poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Double Bliss, Rozdział 37

Stanęli na macie.
Ubrani w luźne podkoszulki i dresowe spodnie spojrzeli na siebie z lekkim uśmiechem.
-Nie chcę na to patrzeć. - matka chłopaków pokręciła z niedowierzaniem głową i zasłoniła oczy dłonią.
Spojrzałam z szerokim uśmiechem na Celeste.
-Na kogo stawiasz ? - zapytałam siostrę.
Uniosła brew.
-A który to mój ?
Wybuchnęłam śmiechem. Ona również się zaśmiała po czym wróciłyśmy wzrokiem do chłopaków.
-Czyja kolej ? - zapytał Jaixy.
-Już nie żyjesz. - odparł Zayn.
-Czyżby ?
Na ich twarzach ukazały się jeszcze większe uśmiechy. Opuścili sztywne ramiona i pochylili się lekko do przodu nie spuszczając z siebie wzroku.
-Uwaga... - zawołał siedzący obok nas ojciec mężczyzn.
Na dźwięk jego głosu wyprostowali się powoli stojąc jak na baczność.
-No chłopcy,liczę na was!
Po tych słowach rzucili się na siebie. Po chwili nie wiedziałam który do który, kto właśnie przerzuca drugiego przez ramię lub okłada na macie. Byli ubrani tak samo, nie w specjalne stroje do karate, ale na pewno kupili te ubrania w tym samym sklepie.
-Ach ci chłopcy... - westchnęła Celeste popijając drinka.
Patrzyliśmy jak tarzają się po ziemi i śmieją się głośno. Nagle Celeste powiedziała:
-Nie sądziłam, że po tym co przeszli mogą znowu się bić.
Spojrzałam na nią.
-Powiedział ci ? - zapytałam myśląc o Jaixym.
-Jakieś cztery lata temu. - spojrzała na mnie - Tęskniłam za wami, Jenny.  - dodała po chwili.
-Sporo się działo, gdy cię nie było. - przyznałam. - Wiesz, że nadal żałuję tamtego wieczoru...prawda ?
Wpatrywała się we mnie przez moment.
-Nie wiem czy wtedy nie zrobiłabym tego samego. - nachyliła się  - Mamy to po mamię. Nie pamiętasz ? Jeśli nie możesz się zdecydować, bierz oba.

          " Masz  d w a  zegarki.  D w a  laptopy.  Ostatnio kupiłaś  d w i e   sukienki, a była umowa na jedną..."
   "Zapamiętaj córcia: Jeżeli nie możesz się zdecydować, bierz oba. Tak jak twoja mamusia !"

Patrzyłam zaciekawiona na Celeste przypominając sobie moją rozmowę z mamą. Wiem, że to samo co mi powtarzała również jej. 
-Ona ma wszystko podwójne. - kontynuowała - To było coś w rodzaju....Podwójnej rozkoszy.
Parsknęłam.
-Dobry tytuł na jakąś książkę. - zauważyłam - Racja, powinnam napisać książkę.
Zaśmiała się i objęła mnie ramieniem. 
-A pro po mamy, pójdę pomóc jej z sałatką. Lubi wszystko podwajać, ale jeśli da podwójną porcję majonezu nie ręczę za siebie.
Zachichotałam a ona uśmiechała się szeroko. Patrzyłam na ten uśmiech szczęśliwa, że ją odzyskałam.
-Kocham cię, siostrzyczko. - powiedziała nagle - Cholera, kocham cię.
-I tego się trzymaj. - odparłam.
Puściła mi oczko i odeszła.
-No mała, miesiąc minął całkiem spokojnie. - u mojego boku nagle pojawił się Ethan. Usiadł sobie wygodnie na ławce i patrzył na śmiejących się chłopaków.
-Czyżby miało nastać szczęśliwe zakończenie? - położyłam głowę na jego ramieniu.
Spojrzał w niebo.
-Myślisz, że na mnie patrzą ? - zapytał.
Wiedziałam, że mówi o zmarłych rodzicach.
-Na pewno. - podniosłam głowę i położyłam swoją dłoń na jego dłoni.
Spojrzał na mnie.
-Tęsknie za nimi.
-Wiem. - skrzywiłam się lekko - Ale są przy tobie. Zawsze i o każdej porze. I bardzo cię kochają.
Spuścił wzrok.
-Może nie tak o KAŻDEJ porze...cenię sobie prywatność.
Zachichotałam.
-Zakładam, że mówisz o sypialni. No już, kogo zaliczyłeś.
-O nie, to nie było zwykłe zaliczenie. - uśmiechnął się  - Chyba ją lubię. I może wprowadzi się na twoje miejsce.
-Masz dziewczynę ?
-Chyba tak. Nie wiem. - przetarł oczy dłońmi - Cholera, tyle się ostatnio działo.
-Prawda ? - westchnęłam i spojrzałam przed siebie. 
-Teraz chyba każdy jest szczęśliwy. Nawet ja się pozbierałem.
Uniosłam kąciki ust.
-To co, Jenny ? Happy end ?
Spojrzałam na uśmiechniętego Zayna. Nagle odwrócił głowę w moją stronę i jego wzrok złagodniał. Przepełniała go miłość i troska. Uśmiechnęłam się szerzej i odparłam:
-Happy end, przyjacielu.


    Spuszczam głowę, sącząc mojego szampana, który niestety się skończył. Zażenowana odkładam szklankę a po kilku sekundach ponownie zerkam w tamtą stronę.
Zniknął.
-Uff... - oddycham głośno i padam na oparcie krzesła.
-Ulga, no nie ?
Wzdrygam się i gwałtownie odwracam się w bok, widząc tę samą nieziemską postać w czarnym garniturze, z czerwonym krawatem pod szyją.
-Przyniosłem wino. - oblizuje wargi i przechyla głowę w bok - Słodkie wino dla słodkiej dziewczyny.
Odwracam głowę, a po chwili ponownie na niego patrzę.
-Pan....pan mówi do mnie ? - otwieram szerzej oczy.
Rozgląda się.
-Nie widzę tu innej słodyczy. - kładzie wino i siada na miejscu mojej mamy naprzeciwko mnie - Pomijając tego loda i ciast, które właśnie zajada twój chłopak.
-To nie jest mój chłopak. - zaprzeczam, patrząc jak poprawia krawat. - Przyjaciel i współlokator.
Unosi brew.
-Więc gdzie twój partner ? Widzę, że trzy miejsca są zajęte.
-Trzecie miejsce jest mamy. I nie mam chłopaka. A  właściwie, to nie jest pana sprawa.
-Dlatego na mnie patrzyłaś. - mówi, podpierając podbródek na dłoni i nie spuszczając ze mnie przenikliwego spojrzenia.
-Słucham ?
-Patrzyłaś na mnie.
-Wcale nie... - kurczę się pod jego spojrzeniem.
-Więc dlaczego zaraz po tym jak twój przyjaciel dotknął ustami twojej twarzy, spojrzałaś bezpośrednio w moją stronę jakbyś wiedziała, że tam jestem ?
-Ja... - otwieram usta by coś powiedzieć, ale zaraz po tym je zamykam. - W ogóle to kim pan jest, że zadaje takie dociekliwe pytania ?
-Nazywam się Zayn Malik. - odpowiada, chyba znając moją reakcję.
Mrugam zaskoczona. Mój szef wspominał o tym nazwisku. 
Malik jest szefem mojego szefa.
-A ty jesteś Jenny Peterson. Pracujesz dla Mike'a Meltona w S-quared. - nachyla się do mnie - Dziedziniec łączący się z Malik Tower.
O chuj. - myślę. 
Jeżeli powiedziałam coś nie tak, to mam przekichane, tracę pracę i reputację wśród rzeszy nowojorczyków.
Na twarz wpływa mi uśmiech Pokazowej Jenny.
-Miło mi pana w końcu poznać, panie Malik.


     (...)Patrzę na szary obraz przedstawiający kobietę tyłem, na wpół stojącą w mroku. Widać jej jeden pośladek oraz kawałek nagiej piersi. Ma ciemne włosy, sięgające do ramion.Głowę spuszczoną, więc nie widać jest twarzy.
-Cóż, są przepełnione erotyzmem. - stwierdzam śmiało. 
Nic nie mówi, więc kontynuuję.
-Projektant musi to kochać.
-Erotyzm ?
-Dokładnie. - odpowiadam.
-Niektóre obrazy sam namalował.
-Och, więc to musi być coś więcej. Może taka sztuka i malowanie jej po prostu jest dla niego czymś pociągającym ?
Patrzę na niego. Kącik jego ust drga.
-To mój brat. - mówi.
Otwieram szeroko oczy.
-Och... - mówię - Proszę mi wybaczyć...
-Spokojnie, ma pani rację. - wzdycha - Właściwie to jesteśmy do siebie bardzo podobni. Chciałbym podobny obraz powiesić w swojej sypialni.
-Więc zostaję tu z panem, by panu doradzić, tak ?
-To jeden z kilku powodów, dla których panią zatrzymałem.
-Jest jakiś jeszcze ?
Myśli przez moment.
-Chciałbym obraz, odwieźć panią do domu, dojść...
Zatrzymuję się.
-Dojść ? - powtarzam.
-Tak, Jenny. - staje naprzeciwko mnie - Chciałbym dojść. - muska kciukiem moją dolną wargę  - W twoich ustach. I nie przyjmuję odmowy.



    Uśmiecham się sama do siebie idąc w stronę Doubletree Hotel. Tego samego hotelu w którym miała miejsce sytuacja siedząca mi teraz w głowie. Uśmiechałam się na to wspomnienie, a do tego miałam na sobie tą samą czerwoną sukienkę. Nie wiem co Zayn zaplanował.
Spojrzałam jeszcze raz na liścik który zostawił u nas w sypialni na łóżku. Jest tam napisana godzina i adres pod którym mam się pojawić. Obok leżała właśnie ta sukienka.
Lokaj otworzył mi drzwi. Weszłam do hotelowej restauracji i rozejrzałam się.
-Zamknięte ? - zdziwiłam się widząc pustą salę.
-Proszę za mną. - zaprowadził mnie w stronę stolika.
Tego samego stolika przy którym siedziałam wtedy z mamą i Ethanem.  Tym razem są dwa miejsca, a nie trzy.
Więc Zayn tu jest.
Lokaj życzył mi przyjemnego wieczoru i zniknął za drzwiami. Zorientowałam się, że całkiem opuścił hotel.
No nieźle.
Rozglądałam się i zobaczyłam skończony przez Jaixy'ego obraz wiszący na środku głównej ściany tuż pod żyrandolem. Na nogach znajdowały się blizny . Ale nie przeszkadzało mi to. Patrzyłam na nie i się uśmiechałam. Dzięki Zaynowi zniknęły. I z mojej skóry i z serca. Będą mi przypominać o tym jak silna się stałam.
Jak silną uczynił mnie Zayn.
Nagle zobaczyłam zbliżającego się w moją stronę mężczyznę, który już zawsze będzie wywoływał u mnie motyle w brzuchu. Zaparło mi dech w piersiach gdy zobaczyłam elegancki, czarny garnitur który był mi dobrze znajomy i co najważniejsze; ten sam czerwony krawat.
Zayn zbliżył się do mnie i uśmiechnął. W dłoni trzymał butelkę wina.
-Ulga, co ? - zapytał unosząc kąciki ust.
Uniosłam brew.
-Powtarzamy tamtą sytuację ?
-Możemy. - otworzył wino i zaczął napełniać mój kieliszek - Ale w nieco milszy sposób. Skończy się namiętnym seksem w naszym domu, ale to później. - puszcza mi oczko i siada naprzeciwko mnie.
Stuknęliśmy się kieliszkami.
-Słodkie wino dla słodkiej dziewczyny. - westchnął i zaczął pić.
Uśmiechnęłam się.
-Zawsze będę miała z tym miejsce dobre wspomnienia.
-Dlatego je kupiłem. - powiedział i odłożył kieliszek.
-Co ?
-Hotel jest mój. - wzruszył delikatnie ramionami. Stąd wiszący tu obraz. - I mam nadzieję, że za niedługo coś jeszcze.
Patrzyłam na niego przez moment.
-Już jestem twoja. Odkąd cię poznałam.
Uśmiechnął się delikatnie.
-Kocham cię, Jenny. - rzekł cicho.
W moich oczach stanęły łzy.
-Ja... - urwałam gdy wstał i stanął przede mną.
Wyciągnął z kieszeni spodni małe, czerwone pudełeczko i padł przede mną na kolana.
-Wiesz po co teraz cię tu zatrzymałem ? - zapytał cicho ujmując moją dłoń.
Pokręciłam głową, a z moich oczu wyciekły łzy.
-Nie chcę obrazów. Nie chcę odwozić cię do domu. Nie chcę pieszczot w limuzynie. - otworzył pudełko a moim oczom ukazał się lśniący diament na srebrnej obrączce. - Chcę, żebyś za mnie wyszła. Jenny Peterson, czy po tym wszystkim co razem przeszliśmy zechcesz zostać moją żoną ?
Zaszlochałam cicho i powiedziałam bez zastanowienia:
-Tak. - uśmiechnęłam się szerzej.
Zayn odetchnął i wziął mnie w ramiona.
-Ulga, co ? - płakałam powtarzając jego słowa.
On tulił mnie mocno i nic nie mówił. Biło od niego szczęściem. Pragnęłam go pocałować. Bardzo, bardzo mocno i długo.
I zrobiłam to, zaraz po tym jak nasunął pierścionek na mój palec.
-Zayn... - rzekłam mu cicho do ucha gdy siedziałam mu na kolanach wciąż będąc w restauracji. 
Spojrzał na mnie.
-Jestem w ciąży. - uśmiechnęłam się.
-Co ? - zesztywniał.
Skinęłam głową.
-Będziesz tatusiem. - położyłam dłoń na jego policzku - I obiecuję, że bez ciebie nie wyjdę nigdzie z domu dopóki maleństwo nie przyjdzie na świat.
Zamknął na moment oczy.
-Tak bardzo cię kocham, Jenny. - przyłożył czoło do mojego czoła.
-Jest jeszcze coś.
Odsunął głowę i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
-To bliźniaki.
Otworzył szerzej oczy i zaśmiał się.
-O cholera... - przeczesał włosy palcami po czym przytulił mnie mocno. - Dziękuję ci, Jenny. Za wszystko.  - pocałował mnie w skroń - Kocham cię.
Zamknęłam oczy i z ulgą wdychałam jego zapach.
-Ja ciebie też. - powiedziałam cicho czując, że przepełnia mnie miłość.
Bujaliśmy się delikatnie i tuliliśmy do siebie. W końcu oboje byliśmy szczęśliwi.
I już nic nam tego nie zepsuło.



Koniec :)

3 komentarze: