niedziela, 16 lutego 2014

Sweet Dreams, Rozdział 30

-Ach ! -  prawie krzyczałam.
-Boże, Jay... - Zayn szarpnął mnie za włosy i zaczął całować moją szyję i piersi.
Wbiłam paznokcie w materac łóżka. Starałam się znieść ból, ale nie mogłam, nie podniecał mnie już jak kiedyś.
Podniosłam ciężkie powieki i spojrzałam na zaczerwienioną twarz Zayna. Ciężko dyszał, jego oczy płonęły a z ust wydobywały się ciche pomruki podniecenia, które odbijały się we mnie echem.
-Teraz. - szepnął, a ja wygięłam plecy w łuk i dałam się ponieść kolejnej fali orgazmu.
Chłopak opadł na mnie, również wstrząśnięty i zmęczony po trzech niesamowicie intensywnych orgazmach.
-Uwielbiam cię taką... - szeptał, delikatnie całując mój policzek.
Przełknęłam ślinę.
-Jaką ?
-Obolałą...zmęczoną...uległą...
Wzdrygnęłam się. 
-Przepraszam, nie powinienem o tym wspominać. - objął moją twarz dłońmi i delikatnie muskał kciukami moje policzki.
-Dawno u ciebie nie byłam... - przypomniałam sobie.
-Poczekaj jeszcze trochę.
-Jak długo ? - spojrzałam na niego.
-Nie mam pojęcia, Jay. Robię co mogę.
-Jak nazywa się ten facet, który próbuje mnie zabić ?
-Roger. Nie jestem do końca pewien, ale chyba właśnie tak nazywa go Veronica.

Wypuściłam powietrze z płuc a mój żołądek zacisnął się nieprzyjemnie. Byłam kłębkiem nerwów.
-Boję się. - palcami zaczęłam muskać brzuch i boki chłopaka.
-Nie. - pocałował mnie - Dlatego nie chciałem ci nic mówić. Wiem, że będzie ci ciężko. Ale nie chcę, żebyś żyła w ciągłym strachu aż się go nie pozbędę. Przysięgam, że nic ci się nie stanie, nie pozwolę na to.
-Nie boję się wyłącznie tego. - wtrąciłam - Boję się, że tobie może się coś stać.
Patrzył na mnie jeszcze przez moment po czym przycisnął usta do mojego czoło.
-Jedyne co może mi się stać, to strata ciebie, słonko. Nie wiem co bym ze sobą zrobił.
-To wszystko jest takie....
-...popieprzone. - dokończył i położył głowę na moim ramieniu. - Nie wytrzymam dłużej, zabierz dłonie, proszę... - zacisnął powieki, a po chwili moje ręce wylądowały na materacu.
-Przepraszam, zapominam się.
-To ja przepraszam, że nie mogę być dla ciebie idealny.
-Jesteś.
-Nie, Jay. Nie tworzymy normalnego związku, sama zauważyłaś. Nie jesteśmy normalni...
Uśmiechnęłam się lekko.
-Dlatego jesteśmy dla siebie perfekcyjni. - powiedziałam i jak najdelikatniej tylko mogłam, zanurzyłam opuszki palców w jego włosach.
Zauważyłam, że robi się już ciemno więc odruchowo spojrzałam na zegarek.
-Muszę już iść, niedługo wraca Eliot.
-Normalnie bym cię zatrzymywał, ale w każdej chwili ktoś może do mnie zadzwonić lub coś w tym rodzaju. - niechętnie ze mnie wyszedł i usiadł na skraju łóżka. - Jakie masz plany na jutro ?
-Nie jestem pewna. - wzruszyłam ramionami, wstałam i sięgnęłam po moje czarne spodnie i bieliznę. - Chciałam zapisać się na siłownie.

Zauważyłam, że marszczy brwi.
-Nie musisz ćwiczyć..
-Chciałam zrzucić parę kilo. - rozglądałam się za moją koszulą, aż dostrzegłam ją w rogu łóżka.
-Po co ?  - zapytał, nie spuszczając ze mnie gorącego spojrzenia.
Uniosłam zdziwiona brwi.
-Nie chcę mieć kompleksów przez Elenę.  - wyjaśniłam z grymasem na twarzy.
-Nie dorasta ci do pięt.
-Wiesz co, to nie fair... - powiedziałam, nie zwracając uwagi na to co powiedział - Duże piersi mają te które są zazwyczaj niskie i krągłe.
-No tak. - wzruszył ramionami.
-Dlaczego Elena może mieć i szczupłą sylwetkę i duże cycki ? - oburzyłam się.
Zaśmiał się.
-Sądzisz, że jej biust jest prawdziwy ?
-A nie jest ?
-Jasne, że nie.
-Cóż...wygląda na naturalny. 
-Bo ja musiałem za niego płacić. - przewrócił oczami i znowu się położył.
M u s i a ł. 
-Zayn ? - wpadło mi coś do głowy - Mogę zadać ci jedno pytanie ?
-Jakie ?
Założyłam torebkę na ramię i usiadłam na kanapie.
-Skoro mówiłeś, że nigdy nie kochałeś Eleny....Dlaczego oświadczyłeś się jej osiem lat temu ?
-To nie jest teraz najważniejsze. - wpatrywał się w sufit.
-Musiałeś mieć jakiś dobry powód.
-Racja.
-Chcę go poznać.
-Nie, Jay. 
-Zayn, przecież...
-Jay, nie chcę z tobą o tym rozmawiać.
Zerwałam się na równe nogi, sprawiając, że przeniósł swój wzrok na mnie.
-Więc się nie dowiem, tak ? Nie chcesz się przyznać, że tak naprawdę ją kochałeś ?!
-Nie kochałem jej, ile razy mam ci to powtarzać ?! - podniósł się i przeczesał palcami włosy.

-Więc powiedz mi dlaczego się oświadczyłeś !
-Czemu musisz się tak wszystkim interesować ?!
-Bo cię kocham idioto i zależy mi na tobie ! - krzyknęłam i wybiegłam z sypialni prosto do wyjścia. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie zastanawiając się nad sensem naszego związku.
Zaufałam mu, robiłam to czego chciał, starałam się spędzać z nim jak najwięcej czasu i naprawdę go pokochałam - ale jaki to ma sens skoro tak naprawdę go nie znam ?


      
        -Jaki  jest twój nowy szef ? - zapytała Nancy.
Padłam na oparcie fotela i przycisnęłam telefon do ucha.
-Jest świetny. A pro po "nowości", to jak tam twoje mieszkanie z Ianem ?
-Wspaniale ! - powiedziała promiennie - Apartament naprawdę podobny do waszego. Już zdążyłam się przyzwyczaić. Planujemy mały remont sypialni, ale poza tym wszystko jest w normie.

W oczach zebrały mi się łzy, gdy dotarło do mnie, że moja ciocia może być szczęśliwa, a ja jak zawsze jestem jednym wielkim nieszczęściem.
-Cieszę się. - głos mi drżał.
-Skarbie, płaczesz ?
-Nie. - jeszcze nie.
-Wiem, że ciężko ci po rozstaniu z Zaynem. Wyglądaliście na szczęśliwych.
Zapomniałam, że Nancy również myśli, że nie jestem już z Zaynem. Dziwnie jest mi o tym mówić, skoro wciąż razem jesteśmy...
Bo jesteśmy, prawda ?
-Trzymam się. Po prostu cieszę się twoim szczęściem. Kiedy wracasz do pracy ? - starałam się zmienić temat, a moje cierpienia pozostawić na inny czas.

-Za dwa dni. Och, zapomniałam, że jedziemy dzisiaj na zakupy. Muszę kończyć, kocham cię, pa pa.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ rozłączyła się. Wow, jest taka szczęśliwa..
Zazdroszczę jej, chociaż nie sądziłam, że będę zazdrościć czegokolwiek mojej ciotce przed czterdziestką...
Zaraz po odłożeniu słuchawki, mój służbowy telefon znowu zaczął dzwonić. Momentalnie odebrałam:
-Goldman Sachs, biuro Jay Peter..
-Kwiatuszku, nie rozmawiasz ze mną od wczorajszego wieczoru, który zaliczam do jednego z najprzyjemniejszych. Co się dzieje ?
Niby słodki, ale wciąż cholernie seksowny i podniecający głos Zayna przyprawił mnie o zawrót głowy. 
Ogarnij się, jesteś na niego zła !
Nim odpowiedziałam do mojego gabinetu wszedł Will.
-Lunch ? - zaproponował.
-Z chęcią. Poczekasz na mnie minutkę ?
-Jasne. - uśmiechnął się po czym wyszedł.

-Czy ja słyszałem męski głos ?
-Nie rozumiem dlaczego cię to interesuje. - zadrwiłam.

-Interesuje mnie wszystko co jest związane z tobą.
-Wiesz, miałam tak samo z tobą, ale ktoś powiedział mi, żebym spierdalała.
-Nie powiedziałem tego w taki wulgarny sposób i wcale nie o to mi chodziło.
-Dziwne, bo właśnie tak to odebrałam.
-Wiele rzeczy do ciebie nie dociera, cukiereczku.
Przewróciłam oczami. Jak zawsze irytujący..
-Okej, jak chcesz. To był Will, mój współpracownik. Wysoki, umięśniony, przystojny. Kojarzysz ? Stał obok nas całkiem niedawno.
Słyszałam jak wypuszcza powietrze z płuc.
-Kojarzę. Czego chciał ?
-Zaprosił mnie na lunch, bo co ? Ty chcesz to zrobić ? Pójść ze mną do publicznego miejsca by miło spędzić czas ? Jakoś w to wątpię.

-Nie robię tego, bo chce ci uratować życie.
Zastanowiłam się przez moment.
-Nie wydaje mi się bym naprawdę była "na celowniku".
-Sugerujesz, że kłamię ?
-Nie wiem.
-Więc się lepiej dowiedz, bo drażnią mnie ludzie, którzy wątpią w moje słowa. A wiesz co mogę zrobić z taką niegrzeczną dziewczynką jak ty.
-Nie jestem uległą, panie Malik.
-Ale ustaliliśmy, że klapsy pozostają.  Już świerzbi mnie ręka, panno Peterson. Nie mogę się doczekać aż się na kimś wyżyję.
-Może Elena..
-Jeśli jeszcze raz powiesz coś o Elenie, przez tydzień nie będziesz mogła chodzić, gwarantuje ci to. Nie. Kocham. Jej. 
Westchnęłam z rezygnacją bo sama nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć.
Może on mnie jednak nie okłamuje ?
-Przepraszam.. - wydusiłam w końcu - To dlatego, że mi na tobie zależy.

Słyszałam jak wciąga powietrze do płuc.
-Nie chcę się z tobą kłócić, podczas gdy twoje życie wisi na włosku, Jay. Gdy wczoraj ode mnie wybiegłaś, poczułem się jeszcze gorzej niż zwykle. Przypomniał mi się moment gdy wychodziłaś z mojego apartamentu z walizkami w rękach. - nastąpiła krótka cisza, która wprawiła mnie w niepokój - Postanowiłem, że.... - przełknął ślinę - Że.....
-Zayn...
-Że powiem ci wszystko. Postaram się odpowiedzieć na każde twoje pytanie.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
-Interesuje mnie twoje dzieciństwo. - powiedziałam. Chyba nadszedł czas, żeby mi powiedział. - I maseczki.
Westchnął.
-Spróbuję. Ale to nie rozmowa na telefon. 
-Dziś wieczorem ?
-Dzisiaj muszę być u siebie. Jeśli się uda, obiecuję, że przyjadę do ciebie. Muszę coś załatwić.

-Co takiego ?
-Samantha ma urodziny i organizuje dla niej przyjęcie. 

Uśmiechnęłam się szeroko.
-Naprawdę ? Tak z własnej woli ?
Zaśmiał się cicho.

-Chciałem być dobrym bratem.
-Zayn - słodki i kochający braciszek.
-Tak wiem, to nie moja bajka, ale obiecałem ci, że coś dla niej zrobię. Mam nadzieję, że przyjdziesz.
-Kiedy ?
-W piątek wieczorem. 

-Jasne.
-Przekażesz wiadomość Eliotowi ?
-Okej, ucieszy się. - usłyszałam pukanie do drzwi i po drugiej stronie ujrzałam Willa. - Muszę kończyć, Will się niecierpliwy.
-Powiedz, że mnie kochasz.
Zaskoczył mnie tymi słowami.
-Kocham cię, Zayn.
-Cieszę się. Baw się dobrze.
Odłożyłam słuchawkę i ruszyłam w stronę drzwi. Zastanawiałam się nad jego dziwną prośbą.
I nad tym kiedy on wypowie te słowa do mnie...



        -Mówiłem, że mają dobre desery.
-Sądziłam, że zjemy coś pożywniejszego, a nie lody. - mówiłam, kiedy razem z Willem wchodziliśmy do recepcji.
-Ty na górę ? - zapytał.
-Tak, a ty nie ?
-Po lunchu zawsze idę po dokumenty dla Brandona. 
-Och, okej.
-Do zobaczenia. - powiedział i poszedł w inną stronę.
Mój wzrok przeniósł się na widny.
No nie.
Obok tej z której zawsze korzystam stał Zayn razem z Eleną. Kobieta była jak zawsze promiennie uśmiechnięta i zaślepiona blaskiem  m o j e g o  chłopaka, a on ciągle uciekał gdzieś wzrokiem i właściwie nie słuchał tego co do niego mówiła.
Zauważyłam, że wciska również guzik przywołujący windę.  Stanęłam obok, bo również z niej korzystam, więc chyba mam prawo znajdować się w jej pobliżu.
Zayn jakby oniemiał na mój widok, ale starał się zachować poważny wyraz twarzy.
Elena odwróciła się i niestety również mnie zauważyła.
-Cześć Jay. - powiedziała ku mojemu zdziwieniu.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na nią.
-Cześć. - odpowiedziałam niepewnie i starałam się nie patrzeć na Zayna, ale to elektryzujące pragnienie rosło pomiędzy nami z każdą sekundą.
Szlag, dlaczego on tak na mnie działa ?
Ciepło z jego ciała przedzierało się przez trzyczęściowy czarny garnitur, który aż prosił się o ściągnięcie i ukazanie perfekcyjnie wyrzeźbionego ciała Zayna.
Mrr...
-Co słychać ? - zapytała, i wyglądała na naprawdę dumną, a ja czułam się poniżona.
A wiesz, nic po za tym, że wczoraj twój chłopak pieprzył się ze mną i całował tam gdzie słońce nie dociera.
-W porządku. - wzruszyłam ramionami - A u ciebie ?
Po co cholera pytam ? Przecież mnie to nie obchodzi.

-Jak widać świetnie. - zerknęła na Zayna. - Będziesz na przyjęciu Samanthy ?
-Tak, Zayn mnie zaprosił. - palnęłam i od razu tego pożałowałam. 

-Doprawdy ? - otworzyła szeroko oczy i spojrzała na chłopaka - Utrzymujecie kontakt ?
-Przekazałem zaproszenie od Samanthy. Chciała, żeby Jay też była. - chłopak jak zwykle miał wszystko pod kontrolą.

Drzwi windy się otworzyły, a gdy weszłam do środka musiałam oglądać jak Elena obdarza Zayna czułym i namiętnym pocałunkiem.
-Do piątku, kotku. - musnęła nosem jego policzek i oddaliła się.
Zayn, nie odpowiadając się, wszedł razem ze mną do windy. Momentalnie, kiedy drzwi się zamknęły pchnął mnie na ścianę i zaczął całować, wręcz ssać moje wargi. Nasze zęby obijały się o siebie a oddechy były jedną erotyczną mieszanka.
Cholera, jak on mnie podnieca.
-"Kotku", tak ? - powiedziałam, nie odrywając się od niego.
-Nie wiem jak to znosisz. Gdyby jakiś facet obściskiwał ciebie, już dawno bym nie wytrzymał. - dyszał, całując mój podbródek i szyję.
Winda zatrzymała się i oderwaliśmy się od siebie. Wyprostowałam się i dostrzegłam, że chłopak stoi jakieś dwa metry ode mnie i obserwuje osoby wchodząca do środka. Musiał się przesunąć by ustąpić miejsca, więc oczywiście znalazł się za mną, a jego dłoń dyskretnie wślizgnęła się pod moją spódnice, a stamtąd pod bieliznę. Chwilę potem miałam w sobie jego kciuk.
Boże, to dopiero trzecie piętro. Muszę wytrzymać dwadzieścia siedem następnych bez ani jednego zająknięcia.
Ale jak ?
Zrobiło mi się gorąco. Mój oddech stał się płytszy, a kciuk chłopaka natarł na jedną z wilgotnych ścianek, gdy winda stanęła na kolejnym piętrze, a my musieliśmy przesunąć się w sam kąt kabiny. Dołączyło do nas kolejne trzy osoby.

Boże, nie wytrzymam !
Nie mogłam do niego nic powiedzieć, bo wzbudziłabym podejrzenia, no ale ludzie, on mnie masturbuje w miejscu publicznym !
Gdy byliśmy na dwudziestym ósmym piętrze zostały z nami jeszcze dwie osoby. Modliłam się by tym razem wysiedli, bo nie mogłam dłużej tłumić nadchodzącego krzyku i fali orgazmu.
Na całe szczęście zostaliśmy sami, a gdy tylko drzwi się zasunęły zaczęłam napierać na dłoń chłopaka i krzyczeć przeraźliwie głośno.
-Jesteś szalony... - wydyszałam, kładąc głowę na jego ramie i całując delikatnie jego podbródek.
-I cały twój... - szepnął i wyciągnął ze mnie kciuka, zataczając nim niewielkie koła, bym mogła czuć go przez resztę dnia.



1 komentarz:

  1. Też się zastanawiam jak Jay może znosić towarzystwo Eleny i to jeszcze w takich sytuacjach... Fajnie,że Zayn postanowił jej o wszystkim powiedzieć,sama jestem ciekawa :) Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń