Nieedytowany :)
Miłego czytania :***
Patrzyłam z wyczekiwaniem na Melanii, aż nagle w jej oczach pojawiły się łzy. Jej dolna warga zaczęła drżeć, odwróciła wzrok i wytarła policzki.
Wyjęła z jednej z przegródek w torebce chusteczki.
-Ja... - jęknęła - Okłamałam go. Chodzi o Sophie.
Zamarłam.
-Ale..to było jego dziecko. Prawda ? - zapytałam niepewnie.
-Tak. - szlochała - Na takie coś nigdy bym się nie odważyła. I nie było co do tego żadnych wątpliwości, tylko... - urwała, gdy do salonu wparował Zayn.
Zerwałyśmy się obie na równe nogi i spojrzałyśmy na niego wystraszone.
Zayn spojrzał na mnie wzrokiem w stylu " z tobą policzę się później" i odwrócił głowę do Melanii.
-Wynoś się. - warknął.
Zanim Will i Austin posyłając nam szybkie spojrzenia i udali się do górę, Jerry i mój tata zostali.
-Zayn, on tylko...
-Nie wtrącaj się. - rzucił do mnie ostro.
-Ej, ej. - wtrącił się Johnny - Jakim prawem odzywasz się tym tonem do mojej córki ?
Zayn zamknął na moment oczy i spojrzał na niego.
-Dla tego, że pańska córka wpuściła do naszego mieszkania chorą psychicznie kobietę.
-Co... - jęknęła cicho Melanii.
-Zayn, ona jest w porządku. Nie przyszła niczego psuć, pogratulowała nam nawet zaręczyn. - zbliżyłam się do niego.
Spojrzał na mnie potem na Melanii. Już chciał coś powiedzieć, ale pierwsza się odezwała.
-Dwie minuty. - rzekła szybko - Proszę.
-Po to przyszłaś ? Chcesz rozmawiać ? - rzucił.
-Chciałam ci coś powiedzieć, ale nigdy nie masz czasu, żeby do mnie przyjechać. Wtedy kiedy naprawdę potrzebuję rozmowy z tobą.
Zmrużył oczy po czym rzekł:
-Dwie minuty.
Zerwałam się na równe nogi, gdy Zayn wypadł z jadalni a drzwi z trzaskiem uderzyły o ścianę.
-Co się dzieje ? - zapytała zszokowana Martha.
Wszyscy się podnieśli Zayn ze łzami w oczach przeczesywał dłońmi włosy.
Melanii stanęła w progu.
-Przepraszam...
-Wynocha stąd ! - wrzasnął - Nie chcę cię więcej oglądać !
-Zayn! - otworzyłam szerzej oczy.
Melanii ze szlochem odeszła w stronę windy.
-Stój! - zawołałam za nią i ruszyłam w niej stronę.
-Julio, na górę. - złapał mnie mocno za rękę.
Wyszarpałam się i dogoniłam ją przy windzie.
-Melanii, co mu powiedziałaś ?
-Prawdę. - jęknęła patrząc na mnie.
-Gdzie teraz idziesz ? - pytałam szybko, gdyż winda nadjeżdżała.
-Na dole czeka na mnie przyjaciel i psychiatra. - powiedziała - Powiedz Zaynowi, że naprawdę mi przykro. To przez stratę Sophie. - patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, gdy nagle drzwi windy otworzyły się.
Weszłam do środka i zasłoniła twarz dłońmi w tym samym momencie, gdy drzwi zaczęły się zamykać a ona zjechała na dół.
Gdy wróciłam do salonu było pusto. Paliła się jedna lampka. Dojrzałam Zayna płaczącego w ramionach Marthy. Szlochał głośno, a ona bujała się delikatnie i nuciła jakąś piosenkę. Gładziła go po włosach.
Bałam się, że to przeze mnie. Poczułam się winna biorąc stronę Melanii i idąc za nią. Martha odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło.
"Będzie dobrze" - czułam, że to mi chce przekazać.
Ale Zayn płakał. W jej ramionach, a nie w moich...
Leżałam na boku tyłem do Zayna siedzącego w fotelu przy kominku. Wpatrywał się w ogień opuchniętymi oczami. Jego policzki były czerwone, włosy zmierzwione. Nie był już idealny.
Ale wciąż piękny.
W końcu zdarłam z siebie koc i zeszłam w łóżka. Usiadłam w fotelu naprzeciwko i również spojrzałam w ogień.
Serce mnie bolało, gdy patrzyłam na niego.
-Śmiałem się sam z siebie wstawiając tu te fotele. - rzekł nagle cicho, bardzo ochryple - Nie sądziłem, że ktoś kiedykolwiek będzie na nich siedział razem ze mną.
-Jak ja teraz ? - zapytałam cicho. Właściwie to już nie raz tak siedzieliśmy.
Uniósł kąciki ust w smutnym uśmiechu.
-Nawet nie marzyłem o tym, że ten anioł z ogrodu do mnie wróci i usiądzie ze mną przy kominku. - spojrzał na mnie.
Wzdrygnęłam się lekko. Wyglądał trochę strasznie. Spuściłam wzrok i przy jego nodze zobaczyłam wypitą butelkę whisky.
-Jesteś pijany. - powiedziałam cicho.
-Wiem. - wychrypiał - Zawsze gdy byłem pijany widziałem anielską buzię Julianny. Ale potem nastawał nowy dzień. A ciebie już nie było.
Spojrzałam na niego.
-Teraz gdy się obudzisz będę leżeć w twoich ramionach. Jeśli tylko mi powiesz, o co chodziło z Melanii. Co takiego ci powiedziała.
Znowu spojrzał w ogień. Zasznurował wargi a z jego oczu wyciekły łzy. Zaszlochał zasłaniając twarz dłonią.
-Tyle lat się obwiniałem. - rzekł nagle - Tyle lat myślałem, że Sophie zmarła przeze mnie. Ze umierała dlatego, bo w jej krwi był narkotyk, bo to ja uzależniłem Melanii. A sam byłem zbyt odurzony by oddać jej swoją krew. - jęknął i odsłonił twarz. Wpatrywał się w nicość. - Tymczasem...Ona zmarła przypadkiem. Była kompletnie zdrowym dzieckiem. Uważałem się za mordercę, a... - parsknął - Umarła bo kompletnie trzeźwa i nie odurzona prochami Melanii spadła ze schodów. - wstał i przeczesał palcami włosy. Sięgnął po butelkę i dopił łyk - Za dużo wziąłem tamtej nocy, żeby nie uwierzyć. Nim tam dojechałem Melanii obiecała lekarzowi 20 tysięcy za to, jeżeli okłamie głupiego studenta. - rzucił butelką o ścianę a on rozprysła się na mniejsze kawałki. - Nie zmarła przeze mnie. Tylko przez upadek Melanii. Nie dość, że straciłem córkę to jeszcze przez jedenaście lat żyłem w przekonaniu, że to ja zabiłem moje własne dziecko. Padł na kolana i schował twarz w dłoniach. Z zaciśniętymi zębami ciągnął się za włosy i płakał.
Nic więcej. Po prostu płakał.
Podeszłam do niego szybko i wzięłam w ramiona. Przytulił głowę do mojej piersi.
-Julianno, aniele... - mówił do mnie jak wtedy w ogrodzie, jak wtedy gdy mnie sobie przypominał - Nie odchodź. Potrzebuję cię. Tak bardzo cię potrzebuję... - szlochał - Nie chcę wracać do piekła.
-Nie wrócisz. - przytuliłam go mocniej - Nie wrócisz, bo tutaj jestem. Tak ? Jestem z tobą Zayn. I cię kocham. Powinno ci ulżyć. To nie przez ciebie Sophie umarła.
-Ale...tyle lat. - jęknął - Wierzyłem w to tyle lat.
-I to było twoim piekłem. Tak samo jak alkohol i narkotyki. Tego już nie ma, tak ?
-Teraz jestem pijany. - rzekł bezsilny.
-Też mogę. To normalne, raz na jakiś czas. - wstałam i poszłam do kuchni po drugą butlę whisky i zaczęłam pić z gwinta. - Widzisz ? - wróciłam i usiadłam naprzeciwko niego. Upiłam kolejne kilka łyków. - Nawet anioły piją !
Uśmiechnął się rozbawiony. Jego łzy wysychały.
-A Sophie jest teraz tam. - wskazałam w górę - W lepszym miejscu. Z moją mamą. - odstawiłam butelkę i objęłam jego twarz dłońmi - Może nie mogłeś pokazać jej jakim byłbyś ojcem. Ale pokażesz naszym dzieciom. Tak ?
Skinął głową.
-Kocham cię, aniele. - szepnął z uśmiechem.
-Wiem. - przytuliłam go mocno - Jak Boga kocham, wiem.
Uf,całe szczęście! Nawet polubiłam tą Melanie,a bałam się bardzo,że powie coś co spowoduje jakieś problemy.Dobrze,że Zayn pozbył się tego obciążenia,teraz będzie mu łatwiej :>
OdpowiedzUsuńJa za to myślałam żeMelanie będzie chciała coś zrobić Juli ; (
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak razem się wspierają to jest piękne :)
OdpowiedzUsuń