czwartek, 31 grudnia 2015

His Inferno, Rozdział 59

  Nie mówiłam tego, ale myślałam niedawno, żeby przestać prowadzić bloga, bo tyle mam rzeczy na głowie, ale robię to nadal, bo chcę. 
"źle postępuje".. gdybym się zdecydowała już dawno nie byłoby tych opowiadań, no ale jak chcecie.
Życzę miłego czytania i dziękuję tym, którzy rozumieją i cierpliwie czekali.



       -Wracacie zaraz po Nowym Roku ? - pytała mnie Ann, gdy ja przewracałam strony katalogu z sukniami ślubnymi.
-Zayn wraca na uczelnie 4 stycznia, musimy wrócić wcześniej. Mi to obojętne... - wzruszyłam ramionami - Mogę zostać tu nawet do tego głupiego marca. - westchnęłam.
-Nie możesz kontynuować nauki w Toronto ?
-Niestety nie. FIladelfia ma swoje wymogi. - spojrzałam na kolejną suknię - O jejku, cudowna !
-Która ? - rzekł Zayn który niespodziewanie pojawił się nade mną.
-Co sądzisz ? 
-Musiałbym zobaczyć ją na tobie. - wyprostował się - Chociaż nadal jestem za tym, żeby uszyć suknię na miarę. - odwrócił się i skierował do kuchni.
-Dlaczego na miarę ? Z gotowymi będzie szybciej. - zastanowiłam się przez moment - Chociaż racja, i tak nie będę miała co robić więc spędzę czas u krawcowej. - wzruszyłam lekko ramionami.
Zayn podszedł do mnie z butelką piwa w ręku i pocałował w policzek.
-Wytrzymamy. Tak ?
-Jakoś muszę. - wzdychając uśmiechnęłam się do niego.
-Czyli maj ? - zapytała Anabel, gdy Zayn usiadł obok mnie. Pytała o miesiąc, w którym miał się odbyć ślub.
Skinęłam głową i dodałam:
-Raczej końcówka maja. Może początek czerwca.
-Maj. - poprawił mnie Zayn - Nie chcę czekać. 
-Ale w czerwcu kończy się semestr i będziesz mógł wypocząć, tak samo ja. No i musimy zająć się domem, potem ślubem.
Wziął dwa łyki piwa i przeczesał palcami włosy.
-Oczywiście. - westchnął ciężko - Ważne, żeby ślub się odbył.
-Święte słowa. - w wejściu do salonu pojawiła się Martha w rękach trzymała tacę w pieczoną kaczką - A teraz zapraszam na kolację. Dzieci, gdzie wasi ojcowie ? - zapytała kładąc tacę na stole - No żeby w taki mróz palić cygara na dworze, darowaliby już sobie. - z grymasem na twarzy poszła w stronę wyjścia.
Odłożyłam katalog i schowałam twarz w dłoniach.
-To będzie długi rok. - westchnęłam odgarniając włosy z twarzy.
-Co to dla nas. - rzekł Zayn po czym wziął kolejny łyk piwa. - Poza tym, niedługo ferie zimowe więc będziemy mogli razem wszystkim się zająć. Po przyjeździe do Filadelfii w miesiąc załatwimy dom, zajmiemy się zaproszeniami, a z dziewczynami będziecie mogły się zająć wystrojem sali. Sama rozumiesz, jesteście w tym lepsze.
-Rozumiem. - uśmiechnęłam się.
-Nie martw się. Te trzy miesiące mają swoje plusy; chodzenie w piżamie do południa, długie kąpiele. Jedyne co rano będziesz musiała zrobić to pożegnać męża, zanim wyjdzie do pracy.
-Racja. - zachichotałam.
-Bez tego nie zacznę dnia. - rzekł z szerokim uśmiechem, ale stanowczo.
-Dobrze, profesorze. 



            -Aniołku...
Słyszałam nad sobą cichy głos Zayna. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę z jego ramienia. 
-Hm ? - wymruczałam patrząc w okno samolotu - Lądujemy ?
-Jeszcze nie. Ale chciałem, żebyś się wygodnie położyła, jeszcze kilka godzin.

Podniósł mnie i załóż na niewielkie dwuosobowe łóżko na którym już mieliśmy okazję spać. Przykrył nas kocem i przytulił mnie do siebie czule.
-Która godzina ? - zapytałam.
-Szósta.
-Rano ? O jejku...
-Śpij. Musisz być wypoczęta, dzisiaj zaczniesz urządzać nasze nowe królestwo.
Uśmiechnęłam się delikatnie, ale oczy wciąż miałam zamknięte.
-Nie wierzę, że to już marzec.. - wymruczałam.
Przełknął głośno ślinę.
-Ja nie wierzę, że to już koniec problemów. - szepnął - Sporo tego było.
-Powinniśmy... - zaczęłam ziewać - Napisać książkę.
Zaśmiał się cicho.
-Mamy ważniejsze sprawy na głowie. - zaczął bawić się moimi włosami - A teraz śpij.


        -Jeszcze trzy tygodnie... - westchnęłam idąc wzdłuż wąskiej cmentarnej dróżki w przewiewnej sukience - Mówiłam, że czerwiec będzie najlepszy.
-Po raz piąty przyznaję ci rację, kwiatuszku. - uśmiechnął się patrząc na mnie z ukosa.
-I będę panią Malik. - uśmiechnęłam się szerzej.
-Oj będziesz. - podniósł nasze złączone ręce i ucałował wierzch mojej dłoni. 
-Prawda, że ładny ? - zapytałam po chwili patrząc na biały znicz z aniołkiem, który trzymałam w drugiej dłoni.
-Piękny. - przyznał, po czym spojrzał przed siebie - Cholera. - zatrzymał się.
-Co ? - spojrzałam w to samo miejsce, czyli grób Sophie do którego właśnie szliśmy.
Zobaczyłam przy nim wysoką, bardzo krągłą postać w luźnej, kwiecistej sukni.
-To Melanii ? - spojrzałam na jej wysokiego, blond koka.
-Ciekawe dlaczego akurat dzisiaj wsiadła w samolot i tu przyszła. -powiedział przez zaciśnięte zęby po czym ruszył w przód - Rozumiem, że to jej dziecko, ale dzisiaj ? Akurat gdy my też przylecieliśmy do Selinsgrove ?
-Macie okazję, żeby się pogodzić. Nie można żyć czując nienawiść do kogoś kto żałuję tego co zrobił, a w jej przypadku właśnie tak jest. - zastanowiłam się przez moment - Proszę. Ja wybaczyłam swojemu ojcu, ty wybacz jej.
Jedynie spojrzał na mnie, ale nic nie odpowiedział.
Gdy zbliżyliśmy się do małego grobu, kobieta odwróciła się w naszą stronę. Miała bardzo delikatny makijaż, wciąż bardzo przypominała Adele, a na jej twarzy spoczywał ciepły uśmiech. 
Najbardziej zaskoczyła mnie jedna rzecz; sterczący brzuch okryty luźną suknią.
Melanii była w ciąży.
-Wasza mama mówiła, że tu będziecie. Mam nadzieję, że nie zraża was moja obecność tutaj.
-Nic z tych rzeczy - powiedziałam bez wahania.
-To twoje dziecko. Nie może nam przeszkadzać twoja obecność. Poza tym... - zaczął - Dobrze, że jesteś. Chciałem...przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Zakładam, że rozumiesz, iż był to dla mnie wielki szok.
-Ja również przepraszam, że ukrywałam to tyle lat. Cieszę się jednak, że jesteście w stanie mi to wybaczyć.
-Gratuję dzidziusia. - zachichotałam - Nadal jesteś z tym terapeutą, prawda ?
-Tak, zaręczyliśmy się.  Ale ze ślubem poczekamy, chcemy, żeby Sara był na świecie. - złapała się za brzuch.
-Dziewczynka ? - na twarzy Zayna również można było dostrzec uśmiech.
-Tak. - uśmiechnęła się szerzej - Wam również gratuluję.
-Jest czego. - przyznał Zayn obejmując mnie w tali. - Wiem, że to zbyt późno, ale jesteście mile widziani u nas na ślubie.
Zaśmiała się cicho.
-Dziękuję za zaproszenie, ale za tydzień wyjeżdżamy do Europy. Znaleźliśmy dom we Francji i... - spojrzała na grób - Przyszłam się pożegnać z Sophie.
-Nie musisz się żegnać. - powiedziałam, co sprawiło, że na mnie spojrzała - Ważne, że masz ją w sercu.
Uśmiechnęła się.
-Racja. - znowu złapała się za brzuch - Będzie też częścią Sary.



Oczywiście, życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku :>

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział jak zawsze ciesze się ,że zostajesz i życzę szczęśliwego Nowego Roku ! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za rozdział. Szczęśliwego nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Musisz przestań się przejmować taki niecierpliwymi ludzikami,normalni ludzie rozumieją wszelkie obsuwy (co nie znaczą,że je lubią :D) także głowa go góry :>

    OdpowiedzUsuń