czwartek, 18 września 2014

Sweet Dreams, Rozdział 51

-W prawo. - powiedziałam - Jeszcze troszkę. Okej, idealnie. - uśmiechnęłam się zachwycona, patrząc na świeżo wyremontowany pokoik na Zoe.
Ściany były kremowe, pomimo tego, że Zayn uparł się na róż. Malutkie meble były w kolorze białym, tak samo jak ramy okien; ich zasłony były różowe, tak jak firanki.
Do tego dywanik w króliczki, sterta różnych pluszaków i szmacianych lalek.
"Bo plastikowymi może zrobić sobie krzywdę", jak stwierdził Zayn z moją mamą.
W tamtym momencie wpatrywałam się w nowe łóżeczko z jasnego drewna, które miało wyróżniać się przy reszcie mebli.
Miało "daszek" i śnieżnobiały baldachim w różowe kwiatuszki. W środku był mały materac, poduszki i różne kocyki - tak jak na kołyskę przystało.
Wewnątrz z czubka baldachimu zwisały nitki a na nich gwiazdki świecące w ciemności.
-Pasuje ? - zapytał spocony Eliot, ocierając czoło, gdyż właśnie skończyli ustawiać z Zaynem łóżeczko.
Stanęli obok mnie, opierając dłonie o biodra i patrzyli na swoje dzieło.
-Nieźle. - stwierdził Zayn.
-Mhm. - przytaknął Eliot - Skoczę po lemoniadę. Chcecie też ?
-Poproszę. - powiedziałam.
-Ja też. - dodał Zayn - Mógłbyś sprawdzić, czy Henry i Marry nie wyjedli nam wszystkich pierników ? - zapytał z rozbawieniem w oczach.
-Jasne. - odparł Eliot chichocząc i zszedł na dół.
Zamknęłam szybko drzwi i oparłam się o nie, uśmiechając się do Zayna.
Zbliżył się do mnie natychmiast i pocałował namiętnie, mrucząc z zadowolenia.
-Właściwie to chciałam zapytać czy prezent dla Eliota jest już gotowy.
-Wiesz, że tak. - cmoknął mnie w nos - Spodoba mu się.
-Mam nadzieję. - westchnęłam i zachęciłam go do ponownego pocałunku.
Przyłożył swoje usta do moich, ale po kilku sekundach skrzywiłam się i jęknęłam.
-Ach... - położyłam ręce na brzuchu.
Uśmiechnął się cierpko.
-W porządku ? - zapytał, głaszcząc mój policzek.
-Patrz. - uśmiechałam się pomimo bólu i pokazałam na stópkę prześwitującą przez materiał bluzki. - Chyba chce już do nas wyjść.
-Niecierpliwa. - stwierdził, głaszcząc mnie po brzuchu.
-Tak jak Henry i Mary, którzy postanowili ożenić się po trzech miesiącach znajomości.
-Prawie jak my. - puścił mi oczko - Chwila, czy ty sugerujesz, że Zoe ma w sobie coś po Henrym ? - uniósł brew.
Wybuchłam śmiechem, ale on mówił dalej.
-Wiem, że coś kiedyś pomiędzy wami było, ale mam nadzieję, że to jednak jest moje dziecko. - zmrużył oczy.
Stanęłam na placach i pocałowałam go w policzek.
-28 sierpnia. - szepnęłam tuż przy jego uchu.
-Niezapomniana noc w Pokoju Zabaw. 
-I ostatnia. - wydęłam wargę.
Złapał mnie za podbródek i zrobił to samo.
-Już go nie ma. A pieniądze reszty mebli z apartamentu...
-....poszły na szczytne cele. - dokończyłam z uśmiechem - To był piękny gest. Teraz te dzieci są o wiele szczęśliwsze. - pocałowałam go w tors.
-Wiem, jak to jest w domach dziecka. - westchnął - Niestety.
-Ale..?
-Ale to przeszłość. - nachylił się i cmoknął mnie delikatnie w czoło - A ty i Zoe to moja przyszłość. Cieszę się, że możemy spokojnie żyć.
Przełknęłam ślinę.
-Amelia. - powiedziałam.
Dopiero teraz sobie o niej przypomniałam. Przyznam, że po weselu często o niej rozmyślałam, nawet podczas miesiąca miodowego w Georgii. 
Potem było już Boże Narodzenie, Nowy Rok i wiele innych okazji, które sprawiły, że Amelia wyleciała mi z głowy.
Ale to był już 9 miesiąc.
-Kochanie, minęło sporo czasu. Może Amelii już nie ma.
-Skąd możesz to wiedzieć ?
-Bo przez wiele wiele miesięcy nie dała znaku życia.  - przytulił mnie - Nie martw się. Jesteś ze mną bezpieczna.
-Póki śmierć nas nie rozłączy ?
Odsunął głowę by spojrzeć n mnie z uśmiechem na twarzy.
-Będę z tobą nawet po śmierci. Jesteś moja w tym życiu i w następnym.
Po tych słowach nachylił się i pocałował mnie czule, trzymając mocno w ramionach.



Wieczór spędzaliśmy w domu mojej mamy i Richarda. Była tam rodzina Zayna i moja, wliczając w to oczywiście Eliota.
-Powiedz mi, bo nie wytrzymam ! - śmiał się Eliot, gdy dopytywał się Amy o swój prezent urodzinowy.
Mama oczywiście zapewniała go, że jutro na pewno wszystkiego się dowie, ale to go nie uspokoiło.
Padł na oparcie fotela i uniósł ręce w geście poddania.
-Okej, okej. - westchnął - Teraz dolejcie mi białego wina.
-Nie ma sprawy. - rzekł ojczym Zayna i wykonał prośbę Eliota, a następnie zaczął napięcie o czymś rozmawiać z Richardem.
-Słonko, nic nie zjadłaś. - rzekł mój ojciec, siadając obok mnie na sofie.
-Boli mnie. - skrzywiłam się - Zjem później.
-Jesteś pewna ? Słabo wyglądasz.
-Jest w porządku. - uśmiechnęłam się do niego - Dziękuję.
-Wiesz, że się martwię. 
-Wiem. I za to cię ko.... - przerwałam.
Mój wzrok powędrował w stronę Zayna stojącego w drzwiach. Jęknęłam, łapiąc się za brzuch.
-Jay. - podbiegł do mnie natychmiast.
Rozmowy ucichły a wszystkie pary oczu powędrowały w moją stronę. Zaczęłam się bać, pomimo tego, że patrzyłam na wspierających, kochanych przeze mnie ludzi.
-Ja...Ja chyba.... - wstałam gwałtownie, trzymając się za brzuch - Wody mi odeszły !


Karetka przyjechała naprawdę szybko. Ostatnie co pamiętam to panika naszych mam i Eliota krztuszącego się winem.
Teraz, gdy starałam się otworzyć oczy widziałam obok mnie lekarza i pielęgniarki a pomiędzy nimi głowę Zayna.
-Gdzie jesteśmy ? - wyjąkałam.
-W szpitalu, skarbie. Miałaś skurcze, Zoe do nas idzie, wiesz ? - mówił, trzymając mnie za rękę tymczasem gdy jechałam na czymś co przypomina nosze.
Uśmiechnęłam się lekko i zacisnęłam jego rękę.
-Kocham cię. - powiedziałam.
Łzy stanęły w jego oczach. Gdy zatrzymaliśmy się w sali pochylił się i ucałował moje dłonie.
-Kocham cię całą duszą, aniołku. Jesteś wyjątkowa, najlepsza.  - mówił, zaciskając mocno moją dłoń - Poradzisz sobie, tak ? Jesteś silna, będziesz wspaniałą mamusią. - pocałował mnie mocno.
-Panie Malik, lepiej byłoby gdyby poczekał pan na korytarzu. - rzekł lekarz.
-Rozumiem, doktorze. - spojrzał na mnie pytająco.
-Idź. - uśmiechnęłam się, dysząc głośno.
Odwzajemnił uśmiech.
-Będzie dobrze. - pocałował mnie w czoło.
-Zayn...- zaczęłam, po czym jęknęłam czując ból - Chciałabym, żeby....Żeby Nancy ze mną była.
Patrzył na mnie, jakby rozumiał.
-Powiem jej. Kocham cię. - mówił, oddalając się. - Poradzisz sobie.
Po tych słowach wyszedł. Zacisnęłam powieki i dyszałam rytmicznie, gdy po kilku minutach do sali weszła Nancy.
-Kotku... - złapała mnie za rękę.
-Nancy.. - jęknęłam cicho - Boję się.
-To normalne. - mówiła spokojnie - Pomyśl o dzidziusiu. Ból, przez który przejdziesz nie dorówna uczuciu, gdy już weźmiesz swoje maleństwo na ręce. Patrzenie w oczy dziecka jest czymś wspaniałym. Patrzenie jak dorasta, jak cię przytula, jak stawia pierwsze kroczki. - w jej oczach stanęły łzy. Wystarczyło mrugnięcie by wylały się na jej policzki.
Jednak Nancy wciąż się uśmiechała.
-Skąd wiesz jak to jest ? - szepnęłam, powstrzymując sapanie. - Nie miałaś dzieci.
-Ale miałam ciebie. - odparła, zaciskając moją rękę - A teraz ty zobaczysz jak to jest mieć swoją małą dziewczynkę.
-Nancy, ja....Ja zawsze będę twoją małą dziewczynką. - mówiłam, płacząc.
-Muszę ci coś jeszcze powiedzieć. - wytarła łzy - Jestem w ciąży.
O cholera. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, odezwał się lekarz:
-Pani Malik, musimy zaczynać. - rzekł, tymczasem gdy pielęgniarki przygotowywały pozycję w której musiałam leżeć.
-Stop ! - do sali wpadła Amy.
-Mama ? - zdziwiłam się.
-Przepraszam, ale ja...Ja muszę przy tym być. - stanęła po drugiej stronie łóżka i złapała mnie mocno za rękę - Moja córeczka w końcu zostaje mamą. 
I o to pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się blisko z Amy Peterson, moją rodzoną matką. Podziękowałam jej uśmiechem i kilkoma łzami, kiedy zaczęłam mieć kolejne skurcze.
-Ach ! - krzyknęłam, odchylając głowę w tył.
Męczyłam się tak przez 40 minut. Niby niewiele jak na rodzenie dziecka, a czułam, że zaraz zemdleję.
-Doktorze... - jęknęłam - Ono chyba...
-Widzę główkę ! - przerwał mi.
-Tak szybko ? - zdziwiła się Amy - Ja rodziłam przez siedem godzin !
-Widocznie mamy szczęście. - odparł - Przyj ! - rzekł do mnie, na co ja opowiedziałam kilkoma krzyknięciami i jękami.
Nie wiem ile czasu minęło. Sekundy, czy może minuty. Tak czy inaczej pomiędzy nogami poczułam wielką ulgę a moje uszy dobiegł cichutki płacz.
Gdy po paru minutach dotarło do mnie co się dzieje, podniosłam głowę i spojrzałam na lekarza. Mama i Nancy stały obok mężczyzny i wpatrywały się ze łzami w oczach w zwinięty, biały ręcznik.
Chwila to nie ręcznik. To moja córeczka.
-Moje gratulacje. - rzekł lekarz, podając mi maluszka - Śliczna jak mama.
-Dziękuję. - szepnęłam i spojrzałam w duże, ciemne oczka.
Zoe gryzła paluszka i wpatrywała się we mnie. Zachichotałam i zalałam się łzami, tymczasem gdy do sali wszedł Zayn.
Pielęgniarki, mama i Nancy zniknęły. Lekarz uśmiechnął się ciepło do Zayna i zostawił nas samych.
Spojrzałam na niego. Usta miał rozchylone i oczy szeroko otwarte.
-Jest śliczna. - rzekłam cicho - Ma twoje oczy.
Nadal zszokowany, podszedł do łóżka i spojrzał na małe ciałko skurczone w moich ramionach.
Najdelikatniej w świecie, bez słowa odebrał ją ode mnie, a gdy jej główka znajdowała się obok jego piersi z jego oczu popłynęły łzy.
Zauważyłam, że się szeroko uśmiecha.
-Jest....Boże, cudowna. - rzekł, śmiejąc się cicho. - Hej laleczko. - muskał kciukiem jej policzek - Jesteś przepiękna. Całkiem jak mamusia. - uśmiechnął się do mnie.
Zoe mruknęła pod nosem i wyciągnęła rączkę w stronę podbródka Zayna.
Pocałował ją delikatnie, a następnie odwrócił się w moją stronę i podał mi dziecko.
-Jest taka malutka. - powiedziałam z uśmiechem, tymczasem gdy Zoe zaciskała w dłoni mój palec - Już ją kocham. Aty ?
-Ja kochałem od momentu gdy znalazłem zdjęcie USG, które ci wypadło. 
Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
-Pocałuj mnie. - powiedziałam.
Wpoił się w moje wargi i całował przez długie sekundy.
-Kocham cię. - wydyszał tuż przy moich ustach.
-Wiem. - odparłam - I nie przestawaj.

2 komentarze:

  1. O mój boże! To takie słitaśne. Aż można rzygać tęczą :D Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń