czwartek, 3 grudnia 2015

His Inferno, Rozdział 57

Patrzyłam jak Zayn zdejmuję marynarkę i wkłada ją do szafy. Po jego minie widziałam, że nie jest zadowolony, pomimo tego, że wygraliśmy sprawę w sądzie i Robert został skazany za napad.
-Hej... - podeszłam do mężczyzny i położyłam dłonie na jego ramionach, gdy stał do mnie tyłem.
-Normalnie dałbym mu w pysk i byłoby po sprawię... - odwrócił się do mnie - Ale wiem, że siedzi i nie zagraża tobie.
-Normalnie leżałby w szpitalu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chodź tu. - westchnął i przytulił mnie do piersi.
-Dostałam potwierdzenie. Od stycznia studiuję prawo.
-No i świetnie. - pocałował mnie w czubek głowy. - Przyzwyczaiłaś się już ? - zapytał rozglądając się po sypialni.
-A ty nie? Jesteśmy tu trzy tygodnie. - spojrzałam na niego.
-Nie, jest dobrze. I podoba mi się. - stwierdził i spojrzał na mnie - Co jutro robimy ?
-Lenimy się. A teraz... - odwróciłam się do niego plecami - Odepnij mi sukienkę. Mam bardzo ładną bieliznę, powinna ci się spodobać.


        -Poważnie ? - uśmiechnęłam się szeroko.
Zayn położył ramię tuż za mną na zagłówku kanapy.
-Travis mi powiedział. Nawet informacja o tym, że odchodzi do mnie nie dotarła. - wzruszył ramionami.
-Akurat teraz jak odeszłam z twoich zajęć ta idiotka się wyprowadza ? - śmiałam się myśląc o Caroline. Okazało się że tydzień temu wyjechała z Toronto.
-Jeden kłopot z głowy. - westchnął - To co ? Ubieramy tę choinkę ?
-No jasne ! - szybko zerwałam się z kanapy i podbiegłam do pudełek pełnych bombek.


       -My mamy sztuczną, za bardzo nie znaleźliśmy czasu na znalezienie prawdziwej. Poza tym święta i tak spędzamy tutaj. - mówiłam z uśmiechem do Anabel gdy podawała mi kolejny kolorowy łańcuch.
Selinsgrove było już zaśnieżone. Nawet nie było widać naszego kochanego ogrodu z tyłu domu, ale jednak woleliśmy z Zaynem tulić się w ciepłym łóżku niż pod drzewem.
Chyba, że chodzi o wspomnienia...
-To będą najlepsze święta. - stwierdziła Martha klaszcząc w dłonie - I nie odpuszczę, zanim wyjedziecie ustalimy datę ślubu.
Z uśmiechem przewróciłam oczami po czym spojrzałam na Zayna siedzącego przy kominku i obserwującego mnie bacznie.
-Coś wymyślimy.  - powiedział do matki i znowu powrócił wzrokiem do mnie.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wróciłam do ozdabiania choinki.
Gdy skończyłyśmy usiadłam obok mężczyzny i wtuliłam się w jego bok.
-Jesteś nieco spięty. Stało się coś ? 
Westchnął cicho i spojrzał na mnie.
-Palnąłem przy dyrekcji podczas pisania SMSa ze piszę do ciebie z pytaniem co na obiad. - westchnął - Wygadałem się.
-Co ? -odsunęłam się delikatnie - Oszalałeś ? Teraz...teraz cię wyrzucą ! Albo mnie i...Zayn, przecież nie możemy...
-Tak, wiem. Ale...Dwa miesiące temu dostałem propozycję stanowiska profesora prawa w Filadelfii. I zgadnij co.
Uniosłam brwi.
-Jedziesz ze mną.
-Zgodziłeś się ?
-Niespodzianka.
-Ale...O jeju. - westchnęłam - Przecież to na drugim końcu kraju ! I...no i mieszkanie....no i...
-Będziemy mieli bliżej do rodziców. I możesz mieć u mnie zajęcia. Poza tym zamieszkamy w domu.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś ? To powinna być wspólna decyzja! 
-Nie cieszysz się ? - zmarszczył brwi.
-Nie cieszę ? Mam dość Kanady, wyjeżdżamy ! 

1 komentarz:

  1. Cudowne ♥ Jeszcze im tylko dziecka do szczęścia brakuje :)

    OdpowiedzUsuń