niedziela, 11 października 2015

His Inferno, Rozdział 52

Za dużo szkoły, za dużo książek, za dużo lektur, za dużo sprawdzianów, wszystkiego za dużo ! ;^;
Oby mi głowa nie wysiadła.
Miłego czytania <3



Wychodziłam z windy chichocząc głośno. Nadal miałam przed oczami minę Caroline, kiedy zobaczyła mnie w objęciach Zayna. 
-Byliście na komisariacie ? - usłyszałam z kuchni głos Marthy.
-Tak, już zajmują się tą sprawą. - powiedziałam odwieszając płaszcz w holu - Zamierzamy go jeszcze pozwać, ale Zayn się waha. - spojrzałam na narzeczonego ze znaczącym spojrzeniem.
-Zayn, jak możesz. - powiedziała Martha stając w wejściu do kuchni - Rob Johnson jest niezrównoważony ! Jak mógł w ogóle zrobić coś takiego ? Trzeba się tym zająć, bo jeszcze komu innemu zrobi gorszą krzywdę - po chwili patrzyła na Zayna ze skruchą - Moje biedactwo. - powiedziała czule i podeszła do Zayna by go przytulić.
-Nic mi nie jest. - powiedział, o dziwo odwzajemniając uścisk - I pozwę Roberta. Tak ?
-Mhm. - jęknęła - Tak mi przykro, skarbie. - objęła jego siną twarz dłońmi. - Za chwilę będzie obiad, chodźcie. - uśmiechnęła się do nas i znowu zniknęła w kuchni.


      -Tak czy inaczej, powinniśmy coś zorganizować. - mówiłam stojąc przed lustrem w łazience obok salonu. Rozmawialiśmy z Zaynem o przyjęciu dla Austina, Willa i naszych ojców za to, że zajęli się remontem mieszkania. Wycierałam właśnie twarz tonikiem, gdy za sobą w drzwiach ujrzałam ubranego jak do wyjścia Zayna.
Obróciłam się do niego marszcząc brwi.
-Co robisz ? - zapytałam zdziwiona.
-Muszę na moment wyjść. - powiedział obejmując mnie w talii - Potrzebują  mnie na uczelni.
-Żartujesz ? - uniosłam brwi - Nigdzie nie pójdziesz, musisz odpoczywać.
-To tylko parę godzin.
-Parę godzin ? - otworzyłam szerzej oczy.
-No może dwie. - musnął palcami mój policzek.
-Zayn, oszalałeś ? Jest 20:00, a ty w takim stanie chcesz się szlajać po Toronto ?
-Nie będę się szlajać. - zmarszczył lekko brwi.
-Więc gdzie idziesz ?
-Na uczelnię. Już mówiłam. - pocałował mnie lekko w usta po czym odwrócił się by odejść.
Natychmiast poszłam za nim.
-Co oni niby chcą od ciebie o tej godzinie ? 
-Sama wiesz, że dawno mnie tam nie było. A to jednak moja praca. - powiedział, gdy byliśmy już w holu a on zakładał kurtkę.
-Zayn, proszę. - powiedziałam bezsilna - Wiesz, że się martwię. Na pewno wszystko w porządku ?
-W jak najlepszym. - powiedział obejmując mnie w talii. Widziałam, że pomimo tego co mówił jest spięty.
I wiedziałam również, że nie mówi mi całej prawdy.
-Dobrze. - rzekłam w końcu, nieco spokojniej - Dzwoń do mnie w razie potrzeby, dobrze ?
-Oczywiście.  - uśmiechnął się ciepło. 
-Wrócisz zanim zasnę ?
-Postaram się. - nachylił się i pocałował mnie czule w usta.
-Czekam.  - jęknęłam cicho, gdy puścił moją rękę i zniknął za drzwiami windy.


      Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. Przewracałam się z boku na bok ciągle patrząc na zegarek i wyświetlacz telefonu. 
Żadnej wiadomości od Zayna.
Gdy minęła pierwsza godzina napisałam do niego z zapytaniem, czy wszystko w porządku.
"Oczywiście. Gdyby coś było nie tak, dam znać. Śpij kwiatuszku".
Westchnęłam odkładając telefon. Gdy minęło następne półgodziny postanowiłam zadzwonić do Travisa.
-Tak, Julio ? - przywitał się ciepło.
Nieco mi ulżyło.
-Cześć, wszystko w porządku ? Nie odzywasz się ostatnio. - powiedziałam cicho.
-Jestem bardzo zajęty, zajmuję się pracą magisterską. - westchnął - Właśnie wracam z uniwersytetu, siedzę tam ostatnio na okrągło, do późna.
Przez moment kusiło mnie, żeby zapytać czy nie widział tam może Zayna. Ale po co ?
To mój narzeczony. Nie okłamałby mnie. I ufam mu. 

Tak...?
-I jak ci idzie ? - przewróciłam się na drugi bok.
-Nieźle. - westchnął - A jak u ciebie ? Nadal jesteś za tym by zmienić kierunek ?
-Nadal. - odrzekłam - I zdania nie zmienię.

-A jak z...hm...przygotowaniem do ślubu ?
Zamknęłam na moment w oczy. Nie mogłam się przecież obrazić, w jego głosie nie usłyszałam sarkazmu czy drwin. Jednak wiedziałam, że nie pyta o ślub, tylko o Zayna.
-Dobrze. O ślubie na razie nie myślę... - spuściłam wzrok - Ale po za tym wszystko idzie w dobrym kierunku.
Długo rozmawialiśmy. Pewnie nie odkładałabym telefonu, jednak dźwięk otwierającej się widny zmusił mnie do zakończenia rozmowy.
Pożegnałam się z Travisem i w tym samym momencie w progu wejścia ujrzałam Zayna kładącego kluczę od samochodu na blacie. Usiadłam i oparłam się o zagłówek kanapy.
-Nie śpisz ? - zapytał Zayn podchodząc do mnie.
Pokręciłam głową.
-I jak poszło ? 
-Dobrze. - zdjął spodnie i zaczął się przebierać.
Wylądował u mego boku w samych spodniach od piżamy.
-Tęskniłam. - zwinęłam się w kłębek w jego rozgrzanych ramionach i zamknęłam oczy.
-Już jestem. - pocałował mnie w czubek głowy. - Śpij już.
-Nie chcesz porozmawiać ?
-Jestem zmęczony.
Niby czym ? Spuściłam wzrok.
A jeśli on...
Nie. Nie mogę nawet o czymś takim myśleć.
Zayn nie ma kochanki.
Niby byłam tego pewna, ale przez resztę nocy ta myśl nie dawała mi spokoju....

2 komentarze:

  1. Oj,mocno podejrzane to było,ale mam nadzieje,że to jednak nie to :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie,nic nie może być złego!

    OdpowiedzUsuń