-Racja - westchnął i podał mi bukiet - Wróciłem.
-Są piękne. - rzekłam i powąchałam jedną różę - Dziękuję. - znowu na niego spojrzałam.
Jest o wiele przystojniejszy niż zapamiętałam. Jego ciemne włosy są dłuższe, oczy jak zawsze przecudowne, ramiona szersze.
O tak, widać, że chodził na siłownie. No nieźle, nieźle.
Czuję w podbrzuszu podejrzany uścisk, jakby mój żołądek robił salto. Zapomniałam na chwilę o Zaynie, ale znowu wrócił do mojej głowy, gdy Henry zaczął mówić:
-Słyszałem, że rozstałaś się z tym z Goldman Sachs. Zayn, tak ?
-Gazety piszą, co ? - oparłam się o próg drzwi.
-Ta. - westchnął.
-Więc dlatego wróciłeś ? - domyśliłam się.
-Sądziłem, że dasz mi szansę. Jay, wiesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Gdy na niego patrzyłam, serce mi się krajało. Przypomniał mi się nasz pierwszy raz, w domku letniskowym jego rodziców, gdy chodziliśmy razem do kina, na spacery, to kiedy kupił mi pieska, który niestety po miesiącu wylądował pod kołami samochodu (co oczywiście zaczęło mi się śnić ) i to jak go porzuciłam.
Boże.
-Henry, ja już nie...
-Wiem, że mnie kochasz. A przynajmniej najmniejszą część ciebie, gdzieś głęboko w środku nadal coś do mnie czuje.
-Nawet jeśli, to czemu od razu ma to być miłość ?
-Bo cię znam, Jay. Porozmawiajmy, proszę.
-To nie jest najlepszy....
-Henry ! - usłyszałam za sobą Eliota. - Stary, wróciłeś z Kalifornii ?
-Trochę zarobiłem i uznałem, że to odpowiedni moment.
Eliot zatrzymał się obok mnie i zerknął na niego niepewnie.
-Wiesz, za niedługo będzie tu kochaś naszej Jay, więc... - objął mnie ramieniem.
-Eliot. - syknęłam.
-Kochaś ? - powtórzył Henry i znowu na mnie spojrzał.
-Za niedługo gazety zaczną pisać, że wróciłam do "tego od Goldman Sachs", Henry. Kocham Zayna.
-Chyba zjem jeszcze trochę lazanii. - powiedział Eliot i ulotnił się tak szybko jak się pojawił.
Henry zamknął na moment oczy i westchnął.
-Trochę za późno się pojawiam, co ?
-Troszkę. - wzruszyłam ramionami i poczułam się okropnie - Zjesz z nami obiad ? - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Proszę. Będzie fajnie.
-No nie wiem, skoro Zayn ma się pojawić...
-Proszę, Henry.
Spojrzał mi w oczy.
-Muszę się jakoś odwdzięczyć za te kwiaty. - wskazałam na róże - I zrobiłam lazanie ! Wiem, że ją uwielbiasz.
Zaśmiał się.
-Pamiętasz.
-No jasne, że tak. Chodź. - wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do stołu.
-Czekaj... - złapał mnie za łokieć.
-Co ? - odwróciłam się w jego stronę.
-Nie przywitaliśmy się jak należy. - uśmiechnął się czarująco, przyprawiając mnie tym o dreszcze.
-Przepraszam. - zaśmiałam się - Jak mogłam zapomnieć ? - położyłam kwiaty na stołku obok i po chwili wahania położyłam ręce na jego silnych ramionach i zbliżyłam się o krok.
Położył swoje dłonie na mojej tali i przysunął bliżej siebie zanurzając twarz w moich włosach.
-Tęskniłem. - szepnął. - I wiem, że ty też tęskniłaś. A twój związek z Zaynem mnie nie powstrzyma.
-Och, rozpadało się. - powiedziała moja mama, wycierając dłonie w serwetkę.
-Zayna złapie deszczyk. - westchnęła Nancy, gdy nagle usłyszeliśmy dzwonek.
-Otworzę. - zerwałam się z krzesła czując na sobie wzrok Henry'ego i pomknęłam do drzwi by móc już mieć to za sobą.
Kto tym razem ?
Z ciężkim westchnieniem otwieram drzwi by ujrzeć.....
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Mojego seksownego chłopaka z włosami wilgotnymi od deszczu, białą koszulą rozpiętą pod szyją i czarnymi spodniami od garnituru. Jego spojrzenie mnie paliło, było równie ogniste jak on sam, ale nie przeszkadzało mi to, że był zły. Elektryzujące napięcie przechodzące przez nasze ciała, jest aż namacalne. Najchętniej rozpięłabym guziki jego koszuli własnymi zębami, lizała i przygryzała sutki, dosiadałabym go tak długo, że sam miałby już dość po czym zrobiłabym mu takiego loda, że.....
-Wiem o czym myślisz. - powiedział ostro i wszedł do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi, po czym wziął mnie za rękę i zaprowadził do pokoju gościnnego.
Zamknął kolejne drzwi i stanął przede mną.
-Co samochód Henry'ego robi przed hotelem ?
Zamrugałam szybko oczami.
-Chciał się przywitać. - wzruszyłam niepewnie ramionami.
-Przywitać, tak ? - wyciągnął rękę w stronę wyjścia - Przed drzwiami leżą trzy płatki czerwonych róż. Jak mi to wytłumaczysz ?
-Nie muszę ci nic tłumaczyć. Jesteś po prostu....
Złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany.
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie przyniósł ci kwiatów.
Stałam w ciszy. Patrzyłam tylko w jego pociemniałe oczy, przepełnione nienawiścią i złością. Co miałam powiedzieć ?
-Powinienem przełożyć cię przez kolano. - syknął.
-Powiedz mi........co zrobiłam......że jesteś na mnie zły . - powiedziałam wolno i wyraźnie.
Jego wzrok złagodniał. Odsunął się ode mnie o centymetr, może dwa, a ja kontynuowałam:
-Nie spodziewałam się, że przyjedzie. - mówiłam cicho - Poprosiłam by zjadł z nami obiad. Dał mi kwiaty, chciałam być miła i....
-Już samo to, że pozwoliłaś mu to zostać jest.....
-A czy ty.... - przerwałam mu - ....jakiś czas temu, na kolacji dobroczynnej, gdy poznałam Elenę, kazałeś jej spierdalać ?
Zabrał ręce z moich ramion.
-Nic mnie nie łączy z Eleną.
-Cóż, mnie i Henry'ego też nic już nie łączy. - skrzyżowałam ręce na piersi - Szanuję to, że jej nie wyprosiłeś. Z grzeczności. - podkreśliłam - I chociaż gotowało się we mnie ze złości, nie chciałam, żeby wyszła. I chciałabym jedynie, byś uszanował to, że Henry jest moim gościem.
Otworzył usta, ale nie dałam mu dojść do słowa:
-Proszę cię, Zayn.
Stanął w takiej samej pozycji jak ja i obrócił głowę w bok.
-Nie chcę go tutaj. - rzekł.
-Wiem. Ale to m o j e mieszkanie.
-Więc pora, byśmy zamieszkali razem.
-C-co ? - zająknęłam się i patrzyłam na niego wielkimi oczami.
-Nie żartuję, Jay. Chcę, żebyś ze mną zamieszkała.
Aaa...:) Rozdział wspaniały ! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te momenty , gdy Zayn jest chorobliwie zazdrosny nie wydaje sie aż tak zły..;) Hm, Jay i tak jest oddana Zaynowi to widać..Jednak stara miłość nie rdzewieje.
Kurde , na pewno coś sie stanie bo nie moze byc tak dlugo dobrze , milo i slodko ;) Czekam na kolejny ;**
Bd razem mieszkać! Fajnie by było :) Hmm,taki zazdrosny Zayn jest mraśny *.* Wkurzył mnie Henry,nie lubię gościa i w ogóle by mógł spadać :P Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuń