środa, 7 października 2015

Sometimes, Rozdział 18

-Nareszcie u siebie. - westchnął Zayn gdy półnagi wsunął się pod kołdrę i zgasił lampkę nocną - Chociaż mam złe wspomnienia z tą sypialnią.
Objął mnie ramieniem a ja położyłam głowę na jego piersi.
-Dlaczego ?
-Często śni mi się tu tamta Jay. A gdy się budzę, biorę tabletki na uspokojenie, bo dociera do mnie, że to był tylko sen. 
-Skąd masz te tabletki ?
Odchrząknął 
-Od psychiatry. - muskał palcami moje plecy.
Spuściłam wzrok. Zayn  miał problemy, a ja nie byłam pewna, czy jestem w stanie zastąpić mu moją mamę...
-A co tam, powiem ci. - sięgnął ręką pod swoją poduszkę. Było ciemno, ale dostrzegłam, że to ramka ze zdjęciem.
-Kto to ? - zapytałam.
-My. - powiedział z uśmiechem - Miałaś tu pięć lat.
Wpatrywała się w zdjęcie. Miałam różową sukienkę, rozpuszczone włosy a Zayn z szerokim uśmiechem trzymał mnie na rękach. Zdjęcie było robione jeszcze w starym ogrodzie, w innej części Los Angeles w której dawniej mieszkaliśmy. 
-Miałeś tu 22 lata ? - przez światło księżyca dojrzałam młodą, jak zawsze przystojną twarz Zayna. Włosy miał tak samo długie i gęste, zielone oczy błyszczały ze szczęścia.
-Zawsze, gdy na nie patrzyłam przypominałem sobie jaki dobry kontakt mieliśmy. Nie myślałem o śmierci Jay, byłaś taka pogodna, że nie dało się być przy tobie smutnym. - zaśmiał się cicho - A to... - wskazał na moje szare zdjęcie od legitymacji włożone w kąt ramki, na którym siedzę bokiem do aparatu, ale głowę mam przekręconą w jego stronę. Uśmiecham się, usta mam zamknięte. - Mówiło mi, że Jay żyje. Że mam szansę kogoś pokochać... - oblizał wargi - Być na nowo kochanym. 
-Trzymałeś je pod poduszką?
-Pomagało mi radzić sobie z napadami paniki. Miałem ochotę wchodzić do twojego pokoju i patrzeć jak śpisz. - westchnął i postawił ramkę na szafce nocnej - Teraz nie muszę. Bo mam cię tutaj. - pocałował mnie w czoło obejmując jeszcze mocniej. - O cholera. - rzekł nagle.
-Co się stało?
-Twój chłopak. - rzekł nagle - Przecież masz chłopaka.
-Nie mam. - skrzywiłam się - To była szybka wymówka na tekst o twoim seksownym uśmiechu. Wtedy w pociągu, pamiętasz ?
-Kłamałaś ? - rzekł cicho unosząc brew.
-Mhm.
-Niegrzeczna dziewczynka. Nie wolno mnie okłamywać. - musnął kciukiem moją wargę.
Wrócił drugi Zayn.
Moje podbrzusze zacisnęło się z podniecenia i ekscytacji.
-Jestem zbyt zmęczona.
-Nie wiesz co chcę zrobić. - założył paso włosów za moje ucho - Ale dobrze, dzisiaj ci daruję.
-Ale...co chciałeś zrobić ?
-Dobranoc, Jay. - pocałował mnie delikatnie w usta i położył się na boku, czekając aż ja się ułożę.
Położyłam się plecami do niego i myślałam o jego słowach.
-Zayn.. - szepnęłam.
-Hm?
-Kocham cię.
-Wiem. - rzekł cicho i po chwili zasnął.
A ja leżałam z mętlikiem w głowie...


     Siedziałam na kanapie i przeglądałam magazyn. Zerkałam co jakiś czas na Zayna siedzącego na fotelu i robiącego coś na laptopie.
-Co robisz ? - spytałam.
Zerknął na mnie.
-Pracuję.
-Przecież masz urlop. 
-I firmę.
-I mnie. - westchnęłam i wróciłam do czytania.
Sięgnął po kubek kawy i nie zważając na moje słowa wziął kilka łyków. Nie widział mnie więc przytrzymałam na nim swój wzrok nieco dłużej. Miał na sobie ciemne szorty i czarny podkoszulek ze znaczkiem Nike. Zastanawiałam się czy ma inne kolory w szafie.
Odstawił kubek i oblizując wargi wrócił do "pracowania".
-Jaki masz rozmiar ? - zapytał niespodziewanie.
-Słucham ?
-Jestem ciekawy. - patrzył na mnie uważnie.
-A..jak myślisz ?
-Duży. - uśmiechnął się lekko.
Uniosłam brew.
-Chcesz, żebym się na ciebie obraziła ?
Zmarszczył brwi.
-Przepraszam...?
Pokręciłam głową i wróciłam do czytania.
-To powiesz mi ?
-Co cię to obchodzi? 

Westchnął ciężko.
-Nie to nie. - powiedział obojętnie i znowu patrzył w laptop.
-"Nie to nie". - zadrwiłam cicho.
-Słyszę cię.
-Bardzo dobrze!
-Nie tym tonem. - zagroził unosząc brew.
-Bo co ?
-Nie prowokuj mnie. 
Odłożyłam gazetę i powiedziałam:
-"Nie prowokuj mnie". - powtórzyłam i pokazałam mu język.
Zamknął i odstawił laptop.
-Co rob... - urwałam gdy podniósł mnie i usiadł na łóżku - Ej! - pisnęłam, gdy położył mnie na swoich kolanach.
Zdjął ze mnie szorty,z łatwością zsunął majtki z mojej pupy i dał mi kilka, bardzo, ale to bardzo mocnych klapsów.
-Zostaw ! - machałam nogami.
-Ani drgnij. - zagroził - Co mi teraz powiesz ?
Moje oczy wypełniły łzy. Strasznie piekła mnie pupa.
-Przepraszam. - jęknęłam.
-I ?
-To...to się nie powtórzy. - drżałam.
Czułam na pośladkach jak wypuszcza powietrze przez nos. Złożył na jednym z nich szybki pocałunek, ubrał mi majtki i posadził z powrotem na kanapie.
Dałam mu w twarz i szybko, w samej koszuli wyszłam z salonu.
-Wracaj tu w tej chwili! - krzyknął idąc za mną.
-Daj mi spokój ! 
Poszłam na górę, a on złapał mnie na szczycie schodów. Podniósł mnie i posadził na komodzie stojącej w korytarzu w której znajdowały się zapasowe ręczniki do łazienki.
-Przeproś. - rzekł ostro.
-Spadaj ! Najpierw ty przeroś mnie!
-Należało ci się, nie muszę za nić przepraszać. 
-Nie dotykaj mnie ! - wyrywałam się.
Złapał mnie mocniej.
-Nie ruszaj się. - zagroził.
Patrzyłam na niego rozwścieczona, ale też podekscytowana. Nie mogłam niestety tego okazać, wszystko przejęła złość.
-Widzisz ? - rzekł ciszej.
Spuściłam wzrok.
-Patrz na mnie. - rozkazał.
Uniosłam na niego oczy.
Był boski. I bardzo, bardzo zły. 
-Dlaczego to zrobiłaś ?
-Bo mnie uderzyłeś.
-Nie uderzyłem. Nie zrobiłbym ci krzywdy.
-Najpierw klapsy, a potem dostanę kablem po twarzy !
-Nie podnoś na mnie głosu. - warknął.

Patrzył na mnie przez moment.
-Nie podobało ci się ? - zapytał cicho.
Przygryzłam wargę. 
-To było tak nagle i...
-Ćśśś. - cmoknął mnie w policzek - Nie bolało aż tak bardzo ?
-Właściwie to...nie. - przyznałam.
-I po co te nerwy, niunia ?
-Po nic. - przełknęłam ślinę - Przepraszam.
-I ja też przepraszam za to, że nie poświęciłam ci wystarczająco dużo uwagi. 
Miał rację, irytowało mnie to. Przez ostatnie dni liczyłam się tylko ja, a tu nagle praca.
Grr...
-Mhm..
-Nie gniewasz się już ?
-Nie. 
Nachylił się i pocałował mnie głęboko.
-Następnym razem, gdy będziesz chciała przykuć moją uwagę zrób to inaczej. - odsunął się o krok i musnął dłonią mój policzek - Teraz muszę wrócić i dokończyć to co robiłem. - zmierzył mnie dokładnie wzrokiem - I lubię twój duży rozmiar. - puścił mi oczko i oblizując wargi poszedł na schody.
O. Mój. Boże.
Co to właściwie było ?

3 komentarze:

  1. O jacie! To opowiadanie jest tak niesamowite :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej przepraszam,że tak pod rozdziałem,ale jestem ciekawa co sądzisz o odejściu Zayna z zespołu,jego zerwaniu z Perrie i o jego ''solowej'' karierze :)
    O! a przy okazji co sądzisz o sprawie z dzieckiem Louisa :D

    OdpowiedzUsuń