wtorek, 5 maja 2015

His Inferno, Rozdział 31

Nieedytowany ;> Myślę, że mam dobry czas, trzy dni od ostatniego rozdziału ^^ mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, miłego czytania :*** <333




Obudziło mnie ciche ćwierkanie ptaków.
Leżałam wsparta o dłonie, wciąż naga, ale na szczęście okryta kocem. Gdy zorientowałam się, gdzie jestem, przeszył mnie lekki dreszcz.
Szybko powróciło wspomnienie sprzed trzech lat, gdy obudziłam się w tym miejscu zmarznięta, wystraszona i co najgorsze; sama.
Tym razem było na odwrót.
Moją talię obejmowało silne, męskie ramie, które poczułam dopiero po dłuższej chwili. Na karku czułam ciepły oddech, zaś na plecach unoszącą się powoli pierś. 
Delikatnie i niesłyszalnie obróciłam głowę w bok i ujrzałam przystojną twarz śpiącego i wyraźnie wypoczętego Zayna. Na jego czole i w kącikach oczu nie było najmniejszej zmarszczki, a spokojny oddech świadczył o tym,  że nie dręczą go żadne koszmary. 
Delikatnie musnęłam jego wargi swoimi i czekałam na jego reakcje. Nie obudził się, więc kontynuowałam i wróciłam do lekkich pocałunków.
Gdy jego wargi się rozchyliły i objęły moje w namiętnym pocałunku, odsunęłam się dosyć szybko.
-Wystraszyłem cię ? - zapytał Zayn. Na jego twarzy widniał delikatny uśmiech, brew była uniesiona. Widać było, że jest rozbawiony, ale co najważniejsze: szczęśliwy.
-Troszkę. - zachichotałam.
Objął mnie w tali i przewrócił się na plecy, a mnie położył na sobie. 
-Jak się czujesz ? -  zapytał, bawiąc się moimi włosami.
-Jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. - odparłam, patrząc na swój pierścionek i przypominając sobie poprzedni wieczór. 
-Pomijając słowo "kobieta", mogę powiedzieć to samo o sobie. - uśmiechnął się szeroko.
-Mój mężczyzna. - szepnęłam i pocałowałam go.
-Moja Julia. - rzekł, zakładając pasmo włosów za moje ucho.
Spojrzałam na dom nieco dalej przed nami.
-Ktoś jest w domu ? - zapytałam, marszcząc brwi.
-Poprosiłem, żeby wrócili pod wieczór. Ale za to musimy przygotować im królewską kolację. - westchnął.
-Martha też pojechała ? Nienawidzi łowienia ryb.
-Gdy pokazałem jej pierścionek, pierwsza zaczęła się pakować. Powiedziała, że jeśli nie zobaczy go dzisiaj na twoim palcu skopie mi tyłek.
-Więc...uratowałam ci tyłek ? - zaśmiałam się.
-Najwyraźniej. - uszczypnął mnie w pośladek.
-Ej.. - szepnęłam.
-Przyzwyczaj się. - musnął wargami moje czoło. - Trzeba ustalić datę.
-Wolałabym, żeby było wtedy ciepło.
-Ja również, ale nie zamierzam odkładać tego na przyszły rok. Chcę mieć pewność nawet dzisiaj, że jesteś tylko moja. 
-Zayn. - szepnęłam - Przecież...oddałam ci dziewictwo. - uśmiechnęłam się.
-I nie mógłbym dostać niczego lepszego, aniołku. - wyszeptał. 



        -Co robiłaś przez te dni ?  - zapytał Zayn, gdy pomagał mi przy robieniu sałatki.
Wzruszyłam ramionami.
-Cóż, czytałam, uczyłam się, chodziłam na uniwersytet... - przestałam mieszać warzywa w misce, i oparłam dłonie o blat. Zapatrzyłam się w nicość.
Zayn również zaprzestał swojej czynności, w tamtym momencie było to krojenie marchewki i spojrzał na mnie.
-Julio ? - zapytał.
Pokręciłam z rezygnacją głową.
-Głównie robiłam wszystko, żeby... - uniosłam załzawione oczy ku sufitowi.
-Żeby co ? - zmarszczył brwi.
-Żeby nie myśleć...o tobie.  Zayn, tak bardzo tęskniłam - mówiąc to podeszłam bliżej niego i objęłam ramionami jego talię, następnie wtuliłam się w jego pierś.
-Słonko, nie płacz. - objął mnie mocno.
-Przepraszam, ale... - zaszlochałam. Nie mogłam dalej mówić.
Przyłożył usta do mojego ucha i gładził moje włosy.
-Już tu jestem. - szepnął - Ale, któregoś dnia mogę jeszcze raz cię opuścić na dłuższy czas.
-Co ? - zapytałam, podnosząc głowę.
-Cóż, załatwianie garnituru na ślub nie potrwa tak krótko jakbyśmy chcieli. - uśmiechnął się delikatnie.
Odetchnęłam z ulgą.
-Tylko już nie płacz. - powiedział, gdy na mojej twarzy ponownie rozkwitł uśmiech.
Telefon Zayna nagle zaczął dzwonić.
-To pewnie Martha, pewnie dojeżdżają. - powiedział, wkładając rękę do kieszeni.
-Uhh, więc musimy się spieszyć ! - zachichotałam, otarłam policzki i wzięłam się za kończenie sałatki. 
Zayn spojrzał na wyświetlacz. Jego brwi się ściągnęły.
-Kto to ?
-Melanii. - westchnął, po czym się rozłączył.
Uniosłam brwi.
-Nie odbierzesz ? - zapytałam, jednak nadal czułam ukłucie zazdrości.
-Napiszę jednego z jej opiekunów, żeby do niej zadzwonił. Jeśli czegoś potrzebuje, on jej to załatwi, jest przecież w Bostonie. - podszedł do mnie i objął mnie za biodra - Ja jestem zajęty czymś o wiele ważniejszym.
Spuściłam wzrok.
-Po co wtedy do niej jechałeś..? Wtedy w południe ? - zapytałam niepewnie.
Wypuścił powietrze przez nos.
-Na pewno chcesz wiedzieć ? 
Skinęłam głową.
-Miała jakiś napad. Podobno śniła jej się Sophie i zaczęła lamentować, że się zabije. Przez ten czas kiedy się nie widzieliśmy, miała pięć takich napadów pod rząd. Raz do niej pojechałem, resztą zajęli się specjaliści...Okazało się, że udaje. 
-Po co ?
-Żebym do niej jeździł. - wzruszył ramionami. - Obwinia mnie o śmierć dziecka. Nie dawała mi przez to żyć. Przenieśliśmy ją do Bostonu, już dawno lekarze chcieli to zrobić, ale stawiałam opór, ponieważ "chciała być przy mnie". - przewrócił oczami. - Ale już się jej pozbyłem. Jest daleko od nas, kontroluje tylko jak się ją zajmują, czuję, że przez śmierć Sophie jestem za nią odpowiedzialny.
-Ale mówiłeś, że ma problemy również przez mężów..
-Tak. - objął moją talię dłońmi - Ale była matką mojego dziecka.
Pokiwałam głową.
-Rozumiem..
Pocałował mnie.
-To co ? Chyba wyjmę kurczaka. - uśmiechnął się.
-Sprawdź, czy dobrze się dopiekł. - powiedziałam a on odszedł.
Była matką jego dziecka. Czyli osobą, którą ja nigdy nie będę. Zayn przecież nie może dać mi dziecka...

2 komentarze:

  1. Mam nadzieje,że ta psycholka nie namiesza,oni już wystarczająco dużo przeszli

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze,to jest takie smutne :( Niech się okaże,że Zayn jednak może mieć dzieci :)

    OdpowiedzUsuń