Przepraszam, nie sądziłam, że taka kłótnia z tego wyjdzie, chciałam tylko coś sprostować, a chyba namieszałam >.<
Miłego czytania i proooszę, nie kłóćcie się między sobą :c
Zapomnijmy i jedyne komentarze jakie chce zobaczyć pod tym postem mają być na temat tego rozdziału ! ;)
Nieedytowany bo chciałam jak najszybciej dodać po tej kilkudniowej przerwie :>
Wszyscy byli już w domu. Przy obiedzie nikt nie rozmawiał o przyjeździe Nathana, sądziłam, że nikt nie wie. I tak też było dopóki Martha się nie wygadała. Okazało się, że chłopaka (który miał teraz ze trzydzieści lat) pamiętał jedynie Jerry. Will go nawet nie znał, Austin chyba też nie.
Nagle Anabel po chwili namysłu podniosła na mnie przepełnione strachem oczy.
-Julio. - szepnęła do mnie przerażona.
-Wiem. - odparłam cicho.
* * *
-No już, schowaj się ! - pcham moją przyjaciółkę w stronę mojego pokoju.
-Julia, nie ! A jak ci coś zrobi ?
-Ann, no już ! - proszę, gdy słyszę dźwięk zamykających się drzwi wejściowych.
Z jękiem Anabel wchodzi o szafy, a ja zamykam za nią drzwi na klucz, żeby się nie otwierały.
-Wypuszczę cię jak wyjdzie, okej ? Nie bój się, dobrze do schowam. - szepczę przez szparę między deskami.
-Dobrze. - słyszę po czym podchodzę do komody i chowam klucz w ostatniej szufladzie, do której nikt nigdy nie zaglądał.
Siadam na łóżku i w tym samym momencie on wchodzi do pokoju.
Przystojną twarz przysłaniają gęste włosy w odcieniu ciemnego blondu. Jest jak zwykle czysty, zadbany a zapach drogi perfum czuć aż tutaj.
Skoro już tu przychodzi dlaczego nie daje nam pieniędzy...
-Mama śpi ? - pyta chłodnym tonem, po czym zamyka drzwi za sobą.
-Tak. - odpowiadam posłusznie.
-Zmęczona ? - pyta sarkastycznie.
Przełykam głośno ślinę.
-Pijana. - odpowiadam spuszczając głowę - Ale zrobię kolację. - podnoszę szybko na niego wzrok.
-Miał być gotowy obiad. - podchodzi bliżej - I miałaś dopilnować, żeby mama nie piła.
-Nigdy mnie nie słucha. - odpowiadam.
-Tak ? A próbowałaś dzisiaj ? Schowałaś pieniądze, butelki ?
-Nie, ale..
-To gdzie byłaś ?
Oblizuję wargi.
-Z przyjaciółką.
-Ty byłaś z przyjaciółką a teraz ja nie mogę jej... - wskazuje na drzwi.
-Daj jej spokój, proszę.
Staje tu przede mną.
-Masz szczęście, że nie lubię takich dzieci jak ty. - złapał mnie za podbródek. - Odwróć cię.
-Proszę, nie..
-Kładź się na brzuchu.
-Ale Nathan...Ja..ja mam urodziny, proszę..
-Oh, no tak. - unosi brwi - Które to już ? No śmiało, pochwal się.
-Trzynaste. - szepczę.
-Trzynaste... - wzdycha - Tylko czekać aż ci cycki urosną.. - pcha nie na łóżko tak, że leżę na brzuchu.
-Nie, błagam! Następny razem będę w domu!
Tak jak zawsze nie zdejmuję mi spodni, tylko uderza mnie w osłonięte materiałem pośladki.
"Masz tyłek jak matka" - myślę sobie, gdy łzy lecą po moich policzkach.
-Masz tyłek jak matka. - wypowiada te same słowa co zawsze na głos.
Wyję w poduszkę, mama się nie budzi i spodziewam się, że Anabel w skryta w szafie zatyka mocno uszy.
-No to sto lat, młoda. - daje mi spokój i odsuwa się o krok. - Wracam za godzinę, Sharon ma być na nogach.
-Dobrze. - jęknęłam.
Gdy wyszedł od razu podbiegłam do komody by wyciągnąć klucz do szafy. Gdy ją otworzyłam Anabel od razu rzuciła mi się na szyję.
-Powiem o ty tacie ! Zabije go, zobaczysz ! - szlocha, po tym co zobaczyła.
-Nie możesz ! Powiedział, że zabierze ode mnie mamę i ucieknie! - proszę. - I musisz już iść. Powinnam zająć się mamą, nie chcę, żebyś miała kłopoty. I obiecaj mi, że nikomu nie piśniesz ani słowa.
-Mamo..
-Hm ?
-To ja, Julia. Chodź, musisz się przebrać.
-Gdzie jest Johnny ?
-Tata pojechał, zapomniałaś ? Ma pracę, wróci za dwa tygodnie.
Usiadła na łóżku i przeczesała palcami ciemne włosy.
-Wymiotowałam ? - zapytała.
-Trochę. - podałam jej mokry ręcznik. - Nathan przyjdzie za niedługo.
-Był tu ?
-Tak. - usiadłam obok niej.
-Masz urodziny. - powiedziała sięgając po szklankę wody, którą jej przyniosłam. Była blada, miała poplątane włosy i brudne ubranie.
-Tak... - spuściłam wzrok.
-Mam coś dla ciebie.
Podniosłam na nią wzrok.
-Naprawdę ?
-Mhm. - sięgnęła ręką pod poduszkę - Najpierw to.
Podała mi dużą czekoladę.
-Ojej...Musiała być bardzo droga.
Rzuciła mi szybkie spojrzenie.
-Zrezygnowałam z jednej butelki, ale warto było. - sięgnęła po coś obok poduszki na której spała - Nie pobrudziło się. Proszę.
-O... - otworzyłam szeroko oczy, gdy podała mi obramowane zdjęcie.
-To ten chłopak z sąsiedztwa, tak ? - sięgnęła po papierosa.
Patrzyłam na nowo obramowane zdjęcie Zayna, starszego brata Ann, które mi kiedyś dała. Nie sądziła, że mama wie jak bardzo mi na nim zależy.
-Nie dało się go wyprostować, a ramka jest najtańsza. - wzruszyła ramionami - Ale już ci się bardziej nie pogniecie.
-Dziękuję mamo, jesteś cudowna! - zarzuciłam jej ręce na szyję i tuliłam mocno.
-Julia, ubrudzisz się.. - mówiła, ale po chwili sama mnie mocno objęła. - No już, już, nie ma za co. - odsunęła się lekko, ale uśmiechała szeroko.
Potem spojrzała na zdjęcie.
-Przystojny. - powiedziała z uznaniem.
-Będzie moim mężem. - szepnęłam.
Obie zaczęłyśmy chichotać. Nie była ideałem, ale zdarzały się chwile gdzie zapominałam o tym, że pije.
-Jak ma na imię ?
-Zayn. - odparłam - Ma 23 lata.
-Chyba za stary dla ciebie, co ?
-Wcale nie. - zaśmiałam się - Może trochę.
-Oby był dobrym mężczyzną...Tak jak Johnny. - uśmiechnęła się lekko.
Spojrzałam na nią niepewnie.
-Mamo...po co Nathan tu przychodzi ?
-Kochanie, wiesz, że to co zarobię przeznaczam na ciebie. - założyła mi pasmo włosów za ucho - Ale....Mam nałóg, wiesz. Nathan kupuję mi alkohol.
-I psuje starania taty.
-Gdyby tak często nie wyjeżdżał nikt by niczego nie psuł. I nie da się mnie wyleczyć. - przetarła zmęczone oczy, gdy nagle do mieszkania wszedł Nathan.
Spojrzał najpierw na mamę, później na mnie.
-Julio, idź do siebie co? Albo odwiedź Anabel, podzielcie się czekoladą. Hm ?
-Dobrze. - spuściłam wzrok.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie. - szepnęła i pocałowała mnie w czoło.
Gdy wyszłam z mieszkania ze łzami w oczach, tuląc zdjęcie Zayna do piersi biegłam w stronę domu Ann zostawiając mamę samą z Nathanem...
* * *
-Tak wyglądał typowy dzień. Zapamiętałam to, ponieważ to były moje ostatnie urodziny z Nathanem... Później tato wrócił, a on wyjechał niby do pracy. - wzruszyłam ramionami. - Więcej go nie zobaczyłam.
Siedząc w moim pokoju oczekiwaliśmy z Ann reakcji Zayna. Mężczyzna w końcu wstał, wyszedł z pokoju. Później słyszeliśmy jedynie huk i kruszącą się ścianę.
Zerwałyśmy się z Anabel, okazało się, że Zayn jest u siebie w sypialni, na dłoni ma krew a w jednym miejscu na ścianie jest pokruszona farba.
-O Boże ! - podeszłam do niego szybko - Oszalałeś ? Krwawisz!
-Zabiję skurwysyna. - powiedział ostro.
-Zayn, uspokój się. - mówiła Ann.
Westchnął ciężko i usiadł na łóżku.
-Anabel, pójdziesz po wodę utlenioną ? - poprosiłam.
Gdy dziewczyna wyszła usiadłam obok mężczyzny i zaczęłam oglądać jego dłoń.
-Skarbie, nie rób głupot.
Spojrzał na mnie wypuszczając powietrze z płuc.
-Julia niestety będzie musiała spać sama w nocy.
Zajebisty:D nie moge sie doczekac nastepnego :p Pozdrowionka :*
OdpowiedzUsuń"Julia niestety będzie musiała spać sama w nocy"
OdpowiedzUsuńKocham te teksty ^^, ale nadal nie chce żeby Zayn zrobił coś przez co będzie później cierpiał, bo nie będzie przy nim Juli ; (