Wróciłam, wypoczęta i pełna wena ;) !
Miłego czytania :***
-Celeste, proszę, daj mi skończyć.
-Chcesz mi powiedzieć, że poszłaś z nim do łóżka ?! - prawie krzyczała, stojąc na drugim końcu naszego pokoju patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-Nie ! - wrzasnęłam - Nie uprawialiśmy seksu, rozumiesz ?
Widziałam, że ogarnęła ją wielka ulga, jednak nadal była spięta.
-Więc co właściwie robiliście ? - powiedziała spokojniej, krzyżując ramiona na piersi.
Westchnęłam.
-Na pewno nawet by mnie nie tknął, gdybyśmy wiedzieli, że żyjesz. Po prostu nas oszukano, to już wiesz.
-Czuję się jak w jakimś dennym melodramacie... - położyła palce na skroniach - Dobrze, rozumiem. Mów dalej. - było jej ciężko, ale grzecznie słuchała.
-Do nieco bliższego zbliżenia między mną a Jaixym doszło tylko jeden raz. Coś było, ale nie było seksu. Klnę się na Boga.
Zmrużyła oczy.
-Kiedy ?
-Na początku naszej znajomości. - zagryzłam wargę - W obecności Zayna.
-Co ? - uniosła brwi. - Nie rozumie, jak to ?
-Właściwie... - podrapałam się po karku - On też w "tym" uczestniczył. Obaj...no wiesz.
Wciągnęła powietrze przez nos.
-Padłam ofiarą trójkąta. - zacisnęłam szczękę.
Przez dłuższą chwilę Celeste nie odzywała się. Potem rzekła:
-Cóż...można było się po nich tego spodziewać, Jaixy zawsze był...świnią. Chociaż z nim byłam i bardzo go kochałam. Zayna nie znam za bardzo, ale domyślam się, że są tacy sami.
Skinęłam głową.
-Ale... - spojrzała na mnie - Ty ?
Westchnęłam ciężko i usiadłam na krześle przy biurku.
-Wiem.. - zasłoniłam twarz dłonią - Zachowałam się jak ostatnia szmata i bardzo cię za to przepraszam. Ja... - uśmiechnęłam się smutno - Ja myślałam, że Zayna kręci coś takiego. Myślałam, że mu tym jakoś zaimponuje, byłam w nim strasznie zadurzona, a...a przez to co zrobił mi Jack... - pokręciłam z rezygnacją głową - Myślałam, że żadnego mężczyznę nie będzie pociągać kobieta, którą... - zaszlochałam - Czułam satysfakcję. Brzydziłam się siebie przez ten cały czas, kiedy oboje mnie chcieli czułam się na nowo piękna. Jak wtedy, gdy tańczyłam. Gdy byłam Łabędziem w srebrnej połyskującej masce. Nikt mnie nie widział, ale mnie podziwiali. Podziwiali mój taniec. - wytarłam łzy - A ten skurwiel wszystko zepsuł. Zniszczył mnie. - wzruszyłam ramionami - Te wszystkie blizny... - ponownie schowałam twarz w dłoniach, ponieważ nie chciałam by widziała jak płaczę. Chciałam się gdzieś schować, skulić w kącie i próbować zapomnieć o tym co się stało. Tak jak wtedy, po każdej próbie, po każdym spotkaniu z tym zboczeńcem.
Poczułam na kolanach dłonie mojej siostry. Przytuliła mnie do siebie mocno i tak jak zawsze, pocierała czule dłonią moje plecy, by dodać mi otuchy.
-Królowa Łabędzi nie powinna płakać.
-Kiedy to było.. - westchnęłam, przez łzy.
-Ja nadal pamiętam moment, gdy ubrano ci koronę na koka. - czułam, że się uśmiecha - Zdziwiłam się, że w ogóle się przez niego przecisnęła.
-To była tiara. - również się uśmiechnęłam. - Mama nadal ją ma.
-Pamiętam coś jeszcze. - powiedziała cicho. Wciąż mnie przytulała - W jury siedział mężczyzna. Młody i bardzo przystojny... - przerwała na chwilę - Patrzył na ciebie z większym zachwytem niż ktokolwiek na sali. Szczerze, to zerkałam na niego przez cały spektakl i w ogóle nie dostrzegłam uśmiechu na jego twarzy. Ani razu. - przejechała palcami po moich łopatkach - Ale, gdy ty tańczyłaś... - uśmiechnęła się - Był innym człowiekiem. Gdy pierwszy raz wyszłaś tamtego wieczoru, on...Jakby ożył. Jakby wcześniej go tam wcale nie było... Chciałam ci go pokazać na poczęstunku, ale już go nie było. Byłam pewna, że również byłabyś nim zachwycona. - przez dłuższą chwilę nic nie mówiła - Dwa lata później zakochałam się w kimś kto bardzo kojarzył mi się z przystojnym, młodym jurorem. Ale stwierdził, że nie ma rodzeństwa, więc wykluczyłam, że to jakakolwiek rodzina. - westchnęła - Biedny. Musiał czekać siedem lat, żeby powiedzieć ci jak bardzo jesteś piękna. Z bliznami czy bez.
-Zayn był wtedy w moim wieku. - powiedziałam cicho - Gdybym tylko wiedziała, że tam był...
-Dlaczego wyszedł ? - odsunęła się by na mnie spojrzeć - Malikowie to najwięksi podrywacze w całej Ameryce. Dlaczego nie został i nie podszedł do ciebie ?
Uśmiechnęłam się, nieco smutno.
-Miałam 16 lat, a... - wzruszyłam ramionami - On był dorosły.
Nagle telefon Celeste zadzwonił.
-Oh, to lekarz. Pewnie chce zapytać o nogi. - zachichotała - Przepraszam na chwile.
Gdy wyszła z pokoju ja zostałam na krześle obrotowym, na którym huśtałam się na boki i wpatrywałam się w dywan.
-Nie byłaś za młoda. Nie obchodziło mnie wtedy, czy dzieli nas rok, czy dziesięć lat. - Zayn przykucnął obok mnie i wytarł dłonią moje mokre policzki - Wtedy pierwszy raz poczułem podniecenie i motyle w brzuchu na widok kobiety.
-Miałam 16 lat, byłam jeszcze smarkulą.
-Nie wyglądałaś na smarkule. - założył pasmo włosów za moje ucho - Zerkałem na twoje pełne uda jak podwijała się się spódnica. - puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się szeroko, czując, że się rumienie.
-Dlaczego wyszedłeś ?
Westchnął.
-Miałem taką erekcję, że bałem się, że rozerwie mi spodnie.
Uniosłam lekko brwi.
-Oh.
-Ta. - przeczesał włosy palcami.
Po chwili zapytałam niepewnie:
-Nie wróciłeś.
-Nie mogłem. Pomijając nagłą potrzebę...no wiesz.
Uśmiechnęłam się.
-Wiem.
-Bałem się mojej reakcji na ciebie. Było mi gorąco, pociły mi się dłonie, trzęsłem się....Kobieto, stanął mi, to chyba wystarczy. - uniósł kącik ust.
Zachichotałam.
-Dopiero po siedmiu długich latach, gdy zobaczyłem cię w tej obcisłej sukience, siedzącą przy stoliku w tamtym hotelu, dotarło do mnie, że tamtego wieczoru na twoim występie po prostu się zakochałem. - objął moje dłonie swoimi - I przepraszam cię za ten wieczór z Jaixym. Za oba wieczory, kiedy próbowałem cię do Bóg wie czego namówić.
-A ja przepraszam, że kilka razy pomyliłam Jaixy'ego z tobą i pozwoliłam mu mnie całować.
-To jego wina, Jaixy to dupek. - uśmiechnął się.
-Zmieniliście się. Obaj.
-Ale jestem przystojniejszy ?
-Tak. I masz większy biceps. - starałam się ukryć uśmiech.
-Nie tylko to mam większe.
-Skąd wiesz ? - uniosłam brew.
-To widać, jestem po prostu bardziej męski.
-Jaki skromny. - zaśmiałam się i położyłam ramiona na jego barkach. - Zayn..
-Hm?
-Mam ochotę.
-Musimy zostać na kolacji.
-Ja chce teraz. Cholera, zrobiłeś ze mnie nimfomankę!
-Mam cię wyleczyć z nałogu ?
-Ale...to ty jesteś nałogiem. - zmarszczyłam brwi - Więc nie.
-To dobrze, bo nawet bym nie potrafił. - wziął mnie na ręce i położył na moim łóżku, następnie przykrył mnie swoim ciałem i pocałował namiętnie.
-Jak ja cię kocham. - wydyszałam.
-To wyjdź za mnie.
-Co ?
-Jenny, zostań moją żoną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz