Dwa lata prowadzę tego bloga a moja kochana przyjaciółka dopiero teraz to zauważyła, no nieźle.
Przypominam (ponieważ padło takie pytanie) że Everything for you wróci, gdy skończę pisać His Inferno :) Czyli nie wiem dokładnie kiedy, mogę tylko tyle powiedzieć ;>
Miłego czytania :**
-Lubisz jak tak robię, prawda ?
-Mhm.
-A tak ?
Chichotałam.
-Też. - przygryzłam wargę.
-A może tak?
Zadrżałam, gdy wsunął dłoń w moje majtki.
-Zayn.. - jęknęłam wyginając plecy w łuk.
-Nie mów do taty po imieniu.
-Ale nie jesteś moim...
Wciągnęłam gwałtownie powietrze zrywając się po koszmarze.
Ale czy to rzeczywiście był koszmar..?
Rozejrzałam się po pokoju. To sen. Przyjemny sen ze smutnym zakończeniem.
Przetarłam twarz dłońmi i schowałam się pod kołdrę, by zrobić coś co robiłam każdego ranka.
Tym razem nie chciało mi się zamykać drzwi.
Wychodząc z pokoju tak jak zawsze skierowałam się do toalety by umyć ręce. Czułam i z resztą słyszałam jak burczy mi w brzuchu. To przez te bardzo apetyczne zmory nocne. Niby ze mną nie śpi, ale w snach zawsze mam go w łóżku.
Ach ten Zayn...
-O. - powiedziałam, gdy olśnił urodą łazienkę, gdy stanął w drzwiach - Dzień dobry.
-Cześć.. - rzekł cicho, patrząc jak wycieram ręce w ręcznik - Jay, robisz to co rano.
Cholera. Skąd wie.
-Co ? Słyszałeś ? - otworzyłam szeroko oczy.
-Nie tylko słyszę, zawsze widzę.
-Co ty mówisz ? - odsunęłam się o krok.
Zmarszczył brwi.
-Po prostu nie zamykasz drzwi, gdy myjesz ręce. No a wodę słyszę nawet u siebie.
-Oh...Mycie rąk, no tak... - przetarłam oczy dłonią.
-A o czym myślałaś ?
Spuściłam wzrok.
Wszedł do środka.
-Chcesz mi coś powiedzieć ? - zapytał z troską w głosie.
-Nie. Dlaczego ? - kłamałam. - W ogóle, czego chcesz ?
-Wystraszyłaś się . - skrzyżował umięśnione ramiona na szerokiej piersi - Jay, jeśli masz z czymś problem, po prostu mi powiedz. Musisz ze mną rozmawiać.
-Chryste, po co ! Nie jesteś moim ojcem do cholery ! I nie potrzebuję pomocy!
Zmarszczył brwi.
-Ja tylko chcę...
-Proszę, wyjdź. Chcę wziąć prysznic, nie będę się przy tobie rozbierać.
No i po co to powiedziałam ?
Westchnął ciężko.
-Za chwilę będzie śniadanie. Susi kazała cię zawołać. - powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Ze łzami w oczach sięgnęłam po złożony ręcznik i wydarłam się w niego. Potem zsunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłoniach.
-Nie chcę cię jako ojca. Nie jesteś nim... - szlochałam cicho. - Dlaczego nie chcesz mnie kochać...
I miałam nadzieję, że nie stoi pod drzwiami.
Zeszłam w mojej różowej piżamie w motylki na śniadanie. Gofry były już zimne, a na dole była tylko babcia.
-Gdzie są wszyscy ?

-Cześć słonko. - przywitał się ciepło. Jak na swój wiek był zdecydowanie za przystojny na kogoś kto kiedyś był strażakiem, a teraz pracuje na budowie.
-Hej tato. - powiedziałam i przyjęłam ciepły pocałunek w policzek.-Widzę, że już odpuściliście. - powiedziałam - Wiecie, babcia to mama, dziadek to tata, Zayn to Zayn ?
Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się jedynie smętnie. Czyli tak.
-Skarbie, ciężko nam. - odezwała się Susi.
-Ale...Zayn przecież nie jest moim ojcem.
-Jeśli nie chcesz żeby nim był, to kim ma być ? Bratem ? Ledwo się znacie.
-Jest za stary żeby mieć taką młodą siostrę. I nie pasuje mi na brata, nie czuję do niego "rodzinnej miłości" jak do was.
-Więc co czujesz ?
Spuściłam wzrok.
-Nic. - wzruszyłam lekko ramionami - I on również nic.
Odkąd skończyłam osiem lat Zayn przestał nawet na mnie patrzeć. Rzadko kiedy się odezwał choćby słowem. Nie przejmowałam się tym...jednak gdy zaczęłam dojrzeć potrzebowałam go. Zaczęłam coś do niego czuć, pomimo tego, że nie mieliśmy kontaktu. Jedynie gdy się widzieliśmy to rano, gdy szłam do szkoły i mijałam go w wejściu. Uznałam, że to nic takiego, ponieważ to tak samo jakbym zakochała się w sąsiedzie czy współlokatorze.
Aż w końcu to przerodziło się w uzależnienie....
Do dziś nie mam pojęcia dlaczego kazano mi nazywać go ojcem...Wyprowadziliśmy się, rodzinny dom przepadł, założył własną firmę i liczyła się tylko praca. Ciągłe wyjazdy i późne wracanie do domu.
-Co robiłaś tak długo ? - Susi, czyli mama, usiadła naprzeciwko mnie. - Wołałam cię godzinę temu.

Chociaż moja prawdziwa mama też była krągła.
Mama...
-Wiem, wiem.. - przełknęłam - Kąpałam się.
-No tak, zapomniałam, że siedzisz godzinami w toalecie. - zachichotała i przejechała palcami pomiędzy krótkimi, siwymi włosami.
Gdy kończyłam jeść do kuchni wszedł Zayn. Jego twarz była mokra od potu, tak samo jak szara koszulka.
-Szybko. - rzekła babcia.
-Na dzisiaj mi wystarczy. - sięgnął po butelkę wody i napił się z gwinta.
-Masz jeszcze cały tydzień.
-Dwa. - odparł. - W porządku ? - rzekł do mnie siadając przy stole.
Wiedziałam, że pyta o poranną scenkę w łazience.
-Tak. - odparłam - Jakie dwa tygodnie ? O co chodzi ?
-Mark zastąpi mnie w pracy na ten czas. Muszę odpocząć. - odparł, padając na oparcie krzesła.
-Więc...będziesz w domu przez dwa tygodnie ? - zapytałam zdziwiona i przerażona jednocześnie.
-Tak. - odstawił butelkę.
Wstałam gwałtownie. Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Żartujesz.
-Co ?
-Powiedz, że żartujesz ! - mówiłam błagalnie.
-Nie. - zmarszczył brwi - Jay, co z tobą ! - zawołał, gdy ze szlochem na ustach poszłam w stronę schodów.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi do mojego pokoju, ale otworzyły się tuż po sekundzie, a do środka wszedł Zayn.
-Co się dzieje ? - pytał zmartwiony.
Zamknął za sobą drzwi.
-Ja... - po moich policzkach płynęły łzy - Ja nie wiem. - kłamałam. - Co cię to w ogóle obchodzi ....
Wypuścił powietrze przez nos. Patrzył na mnie jakby rozumiał.
-Jestem mokry, ale chodź tu. - objął mnie i przysunął do piersi.
O nie..
-Wiem, co się dzieje.
-Tak ? - oczywiście, że nie.
-Jesteś przewrażliwiona. Spędzamy ze sobą za mało czasu.
Uwierz mi, że aż za dużo. Albo może..
-Wiem, że za mną nie przepadasz. Ale martwię się o ciebie i zależy mi na dobrym kontakcie z tobą. W pewnym sensie mi na tobie jednak zależy, nawet gdy tego nie okazuję. Ale to nic, mamy dwa tygodnie dla siebie. - przyłożył policzek do mojej skroni.
Zacisnęłam powieki. Dwa tygodnie nieustannej masturbacji. Drżałam na samą myśl.
-I mam niespodziankę. - odsunął mnie, ale wciąż trzymał za ramiona.
-Jaką ? - pytałam niewinnie, bardzo cicho.
-Wyjedziemy w przyszły weekend.
-Co ? Gdzie ?
-Do San Diego. Kupiłem tam kiedyś dom letniskowy, pamiętasz ?
-Ale...Rodzice ? No i ciocia ? Mówiła, że w przyszły weekend ma sporo pracy.
-Nie, nie. - uśmiechnął się - Jedziemy sami. Tylko ty i ja. - znowu mnie przytulił.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Czułam się jakby jakiś kompletnie obcy facet mnie przytulał i było to dziwne. Ale nie to stanowiło problem...I zaczęłam płakać jeszcze bardziej, udając, że to ze szczęścia.
Cudowne to jest..♥
OdpowiedzUsuńNiesamowicie napisałaś 3cz. :D
OdpowiedzUsuńPrzepięknie piszesz ;*
OdpowiedzUsuń