środa, 2 września 2015

Sometimes. Rozdział 1

Kto się cieszy, że już szkoła ?
Nikt !
A jak temu zaradzić ? Nowe opowiadanieeee < 333
Przypominam, że jestem teraz w trzeciej klasie gimnazjum i zamierzam harować na moje wymarzone liceum, ale będę się starać dodawać rozdziały jak najczęściej ;>
Motto na ten rok: dzień bez bloga to nieudany dzień. Więc może nie będę dodawać rozdziałów codziennie, ale zamierzam codziennie coś naskubać, przynajmniej dwa zdania napisać :D 
Damy radę ! 
I koniec Double Bliss :'< Ale jak zawsze będą nowe historie za którymi będziemy tęsknić jeszcze bardziej :D 
Ach i czytajcie uważnie, a zobaczycie że nie wzbudzi tu nic żadnych kontrowersji :)
Miłego czytania zatem ! :****


Prolog



-Widzisz ? - Katy położyła dłonie na ramionach młodszego brata. - Tak się o nią starałeś, a teraz pewnie bawiłbyś dziecko jak Jason.

-Daj mi spokój. - mówił zdołowany siedemnastolatek siedząc nad zadaniem domowym. - I Jason się zaćpał. Zostawił ją z nim.
-Synu, zapomnij o niej. Nie miałbyś z nią przyszłości, wiesz jaka patologiczna jest jej rodzina. - mówił Carl, ojciec chłopaka i Katy.
-Jason też był. - dodała dziewczyna. - Nie pasujesz do niej.
Kochałem ją - pomyślał.
I nadal kochał.
Nagle stacjonarny telefon zaczął dzwonić.
-Kto tak późno ? - zdziwił się Carl - Halo ?
Domyślali się, że jakieś wezwanie. Pomimo tego, że Carl nie był już strażakiem zawsze wzywali go, gdy wydarzył się jakiś wypadek.
Chłopak zainteresował się rozmową, gdy zobaczył zmartwioną minę ojca.
-Dobrze. Już jadę. - odłożył telefon i spojrzał na syna - Ojciec tej dziewczyny kupił samochód, prawda ?
-Nie wiem czy nim w ogóle jeździ, ciągle jest pijany. - wzruszył ramionami.
-Więc chyba postanowił się przejechać. - sięgnął po kurtkę i wyszedł z domu, a chłopak rzucił się w bieg za nim.


   -Powiesz w końcu co się stało ? - mówił spanikowany do ojca, gdy jechali na miejsce wypadku.
-Jay i jej rodzice wracali skądś tym gratem. Chłopaki zakładają, że ojciec był pijany w trupa, bo nie mógł zahamować i w coś uderzyli. Nie mogą wydostać jej matki z samochodu, ojciec jest w fatalnym stanie.
-No a Jay ? Coś jej jest ? - pytał zdenerwowany.
-Nic nie wiem, zobaczymy na miejscu.
Gdy dojechali na miejsce, chyba na najbiedniejszą dzielnicę miasta auto stało w płomieniach, podobnie jak drzewo w które uderzyło. Na miejscu była policja i jeden samochód strażacki. Carl rzucił się na pomoc, a jego syn ujrzał coś, czego na pewno nigdy nie chciał.
-Jay !  - krzyknął i podbiegł do zakrwawionej, leżącej na ulicy dziewczyny - Pomóżcie jej ! Cholera, gdzie karetka ! - rozglądał się.
-Zayn.. - jęknęła - Nie trzeba. - złapała go za rękę.
Spojrzał na nią ze łzami w oczach.
-Jason...on wczoraj...
-Wiem. - położył dłoń pod jej głową. Była mokra od potu, jej twarz była poobijana a z nosa i ust leciała krew.
-Wiesz, że nie chciałam. - szeptała - Wiesz, że mnie zmusił. Gdybym nie zaszła z nim wtedy w ciąże to... - musnęła palcami jego podbródek - Wiesz, że cię kocham. I tylko ciebie. - z jej oczu popłynęły łzy.
-Jay..
 -Chciałam ci to powiedzieć odkąd urodziłam. Miałam nadzieję, że ją pokochasz tak jak ja. Jest ślicznym dzieckiem.  - skomlała - I Jasona już nie było.
-Dlaczego wsiadłaś to tego samochodu ? 
-Nie chciałam zostawić mamy. Tak się bała...
Zacisnął powieki a strumień jego łez zrobił się gęstszy.
-Zayn.. - jęknęła - Obiecaj mi coś.
-Co takiego? - muskał kciukiem jej policzek.
-Daj jej imię. - szepnęła - Jakie tylko sobie wymarzysz. Zostawiłam ją w domu, w koszyku pod łóżkiem. Tam jest ciepło. - zamknęła na moment oczy - Ona potrzebuje ojca. Kochaj ją jak ja nigdy nie mogłam. Nie może trafić gdzie indziej, obiecaj mi.
Zacisnął wargi.
-Obiecuję. - powiedział, po czym nachylił się i złożył na jej ustach ciepły pocałunek. - Kocham cię, Jay. - powiedział, gdy nagle usłyszał nadjeżdżającą karetkę.
-Wiem. - uśmiechnęła się - Daj jej miłość jakiej mnie nie mogłeś dać. Kochaj ją, Zayn. - zamknęła oczy.
I już się nie obudziła.


    Zdyszany wpadł do zimnego mieszkania Petersonów. Zapalił światło, czyli jedną działającą żarówkę i na wszelki wypadek przeszukał każde pomieszczenie, aż w końcu otworzył drzwi do pokoju Jay.
Usłyszał skomlenie, a gdy delikatnie odsunął łóżko ujrzał małe, delikatne ciałko leżące w wiklinowym koszu, owinięte w bluzę Zayna.
Pamiętał, że kiedyś dał ją Jay kiedy padało, a ona nie miała nawet parasola, już nie mówiąc o porządnym ubraniu. Mówił, żeby jej mu nie oddawała.
A teraz gdy zobaczył w nią owinięte dziecko, serce mu się ścisnęło z żalu. Podniósł ją i przytulił do piersi.
-Ćśśś... - szeptał, gdy zaczęła płakać.
Spojrzał na zarumienione, okrągłe policzki kiedy nagle spojrzała na niego dużymi, brązowymi oczami.
Ucieszył się, że są ciemne. Sam miał jasne oczy, ale ucieszył się, że nie są niebieskie jak u Jasona.
-Cześć, Jay. - powiedział do dziewczynki. Nie czuł do niej nienawiści. Jak na razie nie widział podobieństwa do Jasona. To była cała mama.
Osłonił jej główkę i wyszedł na zewnątrz. Szedł z małą do domu, omijając miejsce wypadku i zraniony po utracie ukochanej patrzył na jej buzie. 
Był pewien, że wybrał idealne imię.








Rozdział I



-Mała, mówię ci, że nie mam czasu. 
-Ale ja tak ładnie proszę.
-Muszę się uczyć. Pobaw się z ciocią albo z mamą. - chłopak wstał i położył się na łóżku w swoim pokoju, ponieważ dziewczynka bez przerwy ciągła go za rękaw koszulki. 
Westchnął i wrócił do czytania rozdziału. Jay jednak nie dawała za wygraną i położyła się obok niego.
-Wolę z tobą... - schowała buzię na jego torsie i wymruczała coś niezrozumiałego pod nosem.
-Nie marudź. - przewrócił stronę i czytał dalej.
-Ale tatusiu... - położyła się na nim całym małym ciałkiem i oplotła go nogami po bokach.
Westchnął, gdy usłyszał jak go nazwała. Spiął się. 
-Jak nie zaliczę tego testu to się na ciebie obrażę.
-Nie ! - wsparła się o jego pierś rączkami gdy usiadła -Przepraszam, już nie będę.
-Więc leż grzecznie i nie przeszkadzaj mi.
-A mogę buziaczka ?
Bez zastanowienia złożył usta jak do pocałunku. Dziewczynka chichocząc nachyliła się i pocałowała go lekko.
Zmiękczyło mu to serce na tyle, by odłożyć zeszyt i książkę na bok i zwrócić całą uwagę na nią.
-A ile ty masz lat ? - pytała bawiąc się jego nieco za długimi włosami.
-21. - odparł. - A ty masz 5.
-A ile ma mamusia ?
Zagryzł wargi.
-Gdyby była z nami miałaby 20. - przeczesał palcami jej włosy. - Teraz masz inną mamusię, wiesz ? Susi. A tatusiem jest Carl, tak ? Nie ja.
-A gdzie jest tamta mamusia ?
Westchnął i położył dziewczynkę tak, że leżała obok niego. Pocałował ją w czoło i zaczął mówić, muskając palcami jej podbródek:
-Z aniołkami. Patrzy na ciebie codziennie i bardzo cię kocha.
-Ciebie też kocha ?
Zamarł.
-Mam nadzieję, że tak.
-Płaczesz ? - przetarła małymi rączkami jego twarz.
-Nie, kochanie. - wyszlochał i schował twarz przy jej szyi.
Dziewczynka uwierzyła w jego słowa i pytała dalej:
-Mama była ładna ?
-Najpiękniejsza. Prawie tak śliczna jak ty.
Zachichotała uroczo, a on razem z nią.
-No chodź tu do mnie.
Pocałowała go ponownie i przytuliła mocno.


        -Nie spędzasz z nią czasu.
Zayn nasłuchiwał nieco poddenerwowanego głosu ojca. Był już po pracy, siedział w fotelu i popijał whisky. Zdjął już marynarkę i rozpiął trzy pierwsze guziki koszuli. Wyglądał na człowieka zapracowanego; i taki właśnie był.
-Nie mam kiedy. - odparł zwyczajnie.
Carl zatrzymał się w półkroku i spojrzał na syna.
-Rozmawialiśmy już o tym. - rzekł cicho. - Musisz być dla niej ojcem. A tymczasem nazywa mnie i Susi swoimi rodzicami.
-To źle ? Kochacie ją. - popił kolejny łyk.
-A ty nie ?
Zacisnął szczęki.
-To nie jest moja córka. I nie będzie. Ale kocham ją nad życie.
-Zayn, ona kiedyś dorośnie. - spojrzał na syna ostrzej - Nie rozumiesz ? Widzisz jak bardzo jest do niej podobna. 
Wpatrywał się w ojca przez dłuższą chwilę.
-Sugerujesz, że jestem jakimś zboczeńcem ? Nie dotknąłbym jej w tej sposób, do reszty zwariowałeś ? - czuł jak ogarnia go złość. - To dziecko.
-Nie. - powiedział stanowczo. - Nie sugeruję czegoś takiego. Ale ona kiedyś przestanie być dzieckiem. A ty wciąż myślisz o tamtej Jay. Widziałem w jaki sposób kiedyś na nią patrzyłeś, jaki byłeś zakochany. Owszem, była piękna.
Spuścił wzrok. Na myśl o zmarłej Jay ścisnęło mu się serce z żalu.
-Była. - rzekł cicho. - Więc...co sugerujesz ?
-Jeśli nie będziesz widział w niej córki, nie wiadomo do czego się posuniesz.
-Nie potrafię. To nie jest moje dziecko. - spojrzał gdzieś w bok szukając odpowiednich słów w głowie - Kocham ją nad życie....ale nie w ten sposób. I ona też nie kocha mnie jak tatę. Nawet tak do mnie nie mówi.
Carl patrzył na syna bezsilny.
-Nie wątpisz, że kiedyś możesz poczuć do niej to co czułeś do Jay ? - zapytał cicho.
Zamknął oczy. Oczywiście, że w to nie wątpił.
-Nie zrobiłbym jej krzywdy. - rzekł cicho znowu patrząc na ojca.
Carł spojrzał przed siebie i westchnął ciężko.
-Jest dla ciebie za młoda. Nawet gdy kiedyś będzie pełnoletnia ty i tak będziesz od niej całe 17 lat starszy. 
Przełknął ślinę.
-Wiem. - szepnął - Ale nie myślę teraz o tym. Jest dzieckiem.
Carl opuścił lekko głowę. Był blisko z Zaynem i znał jego zapały seksualne. Często o tym rozmawiali, gdy dorastał.
Nie mógł sobie wyobrazić, że kiedyś może w taki sposób zbliżyć się do Jay. Wiedział, że ona będzie już wtedy dorosła. Ale kochał ją jak córkę. Nie mógł na to pozwolić..
-Gdzie jest ? - spytał cicho Zayn.
-Śpi.
Przełknął głośno ślinę i odstawił szklankę.
-Jutro kończy osiem lat. - przypomniał mu.
Zatrzymał się w drzwiach.
-Pamiętam.
-Przykro nam, że akurat w tym czasie pozbywamy się domu. Zasmuci ją to.
-Wiesz, że mam z tym miejscem złe wspomnienia. - spojrzał na niego - Już i tak ona mi ją przypomina. 
Skinął głową i już się nie odezwał. Odprowadził syna wzrokiem.
Zayn wszedł cicho do pokoju dziewczynki, gdzie paliła się lampka nocna. Podniosła się a gdy go zobaczyła uśmiechnęła się szeroko. Usiadła na łóżku w którym właśnie próbowała zasnąć i wystawiła ramiona do Zayna.
Tak dawno jej nie przytulał.
Usiadł na łóżku i wziął ją na kolana, następnie przytulił mocno.
-Będziesz spać ze mną ? - zapytała patrząc na niego dużymi oczami.
Jay...
Spojrzał na niewielkie łóżko. 
-Zmieścimy się ? - uśmiechnął się lekko.
-Musimy. - położyła głowę na jego ramieniu - Nie mogę zasnąć. Ciocia mówiła, że jutro gdzieś jedziemy. Powiesz mi gdzie ?
Zastanowił się przez moment.
-Będziesz miała nowy dom, wiesz ? Wszyscy będziemy mieli.
Patrzyła na niego jakby zmartwiona.
-Chcę być tutaj. 
-Tak, ale...tam nam będzie lepiej. - gładził ją czule po plecach - Zrobię ci piękny pokój, co ty na to ?
-Duży ?
-Oczywiście.
-Największy na świecie ? - uśmiechnęła się.
-Jaki tylko sobie wymarzysz. - przytrzymał dziewczynkę i położył się kładąc ją na sobie. Przytuliła się do niego i zamknęła oczy.
-Mama i tata też z nami jadą ? I ciocia Katy ?
-Tak... - rzekł niepewnie - Jay, posłuchaj. Ja jestem tatą, dobrze ? Carl to twój dziadek, a Susi babcia. - powiedział coś całkiem przeciwnego do tego co mówił jej kiedyś.
-Ale...ty jesteś Zayn.
-Nie, nie.  - przykrył ich niewielką kołdrą - Jestem twoim tatą. Dzięki temu masz babcię i dziadka.
-Ale...ale mój tato nazywa się Carl. - mówiła smutna.
Zacisnął powieki i przytulił ją mocniej.
-Nie, skarbie. Teraz ja nim jestem.



   Ośmiolatka biegała po świeżo skoszonej trawie i łapała motylki, które przyczepiały się do jej różowej sukienki. Zayn stał na werandzie i nie spuszczał z niej wzroku, gdy tymczasem wynajęci pracownicy pakowali jego bagaże do samochodu.
-Dobrze wybrałeś ? - spytała Susi, matka chłopaka, siadając na krześle obok niego. 
Chłopaka ? 
To był już mężczyzna. Mężczyzna, który dopiero teraz powinien się dowiedzieć, że jego ukochana jest w ciąży.
Ukochana, której już nigdy nie zobaczy. Ukochana, której miejsce zajęła ta mała dziewczynka.
-Będziemy mieli prywatną plażę, duży ogród... - westchnął i uśmiechnął się, gdy mała kichnęła, po tym jak motyl usiadł jej na nosie - Spodoba się jej.
-Mogłeś też wyjechać z miasta.
Pokiwał przecząco głową.
-Los Angeles to miejsce dla niej.
-Nasz dom jest gdzieś na przedmieściach, prawda ? Daleko od centrum ?
-Nie, Katy mówiła, że gdy się wprowadzicie chcę mieć szybki dojazd na zakupy. - uśmiechnął się lekko myśląc o siostrze.
I o rodzinnym domu który niedługo muszą sprzedać...
-Cóż, muszę ci pogratulować. - rzekł Carl który właśnie dołączył do swojej żony i syna. - Dobrze to przyjęła.
-Też tak myślę. - westchnął i odmachał Jay, która uśmiechała się do niego promiennie.
-Dobry z ciebie ojciec. - dał nacisk na ostatnie słowo. Miał dość rozmów o tym...
W dokumentach jest wyraźnie napisane, że to Susi i Carl adoptowali i wychowują Jay.  Jednak wiedzieli co może nastąpić za parę lat...
Mała dorośnie. Nabierze kształtów,  kobiecości. Zacznie Zaynowi przypominać jego poprzednią miłość. Bojąc się o nią kazali jej traktować Zayna jak ojca.
Chociaż nim nie był. Ani prawnie ani "biologicznie".
-Tak.. - odparł Zayn, wzdychając - Ojciec...

6 komentarzy:

  1. Nie chciałabym tego jakoś krytykować, ale czy to juz nie przesada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, pomiędzy Jay a Zaynem nie będzie żadnych więzi :) nawet nie jest jej prawdziwym ojcem a to już dużo znaczy :) tak naprawdę to będą tylko ze sobą mieszkać, nic więcej ale wszystko w następnych rozdziałach :)

      Usuń
    2. I zdradziłaś nam historię... -_-

      Usuń