Zatrzymałam się w półkroku, gdy usłyszałam za sobą moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Travisa.
-Julio, jesteś ! - podszedł do mnie z szerokim uśmiechem, który po chwili zbladł. Widział, że nie cieszę się na jego widok.
Bałam się naszej rozmowy, która w końcu musiałam znaleźć miejsce. A to nie był odpowiedni moment.
-Wyjaśnisz mi o co chodziło z Nathanem ? - zapytał. Jego gęste, brązowe włosy były rozwiane, a policzki zróżowione od zimnego wiatru.
-To nie jest odpowiednia chwila, spieszę się. - spuściłam głowę próbowałam zrobić pierwszy krok naprzód ale zatrzymał mnie delikatnie łapiąc za ramię.
-Błagam cię, już dłużej tego nie wytrzymam. Próbowałem się z nim skontaktować, ale jest w areszcie. Zaatakował cię, prawda ? Wszystko w porządku ? Naprawdę nie wiedziałem, że ma tak namieszane w głowie.
-Oj ma... - spuściłam wzrok - Travis, nie mogę. To nie jest dobry moment. Może spotkamy się wieczorem ?
-Nie wiem czy wytrzymam do wieczora. - skrzyżował ramiona na piersi. - Martwię się o ciebie. I nawet nie wiem skąd się znacie.
-Wszystko jest w porządku. Między mną i Nathanem więcej do niczego nie dojdzie.
Przestąpił z nogi na nogę. Z jego przystojnej twarzy powoli znikał niepokój.
-Czuję chińszczyznę. - powiedział marszcząc lekko brwi i spojrzał na moje pudełko.
-Em..Tak. Niosę obiad dla mojego taty i kuzynów. Remontują moje mieszkanie.
-Mieszkasz gdzieś tutaj ?
-Tak, blok na końcu ulicy. A co ?
-Tak, blok na końcu ulicy. A co ?
-Wynajmuję tu mieszkanie. - wskazał palcem na ulicę po naszej prawej stronie - Kilka bloków dalej. Przeniosłem się, jest tu o wiele ciszej niż w centrum.
-Racja. - uśmiechnęłam się cierpko - Będę lecieć. Zadzwonię do cieb...
-Mogę iść z tobą ? Chciałbym zobaczyć gdzie mieszkasz.
-Yy.... - cholera - No nie wiem, straszny tam bałagan.
-To nic. - odebrał ode mnie pudło - Pomogę ci i dotrzymam towarzystwa. Muszę ci jakoś wynagrodzić to co zrobił ci mój kuzyn. - rzekł nieco przygnębiony - I ja stawiam dziś wieczorem kolację.
-Mam pieniądze, nie trzeba.
-Nie chodzi o pieniądze. Chcę ci wynagrodzić tamtą sytuację. - ruszyliśmy w wzdłuż ulicy.
-To nie ty zawiniłeś. - powiedziałam szukając w głowie słów żeby go spławić.
-A właśnie. Na naszym wydziale plotkują o tym, że łączy cię coś z Malikiem. To prawda ?
Zamknęłam na moment oczy. Skoro jestem na językach wszystkich studentów italianistyki muszę jak najszybciej wysłać zgłoszenie na inny kierunek.
Może profesor Jackson odbierze moje zgłoszenie jeszcze dzisiaj.
-Julio ?
Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na niego smutno.
-Nie wkręciłam się w żaden romans, Travisie.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie zmartwiony.
-Zmuszał cię do czegoś ? - zapytał cicho.
Gdybym powiedziała "tak" Travis wszystko powiedziałby dyrekcji, Zayna by wyrzucono ale ja kontynuowałabym naukę. Ale nie mogłam.
Nie chciałam.
-Kocham go. - powiedziałam cicho i niepewnie uniosłam dłoń na której mienił się duży brylant - To coś poważniejszego, Travisie. Zamierzamy się pobrać.
Wbił we mnie wielkie oczy. Widziałam w jakim szoku był i spodziewałam się tego. Ale nie mogę dłużej kłamać.
-Od kiedy wy...
Wzruszyłam ramionami.
-Trzy miesiące. Z dłuższą przerwą....Ale już jest wszystko w porządku. Nie mogę wprowadzić się do niego, ponieważ dyrekcja posiada mój adres zamieszkania a już podejrzewali, że mam z Zaynem "romans". Dlatego zajęliśmy się remontem mojego mieszkania, żeby było miejsca dla nas oboje. - wzruszyłam delikatnie ramionami - Tak to wygląda...
Przeczesał palcami włosy i odetchnął głęboko.
-Rozumiesz mnie...?
-Cóż... - rzekł cicho - Oboje jesteście dorośli. - spojrzał na mnie - Ale nie możecie ukrywać związku wiecznie. W końcu się dowiedzą, a ty jesteś jego studentką i..
-Zmieniam kierunek. - przerwałam mu - Poszłam na italianistykę tylko po to by być z nim. Teraz gdy jesteśmy razem nie chce, a nawet nie mogę uczęszczać na jego zajęcia.
-Więc gdzie się przenosisz ?
-Na prawo. Do profesora Jacksona.
Westchnął ciężko. Wiedziałam o czym myśli; zaprzyjaźniliśmy się a ona odchodzi.
-Julio... - pokręcił głową - To nie jest facet dla ciebie.
-I tak odejdę. Marzyłam, żeby pójść na prawo i teraz jestem pewna, że i tak zmienię kierunek, nie zależnie od tego czy ze sobą jesteśmy czy nie.
-Nie o to chodzi. Oczywiście, musisz robić to o czym marzysz, nie mogę ci tego zabronić, a nawet to popieram. Chodzi mi o niego. Nie słyszałem o nim zbyt ciekawych historii.
-Nie są prawdziwe. Znam go bardzo dobrze i...
-Jesteście razem trzy miesiące i już chcesz za niego wychodzić ?
Zamilkłam na moment.
-To były bardzo długie miesiące. Niektórzy na taką decyzję potrzebują kilku lat, ale nie w naszym przypadku. I nie zmienię zdania, za długo byłam sama, żeby teraz mówić mu "nie".
-Więc teraz zgodzisz się na wszystko co powie ?
-To nie na tym polega. Dużo rozmawiamy, nie rozkazuje mi, jeśli o tym pomyślałeś. Nie jestem niczyją zabawką, Travisie. A Zayn jest dorosły i wie jak się o mnie troszczyć.
-Nie tylko on. - powiedział.
Zamilkłam i patrzyłam na niego przez moment.
-Kocham go. A on kocha mnie. - odebrałam od niego pudełko - Dziękuję ci, ale pójdę sama. Nadal chcę, żebyśmy spotkali się dziś wieczorem i na spokojnie porozmawiali.
Omiótł wzrokiem moją twarz.
-W porządku. - rzekł cicho.
-Ja... - urwałam na moment - Mam nadzieję, że mogę ci ufać. Powiedziałam ci to w tajemnicy jak do przyjaciela.
-A jestem nim ?
Spuściłam wzrok.
-Przekonamy się. - odrzekłam i odwróciłam się by odejść.
-Nie ma tu ogrzewania, zmarzniesz.
Zayn okrywał moje ramiona niewielkim, ciepłym kocem po czym wrócił do jedzenia makaronu. Ja jadłam widelcem, ponieważ nie potrafiłam obsługiwać się pałeczkami.
-Nauczę cię. - rzekł Zayn z uśmiechem, gdy mu o tym powiedziałam.
Siedzieliśmy w kącie na miękkim materacu, Jerry i Johnny zajęli krzesła a Will i Austin koc.
Siedzieliśmy w skończonej sypialni. Ściany były czerwone a podłogę pokrywały panele z ciemnego drewna. Oparłam głowę na ramieniu Zayna, gdyż to właśnie jego przypominały mi te ciemne kolory.
-W porządku ? - zapytał cicho.
W tle grało radio, a reszta mężczyzn dyskutowała o czymś, więc nas nie słyszeli.
-Spotkałam Travisa. - podniosłam na niego wzrok - Powiedziałam mu o nas.
Z frustracją wypuścił powietrze przez nos i spojrzał przed siebie.
-To nie był dobry pomysł. - rzekł.
-Bardzo go lubię. Nie mogę go okłamywać. I wolałabym, żeby dowiedział się o tym ode mnie a nie z telewizji.
Spuścił na mnie wzrok.
-Możemy mu ufać. - powiedziałam.
-Mam z nim zajęcia.
Westchnęłam.
-Na pewno nie unikniesz jego gniewnego wzroku gdy będziesz je prowadził. Ale jesteś Zayn Malik, tak ? Nie rozproszy cię spojrzenie byle studenta.
-Nie jest dla ciebie byle kim.
-Ale dla ciebie tak. I na pewno nie jest dla mnie tak ważny jak ty. - ponownie oparłam o niego głowę - Wiesz, że cię kocham, prawda ?
-Zakładam, że chcesz mi coś jeszcze powiedzieć.
-Spotkam się z nim dzisiaj na kolacji. Chciał porozmawiać ze mną o Nathanie.
Westchnął, a zazdrość sprawiła, że spiął się.
-To tylko kolega. - pocałowałam go w policzek - A ty wyglądasz naprawdę apetycznie ubrudzony farbą.
-Chyba ktoś mnie musi wieczorem wykąpać.
-Owszem, zrobię to gdy wrócę.
Spojrzał mi w oczy.
-Musisz iść ?
-Tak. - cmoknęłam go lekko w usta - Nie martw się. Szybko do ciebie wrócę.
Na wyjście ubrałam się zwyczajnie. W luźnie dżinsy i białą bluzkę z koronki. Oczekiwałam, że Travis nie załatwi nam miejsc w jakiejś ekskluzywnej restauracji, tylko w zwykłym, skromnym barze.
Bojąc się o to napisałam mu SMSa o podobnej treści. Oczywiście Zayn oszalałby z zazdrości, gdybym szła na kolację w eleganckiej fryzurze i długiej, pięknej sukni.
Gdy skończyłam wiązać włosy w wysokiego kucyka mój telefon zaburczał.
"Przyjedź do mnie, proszę. Chciałbym ci coś pokazać."
Przewróciłam oczami. Niezłe wkręty, profesorze.
"Wiesz, że nie mogę. Będę później".
Wyłączyłam telefon i wyszłam z sypialni. Zayn został jeszcze w naszym mieszkaniu, ponieważ chciał coś dokończyć. Zakładam, że była to niepomalowana ściana lub coś w tym stylu, więc nie ma tu nic do pokazywania.
Zjechałam w dół windą nieświadoma tego, że wyłączenie telefonu było błędem.
Travis był zszokowany moimi słowami. Nie mógł uwierzyć, że Nathan był zdolny do takiego świństwa, które wyrządził mi, Johnny'emu i mojej mamie.
-Chryste... - westchnął przecierając oczy. Skończyliśmy już jeść hot-dogi, teraz jedynie kończyliśmy nasze koktajle.
Cieszyłam się, że wybrał jakiegoś niedrogiego fastfooda.
-Nie wierzę, że zrobił ci coś takiego. - pokręcił głową i poprawił kołnierz kraciastej koszuli.
-Widzisz ? Gdyby nie Zayn nie pozbierałabym się.
-Julio, gdybym wiedział, ja...
Położyłam dłoń na jego zaciśniętej w pięść dłoni.
-Nie, Travis. On był to tego przeznaczony. Nikt inny. - uśmiechnęłam się lekko - Bardzo ci dziękuję za troskę. I za dochowanie tajemnicy.
-Tylko tyle mogę zrobić. - spuścił wzrok - Ale co dalej ? Nasza rodzina o tym nie wie.
-Nie chciałabym, żeby się dowiedzieli.
-Ale on musi ponieść konsekwencję.
-Nie może. Jeśli go o coś takiego pozwę cała Kanada dowie się o tym co mi zrobił. Na razie obmyślamy z Zaynem co dalej...Ma dobrych prawników więc może sprawić, że Nathan dostanie wyrok za samo napadnięcie mnie. Tak jak ty uważa, że nie można tego zostawić.
-Więc jednak pieniądze dają władze... - westchnął - Ale to dobrze. Cieszę się, że próbuje ci pomóc.
-Nie tylko próbuje, ale to właśnie robi. - sięgnęłam po płaszcz - Będę się zbierać. Dziękuję ci za kolacje.
Wstał a gdy skończyłam się ubierać przytuliłam go mocno.
-Wspaniały z ciebie przyjaciel.
Gdy wróciłam do apartamentu wszystkie światła były już zgaszone, więc byłam pewna, że każdy jest już u siebie w łóżku.
Dochodziła 10:00 dlatego przeraziłam się, gdy zobaczyłam, że Zayna nie ma w łóżku. Włączyłam telefon by do niego zadzwonić i zobaczyłam wiadomość od niego wiadomość, jakiegoś MMSa.
Włączyłam ją, a na ekranie smartfona ukazało się zdjęcie mojego nieprzytomnego narzeczonego, leżącego w kałuży krwi.
Serce mi pękło na tysiące kawałków. Nogi mi się ugięły, a świat się zawalił. Rzuciłam się w bieg do windy spodziewając się najgorszego.
O rajulku,błagam nie katuj nas tylko długo! ♥
OdpowiedzUsuńNiech mu się tylko nic nie stanie 0.0
OdpowiedzUsuńI racja nie mecz nas za długo °♡°