Nieedytowany ;> Myślę, że mam dobry czas, trzy dni od ostatniego rozdziału ^^ mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, miłego czytania :*** <333
Obudziło mnie ciche ćwierkanie ptaków.
Leżałam wsparta o dłonie, wciąż naga, ale na szczęście okryta kocem. Gdy zorientowałam się, gdzie jestem, przeszył mnie lekki dreszcz.
Szybko powróciło wspomnienie sprzed trzech lat, gdy obudziłam się w tym miejscu zmarznięta, wystraszona i co najgorsze; sama.
Tym razem było na odwrót.
Moją talię obejmowało silne, męskie ramie, które poczułam dopiero po dłuższej chwili. Na karku czułam ciepły oddech, zaś na plecach unoszącą się powoli pierś.
Delikatnie i niesłyszalnie obróciłam głowę w bok i ujrzałam przystojną twarz śpiącego i wyraźnie wypoczętego Zayna. Na jego czole i w kącikach oczu nie było najmniejszej zmarszczki, a spokojny oddech świadczył o tym, że nie dręczą go żadne koszmary.
Delikatnie musnęłam jego wargi swoimi i czekałam na jego reakcje. Nie obudził się, więc kontynuowałam i wróciłam do lekkich pocałunków.
Gdy jego wargi się rozchyliły i objęły moje w namiętnym pocałunku, odsunęłam się dosyć szybko.
-Wystraszyłem cię ? - zapytał Zayn. Na jego twarzy widniał delikatny uśmiech, brew była uniesiona. Widać było, że jest rozbawiony, ale co najważniejsze: szczęśliwy.
-Troszkę. - zachichotałam.
Objął mnie w tali i przewrócił się na plecy, a mnie położył na sobie.
-Jak się czujesz ? - zapytał, bawiąc się moimi włosami.
-Jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. - odparłam, patrząc na swój pierścionek i przypominając sobie poprzedni wieczór.
-Pomijając słowo "kobieta", mogę powiedzieć to samo o sobie. - uśmiechnął się szeroko.
-Mój mężczyzna. - szepnęłam i pocałowałam go.
-Moja Julia. - rzekł, zakładając pasmo włosów za moje ucho.
Spojrzałam na dom nieco dalej przed nami.
-Ktoś jest w domu ? - zapytałam, marszcząc brwi.
-Poprosiłem, żeby wrócili pod wieczór. Ale za to musimy przygotować im królewską kolację. - westchnął.
-Martha też pojechała ? Nienawidzi łowienia ryb.
-Gdy pokazałem jej pierścionek, pierwsza zaczęła się pakować. Powiedziała, że jeśli nie zobaczy go dzisiaj na twoim palcu skopie mi tyłek.
-Więc...uratowałam ci tyłek ? - zaśmiałam się.
-Najwyraźniej. - uszczypnął mnie w pośladek.
-Ej.. - szepnęłam.
-Przyzwyczaj się. - musnął wargami moje czoło. - Trzeba ustalić datę.
-Wolałabym, żeby było wtedy ciepło.
-Ja również, ale nie zamierzam odkładać tego na przyszły rok. Chcę mieć pewność nawet dzisiaj, że jesteś tylko moja.
-Zayn. - szepnęłam - Przecież...oddałam ci dziewictwo. - uśmiechnęłam się.
-I nie mógłbym dostać niczego lepszego, aniołku. - wyszeptał.
-Co robiłaś przez te dni ? - zapytał Zayn, gdy pomagał mi przy robieniu sałatki.
Wzruszyłam ramionami.
-Cóż, czytałam, uczyłam się, chodziłam na uniwersytet... - przestałam mieszać warzywa w misce, i oparłam dłonie o blat. Zapatrzyłam się w nicość.
Zayn również zaprzestał swojej czynności, w tamtym momencie było to krojenie marchewki i spojrzał na mnie.
-Julio ? - zapytał.
Pokręciłam z rezygnacją głową.
-Głównie robiłam wszystko, żeby... - uniosłam załzawione oczy ku sufitowi.
-Żeby co ? - zmarszczył brwi.
-Żeby nie myśleć...o tobie. Zayn, tak bardzo tęskniłam - mówiąc to podeszłam bliżej niego i objęłam ramionami jego talię, następnie wtuliłam się w jego pierś.
-Słonko, nie płacz. - objął mnie mocno.
-Przepraszam, ale... - zaszlochałam. Nie mogłam dalej mówić.
Przyłożył usta do mojego ucha i gładził moje włosy.
-Już tu jestem. - szepnął - Ale, któregoś dnia mogę jeszcze raz cię opuścić na dłuższy czas.
-Co ? - zapytałam, podnosząc głowę.
-Cóż, załatwianie garnituru na ślub nie potrwa tak krótko jakbyśmy chcieli. - uśmiechnął się delikatnie.
Odetchnęłam z ulgą.
-Tylko już nie płacz. - powiedział, gdy na mojej twarzy ponownie rozkwitł uśmiech.
Telefon Zayna nagle zaczął dzwonić.
-To pewnie Martha, pewnie dojeżdżają. - powiedział, wkładając rękę do kieszeni.
-Uhh, więc musimy się spieszyć ! - zachichotałam, otarłam policzki i wzięłam się za kończenie sałatki.
Zayn spojrzał na wyświetlacz. Jego brwi się ściągnęły.
-Kto to ?
-Melanii. - westchnął, po czym się rozłączył.
Uniosłam brwi.
-Nie odbierzesz ? - zapytałam, jednak nadal czułam ukłucie zazdrości.
-Napiszę jednego z jej opiekunów, żeby do niej zadzwonił. Jeśli czegoś potrzebuje, on jej to załatwi, jest przecież w Bostonie. - podszedł do mnie i objął mnie za biodra - Ja jestem zajęty czymś o wiele ważniejszym.
Spuściłam wzrok.
-Po co wtedy do niej jechałeś..? Wtedy w południe ? - zapytałam niepewnie.
Wypuścił powietrze przez nos.
-Na pewno chcesz wiedzieć ?
Skinęłam głową.
-Miała jakiś napad. Podobno śniła jej się Sophie i zaczęła lamentować, że się zabije. Przez ten czas kiedy się nie widzieliśmy, miała pięć takich napadów pod rząd. Raz do niej pojechałem, resztą zajęli się specjaliści...Okazało się, że udaje.
-Po co ?
-Żebym do niej jeździł. - wzruszył ramionami. - Obwinia mnie o śmierć dziecka. Nie dawała mi przez to żyć. Przenieśliśmy ją do Bostonu, już dawno lekarze chcieli to zrobić, ale stawiałam opór, ponieważ "chciała być przy mnie". - przewrócił oczami. - Ale już się jej pozbyłem. Jest daleko od nas, kontroluje tylko jak się ją zajmują, czuję, że przez śmierć Sophie jestem za nią odpowiedzialny.
-Ale mówiłeś, że ma problemy również przez mężów..
-Tak. - objął moją talię dłońmi - Ale była matką mojego dziecka.
Pokiwałam głową.
-Rozumiem..
Pocałował mnie.
-To co ? Chyba wyjmę kurczaka. - uśmiechnął się.
-Sprawdź, czy dobrze się dopiekł. - powiedziałam a on odszedł.
Była matką jego dziecka. Czyli osobą, którą ja nigdy nie będę. Zayn przecież nie może dać mi dziecka...
Mam nadzieje,że ta psycholka nie namiesza,oni już wystarczająco dużo przeszli
OdpowiedzUsuńKurcze,to jest takie smutne :( Niech się okaże,że Zayn jednak może mieć dzieci :)
OdpowiedzUsuń