wtorek, 24 marca 2015

His Inferno, Rozdział 26

W czwartek usiadłam do laptopa żeby napisać kolejny rozdział.  Myślę sobie "Super czas, tylko dwa dni przerwy od ostatniego rozdziału".
Niestety zapomniałam ze są dni w które mój internet mnie nienawidzi i ponownie do cholery obraził się i opuścił mój laptop.
Na wszelki wypadek gdyby miał do mnie "wrócić" zapisałam rozdział w jakimś WordPadzie czy czymś innym na kompie, żeby później tylko skopiować go na bloga. 
Internet niestety nie wrócił ;_;
Dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że tylko mój laptop jest jakiś nawiedzony, ponieważ na laptopie mojego brata internet działa tak jak trzeba xd
Szybko zgrałam rozdział na pendrive'a i weszłam na laptopa brata, genialna ja 
Przykro mi, że musiałyście tak długo czekać ;c Gdyby mój laptop nadal byłby"niedysponowany" do pracy ze mną, będę pisać na nim jedynie rozdziały i przesyłać je na bloga z laptopa brata, więc bez obaw ;)
Miłego czytania i rozdział nieedytowany, ponieważ nie chciałam, żebyście jeszcze dłużej czekały :***



         -Profesorze ? - rzekł zdziwiony Travis z uniesionymi brwiami.
Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Zayna stojącego za mną z jakimś papierkiem w ręku, którym była zapewne recepta i zobaczyłam na jego twarzy takie samo zaskoczenie, jakie czułam u siebie.
-Witaj, Travis. - przywitał się Zayn. WIedziałam, że stara się zachować spokój, i przyszło mu to z lekkim trudem.
-Dzień dobry.  - zmarszczył brwi - Emm, jest pan tutaj z Julią ? - zapytał, patrząc raz na niego, raz na recepte trzymaną w jego dłoni.
-Tak, ponieważ... - zaczęłam i obróciłam głowę w stronę Zayna, prosząc go w duszy o pomoc.
-Zajmuję się Julią od dnia naszego wyjazdu z Selinsgrove.
-Rozumiem, ale... - nie potrafił się wypowiedzieć.
-Travis. - powiedziałam z łagodnie - Potrzebuję pomocy. Nie mam tutaj nikogo, a jestem przyjaciółką rodziny profesora - rzuciłam w jego stronę szybkie spojrzenie - Więc zaoferował pomoc. Nie mieszka również zbyt daleko, więc... - wzruszyłam ramionami. Oczywiście nie wspomniałam nic o tymczasowym mieszkaniu u Zayna.
-Oh. - skinął głową i uśmiechnął się, jednak wiedziałam, że z przymusu. - Cóż, cieszę się, że masz zapewnioną opiekę. Muszę lecieć do kolegi, sprawdzę czy jest już gotowy. - spojrzał na Zayna - Do widzenia.  - zerknął na mnie - Gdybyś czegoś potrzebowała to zawsze jestem.
I odszeł w stronę recepcji.

     Gdy wracaliśmy nie rozmawiałam za dużo z Zaynem, ponieważ wciąż myślałam o Travisie. Wyraźnie było widać, że sprawiłam mu przykrość.
-Hej.. - rzekł Zayn kładąc dłoń na mojej nodze.
-Co ? - wzdrygnęłam się.
-Spokojnie. - uśmiechnął się z rozbawieniem - Co się dzieje ?
-Nic.. - pokręciłam głową i spojrzałam w okno. Nie chciałam poruszać tematu Travisa, zważając na to, jaką awanturę zrobił mi Zayn gdy pisaliśmy do siebie przyjacielskie emaile.
-Przecież widzę. I strasznie drażni mnie to twoje "nic". - westchnął.
-Po prostu jest mi przykro.
Spojrzał na mnie, po chwili znów na ulice.
-Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
-Przez Travisa. Właściwie to nie przez niego, ale...To z nim związane.
-Powiesz mi o co chodzi czy nie ?
-Chodzi o to, że...No zaprzyjaźniliśmy się, tak ? Powiedziałam, że do pomocy w Toronto mam tylko ciebie, poczuł się odrzucony. - spojrzałam na niego.
Westchnął.
-Cóż.. - zaczął - Nic na to nie poradzimy.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Jak to ? Mam mieć to gdzieś ?
-Nie rozumiesz. Jesteś pewna, że opisaliśmy mu poprawny sposób w jaki ci pomagam ?
Zmarszczyłam brwi.
-Nie rozumiem.
-Słuchaj, Travis sądzi, że odwożę cię do domu, robię ci zakupy, gotuję i przyjeżdżam gdy tylko czegoś potrzebujesz.
-No tak.
-Ale..?
-Ale... O jejku.  - zmartwiłam się.
-Widzisz ? Myśli, że robię rzeczy, które równie dobrze mógłby on też robić. A raczej nie oddam cię jemu byś u niego zamieszkała na dwa tygodnie.
-Sądzę, że nie pozwoliłbyś mu nawet ugotować mi obiadu.
-Racja, ale nie o tym mowa. Chyba nie chciałabyś u niego zamieszkać ?
-Pewnie, że nie. - westchnęłam - Więc dlatego nic na to nie poradzimy ?
-Tak, myszko.  - stuknął mnie palcem w nos - Lepiej będzie, jeśli trochę się posmuci, niż żeby dowiedział się, że u mnie mieszkasz. Nie tylko dlatego, że ktoś z uniwersytetu może się dowiedzieć, Travis domyśliłby się, że jesteśmy razem, a wtedy by chyba oszalał.
-Sugerujesz coś ? - zmarszczyłam brwi.
-Widziałaś jak na ciebie patrzy ? - usłyszałam gorycz złości w jego głosie.
-Zabawny jesteś. - oparłam głowę o siedzenie.
-To nie jest zabawne, Julio. Ty też go lubisz.
-Oh, proszę ! Chyba nie uważasz, że podkochuje się w Travisie !
-Powiedziałem, że go lubisz, tak ? I to wystarczy, żeby może...
-Żeby co ?
-Martwię się, że kiedyś może mu się udać. - wydusił.
-Myślisz, że może się z tobą równać ? Że ktokolwiek może się równać z moim ulubionym wykładowcą ? - położyłam dłoń na jego udzie i delikatnie pomachałam rzęsami.
-Jest jedna rzecz dzięki której mnie ogrywa.
-Niby co ?
-Wiek. - zerknął na mnie.
-O nie, nie wierzę... - zasłoniłam twarz dłońmi.
-Julio, jestem od ciebie dziesięć lat starszy. - spojrzał na mnie poirytowany.
-No i ? - zachichotałam.
Pokręcił głową i się nie odezwał.
Nachyliłam się i oblizałam wargi.
-A może ja lubię starszych panów ? - szepnęłam.
Uniósł brew.
-To ci się udało. - uniósł kącik ust co dało naprawdę uwodzicielski uśmiech.
Zachichotałam i wróciłam do swojej normalnej pozycji.
-Jest jeszcze coś. - dodał po chwili.
Spojrzałam w jego stronę.
-Z nim stworzyłabyś normalny związek. - westchnął i położył dłoń na mojej dłoni, tuż nad kolanem - I nie musiałabyś się ukrywać.
Patrzyłam mu w oczy i z chęcią robiłabym to o wiele dłużej, ale zabrał ze mnie wzrok i skupił się na jeździe.
Spuściłam wzrok na kolana. Ma racje...
Ale ja nie chcę innego. Chcę Zayna. Moją miłość sprzed lat, która w końcu do mnie wróciła.
I przysięgłam sobie, że nie stracę jej ponownie.

    Czekałam w samochodzie i słuchałam radia, tymczasem, gdy Zayn kupował leki przeciwbólowe w aptece. Czasami mogłam dojrzeć go w oknie małego budynku, co oczywiście wystarczyło by dojrzeć jego szerokie ramiona, czarne, gęste włosy i mięśnie ramion opięte pod materiałem skórzanej kurtki.
Gdy po jakiś dziesięciu minutach stanął przed drzwiami wejściowymi i zatrzymał się na moment by rachunek i portfel wrzucić do reklamówki z lekami, jak zawsze zaczęłam się w niego wpatrywać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że oblizuje wargi i mocno zaciskam uda.
Gdy już myślałam, że wróci do auta, on wyjął z reklamówki butelkę z jakimś gazowanym napojem wziął kilka łyków.
Niby nic, ale w między czasie patrzyłam na jego boski profil, skupione oczy, którymi się właśnie w coś wpatrywał i poruszające się "jabłko Adama" na jego szyi, gdy przełykał napój.
Zakręcając butelkę, nadal wpatrywał się w to samo miejsce i oblizywał wilgotne wargi.
Mój Boże, jaki on jest...Oh.
W końcu wrócił do samochodu.
-Jest tam jakaś knajpka, możemy zjeść na mieście jeśli jesteś głodna.
-Oj, jestem. - westchnęłam, wpatrując się w niego.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że ostatnio jedyne co robiliśmy gdy byliśmy nawet zbyt blisko siebie to czułe pocałunki i przytulanie. Do tego z takim facetem, który najchętniej robiłby ze mną niewyobrażalne grzechy, o których nawet wstydziłabym się potem myśleć.
Teraz sama chciałam ciut więcej.
-To chodźmy, to niedaleko.
Złapałam go za rękę.
-Zostańmy tu. - powiedziałam, zagryzając wargę.
-Nie jesteś głodna ?
-Jestem. Bardzo. - po tych słowach usiadłam na nim okrakiem.
-Chryste Julio, uważaj na stopę.
-Już mnie nie boli, dostałam znieczulenie. - westchnęłam prosto w jego usta, a potem przeszłam do pocałunku.
-Mmm... - wymruczał, chociaż czułam, że jest zaskoczony moim zachowaniem.
Gdy po dłuższej chwili w końcu wyjęłam język z jego ust, chwyciłam w zęby jego dolną wargę i pociągnęłam za nią lekko. Nawet nie wiedziałam, że potrafię się tak całować.
-Julianno. - westchnął zaskoczony, gdy odsunęłam się na moment.
Uśmiechałam się szeroko i przygryzałam dolną wargę. Mówił coś do mnie, ale go nie słuchałam, jedynie otarłam się o jego krocze.
-Co robisz ? - zmarszczył brwi.
-Każda kobieta ma swoje potrzeby. - mruknęłam i przejechałam zębami po jego żuchwie. - Mmm, gdybyśmy tylko mogli to....Oh. - jęknęłam, krzywiąc się.
Zachichotał pod nosem uśmiechając się niegrzecznie.
-Kusicielka.
-Ja ? - dyszałam. - To ty mnie uwodzisz. Ty i te twoje uśmiechy, spojrzenia, gesty.. - zacisnęłam dłonie na jego ramionach - Mięśnie, Chryste kiedy ty to zrobiłeś ? - pytałam, dokładnie masując dłońmi jego napięte ciało.
-Zrobić ci pokaz moich ćwiczeń ? - powiedział z rozbawieniem.
-Ile bym dała, żeby to zobaczyć. - westchnęłam, ocierając się o niego - Nie mogę, jedźmy do domu.
-Co ? Już ?
-Nie chcę jeść. Proszę wróćmy.
-Julio, ale..
-Chcę to zrobić.
-Co ? - uniósł brwi.
-Weź mnie do domu. Chcę się z tobą po raz pierwszy kochać. 

3 komentarze: