Sophie to moja córeczka.
Zamarłam, słysząc te słowa. Podniosłam się i spojrzałam na Zayna.
-C-co ? - jęknęłam po czym wstałam i oddalałam się powoli od koca.
-Julio, wyjaśnię - również wstał i wyciągnął do mnie ręce.
-Nie dotykaj mnie.
-Julianno..
-Jak mogłeś mi o czymś takim nie powiedzieć ?
-Chciałem, uwierz mi.
Parsknęłam.
-Wyleciało ci z głowy ?! - podniosłam głos - A może wolałeś to wyznać po przeleceniu mnie ?!
-Nawet tak nie mów !
-Wysłałeś ją gdzieś by nie dowiedziała się, że masz kochankę. Gdzie teraz jest Sophie, co ? Z mamą ? U babci ? Czy na koloni ?
Zagryzł wargi a do jego oczu naszły łzy.
-Z aniołami. - odparł ochryple, a łzy wypłynęły na jego policzki.
Stanęłam jak wryta. Opadły mi ręce.
-Co ? - szepnęłam, gdy nagle strumienie jego łez stały się intensywniejsze.
-Umarła. - szepnął, a ja podeszłam i objęłam jego twarz dłońmi.
-Zayn. - jęknęłam, widząc cierpienie w jego oczach.
-Nie miałem jej nawet na rękach.
Przytuliłam go mocno.
-Nie zdążyłem. - płakał, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-Nie płacz, proszę. - całowałam jego policzek.
-Nie odchodź ode mnie.
-Nigdy.
Następnego ranka Zayn tak jak obiecał był obok mnie. Kilka godzin wcześniej płakał tak długo, że postanowiłam nie rozmawiać o Sophie. Leżał wtulony w moje plecy z nogą przerzuconą przez moje nogi.
Mruknęłam cicho i obróciłam głowę w jego stronę. Patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry, profesorze. - przywitałam się, a w odpowiedzi on pocałował mnie namiętnie, kładąc mnie na sobie.
-Jak spało moje słoneczko ?
-Krótko, ale wspaniale. - bawiłam się jego włosami i owijałam je sobie wokół palców. - Przystojny jesteś, wiesz ?
Uniósł brew.
-Cieszę się, że ci się podobam. - cmoknął mnie w nos - Głodna ?
-Troszkę.
-Więc idziemy po gruszki. - wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę sadu.
-Jestem za ciężka, postaw mnie.
-Jesteś leciutka jak piórko, Calineczko.
-Myślałam, że teraz jestem Beatrycze.
-Widzisz ? Masz aż dwa pseudonimy.
-Ty jesteś Dante, pamiętasz ?
-Pewnie. - uśmiechnął się - Tyle, że Dante stracił Beatrycze i opłakiwał ją przez resztę życia.
-U nas tak się nie stanie. Tak ? - pacnęłam go palcem w nos.
-Tak. - skinął głową.
-Są tu jeszcze jakieś owoce ?
-Teraz tak. Trzy lata temu były tu tylko gruszki, ale Martha wyraźnie postanowiła zaszaleć.
-Czyli będzie większe śniadanko !
-Dokładnie. - zaśmiał się i postawił mnie, gdy doszliśmy do sadu.
-Przeklęte drzewo. - westchnął, zrywając kilka gruszek.
-Dlaczego tak mówisz ?
-Bo to z niego zrywałem gruszki zamiast leżeć przy tobie i pilnować, żebyś nie uciekła.
-Wtedy powiedziałeś mi, że gdy się obudzę to ciebie już nie będzie... - spuściłam wzrok.
Podał mi gruszkę i podniósł moją twarz, łapiąc mnie za podbródek.
-Obiecuję ci, że następne poranki będziesz spędzać ze mną.
Zmarszczyłam brwi.
-Jak to ?
-Nikt ze studiów nie mieszka na Yorkville z tego co mi wiadomo. Widziałaś może tam kogoś ?
-Raczej nie. - pokiwałam głową.
-Więc będę sypiał u ciebie, wtedy kiedy ty nie będziesz chciała spać u mnie. Rano najemy się, będę odprowadzał cię na przystanek a później biorę samochód i jadę do pracy. Mogę cię też odwozić, ponieważ wychodzę w czasie zajęć i nikt nas nie zauważy. Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
-Wiesz, że wspólne poranki to tylko nasza fantazja. To niemożliwe, Zayn. A jak będziesz musiał pracować u siebie do późna ? U mnie nie znajdziesz takich warunków jak wyposażony gabinet czy nawet pełna lodówka.
-Więc najpierw napełnimy twoją lodówkę, a później pomyślimy nad tym co zrobić, by spędzać razem więcej czasu. - nachylił się i pocałował mnie w usta.
Odsunął się dosłownie o centymetr i muskał kciukiem moją dolną wargę.
-Może troszkę więcej ? - zasugerowałam, oblizując się.
-Mmm, kusząca propozycja i właśnie na nią przystaję.
Zaczęliśmy się całować, głęboko i namiętnie.
Chyba jestem w tym nawet dobra...
Pomijając Zayna, który jest wprost genialny i doświadczony. Kiedy nasze języki się splotły stało się coś niespodziewanego.
-Chryste panie !
Odsunęliśmy od siebie nasze twarze (jednak nadal staliśmy objęci) i spojrzeliśmy w bok.
-Mamo ?! - zdziwił się Zayn. - Co tu robisz ?
-Chyba powinnam zapytać co WY robicie ! - mówiła zdyszana, trzymając się za serce.
Spojrzeliśmy na siebie, potem znowu na zaskoczoną kobietę aż w końcu powiedzieliśmy jednocześnie.
-Wszystkiego najlepszego ! - przytuliliśmy ją.
Bogu dzięki, że miała wtedy urodziny.
-Zdrówka, szczęścia i spełnienia marzeń i w ogóle wszystkiego ! - mówiłam, śmiejąc się.
-Och, dziękuję. - mówiła Martha, dalej w szoku - A teraz... - wydostała się z naszego uścisku i stanęła naprzeciwko - Mogę wiedzieć co to było ?
-Ale co ? - spytał Zayn.
-No to !
-Co "to" ? Jakie "to" ? - zmarszczył brwi.
-Jeszcze się pytasz ? O mało się tutaj nie zjedliście !
-Coooo ? - spojrzałam na Zayna - Słyszał pan, profesorze ?
-Mamo, nie żartuj. - objął mnie - Ja tylko chciałem....chciałem...no ten....Co ja chciałem ?
-Pokazać jak bardzo się lubimy. - objęłam go w tali - No wiesz, Martha. Studentka, profesor i te sprawy. - uśmiechałam się nerwowo. - Nic wielkiego.
-Aha. - skrzyżowała ręce na piersi - Pogadamy sobie jutro, bo dzisiaj przygotowuję przyjęcie.
-Idealnie ! - rzekł Zayn.
-Tak, jutro będzie świetne ! - dodałam.
Zaczęła się oddalać.
-Myślisz, że to kupiła ? - zapytałam szeptem Zayna.
-Chyba tak. - odparł.
Gdy poczuliśmy ulgę, Martha zawołała:
-Możecie spać razem ale żadnego seksu.
-Świetnie ! - zawołał za nią Zayn.
Zaśmiała się i krzyknęła w jego stronę.
-Wiedziałam, że się wygadasz ! - chichotała.
-Ej, ej. - zmarszczył brwi - To będzie tylko zwykłe, przyjemne spanie profesora i jego studentki, czy to coś złego ?
-Nie marudź, już o was wiem ! - weszła do domu.
-I tak przegrałaś ! Tata domyślił się pierwszy ! - parsknął i odwrócił się w moją stronę - To co ? Jemy gruszki a potem przenosimy twoje rzeczy do mnie ?
-Tak ! - wskoczyłam mu w ramiona, chichocząc całując namiętnie.
Na moment oboje zapomnieliśmy o przeszłości Zayna, o tym co będzie gdy wrócimy do Toronto i cieszyliśmy się ciepłą, beztroską chwilą w naszym Raju.
Jejku dziewczyno, błagam Cie, dawaj szybciutko nowy rozdział :o
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, chyba nie zostawiałam Ci wcześniej komentarza, ale byłam w transie czytając to wszystko :D Każdy jeden rozdział, wszystkie po kolei. Zajęło mi to 4 dni i 2 nieprzespane noce. Teraz czuje niedosyt, bo nie mam co czytać :(
Jesteś świetna, tylko pozazdrościć wyobraźni i talentu!