Telefon wypadł mi z drżącej dłoni.
-Ojej..! - odskoczyłam, a po tym Zayn wziął mnie w ramiona.
Martha podbiegła do telefonu i przyłożyła słuchawkę do ucha.
-Halo ? Tak, tak, słyszę. - mówiła do telefonu i poszła rozmawiać na ganek.
-Zayn, to był Johnny.. - mówiłam zszokowana, tymczasem , gdy mężczyzna prowadził mnie do kanapy.
-Spokojnie. Usiądź, strasznie zbladłaś.
-Ale przecież on zginął. Mówili mi, że nie żyje. - powiedziałam spanikowana, a łzy spływały po moich policzkach.
-Na pewno ktoś robi sobie żarty. - powiedział Austin, podchodząc do nas.
-Nie. - pokręciłam stanowczo głową - To był on. Przysięgam na Boga, że słyszałam jego głos.
I wtedy do jadalni weszła Martha. Była blada, oczy miała przeszklone od łez.
Wstałam i patrzyłam na nią wyczekująco.
-Przyjedzie dziś wieczorem. - powiedziała cicho - Twój...twój tata żyje. - przełknęła ciężko ślinę.
-C-co ? - wyszeptałam - Jak to żyje ?
-Powiedział, że wszystko wyjaśni, gdy przyjedzie.
-Gdzie teraz jest ? - spytał Zayn, wstając.
-Za parę godzin będzie w hotelu w Selinsgrove.
Pokręciłam głową
-Ja nadal w to nie wierzę. - rzekłam. - Przepraszam. - skierowałam się w stronę schodów.
Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę. -powiedziałam.
-Śpisz ?
Głos Zayna odbił się echem w mojej głowie i całkowicie wybudził.
-Teraz nie. - przetarłam oczy.
-Obudziłem cię ? - podszedł do łóżka i położył się obok mnie.
-Tak. Ale to nic, nie powinnam spać.
-Dlaczego tak mówisz ?
-Bo muszę przygotować się na to co mu powiem. I tak dziwne, że w ogóle zasnęłam. - wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. - Stresuję się.
-Nie dziwie ci się. - złapał mnie za nogę i przerzucił ją przez swoje biodra, co sprawiało że byłam jeszcze bliżej niego.
-Mamy pewność, że to nie żaden zboczeniec. - westchnął. - Ale nie obiecuję, że nie puszczą mi nerwy.
-Dlaczego miałbyś się wściekać ?
-Zostawił cię w takiej sytuacji. Skoro żyje, to znaczy, że gdzieś uciekł i zostawił córkę samą.
-To nie tak. Mieszkałam już w Toronto, a o jego śmierci dowiedziałam się przez telefon. Nie mogłam nawet przyjechać na pogrzeb, bo byłam zawalona egzaminami... - spuściłam wzrok - Już wtedy byłam sama.
Przytulił mnie mocno do piersi i pocałował w czubek głowy.
-Już nigdy nie będziesz. Masz rodzinę...i mnie.
-Ciebie przede wszystkim. Chociaż bardzo kocham Marthę, Jerry'ego...No i Anabel i A... - przerwałam, bo mnie pocałował.
-Rozumiem.
-Tak samo mówiłam jak mnie przepytywałeś na zajęciach. Nawet nie wiesz jak bardzo się stresowałam.
-Nawijałaś jak szalona, byle bym się na ciebie nie złościł.
-Nienawidzę cię za to. - zmrużyłam oczy.
-Wynagrodzę ci ten cały stres, obiecuję. - położył się na mnie i zaczął namiętnie całować.
Już nawet nie pamiętałam dlaczego się stresowałam...Ah no tak.
Johnny.
Szczypałam się po nadgarstkach, było to zaraz po tym, gdy usłyszałam, że drzwi na dole się otwierają.
Teraz odbywała się konfrontacja pomiędzy całą rodziną a Johnnym. Oczywiście, Zayn był przy mnie na górze. Siedziałam na jego kolanach i nasłuchiwałam tego co działo się na dole.
-Spokojnie... - potarł mnie po plecach. - To twój ojciec.
Może nierodzony, ale ojciec. Wychował mnie, nauczył pisać, czytać, jeździć na rowerze i wiele innych podstaw, których nie potrafiła nauczyć mnie mama.
i co najważniejsze; kochał mnie najbardziej na świecie.
Cóż, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdyby tak było, nigdzie by nie uciekał.
-Zayn.. - rzekłam cicho.
-Hm? - musnął nosem moje ucho.
-Zostaniemy kilka dni dłużej ? To półrocze mam właściwie zaliczone, wzięłam się za naukę pod twoją nieobecność, więc nie muszę w ciągu najbliższych kilku tygodni nic robić. - wzruszyłam ramionami.
-Pewnie. - pocałował mnie w ramię. - W końcu to twój dom.
Po chwili dodał:
-I muszę z tobą poważnie porozmawiać o miejscu zamieszkania w Toronto.
Zmarszczy łam brwi. Już chciałam zapytać o co chodzi, ale wtedy do pokoju weszła Martha. gdy zobaczyłam jej uśmiech, rozluźniłam się.
-I co ? - zapytałam, wstając.
-Chciałby z tobą porozmawiać.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Zayna.
-Śmiało.
Skinęłam głową i poszłam razem z Marthą.
Gdy zeszłyśmy po schodach, powiedziała:
-Jest w salonie. - po czym skierowała się do kuchni, gdzie zakładam była cała reszta.
Stanęłam na progu wejścia i...
-Tata. - powiedziałam po raz kolejny w tym dniu.
Siwiejący mężczyzna przeniósł na mnie ciepły wzrok. Spojrzałam w te same ojcowskie, zielone oczy i już nie czułam złości ani żalu. Byłam najszczęśliwsza na świecie.
Ze szlochem na ustach podeszłam do niego szybko, po tym jak wstał i rzuciłam mu się na szyję.
Westchnął ciężko i zanurzył twarz w moich włosach.
-Julia. - powiedział - Córeczko.
-To ja, tatusiu. - z moich oczu popłynęły łzy - Tak bardzo mi cię brakowało.
-Oh kochanie, wybacz mi. Nawet nie wiesz jaki byłem na siebie wściekły..
Odsunęłam się i spojrzałam na niego.
-Gdzie byłeś przez ten czas ? - zapytałam, a mój uśmiech nieco zbladł.
Westchnął.
-Może nie uwierzysz, ale nie tylko twoja mama miała problemy z narkotykami.
Otworzyłam szerzej oczy.
-Brałeś ?
-Nie. - zaśmiał się delikatnie - Ale przemycałem. Miałem małe problemy z tym całym szajsem, oskarżali mnie o kradzież i musiałem uciekać z kraju, żeby nie trafić za kratki... - westchnął ciężko - I nie przynieść wstydu mojej kochanej Julii.
Z mojego oka wypłynęła łza. Ponownie go przytuliłam, tym razem jeszcze mocniej.
-Już wszystko w porządku ?
-Tak, skarbie. I nigdzie się nie wybieram. Oh.. - sięgnął do kieszeni dżinsów - Mam dla ciebie jeden drobiazg. - dał mi do ręki niewielkie, różowe pudełeczko - Prosto z Meksyku. - zachichotał.
W środku znajdowała się srebrna bransoletka z małą zawieszką w kształcie gołębia.
-Śliczna. - uśmiechnęłam się i natychmiast zapięłam ją na nadgarstku.
-Przesz ten rok... - zaczął - Zazdrościłem tym wszystkim ptakom. Pomyślałem, że gdybym miał skrzydła natychmiast bym się stamtąd wyrwał i przyleciał do ciebie. - uśmiechnął się.
-Dziękuję ci. - po raz kolejny się w niego wtuliłam. - I bardzo cię kocham.
Poczułam, że poczuł ogromną ulgę, a jego ramiona mocniej owinęły się wokół mnie.
Wiedziałam, że mama patrzy na nas z góry i szeroko się uśmiecha.
Poryczalam się, naprawdę piękny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńUff..ciesze się,że tak wyszło z jej ojcem bo bałam się ,że będzie drama
OdpowiedzUsuńTo moje ulubione opowiadanie ♥ Kochana wspominałaś coś kiedyś o pomyśle na opowiadanie z jakimś rodzeństwem czy coś,pomysł dalej jest aktualny czy coś ? :)
OdpowiedzUsuń