czwartek, 12 listopada 2015

Sometimes, Rozdział 28

Przeglądałam magazyn i bez przerwy się uśmiechałam. Zayn robił jakiś deser w kuchni, czasami wychylałam głowę by go dojrzeć, ale bezskutecznie.
Byłam taka podekscytowana, że nie mogłam usiedzieć spokojnie w miejscu. W końcu rzuciłam gazetę na bok i poszłam do niego.
-Pomóc ci w czymś ? - zapytałam stając obok tymczasem, gdy wrzucał owoce do blendera.
Spojrzał na mnie żując truskawkę i uśmiechnął się.
-Siadaj. - poklepał dłonią blat, a ja usiadłam na tym miejscu. - Zdejmij koszulkę.
-Po co ? 
Spojrzał na mnie  z uniesioną brwią.
-Mam nie pytać ?  - zapytałam - Okej, mam nie pytać. - westchnęłam i zdjęłam moją przewiewną bluzeczkę.
Uśmiechnął się.
-Uwielbiam to jak bardzo nie lubisz staników. 
Zarumieniłam się i zawstydzona spuściłam wzrok.
-Niunia, jestem tu. - powiedział cicho.
Podniosłam wzrok.
-Spójrz na mnie.
Zrobiłam to co kazał, z małą pomocą jego dłoni która chwyciła mnie za podbródek i nakierowała na niego.
-Nie ładnie. - rzekł wzdychając.
-Onieśmielasz mnie.
-Czyżby ? 
-Sądzisz, że kłamię?
-Zdarza ci się. Wiec nie wiem. - włożył do ust kolejną truskawkę.

Otworzyłam buzię na znak, że też chcę. Sięgnął po jeszcze jedną i włożył mi pomiędzy wargi. Już miałam zamknąć usta, kiedy wyjął truskawkę.
-Ej! - "oburzyłam się".
-Poproś.
-Nie mów do mnie jak do psa.
-Nie mówię. Nie jesteś psem, tylko piękną kobietą. Poproś.
Zmrużyłam oczy. Trzymał truskawkę tuż przy moich wargach.
-Proszę. - powiedziałam w końcu.
-Grzeczna dziewczynka. Ale ładniej poproś.
Uniosłam brew.
W końcu domyśliłam się o co mu chodzi i zaczęłam językiem muskać truskawkę.
Patrzył na to z lekko rozchylonymi ustami. Widziałam, że był podniecony.
-Mogę ? - zapytałam niewinnie.
-Teraz tak. - wsunął truskawkę w moje usta, po czym pocałował mnie delikatnie.
-Za dużo czasu spędzasz w kuchni. - wsunęłam dłoń pod jego koszulkę i przez jej materiał pocałowałam go w pierś.
-Za tydzień w ogóle nie będę. - westchnął.
-Nie mów tak. Nie chcę, żebyś wracał do pracy... - oparłam głowę o jego pierś. 
-Kazałem zatrudnić więcej pracowników. Będę pracował krócej jeśli się spiszą. Niespodzianka.
-Serio ? - zdziwiłam się.
-Mhm. - przeżuł winogrono i pocałował mnie delikatnie.
-Proponuję masaż jak skończysz. - zacisnęłam dłoń na jego nabrzmiałym kroczu napawając się jego podnieceniem.
-Znowu jesteś niegrzeczna.
-Tylko cię pieszczę.
-Nie pozwoliłem ci.
-Ale to lubisz. Więc na co tu pozwalać ? - oblizałam wargi.
Wrzucił owoce to blendera i spojrzał na mnie.
-Dokończysz ? - zaproponował - Nie ubieraj się.
-Okej. - zeskoczyłam z blatu i zaczęłam miksować.
Zayn wyszedł gdzieś bez słowa. Nie było go przez dłużą chwilę. Moje podniecenie narastało, a jeszcze bardziej ekscytacja.
Zaczęłam nalewać koktajlu do dzbanka, gdy usłyszałam za sobą głos:
-Widzę, że klapsy nie działają. Prowokujesz mnie.
-Polubiłam to.
-Hm..
Nie patrzyłam na niego. Dopiero gdy odstawiłam dzbanek i blender odwróciłam się. Zobaczyłam go stojącego ze skórzanym pasem w ręku. Zbliżył się do mnie powolnymi krokami.
-Co chcesz zrobić ? - zadrżałam.
-Na razie nic. - dotknął pasem mojego nagiego brzucha. - Czujesz ?
Spuściłam wzrok.

-Twardy, co ? Ze skóry.
-Uderzysz mnie nim ? -zapytałam nieśmiało.
-Mówiłem, nigdy bym cię nie uderzył.
Przełknęłam ślinę.
-Więc...ukarzesz mnie ?
-Jeszcze nie. Pomyślałem tylko, żeby ci pokazać czego użyję, gdy mnie naprawdę wkurzysz. - rzekł cicho.
Uniosłam kąciki ust.
-Gdy mówisz do mnie "młoda damo" wiem, że jesteś zły do granic możliwości. - przygryzłam wargę i wypatrywałam podniecenie na jego twarzy.
-Widzisz jak mnie znasz ? - również się uśmiechnął i odłożył pas na bok.
-Nie użyjesz go teraz ?
-Mówiłem, że nie. 
-Ale...sprowokowałam cię.
-Do klapsów.
-Mówiłeś, że nie działają. - powiedziałam, gdy objął mnie w tali i zaczął iść w stronę salonu.
-Nie martw się, dam sobie radę.


     -Ah ! - jęknęłam ze łzami w oczach zaciskając dłonie na obejmującym mnie ramieniu Zayna. 
Podtrzymywał mnie, tymczasem, gdy ja stałam a on siedząc na kanapie drugą ręką sprzedawał mi solidne klapsy.
-Dość ! - jęknęłam, czując parzenie na pupie.
Opuścił ramiona a ja odeszłam i uklękłam gdzieś w kącie, żeby tylko nie dotykać obolałych pośladków.
Wstał i podszedł do mnie.
-Bardzo boli ? 
-Mhm. - skinęłam głową.
Uklęknął przy mnie i objął w tali.
-Nie chciałem. - szepnął i przytulił mnie -Nie płacz.
-Nie płaczę.
-Trochę przesadziłem. - przyznał spokojnie. Mówił bardzo cicho.
-Należało mi się. I nie płaczę.
-Kto jest silną dziewczynką ? - złapał mnie za ramiona i pieścił je czule.
-Ja. - uśmiechnęłam się nieśmiało i spuściłam wzrok - Brutalu. - zachichotałam.
-Jestem brutalny ?
-Dominujący. - przyznałam - Bardzo. - znowu ogarnął mnie spokój.
Jeśli Zayn to lubi, ja też.
-Nie powinienem tego robić. - wstał i przeczesał włosy palcami.
-Nie ! Zasłużyłam. - również wstałam i podeszłam bliżej - Byłam niegrzeczna. - przypomniałam mu.
-Prawie płakałaś.
-Oj tam, tylko raz. Pierwszy i ostatni. - pieściłam dłońmi jego pierś.
Obrócił głowę w bok i zaciskał dłonie w pięści.
-Jesteś spięty. - powiedziałam cicho - Dlaczego ?
-Nie chcę cię krzywdzić. - mówił poddenerwowany - Ubierz się. - westchnął i chciał iść w stronę szafki po moje ubranie ale go zatrzymałam.
-Zayn... - jęknęłam trzymając go mocno - Spójrz na mnie.
Z trudem przeniósł swoje piękne oczy na mnie.
-Nie skrzywdziłeś mnie. Polubiłam to.
-Co polubiłaś ? - prawie szeptał.
-Krępowanie. Dobrze czuję się przy tobie związana. I klapsy. To...na mnie działa. W dziwny sposób, ale... - wzruszyłam ramionami - Jestem po prostu podniecona. Ale... - umilkłam na moment spuszczając wzrok - Chciałabym....żebyśmy współpracowali. Sam rozumiesz; robisz ze mną rzeczy na które się zgodzę.
-Problem w tym, że ja nie potrafię współpracować.
Spojrzałam na niego ze smutkiem.
-Gdy jesteś związana, mogę stracić nad sobą panowanie. Oszaleć. 
-Ale...ufam ci.
Wypuścił ciężkie powietrze przez nos i znowu na mnie nie patrzył.
-Nie rozumiesz.
-Jestem za młoda, żeby rozumieć? - uniosłam lekko brew.
Spojrzał na mnie.
-Czasami nie umiem nad sobą panować. - rzekł cicho.
-Jeśli nie chcesz, nie musisz nawet próbować.
-Dopiero mówiłaś, że chcesz współpracy. - spojrzał na mnie bezsilny. Zrobiło mi się go żal.
-Tak, ale...Potrzebujesz tego. - objęłam swoimi dłońmi jego dłonie - Spójrz na mnie. - powiedziałam ponownie.
Zrobił to, a ja powiedziałam:
-Kocham cię.
Zamknął oczy i przytknął czoło do mojego czoła.
-Całego ?
-Calutkiego. - zerknęłam na niego - Nie ważne jakie masz fetysze.
Odetchnął.
Musnął dłonią moje plecy po czym powiedział:
-Na kolana.
-Co ?
-Słyszałaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz