niedziela, 8 listopada 2015

Sometimes, Rozdział 27

Dwa dni później świętowaliśmy "koniec okresu".
Leżałam naga na Zaynie, jego ciepłe dłonie obejmowały moje pośladki a usta pieściły się nawzajem. Po długich minutach pieszczot podniosłam głowę by na niego spojrzeć.
Uśmiechnął się, a ja wszczepiłam palce w jego geste włosy.
-Nie wyglądasz w nich jak dziewczyna. - powiedziałam cicho.
-Pierwsze słowo się rzekło. - przejechał palcem wzdłuż mojego kręgosłupa wywołując tym samym przyjemny dreszcz na moim ciele.
Chichocząc cicho musnąłem wargami jego kącik ust.
-Mogę o coś zapytać ? 
-Co takiego ?
Oblizałam wargi zbierając w sobie odwagę.
-Byłam...byłam ciekawa co jeszcze masz w tym pudle. Wiesz, tym w szafie.
Założył prawe ramię za głowę.
-Nie miłe dla oka zabawki.
-Zabawki ?
-Cóż, nie pasuje do nich ta nazwa. - uniósł kąciki ust ale nadal był spięty. - Ale na pewno nie budzą pozytywnego nastawienia.
-Wstążki mi się podobały. - patrzyłam na niego z góry. - Masz coś podobnego ?
-Między innymi. - przyznał.
-Pokaż mi. - szepnęłam.
-Nie teraz.
-Ale pokażesz ?
Spojrzał gdzieś w bok.
-Zayniee.
Jego wzrok powrócił. Uśmiechnęłam się ciepło.
-Martwisz się.
-Że cię wystraszę. - patrzył na mnie przenikliwie.
-Nie boję się. - szepnęłam. - Zayn, ty....jesteś ogromny. Gdybym ci nie ufała na pewno bym teraz nie siedziała na tobie kompletnie naga, bo wiem, że z łatwością możesz sobie ze mną poradzić. Mogę się teraz bać. Ale nie boję, bo ci ufam. Tak ?
Skinął głową.
-Przytul mnie teraz ty wielkoludzie. - wtuliłam się w niego a on objął mnie silnymi ramionami.
-To ty jesteś mała.
-Nie, to ty jesteś duży.
-Mam 1,90.
-No widzisz. - westchnęłam. - A penisa jeszcze większego.
-Schlebiasz mi. - czułam, że się uśmiecha - Za to ty jesteś najciaśniejsza na świecie.
-To dobrze ?
-O tak. - powiedział rozmarzony.
Pocałowałam go w policzek i wyprostowałam się. Splotłam swoje dłonie z jego.
-Kochasz mnie ? - zapytałam.
-Bardzo. - rzekł poważnie.
-Jak bardzo ?
-Pokazać ci ? - uniósł kącik ust.
Uśmiechnęłam się szeroko i zawstydzona spuściłam wzrok.
-Miło jest znowu kochać ?
-Nie sądziłem, że jestem do tego zdolny. 
-Myślisz, że mama nas widzi? - zapytałam.
-Nie wiem...Zawsze mówiłem, że tak.
-Pewnie jest szczęśliwa. W końcu tego chciała.
-Na pewno. - rzekł cicho. - A ty jesteś szczęśliwa ?
Skinęłam głową.
-Jeśli ty jesteś.
-Już mówiłem. Jestem najszczęśliwszy na świecie.
-Zaraz po mnie w kolejce. - puściłam mu oczko.
-Chodź tu. - pociągnął mnie delikatnie w swoją stronę i położył się na mnie. - Ciepło ci ?
-Mhm. - wtuliłam się w jego pierś. - Co jutro robimy ?
-Odsypiamy. Jest piąta rano.
-Jestem za. - pocałowałam go w pierś.
-Nie brzydzisz się ? - uniósł brew.
-Czego ?
-Mam tu tyle włosów ile ty na głowie.
-Jesteś mężczyzną. - wzruszyłam ramieniem -Nic w tym dziwnego. W sumie to mi nie przeszkadza.
-Już się bałem, że będę musiał się depilować. - odetchnął z ulgą.
-Nie. - zaśmiałam się - Coś ty.
-Moja dziewczynka. - powiedział po chwili całując mnie w czoło.
-Cała twoja. - powiedziałam zamykając oczy. 
-I bardzo mnie to cieszy.


         Obudziliśmy się koło południa. Ja postanowiłam poleniuchować jeszcze w łóżku proponując Zaynowi to samo, ale on wolał zabrać się za obiad. 
Z uśmiechem obserwowałam jak zakłada szare bokserki. Gdy to zauważył złożył usta jak do pocałunku i wysłał mi buziaka (nie używając do tego dłoni) co doprowadziło do rumieńca na mojej twarzy.
-Co, piękna ? - zapytał spinając włosy z tyłu głowy - Zmęczona ?
-Mhm. - zamknęłam oczy.
Uklęknął na łóżku i nachylił się do mnie.
-Buziak.  - powiedział a ja podniosłam głowę i cmoknęłam go.
- Śniadanko proszę. - powiedziałam.
Rzucił we mnie delikatnie poduszką i zszedł na dół. Patrzyłam jak się oddala a gdy zniknął z mojego pola widzenia wstałam i owijając się w szlafrok podeszłam do szafy. Otworzyłam ją, ale w środku nie znalazłam pudła które widziałam wczoraj.
-Cholera ! - wstałam i zajrzałam pod łóżko. Przeszukałam cały pokój, ale po pudle nie było ani śladu.
Schował je.
Pewnie się domyślił, że będę go szukać. Ale dlaczego nie chce pokazać co jest w środku ?



    Zeszłam po cichu na dół i zastając Zayna w kuchni krojącego warzywa aż zadrżałam. Umięśnione plecy i długie, również umięśnione (jak wszystko) nogi obudziły we mnie nieznośne pragnienie.
I tęsknotę. Tak bardzo chciałam wrócić z nim do łóżka.
Podeszłam bliżej i zasłoniłam mu oczy dłońmi. Nawet się nie wzdrygnął.
-Zgadnij kto to.
-Hmm.... - wyprostował się. Musiałam stanąć na palcach - Czy to moja dziewczynka ?
-Skąd wiedziałeś ? - usiadłam na blacie na którym kroił warzywa. 
-Jesteśmy tu sami. - puścił mi oczko.
-Zrobię tak kiedyś w miejscu publicznym kiedy nawet nie będziesz się tego spodziewał - sięgnęłam po jabłko. - Brałeś prysznic ?
-Nie.
-Czuć.
Uszczypnął mnie w udo.
-Żartuję ! - chichotałam. - Wykąpiemy się razem ?
-Nie widzę innej opcji.
-Ja też nie. Widzisz jak się dogadujemy ? 
Spojrzał na mnie z ukosa.
-Coś za grzeczna jesteś ostatnio.
-Chyba pora to zmienić? - uśmiechnęłam się uroczo.
Spojrzał na mnie pytająco. Zeszłam z blatu i poszłam do salonu znajdującego się tuż obok i zaczęłam skakać po kanapie.
Zayn patrzył na mnie i nic nie mówił. Zdjęłam koszulkę i moje piersi zaczęły skakać razem ze mną.
-Łii ! 
-Co robisz ?
-Rozgrzewam się.
-Przed czym ?
Usiadłam i rozkroczyłam nogi. 
-Przed tym. - - odrzuciłam głowę w tył i sięgnęłam TAM dłonią.
-Przestań natychmiast. - rzekł ostro.
-Nie podoba ci się ten widok ? - zamknęłam oczy gryząc wargę. - Jak ja za tym tęskniłam.
-Jay, zabierz rękę, proszę.
-Zmuś mnie.
Odłożył nóż i podszedł do kanapy krzyżując silne ramiona na szerokiej piersi.
-Liczę do trzech.
-Do pięciu.
-Raz...
-O tak...
-Dwa...
-Mmm jak miło !
-Trzy. - uklęknął przede mną i obracając mnie na brzuch zsunął ze mnie majtki. Usiadł na moich nogach i przytrzymał moje ręce z tyłu.
Bum, klaps.
-Ah ! - pisnęłam.
-Cicho. - klaps.
Zacisnęłam usta tłumiąc jęki. Gdy sprzedał mi jakieś 10 klapsów nachylił się i ugryzł mnie dosyć mocno.
Pisnęłam.
-Niegrzeczna dziewczynka. - pocałował mnie w środek pleców.
Wstał i wrócił do krojenia warzyw.
-Zayn...
-Cisza. 
-Ale...chcę wiedzieć co na obiad !


      Zajadając się zupą warzywną co jakiś czas zerkałam na Zayna siedzącego w fotelu i przeglądającego coś w telefonie.
-Co robisz ? - zapytałam.
-Wybieram wygaszacz. - odparł. - Chyba to.
Pokazał mi swojego iPhone'a w którym zobaczyłam moje zdjęcie na którym wyraźnie się śmieję i patrzę na ocean.
-Nie wiedziałam, że robisz mi zdjęcie. - zmarszczyłam brwi.
-Mam całą galerię. - uśmiechnął się i wrócił do ustawiania tapety.
-Ja mam twoje z jakiejś stronki. Jesteś strasznie popularny, wiedziałeś ? I od kiedy jesteś w dwudziestce najbogatszych Amerykanów ? - sięgnęłam po telefon i pokazałam mu swoją tapetę.  - Lubię ten garnitur.
-Szedłem wtedy do auta. - powiedział.
-Pamiętasz ten dzień ?
-Chyba tak. Tylko raz miałem na sobie ten garnitur.
-Żartujesz ? Jest boski! - wpatrzyłam się w telefon - Też chce mieć twoje jakieś prywatne zdjęcia. Na przykład pod prysznicem.
Parsknął.
-Smakowało ? - patrzył jak odkładam pustą miskę.
-Lepsza niż mamy. To znaczy Susi. 
-Mamy. - skinął głową.
-Mamy. - zgodziłam się z lekkim uśmiechem.
-Chodź do mnie.
Podeszłam do niego szybko i usiadłam na nim okrakiem.
-Pokaże ci coś. - zaproponował. - Chcesz ?
Skinęłam głową.
-Idź na górę. Zajrzyj pod moją poduszkę.
Zeszłam z niego i poszłam w stronę schodów. Nie szedł za mną.
Weszłam do sypialni i podeszłam do łóżka po jego stronie. Podniosłam poduszkę a pod nią ujrzałam lśniące, metalowe kajdanki.
Wzdrygnęłam się otwierając szeroko oczy. Odsunęłam się o krok gdy nagle usłyszałam za sobą odgłos zamykanych drzwi.
Odwróciłam się napięcie.
Zayn zdjął koszulkę przez głowę i podszedł do mnie.
-Połóż się.  - rzekł.
-To...to są kajdanki. - mówiłam zdziwiona. 
Nachylił się i sięgnął po nie. Zaczął mnie namiętnie całować, choć nadal byłam lekko zdziwiona. Powoli umieścił moje nadgarstki tuż nad pupą i błyskawicznie skuł je.
Jęknęłam gdy mnie podniósł i położył na łóżku plecami do niego.  Złapał mnie za włosy i szarpnął za nie delikatnie.
Czułam jak zsuwa ze mnie majtki.
-Zayn, co chcesz... - urwałam, gdy wbił się we mnie mocno zaciskając dłoń na moim pośladku.
-Ćśś... -szeptał nade mną opierając ramiona po obu stronach mojego ciała.  - Przecież to lubisz. Podoba ci się. - mówił głaskając wierzch mojej kobiecości.
Cholera, miał racje. Znowu...
Chyba...chyba to polubiłam.

2 komentarze: