poniedziałek, 13 lipca 2015

His Inferno, Rozdział 35

Dziewczyny, jeśli macie jakich kontakt z niektórymi czytelniczkami dajcie im znać, że już wróciłam i, że blog znowu funkcjonuje, bo z tego co widzę z liczby wyświetleń przy ostatnim rozdziale to wszystkie chyba zapomniały, że miało mnie nie być tylko przez 10 dni, naprawdę, niepokoje się ;c Mam nadzieję, że jednak całkowicie nie zapomniały o blogu ;/
Miłego czytania i pomóżcie jeśli to możliwe ;c 


-Zawsze miałeś głupie pomysły, ale teraz przeszedłeś sam siebie. - wzdychała Martha nalewając Johnny'emu kompotu do szklanki.
-Dziękuję. - powiedział, gdy skończyła - Oczywiście za kompot. - zaśmiał się.
-A ja i tak cieszę się, że wróciłeś. - położyłam swoją dłoń na jego dłoni, gdyż miałam do niej blisko, ponieważ na kolacji siedziałam obok niego.
Obok taty.
-Wszyscy się cieszymy. - rzekła Martha i z ciepłym uśmiechem położyła dłoń na jego ramieniu.
Spojrzałam na Zayna.
-Już dwie ważne osoby mnie zostawiły i ponownie wróciły. - szepnęłam do niego.
Zayn zmrużył oczy i pocałował mnie delikatnie.
Johnny dyskretnie musiał nas obserwować, ponieważ zaraz po tym zaczął mówić:
-Jeszcze mam poważnie z tobą do pogadania, synu. - rzekł do Zayna.
Malik nachylił się by na niego spojrzeć i uniósł kącik ust.
-Nie wyrządzę krzywdy pana córce, klnę się na Boga.
-O Bogu mi tu nie żartuj. - powiedział dosyć ostro.
-To się są żarty.
Zauważyłam, że Austina bawi cała sytuacja, ponieważ uśmiechał się pod nosem.
Również się uśmiechnęłam i powiedziałam:
-Nie przy kolacji, dajcie spokój. 

-Johnny, może zapalimy na tarasie ? - zaproponował Jerry.
-Pewnie. Dziewczyny, jak zawsze pyszna sałatka. - powiedział do Marthy i Anabel, po czym skierował się z Jerrym do wyjścia.
-Nie znosi mnie. - westchnął cicho Zayn.
-Przestań. - położyłam rękę na jego udzie - Po prostu jest nadopiekuńczy. A ty 10 lat ode mnie starszy. - zauważyłam.
-I też nadopiekuńczy. Wiesz, że o ciebie zadbam.
-Już to robisz. - mówiliśmy cicho, by reszta nas nie słyszała - Tata tego nie wie, i niestety, zna cię dłużej niż ja dobrze wiemy z jakiej strony.
Uniósł brwi jakby nie rozumiał.
-Narkotyki, bójki z bratem, kłótnie z tatą, alkohol..
-A on był lepszy ? - powiedział oskarżycielsko i gwałtownie odszedł od stołu.
Wszyscy ucichli i patrzyli najpierw na niego jak idzie w stronę schodów, później na mnie.
-Przepraszam. - powiedziałam, kręcąc z rezygnacją głową. 
-Co się stało ? - zapytała Ann.
-Nic takiego, mała sprzeczka.
-Przyzwyczajaj się. - Will puścił mi oczko. Wiedziałam, że dobrze znał takiego typu sytuacje, w końcu jest już z Ann od roku.
Zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno jestem gotowa na małżeństwo...


      Zayn już do nas nie zajrzał. Dochodziła 22:00 a jego nie było w ani jego ani w moim pokoju. Gdy zeszłam po schodach wpadłam na Jerry'ego wracającego z dworu.
-Oh, widziałeś Zayna ? - zapytałam lekko wystraszona.
-Jest w ogrodzie.
Zmarszczyłam brwi.
-W sadzie ?
-Chyba tak, nie wiesz po co tam...
-Za chwilę wrócę. - minęłam go i wyszłam z domu.
Owinęłam się starą bluzą leżącą na ganku i przez ciemność zmierzałam w stronę gruszkowych drzew, których oczywiście nie widziałam.
-Zayn ? - powiedziałam, gdy coś ujrzałam.
Odwrócił się szybko w moją stronę.
-Co tu robisz ? - zapytał.
-Jak na razie marznę. - wydukałam.
-Chodź. - objął mnie i zaczął zmierzać w stronę domu.
-Co tam robiłeś ?
-Chciałem pobyć sam. - powiedział, a chwilę później, gdy byliśmy przy ganku zatrzymałam go.
-Czekaj. - powiedziałam - Porozmawiajmy.
-Jest ci zimno.
-Już nie. 
Patrzył na mnie przez moment, jakby w głowie decydował co ma zrobić. W końcu zdjął rękę z klamki i usiadł na jednym z foteli stojącym za nim.
Poklepał się po kolanach.
-Chodź. - rzekł.
Podeszłam do niego i usiadłam na jego napiętych nogach. Rozluźnił się, oparł i objął mnie mocno ramionami.
-Masz moją bluzę z liceum. - powiedział ciepło, jego ton złagodniał.
-Duża.
-Nigdy nie byłem drobny.
-Ja też nie.
Zacisnął dłoń na moim udzie.
-Mówisz o tym ?
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Przepraszam cię. - powiedziałam po chwili.
-To ja powinienem przeprosić. Obraziłem się jak dziecko.
-Wcale nie. - założyłam pasmo czarnych włosów za jego ucho. - Rozumiem cię, wiem, że nie lubisz rozmawiać o przeszłości.
-Było minęło. - westchnął. - Niestety.
-Niestety było, czy niestety minęło ?
-Niestety było. - odrzekł - Ile bym dał, żeby cofnąć czas.
-Hej... - bardziej obróciłam się w jego stronę - BYŁO. Tak ?  Teraz jestem tylko ja i ty. To jest najważniejsze.
Przełknął głośno ślinę.
-Powiedz coś. - powiedziałam cicho.
-Ciągle myślę, że gdybym miał cię na zawsze życie byłoby zbyt piękne. - rzekł cicho - A po tym co zrobiłem, nie zasługuję na coś takiego. Nie zasługuję na ciebie, Julio.
Objęłam jego twarz dłońmi i na dłuższą chwilę przyłożyłam wargi do jego ciepłych jak zawsze ust.
-Nieładnie tak przerywać.
-Musiałam ci jakoś zatkać usta. - szepnęłam.
Uniósł kącik ust.
-Boję się. - objął swoją dłonią moją, spoczywającą na jego policzku. - Nie chcę cię stracić.
-Nie stracisz. - rzekłam cicho - Łamiesz mi serce, gdy tak mówisz.
-Widzisz ? Nawet teraz cię krzywdzę.
Przytuliłam go mocno, zarzucając ramiona na jego szyję. 
-Chcę cierpieć wtedy kiedy ty cierpisz. Więc łam mi serce do bólu.
-Przykro mi, ale muszę odmówić. - przytulił mnie mocniej.
Zaśmiałam się smutno, ale to już coś.
-Kochasz mnie ? - spojrzałam na niego odsuwając się lekko.
-Do szaleństwa.
-Więc czego się boisz ? - uśmiechnęłam się.
-Tego, że nie będziesz ze mną szczęśliwa.
-Dziwne. Bo w tej chwili jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Również się uśmiechnął i wpoił się w moje wargi w namiętnym pocałunku.
-Chcesz może.. - powiedziałam, nie odsuwając od niego warg - Powiedzieć reszcie, że boli cię głowa i iść spać ?
-Spać ?
Zacisnęłam uda.
-Będą myśleli, że śpimy. - muskałam palcami jego tors.
-Jesteś pewna ?
-Mhm.
-A będziesz na tyle cicho ?
-To już pana problem, profesorze.
Zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem.
-Chodź. - pocałowałam go w żuchwę - Chcę to zrobić. - oblizałam wargi i zjechałam dłonią do jego krocza, które było już nabrzmiałe.
Zdrętwiał. Jedynie patrzył na mnie niby niepewnie, ale jego oczy mówiły same za siebie.
Wstałam i z uśmiechem pociągnęłam go za ręce. Weszliśmy do domu, Zayn poszedł na górę a ja oznajmiłam jedynie wszystkim, że źle się czuję, a Zayn po całej kłótni chce się położyć ze mną.
Podekscytowana potruchtałam na górę do starego pokoju Zayna, tam natrafiłam mężczyznę siedzącego na skraju łóżka.
Powoli do niego podeszłam, po czym stanęłam pomiędzy jego nogami. Sięgnęłam do pierwszego guzika jego błękitnej koszuli i zaczęłam ją rozpinać.
-Coś za coś ? - uśmiechnęłam się szerzej.
Omiótł wzrokiem moją twarz, następnie dekolt. Złapałam za ramiona mojej żółtej, luźnej bluzeczki i zsunęłam ją z piersi. Został mi czarny koronkowy stanik, którego również się szybko pozbyłam.
Zayn wciągnął gwałtownie powietrze przez nos, ale nadal nic nie mówił. Postanowiłam zdjąć jeszcze leginsy, wiedziałam, że im mniej ubrań na mnie zostanie, tym bardziej mu się spodobam.
-Mogę ?  - zapytałam, gdy zsunęłam je z pupy i nie czekając na odpowiedź mojego mężczyzny usiadłam na jego kolanie by łatwiej mi było zdjąć spodnie i kremowe podkolanówki z kostek.
Gdy skończyłam i zostało mi tylko jedno, przypomniała mi się pewna sytuacja w apartamencie Zayna, jeszcze zanim mnie sobie przypomniał. Był wtedy strasznie pijany a ja bojąc się o niego odprowadziłam go do samego łóżka. Wtedy w pewnym momencie byłam na kolanach, już nawet nie pamiętam dlaczego. Chodzi o to, że kazał mi wstać i zabronił kiedykolwiek padać na kolana przed nim czy jakimkolwiek innym mężczyzną, ponieważ nie mogę się upokarzać.
Słowa pijanego, to jednak myśli trzeźwego...
Ale zaryzykowałam i przykucnęłam na jedno kolano. Nie zdążyłam niestety na drugie, gdyż objął mnie dłońmi w tali i powstrzymał.
-Nie. - powiedział.
Wyprostowałam się.
-Nie klękaj.
-Dlaczego ? .
-Proszę, Julio.
"Proszę" nie klękaj, czy "proszę" nie pytaj ?
Cóż, byłam za bardzo nakręcona by wdawać się w dyskusję, więc jedynie poprosiłam, żeby się wygodnie położył.
Gdy był już w wyczekiwanej przeze mnie pozycji, usiadłam na nim okrakiem i zabrałam się za dalsze rozpinanie guzików jego koszuli.
Powoli oblizywał wargi wpatrując się w ruchy moich dłoni, ponieważ gdy rozpięłam koszulę do końca, palcami zaczęłam masować jego tors i mięśnie brzucha.
-Mówiłam, że jesteś najseksowniejszym profesorem na ziemi ?
-Kilka razy.
Kącik jego ust drgał. Ale nie mogłam skupiać się teraz na jego pięknej twarzy, tylko na przeszkadzających mi spodniach.
-Musimy się ich pozbyć. - pociągnęłam za skórzany pasek, a Zayn pomógł mi całkiem go zdjąć unosząc lekko biodra.
Serce zabiło mi szybciej a na czole pojawiła się pierwsza kropelka potu. Gdy zsunęłam jego dżinsy po same kolana, a później nieco bokserki w końcu.. wzięłam go do ust.
I poszło mi lepiej niż oczekiwałam.


3 komentarze:

  1. Boskie ♥ To dalej moje ulubione opowiadanie :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię to jakoś najbardziej,chociaż tak szczerze to wszystkie tu są rewelacyjne,ale do tego jakoś mam sentyment :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech mają dzidziusia !! :D , tak mi szkoda Zayna,a poza tym miał z tamtą narkomanką to czemu nie może mieć z Julią ? :>

    OdpowiedzUsuń