piątek, 29 maja 2015

Double Bliss, Rozdział 23

Dziewczynyy, zrobiłam wielki błąd, ponieważ najpierw napisałam w poprzednim rozdziale, że Jenny ma okres i zapomniałam tego zmienić >.<
Sądziłam, że wzmiankę o tym usunęłam, bo kiedy teraz przeczytacie ten rozdział dotrze do was, że to bez sensu >.<
Jenny nie ma okresu xD
Piszę to, ponieważ zbyt dużo osób nie zdążyło przeczytać tego rozdziału, głupia ja xd
Miłego czytania <3


Spałam. Albo znowu zemdlałam. 
Leżałam na krzesłach z głową na kolanach Ethana.
-Jenny. - szeptał Jaixy - Wstań.
-Zayn...?
-Nie. - przełknął ślinę.
Podniosłam się. Dotarło do mnie, że nadal jestem w szpitalu. 
-Gdzie on jest..? - jęknęłam. Czułam, że mam opuchnięte oczy, ponieważ ledwo przez nie widziałam.
Zobaczyłam siwiącego lekarza w okularach stojącego za mężczyzną.
-Mogę do niego wejść..? - zapytałam cicho. Jaixy pomógł mi wstać.
-Ma słabe tętno. Ale udało się je przywrócić...przynajmniej na chwilę.
On żyje. 
-Żyje ?  - zapytałam z nadzieją.
-Nie ma z nim kontaktu. Wątpię, czy są jakiekolwiek szansę.
Zesztywniałam.
-Proszę.Jeśli tylko pani chce. - odsunął się od drzwi.
A ja weszłam do sali.
Gdy drzwi się za mną zamknęły ujrzałam Zayna leżącego pod kroplówką, z posiniaczonymi barkami i brudną od krwi twarzą.
Miał zamknięte oczy, a na ustach maskę która pomagała mu oddychać. A właściwie sama dostarczała mu tlen, jego klatka piersiowa się nawet nie poruszała.
-Kochanie... - podeszłam i złapałam go za rękę. - Boże... - zasłoniłam usta dłonią i znowu zalałam się łzami.
Spojrzałam na ekran, który wykazywał jego tętno. Z każdą chwilą było słabsze.
-Nie... - nachyliłam się i mocno złapałam go za dłonie - Nie rób tego. Nie możesz mnie zostawić. Zayn, proszę, usłysz mnie. Nie odchodź ode mnie. - płakałam. Moje łzy co jakiś czas skapywały na jego szyję i tors. - Kocham cię. Tak bardzo cię kocham. Nie możesz mnie zostawić. - ruszył się. Dotarło do mnie, że powoli zaczyna coś słyszeć. Ale tętno słabło - Jesteś silny, rozumiesz ? Dasz sobie radę, masz przecież mnie. Walcz skarbie, błagam. - szlochałam. Ostatni raz spojrzałam na tętno. 
O nie.
-Zayn, jestem w ciąży. - wyszlochałam - Będziemy mieli dzidziusia, wiesz ? Będziesz tatą. Błagam, nie zostawiaj nas. Każde dziecko potrzebuje tatusia. A ty będziesz najlepszym na świecie. Oboje będziemy kochać cię nad życie. Ja już to robię. Proszę, wróć do mnie...Wróć do dziecka.  - położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam głośno płakać. Już za późno.
-Ale jak..? - usłyszałam.
Podniosłam gwałtownie głowę. Zayn patrzył na mnie z pół przymkniętych powiek.
-Jak to się stało...? - uniósł kącik ust.
-Zayn...Boże..! - zasłoniłam usta dłonią - Jaixy, on żyje ! - zawołałam - Doktorze, obudził się !
Momentalnie do sali wbiegło dwóch lekarzy i kilka pielęgniarek.
-Anno, morfina. Szybko.  - powiedział do jednej - Panno Peterson, proszę o opuszczenie sali. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku.
-Chodź. - usłyszałam za sobą Jaixy'ego.
Wyszłam na korytarz na trzęsących się nogach. Zauważyłam tam moją mamę i  mojego szefa.
-Mike ? - zdziwiłam się - Mamo, przyjechałaś.
-Dowiedziałem się godzinę temu. Bylibyśmy wcześniej, ale trafiliśmy na korki.
-Przywiozłeś mamę ? To bardzo miłe, dziękuję.
-Nie ma sprawy. Co z nim ? - zaczął rozmawiać z Jaixym, a ja wpadłam w ramiona mojej mamy.
-Oh, kwiatuszku... - przytulała mnie mocno - Jak on się czuje ?
-Żyje, mamo. - powiedziałam z uśmiechem - On żyje.


       Było już po północy, kiedy przyszedł do nas lekarz. Wszyscy siedzieli w jadalni i popijali kawę.
-I co ? - wstałam szybko, gdy przyszedł do nas lekarz, doktor Cary.
-Odzyskaliśmy go. Tętno jest umiarkowane, można powiedzieć, że wygrał ze śmiercią. - oznajmił, a wśród nas zapanowała ogromna euforia, zwłaszcza u rodziców Zayna i Jaixy'ego.
Ja patrzyłam w zmartwione oczy doktora. Wiedziałam, że teraz czekają nas złe wieści.
-Zapraszam na bok rodzinę. - poprosił.
-Czy ja też mogę ?
-Za chwilę.
Jaixy razem z rodzicami przeszli do sali obok. Wrócili dopiero po piętnastu minutach, Sussan cała w łzach.
-Co się dzieje ? - zapytałam. Czułam, że doskwiera mi zmęczenie i bezsenność, zwłaszcza wtedy gdy szybko podnosiłam się z miejsca.
Cary wyszedł ze mną na korytarz. Westchnął ciężko.
-Bardzo mi przykro, ale...Pan Malik jest sparaliżowany od pasa w dół. Kręgosłup jest uszkodzony, nie byliśmy w stanie go teraz ratować, ponieważ wszystko jest za bardzo naruszone.
-Co..? - zadrżałam - Nie.. nie może chodzić ? Już nigdy nie będzie ?
-Cóż, jeżeli przeprowadzimy kilka bardzo ważnych operacji i cierpliwie przejdzie przez rehabilitacje, znów będzie mógł chodzić o własnych siłach. Ale przynajmniej przez trzy miesiące nie możemy interweniować. Stracił zbyt dużo krwi i jest osłabiony. Mógłby stracić życie, gdybyśmy próbowali cokolwiek zrobić.
Zszokowana powoli usiadłam i zapatrzyłam się w podłogę.
-Rozumiem, że jest to dla pani szok.
-Pan nie rozumie. - odparłam cicho - Jestem w trzecim tygodniu ciąży.
Westchnął i przykucnął przy mnie.
-Jeśli dobrze pójdzie, pani partner będzie mógł sam pobiec do sklepu po pieluchy gdy dziecko nie skończy nawet tygodnia. Proszę mi wierzyć.
-Pobiec ? - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cóż, stracił samochód. 
-Ma takich dziesięć w garażu. - odparłam ponuro - Więc...jeszcze przed narodzinami będzie mógł chodzić ?
-Oczywiście. - uśmiechnął się ciepło.
-Wie już ?
-Nie. - pokręcił głową - Chciałem pójść do niego z jego rodzicami, ale najpierw niech oni oswoją się z tą wiadomością.
-Doktorze. - powiedziałam, gdy wstał i zaczął się oddalać. - Dziękuję.
-To moja praca. - uśmiechnął się - Proszę się nie martwić. Ale ostrzegam...początki zawsze są tragiczne.



               Dopiero po jakiejś godzinie udało mi się wejść do Zayna. Już wiedział. Wszyscy wiedzieli.
Powoli otworzyłam drzwi. Spojrzał na mnie przekrwionymi od zmęczenia i płaczu oczami. 
-Jenny.. - powiedział cicho.
Czując łzy w oczach podeszłam szybko do niego i przytuliłam mocno.
-Tak się bałam. - jęknęłam i pocałowałam go w czoło, tuląc mocno do piersi. Objął mnie delikatnie, ponieważ na nic więcej nie miał siły - Umarłabym razem z tobą. - szlochałam - Tak bardzo cię kocham.
-Nadal..? - zapytał drżącym głosem.
-Co ty mówisz ? - spojrzałam na niego.
Oparł się o poduszkę.
-Jestem kaleką. - rzekł cicho, a z jego oczu popłynęły łzy.
Przytuliłam go mocniej, a z jego gardła wydostał się szloch.
-Nieważne czy będziesz na wózku czy nie. - powiedziałam i o dziwo nie uroniłam nawet łzy - Ja zawsze będę cię kochać.
Przeczesał włosy palcami.
-Skarbie, ja...Ja chciałbym nosić cię na rękach..tańczyć z tobą, dbać o ciebie, być obok zawsze, kiedy dzieje ci się krzywda, a teraz ? - spojrzał na mnie - Co ja mogę ? - znowu zaczął płakać.
-Kochać mnie i nasze dziecko. To bardzo dużo.
Przestał płakać. Nawet nie wiem czy oddychał. Powoli podniósł na mnie wzrok.
-Jesteś pewna, że coś tu jest ? - musnął palcami mój brzuch.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i wzruszyłam, gdy zobaczyłam szczęście w jego oczach - I wiesz co powiedział lekarz ? Że jeszcze zanim przyjdzie na świat ty już będziesz w pełni sprawny.
Zmarszczył brwi.
-Naprawdę ?
-Nie mówił ci ?
Pokręcił głową.
-Dziwne. - zagryzłam wargę - Cóż, to ja ci mówię. To potrwa co najwyżej pół roku.
Nic nie mówił, był w szoku.
-Widzisz ? - położyłam dłoń na jego policzku i kciukiem starłam jedną z łez - Poradzimy sobie.


            -Zayn, jesteś tam ? - zapytałam, gdy następnego dnia byliśmy już w jego domu.
Musieliśmy pobyć w szpitalu jeszcze jedną noc, ponieważ Jaixy z jakąś ekipą architektoniczną przygotowywał dom tak, by Zayn mógł sobie w nim poradzić, pomimo wózka.
Właśnie kładłam torebkę na łóżku w sypialni, kiedy w progu drzwi zobaczyłam koła wózka, a później zmartwioną twarz Zayna.
-Nauczyłem się tym ustrojstwem sterować. - powiedział z lekkim uśmiechem.
Poczułam ulgę. On się uśmiecha.
-Jak się czujesz ? - zapytałam i podeszłam do niego. 
-Psychicznie, beznadziejnie. Fizycznie, nie mogę chodzić. - westchnął.
-Żadnych pozytywnych myśli ? - przykucnęłam przy nim.
Po chwili odpowiedział:
-Twój uśmiech daję mi nadzieję.
-Na co ?
Wzruszył ramionami.
-Na wszystko co dobre.
Wstałam i zrobiłam coś na co pozwoliły pielęgniarki. Usiadłam mu na kolanach i pocałowałam namiętnie.
-Kochasz mnie ? - zapytał cicho.
-Najbardziej na świecie. - odparłam bez zastanowienia.
-A...zostałabyś ze mną, gdybyś nie była w ciąży ? 
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Oczywiście. Kocham cię, Zayn. 


4 komentarze: