Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła już 2:00, a ja nawet na chwilę nie zmrużyłam oka.
Obróciłam się w stronę Zayna odwróconego do mnie plecami. Byłam pewna, że również nie śpi, ale nie sądziłam, że to aż tak wpłynie na mnie.
Przysunęłam się bliżej niego i objęłam go ramieniem. Dotknęłam dłonią jego zabandażowanej dłoni, którą dzisiaj próbowałam rozładować złość na ścianie.
-Boli cię jeszcze ? - zapytałam cicho.
Pokręcił jedynie głową.
-Nie rób tego więcej, wystraszyłeś mnie.
Obrócił się na plecy i objął mnie ramieniem.
-Chodź tu. - szepnął.
Wtuliłam się w niego, a on zamknął mnie w swoich ramionach. Pocałował mnie w czubek głowy po czym odetchnął głęboko.
-Po tym co powiedziałaś... - pokręcił z rezygnacją głową.
-Wkurzyłam cię.
-Nie..Nie ty.
-Ale nie zraża cię to, co robił mi Nathan ? Nadal mnie kochasz ?
-Z każdym dniem bardziej. - szepnął głaszcząc moje włosy - I nawet tak nie myśl.
-Więc Nathan nas nie rozdzieli, tak ?
-Nic i nikt tego nie zrobi, Julio. Nie musisz się o takie rzeczy martwić. - pocałował mnie lekko - Teraz niech lepiej Nathan martwi się o swoje zdrowie.
-Wiesz...Po tym jak to wszystko sobie przypomniałam, nie mam ochoty cię powstrzymywać.
-I bardzo dobrze. - uśmiechnął się. Mogłam to dostrzec pomimo ciemności.
Nagle telefon Zayna zaczął wibrować. Spojrzał jedynie na wyświetlacz i odrzucił połączenie.
Melanii.
-Dawno nie dzwoniła.. - spuściłam wzrok - Chyba, że o czymś nie wiem. - odwróciłam się do niego plecami.
-Słonko..
-Zostaw. - zdjęłam ze swojego biodra jego dłoń.
-Nie wiem czego chce. I nie miałem z nią kontaktu nawet podczas naszego rozstania. Jedyne co wtedy zrobiłem to załatwiłem jej dodatkową opiekę, żeby dała mi spokój.
-Ale dzwoniła.
-Ale nie odbierałem.
-Ale cię potrzebuje.
Westchnął ciężko.
-Jedenaście lat temu tak poprzewracało jej się w głowie, że chyba nawet nie pamięta jak wyglądam.
-Przecież widziała cię kilka miesięcy temu.
-Ale jest chora psychicznie ! - prawie krzyczał - Dlaczego tak się nią przejmujesz ? Bo była ze mną w ciąży ? Wielkie mi rzeczy, gdybym się dobrze nie zabezpieczał połowa dziewczyn z Harvardu miała by ze mną teraz dzieci!
Gwałtownie usiadłam, strzeliłam go w twarz i wyplątałam się z kołdry.
-Julia, czekaj..
-Nie. - poszłam do drzwi - Brzydzę się ciebie. Cieszę się, że nie będę miała z tobą dzieci. - trzasnęłam drzwiami nie zważając na to czy kogoś obudzę czy nie i poszłam do siebie.
Zayn już do mnie nie przyszedł. Obudziłam się dopiero w samo południe, oczy miałam spuchnięte od zbyt długiego snu i płaczu.
Zeszłam na dół, w kuchni byli wszyscy oprócz Marthy.
-Zayn już wstał ? - zapytałam od razu.
-Pojechał zawieźć mamę do babci. - powiedziała Ann, a zaraz po tym spojrzała na mnie. - Co się stało ? - szepnęła marszcząc brwi.
Wzruszyłam ramionami.
-Wszystko.. - powiedziałam.
-Chcesz pogadać ? - złapała mnie za ramię.
-Nie ma o czym.. - pokręciłam głową.
Westchnęła przez nos.
-Chodź, zjesz coś. -objęła mnie i zaprowadziła do stołu.
-Hej mała. - Austin przywitał mnie ciepłym buziakiem w czubek głowy - Pospałaś.
-Trochę.. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zjesz spaghetti ? - zapytał z uśmiechem Will.
-Pewnie.
-Zmusiłam ich do gotowania. - rzekła z rozbawieniem Ann siadając obok mnie. Pod nos podstawiła mi talerz z kanapkami.
-Ojej, dziękuję. - uniosłam brwi - Zrobiłabym coś sobie.
-Jedz, jedz.
-Dlaczego nie było na kolacji Johnny'ego ? - zapytał Austin wyciągając makaron z lodówki.
-Napisał, że musi ogarnąć nieco mieszkanie i, że jest zbyt zmęczony. - gdy to mówiłam mój telefon zaczął dzwonić. - O, to on. - zmarszczyłam brwi - Halo ?
-Cześć skarbie. - przywitał się promiennie. Od razu postanowiłam nie pytać o Nathana - Wpadniesz może zobaczyć jak urządziłem mieszkanie ?
-Dzisiaj ? Pewnie, o której ?
-Może koło 16:00 ?
-Okej.
-Muszę kończyć skarbie, mam klienta. Do zobaczenia.
Jakąś godzinę później, gdy jedliśmy obiad do Jerry'ego zadzwonił Zayn.
-Naprawdę ? Właściwie po tym staruszku mogłem się tego spodziewać. - mówił do telefonu - Następnym razem weźmiesz bmw Austina. - spojrzał z szyderczym uśmiechem na syna.
-Ten pacan nie dotknie mojego auta. - pogroził mu nożem.
-No dobrze, ile potrwa naprawa ? Okej. Dobrze, w razie czego dzwoń. - spojrzał na mnie - Chcesz może z kimś pogadać ? - zapytał nagle - Ah..no dobrze. Komu mam przekazać ? - znowu na mnie spojrzał - Wszystkim. No dobrze, wszystkim. - podrapał się po podbródku - Do zobaczenia.
Spuściłam wzrok, odechciało mi się jeść. Domyśliłam się, że samochód się zepsuł i Zayn razem z Marthą czekają na naprawę. Ale do mnie nie zadzwonił. Nawet nie chciał porozmawiać...
-Było pyszne, dziękuję. - powiedziałam i odeszłam od stołu, a talerz położyłam w zlewie.
Zniknęłam w salonie, mocno skuliłam się w fotelu starając się nie rozpłakać.
-Mogę ?
Spojrzałam w bok. W drzwiach zobaczyłam Jerry'ego.
-Tak. - skinęłam głową.
Podszedł do mnie powoli i usiadł na kanapie obok.
-Nie wiem... - zaczął - Nie wiem o co poszło, Julio. Ale widzę, że o coś poważnego. - spojrzał na mnie wyczekująco.
-Mhm. - przyznałam.
-Cóż.. Cokolwiek ten chłopak powie. Cokolwiek zrobi, lub robił... - spojrzał na mnie - Ma wielkie serce. I potrafi kochać jak nikt inny.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Wiem. - powiedziałam cicho - Ale nie wiem czy na to jeszcze zasługuję.
-Dobrze, że dzwonisz.
-Już do ciebie idę. Numer drzwi 7, tak ?
-Zgadza się. Skarbie, pod wycieraczką zostawiłem zapasowy klucz. Wiem, może to zbyt ryzykowane, ale naprawdę dobrzy ludzie tam mieszkają, a nawet jeśli ktoś chciałby mnie okraść, nic cennego dam nie zostawiłem. Chodzi o to, że muszę zostać dłużej w pracy. Poczekałabyś na mnie ? Lodówka jest pełna, możesz coś upichcić, od małego to lubiłaś.
-Dobrze, poradzę sobie.
-Możesz równie dobrze wrócić do domu, nie jestem pewien ile mi to zajmie, obawiam się, że o wiele za długo. Najwyżej zjemy innym ra...
-Nie, nie, w porządku. Jestem już pod blokiem.
-O, to świetnie ! - ucieszył się niespodziewanie - Mam dla ciebie niespodziankę, ale to później. Czuj się jak u siebie !
Zdziwiłam się, że mieszkanie taty było dwupoziomowe i naprawdę duże. Albo zostało mu niewyobrażalnie dużo pieniędzy z przemytów (czego jestem wręcz pewna) albo przyjaciel który mu je załatwił jest bardzo dobry.
Ale bardziej to pierwsze...
Było już urządzone, bardzo przytulnie, ale po męsku. Chociaż ja jako kobieta też dobrze się tam czułam. Spodziewam się, że ma zamiar kogoś tu jeszcze zapraszać, ale randki taty to jego sprawa.
Zajęłam się sałatką z kurczakiem, wycisnęłam sok z pomarańczy i nakryłam do stołu. Później położyłam się na kanapie i oglądałam trochę telewizji. Czas zleciał szybko, naprawdę miałam sporo do roboty, ponieważ za bardzo nie wiedziałam gdzie co się znajduję.
Tata miał naprawdę wszystko.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Mając nadzieję, że to Zayn od razu odebrałam.
-I jak ci się podoba ? - usłyszałam głos taty.
Lekko się rozczarowałam..
-Jest super, nie spodziewałam się, że będzie takie duże. Kiedy będziesz ? Przygotowałam podwieczorek, lubisz sok z pomarańczy, prawda ? Ach, a sałatka jest kurczakiem i...
-Wszystko mi na pewno posmakuję. Pewnie nie przygotowałaś trzech miejsc ? - zaśmiał się.
-A co ? Chcesz mi przedstawić jakąś panią ? - uśmiechnęłam się.
-Nie, nie, dobrze znasz tą osobę. I nie jest to pani.
Zamarłam.
-Martha mówiła, że przekazała ci wiadomość ode mnie. Nathan pisał, że jest już pod blokiem.
Cholera kurwa mać !
-Tak ? - zadrżałam - To...to super. Kończę, może zdążę przygotować dla niego miejsce. Do zobaczenia, kocham cię.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i rzuciłam się w stronę drzwi.
Ale nim zdążyłam dobiec one się otworzyły.
Nie...Nie, nie, nie !
-O cholera. - zamknął za sobą - Ale wyrosłaś. - zimne oczy zmierzyły mnie od czubka głowy po same stopy.
Podciągnęłam dekolt obcisłego swetra na piersi. Przełknęłam głośno ślinę.
-Cześć. - przywitałam się cicho.
-No witam, maleńka. - podszedł do mnie, aż za blisko. Zdrętwiałam. - Chociaż...już nie taka maleńka.
Miał na sobie czarny T-shirt opinający delikatne mięśnie, a na ramionach skórzaną jasną kurtkę.
-Kiedy będzie tata ? - zapytałam drżąc.
-Za godzinę. Może dłużej. - wzruszył ramionami - Spokojnie, zajmę się tobą. - musnął palcami mój policzek - Tak jak zawsze to robiłem.
Patrzyłam w te zimne oczy, kiedy moje nogi same rzuciły się w bieg do drzwi.
Gdy trzymałam klamkę złapał mnie i pchnął mocno na ścianę. Zamknął drzwi na zamek i zaczął iść w moją stronę.
-Zrobię z tobą to co robiłem z Sharon. - oblizał wargi - Ale ty będziesz w pełni przytomna.
Podszedł do mnie i zaczął dotykać.
-Nie, proszę... - jęczałam, gdy zaczął całować moją szyję. Zgięłam gwałtownie nogę tak, że moje kolano z całą siłą wylądowało na jego kroczu.
-Kurwa ! - zgiął się, a ja zaczęłam biec do schodów. - Zabiję cię ! Zleję cię tak jak jeszcze nigdy !
Wyjęłam telefon i wykręciłam numer.
-Zayn, jestem u taty, jest tu Nathan, jest wściekły i chce mi coś zrobić... - mówiłam spanikowana, kiedy nagle padłam na ziemię pod wpływem jego ciężaru. Wyrwał mi telefon z ręki i rzucił o ścianę.
-Nie ! - wyślizgnęłam się spod niego a kiedy złapał mnie za nogę kopnęłam w twarz. Stoczył się po schodach, ale wciąż był przytomny.
Wbiegłam do sypialni i zamknęłam ją na klucz. Zsunęłam się po drzwiach z płaczem. Nie mam telefonu. Nawet nie wiem czy Zayn już wrócił. Czy zdążył w ogóle usłyszeć to co powiedziałam.
-Otwieraj drzwi suko ! - Nathan szarpał za klamkę.
Zerwałam się na równe nogi. Dziecięca panika, która powróciła zmusiła mnie do schowania się do...szafy.
Nie wiem co mi to da, ale zrobiłam to, zamykając za sobą drzwi i kuląc się wśród ubrań. Zaczęłam modlić się w duszy.
Już po mnie.
Kiedy nagle usłyszałam pisk opon dochodzący spoza bloku. Po chwili drzwi szafy się otworzyły.
-Mam cię.
Nathan pociągnął mnie za włosy i podniósł. Przez okno dojrzałam sportowe bmw Austina.
Cholera..przecież nikt nie wie jaki tata ma numer mieszkania.
-Siedem ! - zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam. - Siedem ! Numer siedem !
-Zamknij pysk. -strzelił mnie w twarz i rzucił na ziemię. Nagle zdjął pas od spodni.
-Odwróć się. - powiedział.
Zasłoniłam usta dłonią i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Odwróć, do cholery ! - uniósł rękę, ale zamarł w bezruchu, kiedy usłyszeliśmy huk.
Schowałam twarz w dłoniach, bojąc się uderzenia, kiedy nagle usłyszałam jak Nathan upada na ziemię.
Spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam Zayna kopiącego leżącego na podłodze Nathana. Nagle podniósł go i wyrzucił zza drzwi. Dalej słyszałam tylko odgłosy bójki, czyli przewracanie się po podłodze albo padające ciała na ścianę.
Zatkałam uszy i zacisnęłam powieki, kiedy doszedł mnie dźwięk chrupotania kości.
Drzwi do sypialni uchyliły się dopiero po dłuższej chwili. Oddychałam płytko, a gdy podniosłam wzrok zalała mnie fala ulgi.
-Zayn...
Podszedł do mnie szybko i wziął w ramiona.
-Ćśś... - uspokajał mnie - Zamknij oczy.
Schowałam twarz na jego ramieniu, gdy wynosił mnie z mieszkania. Gdy byliśmy na dole posadził mnie na drewnianej ławce a sam uklęknął przede mną.
-Krwawisz. - dotknęłam drżącymi dłońmi jego twarzy.
-To nie moja krew. - objął swoimi dłońmi moje - Tylko rozciąłem wargę.
-Zayn..
-Już dobrze. - pocierał dłońmi moje nogi.
-Ja..ja byłam sama. Nie wiedziała co.. - urwałam i zaczęłam głośno płakać.
-Jestem tu. Jesteś bezpieczna, słyszysz ? - pocierał mnie po plecach, gdy tulił mnie mocno.
-Tak cię kocham Zayn... - płakałam - Tak bardzo cię kocham.
-Zabiorę cię do domu. - wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Po chwili przyjechał Jerry razem z Marthą i policja wezwana przez sąsiadów.
A ja powoli dochodziłam do siebie...
Nie wiem jak wielkie obrarzenia poniósł Nathan ale zasłużył na nie 100 procentowo :)
OdpowiedzUsuń