nie mam na sobie majtek.
-Zayn ? - wymruczałam. -Hmm ! - próbowałam krzyczeć. Poczułam go w sobie. Leżał na mnie kompletnie nagi. Wbijał się we mnie raz za razem, coraz mocniej.
-Teraz wiesz, jak to jest gdy ciebie ktoś pieprzy. - wysyczał, tuż przy moim uchu.
Kurwa. On spał !
-Mmm ! - jęczałam. Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Wiedziałam, że to sen, że on nie jest świadomy tego co robi, ale krzywdził mnie. Tak bardzo cierpiałam. Miałam ochotę uciec. - Zayn ! - krzyczałam, gdy udało mi się zabrać jego dłoń z mojej twarzy - Zayn ! Ach !
Wciąż się nie budził.
-Zayn, to ja ! - wygięłam plecy w łuk. - Obudź się, proszę ! - tym razem to był szloch. Biodra Zayna zatrzymały się. Otworzył oczy i błądził wzrokiem po mojej twarzy.
-(T.I)... - wyszeptał. Wyszedł ze mnie i usiadł na łóżku. Wciąż był wstrząśnięty po koszmarze. - Skarbie... - położył dłoń na moim udzie - Czy ja.....Skrzywdziłem cię ? - dyszał ciężko.
Nachylił się nade mną. Gdy wyciągnął dłoń by pogładzić mnie po policzku, złapałam jego nadgarstek.
-Nie ! - powiedziałam - Nie dotykaj mnie ! - wstałam i zeszłam z łóżka. Skuliłam się na podłodze i ocierałam łzy.
-Kochanie... - również wstał.
-Nie ! - krzyknęłam i wybiegłam z sypialni. Nie chciałam odchodzić. Nie teraz. Nie mogłam go zostawić w takiej chwili. Ale jednocześnie bałam się go i jego dotyku. Zgwałcił mnie....Nieświadomie, ale jednak. Nie wiedziałam, gdzie jestem. To był chyba salon. Zapaliłam wszystkie światłą błądząc dłonią po ścianie. Byłam przerażona.
Usiadłam w rogu kanapy i podkuliłam nogi. Objęłam je mocno i zaczęłam płakać na swoich kolanach.
-Aniołku, nie płacz. - Zayn usiadł obok mnie. Miał na sobie spodnie od piżamy.
-Nie dotykaj mnie, proszę... - jęczałam - Proszę...
-(T.I), kurwa... - przeczesał palcami włosy - Ja....ja nie wiem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nigdy bym cię nie skrzywdził... - schował twarz w dłoniach.
-Idź sobie...
-Co ? - znowu na mnie patrzył.
-Idź albo ja to zrobię !
Westchnął, po cym wstał.
-Kwiatuszku...
-Zayn, idź ! - spojrzałam na niego. Skamieniał gdy zobaczył moją zapłakaną twarz.
-Dobrze. - pokiwał głową - Tylko błagam cię, nie odchodź.
Spuścił wzrok po czym poszedł do sypialni. Raz odwrócił się by na mnie spojrzeć. Twarz miał pełną udręki. Był pewien, że jeśli pójdzie, ja również to zrobię. Lecz nie mogłam. Siedziałam tak na tej kanapie do rana...

 Obudziły mnie czyjeś kroki. Otworzyłam oczy i zauważyłam panią Johnson krzątającą się po kuchni w fioletowym fartuchu i niewielkim koku na czubku głowy.
-Dzień dobry słoneczko. - powiedziała z uśmiechem i położyła przede mną tacę pełną jedzenia. Była to smażona ryba z cytryną i chyba jakąś sałatką, nie znałam się na tych potrawach.
-Gdzie jest Zayn ? - zapytałam od razu, nawet nie dziękując.
-Może nas pani zostawić ?  - chłopak akurat wchodził do pokoju. Miał na sobie czarny garnitur z granatowym krawatem i nieskazitelnie białą koszulą. Wyglądał smakowicie. Jednak miałam teraz ochotę na rybę.
W ułamku sekundy przypomniały mi się wydarzenia ostatniej nocy. Mój uśmiech zniknął, a Zayn widocznie zauważył mój grymas. Nawet nie zauważyłam kiedy zniknęła pani Johnson.
Powolnymi krokami, Zayn podszedł do mnie i usiadł na skraju kanapy, zdecydowanie za daleko mnie. Potrzebowałam jego bliskości, jego dotyku. Chciałam, żeby znowu powiedział, że mnie kocha, że wszystko będzie dobrze...
Jednak mogłam liczyć na jedyne:
-Jak się czujesz ? - głos miał ochrypły.
Nie mogłam powiedzieć, że świetnie.
-Bywało gorzej. - westchnęłam.
-Naprawdę ?
-Nie.. - przyznałam. Jeszcze nigdy nie miałam takiej chorej nocy. -Wychodzisz ? - zapytałam.
-Muszę. - kiwnął głową. Gdy powiedział "Muszę", wiedziałam, że najchętniej zostałby ze mną. - I chciałbym, żebyś ty dzisiaj została w domu. Dzwoniłem do Alex, powiedziałem, że wszystko z tobą w porządku i, że zostaniesz na kilka dni. - powiedział, po czym wstał.
-Kilka dni ?! - zerwałam się. - Jak to ? Nie mogę, muszę wrócić do Alex, pozałatwiać kilka spraw, muszę przecież chodzić do pracy....
W tym momencie momentalnie złapał mnie za policzki i namiętnie pocałował. Nie potrzebowałam już słów. Pocałunek mówił za siebie. Uspokoiłam się, ale chciałam wiedzieć o co znowu chodzi.
-Jeszcze raz, bardzo cię przepraszam. - wymruczał tuż przy moich ustach - Nie chciałem. To się więcej nie powtórzy, przysięgam. Ale proszę, ty też mi przysięgnij, że przez te kilka dni nie wyjdziesz z tego apartamentu.
-Ale dlaczego ? - objęłam go w pasie - Stało się coś ? Zayn, nie mogę na okrągło z tobą przesiadywać. A co z pracą ?
-Amanda się wszystkim zajmie. - gładził mnie dłonią po policzku - Przynajmniej reszta sekretarek będzie miała coś do roboty, chyba niepotrzebnie zatrudniałem aż trzy.
Przyznam, że dalej ciekawiła mnie kwestia tego, co stało się z tamtą straszą kobietą. Dlaczego już u niego nie pracuje i jak tak szybko znalazł  t a k i e  zastępstwo ?
-A Alex ? Nie mogę jej tak zostawić.
-Wyjeżdża z Benem.
-Co ? - otworzyłam szeroko oczy.
-Chyba coś z tego będzie - wzruszył ramionami - Postanowiłem dać Benowi kilkudniowy urlop by mógł zabrać Alex na małe wakacje.
-Gdzie dokładnie ?
-Na Karaiby.
-CO ?! Tak daleko ?! Muszę się z nią pożegnać !
-Za późno, wyjechali niecałe pół godziny temu.
-Och, dlaczego nie zadzwoniła...
-Dzwoniła. Odebrałem i powiedziałem, że jeszcze śpisz i, że na pewno oddzwonisz. - upewnił mnie i pocałował w czoło,
 tak czule i beztrosko, jakby groziło mi jakieś straszne niebezpieczeństwo.
-Jesteś okropnie spięty - złapałam go za ramiona.- Co się dzieje ?
-Muszę dzisiaj porozmawiać z Dakotą - westchnął, a mi zachciało się wymiotować.
-Och... - zabrałam ręce. Starałam się opanować zazdrość - Dlatego wolisz żebym nie wychodziła ? Żebym cię z nią nie widziała ?
-Nie, do cholery !
-Więc powiedz mi dlaczego nie mogę wyjść.
Westchnął głośno i odwrócił głowę.
-Widzę, że nie zamierzasz odpowiadać. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-A ja widzę, że nie zamierzasz odpuszczać.
-Martwię się - podeszłam bliżej i znowu go przytuliłam, przyciskając policzek tuż pod jego torsem - I boję. Boję się, że mi cię odbierze. - powiedziałam z żalem.
-Jak możesz tak myśleć, aniołku ? - przytulił mnie mocno - To niemożliwe. Za bardzo cię potrzebuję. Jesteś dla mnie wszystkim, a Dakota to tak naprawdę nikt ważny.
-Więc dlaczego wciąż się z nią zadajesz i spotykasz ? Możesz mi to wytłumaczyć ? - puściłam go i oddaliłam się o dwa kroki.
Mina mu spoważniała, ale za chwilę na twarzy pojawił figlarny uśmiech.
-Lubię, gdy jesteś o mnie taka zazdrosna - przygryzł dolną wargę i przybliżył się do mnie.
-Zayn, nie... - zaczęłam się wycofywać.
-O czym mówisz, (T.I) ? - przymknął oczy, ale uśmiech nie znikał.
-Odsuń się.
-Ale po co ? - rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Nie ! Nie ! Proszę !  - piszczałam - Zayn, błagam ! - śmiałam się na cały głos. W końcu udało mi się wyrwać i uciec, ale wtedy zaczął za mną biegać po całym apartamencie.
-Myślisz, że uciekniesz ? - właściwie to nie był biegł, tylko coś w rodzaju szybkiego marszu, a ja już byłam zmachana po wyczerpującym "maratonie".
-Nie ! - piszczałam, gdy złapał mnie i wziął na ręce by zaraz po tym namiętnie całować.
-Mmm. - zamruczał - Myśl o mnie, gdy będę w pracy.
-Zawsze. - musnęłam swoim nosem jego.
-Nie wytrzymam tych wszystkich godzin siedząc za biurkiem i mając świadomość, że jesteś całkiem sama i napalona w  m o i m  hotelu.
-To ten hotel też należy do ciebie ?
-Tak samo jak ty. - postawił mnie i objął w tali - I połowa Seattle.
Zaśmiałam się.
-Kocham ten dźwięk. - pocałował mnie lekko.
-Myślałam, że kochasz moje jęki. - uniosłam brwi.
-Nie ma rzeczy, której bym w tobie nie kochał. - gdy mnie przytulał, zaczął obsypywać moją szyję kaskadą delikatnych i czułych pocałunków.
-Będę tęsknić. - szepnęłam. - Wróć do mnie szybko.
-Oczywiście. - spojrzał na mnie - Kocham cię.
Jedyne co potrafiłam zrobić to znowu zalać się łzami. Pomimo tego, że byłam uśmiechnięta i szczęśliwa jak jeszcze nigdy, łzy nawilżały moje czerwone od wysiłku policzki.
-Ej.. - objął mnie w miejscu pod pośladkami i uniósł, tak, że znajdowałam się lekko nad nim - Co się stało ?
-Po prostu....Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to powiesz.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię.
Uciszyłam go pocałunkiem.
-Ja ciebie też, szefie. - wyszeptałam tuż przy jego twarzy - A teraz idź i pokaż Dakocie do kogo należysz. - przygryzłam jego dolną wargę.
-Bądź grzeczna - dał mi klapsa i wyszedł.
-A to za co ?
-Tak jakoś. - nie odwracając się, wzruszył ramionami. Wiedziałam, że się uśmiecha pomimo tego, że teraz widziałam jedynie tył jego głowy, gęste włosy i szerokie plecy.

 Był już wieczór, a Zayna wciąż nie było. Pani Johnson również już wyszła, a ja zostałam sama ze swoimi myślami na temat podróży Alex i Bena. Nie znają się zbyt długo, ale widać, że była naprawdę szczęśliwa, gdy widziałam ją po raz ostatni. Tak bardzo za nią tęskniłam. I pomyśleć, że nie jesteśmy razem już trzy dni...Wzięłam telefon i wykręciłam do niej numer. Odezwała się sekretarka, więc nagrałam wiadomość:
-Cześć Alex, mam nadzieję, że świetnie się bawisz. Przepraszam, że nie dzwoniłam, ale miałam sporo spraw na głowię, związanych oczywiście z Zaynem - ucichłam na moment - Teraz jest wszystko w jak najlepszym porządku. Oddzwoń jak najszybciej, aha i pozdrów ode mnie Bena. Kocham cię - powiedziałam i rozłączyłam się.
Nagle mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wygaszacz i zobaczyłam numer zastrzeżony.
-Halo ? - powiedziałam nie pewnie.
-Teraz słuchaj i nie próbuj wzywać ochrony - usłyszałam męski głos - Mam cię na celowniku. Jeden ruch i kula w łeb. Rozłączę się a ty dzwonisz po Malika. Jeżeli nie zjawi się tutaj w ciągu dwudziestu minut, zabije najpierw ciebie, a później jego, by mógł patrzeć jak zdychasz, szmato. - cisza. Telefon wypadł mi z dłoni. Oddychałam ciężko, a serce waliło mi coraz szybciej. Boże Zayn, gdzie ty jesteś ?!

4 komentarze:

  1. Jeju! Robi się ciekawiej ;) Czy Zaynowi się uda..;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże :O takiej zajebistej części to chyba jeszcze nie czytałam l. Super Supet Super!! Pisz szybko !!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa! Jezu! Ile emocji! Świetny rozdział! Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. o japierdziele :D <3<3 <3 człowieku ty to masz banie do pisania zajebista jasteś <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń