niedziela, 3 sierpnia 2014

Sweet Dreams, Rozdział 49

No powiedz to. Wykrztuś to z siebie. Jay, do cholery, no dalej ! Tylko jedno, małe, krótkie słówko i zmienisz wszystko.
Zastanów się jeszcze. To decyduję o twojej przyszłości. O twoim szczęściu. O szczęściu Zoe.
Wszyscy, nawet ksiądz i pan młody, patrzyli na mnie jak na idiotkę, gdy tymczasem ja zastanawiałam się nad odpowiedzią.
-Ja... - wykrztusiłam i spojrzałam na Eliota.
Otworzył szerzej oczy, by zachęcić mnie do dalszych słów. Spojrzałam na Nancy. Na rodziców. Na Richarda. Nawet na zaskoczoną Elenę i Pablo.
-No powiedz to... - usłyszałam szept Veronicki, siedzącej niedaleko swojej ciężarnej córki.
Nawet Zoe się odezwała i gdy zaczęła kopać a jej drobna stópka zaczęła prześwitywać przez materiał sukni ślubnej, byłam już pewna:
-Tak. - rzekłam w końcu, patrząc na wyraźną ulgę w oczach Zayna.
Słyszałam jak wszyscy w kościele jednocześnie wypuszczają powietrze z płuc.
-Ogłaszam was mężem i....
Niestety przemiły ksiądz Carlos nie dokończył, ponieważ Zayn zdążył już wziąć mnie w ramiona, przechylić tak, że moje włosy dotykały podłogi i soczyście pocałować.
-A z resztą nieważne. - mężczyzna machnął dłonią i uśmiechnął się sam do siebie.
Gdy rozpoczęły się stojące owacje, Zayn oderwał ode mnie usta i szepnął z uśmiechem:
-I żoną. - dokończył słowa księdza i nachylił się by pocałować mój brzuch.


Mama wylewała łzy na moim ramieniu, nawet podczas przyjęcia. Ściskała mnie tak mocno, a gdyby nie fakt, że uważała na mój sterczący brzuszek już pewnie by mnie udusiła z miłości.
-Mamusiu... - gładziłam ją delikatnie po plecach.
-Przepraszam. - wyprostowała się gwałtownie i zaczęła wycierać strumienie łez - Ale...ale ty tak szybko urosłaś i...I to wszystko jest takie...No i Zayn i...
Położyłam dłoń na jej ramieniu, tym samym ją uciszając.
-Nie każda matka może być na ślubie swojej córki i jej gwałciciela. - szepnęłam.
Chichotałyśmy, gdy nagle podszedł do nas Eliot i Nancy.
-Stara rodzinka w komplecie. - powiedział, trzymając w rękach kieliszki z szampanem dla mnie i mamy - Może pora wznieść toast ?
-Pewnie, że tak. 
Odebrałyśmy od niego kieliszki, w czwórkę unosząc je ku górze.
-Za stare dobre czasy. - powiedziała Nancy.
-I... - wtrącił się Eliot - Za pewną umowę.
-Jaką umowę ? - spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
-A taką, że w pierwszą sobotę każdego miesiąca będziemy spotykać się u mnie w mieszkaniu i spędzać te dni tak jak kiedyś. - uśmiechnął się do nas ciepło.
-Nie ma problemu. - rzekła mama.
-Za stare czasy i za nową umowę ! - powiedziałam, po czym stuknęliśmy się szklankami i wypiliśmy szampana.
Richard porwał mamę do tańca, a Eliot zniknął gdzieś w bufecie, mówiąc, że za chwilkę do nas wróci.
-Dalej tęsknie za czasami, gdy mieszkałyśmy razem. - westchnęła Nancy, bawiąc się moimi włosami - Z Ianem to nie to samo. - zaśmiała się.
-Czekam na wasze wesele w przyszłym roku.
-Nie martw się, na pewno się odbędzie. - puściła mi oczko i skrzyżowała ramiona na piersi - Tyle czasu razem... - szepnęła, a do jej oczu naszły łzy.
-Oj... - przytuliłam ją, kiedy nagle zjawił się Ian.
-Łzy szczęścia ? - zapytał, gładząc delikatnie plecy swojej narzeczonej.
-Dobrze, że jesteś. Przydałby jej się kolejny taniec.
Oddałam mu Nancy, wypatrując wzrokiem Eliota, kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
-Jeszcze ja nie zdążyłam ci gratulować.
-Marry ! - rzekłam, gdy zobaczyłam przyjaciółkę z którą kiedyś pracowałam w kafejce, jeszcze za nim dostałam pracę w Goldman Sachs.
-Wiesz... - powiedziała nagle, w czasie naszej pogawędki, bawiąc się blond włosami - Kiedyś było mi przykro, gdy odchodziłaś do Goldman Sachs, ale to doprowadziło cię do ślubu ! - zachichotała, wskazując na mnie.
Naszą rozmowę przerwały dłonie, które właśnie zasłoniły moje oczy.
-Tata ? - zgadywałam.
-Byłaś blisko. - poczułam na policzku usta Henry'ego - Moje gratulacje !
Zachichotałam, gdy nagle zobaczyłam zachwyconą twarz Marry. Taka sama była Henry'ego, gdy spojrzał na dziewczynę.
-A my się chyba....chyba jeszcze nie znamy. - mówił, gdy patrzyli na siebie swoimi niebieskimi oczami.
Dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
-Chyba...ch-chyba nie. - westchnęła.
-Marry, to mój były chłopak Henry. - rzekłam, ale żadne z nich nie zwracało na mnie uwagi, ponieważ byli zajęci sobą.
-Och... - rzekła - Więc to jest ten Henry.
-Jay, nie obrazisz się jeśli porwę twoją przyjaciółkę do tańca ? - zapytał, wciąż patrząc na blondynkę.
-Jasne, że nie. My właśnie...
-Czym się zajmujesz ? 
-Jestem fotografem. Pasowałabyś na moją modelkę.
-Nie jestem fotogeniczna.
-Na pewno jesteś.
Nim zdążyłam dokończyć oni zdążyli wziąć się pod rękę i odejść.
Zaśmiałam się. Naprawdę, Henry i Marry ?
W sumie niezła z nich parka, jak tak się na nich patrzy.
-No, no, no... - kolejna osoba stanęła obok mnie - A więc tobie da już chyba spokój ? - Veronica uśmiechnęła się zadziornie, unosząc lekko brew.
-Chyba tak. - westchnęłam i spojrzałam na nią - Piękna suknia.
-Zwykle olewam takie okazje i ubieram starą szmatkę, ale czułam, że tutaj muszę pokazać się w czymś nowym. - uśmiechnęła się szerzej - Cudownie wyglądasz Jay. Dzięki tobie i Zayn i moja córka są szczęśliwi - zerknęła na Elenę siedzącą przy stole razem z Pablo, który mówił, zapewne czułe słówka do jej dosyć dużego już brzucha . - Nie sądziłam, że się polubimy. - powiedziała z uznaniem.
-A jednak. 
-Dziękuję za zaproszenie. 
-W porządku. - westchnęłam z uśmiechem, gdy nagle przyszło mi coś do głowy - Wiesz, Zayn nigdy nie powiedział mi dlaczego oświadczył się twojej córce. Podobno jej nie kochał.
-Oczywiście, że jej nie kochał. Nawet nie wiem, czy ją lubił. - parsknęła - Ale to stare dzieje.
-To jedyna rzecz jakiej o nim nie wiem, a dzisiaj jest nasz ślub. - powiedziałam patrząc na nią znacząco.
-Okej, więc... - oblizała wargi - Uwielbiałam rozpieszczać Elenę. Była moim jedynym dzieckiem, a ja obrzydliwie bogatą wdową, więc zrobiłabym dla niej wszystko. Kiedy Zayn miał 22 lata umówiłam się z nim na kilka...spotkań. Chyba wiesz co mam na myśli ?
Skinęłam głową. O dziwo nie byłam zazdrosna.
-Był jeszcze młody i głupi, a Elena o niczym nie wiedziała. Pozwolił mi wszystko nagrać.
-Naprawdę ?
-Mhm. - wzięła łyk wina - Kontynuując, wiedziałam, że nic nie czuje do mojej córki, tymczasem, gdy ona była nim zachwycona. Zaproponowałam, by zaprosił ją na parę kolacji, ale o zaręczynach nie chciał nawet słyszeć. Zagroziłam, że jeśli się nie oświadczy jego rodzina zobaczy nagrania, które były dosyć kontrowersyjne. Wiesz, że też stosowałam zabawy z uległością ?
-Słyszałam coś o tym..

-Więc pewnie domyślasz się co znajdowało się na nagraniach. Byli zaręczeni przez jakiś czas. Zayn często wyjeżdżał pod pretekstem spotkań biznesowych na drugim końcu kraju, a tak naprawdę spotykał się z innymi panienkami. - wzruszyła ramionami - Zanim pomyślałam o tym, by zagrozić mu tym, że jeżeli jeszcze raz gdzieś wyjedzie cała jego rodzina zobaczy taśmy, on je znalazł i spalił. - westchnęła - Wszystkie.
-Co potem ?
-Powiedział Elenie o licznych zdradach i o tym, że nigdy jej nie kochał. - wzruszyła ramionami - Wyjechała do Hiszpanii. Poznała Pabla. Resztę historii chyba znasz.
-Tak... - mruknęłam.
Odwróciła się nagle.
-Twój przyjaciel wraca. Zostawię was.
-Miłego wieczoru. I dziękuję, że mi powiedziałaś.
Ku mojemu zaskoczeniu pocałowała mnie w policzek.
-Nie bierz sobie tego do serca. Zayn był młody i ciekawy starszej pani.
Zachichotałam.
-Zapamiętam to.
Patrzyłam jak się oddala, gdy dobiegł mnie głos Eliota:
-Pamiętasz jak zniknąłem ? 
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Wizyta w bufecie ci o tym przypomniała ? 
-Był tam sernik. Podczas mojej nieobecności poznałem pewną prostytutkę...Uwielbiała to ciasto.
Zaśmiałam się.
-Potem umarła. - skrzywił się - Wiesz, narkotyki i takie różne... - machnął ręką.
Nagle jego telefon się odezwał. Odczytał wiadomość i schował go z powrotem do kieszeni.
-Znikam na moment.
-Gdzie idziesz ?
Spojrzał na mnie niepewnie.
-Do...toalety.
-Powinnam zapytać o co chodzi ?
-Nie.
-Więc idź.
Odwróciłam się by odejść i wpadłam prosto w ramiona mojego męża.
-Żono.
-Mężu.
Chichotaliśmy przez moment, gdy nagle poczułam kopanie.
-Zoe się buntuje ?
-Chyba tak. - mruknęłam.
-Chciałbym zabrać cię za moment na naszą noc poślubną. Co ty na to ?
Zarumieniłam się lekko.
-Ale teraz ?
-Możesz jeszcze skorzystać z łazienki i już nas nie ma. Powiedziałem naszym rodzinom, że za chwilę wychodzimy, więc postanowili upić mnie jutro.
-Znakomicie ! - klasnęłam w dłonie - Pójdę tylko... no wiesz....
-Siusiu ?
-Dokładnie.
Zaśmiał się.
-Leć. - pocałował mnie w czoło - Poczekam tutaj na ciebie.
Idąc do łazienki minęłam jeszcze kilku gości z którymi musiałam zamienić słowo, między innymi z Brandonem, który powiedział mi, że znakomicie mu się ze mną pracowało i, że trochę żałuje tego, że będę pracować z Zaynem. Oczywiście obiecałam mu, że jako druga właścicielka Goldman Sachs zapewnię mu najwyższą posadę, ponieważ też będzie mi go brakować i dlatego, że Brandon naprawdę zasługuje na coś więcej niż tylko spec od reklam.
Pomyliłam się i otworzyłam drzwi męskiej toalety, zastając tam...
....całującego się Eliota i Maxa.
-Max ?! - krzyknęłam zaskoczona.
-Kurwa. - odskoczył od niego Eliot z koszulą rozpiętą pod szyją.
-Eliot, ja wiem, że ty....No wiesz, raz dziewczynka raz chłopaczek, ale Max ?!
-Nie mówiłem ci ?  - zdziwił się, poprawiając blond włosy.
-Nie wiedziałam, że mój ex jest gejem ! - mówiłam nieco rozbawiona.
-Nie tak do końca gejem. - poprawił mnie.
-Dobra, zostawiam was i te wasze...."niezdecydowanie co do płci przeciwnej".
-Dziękuję. - powiedział Eliot - Nie mów Nancy.
-Jasne. - pokręciłam głową i wyszłam z toalety.



Tom powiedział mi, że mam wyjść przed salę, ponieważ tam czeka na mnie Zayn już w limuzynie.
Podeszłam do samochodu, zastając tam Bena ubranego w czarny smoking.
-Pani Malik. - z ciepłym uśmiechem skinął głową i otworzył mi drzwi.
-Dziękuję, Ben. - uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Długo cię nie było. - z mroku wyłonił się Zayn, kładąc dłoń na moim kolanie odnalezionym pomiędzy falbanami sukni.
-Przepraszam, ale...zastałam coś dziwnego.
-Co takiego ?
-Eliota i Maxa zabawiającego się w toalecie.
Uniósł brwi.
-Tylko na naszym weselu takie rzeczy, pani Malik. - wziął mnie na kolana i zaczął gładzić dłonią mój brzuch - Mam nadzieję, że nasza córeczka tego nie widziała.
-Coś mi się wydaje, że właśnie śpi.
Uśmiechnął się łobuzersko.
-Gdy znajdę się z tobą w łóżku, już nie będzie dłużej spała.



Zdziwiłam się, gdy po jakiś 20 minutach limuzyna się zatrzymała.
-Sądziłam, że lotnisko jest dalej. - powiedziałam, starając się zobaczyć cokolwiek przez przyciemnione szyby.
Uśmiechnął się triumfalnie.
-Gdzie lecimy ? Hawaje ? Grecja ? Już wiem, Francja !
-Nowy Jork. - odparł, wychodząc z pojazdu, a po chwili otworzył drzwi po mojej stronie, pomagając mi wysiąść. - Chciałem spędzić noc poślubną w naszym mieście...i domu.
-Domu ?
Gdy wysiadłam, złapał mnie za ramiona i delikatnie odwrócił w stronę dużej posiadłości znajdującej się na niewielkim podwyższeniu, przypominającym wzgórze. Znajdowało się obok dużego jeziora na którego horyzoncie widać było oświecone centrum miasta.
Dojrzałam pierwszą część ogrodu, ogrodzonego marmurowym murkiem. Okna były podłużne. Dach bordowy, a ściany z białej cegły. Gdy szliśmy w jego stronę patrzyłam na oświetlone, drewniane patio ozdobione tuzinami róż. Na górze budynku znajdowały się szklane drzwi i balkon. 
-Nasza sypialnia. - powiedział Zayn, jakby czytał mi w myślach.
-Kiedy go kupiłeś ?
-Nie kupiłem. Właściwie to nie jest do końca skończony.
-Skończony ? Kazałeś go tu wybudować ?
-Nie podoba ci się ?
-Jest piękny. - powiedziałam z zachwytem - Wspaniały, naprawdę.
Gdy doszliśmy do wejścia, chłopak złapał mnie za łokieć.
-Tradycyjnie powinienem przenieść cię przez próg. - puścił mi oczko, wziął na ręce i otworzył drzwi kopnięciem.
Dom rzeczywiście nie był skończony. Ściany i podłoga były wyłożone cementem, a miejsca na drzwi były puste.
Nie przeszkadzało mi to; wszędzie były kwiaty. Dosłownie wszędzie. Bukiety były wywieszone nawet w rogach ścian. Oczywiście działało też światło, które dawało naprawdę intymny nastrój.
Jedyne drewno jakie się tam znajdowało to schody. Były wypolerowane i czyste.
-Możesz mnie postawić. Jestem zbyt ciężka. - powiedziałam, gdy zaczął iść ze mną na górę.
-Nie jesteś.
-Ostatnio jem więcej, przecież wiesz. - skrzywiłam się - Udało mi się przytyć na ślub...
-Wyglądasz świetnie. Widziałem jak wczoraj brałaś prysznic.
-Ej ! 
-Chciałem zerknąć na twój brzuch. - wszedł na górę i zaczął iść wzdłuż korytarza - Ale twoja pupcia...Ach. 
-Przestań. - chichotałam.
-Innymi słowy nadal wyglądasz rewelacyjnie.
Wszedł do dużego pokoju, w którym również paliło się światło. 
I to właśnie ten pokój był już skończony.
Podłoga była wyłożona jasnymi panelami, ale większość miejsca zajmował beżowy dywan. Ściany były w odcieniu kremowym, podobnie jak pościel i poduszki na wysokim łóżku, które nie było aż tak duże jak w starej sypialni Zayna. Znajdowały się tam dwie komody z naszymi wspólnymi zdjęciami, duża szafa i dwie szafki nocne. Wszystkie w odcieniu jasnego drewna.
Na balkonie znajdowały się śnieżnobiałe zasłony. Nad łóżkiem wisiał pewien kolaż...
Kolaż, który zrobił Zayn już kilka tygodni temu. Umieścił on go w swoim mieszkaniu obok mojego i Eliota, gdy ukrywał się tam przed Eleną i dziennikarzami.
Wiele, wiele zdjęć, które opisywały naszą historię. Nasze pierwsze spotkanie, drugie, trzecie, a nawet dziesiąte. Nasza pierwsza kolacja. Nasze pierwsze publiczne pokazanie się razem.
Niektóre zdjęcia oczywiście zrobione były przez paparazzi, ale nawet jako wycinki z gazet wyglądały uroczo. Reszta zdjęć była robiona aparatem Zayna lub telefonem Zayna.
-Zrobiłem tam trochę miejsca na dodatkowe zdjęcia.
-Jakie ?
Uśmiechnął się lekko.
-Naszego ślubnego i Zoe. - odparł.
-Boję się. - spuściłam głowę.
Podszedł do mnie natychmiast i przytulił.
-Czego ?
-Rodzenia...
-Kochanie. - westchnął - Poboli i przestanie. Zrób do dla nas i dla dzidziusia. Rodzenie nie jest aż takie straszne. Dostaniesz znieczulenie i...
-Nie tego się obawiam. - spojrzałam na niego - Boję się, że rodzę Zoe tylko po to by ją stracić.
Przełknął głośno ślinę.
-Prędzej uduszę Amelię gołymi rękoma niż dam jej tknąć nasze dzieciątko. - pocałował mnie namiętnie, po czym uklęknął i szepnął z ustami przyłożonymi do mojego brzucha - Zoe, tatuś ma prośbę. Powiedz mamusi, żeby się uspokoiła, dobrze ? - zerknął na mnie - I pozwól tatusiowi kochać się z mamusią, aż będzie błagać o więcej.
Zaśmiałam się głośno.
-Chyba się zgodziła.
-Więc zaczynamy, pani Malik.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do nowego, świeżego łóżka, w którym wielbiliśmy się przez resztę nocy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz